Skocz do zawartości
Nerwica.com

Boję się mężczyzn/kobiet


marcinK

Rekomendowane odpowiedzi

Wiesz, K., ona jest po dwóch rozwodach, i z żadnym facetem jej się nie układa. Ale chyba sama wiesz, że jak ktoś wszystkich wyzywa od złodziei, od leniów, nierobów, i użala się nad sobą jaki to biedny a sam nikomu nie pomaga, i do tego jest obłudny, to nic dziwnego że jest sam. Przeżyłam naprawdę straszną mękę psychiczną przez to wszystko, teraz się podnoszę i chcę wyzdrowieć (już umiem w pewnym stopniu panować nad lękami). Czasem nawet nachodziły mnie myśli że ona jest "homogenizowana" :oops:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też chyba mam jakąś obsesję na punkcie bliskości-boję się jej panicznie a jednocześnie pragnę.No tylko,że ja mam borderline i to trochę inny kawałek chleba.Myślę jednak,że wpływ ma na to równiez to że doświadczyłam "złego dotyku"(ojczym).Boję sie facetów i mam wrazenie,że większości chodzi o jedno.Nawet jeżeli dotyka mnie facet,z którym jestem w danym momencie związana to czuję w pewnym sensie obrzydzenie i strach...totalny dyskomfort psychiczny.Czasem myślę,że jestem skazana na życie w samotności i że tak będzie dla mnie najlepiej :(

 

Kurcze,mam wrażenie ze to co napisałam nie ma najmniejszego sensu :( Czuję,że nawet nie potrafię normalnie przekazać swoich myśli,fuck... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale mam nadzieję, że to leczysz jakoś.

 

A jak mam "to" leczyć?? Mój psychiatra na początku leczenia był przejęty moja historią...teraz po prostu wpadł w rutynę i ładuje we mnie psychotropki( na borderline o dziwo nie dostaje NIC).Wiem,ze to nie zlikwiduje problemu bo ja ciągle mam to w głowie i potrzebuje psychoterapii ale niestety w moim mieście za tą "przyjemność" się płaci...więc stoję w martwym punkcie i przechodzę męki :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

więc stoję w martwym punkcie i przechodzę męki

 

 

Gdybym mogła zabrać Cię pod skrzydła specjalistów z którymi pracuję :roll:

Albo przynajmniej pod oko moje i moich najlepszych znajomych - też specjalistów.

 

A przepraszam, że zadaję głupie pytanie, ale w ogóle nie orientuję się w cenach polskich - ile kosztuje taka psychoterapia i wizyta u psychologa ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O rany, ja też się boję bliskości z mężczyznami, mój najblizszy kontakt z nimi dotychczas to była koleżeńska rozmowa i ewentualnie dotknięcie ramienia... a mam 21 lat, hmm. To chyba dlatego że w gimnazjum faceci strasznie mi dokuczali i teraz wciąż boję się upokorzenia z ich strony. Ale w niedzielę byłam na takiej małej imprezie z koleżanką i jej chłopakiem. I tak w atmosferze wygłupów przytulaliśmy się z tym z tym chłopakiem, żeby sprawdzić czy koleżanka go kocha i czy będzie zazdrosna. Niby to tylko było dla jaj, ale zobaczyłam, że mogę się poprzytulać z facetem i nic złego się nie dzieje, jest nawet miło:) Czuję, że to był mój pierwszy krok w stronę normalnych kontaktów z płcią przeciwną :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jak mam "to" leczyć?? Mój psychiatra na początku leczenia był przejęty moja historią...teraz po prostu wpadł w rutynę i ładuje we mnie psychotropki( na borderline o dziwo nie dostaje NIC).Wiem,ze to nie zlikwiduje problemu bo ja ciągle mam to w głowie i potrzebuje psychoterapii ale niestety w moim mieście za tą "przyjemność" się płaci...więc stoję w martwym punkcie i przechodzę męki Crying or Very sad

To ten Twój psychiatra to nie za dobry pomysł. Ale wiesz co, powinnaś raczej iść do psychologa z tym a nie do psychiatry. Od psychiatry bierz tylko proszki a do psychologa idź na terapie. Może do państwowego się zapisz? Wiem, że leczenie zwłaszcza tego jest bardzo trudne. Ale trzeba się starać. Może po pierwsze zaprzestań myślenia o tym że masz border. To już powinno pomóc bo myślenie o tych rzeczach ma znaczenie. Nie myśl, że to jest jakieś super odporne na leczenie. Zmień trochę sposób myślenia. Mnie lekarze mówią, że mam dwubiegunową a ja tam uważam, że pieprzą bzdury i tyle. Nie przejmuję się tym zbytnio. Po prostu uważam, że miałem zły nastrój. Zły nastrój łatwiej się leczy niż zaburzenia psychiczne.

Brunhilda, nom to już jakiś początek ;) Miło słyszeć :)

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brunhilda, bo to jest miłe Wink

Poza tym wydaje mi się, że to dobry krok - imprezy, miejsca w których jest wiele różnych osobowości, szczególnie płci męskiej - to dobry czas na poznanie kogoś Wink

 

:D - fajne jest to, że na imprezach panuje taka niezobowiązująca atmosfera i nie muszę się martwić, ze chłopak zaraz będzie chciał czegoś więcej, na co ja jeszcze dłuuugo nie będę gotowa, a jak ja nie będę chciała, to mnie wyśmieje (tak, tak, odzywają się moje lęki)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sama chyba potrzebuje psychiatry Embarassed

Chybato mało powiedziane.

Wyobraz sobie,że u mnie przyjmuje tylko jedna psycholog

Nie no to już nie wiem co powiedzieć. Na prawdę staram się dobrze poradzić, pomóc ale brakuje mi pomysłów w tym wypadku. Nie zostaje mi nic innego do powiedzenia jak: Trzeba spróbować sobie pomóc samemu z proszkami.

ech...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wyobraz sobie,że u mnie przyjmuje tylko jedna psycholog która nota bene twierdzi,że jestem zdrowa Laughing

Sama chyba potrzebuje psychiatry

 

A to dobre ;]

To może jakaś inna droga, do rozmowy ze specjalistą ?

 

Nie martwcie się - jeszcze kilka lat i będę prowadziła terapie przez internet ;)

Ale wtedy to wszyscy już stąd będą zdrowi !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie martwcie się - jeszcze kilka lat i będę prowadziła terapie przez internet ;)

Ale wtedy to wszyscy już stąd będą zdrowi !

 

To chyba zamrożę się na te parę lat i poczekam z psychoterapią aż do czasu gdy Twój internetowy gabinet będzie otwarty :mrgreen:

 

greets

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Wszystkich !

 

Jestem pierwszy raz na tym forum. Na czym polega mój problem ?? Otóż panicznie boję się związku, małżeństwa, wspólnego życia itd. Mam 36 lat i przez większość życia byłem sam. Nigdy nie miałem powodzenia u płci przeciwnej. Byłem w tej kwestii nieśmiały, poza tym nigdy w siebie nie wierzyłem i zawsze miałem bardzo niską samoocenę. Pierwszą próbę związku z kobietą miałem dopiero jakieś 3 lata temu. Niestety wtedy okazało się że mam ze sobą problemy o których nie zdawałem sobie sprawy. Wpadłem w straszną nerwicę, zacząłem się bać spotkań z tą kobietą. Te problemy spowodowały depresję. Zacząłem się leczyć. Brać leki, chodzić na terapię. Niestety ten związek pełen emocjonalnej szarpaniny nie przetrwał próby czasu. Po tym czasie bałem się nawiązywać bliższych znajomości z kobietami. Trochę się wyciszyłem, wyszedłem z depresji. Ale latem zeszłego roku poznałem Asię. Broniłem się na początku przed tą znajomością, ale jednak coraz bardziej w nią wchodziłem. Bardzo ją polubiłem. Ale im bardziej się zbliżaliśmy do siebie tym coraz bardziej odzywały się znów moję lęki, nerwica. To wszystko spowodowało też że wróciła depresja. Znów wróciłem do leczenia i do terapii. Niestety ten stan ciągnie się już od paru miesięcy. Raz jest lepiej raz gorzej. Asia póki co to wszystko wytrzymuje, ale ja czuję się winny, że nie potrafię jej stworzyć nic normalnego. Od dwóch tygodni mam akurat znów dół. Zeszły tydzień praktycznie przeleżałem cały w łóżku. Nic tylko deprecha, strach i nerwy. Szukamy z psychiatrą odpowiedniego leku dla mnie, ale na razie bez większego sukcesu. Boję sie że w końcu mój strach nade mną zwycięży i zerwę tą znajomość. Nie chciałbym tego bo Asia stała mi się przez ten czas bliska, choć ciągle mi się wydaje że nie będzie nigdy możliwe byśmy byli ze sobą jak normalna para, małżeństwo. Chyba nigdy nie pokonam swojego strachu. Boję się że przez niego do końca życia będę samotny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od urodzenia mam Dziecięce porażenie mózgowe objawia sie to koślawycm chodzeniem i dlatego zarówno w szkole podstawowej byłam obiektem kpin. Zawsze reagowali na mnie ironią lub napadami śmiechu.Trzymałam się wiec od facetów z daleka. Gdy jakiś facet na mnie spojrzał to robiło mi sie przykro i zgadywałam co on myśli na mój temat i to co przychodziło mi do głowy talk mnie przerażało że miałam ochote zapaść się pod ziemie.

Potem kolejna szkoła.Miłam szczęście w grupie same kobiety. No ale w ostatnim roku miałam zajęcia też w grupie gndzie było dwóch facetów.Pamiętam jak jedemn nie chciał koło mnie usiąść komicznie to wyglądało jak się w panice ode mnie odsuwał. Więc mówię do koleżanki "Patrz on mysli że to zaraźliwe" Przestałam się tego bać zrozumiałam wtedy ze to zachowanie może być spowodowane niewiedzą lub głupotą i że to nie moja wina. Przestałam się ich bać.Rok temu skończyłam szkołe.Strach przed facetam inie minął do dnia dzisiejszego.

Ilekroć pojawia się w moim otoczeniu jakis facet myśle że zaraz natychmiast spotka mnie coś przykrego z jego strony.

Ostatnio miałam z jednym wpółpracować na kursie ogarnęła mnie panika bo facet dostał nalepke zarozumiałego narcyza.

Okazało się że doskonale mi się z nim wpółpracowało i potem byłam zła na siebie że tak go na wstępie oceniłam.

Jedyne co możesz zrobić to zmienić myślenie o kobietach na bardziej pozytywne.Wiem to trudne sama się tego uczeod niedawna. Życżę powodzenia i pozdrawiam Cię serdecznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie raczej nie jest problem w tym że boję się kobiet. Tzn. w bliższych kontaktach mam wobec nich wielką nieśmiałość. Przez większość życia tylko się kumplowałem i przyjaźniłem z kobietami. Nic więcej. I to "więcej" mnie właśnie przeraża.

A głównym problemem jest niestety mój całkowity brak wiary w siebie, że życie w związku może być dla mnie dobre, że ja mogę być w tym szczęśliwy, że ktoś może być ze mną szczęśliwy. Ciągle mi się wydaje że jestem kiepskim kandydatem na partnera życiowego. Każdy problem w związku urasta u mnie do gigantycznego rozmiaru. Poza tym jestem tak defensywnie nastawiony, że nie potrafię się zakochać. Moją Asię bardzo lubię, ale nie wiem czy to co do niej czuję można nazwać miłością. Boję się też tego że nigdy jej nie pokocham, choć moja koleżanka-psycholog od dłuższego czasu mi magluje, że miłość może pojawić się z czasem, poza tym przyjaźń i wzajemny szacunek jest lepszym fundamentem związku niż miłosne porywy serca, które zawsze mijają po jakimś czasie. Staram się być dla Asi jak najlepszym przyjacielem, bo przyjaźń to jedyny rodzaj związku jaki mi w życiu wychodził. Ona wie jak wyglądają moje emocje w tym temacie. Mówię jej o wszystkim. Nie mamię jej obietnicami. Nie mówię o miłości, bo nie jestem jej w sobie pewien. Asia póki co ze mnie nie zrezygnowała. Sama mi ostatnio wyznała że mnie kocha. A ja nawet nie rozumiem czemu. Uciekłbym na jej miejscu przed kimś takim jak ja :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Smutne Serce, to prawda, nie jesteś winna temu, że ktoś woli żyć w niewiedzy, woli być osobą niedojrzałą. To inni nie próbują spojrzeć na Ciebie nie przez pryzmat tego, jak chodzisz, tylko przez pryzmat tego, ile już osiągnęłaś w swoim życiu, kim jesteś, jakie masz życiowe doświadczenia. Wiele osób dałoby już wcześniej za wygraną, poddałoby się, odpuściło, ale Ty tego nie zrobiłaś - walczyłaś dalej !

Kto więc traci na tym, że nie pozwala na to, by znajomość z Tobą się rozwinęła ? Ty, gdy dzięki temu nie masz takich "znajomków", czy oni, gdy rezygnują z poznania mądrej kobiety o tak ogromnej wewnętrznej sile, samozaparciu ? ;)

 

morfeuszu30, czy nie pomogłby Ci zaakceptowanie faktu, że nie ma ludzi idealnych ? Jeśli mówi się: ludzie błądzą, mylą się, to nie są to puste słowa, a prawda - ludzie tacy są, a więc i Ty. Daj sobie prawo do bycia człowiekiem nie-idealnym, ale starającym się. Wyciągaj z błędów, porażek jedynie takie wnioski, jak następnym razem ich nie popełnić. ;)

 

Sam piszesz, że jesteś dobrym przyjacielem: potrafisz wysłuchać i pewnie coś doradzić. Wbrew pozorom niewielu jest takich mężczyzn ? Gdybyś napisał więcej, ukazałoby się pewnie sporo Twoich zalet. Zalet, które dostrzegają w Tobie przyjaciółki i Twoja Asia ! :D

Jeśli mogę coś doradzić, to polecam zacząć cenić siebie za wszystko to, co wychodzi Ci dobrze. Choćby to były takie drobiazgi jak parzenie kawy, która smakuje Asi. ;) Zacznij patrzeć na siebie oczami nie sowimi, ale oczami ludzi, którzy Ciebie cenią !

Myślę, że wtedy również otworzysz się na miłość, dasz sobie prawo do kochania i bycia kochanym ;)

 

Postaraj się zauważać swoje mocne strony, a wtedy zaczniesz wierzyć w siebie, w swoją wartość, w swoje możliwości. Życzę Ci tego :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

morfeuszu30, czy nie pomogłby Ci zaakceptowanie faktu, że nie ma ludzi idealnych ? Jeśli mówi się: ludzie błądzą, mylą się, to nie są to puste słowa, a prawda - ludzie tacy są, a więc i Ty. Daj sobie prawo do bycia człowiekiem nie-idealnym, ale starającym się. Wyciągaj z błędów, porażek jedynie takie wnioski, jak następnym razem ich nie popełnić. ;) .....

 

 

 

Boję się tego związku, bo jakoś się utrwaliło we mnie przekonanie, że ludzie się w związkach nawzajem strasznie ranią. Bardzo mało jest udanych związków. Widzę wśród znajomych jak się szarpią między sobą. Jak rozpadają się małżeństwa, które wydawały się być świetnie dobrane. Małżeństwo moich rodziców to też była ciągła szarpanina. Boję się bardzo, że u mnie będzie tak samo. Przez lata bardzo chciałem mieć kogoś, ale nie miałem bo chyba też podświadomie przed tym uciekałem, bałem się tego. Nigdy nie parłem mocno, wystarczyło jedno "nie", jeden drobiazg i ja rezygnowałem. Kiedy okazało się że Asia jest mi przychylna zacząłem wyszukiwać różne powody, które miały by dowieść że to nie ma szans np. czepiałem się wyglądu Asi, że nie jest taka jak sobie wymarzyłem. Myślałem sobie "Skoro nie jest moim ideałem, to pewnie jej nigdy nie pokocham". Teraz już staram się tak nie myśleć. Sam jestem daleki od ideału. Również fizycznie. Wciąż jednak dużym problemem jest dla mnie to że Asia ma dziecko. Chociaż już trochę polubiłem tego malca, lubię mu robić prezenty i staram się kiedy tylko się da zbliżyć się do niego, to bardzo się boję że nigdy się do niego nie przyzwyczaję, że nasze relacje nigdy się nie ułożą.

Kiedy sobie nieraz na chłodno kalkuluję, to myślę że Asia byłaby dobrą partnerką na całe życie. Ale straszliwie się boję podjąć ryzyko. Mam nerwicę i często się przy niej denerwuję, czuję strach. A z drugiej strony potrzebuję jej ciepła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wg mnie związki/małżeństwa rozpadają się, gdy obie storny dają za wygraną i przestają dbać o związek/małżeństwo. Chyba obecnie zbyt łatwo ulega się złudzeniu, że związki są takim "towarem" łatwym do zdobycia i na który jest "gwarancja", a w najgorszym razie "wymieni się". Nic bardziej mylnego. Związek to bogactwo, o które trzeba dbać, trzeba je "pucować" by nie straciło blasku.

 

Myślę, że gdy będziesz świadomy wad i zalet Twoich i Asi, tym łatwiej będzie Wam zbudować trwały związek oparty na wzajemnym zrozumieniu. Gdy oboje będziecie świadomi siebie i partnera/ki, łatwiej będzie Wam dbać o związek, bo każde z Was będzie wiedziało wcześniej z czym kto sobie jak radzi, w czym potrzebuje wsparcia itd.

Najwidoczniej Asia już przekonała się do tego, że macie szansę stworzyć taki związek. Daj się przekonać i Ty do tego ;)

 

Nie wiem, czy się nie mylę co do tego, jednak podejrzewam, że obawiasz się, czy spełnisz się w roli ojczyma.

Chyba nie w tym rzecz, byś dla tego chłopca był ojcem (bo ojca już ma), ale byś był jego przyjacielem. A jako przyjaciel sprawdzasz się przecież jak mało kto ;) Daj sobie i jemu czas na wzajemne poznawanie się. Może kiedyś ten chłopiec sam tego zechce, byś był dla niego również autorytetem, przewodnikiem po świecie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz rację, boję się jak się spełnię w roli ojczyma. W dotychczasowym życiu praktycznie nie miałem jakiegoś kontaktu z dziećmi. Nie umiem z nimi postępować. Mój stosunek do nich był raczej obojętny. Boję się mieć nawet własne dziecko.

 

Owszem związki się rozpadają kiedy obie strony przestają go pielęgnować, ale ile można mieć siłę do tej pielęgnacji. Zwłaszcza kiedy ta miłość obumiera. Boję się że jestem za słaby, za leniwy żeby właśnie podtrzymywać trwałość takiego związku. Że po prostu nie dam rady. Zwłaszcza gdy nie ma u mnie tego płomienia uczuć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×