Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak znaleźć iskierę wiary w przyszłość po porzuceniu?


S♂♂

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

 

Potrzebuję tego, żeby ktoś mnie wysłuchał. Może doradził. Nie wiem na ile mój przypadek jest rzadki/częsty, wiem za to, że dla mnie to najgorsza rzecz na świecie. Ale domyślam się, że skala problemu zależy od punktu widzenia. Może dla was będzie się wydawało to mało znaczące, ale mimo wszystko przedstawię to.

 

W dotychczasowym życiu można by powiedzieć, że miałem z górki. Kochająca rodzina, garstka znajomych, przyjaciel czy przyjaciółka. Zero podstaw by w przyszłości mogło zdarzyć się to co się zdarzyło. No ale do rzeczy. Jestem studentem. Od kilku lat mieszkam w akademiku, i tu też poznałem pewną dziewczynę. Nazwijmy ją X. Do tej pory miałem już za sobą jakieś mniejsze/większe związki i po ich skończeniu, jakoś szybko potrafiłem się pozbierać, ale z X jest inaczej. X poznałem przypadkiem, gdy trafiła jako współlokatorka mojej znajomej. Jeśli ktoś wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia, to mogę mu zagwarantować mu, że to było to. Od razu przypadliśmy sobie do gustu. Niestety był pewien problem. Ona już z kimś była. Wiedziałem o tym, ale nie robiłem sobie wiele z tego, dlatego przy naszym drugim spotkaniu (na pierwszym udzielałem jej korepetycji) już się do siebie zbliżyliśmy. Później było między nami burzliwie, ale byłem tak zafascynowany X, że nie za bardzo potrafiłem racjonalnie myśleć. Dlatego miałem z Nią kilkumiesięczny burzliwy romans (zdradziła ze mną swojego obecnego partnera, z którym prawie 4 lata), który zakończył tamten związek a mnie pozwolił być w końcu z X.

 

Sielanka trwała prawie 2 lata, kiedy to mieszkaliśmy razem. Przez ten czas ja tylko głębiej zapadałem się w tą miłość.

 

Jak w każdej sielance w końcu zaczęło się psuć. Zacząłem być zazdrosny o wspólnego znajomego. Zaczęły się awantury. Widziałem, że się ode mnie zdystansowała. Następnie mnie zostawiła. Kilka dni po rozstaniu dowiedziałem się, że mnie zdradziła przed zostawieniem mnie. Z tą osobą, o którą byłem zazdrosny.

 

I teraz finalna część:

Minęły 2 miesiące od tego co opisałem. Rozumiałem, że po tym wszystkim każdy byłby przybity, więc starałem się żyć dalej. Znalazłem pracę. Zacząłem grać na klawiszach. Odnowiłem wszystkie kontakty z znajomymi, których zaniedbałem przez to, że starałem się być tylko dla X. Mimo tego wszystkiego nie potrafię sypiać, ciągle chodzę niewyspany i zmęczony. Nie potrafię się z niczego cieszyć. Nie pamiętam kiedy ostatni raz zapomniałem o niej, albo uśmiechnąłem się. X mieszka kilka metrów obok mnie [zalety ciasnych akademików] i słyszę ją ciągle. Ba, czuję zapach jej perfum jeśli tylko wyjdę przed pokój. Nie mogę jeść. Zmuszam się do tego jeśli już jestem strasznie słaby. Ciągle mam łzy w oczach bo nie potrafię uwolnić się od myśli o Niej. Ciężko mi oddychać, już w zasadzie cały czas. Nie widzę sensu, żeby wstawać rano z łóżka a sen nie przynosi spokoju. Nie wierzę, że w życiu może spotkać mnie jeszcze raz takie uczucie, dlatego nie mam motywacji, żeby robić cokolwiek. Do tego widzę, że przyjaciele starają się mi pomóc, pocieszyć, podnieść na duchu, ale to nie działa. Przez co przejmują się mną jeszcze bardziej, co tylko pogarsza moje samopoczucie. Ostatnio doszły do tego myśli samobójcze. Mam wrażenie, że w życiu osiągnąłem już szczyt szczęścia, i wszystko co najlepsze za mną. Korzystałem z pomocy psychologa, niestety człowiek ten, albo nie nadaje się do swojej pracy, albo po prostu nie był w stanie mi pomóc. Zamierzam wybrać się do psychiatry po pomoc w ciągu najbliższych dni, ale bardziej liczę już chyba na jakieś "prochy" niż na faktyczną pomoc. Myślę też o próbie odzyskania X bo w zasadzie nie mam nic do stracenia. Każdy dzień jest męczarnią.

 

Wiem, że mój problem jest błahy dla ludzi, którzy naprawdę dużo przeszli i mają w życiu ciężej. Niestety nie jestem w stanie poradzić sobie z tym sam i mam zamiar szukać pomocy gdzie tylko się da. Chciałbym was spytać jak znaleźć w sobie wiarę w lepsze jutro skoro nie mam siły walczyć i najchętniej odciąłbym się od tego wszystkiego byleby nie cierpieć już dłużej.

 

 

tl;dr

Zostałem zdradzony i porzucony przez osobę, którą mijam codziennie i w której ciągle jestem szalenie zakochany. Wpadłem w depresję. Nie chce mi się żyć. Jak walczyć o siebie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie już nie boli zdrada. Po prostu nie wierzę, że w życiu będę miał szansę spotkać kogoś lepszego. A nie chcę żyć z przeświadczeniem, że to co najlepsze już za mną. A zmiana otoczenia jest tu raczej niemożliwa bez zmian w życiu. Studia na tej samej uczelni/wydziale. Mieszkanie w tym samym akademiku. Wspólni znajomi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja rzuciłem studia, żeby nie przebywać ze swoją ex w jednym instytucie :P

Ale nie wiem czy to dobry przykład. Myślę, że powinieneś się przeprowadzić, może do innego akademika? Przebywanie tak blisko z tą osobą tylko wydłuży Twoje cierpienia, które i bez tego mogą trwać pół roku, rok?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po prostu nie wierzę, że w życiu będę miał szansę spotkać kogoś lepszego.

 

Czy Ona była taka dobra, że lepszej sobie nie wyobrażasz ?

Jaka dobra, skoro puszczała się z kolegami na lewo i prawo ?!

Ciesz się, że rozstaliście się. Na pewno nie chciałbyś takiej żony, która byłaby z Tobą, a puszczała się z Twoimi kolegami.

 

Czas leczy rany...

Jeśli to depresja - udaj się do psychiatry. Dostaniesz leki, które złagodzą Twoje dolegliwości.

Poza tym powinieneś udać się do psychoterapeuty i przepracować problem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem jak postąpiłem i nie jestem z tego dumny. Wtedy byłem zakochany i przekonany, że robię dobrze i ,że skoro Ona nie jest z nim szczęśliwa to tak naprawdę wszystko jest ok. Widocznie tak miało być. Teraz wiem, że w porządku, był tylko ten jej ówczesny facet. Źle mi z tym co zrobiłem ale czasu nie cofnę.

 

Byłem u psychiatry. Dowiedziałem się, że mam nerwicę i depresję. Dostałem Velaxin do codziennego użytku i Neurol do brania w razie potrzeby. Do tego umówiłem się z psychoterapeutą i zamierzam się przeprowadzić, jeszcze miejsca nie znalazłem, ale myślę, że w przyszłym tygodniu uda się coś załatwić. Już raz próbowałem się przeprowadzić. W ubiegłym miesiącu. Ale po znalezieniu miejsca zrezygnowałem. Sam nie wiem czemu. Mam nadzieję, że tym razem doprowadzę to do końca.

 

Czytałem trochę o tym Velaxinie i trochę boję się później odstawienia go. Z tym ponoć są problemy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zdradziła z Tobą swojego chłopaka - naprawdę myślałeś, ze nie będzie zdolna do powtórzenia tego samego z kimś innym? ale rozumiem, zauroczenie zaślepia.

 

byłam w podobnej sytuacji - wyprowadziłam się z akademika i ograniczyłam kontakty ze wspólnymi znajomymi do niezbędnego minimum (nie dało się uniknąć ich całkowicie - byliśmy w jednej grupie na roku). ogarnęłam się dopiero po usunięciu wszelkich dróg kontaktu z byłym i wejściu w nową relację, a i tak zajęło mi to chyba ze dwa lata. nie jest proste - ale jest możliwe.

natomiast mieszkanie obok siebie na pewno Ci tego nie ułatwi.

 

możesz czuć pokusę spróbowania jeszcze raz, ale to bardzo zły pomysł, jeżeli jej na Tobie nie zależy.. ;s

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zdradziła z Tobą swojego chłopaka - naprawdę myślałeś, ze nie będzie zdolna do powtórzenia tego samego z kimś innym?

Wiem, że to absurdalnie brzmi, ale tak, wierzyłem, że będzie inaczej. Nawet próbowałem rozmawiać na ten temat.

 

możesz czuć pokusę spróbowania jeszcze raz, ale to bardzo zły pomysł, jeżeli jej na Tobie nie zależy.. ;s

Poczułem tą pokusę. Spróbowałem. Zostałem odrzucony drugi raz. Oczywiście ze łzami w oczach mówiła mi, że nie jest tego warta i mnie nie rozumie. Ale nie da się...

 

Co masz na myśli pisząc:

ogarnęłam się dopiero po usunięciu wszelkich dróg kontaktu z byłym

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co masz na myśli pisząc:
ogarnęłam się dopiero po usunięciu wszelkich dróg kontaktu z byłym
żeby odciąć się od myśli o nim usunęłam z telefonu jego numer, zablokowałam na fb, żeby nie wiedzieć, co się u niego dzieje, nie pytałam o niego znajomych. korciło mnie czasem, żeby się do niego odezwać, spróbować odnowić kontakt, ale zmuszałam się, żeby tego nie robić. z czasem wspomnienia dręczyły coraz mniej i inne rzeczy zajęły jego miejsce.

nawet jeżeli teraz wydaje Ci się, że nigdy nie przestaniesz o niej myśleć i że już nigdy w nikim tak się nie zakochasz.. to naprawdę minie, jeżeli przestaniesz zadręczać sam siebie. byłam tam i choć teraz trudno mi przypomnieć sobie emocje, jakie wtedy czułam, pamiętam, że potrafiłam nie jeść, przepłakać cały dzień, praktycznie rzucać się o ściany, na każde wspomnienie miałam łzy w oczach.

każdy radzi sobie z tym inaczej, niektórym zabiera to więcej czasu, niektórzy potrzebują wsparcia znajomych, inni zajęcia pochłaniającego większość uwagi. spróbuj znaleźć swój sposób..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kotyk, dzięki za rady. Trafiają do mnie słowa ludzi, którzy przeszli przez coś podobnego. Postaram się iść tym tropem i po prostu zacząć gdzieś z jak najdalszej odległości od niej. Nawet nie wiesz jak opis zachowań z "tamtego" czasu pokrywa się z moimi zachowaniami z ubiegłych tygodni. Ale wiem, że trzeba z tym walczyć. Muszę tylko znaleźć sposób na to jak walczyć.

 

Czy Ona była taka dobra, że lepszej sobie nie wyobrażasz ?

Jaka dobra, skoro puszczała się z kolegami na lewo i prawo ?!

Do mnie dociera to, kim była ta dziewczyna. Potrafię sobie wszystko racjonalnie wytłumaczyć. Ja po prostu nie mam wpływu na to co do niej czuję i co w ogóle czuję teraz. Nie potrafię zapanować nad tym...

 

Spodziewałeś się miłości do grobowej deski?

Tak. Wiem, byłem głupi i zaślepiony. Ale tak właśnie to widziałem.

 

Łapa, dzięki za radę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jaka dobra, skoro puszczała się z kolegami na lewo i prawo ?!

Ciesz się, że rozstaliście się. Na pewno nie chciałbyś takiej żony, która byłaby z Tobą, a puszczała się z Twoimi kolegami.

 

Jakaś nadinterpretacja, może na podstawie własnych doświadczeń? Bo autor napisał, że zdradzila go ze znajomym. Chyba jest różnica między puszczaniem się na lewo i prawo, a pojedyncza zdradą? chyba że w przypadku kobiet każda zdrada świadczy o puszczaniu się, przynajmniej według Ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co masz na myśli pisząc:
ogarnęłam się dopiero po usunięciu wszelkich dróg kontaktu z byłym
żeby odciąć się od myśli o nim usunęłam z telefonu jego numer, zablokowałam na fb, żeby nie wiedzieć, co się u niego dzieje, nie pytałam o niego znajomych. korciło mnie czasem, żeby się do niego odezwać, spróbować odnowić kontakt, ale zmuszałam się, żeby tego nie robić. z czasem wspomnienia dręczyły coraz mniej i inne rzeczy zajęły jego miejsce.

nawet jeżeli teraz wydaje Ci się, że nigdy nie przestaniesz o niej myśleć i że już nigdy w nikim tak się nie zakochasz.. to naprawdę minie, jeżeli przestaniesz zadręczać sam siebie. byłam tam i choć teraz trudno mi przypomnieć sobie emocje, jakie wtedy czułam, pamiętam, że potrafiłam nie jeść, przepłakać cały dzień, praktycznie rzucać się o ściany, na każde wspomnienie miałam łzy w oczach.

każdy radzi sobie z tym inaczej, niektórym zabiera to więcej czasu, niektórzy potrzebują wsparcia znajomych, inni zajęcia pochłaniającego większość uwagi. spróbuj znaleźć swój sposób..

Hehe, robiłam dokładnie tak samo, kiedy po 5 latach zostawił mnie facet, usunęłam numer tel., usunełam konto na modnej wtedy naszej-klasie, zablokowałam nr gg, wyrzuciłam absolutnie wszystko z nim związane, nie rozmawiałam na jego temat ze znajomymi, nie probowałam się dowiedzieć co u niego słychać, ale i tak trafiłam do psychiatry. Pomaga to, nie powiem, ale bólu nie usuniesz. Oddam życie za coś, co go usuwa. Wtedy moje życie byłoby cudowne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jaka dobra, skoro puszczała się z kolegami na lewo i prawo ?!

Ciesz się, że rozstaliście się. Na pewno nie chciałbyś takiej żony, która byłaby z Tobą, a puszczała się z Twoimi kolegami.

 

Jakaś nadinterpretacja, może na podstawie własnych doświadczeń? Bo autor napisał, że zdradzila go ze znajomym. Chyba jest różnica między puszczaniem się na lewo i prawo, a pojedyncza zdradą? chyba że w przypadku kobiet każda zdrada świadczy o puszczaniu się, przynajmniej według Ciebie.

 

Nie miałam tego typu doświadczeń. Wg mnie - jeśli kocham drugiego człowieka, nie idę z innym do łóżka !

Nawet nie mam takich myśli, by zdradzić, skoro jestem lojalna i... szczęśliwa.

Autor napisał, że zdradziła Go ze znajomym. Ale jaka pewność, że zdradziła go tylko z nim ?!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kika7, Pewności nie ma żadnej, ale mówienie, ze ktoś puszcza się na prawo i lewo, bo przyznał się do jednej zdrady, jest nie fair. Różne sa powody zdrady, ciężko ocenić, skoro nie zna się szczegółów. nie wiemy, co czuła tamta osoba zdradzając i jaki był powód.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powód?

 

Ta osoba sama tego nie wie do końca. Wydaje mi się, że to wszystko leży gdzieś zakodowane w przeszłości. Jako dziecko rodzice żyli przez pewien czas w separacji i dowiedziała się, że ojciec wtedy zdradzał matkę. Rodzice zeszli się kilka miesięcy później, a Ona do dziś nie powiedziała matce o tym czego się dowiedziała. Podkreślę, że była wtedy kilkunastoletnią dziewczynką. Patrząc z zewnątrz szczęśliwa rodzina. Wewnątrz tak naprawdę każdy ma swoje tajemnice przed każdym. Przez ten czas, jej matka musiała o wszystko dbać sama, w zasadzie do dziś tak jest. Myślę, że ona przejęła ten wzorzec, że musi być niezależna i nie ufać nikomu. Że ludzie krzywdzą i są niegodni zaufania. Zbudowała wokół siebie zbroję, żeby nikt jej nie skrzywdził. Więc woli skrzywdzić niż dać się skrzywdzić. Próbowałem jej pomóc z tym, udowodnić, że może otworzyć się przede mną. Żeby wiedziała, że może mi ufać, ale jak widać poległem. A może sama nie chciała tego?

 

Zastanawiające jest to, że osoby, które boją się zdrady i porzucenia najbardziej (bo powiedzmy pośrednio doświadczyły tego) same to robią usprawiedliwiając się w jakiś sposób przed sobą.

 

Z tego co wiem zdradziła mnie dwa razy z tym samym człowiekiem. Teraz ponoć z nim nic ją nie łączy. Nie sądzę, żeby musiała mnie okłamywać później, ale pewności nie ma żadnej, jak już wspomnieliście.

 

Bo sztuka polega na tym, żeby się z tym pogodzić i żyć dalej, a nie zblokować się i te emocje, żeby w najmniej sprzyjających warunkach wyszły

Staram się z tym pogodzić. Niczego nie blokuję. Zamknąłem tą znajomość. Wybaczyłem. Rozmawiałem kilkukrotnie, żeby wyjaśnić wszystko. Ba, raz zaproponowałem, żebyśmy wrócili do siebie. Oczywiście usłyszałem odmowę. Spodziewałem się tego, ale gdzieś w środku była nadzieja, że może się uda. Podczas naszej ostatniej rozmowy popłakała się, przytuliła, przeprosiła. Wypiliśmy herbatę, pożegnałem się i postanowiłem nie wracać. Tylko co z tego? Życie teraz jest dla mnie udręką. Nie chcę wstawać z łóżka. Boję się dni, bo zamiast robić rzeczy walczę z swoimi myślami. Boję się bezsennych nocy. Cały czas czuję ból i smutek. Nie wiem co z sobą zrobić. Zawalam pracę i studia. I mam teraz tylko dwie myśli w głowie: "niech się to skończy" i "oddałbym wszystko, żeby móc być choć przez chwilę szczęśliwy".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To smutne jak ludzie sa slepi na sygnaly i zakochanie rzeczywiscie odbiera rozum

Dlatego miałem z Nią kilkumiesięczny burzliwy romans (zdradziła ze mną swojego obecnego partnera, z którym prawie 4 lata)

pokazala wyraznie, ze absolutnie nie szanuje swoich partnerow wiec naturalna koleja rzeczy bylo

Kilka dni po rozstaniu dowiedziałem się, że mnie zdradziła przed zostawieniem mnie. Z tą osobą, o którą byłem zazdrosny.

 

Najgorsze jest to, ze przez takie osoby czlowiek traci wiare i nastepny partner dostanie w spadku traume poprzedniego zwiazku

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To smutne jak ludzie sa slepi na sygnaly i zakochanie rzeczywiscie odbiera rozum

Dlatego miałem z Nią kilkumiesięczny burzliwy romans (zdradziła ze mną swojego obecnego partnera, z którym prawie 4 lata)

pokazala wyraznie, ze absolutnie nie szanuje swoich partnerow wiec naturalna koleja rzeczy bylo

Kilka dni po rozstaniu dowiedziałem się, że mnie zdradziła przed zostawieniem mnie. Z tą osobą, o którą byłem zazdrosny.

 

Najgorsze jest to, ze przez takie osoby czlowiek traci wiare i nastepny partner dostanie w spadku traume poprzedniego zwiazku

 

To nie jest tak, że byłem całkiem ślepy na to. Widziałem i bałem się tego. Ale wierzyłem, że skoro to jest "ta jedyna i prawdziwa miłość" to tym razem będzie inaczej. Miałem też dużo czasu, żeby się do tego przekonać. Byliśmy ze sobą trochę i byłem wtedy szczęśliwy. Tak szczęśliwy jak nigdy w życiu. Czułem wtedy, że wygrałem życie. Układałem już plany na przyszłość. Może ciąży mi to, że jestem cholernym romantykiem. I dla tego romantyka to było to, czego całe życie szukał.

 

Dlatego teraz ciężko mi uwierzyć, że może być jakieś "życie" po "śmierci". Wybacz, że tak to porównuję, ale obecnie czuję, że nie żyję, a wegetuję. W obecnym stanie nie ma dla mnie przyszłości i wiary w "następnego partnera".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesteś romantykiem, a Ciorana w podpisie cytujesz? :)

 

Rozumiem Twój ból, ale czas wszystko spłaszcza, w końcu się ustabilizuje na poziomie średnio-boli, z czasem przejdzie w nie-boli, a na końcu pozostanie wspomnienie. Tak przypuszczam. Jesteś, z tego co widzę, inteligentnym facetem, a więc pewnie gdzieś w podświadomości (okropne słowo) to wiesz, ale jak emocje przyćmiewają racjonalne myślenie, to ciężko jest dojrzeć to, co po czasie, zdaje się być truizmem :>

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Siema stary!

 

Pod koniec 2010 roku na 18stce poznałem dziewczynę. Od końca stycznia 2011 byliśmy razem (w sumie to ta miłość dawała mi jakiś sens życia po nagłej śmierci mojego brata 30.12.2010r. :(). W kwietniu 2011 (przeżyłem to strasznie, bałem się, że stracę drugą bliską osobę w przeciągu pół roku!) miała próbę samobójczą, przeżyła, a od tego miesiąca zaczynałem ją bardziej poznawać. Raz bywało lepiej, raz gorzej. Z czasem poznawałem ją, jej historię o rozumiałem czemu tak się stało. Mieliśmy kłótnie, ale nie jakieś super mocne, zazwyczaj chciałem rozwiązać problemy a nie ich unikać. Na przełomie lipca/sierpnia 2012 powiedziałem jej, że nie mogę jechać na Woodstock (na który strasznie chciała) bo miałem poprawkę matury do której się przygotowywałem, oczywiście mega wkur... ją naszło. Przyjechałem na drugi dzień i widziałem jak się z kimś przytula. W dodatku kumpel powiedział, że nawet się całowali.

 

Mocno to przeżywałem (sierpień 2012r.), usunąłem jej nr tel, zablokowałem na FB, wszystkie zdjęcia, cokolwiek z nią związane. Nawet jak ją widziałem to ciśnienie mocno skakało w górę ze złości. Przeszło mi jakoś na początku tego roku (2013) i mam całkowitą zlewkę. Może to i dobrze, że tak się stało, od kilku miesięcy czułem, że to nie ten związek, że chyba mnie zdradza, chodziło jej głównie o seks. Tak więc od tego sierpnia 2012 byłem bardzo negatywnie nastawiony co do płci pięknej, moja ex i zachowanie żony mojego zmarłego brata, która nawet nie przyjdzie na grób, też go zdradzała...

 

Mieszkam w akademiku pełnym kobiet. Byłem na zumbie organizowanej w domu studenckim i widziałem, że dziewczyny są tym faktem może nie zdziwione, ale zaciekawione, także poznałem kilka ładnych buzi jednak nic z tym nie zrobiłem i tylko "cześć"

 

Chciałbym znów się zakochać, ale kurde w porządnej dziewczynie!. Tylko gdzie takie są? :x

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesteś romantykiem, a Ciorana w podpisie cytujesz? :)

Byłem romantykiem. Kim jestem teraz sam nie wiem. Poza tym czasem "czuję", że ma rację.

 

Rozumiem Twój ból, ale czas wszystko spłaszcza, w końcu się ustabilizuje na poziomie średnio-boli, z czasem przejdzie w nie-boli, a na końcu pozostanie wspomnienie. Tak przypuszczam. Jesteś, z tego co widzę, inteligentnym facetem, a więc pewnie gdzieś w podświadomości (okropne słowo) to wiesz, ale jak emocje przyćmiewają racjonalne myślenie, to ciężko jest dojrzeć to, co po czasie, zdaje się być truizmem :>

Ostatnio czuję się jak dwie różne osoby. Jedna racjonalnie myśląca, chcąca walczyć, brnąć do przodu i przezwyciężać to co się ze mną dzieje. Wie, że ta kobieta nie powinna znaczyć teraz dla mnie wiele. Skrzywdziła mnie i powinienem po prostu zostawić ją za sobą szukając kogoś innego - odpowiedniego. Druga osoba: słaba, porzucona, stęskniona, skrzywdzona, zła, cierpiąca i ciągle rozgrzebująca to co się wydarzyło. Rozkłada każdą myśl na czynniki nie dając tej "racjonalnej" osobie żyć.

 

Najpierw starałem się tłumić tę "emocjonalną" stronę, ale to nic nie dawało. Teraz staram się jej pozwolić na wykrzyczenie się mi w głowie, a następnie próbuję racjonalnie przekonać się, że będzie dobrze, że to normalne co czuję i każda osoba na moim miejscu czułaby to samo. Że to, że ktoś mnie skrzywdził, nie znaczy, że zawsze tak będzie. Że teraz nic dobrego mnie nie spotka. Na razie marne ma to skutki, ale próbuję. Co innego mi zostało?

 

Chciałbym znów się zakochać, ale kurde w porządnej dziewczynie!. Tylko gdzie takie są? :x

Ja czasem żałuję, że nie można po prostu wybrać kogoś, kogo się pokocha. Bo znam dobre i porządne kobiety. Mam jedną przyjaciółkę, która mimo tego, że mieszka z moją ex (nie przyjaźnią się za bardzo, po prostu mieszkają razem), potrafiła ostatnio zadzwonić do mnie jak zniknąłem z akademika na kilkugodzinny nocny spacer i spytać czy wszystko w porządku, bo się o mnie martwi. Więc gdzieś tam na pewno są jeszcze takie osoby, mające serce na właściwym miejscu. Rozglądaj się. Jeśli jesteś gotowy na nową relację, wystarczy "ponoć" nie szukać na siłę. Dać temu czas. Tak słyszałem od osób szczęśliwie zakochanych już dłuższy czas. Czuję, że jestem ostatnią osobą, która powinna udzielać rad, ale skoro pytasz. Może nie spiesz się i "miej serce i patrzaj w serce".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×