Skocz do zawartości
Nerwica.com

Strach przed wyjazdami


koszatniczka

Rekomendowane odpowiedzi

Paranoja- moje lęki też są niezauważalne dla otoczenia, ponieważ tak jak pisałam wcześniej prawie w ogóle się nie zdarzają- kiedyś było jednak inaczej... Ale mimo to potrafiłam to ukryć, a teraz odczuwam jedynie stany niepokoju i jakieś napięcie wewnątrz ale szybko radze sobie z tym dzięki odwróceniu uwagi- np. wysyłam smsa, dzwonię do kogos , robię herbate- coś co wymaga ruchu fizycznego. Od razu przechodzi, nawet nie zdąży z tego wyjść napad paniki :)

Magda dziekuje Ci za tę poradę dotyczacą leków SSRI, zapytam o nie psychiatrę i mam nadzieję, ze w końcu gdzieś się ruszę z domu, bo bardzo przygnębia mnie fakt, że podczas wakacji muszę siedzieć w domu, a kocham (tzn. kiedyś kochałam) wyjazdy, morze, plaże.... Jedyne na co mogę sobie pozwolić to wyjazd w góry ( jestem tak kilka razy w roku, mimo że kiedyś nie przepadałam z górami).

Mam do Was pytanie- czy ten lęk przed wyjazdem jest jedynym Waszym lękiem, czy macie tylko to?? U mnie to wygląda tak, że pozbyłam sie już wszystkich lęków ( pisałam w pierwszym poście), ten jest ostatni który został, ale trwa nieprzerwanie juz jakieś 7 lat :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam do Was pytanie- czy ten lęk przed wyjazdem jest jedynym Waszym lękiem, czy macie tylko to?? U mnie to wygląda tak, że pozbyłam sie już wszystkich lęków ( pisałam w pierwszym poście), ten jest ostatni który został, ale trwa nieprzerwanie juz jakieś 7 lat :(

 

Ja już większości też się sama pozbyłam. Został mi ten i lekka fobia społeczna- np boję się jechać do szkoły, spotkać z kimś... Takie tam. Ale na lekach mi to minie. Pomyśl nad farmakoterapią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za odpoweidź :) Kiedyś brałam Seroxat, potem Asertin. Nigdy jednak nie brałam tabletek doraźnie ( np. w razie wyjazdu, bądź też napadu paniki). To że nie jestem sama z tym "dziwnym" problemem pomaga funkcjonować, a tym bardziej ze są ludzie którzy mają to samo co ja i wyjeżdżają zaopatrzeni w leki , które jednak pomagaja :) , bo czasem mam watpliwości że cokolwiek jestw stanie mi pomóc na tak duży lek :) Ale dzięki Wam bardzo :) Jeszcze w tym miesiacu jestem zapisana do psychiatry to zapytam o te leki :) Pozdrówka :*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam pytanie do wszystkich którzy boją sie wyjazdów- mianowicie jak sobie z tym radzicie kiedy gdzieś wyjeżdżacie?? Jakie leki bierzecie, które Wam pomagają przetrwać podróż ale takze pobyt na miejscu??

Ja po wielu latach walki z tym lękiem doszłam do wniosku, ze tak naprawdę boję się tego, że na miejscu dostanę ataku paniki, z ktorym najlepiej radzę sobie w domu ( wiadomo swój pokój, można zamknać się w łazience itp.) Dlatego zapisało mi się w podświadomosci, że lepiej trzymać się blisko tego bezpiecznego miejsca w razie wystapienia ataku. Ot cały lęk przed wyjazdami... Cieszy mnie to że doszłam do przyczyny, bo w ten sposób łatwiej z tego wyjść, po prostu trzeba wyjeżdzać żeby nauczyć się, że nawet w miejscach odległych od domu mozemy sobie poradzic z lękiem, przejdzie tak samo jak w domu...

Piszcie też jesli pokonacie nawet jakieś drobne odległosci, których początkowo baliscie się , bo to umacnia nas w przekonaniu ze mozna z tego wyjsc!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

" Ja po wielu latach walki z tym lękiem doszłam do wniosku, ze tak naprawdę boję się tego, że na miejscu dostanę ataku paniki, z ktorym najlepiej radzę sobie w domu"

 

No to jest przeciez oczywiste, ze o to chodzi:) Aczkolwiek u mnie wyglada to w ten sposob: Atak w autobusie/na ulicy, w moim miescie(zdarza sie to niezwykle rzadko obecnie)-miejsce bezpieczne=moje mieszkanie. Atak poza miastem np. na wycieczce rowerowej/nad jeziorem itp-miejsce bezpieczne = moje miasto. Atak za granica-miejsce bezpieczne= moj kraj.

 

Generalnie od lat w kraju moja nerwica jest na b. lekkim poziomie- odzywa sie z rzadka,panuje nad tym. Gorzej jest za granica-czesto miewam na wyjazdach mega ataki, choc tym razem niespodzianka-w niedziele wrocilam z zagranicznego wyjazdu bez zadnego ataku "psychozy":) Jednak tez kraj dal mi "poczucie bezpieczenstwa" mimo braku odczuwalnych przeze mnie atakow.jechalam nocnym pociagiem i nie moglam zasnac lub usypialam i spalam niespokojnie.Gdy tylko ujrzalam,ze do wyboru w komorce sa juz operatorzy polscy,zasnelam jak dziecko i podobnie jak wspoltowarzysze spalam jak zabita- musial nas wszystkich budzic pasazer z innego przedzialu;D

 

[Dodane po edycji:]

 

Mam pytanie do wszystkich którzy boją sie wyjazdów- mianowicie jak sobie z tym radzicie kiedy gdzieś wyjeżdżacie??

 

Tak, jak w kraju. Mimo leku jade. Na nastepnym wyjezdzie tlumacze sobie, ze poprzednim razem przezylam, wiec tym razem tez dam raczej rade;)

 

"Jakie leki bierzecie, które Wam pomagają przetrwać podróż ale takze pobyt na miejscu?? "

 

Ja biore tylko ziolowe, juz od kilku lat nie faszeruje sie chemia. Niedzownym towarzyszem sa tez krople zoladkowe,jako,ze z powodu 'psychozy" bywa mi czasem "niedobrze" a to wprawia mnie w niepokuj i gdyby nie dzielajace jak placebo krople,zapewne zaraz mialabym atak;)

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam : > Chcialabym zapytac, jak radzic sobie z takim lękiem? Czy nalezy to łamac ? Najbardziej w porózy boje sie tego, ze cos mi sie stanie.. jakichs dziwnych zachowan, dolegliwosci ze strony układu nerwowego, ktorych nie da sie wytłumaczyc ( juz kiedys miałam w nocy tak np ze budziłam sie o północy i zaczynałam sie dusic własną sliną z odruchem wymiotnym) Czasami uginają mi sie wrkęcz nogi , nie wiem co z tym robic.. a nie sposób siedziec w domu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam! Na forum jestem po raz pierwszy. :)

 

Jak każdy, kto wypowiada się pod tym postem, mam problem z wyjazdami, czasem też przed wyjściem z domu, np. ze znajomymi.

Nie wiem dokładnie, co to jest, a zaczęło się odkąd zaczęłam studia, ok 100 km od miasta rodzinnego. Co weekend wracałam do domu, czyli co tydzień przeżywałam ten koszmar. Na początku nie było tak źle. Przed wyjazdem, bolał mnie brzuch, często odwiedzałam toaletę, czułam suchość w ustach. I tak prawie przez cały czas, do momentu wejścia do autobusu. Gdy już jechałam, wszystko mijało.

W maju znacznie się pogorszyło, na samą myśl o tym, że wyjeżdżam, strasznie boli mnie brzuch. Raz miałam taką sytuację, że po prostu musiałam wysiąść z autobusu, z wiadomych powodów. Gdy rodzice po mnie przyjechali, od razu zawieźli mnie do lekarza, tam dowiedziałam się, że miałam ostry nieżyt żołądka. Mój stan, biegunki, nudności utrzymywały się przez ponad dwa tygodnie.

Teraz na dzień przed wyjazdem znowu się męczę, nie wspominając już samego wyjazdu. Dziwne jest też to, że jak jestem już na miejscu, mój stan się poprawia.

 

Już w sobotę wracam na studia, czeka mnie egzamin. Teraz bardzo się denerwuję, nie samym egzaminem, a podróżą.

Nie wiem, co to jest, ale może ktoś wie, jak sobie z tym poradzić?

 

Na razie chciałabym bez pomocy u specjalisty, bez leków.

Jestem zaskoczona, że coś takiego mnie dopadło, bo dotąd nigdy wcześniej nie bałam się żadnych wyjazdów, wręcz przeciwnie mogłam jechać prawie 15 h autobusem i nic złego mi się nie działo, żadna choroba lokomocyjna, żadne biegunki.

Czy Waszym zdaniem jest to związane z jakimś lękiem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety mnie też dopadają lęki w czasie podróży :( Bardzo często np w PKS-ie którym jeżdżę do swojego mężczyzny, ile to już razy czułam fale gorąca i niepokój, miałam ochotę poprosić kierowcę żeby zatrzymał autobus...Trasa niby nie jest długo, bo to tylko ok 70km, ale jakoś dojechać trzeba. Często mam przy sobie książkę, żeby nie myśleć o lękach albo staram się rozmawiać przez telefon - dobrze, że są darmowe minuty ;) Muszę przyznać, że ten sposób potrafi stłumić lęk

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi pomaga muzyka, niby taka błahostka, a jednak. Jeśli jest to podróż dłuższa niż 30 minut to próbuję zasnąć, oczywiście nie zawsze można się "zmusić" do spania, ale wtedy zamykam oczy i poruszam wodze wyobraźni w pozytywnym kierunku. Układanie historyjek, myślenie o czymś co chciałabym osiągnąć (w moim przypadku sport), czasem to nie działa, ale najważniejsze żeby nie nakręcać się bardziej, łatwo mówić inaczej to osiągnąć. U mnie jeszcze działa myśl: Skoro w zeszłym tygodniu jechałaś kilkadziesiąt km pojawił się jakiś lęk, a przeżyłaś to masz 90% szans, że tym razem będzie tak samo.

 

10% to ta niewiadoma: może akurat będę jechać 22.12 i nadciągnie apokalipsa, o której kiedyś było głośno :lol::lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie

Ja mam jechać w góry 9 listopada i panikuję!

Zawsze miałam tak, że bałam się gdzieś jechać daleko, a teraz kiedy nerwica dopadła mnie ostatecznie mam jechać w góry ;/ sama chcę, bardzo chcę i jednoczenie się boję :( Jadę w znane mi miejsce autem z ukochana osobą która wie co mi jest i najwyżej położę się tam w łóżku i nie wyjdę ;/ a z drugiej strony nie chce w łóżku przeleżeć weekendu i zepsuć wyjazd narzeczonemu :(

 

No ale jadę postanowiłam i jadę i koniec . Najwyżej "umrę" :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam! Mam wielki problem, ktory dotyczy tego watku.. Panicznie boje sie wyjazdow z dala od domu, bez kogos z rodziny.. Mam tak od kiedy pamietam.. Zawsze przez wyjazdem gdzies na kilka dni, a czasami nawet na jeden dzien płakalam, panikowalam, nie wiedzialam co ze soba zrobic.. Nie wyobrazalam sobie, ze moge gdzies pojechac sama, niby ze znajomymi, jednak w tej chwili wydawali mi sie oni obcy i wmawialam sobie, ze ich nie lubie.. Raz bylo tak, ze po panice dzien przed i zaraz przed wyjazdem, potem bylo OK kiedy juz dojechalam na miejsce itd, natomiast innymi razami byla panika dzien przed, zaraz przed wyjazdem i na miejscu tez wieczorami plakalam.. Jesli jest duzo czasu do jakiegos wyjazdu to ciesze sie na niego itd, jednak im jest blizej tym bardziej panikuje i chce rezygnowac.. Caly czas myslalam, ze z wiekiem cos sie zmieni, ze wyrosne z tego.. Jednak jest coraz gorzej.. Teraz przede mna zyciowe decyzje.. Wybor studiow.. Planowalam je w miescie polozym o 170km od mojego rodzinnego miasta, poniewaz tam bede mogla rozwijac swoj talent, bez ktorego nie moge zyc.. Jednak zostal mi miesiac do podjecia decyzji i wlasnie teraz zaczyna sie ta panika, lek, strach i chce rezygnowac.. Nigdy nie przypuszczalam, ze inni ludzie tez moga miec taki problem, caly czas myslalam, ze tylko ja jestem jakas `inna`.. Nie mam pojecia co mam robic.. Nie chce zaprzepascic szansy, ale to co we mnie siedzi jest silniejsze od wszystkiego.. Mam mysli, ze nic i nikt nie jest mi w stanie pomoc, ze zostane `taka` do konca zycia.. Nigdy nie rozmawialam o tym ze specjalista ani nic w tym stylu, nawet w domu rzadko o tym mowilam, bo to dla mnie ciezki temat.. Nie wiem co robic.. POMÓŻCIE........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja niby kocham podróże. Zjeździłem już pół Europy i mówię tu o krajach jak Bośnia, Rosja, Ukraina czy Serbia. Teraz lecimy do Gruzji, a ja się boję. Boję się, że zwariuje, że zamkną mnie tam w jakimś psychiatryku, z dala od domu i bliskich. Wiem, że to głupie, wiem, że pewnie będzie fajnie, ale boje się tak za każdym razem. Pociesza jedynie myśl, że zawsze można złapać samolot do domu :) Głupi ze mnie głupek, ale cóż. Teraz mi nawet trochę lepiej jak to napisałem:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie.

 

Mam nadzieje ze moge przylaczyc sie do dyskusji tutaj, jestem nowym uczestnikiem tego forum dawno temu zagladalam moze kilka razy. Ale wrocilam bo rowniez nie moge sobie poradzic, u mnie pojawia sie lek chodzby z dojazdem do pracy. Ale moze od poczatku nerwice dostalam w wieku jeszcze zdaje sie gimnazjalnym zaczelo sie blacho bo od kopniecia pradem, pozniej mialam fobie nie wychodzilam przez kilka dni z domu, bojac sie takich troche nie realistycznych rzeczy typu kable, instalacje elektryczne mialam pierwsze ataki nie zdawajac sobie sprawy ze to wlasnie to zaburzenie lekowe. Pozniej na jakis czas uspokoilo sie to, zaszlam szczesliwie w ciaze niestety moj Synek zmarl nie dlugo po porodzie, i wtedy zaczelo sie. Dostalam PTSD, ktoremu towarzyszyly zaburzenia depresyjno- lekowe myslalam ze oszaleje, blakalam sie po jakis psychologach ktorzy nie potrafili mi pomoc, nie jadlam nie spalam, nie zylam -wegetowalam. Dostalam leki, neonatolog ktory opiekowal sie moim synkiem przekazal mnie swietnej psycholog nie bylo latwo malo co mowilam,mialam leki mysli samobojcze. Ale z czasem zaczelam, stawac na nogi poszlam na studia ukonczylam je w zeszlym roku. Przez bardzo dlugi okres czasu nie mialam zadnych dolegliwosci, caly czas chodzilam w miare regularnie do mojej psycholog, ale chcialam isc do pracy byc niezalezna. W tej chwili mija prawie rok jak pracuje tam, w pracy mam dobra atmosfere, jestem zadowolona, mam dobrych pracodawcow ktorzy troszcza sie o mnie, ale zaczol sie problem kiedy po ciezkim tygodniu zrobulo mi sie w autobusie slabo. To bylo jak koszmar ledwo wyszlam z niego, zaczepilam chlopaka jakiegos na przystanku zeby mi pomogl nudnosci, slabniecie, ciemno przed oczami okazalo sie ze mialam jakis spadek cukru, nie dojadlam nie dopilam, w pracy, cale cialo moje bronilo sie a ja po chwili wpadlam w taka histerie plakalam i nie moglam przestac, w pierwsze chwili myslalam ze to jakis zawal, udalo mi sie do meza dodzwonic przyjechal. I tak zaczelo sie teraz to wszystko balam sie jezdzic autobusem, to bylo jak koszmar nadal nie minelo mi to, malo tego poraz kolejny zrobilo mi sie slabo ale w pracy, i teraz zaczelo sie w ciagu tyg mialam chyba z 3 taki sytuacje z czego dwa razy musialam sie zwolnic nie bylam wstanie funkcjonowac. Czuje sie okropnie, tak bardzo chce normalnie funkcjonowac ale moja glowa robi swoje, dostalam oczywiscie skierowanie na badania dostalam wolne od srody, ale nie jestem wstanie isc do pracy z jednej strony czuje ze nie chce tego tak zostawic ale z drugiej strony czuje taka nie moc, malo tego moj maz kompletnie mnie nie wspiera czuje sie taka sama z tym wszystkim, traktuje mnie jak jakas wariatke i mowi, ze to przeze mnie wszystko sie psuje w naszym zwiazku z czym sie nie zgadzam. On unika spedzania czasu ze mna, wychodzi do pracy wczesniej, bierze tyle dyzurow nocnych zeby tylko ze mna sie nie widziec doskonale wie ze jak ma tak ulozony grafik to nie widzimy sie. Czuje sie tak okropnie chodza mi rozne mysli o tym wszystkim dzis poprostu mialam ochote biec nie zatrzymywac sie, gdzies uciec jak najdalej stad. Jestem mloda kobieta z pasjami z pomyslami na zycie chce pomagac innym i zawsze to robilam, ale teraz jestem sama z tym wszystkim dlatego tu pisze, licze ze nie wygonicie mnie a podacie reke i jakos wesprzecie bo ja juz nie mam gdzie szukac pomocy. Przepraszam jesli nie ten watek, ale sama jeszcze nie wiem gdzie powinnam to zamiescic. Jesli jest w zlym miejscu to prosze o przeniesienie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

koszatniczka,

 

Witaj, powiedz mi dziewczyno co ty zrobiłaś ze ustapiła Ci nerwica?

 

Pozdrawiam

 

Wieslaw

 

-- 02 lip 2013, 20:38 --

 

Co sie tyczy lęku przed pordóżowaniem to okazuje sie że wielu nas jest. Moze nawet siedzimy w autobusie obok siebie i nic o sobie nie wiemy.

 

Pamietam, ze kiedys mialem taki lek przed wyazdem ze przez 3 lata nie wyjezdzalem z warszawy. Pozniej kupilem motocykl i noca wyjechalem kawalek za Warszawe. Mialem mocne lęki. Nastepnego razu kiedy znalazlem sie w tym samym miejscu zawuazalem ze leków nie mam. I tak systematycznie powiekszalem

promien. Powiekszalem strefe komformtu. Slonyczla sie ona na Cardiff w Walii :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wtam,

 

Nie wiem czy dobrze zrobiłem bo czuje sie teraz na maksa spiety. napiecie na maksa.

Nie tak dawno, siedzialem caly czas w mieszkanii i nigdzie nie wychodzilem, pozniej zaczalem chodzic do pracy.

Jakies 3 tygodnie temu. Zawsze mialem strach przed wyjazdem z Warszawy, i dzisiaj wyjechałem ąż na 50 kilometórw.

Z początku celem byl mechanik kolo Otwocka, pojechałem do niego. I w sumie mogbym juz wrocic, bo tam te pare kilometow

od od wawy czuelem sie dobrze w czasie rozmowy i czulem ze to skucjes. Zachęcony tym pojechalem do dalej, ale daleko dalej.

Celem byla stacja benzynowa na której kiedyś czesto sie zatrzymywalem. Ona jest przed Garwolinem - myslelem ze jest troche

bliżej. Jechalem i nie moglem sie jej doczekac. W sumie jechalo sie nawet calkiem niezle - taka hustawka nastrojow, raz mocne

napiecie i takie spiecie a pozniej relals i podziwanie jesiennych krajobrazow. Najtrudniejsze jednak bylo zatrzymanie sie na tej stacji

i kupienie kawy. Wowczas zaobserwowalem, ze skupiem sie na objawach i jest gorzej niz kiedy bylem tutaj ostatnio pol roku temu.

Co mnie przygnebiło. Wypiłem tę kawe i moze i byly jakies fajne sekundy ale przez wiekszosc czasu bylo to nasilenie objawów.

Wsialem do autoa i zaczalem wracac. wrócilem do Wawy mocno spięty i wystraszony i teraz mysle sobie po co mi to było...

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

chcialem zapytac jaki mecie metody na pokonanie lęku przedd wyjazdem. Wczoraj zapuściłem sie bardzo daleko bo az 50 km. za miasto

i kosztowlo mnie to mocne nasilenie objawów po powrocie. Jedyne co mi przychodzi do głowy, to pokonywanie

maylm krokami. Na poczatek 1 km za miasto i tak dalej, albo jazda z kims. Albo jazda w jakims celu, ale celem jest pokonaie

lęku przed wyjazdem tylko.

 

Jak to pokonac w miare bezstresowo?

 

Wieslaw

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiem, że nikt nie pytał, ale odpowiem: byłem w tej Gruzji. Było ekstra. Gdy pojawiały się czarne myśli, po prostu powtarzałem sobie, że będzie dobrze. I było. A przed wyjazdem, myślałem, że wyłysieję - tak się denerwowałem. :) I co? Po raz setny okazało się, że najgorszym wrogiem, nie jest rzeczywistość, a po prostu lęk przed lękiem. Niech to napawa Was wszystkich optymizmem. Da się z tą kupą żyć :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Was, pol nocy czytalam wasze wpisy i sama postanowila. Napisac zeby chociaz uslyszec slowa wsparcia lub moze jakies rady co zrobic zeby pozbyc sie tego strasznego lęku.  Jutro mam wyjazd z chlopakiem z uk do pl i stamtąd na Ukrainę do lwowa. Nie jem, nie moge nic zrobic bo jestem przerazona. Co mnie tam czeka itd. Pomozcie, ja juz nie mam sil. Urlop wykupil moj partner, wszystko zalatwil a ja najchetniej bym mu powiedziala ze nie jade. Wiem ze temat stary, ale moze ktos mnie zauważy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×