:) Jacy my wszyscy jesteśmy podobni... też przez długi czas bałem się choroby psychicznej. Gdy w końcu udało mi się przekonać, że mi ona nie grozi, pojawił się lęk przed tym, że jestem opętany, pewnie niedługo wymyślę sobie jeszcze coś innego. Od tego, że skrzywdzę sam siebie, bardziej przerażało mnie zawsze, że stracę kontrolę i zrobię krzywdę komuś innemu... a nigdy na niczym nie zależało mi tak bardzo, jak na tym, aby brano mnie za dobrego człowieka. Z nerwicą żyję już z 8 lat, choć im głębiej sięgam w przeszłość, tym dawniejsze symptomy odnajduję. Cóż, bywało raz lepiej, raz gorzej. Po każdej burzy, z czasem wychodzi słońce. To było ciężkie osiem lat, ale i pełne chwil, wartych wszelkich wyrzeczeń. Moje drogie nerwuski, zadajcie sobie to proste pytanie: czy skoro stanowilibyśmy zagrożenie dla siebie bądź innych, to nasi lekarze i terapeuci, pozwalaliby nam chodzić po ulicach? No właśnie! Oni wiedzą to, o czym my musimy się nauczyć przekonywać samych siebie: utrata kontroli nad sobą nam nie grozi. Uszy do góry!