Skocz do zawartości
Nerwica.com

Życie ułudą/wyobrażeniem


zujzuj

Rekomendowane odpowiedzi

Widzisz a ja czuję aż za dobrze. Dzisiaj jadąc samochodem poczułam się jak parę lat temu. Prowadząc auto wyłam do księżyca, zanosiłam się płaczem jak kiedyś. Historia lubi się powtarzać? I jeszcze matka powiedziała dokładnie to samo zdanie co wtedy. Po prostu coś pękło, że to klątwa, że życie zatacza ciemny krąg. A wszystko przez moje wyobrażenia. Gdybym tylko posiadła zdolność realistycznego myślenia zamiast tych durnych fantazji byłoby zupełnie inaczej. Zawód - wyciągnięcie wniosków - postępowanie inaczej. A teraz? Zawód - poczucie winy i beznadziei - dół, panika, ból. A tak bardzo chciałam, żeby moje wyborażenie "ja" było idealne. Stało się klęską. Widzę to wyraźnie. Ale nawet chcąc powrócić do tego co było kiedyś, nawet do tego wystraszonego dzieciaka już się nie da. Pomieszanie z poplątaniem. Nie wiem jaka jestem. Zawieszona między tym "jaka powinnam być" a jaka jestem. I za nic nie mogę tego wszystkiego odróżnić. Wiem kiedy się to zaczęło, ale nie mogę sobie przypomnieć jak wtedy było.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Musze odkurzyć temat..bo sam nie wiem ale coś mi sie robi. Nie potrafię do końca tego nazwać, czy ogarnąć.

Poruszyłem temat na terapii...w zasadzie ten pierwszy post z tymi kółkami, to napisałem żeby idąc na terapie mieć już temat w miarę ułożony...po prostu mówiąc o własnej psychice człowiek sie mota i ciężko wyjaśnić co sie ma na myśli... a więc po pierwszej sesji na której poruszałem ten temat wyszedłem wściekły i podłamany...Mówiąc na ten temat zacząłem sobie uświadamiać jak pusty jest ten mój świat i czym ja sie kieruje... Własnie o to mi chodzi, że to wszystko to nie są tylko myśli. Te myśli wpływają na moje decyzje ...Zacząłem sobie uświadamiać jaki ten świat wewn jest...ale tez jak na mnie wpływa....

 

Jeszcze jakiś czas temu bałem sie że zostanę księdzem...nie że mam nim zostać, tylko że mój los tak sie potoczy że zostanę księdzem...niby takie głupoty, ale jednak taka myśl sie pojawia i sprawiała mi jakis ból... bałem sie tego i wprawiała mnie w stan którego nie lubię i jak sobie przypomniałem tą sytuację i ten stan...to to jest to samo co mi nie pasuje w tych moich myślach...to czego nie potrafię nazwać, ale co sprawia mi na tyle kłopot, że zakładam takie wątki itd...To samo uczucie i ta sama jakas obawa...Podkreślam że nie chodzi tutaj tylko o fantazje. To o co mi chodzi to cos więcej...Mam np: jakąś swoją wizje woli i wiary...Generalnie polega to na pewnej wewnętrznej przemianie. Jednak ja to traktuje jako coś co musi sie u mnie stać, coś na co czekam...Ja nie szukam pracy, nie myślę o kończeniu studiów. Na pierwszym miejscu jest świat moich myśli, jakichś idei, pomysłów, świat psychiki,w którym coś musi sie stać, zmienić...a świat rzeczywisty jest na drugim miejscu. Oczywiście ta zmiana itd...to będzie swoistego rodzaju rozwój ponadprzeciętną, coś niezwykłego...W tym kontekście moje zaburzenia, stany negatywne znikają i stają sie tylko drogą do rozwoju...sa tylko procesem i sie zakończą, kiedy ...no właśnie kiedy jakoś wprowadzę te swoje pomysły w życie

 

Chodzi o to, że to jest jakaś psychiczna teoretyczno-mentalna rzeczywistość, którą ja chce urzeczywistnić...Np: przeczytam w jakiejś pracy psychoanalitycznej, że Budda, Jezus i generalnie ci wszyscy przewodnicy duchowi ujawniali sie po 30-tce i ta informacja sie do mnie"przykleja". Ona w jakimś stopniu żyje sama i ja sie nią kieruje...Ponieważ jestem, chce być, mam być kimś w takim rodzaju, to ja się ta informacją kieruje...Gdzieś tworzy sie postawa że będę musiał czekać i po 30 tce coś sie stanie ze mną i sie wylecze, albo zmienie ...to jest pojebane. Strasznie mnie to wkórwia, że ja nie myslę: chciałbym miec prace, pójdę na takie studia...Tak jakby to co rzeczywiste, jest na drugim planie, a te nierzeczywiste rzeczy na 1 wszym. Jakby emocjonalne osobiste, wewnętrzne, spontaniczne, świerze zdrowe ja gdzies było spychane...a to nadente, puste, rozbudowane, choć powierzchownie wspaniałe, wielkie , niezwykłe wychodziło na plan 1...może nie na plan pierwszy, ale po prostu gdzies żyje, rośnie i sie rozwija jak pasożyt

 

Zależy mi na tym, żeby ktoś to czytał więc nie będę pisał takich kolosalnych postów i zakończę w tym momencie...potem napisze coś jeszcze...ale generalnie dopiero teraz zaczynam myśleć że to jest jednoznacznie złe, że mogę być chory...do tego stopnia to do mnie dociera, że 2 dni temu sie normalnie lekko popłakałem. To mnie przeraża. Nie wielkośc tego świata, ale to że tyle czasu byłem wodzony za nos przez takie coś i nie byłem w stanie sobie tego uświadomić..to jest przerażające

 

-- 05 wrz 2013, 16:30 --

 

wale konkretny przykład o co mi chodzi...niestety boje sie że będzie długo

 

Mam takie swoje podejście do przeróżnych "obrazków". Chodzi o to, że w formie wyobrażeniowej, można umieścić energie. Energie wewnętrzną, z którą można mieć kontakt poprzez obraz, który pojawia się w świadomości.Świat schizofrenika, to zniszczona świadomość przez właśnie taką wewn. niezrozumiełą energię. Omamy, halucynacje to wynik energii...Mam nawet pewną hierarchię

1. Sny, to najniższa objętość energetyczna

2. Wyobrażenia na jawie, spontaniczne fantazje to większa objętość

3. Kultura sztuka

4. Mity religia

 

 

Jakoś tak mam, że np mit Kain i Abel, nie jest dla mnie opowieścią historyczną. Niby to dośc oczywiste, ale dojście do tego dla mnie równało sie własnie z pewnym procesem psychicznym, a nie intelektualnym. Towarzyszyły mu emocje, a nie analiza... Generalnie to uwazam tą historie jako historie dotyczącą wszystkich ludzi, którzy kiedykolwiek istnieli i którzy kiedykolwiek beda istnieć...dotyczy ona człowieka w sensie uniwersalnym. To tak jakby zapis ewolucji który odłożył sie gdzieś na dnie psychiki, zapisany w strukturach głębszych, na których świadomość ludzka, nasze ja i osobowość jest oparte...

Generalnie chodzi o to, że Kain to symbol naszej zwierzęcej natury, naszej natury skorej do przemocy, gwałtu, naszej głupiej niechcianej części której sie boimy, wstydzimy. Jest ona energetycznie paradoksalna... Nasza świadomość automatycznie widzi świat logicznie, czyli jeśli coś chcesz zrobić, wkładasz w to energię i zaczyna sie dziać. Jeśli chcesz coś podnieść to zaczynasz działać...Ta część którą symbolizuje mityczny Kain jest inna, jest odwrotna.. Im bardziej chcemy się od niej odciąć, im mniej dajemy jej miejsca, uwagi tym ona jest silniejsza. Żywi sie pustką...Innymi symbolami tej części jest np: diabeł, hydra...Hydra ładnie oddaje istotę tego co chcę powiedzieć. Bo im jesteś silniejszy, sprawniejszy, szybszy tym ta Hydra ma nad tobą większą przewagę. Idąc tym samym tropem. Im starasz sie być lepszym, milszym, grzeczniejszym itd...tym twoje zło jest od ciebie silniejsze. Tym jest bardziej obce, dziksze, oderwane i autonomiczne...Taka jest moralność katolicka. Czyli w zasadzie antymoralność. Moralne postępowanie to poznawanie siebie i akceptacja, rozumienie...Kain i Abel to dwie połowy nas samych. Jesli są oddzielone to rządzi zło, jeśli połączone to dobro. Odrzucony Kain zabija Abla...zaakceptowany, poznany pozwala mu sie rozwijać. "Zło dobrem zwyciężaj"-to jest prawda dotycząca głównie naszej duchowej egzystencji

 

Jak już pisałem. Kain, diabeł hydra...to sa symbole tej samej energii. Tej samej części nas samych...Miałem tak, że jak obejrzałem egzorcystę to po prostu sie prawie zesralem. To nie chodzi o to, że ja sie bałem...To chodzi o to, że ja byłem przerażony, bo oglądam rzeczywistość. Ja czułem że coś sie we mnie odzywa, jak oglądam te obrazy...Przez 3 noce nie mogłem spać ze strachu... Inny razem miałem sen. Sniła mi sie czerń i że w nią wchodzę..obudziłem sie z takim samym przerażeniem...

 

Śni mi sie że leże na łóżku...ale mój sen jest taki, że jakbym otworzył oczy, to bym widział dokładnie to samo co we śnie. Czuje w tym śnie że coś sie za mną wierci.Przebudzam sie delikatnie, ale zasypiam od razu i śni mi sie to samo...Znowu czuje że coś sie za mną wierci. Łapie to coś i automatycznie chce to napieprzać...jednak w tym momencie pojawia sie ta część świadoma i te wnioski które wcześniej opisałem. Czyli z grubsza, "nie walcz ze swoim diabłem". Trzymając to coś w moim śnie zatrzymuje sie i zaczynam sie przyglądać...W tym momencie ten demon rzuca mi sie do twarzy i rozpływa. W tym momencie sie budzę i czuje sie wręcz rewelacyjnie...żadnych myśli, zupełny spokój..

 

Chodzi mi o to, że ja uważam że w taki sposób ja stabilizuje swoją psychikę...Ja jakoby rozumiejąc, czując te obrazki, oswajam pewną energie, co wiąże sie z takim błogim odczuciem wewnętrznego rozprężenia, relaksu...To jest dla mnie świat ważny, w którym funkcjonuje...i tego sie troche boje

 

-- 23 wrz 2013, 22:43 --

 

musze odświerzyć swojego bloga...Przejrzałem pobieżnie "podzielona ja" i tam przewija sie dość obszernie mechanizm w którym jednostka schizoidalna tworzy relacje ja-wyimaginowane ja...zamiast normalnych ja-świat...nie sądzę żeby mnie to dotyczyło, ale musze powiedzieć że już mnie to nie gryzie i nie męczy..choć sie pojawia i jak sie okazuje to jest coś dużo szerszego

 

Teraz np: porobiłem sobie jakieś testy IQ i na jednym wyszedł mi wynik z przedziału mensa...i oczywiście info sie do mnie przykleja. Od razu nie tylko sobie wyobrażam, różne rzeczy...np: mam iśc szukac pracy i mi wstyd...bo co ja tam mogę zaoferować i od razu głowa leci przed siebie i zaczynam wyobrażac sobie, że właśnie jestem z mensy i jestem zajeb...Choć oczywiście od razu spadam na ziemie i zdaje sobie sprawę, że oczywiście w żadnej nie jestem i nawet nie mógłbym być bo takiego IQ nie mam... Chodzi jednak o to, że ja tym zaczynam żyć...Jest sytuacja na drodze gdzie przede mną facet blokuje przed zwężeniem 2 pasy...ja już oczywiście go w głowie opierdalam i mu mówię :"że jeśli nie rozumie, że robi błąd to ja mu dam nr.tel i wyjaśnie jak jest taki głupi...jestem z mensy i mogę panu wyjasnić sytuacje" itd... takie rzeczy mi sie we łbie instalują...oczywiście po paru dniach robie inny test i IQ-125 normalnie ze śmiechu prawie z krzesła spadłem...a już Michałek razy na mieście rozdawał w oparciu o swoją mensowską legitymacje :smile: normalnie kpina...Tak jakbym troszke rozbroił jedno i pojawia sie drugie

 

Musze też dodać że wraz ze zdaniem sobie sprawy jak to działa(w jakims stopniu) , że to straszna wydmuszka trochespadłem na ziemie i pojawiło sie takie znane mi orzezwiające przerażenie...czy to budząc sie rano czy czasem w ciągu dnia...Jakby wyrwanie z tego świata wirtualnego wiązało sie z bolesnym spadnięciem na ziemie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×