Skocz do zawartości
Nerwica.com

obrażanie Boga w myślach przez nerwicę?


znerwicowana92

Rekomendowane odpowiedzi

Więc może powinnaś robić teraz rzeczy, które Ci sprawiały przyjemność, na przykład wybrać się do kina, teatru, obejrzeć film, spotkać się z kimś - żeby przewietrzyć sobie mózgownicę i przypomnieć sobie, poczuć, co lubisz, co Cię zachwyca, inspiruje...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba rzeczywiście powinnam. Pamiętam jeszcze satysfakcję i zadowolenie kilka miesięcy temu jaką dawały mi studia(łączą się one z moim hobby) a teraz w trakcie wykładu, nauki lub czytanie o moich zainteresowaniach mam wrażenie, że wcale się tym nie interesuje, nie mogę się skoncentrować. Mam nadzieję, że to naprawdę ''tylko'' nerwica i niedługo wszystko wróci do normy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja rozwiązałem problem zwracając się do Boga. W jego stronę idąc - zacząłem go szukać. I już na samym początku zdałem sobie sprawę z tego że nazywam się jego synem a tak mało o Nim wiem. Jakie też było moje zdziwienie kiedy w ramach szukania odnajdowałem co róż to zaskakujące materiały.

Każda nowa publikacja pozbywała mnie innego lęku czy stresu. Prawda jest taka że my często żyjemy zabobonami. Historiami które ktoś nam opowiedział. Ktoś nas wystraszył kiedy byliśmy mali. Kiedys błyskawice oznaczały gniew Bogów dziś już wiemy że są to wyładowania atmosferyczne. Wiedza czy to z Biblii czy innych źródeł jest na różnych blogach odświeżana nabierząco i opisywana w taki sposób bysmy ja jeszcze lepiej rozumieli. Nie ograniczaj się tylko do Księdza i mszy Świętej.

Radze Ci znerwicowana - zacznij szukać. Wiara nie polega tylko na informacji odnośnie tego że jestem Katolikiem, Chrześcijaninem, wierzącym w Jezusa.

"szukajcie a znajdziecie" - to się tyczy także spokoju, ukojenia i miłości. Ty w okresie jakim jesteś pomóż sobie i obdarz się miłością. To jest niebywale próba tego jaki masz stosunek do samej siebie. Ja nie dosyć że miałem natrętne myśli i modliłem się przez nie kilkanaście razy dziennie to jeszcze dokładałem sobie tym że je w ogóle mam. KOCHAJ SIEBIE :) Jesteś Cudem a Bóg wie co pomyślisz zanim Ty w ogóle pomyślisz :)

 

Polecam Tobie wykłady Ojca FABIANA BŁASZKIEWICZ

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Viii-dzięki za odpowiedź i wskazówki. Mam jeszcze jeden problem-cały czas myślę o Bogu, nie mogę się skoncentrować na niczym innym. Chciałabym też myśleć o czymś innym, ale boję się, że jeżeli zacznę myśleć o czymś innym, celowo zapominając o Bogu(nie na zawsze) lub przez większą część dnia myśleć o czymś innym, to odchodzę od Boga skazuję się na potępienie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Świetna piosenka. Gdy byłam mała słuchałam piosenek Arki Noego :) O Dzieciach z Brodą też słyszałam, ale nie miałam ich płyty.

Nie wiem tylko dokładnie jak to rozumieć. Mam swoje zainteresowania, plany, marzenia. Jak mam połączyć je z Bogiem? Co więcej, czy naprawdę trzeba cały czas myśleć o Bogu, czy można też o czymś innym?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

znerwicowana92, Wydaje mi się że znasz odpowiedź na te pytania. Problem dotyczy bardziej emocji, ciągłego lęku i rozmyślania. Po chwili namysłu dojdziesz do wniosku że możesz pracować, bo przecież powinniśmy pracować i zaczniesz "oddawać" Bogu swoją pracę i dalej będziesz czuła niepokój czy to już wystarczy czy jeszcze nie.

W międzyczasie chcąc, nie chcąc tworzysz sobie nowe zakazy i nakazy typu że jeśli chcesz się zajmować czymś przyjemnym to musisz coś zrobić. Gdzieś tam dobrze wiesz że to nie jest normalne, że wcale tak nie trzeba, ale to ci nic nie daje. Krytycyzm jest cechą nerwicy, ale niestety jej nie rozwiązuje. Za każdym razem zastanawiasz się i walczysz ze sobą. Ciekawe że ten temat przyjemności właśnie się u ciebie przewija jako ten szczególnie "podejrzany".

To w co wchodzisz to klasyczne skrupuły. Chyba często doradza się skrupulantom żeby wszystkie wątpliwości brali na własną korzyść.

Ze wszystkiego co czytasz wybierasz sobie najbardziej przerażające wizje i najbardziej rygorystyczne zasady, bo one podpalają twoje lęki.

Spowiedź była ważna. Jeśli chcesz (albo "musisz") to możesz poruszyć tę sprawę przy następnej spowiedzi. Żeby w ogóle mówić o ciężkim grzechu to musi być postawa że wiem że to jest grzech, ale nie nic z tym nie chcę robić i dalej tego chcę. Same skrupuły wskazuję że u ciebie tego nie ma. Nie musisz "blokować" tych fantazji bo cię zaleją. Możesz po prostu nie zwracać na nie uwagi, albo zająć się czymś innym. Dużo pisze o tym o. Pierzchalski w odpowiedzi na listy (http://pierzchalski.ecclesia.org.pl/index.php?page=10&id=10-01)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

vifi-ale ja chcę celowo przestać myśleć o Bogu i zacząć myśleć o moich marzeniach czy hobby(i w tym czasie nie myśląc o Bogu). Boję się, że to jest grzech, że chcę przestać o Nim myśleć(myśleć o wiele rzadziej, ale codziennie w czasie modlitwy). Czy jeżeli nie przestanę wierzyć, chodzić do kościoła, modlić się, a celowo przestanę myśleć to jest to grzech?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli myślenie o Bogu przeszkadza Ci w innych czynnościach, to znaczy że ma charakter w jakimś stopniu przymusowy, więc musisz przestać. Musisz normalnie żyć i wykonywać obowiązki, a także mieć przyjemności, bo nie będziesz wolnym człowiekiem. Myślenie o Bogu ma sens, jeśli wzbogaca Twoje życie, a nie zubaża je.

 

-- 16 kwi 2013, 11:35 --

 

Prawdopodobnie nie chodzi nawet o myślenie o Bogu tylko o poczucie winy - które aktualnie masz próbując zająć się czymkolwiek, jakbyś nie miała natręctw. Czyli nerwica zmierza do tego, żebyś się zajmowała tylko nią. W szczególności zapewne atakuje wszystko, co sprawia Ci przyjemność. Bo każda przyjemność jest dla Ciebie podejrzana. Jak też dążenie do samorealizacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren-jest dokładnie tak jak piszesz. Gdy wczoraj zaczęłam myśleć o czymś innym i zapomniałam o Bogu. Zaraz pomyślałam z zadowoleniem ''O, już nie myślę'' i zaraz poczucie winy-Jak ja mogłam tak pomyśleć? Cieszę się, że nie myślę o Bogu? A może, że nie myślę o natręctwach?''.

Zatem myślenie o czymś innym i jednocześnie nie myślenie o Bogu nie jest grzechem? Bo już się bałam, że to odrzucenie wiary.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sama wiesz, że się nie da tak żyć, jak chce Twoja nerwica :)

Nie myślę w kółko o Bogu - intencjonalnie, nie wykazuję takiej inicjatywy cały czas, skupiam się na innych rzeczach w 100 procentach. Kiedy trzeba, to mi się to samo przypomina, na przykład w pracy, kiedy się obijam i mogę przez to kogoś niesprawiedliwie potraktować - przypomina mi się, że Bóg by tego nie chciał (uważam, że jest moim szefem) - ale to się dzieje samo, bez mojej inicjatywy, włącza się jakby taka funkcja :) (I niestety nie zawsze działa - czasem i tak mi się czegoś nie chce zrobić.) Nie ma to też charakteru przymusu.

Musisz być wolna, bo inaczej jesteś zaburzona. Musisz mieć możliwość decydowania, na czym teraz chcesz się skupić i odłożyć wtedy wszystko, co Ci przeszkadza. Nawet myśli o Bogu nie mogą być przymusowe. Jeśli są, to znaczy że są neurotyczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren-Dzięki za odpowiedź :) Niby to wiem, niby tak myślę, ale potrzebuję, żeby ktoś mi o tym powiedział. Chyba naprawdę za mało sobie wierzę.

Najgorsze jest to, że przez tą nerwicę nieraz pomyślę coś niezgodnego ze mną, a myślę, że to moje myśli. Na przykład dzisiaj podczas nauki-''Szybko się nauczyłam, pewnie dlatego, ze się modliłam. A nie wcale nieprawda, bo zażywam Lecytynę''. I za chwilę przerażenie-''Ja tak naprawdę myślę?''. Ale przecież modlę się do Boga o lepszą koncentrację, o zaliczenie egzaminów, więc wierzę, że to przez modlitwę. Ta nerwica robi mi wodę z mózgu :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jedno nie wyklucza drugiego. Myślę, że Bóg nie ma nic przeciwko lecytynie i jej działaniu.

 

Kiedyś miałam taki okres, że też wątpliwości mnożyły mi się jak grzyby po deszczu, ciągle nowe natręctwa, skrupuły, konflikty. Wydawało mi się, że to się nigdy nie skończy. Ciągle coś nowego. Ale potem się z tego powoli odplątałam.

 

Może się nie wgłębiaj w te wszystkie wątpliwości - przyjmij, że nie masz na razie wystarczającego dystansu, masz mętlik w głowie i spróbuj to odłożyć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To samo było wczoraj, ze pomyślałam, że jeżeli ktoś cały czas myśli o Bogu, to współczuję. Chwilę się zastanowiłam nad tym co pomyślałam i zaczęłam się tłumaczyć-''Nie można cały czas myśleć o jednej kwestii). Za chwilę dwie albo trzy myśli takiego typu, po których się zastanawiałam, czy aby na pewno tak myślę i zaczęłam się tłumaczyć. Jeżeli to nerwica to naprawdę przestanę się tym przejmować i spróbuję to ignorować. Nie wiem tylko czy mam się wyspowiadać z tych ''przemyśleń''.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zapoznaj się z tym tekstem:

http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,6191

 

-perfekcjonizm jest podstawowa przyczyna nerwic

-zaakceptuj siebie taką jaka jesteś ponieważ taką cie Bóg akceptuje

 

Jedyne lekarstwo jakie znam to czytanie (dzięki temu poznaję siebie, swoje procesy itd.), akceptacja i medytacja.

Na wszystko akceptacja - na wszystko!!!

Myśli o śmierci - akceptować, myśli o chorobie - akceptować, myśli o wypadku - akceptować, o Bogu - akceptować! Akceptuj myśli - nie ich treść. Zrozum siebie - pokochaj siebie.

 

"mistrz życia przyjmuje wszystko co przynosi mu rzeczywistość, z momentu na moment"

 

Naucz się medytować to rozgromisz myśli i przestaniesz się z nimi utożsamiać. Nie od razu ale z czasem zaczniesz... tylko musisz chcieć.

Medytacja Chrześcijańska:

http://www.wccm.pl/index.php?id=247

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Viii-tylko, że w tym tekście jest napisane, że najlepiej porzucić wiarę, a ja tego nie chcę.

Mam też dużo wątpliwości-raz słyszę, że piekło jest wieczne, innym razem, że dusza w nim po prostu ginie. Podobno sami podejmujemy decyzję-Niebo czy Piekło, ale z drugiej strony Bóg decyduje. Za seks małżeński, masturbację, opuszczanie mszy świętej zostaje się potępionym, ale jeżeli taka osoba, która popełnia grzechy jest wierząca to też? Może najlepiej będzie jeżeli na razie przestanę się nad tym zastanawiać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

znerwicowana92, Spróbuj sobie sama odpowiedzieć na te pytanie, może zapisz je na kartce. Prawdopodobnie te odpowiedzi będą dobre. Nie ma nakazu myślenia cały czas o Bogu, ani zakazu zajmowania się pasjami. Chyba dobrze o tym wiesz. Bóg to nie jest komputer. Niestety (a może na szczęście) w wielu sprawach nie znajdziesz takich dokładnie dookreślonych spraw. Jan Paweł II mówił że "Potępienia nie należy przypisywać inicjatywie Boga. To stworzenie zamyka się na Jego miłość. Potępienie polega na ostatecznym odsunięciu się od Boga, wybranym przez człowieka i utwierdzonym przez śmierć. Wyrok Boży ratyfikuje tylko ten stan". Ale chciałbym uniknąć kolejnego tłumaczenia tego samego i dalszych skrupułów.

Możesz znaleźć sobie jakiegoś psychologa, księdza (albo zakonnika) z którym mogłabyś na ten temat porozmawiać? Sama możesz nie dać sobie z tym rady. Spróbuj sobie zapisać te wątpliwości i rozważyć je kiedy ten lęk przejdzie, np. wieczorem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

vifi-dzięki za odpowiedź i poradę. Ja często znam odpowiedzi na pytania, ale potrzebuję żeby ktoś mnie przekonał, że dobrze myślę. Dla przykładu-trzy lata temu miałam ataki paniki przez moje dolegliwości(a to mnie bolał żołądek, a to było mi niedobrze, a to miałam zawroty głowy). Zdawałam sobie sprawę, że źle się czuję przez nerwicę, ale musiałam to usłyszeć od mamy lub przeczytać w internecie, że to tylko objawy nerwicy. Wtedy dopiero miałam pewność. Aż do następnego razu, gdy zaczęło mnie boleć coś innego lub zaczęłam czuć się w jakiś inny sposób, w który wcześniej się nie czułam. Po pewnym czasie zaczęłam zdawać sobie sprawę, że tak wygląda moja choroba, ale nie mogłam opanować ataków paniki. Gdy to się udało miałam wcześniejsze objawy i nowe, które trwały kilka dni. Kilkudniowy ból żołądka, czy częste utrzymujące się stany podgorączkowe powodowały u mnie niepewność(myślałam, że może naprawdę jestem na coś chora). Gdy przestałam się nimi przejmować zaczęły się te myśli o Bogu. One wyglądają tak samo jak objawy fizyczne nerwicy-nie umiem myśleć o niczym innym, nie odpuszczają i powodują u mnie niepokoje i wątpliwości. Mam nadzieję, że za jakiś czas objawy nerwicy znowu mi się zmienią. Już wolę złe samopoczucie i ataki paniki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

znerwicowana92, Ale musisz się oduczyć wchodzić w te rozważania i szukania wszędzie absolutnej pewności. Próbowałaś zapisać te myśli i zastanowić się później, mi to trochę pomagało w kryzysowych momentach. Nie musisz zawsze "czuć" pewności, chodzi bardziej o osąd rozumu. Niestety w chwili tych wątpliwości nie jesteś w stanie ich odparować mimo że gdzieś tam wiesz że one są bez sensu (jak to w nerwicy), a szukając pewności lęk się wzmaga i jesteś jeszcze dalej od dojścia do jakiegoś przekonania bo tak naprawdę szukasz uczucia które potwierdzi że robisz dobrze, że jesteś bezpieczna. W ten sposób codziennie możesz zabijać swojego Izaaka, a nie dostrzec anioła który podtrzymuje ci rękę.

Jeszcze raz polecam znaleźć sobie stałego, dobrze przygotowanego spowiednika. Możesz też przeczytać "reguły o skrupułach" św. Ignacego (on też cierpiał na coś podobnego).

Nie stać cię na psychoterapię prywatnie? Może chociaż co 2 tygodnie...

Znalazłem jeszcze coś takiego jak http://www.pogotowieduchowe.pl/#http://www.pogotowieduchowe.pl/#lodzkie

jakby było naprawdę źle. W wielu uczelniach księża (często z przygotowaniem terapeutycznym) pełnią dyżury. Rozejrzyj się.

Przypominam też o tzw. "przywilejach skrupulantów". Spowiednik może ci dać możliwość brania wątpliwości na swoją korzyść, jednak zasadniczo leczy się to terapią, jak inne nerwice.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×