Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak nazwać takie zachowanie i skąd ono się bierze ?


Schwarzi

Rekomendowane odpowiedzi

Witam.

Dzisiaj chciałabym Was zapytać jak nazwać pewne zachowanie.

A mianowicie .. Wyobraźcie sobie osobę,która bardzo czegoś pragnie (niech to będą rzeczy,na które może pozwolić sobie większość społeczeństwa) i jednocześnie z różnych względów nie może tego mieć. W konsekwencji osoba ta jest strasznie wrogo nastawiona do tych pragnień ,zniekształca rzeczywistość,twierdzi usilnie ,że nie pragnie tego,podchodzi do obiektu pożądania bardzo agresywnie,tak jakby wypiera się tego. Kurde,trochę taki miszmasz powstał ...Może wytłumaczę na przykładzie..

Powiedzmy,że jest sobie chłopak,który obsesyjnie pragnie być dobrym sportowcem. Niestety,jego kondycja fizyczna oraz ciamajdowatość sprawiają,że o dobrych wynikach w sporcie może on jedynie pomarzyć. Jednocześnie chłopak ten,zdaje sobie sprawę,że spora większość jego kolegów jest dobra w sporcie (czyli biorąc to pod uwagę ,sport oceniamy tutaj jako powszechną umiejętność wśród społeczeństwa). Chłopak ten przez to,że nie może być dobry w czymś co pragnie i w czymś,co umie bez problemu większość ludzi zaczyna tak jakby czuć "mieszane uczucia do sportu". Doskonale zdaje sobie sprawę,że to jego marzenie,a jednak pod wpływem swojej nieudolności i świadomości,że nigdy go nie spełni zaczyna przejawiać agresję w stosunku do wszystkiego co kojarzy się ze sportem ,oraz usilnie wypiera się swoich pragnień. Zaczyna czuć złość widząc sportowców,uparcie upiera się przy tym ,że "on nie chce być sportowcem", jest wrogo nastawiony do każdego ,kto ma jakikolwiek kontakt ze sportem. Mam pytanie-jak można nazwać takie zachowanie ? Zapewne ma to dużo z zazdrości ,ale sama ,czysta zazdrość to nie jest ,bo osoba zniekształca swoje pragnienia i stara się nie dopuścić ich do świadomości. Może jakiś mechanizm obronny wynikający właśnie z zazdrości ? Strasznie mnie to zastanawia ,takie zachowanie widać szczególnie u tzw. internetowych hejterów ,którzy całe dnie siedzą przed kompem ,a potem plują się w monitor ,jak komuś lepiej się żyję ,sami pragną takiego życia ,jednocześnie usilnie zaprzeczają przed wszystkimi i przed samym sobą,że chcieliby inaczej żyć. Zastanawia mnie też,skąd takie zachowanie się bierze i czy można się go jakoś pozbyć ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.

Dzisiaj chciałabym Was zapytać jak nazwać pewne zachowanie.

A mianowicie .. Wyobraźcie sobie osobę,która bardzo czegoś pragnie (niech to będą rzeczy,na które może pozwolić sobie większość społeczeństwa) i jednocześnie z różnych względów nie może tego mieć. W konsekwencji osoba ta jest strasznie wrogo nastawiona do tych pragnień ,zniekształca rzeczywistość,twierdzi usilnie ,że nie pragnie tego,podchodzi do obiektu pożądania bardzo agresywnie,tak jakby wypiera się tego. Kurde,trochę taki miszmasz powstał ...Może wytłumaczę na przykładzie..

Powiedzmy,że jest sobie chłopak,który obsesyjnie pragnie być dobrym sportowcem. Niestety,jego kondycja fizyczna oraz ciamajdowatość sprawiają,że o dobrych wynikach w sporcie może on jedynie pomarzyć. Jednocześnie chłopak ten,zdaje sobie sprawę,że spora większość jego kolegów jest dobra w sporcie (czyli biorąc to pod uwagę ,sport oceniamy tutaj jako powszechną umiejętność wśród społeczeństwa). Chłopak ten przez to,że nie może być dobry w czymś co pragnie i w czymś,co umie bez problemu większość ludzi zaczyna tak jakby czuć "mieszane uczucia do sportu". Doskonale zdaje sobie sprawę,że to jego marzenie,a jednak pod wpływem swojej nieudolności i świadomości,że nigdy go nie spełni zaczyna przejawiać agresję w stosunku do wszystkiego co kojarzy się ze sportem ,oraz usilnie wypiera się swoich pragnień. Zaczyna czuć złość widząc sportowców,uparcie upiera się przy tym ,że "on nie chce być sportowcem", jest wrogo nastawiony do każdego ,kto ma jakikolwiek kontakt ze sportem. Mam pytanie-jak można nazwać takie zachowanie ? Zapewne ma to dużo z zazdrości ,ale sama ,czysta zazdrość to nie jest ,bo osoba zniekształca swoje pragnienia i stara się nie dopuścić ich do świadomości. Może jakiś mechanizm obronny wynikający właśnie z zazdrości ? Strasznie mnie to zastanawia ,takie zachowanie widać szczególnie u tzw. internetowych hejterów ,którzy całe dnie siedzą przed kompem ,a potem plują się w monitor ,jak komuś lepiej się żyję ,sami pragną takiego życia ,jednocześnie usilnie zaprzeczają przed wszystkimi i przed samym sobą,że chcieliby inaczej żyć. Zastanawia mnie też,skąd takie zachowanie się bierze i czy można się go jakoś pozbyć ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi się wydaje, że to brak akceptacji. Wydaje mi się też, że ten chłopak nie do końca tak naprawdę chce być wysportowany, bo właściwie... czemu? Nie ma wcale zdolności, jest nieporadny itp... to na jakiej zasadzie lubi sport? Wydaje mi się, że jak się nie ma do czegoś talentu, to wykonywanie tego nie jest jakoś bardzo przyjemne. Ale rozumiem problem, bo ja na przykład kiedyś bardzo chciałam mieć talent matematyczny. W sumie to nawet go mam, ale chciałam mieć taki wielki talent, taki niepospolity. Bardzo cierpiałam z tego powodu. A z biegiem czasu zdałam sobie sprawę, że właściwie to ja tej matematyki wcale tak nie uwielbiam. Lubię sobie czasem nad czymś pomyśleć, ale nie sprawia mi to tyle frajdy, żebym nad tym siedziała godzinami. Po prostu wydawało mi się, że taki talent jest w jakiś sposób lepszy od innych i dlatego go tak chciałam mieć. Nie doceniałam tego, co już mam, a mam inny talent. Ale teraz już doceniam i tak jest cudownie :)

 

Co do tych "hejterów"... Tacy są nie tylko w Internecie. Ilu to ludzi narzeka na rzeczy, które sami mogliby mieć, gdyby tylko podjęli lepsze decyzje, albo po prostu spróbowali. Miałam kiedyś przyjaciółkę, z którą chodziłam na kółko plastyczne. Kółko trwało kilka godzin i odbywało się co tydzień. I ona poza może dwoma kółkami na rok nigdy, przenigdy nie zrobiła żadnej pracy. Przez te kilka godzin, tydzień w tydzień narzekała na to, że jest zmęczona, na to, że nauczyciele w szkole beznadziejni, na to, że koleżanka, która w chórze najładniej śpiewa jest okropnie złośliwa, na to, że ona nie ma w ogóle czasu... I nic nie robiła. Narzekała, że na konkursie z historii jej nie poszło, choć uczyła się do niego jeden dzień. Nie wiem w sumie jak to nazwać... Dla mnie to w sumie lenistwo trochę. I taka... tendencja do wyżywania na innych swoich niepowodzeń. Bo jak mi nie wychodzi, to muszę jeszcze kogoś innego poniżyć, jeszcze kogoś obsmarować, żeby przypadkiem nie wypadł lepiej ode mnie.

 

A tak w ogóle... idę się wziąć za swoje pasje :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi się wydaje, że to brak akceptacji. Wydaje mi się też, że ten chłopak nie do końca tak naprawdę chce być wysportowany, bo właściwie... czemu? Nie ma wcale zdolności, jest nieporadny itp... to na jakiej zasadzie lubi sport? Wydaje mi się, że jak się nie ma do czegoś talentu, to wykonywanie tego nie jest jakoś bardzo przyjemne. Ale rozumiem problem, bo ja na przykład kiedyś bardzo chciałam mieć talent matematyczny. W sumie to nawet go mam, ale chciałam mieć taki wielki talent, taki niepospolity. Bardzo cierpiałam z tego powodu. A z biegiem czasu zdałam sobie sprawę, że właściwie to ja tej matematyki wcale tak nie uwielbiam. Lubię sobie czasem nad czymś pomyśleć, ale nie sprawia mi to tyle frajdy, żebym nad tym siedziała godzinami. Po prostu wydawało mi się, że taki talent jest w jakiś sposób lepszy od innych i dlatego go tak chciałam mieć. Nie doceniałam tego, co już mam, a mam inny talent. Ale teraz już doceniam i tak jest cudownie :)

 

Co do tych "hejterów"... Tacy są nie tylko w Internecie. Ilu to ludzi narzeka na rzeczy, które sami mogliby mieć, gdyby tylko podjęli lepsze decyzje, albo po prostu spróbowali. Miałam kiedyś przyjaciółkę, z którą chodziłam na kółko plastyczne. Kółko trwało kilka godzin i odbywało się co tydzień. I ona poza może dwoma kółkami na rok nigdy, przenigdy nie zrobiła żadnej pracy. Przez te kilka godzin, tydzień w tydzień narzekała na to, że jest zmęczona, na to, że nauczyciele w szkole beznadziejni, na to, że koleżanka, która w chórze najładniej śpiewa jest okropnie złośliwa, na to, że ona nie ma w ogóle czasu... I nic nie robiła. Narzekała, że na konkursie z historii jej nie poszło, choć uczyła się do niego jeden dzień. Nie wiem w sumie jak to nazwać... Dla mnie to w sumie lenistwo trochę. I taka... tendencja do wyżywania na innych swoich niepowodzeń. Bo jak mi nie wychodzi, to muszę jeszcze kogoś innego poniżyć, jeszcze kogoś obsmarować, żeby przypadkiem nie wypadł lepiej ode mnie.

 

A tak w ogóle... idę się wziąć za swoje pasje :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuje wszystkim za odpowiedzi : ))

Ehh... chyba czas się przyznać,że ja się tak zachowuję,co jest moją wadą,dlatego pytałam Was o zdanie.

Komentarz Mamba667 jest dość bolesny ,ale prawdziwy. Sama często zniekształcam sobie rzeczywistość ,zazwyczaj tyczy się to jednej sprawy,a mianowicie związków. Strasznie chciałabym mieć chłopaka ,a ze względu na to,że nikt mnie nie chce i ja sama nie umiem się zakochać (co jest chyba większym problemem) powoduje u mnie ogromną frustrację. Mam co prawda dopiero 18 lat ,jednak nie znam wśród swoich rówieśniczek osoby,która nie miałaby w tym wieku (albo wcześniej) chłopaka O.o Strasznie to odczuwam i ,żeby nie wpaść znowu w depresję (kiedyś miałam ją zdiagnozowaną i zdaje mi się,że właśnie przez to zamartwianie się brakiem miłości) wmawiam sobie,że nie chce nikogo,że wszyscy są debilami,że ludzie w związkach tylko niszczą sobie życie. Jednocześnie wiem,że to nieprawda,w związku z czym jestem strasznie niemiła i krytycznie nastawiona do zakochanych. Nie muszę chyba zaznaczać,że cieszy mnie jak jakikolwiek związek się rozpadnie. Osobiście denerwuje mnie to w sobie,ale wiem ,że dopóki nie będę mieć tego czego chce (czyt. miłości) to mi to nie minie. Zresztą od dziecka zmagam się z silną zawiścią. Wiem,że każdy człowiek ma wady,ale moja zazdrość osiąga apogeum.. I nie jest to zazdrość o partnera,przyjaciół ,tylko ogólnie o udane życie innych. Zawsze się z tym zmagałam i nie wiem czy da się z tym coś robić. Oczywiście z biegiem czasu ta cecha trochę złagodniała jeżeli chodzi o sprawy trudno dostępne dla mnie (np. nie zazdroszczę za bardzo bogatej osobie super komputera ,bo wiem jakie są realia) ,jednak o sprawy codzienne,na które większość ludzi może sobie pozwolić jestem strasznie wyczulona. Prawie każdy jest lub był w związku, więc czemu ja nie mogę ? Wgl. mam chyba jakieś niedostatki miłości (nie wiem jak to nazwać) ,bo strasznie jej potrzebuję ,a jednocześnie sama nie umiem się zakochać i z szacunkiem traktować drugiego człowieka.... Dziwne to wszystko...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuje wszystkim za odpowiedzi : ))

Ehh... chyba czas się przyznać,że ja się tak zachowuję,co jest moją wadą,dlatego pytałam Was o zdanie.

Komentarz Mamba667 jest dość bolesny ,ale prawdziwy. Sama często zniekształcam sobie rzeczywistość ,zazwyczaj tyczy się to jednej sprawy,a mianowicie związków. Strasznie chciałabym mieć chłopaka ,a ze względu na to,że nikt mnie nie chce i ja sama nie umiem się zakochać (co jest chyba większym problemem) powoduje u mnie ogromną frustrację. Mam co prawda dopiero 18 lat ,jednak nie znam wśród swoich rówieśniczek osoby,która nie miałaby w tym wieku (albo wcześniej) chłopaka O.o Strasznie to odczuwam i ,żeby nie wpaść znowu w depresję (kiedyś miałam ją zdiagnozowaną i zdaje mi się,że właśnie przez to zamartwianie się brakiem miłości) wmawiam sobie,że nie chce nikogo,że wszyscy są debilami,że ludzie w związkach tylko niszczą sobie życie. Jednocześnie wiem,że to nieprawda,w związku z czym jestem strasznie niemiła i krytycznie nastawiona do zakochanych. Nie muszę chyba zaznaczać,że cieszy mnie jak jakikolwiek związek się rozpadnie. Osobiście denerwuje mnie to w sobie,ale wiem ,że dopóki nie będę mieć tego czego chce (czyt. miłości) to mi to nie minie. Zresztą od dziecka zmagam się z silną zawiścią. Wiem,że każdy człowiek ma wady,ale moja zazdrość osiąga apogeum.. I nie jest to zazdrość o partnera,przyjaciół ,tylko ogólnie o udane życie innych. Zawsze się z tym zmagałam i nie wiem czy da się z tym coś robić. Oczywiście z biegiem czasu ta cecha trochę złagodniała jeżeli chodzi o sprawy trudno dostępne dla mnie (np. nie zazdroszczę za bardzo bogatej osobie super komputera ,bo wiem jakie są realia) ,jednak o sprawy codzienne,na które większość ludzi może sobie pozwolić jestem strasznie wyczulona. Prawie każdy jest lub był w związku, więc czemu ja nie mogę ? Wgl. mam chyba jakieś niedostatki miłości (nie wiem jak to nazwać) ,bo strasznie jej potrzebuję ,a jednocześnie sama nie umiem się zakochać i z szacunkiem traktować drugiego człowieka.... Dziwne to wszystko...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja myślę, że bardzo ciekawie opisałaś zjawisko psychologiczne. Zastanawiam się czy w moim przypadku występuje coś takiego. Może w mniejszym stopniu, raczej nie tak żeby to wysuwało się na pierwszy plan. Doradcą odnośnie związków jakiś idealnym nie jestem, ale skoro nie potrafisz się zakochać to może tu leży jakiś problem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja myślę, że bardzo ciekawie opisałaś zjawisko psychologiczne. Zastanawiam się czy w moim przypadku występuje coś takiego. Może w mniejszym stopniu, raczej nie tak żeby to wysuwało się na pierwszy plan. Doradcą odnośnie związków jakiś idealnym nie jestem, ale skoro nie potrafisz się zakochać to może tu leży jakiś problem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

monk.2000 Na początku myślałam,że to wszystko przez "złych ludzi" , którzy mnie nie kochają,ale po trochę głębszych analizach mojej osobowości dochodzę do wniosku,że to we mnie tkwi problem. Zazdroszczę ludziom,a przecież kiedyś z dwie osoby proponowały mi związek,a ja je odrzuciłam.. I nadal twierdzę,że nikt mnie nie kocha O.o Dobra,muszę się jakoś z tym ogarnąć : D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

monk.2000 Na początku myślałam,że to wszystko przez "złych ludzi" , którzy mnie nie kochają,ale po trochę głębszych analizach mojej osobowości dochodzę do wniosku,że to we mnie tkwi problem. Zazdroszczę ludziom,a przecież kiedyś z dwie osoby proponowały mi związek,a ja je odrzuciłam.. I nadal twierdzę,że nikt mnie nie kocha O.o Dobra,muszę się jakoś z tym ogarnąć : D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Opisany mechanizm nie jest mi obcy. U mnie sprawa co prawda tyczy się nie uczuć, ale, hmm, osiągnięć. Mianowicie grałem kiedyś w zespole rockowym, całkiem sprawnie nam szło jak na małolatów, ale niestety po pewnym czasie zespół się rozleciał, ja wpadłem w narkotyki i różne nieciekawe sytuacje. Tymczasem moi znajomi, którzy zaczęli zakładać zespoły zainspirowani moją kapelą (byliśmy swego rodzaju lokalną sensacją) zaczęli osiągać na tym polu sukcesy, coraz większe i większe... Obecnie jeden z tych zespołów "wyrosłych" na moim graniu nagrywa płytę, inny lata w telewizji... Mam z tego powodu tak głębokie poczucie krzywdy (że im się udało a mi nie) że od lat przejawiam podejście "nowa muzyka jest do dupy", jestem wśród znajomych znany z tego że żadna nowa kapela jest według mnie niewartościowa, a już kapele tych moich znajomych to ostatnie dno... Mam świadomość że pewnie znalazłoby się sporo fajnych nowych kapel, ale wolę słuchać staroci bo jak widzę gdzieś przypadkiem teledysk w którym młodzi uśmiechnięci muzycy grają swoje to autentycznie robi mi się źle że ja tak nie mam mimo że to było kiedyś moje marzenie. Tak więc to jest na pewno jakiś mechanizm obronny, system niedopuszczania do siebie sedna problemu i zasłanianie go pokrętną logiką. Może moja "muzyczna" sytuacja nie jest tak poważna jak podobne nastawienie w kwestii związków, ale im więcej dziedzin zaczynam tak postrzegać, tym częściej znajomi mówią na mnie "doktor House" :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Opisany mechanizm nie jest mi obcy. U mnie sprawa co prawda tyczy się nie uczuć, ale, hmm, osiągnięć. Mianowicie grałem kiedyś w zespole rockowym, całkiem sprawnie nam szło jak na małolatów, ale niestety po pewnym czasie zespół się rozleciał, ja wpadłem w narkotyki i różne nieciekawe sytuacje. Tymczasem moi znajomi, którzy zaczęli zakładać zespoły zainspirowani moją kapelą (byliśmy swego rodzaju lokalną sensacją) zaczęli osiągać na tym polu sukcesy, coraz większe i większe... Obecnie jeden z tych zespołów "wyrosłych" na moim graniu nagrywa płytę, inny lata w telewizji... Mam z tego powodu tak głębokie poczucie krzywdy (że im się udało a mi nie) że od lat przejawiam podejście "nowa muzyka jest do dupy", jestem wśród znajomych znany z tego że żadna nowa kapela jest według mnie niewartościowa, a już kapele tych moich znajomych to ostatnie dno... Mam świadomość że pewnie znalazłoby się sporo fajnych nowych kapel, ale wolę słuchać staroci bo jak widzę gdzieś przypadkiem teledysk w którym młodzi uśmiechnięci muzycy grają swoje to autentycznie robi mi się źle że ja tak nie mam mimo że to było kiedyś moje marzenie. Tak więc to jest na pewno jakiś mechanizm obronny, system niedopuszczania do siebie sedna problemu i zasłanianie go pokrętną logiką. Może moja "muzyczna" sytuacja nie jest tak poważna jak podobne nastawienie w kwestii związków, ale im więcej dziedzin zaczynam tak postrzegać, tym częściej znajomi mówią na mnie "doktor House" :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

deader Z tym Housem to mnie rozbroiłeś XD

No ale zapewne wiesz ,co czuję w takim razie. Najgorsze jest to,że ty masz tę świadomość,że Tobie jednak należy się to ,czego nie masz (w tym przypadku sukces muzyczny) i to najbardziej boli.... Hmm.. powiedz mi jak ty się z tym czujesz ? Bo mnie to np. strasznie przeszkadza... Niby jakoś tam nie dopuszczam do siebie problemu ale najgorsze jest to,że mam tę cholerną świadomość jaka jest prawda ( a niestety jest bolesna) ,co nie pomaga całkowicie zapomnieć o problemie,który mnie męczy .. Nienawidzę tego wręcz xd

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

deader Z tym Housem to mnie rozbroiłeś XD

No ale zapewne wiesz ,co czuję w takim razie. Najgorsze jest to,że ty masz tę świadomość,że Tobie jednak należy się to ,czego nie masz (w tym przypadku sukces muzyczny) i to najbardziej boli.... Hmm.. powiedz mi jak ty się z tym czujesz ? Bo mnie to np. strasznie przeszkadza... Niby jakoś tam nie dopuszczam do siebie problemu ale najgorsze jest to,że mam tę cholerną świadomość jaka jest prawda ( a niestety jest bolesna) ,co nie pomaga całkowicie zapomnieć o problemie,który mnie męczy .. Nienawidzę tego wręcz xd

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To bardzo ciekawy dla mnie temat... W sumie trochę nie rozumiem, jak to jest, że ktoś widzi swój problem, a dalej czuje zawiść. Sama decyzja nie wystarczy? Pytam, bo nie mam tego problemu... Ale miałam podobny. Też mi się wydawało, że nikt mnie nie kocha, nie lubi i tak dalej i też bardzo chciałam mieć kogoś. Jednak u mnie to bardziej było na zasadzie: szkoda, że tego nie mam, jestem beznadziejna, oni to mają, to dobrze, szkoda, że ja nie. Ale nie czułam w związku z tym żadnej nienawiści do innych. To się nie łączyło z chęcią zniżenia ich do mnie. Jeśli myślisz zazdrośnie, to tak, jakbyś z góry założyła, że Ty tego na pewno nie będziesz mieć. Trochę tego nie rozumiem. Poza tym nie rozumiem też, dlaczego ten Twój problem jest aż taki duży. Jak ja patrzę na czyjegoś laptopa, to mnie to nie obchodzi, nawet bym o tym w ten sposób nie pomyślała... A może to nie jest właśnie tak, że Ty jesteś zazdrosna o wszystko? Może jesteś tylko zazdrosna o te sfery, które są dla Ciebie ważne? A może za bardzo uważasz, że powinnaś to dostać, zamiast się o to postarać?

 

Poza tym po przeczytaniu postu deadera nie odnoszę wrażenia, że mu się to należało, chyba, że źle zrozumiałam. Ale mi się wydaje, że oni pociągnęli to dalej, wytrwale dążyli w tym kierunku, a kolega nie... I dalej tego nie robi, i to od lat. Choć przyczyn nie podał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To bardzo ciekawy dla mnie temat... W sumie trochę nie rozumiem, jak to jest, że ktoś widzi swój problem, a dalej czuje zawiść. Sama decyzja nie wystarczy? Pytam, bo nie mam tego problemu... Ale miałam podobny. Też mi się wydawało, że nikt mnie nie kocha, nie lubi i tak dalej i też bardzo chciałam mieć kogoś. Jednak u mnie to bardziej było na zasadzie: szkoda, że tego nie mam, jestem beznadziejna, oni to mają, to dobrze, szkoda, że ja nie. Ale nie czułam w związku z tym żadnej nienawiści do innych. To się nie łączyło z chęcią zniżenia ich do mnie. Jeśli myślisz zazdrośnie, to tak, jakbyś z góry założyła, że Ty tego na pewno nie będziesz mieć. Trochę tego nie rozumiem. Poza tym nie rozumiem też, dlaczego ten Twój problem jest aż taki duży. Jak ja patrzę na czyjegoś laptopa, to mnie to nie obchodzi, nawet bym o tym w ten sposób nie pomyślała... A może to nie jest właśnie tak, że Ty jesteś zazdrosna o wszystko? Może jesteś tylko zazdrosna o te sfery, które są dla Ciebie ważne? A może za bardzo uważasz, że powinnaś to dostać, zamiast się o to postarać?

 

Poza tym po przeczytaniu postu deadera nie odnoszę wrażenia, że mu się to należało, chyba, że źle zrozumiałam. Ale mi się wydaje, że oni pociągnęli to dalej, wytrwale dążyli w tym kierunku, a kolega nie... I dalej tego nie robi, i to od lat. Choć przyczyn nie podał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

klarunia Może postaram się Tobie wyjaśnić mniej więcej jak to wszystko u mnie przebiega ,dlaczego tak czuję i czemu tak trudno jest mi z takim zachowaniem zerwać.

Więc tak..

 

W sumie trochę nie rozumiem, jak to jest, że ktoś widzi swój problem, a dalej czuje zawiść.

 

To zapewne bierze się z frustracji.. Bo tak jak już wspomniałam,przejawiam ten "mechanizm obronny" tylko wobec spraw ,które dostępne są dla ogółu ,a ja w jakiś cudowny sposób nie mogę ich posiąść. Oczywiście innych rzeczy też zazdroszczę,tych typowo niedostępnych dla mnie,jednak nie jest to aż tak patologiczne uczucie,żeby utrudniało mi funkcjonowanie. Ale do rzeczy... To jest tak.. ja wiem,że połowa problemu ma związek ze mną,a druga połowa z ludźmi. Sama nie potrafię się zakochać ,teraz to wiem,lecz nie zawsze tak było. Tzn. nigdy nie potrafiłam się zakochać (mam stwierdzone pewne deficyty ale o tym potem) ale ,jak byłam młodsza to o tym nie widziałam i zrzucałam beztrosko winę na chłopaków,którzy nie zwracali na mnie uwagi (co jest poniekąd prawdą,przeszłam zresztą bardzo traumatyczne sytuacje z rówieśnikami ,co zaowocowało pogłębieniem się mojego wycofania i braku zaufania do ludzi). Czułam więc zawiść do szczęśliwych ludzi ,bo byłam święcie przekonana ,że to ich wina,że nadal jestem sama. Teraz oczywiście już tak nie myślę. Umiem spojrzeć na problem realnie i wiem ,że wina leży po obu stronach (moich braków i ludzi,którzy mnie odrzucili). To powoduje,że odczuwam często dwa negatywne uczucia na raz :frustrację i zawiść. Frustrację ,bo sama nie mogę zaspokoić swoich potrzeb,a zawiść,bo czuję ,że MOŻE byłyby szanse ,gdyby we wczesnym dzieciństwie i wczesnym okresie dojrzewania ludzie mnie zaakceptowali,zwłaszcza mężczyźni.

 

Jednak u mnie to bardziej było na zasadzie: szkoda, że tego nie mam, jestem beznadziejna, oni to mają, to dobrze, szkoda, że ja nie.

 

Widzisz .. ja nie jestem osobą,która nadmiernie odczuwa poczucie winy z powodu swoich braków. Ja swoją agresję i wrogość kieruję na zewnątrz. U mnie bardziej prawdopodobne jest,że rzucę się z łapami na osobę,której zazdroszczę niż zacznę biernie akceptować swój los,użalać się nad sobą,czy obniżać sobie samoocenę. Wiele osób postępuje tak jak Ty w sytuacji zazdrości. Często się z tym spotykam. Dla mnie jest to zrozumiałe oczywiście ale niedopuszczalne do stosowania prze moją osobę. Ja po prostu nie mogę ... nie mogę tak się "poniżyć". Wystarczy,że podczas tych zniekształceń swoich pragnień czuję (a zawsze czuję,świadomości nie uśpię) ,że tak naprawdę to ja jestem w pewnych sprawach nieudacznikiem ,a już zaczynam czuć się mocno nieswojo i tylko myślę ,jakby tu zapomnieć o tej całej sprawie. Nie powiem Ci dlaczego tak jest,bo sama nie wiem. Po prostu nie mogę pozwolić na to,żebym to teraz ja była ta beznadziejna,z brakami w pewnych sprawach, a inni ludzie,żeby byli "ponad" mną. Nie wiem jak to inaczej określić. Nie lubię czuć się gorsza,słaba ,toteż podczas konfliktów z ludźmi podejmuję ostrą rywalizację i walczę o swoje ,zamiast np. siąść i się rozpłakać,czy smucić się cały dzień. Taka osobowość,tego nie zmienisz : )

 

Jeśli myślisz zazdrośnie, to tak, jakbyś z góry założyła, że Ty tego na pewno nie będziesz mieć.

 

Nie tyle,że nie będę mieć (chociaż w niektórych sytuacjach zdarza mi się i tak myśleć) ,co po prostu drażni mnie to,że pospolite rzeczy pojawiają się u mnie z takim opóźnieniem... Zawsze tak było.. W moim przypadku nie wychodzi to na dobre,naprawdę,szczególnie jeśli chodzi o relację z ludźmi. Podam może przykłady.. Tak jak pisałam-nigdy nie byłam akceptowana przez otoczenie. Zawsze marzyłam o tym,żeby ktoś mnie polubił,ale ten czas nie nadchodził. Dałam więc sobie spokój i przyzwyczaiłam się do samotności. Żyłam bez znajomych,w szkole i klasie nikt się do mnie nie odzywał,całe dnie spędzałam przed kompem,byłam takim no-lifem. Aż w końcu,po przyjściu do liceum zdarzył się cud. Trafiłam na klasę,która chciała mnie bliżej poznać. Co ja zrobiłam ? Oczywiście to popsułam.. Popadłam w konflikty z kolegami, z ludźmi ze szkoły,w mojej klasie jest parę osób ,które już nigdy się do mnie nie odezwą (wcześniej były miłe dla mnie) itp. Czemu to zrobiłam ? Ano ,temu,że ta sympatia ze strony ludzi przyszła troszkę za późno... Przez ten czas zdążyłam już oswoić się z samotnością,pielęgnowałam swoją nienawiść do ludzi, gromadziłam swoje złości i frustracje ,żeby teraz wyładować je na Bogu ducha winne osoby. Zanim się te wszystkie negatywne emocje we mnie nagromadziły to była szansa ,że nauczę się współżyć z ludźmi ,bo można było to przerwać. A teraz ? Teraz to priorytetem jest dla mnie pozbycie się i wyrzucenie z siebie tej całej wrogości,to jest najważniejsze,a nie jakieś nawiązywanie przyjaznych stosunków. To samo tyczy się miłości. Nie mam jej teraz,właściwie to nie mam żadnych kolegów, nie mam ŻADNEGO doświadczenia z mężczyznami ,nawet tego bazującego na relacji kolega-koleżanka. I co jeżeli ktoś zainteresuje się mną dopiero powiedzmy w wieku 20 paru lat i ja łaskawie otworzę się na tę osobę ? Co z tego,skoro nie będę umiała przez swoje braki nawet po ludzku porozmawiać z ta osobą, pocałować jej czy przytulić,będę zachowywała się jak 13 letnia dziewczynka przeżywająca swoją pierwszą miłość,która wstydzi się mówić o uczuciach,chociaż w tym wieku powinnam być już w miarę obeznana w tematach damsko-męskich. To nie jest takie proste. Wystarczy,że mój niedojrzały charakter (mam stwierdzoną niedojrzałość emocjonalną) jest strasznie opóźniony w stosunku do rówieśników (oni myślą już o przyszłości ,a ja dalej żyję dniem dzisiejszym i zachowuję się jak szczeniara z gimnazjum) i po nim już widać skutki pewnych opóźnień (w tym przypadku rozwojowych),które są zdecydowanie negatywne i uniemożliwiają mi przystosowanie się do społeczeństwa.

Ja po prostu pragnę normalnie się rozwijać,jak normalny człowiek. Nie marzę przecież o życiu miliardera (chociaż i takim życiem bym nie pogardziła XD) ,tylko o normalnych,ludzkich,KOBIECYCH problemach i przyjemnościach ,które większa część moich koleżanek ma już za sobą.

 

Poza tym nie rozumiem też, dlaczego ten Twój problem jest aż taki duży.
Już tłumaczę dlaczego xd Chodzi o to,że ja mam pewne marzenia ,których nie mogę zrealizować ze względu również na moje "ułomności". Nie wiem,nie potrafię kochać ,wgl. nie umiem odczuwać ciepłych uczuć stosunku do innych osób. Nie potrafię i to naprawdę nie jest związane z tym,że nie trafiłam na "tego jedynego",bo nie czuję ani więzi rodzinnych,ani jakieś solidarności z przyjaciółmi,nic,a co dopiero tu mówić o miłości. Nie zakochuję się, ale jednocześnie tego pragnę. Wiem,że to dziwne,ale głupia też nie jestem i sądzę ,że pod tym pragnieniem miłości może kryć się po prostu pragnienie normalnego funkcjonowania. Jestem jak człowiek pozbawiony rąk i nóg,którego marzeniem jest zostać zawodowym pływakiem. Ja mam pewne braki,nie wiem skąd one się wzięły ,bo rodzice w dzieciństwie dawali mi bardzo dużo miłości,a jednak w życie weszłam z "głodem" i niedoborem tego uczucia. Ja w głębi (naprawdę głębi xd) siebie pragnę kochać,otworzyć serce na drugiego człowieka ,tym samym pragnę być normalną,delikatną i wrażliwą kobieta,czyli po prostu kobietą,a nie monstrum,któremu bliżej i z wyglądu i z zachowania do gruboskórnego chłopa. Nie wiem ,czy ma to jakiś większy związek z moją psychiką i przeszłością ,bo oprócz tej niedojrzałości miałam zdiagnozowane jeszcze jakieś zaburzenia emocjonalne wieku dziecięcego,potem młodzieńczego ,oraz nieprawidłowy rozwój psychospołeczny (cokolwiek to znaczy).

 

A może to nie jest właśnie tak, że Ty jesteś zazdrosna o wszystko? Może jesteś tylko zazdrosna o te sfery, które są dla Ciebie ważne?

 

Właśnie o te ważne strefy jestem zazdrosna.

 

A może za bardzo uważasz, że powinnaś to dostać, zamiast się o to postarać?

 

Heh,zabrzmi to roszczeniowo ale tak,nie będę tutaj kłamać xd

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

klarunia Może postaram się Tobie wyjaśnić mniej więcej jak to wszystko u mnie przebiega ,dlaczego tak czuję i czemu tak trudno jest mi z takim zachowaniem zerwać.

Więc tak..

 

W sumie trochę nie rozumiem, jak to jest, że ktoś widzi swój problem, a dalej czuje zawiść.

 

To zapewne bierze się z frustracji.. Bo tak jak już wspomniałam,przejawiam ten "mechanizm obronny" tylko wobec spraw ,które dostępne są dla ogółu ,a ja w jakiś cudowny sposób nie mogę ich posiąść. Oczywiście innych rzeczy też zazdroszczę,tych typowo niedostępnych dla mnie,jednak nie jest to aż tak patologiczne uczucie,żeby utrudniało mi funkcjonowanie. Ale do rzeczy... To jest tak.. ja wiem,że połowa problemu ma związek ze mną,a druga połowa z ludźmi. Sama nie potrafię się zakochać ,teraz to wiem,lecz nie zawsze tak było. Tzn. nigdy nie potrafiłam się zakochać (mam stwierdzone pewne deficyty ale o tym potem) ale ,jak byłam młodsza to o tym nie widziałam i zrzucałam beztrosko winę na chłopaków,którzy nie zwracali na mnie uwagi (co jest poniekąd prawdą,przeszłam zresztą bardzo traumatyczne sytuacje z rówieśnikami ,co zaowocowało pogłębieniem się mojego wycofania i braku zaufania do ludzi). Czułam więc zawiść do szczęśliwych ludzi ,bo byłam święcie przekonana ,że to ich wina,że nadal jestem sama. Teraz oczywiście już tak nie myślę. Umiem spojrzeć na problem realnie i wiem ,że wina leży po obu stronach (moich braków i ludzi,którzy mnie odrzucili). To powoduje,że odczuwam często dwa negatywne uczucia na raz :frustrację i zawiść. Frustrację ,bo sama nie mogę zaspokoić swoich potrzeb,a zawiść,bo czuję ,że MOŻE byłyby szanse ,gdyby we wczesnym dzieciństwie i wczesnym okresie dojrzewania ludzie mnie zaakceptowali,zwłaszcza mężczyźni.

 

Jednak u mnie to bardziej było na zasadzie: szkoda, że tego nie mam, jestem beznadziejna, oni to mają, to dobrze, szkoda, że ja nie.

 

Widzisz .. ja nie jestem osobą,która nadmiernie odczuwa poczucie winy z powodu swoich braków. Ja swoją agresję i wrogość kieruję na zewnątrz. U mnie bardziej prawdopodobne jest,że rzucę się z łapami na osobę,której zazdroszczę niż zacznę biernie akceptować swój los,użalać się nad sobą,czy obniżać sobie samoocenę. Wiele osób postępuje tak jak Ty w sytuacji zazdrości. Często się z tym spotykam. Dla mnie jest to zrozumiałe oczywiście ale niedopuszczalne do stosowania prze moją osobę. Ja po prostu nie mogę ... nie mogę tak się "poniżyć". Wystarczy,że podczas tych zniekształceń swoich pragnień czuję (a zawsze czuję,świadomości nie uśpię) ,że tak naprawdę to ja jestem w pewnych sprawach nieudacznikiem ,a już zaczynam czuć się mocno nieswojo i tylko myślę ,jakby tu zapomnieć o tej całej sprawie. Nie powiem Ci dlaczego tak jest,bo sama nie wiem. Po prostu nie mogę pozwolić na to,żebym to teraz ja była ta beznadziejna,z brakami w pewnych sprawach, a inni ludzie,żeby byli "ponad" mną. Nie wiem jak to inaczej określić. Nie lubię czuć się gorsza,słaba ,toteż podczas konfliktów z ludźmi podejmuję ostrą rywalizację i walczę o swoje ,zamiast np. siąść i się rozpłakać,czy smucić się cały dzień. Taka osobowość,tego nie zmienisz : )

 

Jeśli myślisz zazdrośnie, to tak, jakbyś z góry założyła, że Ty tego na pewno nie będziesz mieć.

 

Nie tyle,że nie będę mieć (chociaż w niektórych sytuacjach zdarza mi się i tak myśleć) ,co po prostu drażni mnie to,że pospolite rzeczy pojawiają się u mnie z takim opóźnieniem... Zawsze tak było.. W moim przypadku nie wychodzi to na dobre,naprawdę,szczególnie jeśli chodzi o relację z ludźmi. Podam może przykłady.. Tak jak pisałam-nigdy nie byłam akceptowana przez otoczenie. Zawsze marzyłam o tym,żeby ktoś mnie polubił,ale ten czas nie nadchodził. Dałam więc sobie spokój i przyzwyczaiłam się do samotności. Żyłam bez znajomych,w szkole i klasie nikt się do mnie nie odzywał,całe dnie spędzałam przed kompem,byłam takim no-lifem. Aż w końcu,po przyjściu do liceum zdarzył się cud. Trafiłam na klasę,która chciała mnie bliżej poznać. Co ja zrobiłam ? Oczywiście to popsułam.. Popadłam w konflikty z kolegami, z ludźmi ze szkoły,w mojej klasie jest parę osób ,które już nigdy się do mnie nie odezwą (wcześniej były miłe dla mnie) itp. Czemu to zrobiłam ? Ano ,temu,że ta sympatia ze strony ludzi przyszła troszkę za późno... Przez ten czas zdążyłam już oswoić się z samotnością,pielęgnowałam swoją nienawiść do ludzi, gromadziłam swoje złości i frustracje ,żeby teraz wyładować je na Bogu ducha winne osoby. Zanim się te wszystkie negatywne emocje we mnie nagromadziły to była szansa ,że nauczę się współżyć z ludźmi ,bo można było to przerwać. A teraz ? Teraz to priorytetem jest dla mnie pozbycie się i wyrzucenie z siebie tej całej wrogości,to jest najważniejsze,a nie jakieś nawiązywanie przyjaznych stosunków. To samo tyczy się miłości. Nie mam jej teraz,właściwie to nie mam żadnych kolegów, nie mam ŻADNEGO doświadczenia z mężczyznami ,nawet tego bazującego na relacji kolega-koleżanka. I co jeżeli ktoś zainteresuje się mną dopiero powiedzmy w wieku 20 paru lat i ja łaskawie otworzę się na tę osobę ? Co z tego,skoro nie będę umiała przez swoje braki nawet po ludzku porozmawiać z ta osobą, pocałować jej czy przytulić,będę zachowywała się jak 13 letnia dziewczynka przeżywająca swoją pierwszą miłość,która wstydzi się mówić o uczuciach,chociaż w tym wieku powinnam być już w miarę obeznana w tematach damsko-męskich. To nie jest takie proste. Wystarczy,że mój niedojrzały charakter (mam stwierdzoną niedojrzałość emocjonalną) jest strasznie opóźniony w stosunku do rówieśników (oni myślą już o przyszłości ,a ja dalej żyję dniem dzisiejszym i zachowuję się jak szczeniara z gimnazjum) i po nim już widać skutki pewnych opóźnień (w tym przypadku rozwojowych),które są zdecydowanie negatywne i uniemożliwiają mi przystosowanie się do społeczeństwa.

Ja po prostu pragnę normalnie się rozwijać,jak normalny człowiek. Nie marzę przecież o życiu miliardera (chociaż i takim życiem bym nie pogardziła XD) ,tylko o normalnych,ludzkich,KOBIECYCH problemach i przyjemnościach ,które większa część moich koleżanek ma już za sobą.

 

Poza tym nie rozumiem też, dlaczego ten Twój problem jest aż taki duży.
Już tłumaczę dlaczego xd Chodzi o to,że ja mam pewne marzenia ,których nie mogę zrealizować ze względu również na moje "ułomności". Nie wiem,nie potrafię kochać ,wgl. nie umiem odczuwać ciepłych uczuć stosunku do innych osób. Nie potrafię i to naprawdę nie jest związane z tym,że nie trafiłam na "tego jedynego",bo nie czuję ani więzi rodzinnych,ani jakieś solidarności z przyjaciółmi,nic,a co dopiero tu mówić o miłości. Nie zakochuję się, ale jednocześnie tego pragnę. Wiem,że to dziwne,ale głupia też nie jestem i sądzę ,że pod tym pragnieniem miłości może kryć się po prostu pragnienie normalnego funkcjonowania. Jestem jak człowiek pozbawiony rąk i nóg,którego marzeniem jest zostać zawodowym pływakiem. Ja mam pewne braki,nie wiem skąd one się wzięły ,bo rodzice w dzieciństwie dawali mi bardzo dużo miłości,a jednak w życie weszłam z "głodem" i niedoborem tego uczucia. Ja w głębi (naprawdę głębi xd) siebie pragnę kochać,otworzyć serce na drugiego człowieka ,tym samym pragnę być normalną,delikatną i wrażliwą kobieta,czyli po prostu kobietą,a nie monstrum,któremu bliżej i z wyglądu i z zachowania do gruboskórnego chłopa. Nie wiem ,czy ma to jakiś większy związek z moją psychiką i przeszłością ,bo oprócz tej niedojrzałości miałam zdiagnozowane jeszcze jakieś zaburzenia emocjonalne wieku dziecięcego,potem młodzieńczego ,oraz nieprawidłowy rozwój psychospołeczny (cokolwiek to znaczy).

 

A może to nie jest właśnie tak, że Ty jesteś zazdrosna o wszystko? Może jesteś tylko zazdrosna o te sfery, które są dla Ciebie ważne?

 

Właśnie o te ważne strefy jestem zazdrosna.

 

A może za bardzo uważasz, że powinnaś to dostać, zamiast się o to postarać?

 

Heh,zabrzmi to roszczeniowo ale tak,nie będę tutaj kłamać xd

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ech. Aż nie wiem, co odpowiedzieć... To może powiem, co naprawdę myślę...

 

Wydawało mi się, że Ty masz jakiś problem. A Ty nie masz żadnego problemu. Za to masz poglądy, jak rozkapryszona księżniczka. Nie dziwię się, że od takiej osoby ludzie uciekają, sama bym uciekła. Możesz sobie dalej mieć swoje poglądy, jasne, tykoże konsekwencją będzie to, że inni nie będą wyrażali o Tobie lepszego zdania, niż ja teraz. Masakra. Poza tym, to tak naprawdę w tyłku masz związki. Jak masz w tyłku, to o co chodzi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ech. Aż nie wiem, co odpowiedzieć... To może powiem, co naprawdę myślę...

 

Wydawało mi się, że Ty masz jakiś problem. A Ty nie masz żadnego problemu. Za to masz poglądy, jak rozkapryszona księżniczka. Nie dziwię się, że od takiej osoby ludzie uciekają, sama bym uciekła. Możesz sobie dalej mieć swoje poglądy, jasne, tykoże konsekwencją będzie to, że inni nie będą wyrażali o Tobie lepszego zdania, niż ja teraz. Masakra. Poza tym, to tak naprawdę w tyłku masz związki. Jak masz w tyłku, to o co chodzi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

klarunia Zachowanie "rozkapryszonej księżniczki" też jest problemem z psychologicznego punktu widzenia. Nie znasz mnie ,nie wiesz co czuję,a pisanie ,że nie mam żadnych problemów jest nie na miejscu w tym przypadku. No tak,racja,bo przecież osoba ,która przeżyła : przemoc fizyczną i psychiczną ze strony rówieśników (trwało to przez cały okres nauki,od gimnazjum do liceum i tu cię zdziwię ,bo jako dziecko nie byłam jak ty to nazywasz "rozpuszczona" tylko nieśmiała i cicha,a powodem prześladowań był mój wygląd zewnętrzny) ,wykorzystywanie seksualne w dzieciństwie,śmierć obu rodziców,alkoholizm i zaostrzone konflikty w rodzinie ,z którą teraz mieszkam ma takie wspaniałe i cudowne życie,nie ma absolutnie żadnych problemów ,ani z nawiązywaniem kontaktów z drugim człowiekiem ,ani sama ze sobą. Poza tym kim ty jesteś żeby to stwierdzać ? Lekarzem ? I na jakiej podstawie ? Ja też z twoich wypowiedzi mogę wywnioskować,że jesteś niezwykle prostolinijna i według twojego rozumowania ,żeby stwierdzić,że ktoś ma problem to ta osoba musi koniecznie przejawiać nastroje depresyjne, musi się użalać nad sobą, musi uważać się za gorszą od innych,wtedy to ma problem ! To ,co powiesz o ludziach,którzy np. zostali odrzucani i wyjątkowo źle traktowani w dzieciństwie ,a teraz z pogardą i wyższością mszczą się na innych ? Że oni nie mają problemu ,tylko są rozkapryszonymi dużymi dziećmi ,którym należy się lanie ? A,może to,że ich życie tak naprawdę jest usłane różami,sami sobie wszystko wymyślili i teraz przesadzają ? A ,no tak zapomniałam.. przecież współczucie należy się tylko tym zalęknionym z niską samooceną ...... Zastanów się czasem,co mówisz o.o

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×