Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

CZEŚĆ! Niby jestem nowa ale tak naprawdę czuję się tu już stałym bywalcem nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego ile wasze posty zrobiły dla mnie. To co pisaliście było dokładnie tym co i mnie spotkało. W pierwszej reakcji myślałam że przez tą myśl serce mi pęknie bo też kazała mi myśleć że ja już nie kocham swojego Misia Pysia :shock, każda uwaga na temat rozstań np moich znajomych rodziła myśl, która próbowała mi wmówić, że ja też powinnam zerwać, dlatego też przestałam czytać, słuchać muzyki, a nawet oglądać tv - WSZYSTKO MI ZAGRAŻAŁO. Po pewnym czasie bliska byłam depresji, nic nie sprawiało mi przyjemności, a na widok mojego ukochanego nerwica wywoływała nudności i okropne nasilenie myśli na początku zaprzeczałam im ale przez to lęk był jeszcze większy. Schudłam ok. 8 kg. Postanowiłam jednak się nie poddawać nawet wtedy kiedy nogi miałam jak z waty. W czasie spotkania z moim kochaniem to im nie ulegałam. Przeraziłam się tym że ja już w ogóle w pewnym momencie przestałam jeść. Czułam jednak że przyczyna tej myśli istnieje we mnie a nie u mojego chłopaka. Zaczęłam szukać czym to może być spowodowane. No i natrafiłam na pierwszą wskazówkę: SYNDROM DDA miałam tą nieprzyjemność urodzić się właśnie w rodzinie alkoholowej na szczęście moim przewodnim mottem w życiu było nie stoczyć się na dno jak mój ojciec. Wychowanie u jego boku wywołało jednak negatywne skutki - chroniczny stres i lęki. Wiadomość, że jestem dda dało mi nadzieję na to, że odgadłam przyczynę moich myśli ale oczywiście wcale a wcale ich nie zmniejszyły. Dalej więc szukałam. No i po jakimś czasie trafiłam na tę stronę :D Wiedziałam już na pewno, że to co mi dolega to nerwica natręctw (uświadomiłam sobie, że to mogłam mieć już wcześniej w dzieciństwie np lęk przed paradontozą u 10 letniego dziecka :D ). W pierwszej chwili okropne przerażenie i straszne nasilenie myśli ale jakaś wewnętrzna siła kazała mi wstawać z łóżka, spotykać się z moim ukochanym i przede wszystkim SZUKAĆ POMOCY U SPECJALISTY!!! W moim trudnym dzieciństwie grałam rolę buntownika dlatego może łatwiej mi było rozpocząć walkę z chorobą, nie chciałam słuchać myśli nawet jak było bardzo źle powtarzałam sobie, że "nawet gdybym miała stać na głowie i klaskać nogami" nie zostawię mojego Miśka bo przecież w związku z nim miałam i na wielkie szczęście mam mnóstwo cudownych planów, które zamierzam zrealizować. Właśnie w nim odnalazłam swoją drugą połowę momentami czuję że on jest mną a ja nim a to chyba już pierwszy stopień do głębokiej miłości na całe życie bo takiej tylko pragnę dlatego mówię wam jeśli czujecie że myśli, które dotyczą dla was bardzo ważnych spraw nie są wasze idźcie czym prędzej do lekarza (psychiatry?psychologa). Z leków stosuję Paromerck i jest dobry. Dobrym sposobem radzenia sobie z lękami jest także rozmowa z samym sobą, analiza siebie samego to bardzo ułatwia zrozumienie nas samych i powiem wam, że umożliwia odkrycie naprawdę bardzo interesujących ale w sensie pozytywnym cech. Leczenie nn rozpoczęłam miesiąc po wystąpieniu myśli natrętnych. W tej chwili jest ok chociaż nie powiem, że jest super ale ważne jest to dla mnie że chcę się zmienić na lepsze, chcę zbudować swoje życie w oparciu o prawdziwą miłość a nie jakieś tam sztuczne sposoby propagowane przez kolorowe magazyny. Czasami nawet dziękuję chorobie, że jest bo dzięki niej mam szansę swoje życie uczynić lepszym i szczęśliwszym niż wcześniej miałam chociaż czasami przenoszą mnie w trochę inny wymiar mojego umysłu ale to też może być ciekawe. Co wy o tym sądzicie? Pozdrawiam wszystkich forumowiczów i życzę powodzenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej wam wszystkim!:)

ojj dzis mi caly dzien dopisywał humor:) Dzis byl luźny dzień, myśli były, ale nie zwracalam na nie uwagi i bylo dobrze, nie mialam stresów ani płaczu:) Moze zaczyna mi sie polepszac? Moze powoli ucze sie z tym żyć? Najwazniejsze jest to ze wiem ze to tylko nn!!:)

 

Hej wytrwała..:) Masz ten sam problem co i my i dlatego po to tu jesteśmy zebyśmy sobie nawzajem pomagali:) Masz dobre podejscie do swojej choroby i oswoilas sie z tym i to jest najwazniejsze i oby tak dalej:)

 

Mam nadzieje, ze z kazdym dniem bedzie coraz lepiej i lepiej:) Trzeba byc tylko dobrej nadzieji:)

Pozdrawiam serdecznie:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja po drodze do lepszego samopoczucia miewałem czasem bardzo dobre dni, takie w których czułem się prawie ok, prawie normalnie, po których niestety następowały strasznie głębokie doły lecz z czasem wszystko zaczęło słabnąć i stabilizować się. Mam nadzieję, że te doły już nie powrócą z tak potężną siłą. Tak, że nawet jeśli po lepszych dnia przyjdą trochę gorsze pamiętaj, że taka jest już ta droga i że będzie lepiej - napewno będzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!

Dziś byłam z moim ukochanym i mamą w poradni "tzw. interwencja kryzysowa" i opowidzialam swoja historie i nie pomogli mi, wysłali mnie gdzie indziej do innego specjalisty zajmującego sie stanami nerwicowymi. Od wczoraj u mnie jest nie najgorzej chodz są myśli, ale uświadamiam sobie, że to są tylko myśli i że to co mysle to bzdura.. chodz było kilka chwil słabości i myslalam, ze juz sie poddam...jednak sie nie poddałam i walcze dalej!

Mam opytanie: czy jest tu ktoś z forumowiczow kto mieszka w okolicach Łodzi i zna dobrego psychologa, publicznego w Łodzi? za info bede wdzieczna:)

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam serdecznie na razie dzień jest ok, myśli się gdzieś czają tzn lęk ale jak się pojawiają to po prostu rozpoczynam rozmowe ze sobą, po prostu pytam siebie jak chcę żyć, czego oczekuję od mojego ukochanego, ostatnio chyba zaczęłam wierzyć w siebie. Wiecie czasami jedna sytuacja wywołuje nerwice niestety często trudne dzieciństwo choć niekoniecznie w rodzinie alkoholowej czy innej dysfunkcyjnej może przyczynić się do tego zaburzenia. Wiecie te lęki dotyczą chyba bycia dorosłym. Czy damy sobie radę? Czy będziemy umieli razem zgodnie żyć? czy będziemy umieli prawidłowo rozwiązywać problemy? itp. Jak mówi dda w tej chwili momentami czuję się jeszcze dzieckiem, które jak czegoś zaczyna się bać to chce uciekać i chować się żeby problem mnie nie dostrzegł ale jestem dorosła i czuję że dzięki swojej pracy mogę daleko zajść zaś mój system wartości powinien sprzyjać utrzymaniu związku i miłości. Wiecie co jest u mnie najgorsze co mnie wkurza najbardziej że wiem czym mam się kierować w życiu ale ta wstrętna nerwica momentami nasuwa mi wątpliwości czy aby na pewno tymi wartościami chcę się kierować po prostu okropne ale jak mówię rozmawiam ze sobą i próbuję tłumaczyć sobie pewne problemy z perspektywy dorosłego. Plusem tej mojej choroby było otwarcie się przed moim ukochanym i zdradzenie mu historii mojego dzieciństa gdy opowiadałam mu co mnie spotkało płakał razem ze mną i na przekór wszystkiemu szukałam bliskości z nim bo przy nim czułam i czuję się bezpieczna. Zamykam pozdrawiam was jednak serdecznie i życzę wielkiej wytrwałości Buziaki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich!

Od trzech dni moge powiedzieć ze jest ok, ale natręstwa są, czasem straszne!! Dręczą mnie takie dziwne myśli, o ktorych wczesniej bym nie pomyślała =\ :( Eh..myśle często "a moze to nie myśli, tylko tak naprawde jest?"...boje sie kazdej myśli, przychodzą wspomnienia, to mnie dobija! Czasami juz nie mam siły i płacze, bo sie boje!! Cały czas myśle o ukochanym, czy to aby napewno ten jedyny, czy chce dalej z nim być, czy go kocham?, co by bylo gdybym przestala go kochac?, co by było gdybyśmy juz razem nie byli? i wtedy pojawia sie straszny stres i lęk! Ja wiem, ze to ten jedyny, bardzo sie kochamy! Gdy mnie przytula to czuje sie tak wspaniale, czuje, ze gdyby nie on to nie wiem co by ze mną było:( az boje sie myśleć:( Kurcze boje się wszystkiego:( Tak bardzo chce żeby wszystko było jak dawniej!! Pogodzilam sie mniej wiecej z myślą ze to tylko NN, ale często przychodzi myśl "czy to napewno tylko NN? czy może ja próbuje siebie oszukać?"

eh jestem silna, bo zależy mi na szczęściu z moim ukochanym!! Tak się kochamy!! Nie chce tych myśli!! Precz myśli!!

Napiszcie coś Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Diabeł pyszny duch nienawidzi, gdy się z niego drwi" - Tomasz More

 

I tak samo jest z nerwicą. Ona żywi się strachem i nienawidzi być wyszydzana. Póki jest ważna straszy... Wiem dobrze, że gdy olejesz te myśli pojawi się kolejna mówiąca: wizja, że go nie kocham mnie nie przeraża, a więc go nie kocham... Tylko takie rozumowanie to cholerne błędne koło, które należy roztrzaskać.

 

Co jeszcze można zrobić ?

 

Zająć się sobą, znaleźć sobie jakąś pasję, która sprawia Ci przyjemność i da chwilę wytchnienia

 

Pogrzebać w swojej przeszłości i poszukać wszelkich bolesnych wspomnień i wybaczyć tym, którzy Ci je uczynili. Mi dało to sporo ulgi i wyzwoliło z niepotrzebnego i irracjonalnego gniewu wobec ludzi, których nie ma już w moim życiu. Ten gniew tylko potęgował objawy...

 

Zwrócić uwagę na swój tryb życia i sposób odżywiania, spania etc... Ciało ma wpływ na psychikę i vice versa. Tu jestem hipokrytą, bo sam palę :P

 

Poszukać jakiś utworów, które poprawiają Ci humor. Mi w najgorszych momentach pomagał Mrs Robinson Simon&Garfunkel

 

I na koniec zadaj sobie dwa pytania ?

1.Czy istnieje jakaś rzecz, idea, wartość, którą kochasz?

2. Czy fakt, że nie myślisz o tej rzeczy 24 godziny na dobę i nie zastanawiasz się czy to uczucie jest doskonałe sprawia, że jej nie kochasz?

 

Dla mnie taką rzeczą jest nasza ojczyzna. Jestem zagorzałym patriotą i wszelkie potwarze rzucane na nasz kraj i wszelkie jego mankamenty nie zmienią tego...

 

Powiesz, że to nie to samo i będziesz mieć rację. Ale miłość pozbawiona chemi do drugiego człowieka, wcale tak bardzo nie różni się od miłości do idei. Z tym, że idea nigdy nie pokocha człowieka i to jest jej mankament :/ Możecie się z tym nie zgadzać, ale ja przeżyłem wcześniej 1,5 roku natręctw na temat historii, którą studiuje, a wcześniej 2 lata na temat muzyki, której słucham... Nie kochałem tych rzeczy? Nic z tych rzeczy. Jak zaczynały się natręctwa były dla mnie najważniejsze na świecie....

 

I piszcie o waszych małych sukcesach. Mój dzisiejszy dzień był jednym z gorszych w przeciągu naprawdę dobrego ostatniego miesiąca i co z tego :P Uzewnętrznienie wiary bardziej mi pomoże niż uzewnętrznienie lęków :)

 

I na koniec chciałem się was jeszcze zapytać czy waszym lękom i myślom towarzyszą objawy somatyczne?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc!

 

Wytrwała - z tymi filmami, książkami, gazetami itp miałam tak jak ty! Wszystko mi zagrażało, nie potrafiłam oglądać nawet komedii, bo jeśli tam się ktoś rozstał, to ja od razu myślałam, że to znak! Podobnie było z rzeczywistością - moje koleżanki zrywały z chłopakami, a ja panikowałam i strasznie się bałam, że ja też muszę!

 

Kiedy byłam po kilku wizytach u psychologa, ona stwierdziła, że boję się wejścia w dorosłość, że przeraża mnie każda zmiana, bo jestem z tych, którzy lubią mieć wszystko pod kontrolą i ułożone. A ta dorosłość była dla mnie taką ciemną dziurą, że wolałam się chować przy rodzicach - jak dziecko. To właśnie ta niedojrzałość emocjonalna. Poza tym, jak zwrócil nam wszystkim uwagę Jakub, w jednym ze swoich postów, wszyscy tu na forum, to zazwyczaj perfekcjoniści - chcemy, by wszystko było idealne! Podobnie ze związkiem - przecież musi być jak w bajce, a gdy przestajemy czuć (co jest zupełnie normalne!) to jest dla nas wielka zmiana i sygnał, że jest coś nie tak! I się zaczyna wkręcanie... a to, że tak bardzo się to przeżywa to znak, że strasznie nam zależy na tej osobie... że kochamy...

 

W odróżnieniu od Ciebie - wytrwała, ja miałam dzieciństwo jak w bajce. Kiedy powiedziałam psycholog, że do podstawówki myślałam, że każde dziecko ma jak ja - kochaną mamusie, kochanego tatusia, brata (lub siostre), oraz miłość, harmonię, którą jest otoczone dzień w dzień, była zaskoczona i to bardzo. Ale tak było, ja nie wiedziałam, że mąż może zostawić żonę, lub odwrotnie. Naiwne :). Jak widać, nn można mieć bez względu na dzieciństwo (choć mi się to zaczęło już w wieku 11 lat). Potem miałam niemiłe doświadczenia, bo poprzez moją naiwność, czasem dałam się skrzywdzić. Ale zdrowienie z nn niosło również ze sobą wybaczenie. Pogodziłam się z wieloma zepchniętymi gdzieś w duszę, złymi emocjami dzięki tej chorobie.

 

A nerwica jest strasznei wredna; potrafi przechytrzyć w każdym momencie. Przykład: dostałam leki, w końcu pojawiła się we mnie nadzieja, że się trochę uspokoi. To była propozycja mojej psychiatry. Ona powiedziała mi wyraźnie, że w takich stanach poleca się pacjentom brać, dla wyciszenia... Tego samego dnia, po powrocie do domu przeszukiwałam net, żeby wydobyć więcej informacji na temat 'psychotropów'. Przed samym pojściem spać rzuciło mi się zdanie: "Lepiej, aby osoba zdrowa, nie brała leku, gdyż może on spowodować więcej szkód niż dobra. Leki brane przez osoby zdrowe, mogą wywołać u nich depresję". No i budzę się następnego dnia, ze stresem, paniką lękiem, płaczę, przychodzi mama i się pyta, co się dzieje, a ja jej mówie, że jestem przecież zdrowa, że na pewno wszystko opowiadałam w taki sposób, że psychiatra się pomyliła. Na pewno to, co wczesniej myślałam jest prawdą i powinnam zerwać z chłopakiem i by było w porządku. Branie leków mi zaszkodzi i będę mieć depresję... (tak jakby była to jakaś różnica - i tak się czułam jak w depresji)

 

 

Na szczęście moi rodzice cierpliwie ze mną ten okres wytrzymali. Wiele im zawdzięczam. Wiecie, w najgorszych kryzysach moja mama mówiła: " to nie są Twoje myśli, to choroba" mówiła tak, dopóki histeria mi nie mijała... (może macie taką osobę? polecam, bo sobie to ufać nie wolno :) ).

 

Teraz jestem szczęsliwsza niż przed ta chorobą! :D jest po prostu super... :)

 

Co do efektów ubocznych nn u mnie to było przede wszystkim - jadłowstręt (schudłam z 7 kilo, wyglądałam jak anorektyczka :( ); no i wymioty, nudności... dodatkowo ciągle byłam zmęczona, wolałam spać niż żyć... no i z rana serce mi waliło strasznie mocno ze stresu, codziennie przez wiele miesięcy...

 

Trzymam za was wszystkich kciuki! NIE DAJCIE SIĘ!!! :)

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Perfekcjonizm skąd ja to znam :P Wszystko w co uderzały lęki musiało być idealne... Jak się zaczęła ostatnia fala śniłem o księżniczkach w wieżach, rycerzach i złych smokach. Ile winy potrafiłem na siebie zrzucić, kiedy w myślach powiedziałem złe słowo na mą luba, gdy się spóźniała... Ile winy potrafiłem na siebie zrzucić, gdy nie dostatecznie (moim zdaniem) poświęcałem się swoim studiom. A przecież ile razy żartem mówię na bliskie mi osoby, że są gupie żartem i wcale to nie straszy bo wiem, że wcale tak nie myślę.

 

Nie myślcie, że oto pojawił się postowy optymista, co ma wszystko za sobą. Nic z tych rzeczy, ale wszystko idzie na dobre i czuję się coraz lepiej... I wcale nie ma księżniczek i rycerzy na co dzień. Oni są czasami, a reszta staje się coraz bardziej normalna. I już potrafię żartować z wad mojej dziewczyny, które z reguły mi wcale nie przeszkadzają, a często wręcz rozczulają :) I ja też mam gorsze dni, ale nie będę się łamał.

 

Jeżeli chodzi o somatyzacje. Mnie męczą pocące się ręce, bóle pleców i okresowo głowy, ale i to słabnie.

 

I na koniec muszę napisać, że wiem jak to gówno unieszczęśliwia człowieka. Ale pomimo tego nie możemy żądać od całego świata łaski, litości i specjalnego traktowania. Bo to tylko zamyka błędne koło egocentryzmu, który leży u podstaw większości nerwicowych zaburzeń. Oczywiście apsik ma rację, że warto mieć zaufaną osobę, której można się wyżalić, ale nie zmienia to faktu, że nie można żądać tego od wszystkich. Mi moja mama, która oddała mi wiele pomocy i wsparcia zawsze mi też powtarzała o tym, co napisałem powyżej. Koncentracja na sobie i swoich objawach nie jest drogą do zdrowia...

 

"Lecz nie myśl, że cię to wywyższa, nie jeden znacznie więcej zniósł, siła męczeństwa bywa pyszna, żąda Weronik, cudów, chust" Jacek Kaczmarski Panna

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam!!

Wiecie jak to jest dobrze wiedzieć, że ktoś ma tę samą chorobe co ja, że nie jestem sama! NN to straszne choroba!! Potrafi tak zawładnąć!! Ja nie mam siły! Staram się jak tylko moge, żeby bylo juz ze mną dobrze!! Jest dobrze, bo wiem, że to tylko choroba i jak sie pojawiają te ZłE myśli to sobie tłumacze, ze tak nie moze byc naprawde i ze to tylko choroba, nie ja!!

W tym tygodniu ide do lekarza po skierowanie do psychologa..ja juz nie moge wytrzymać, musze pogadać z psychologiem!! Mam tylko nadizeje, ze mi pomoże, bo sama nie wiem czy sobie dalej poradze? :(

 

Kazdy z was tutejszych forumowiczow pisze, że nie można sie poddawać, że trzeba walczyć i być silnym, i to jest motywacja!! Trzeba brać z was wszystkich przykład!! Tak naprawde to tylko wy wiecie jak to jest miec kilka lat tę chorobę i jak z nią walczyć! Dzięki wam wszystkim wiem, ze to tylko choroba, ze to nn a nie ja! I jezeli przychodza mi takie mysli to przypominam sobie nie ktore wasze posty i co w nich pisze i wtedy sobie uświadamiam, ze to nie moje myśli! Ciesze się, ze jest to forum, bo dzieki niemu i dzieki wam zrozumialam wiele rzeczy!! Najważniejsza dla mnie w życiu jest miłość, zalazlam miłość i jedyną w życiu osobę, do której tak sie bardzo przywiązałam i ktorą tak bardzo pokochałam!! Dla tej osoby walcze, walcze o nasze szczęście, bo przecież tak mocno się kochamy!!!

 

Dzięki kochani że jesteście!! Dziękuje kochanie, że jesteś przy mnie zawsze!!:):)

 

Pozdrawiam:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć

 

Radziłbym Ci się udać po leki mimo wszystko... Ja miałem straszne opory przed farmakoterapią i najgorszy stan przeszedłem bez niej. Bałem się wyniszczenia organizmu i stania się niewolnikiem proszków. I pewnie bym się nigdy na to nie zdecydował, gdyby nerwica uderzała tak jak wcześniej w moją pasję czy zainteresowania. Uderzyła w najbliższą mi osobę. A musisz wiedzieć, że Twój partner też czuje i choć może bardzo Cię wspierać i wspomagać to Twój stan się na nim odbija. Ja stwierdziłem, że tak być nie może i nie pozwolę lękowi krzywdzić mego Słonka. Nie i już, jak mam się truć, będę się truć, ale jej nie skrzywdzę. Koniec i basta!

 

 

Teraz biorę Coaxil (jeden z najsłabszych leków) i widzę poprawę, choć sięga ona tak 30%, a reszta to chyba moja zasługa :) I wiem, że gdybym trafił do psychiatry w styczniu nie obyłoby się bez mocniejszych środków.

 

Radzę Ci to dlatego, że Twój stan przypomina mi mój ze stycznia, lutego czy marca i z perspektywy czasu uważam wzbranianie się przed psychiatrą za bzdurę. Tylko pamiętaj idź do kogoś sprawdzonego czy też renomowanego. Niekompetentny psychiatra nie pomoże, a sprowadzi dodatkowy kłopot.

 

Psycholog czy też psychoterapeuta może pomóc bardziej, ale na początku leki bardziej mogą pomóc moim zdaniem. Najlepiej połączyć od początku farmakoterapię z psychoterapią. Będzie dobrze :)

 

Pozdrawiam

 

P.S. I miałem się nie rozpisywać nie wyszło :P Więc będę pisał optymistycznie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najlepiej połączyć od początku farmakoterapię z psychoterapią. Będzie dobrze :)

 

Exactly.

 

zalazlam miłość i jedyną w życiu osobę, do której tak sie bardzo przywiązałam i ktorą tak bardzo pokochałam!! Dla tej osoby walcze, walcze o nasze szczęście, bo przecież tak mocno się kochamy!!!

 

Wszystko super, bardzo się cieszę, że masz taka motywację, ale muszę to w końcu napisać. Nie jestem pewien, czy zwalczanie natręctw (obsesyjnych myśli) inną obsesyjną myślą jest najlepszym rozwiązaniem. Nie mądrzę się, bo może Tobie to akurat potrzebne, ale... Napiszę Ci dokładnie to, co innemu człowiekowi w dziale ''depresja": (dotyczyło to faceta, ale reszta się nie zmienia)

 

Od siebie powiem Ci tylko, że rozumiem Twój "płomień", ale trwały związek nie polega na czymś takim, w ten sposób wypalisz siebie a może i Ją. Musisz umieć żyć sam i kochać siebie, oboje partnerzy muszą kochać wpierw siebie, żeby być razem i wspierać się.

 

Wiem, że wydaje Ci się pewnie nieco dziwne, co tu piszę, ale naucz się być swoim najlepszym przyjacielem, aby i Ona mogła zostać taką Przyjaciółką - przyjaźń w związku to podstawa, co to za związek bez przyjaźni. Obsesje niczemu nie służą Wink I lepiej, żebyś przekonał się o tym obserwując trudne i piękne doświadczenia innych, niż na sobie, czytaj na błędach.

 

I umiejętność życia samemu, bycia swoim najlepszym przyjacielem naprawdę nie umniejsza ani Waszej miłości, ani związku. Wręcz przeciwnie.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam!

od wczoraj jest poprawa, ale czuje ze myśli gdzies sie czają i tylko czekają aby dopaść mnie mocniej :(

 

w zasadzie Twilight nie zrozumialam dokladnie o co chodzi w Twoim poście... czy chodzi o to, ze mam zdrowieć dla samej siebie? Ja chce dla siebie i dla naszego związku jak najlepiej! chce żeby było wszystko jak dawniej! jak miesiąc temu...

eh... Moze mam mniej juz stresow, ale nadal są wątpliwości w moich myślach... nadal strach... ale jakoś probuje sie z tym uporać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O to chodzi, że my chcemy aby było tak jak miesiąc, dwa czy pół roku temu ale wszystko się zmienia i buntując się przeciw temu tylko wyrządzamy sobie krzywdę. Musimy się nauczyć, że czas biegnie, życie się zmienia , emocję się zmieniają - my się zmieniamy. A tak bardzo chcemy zatrzymać to wszystko. Niestety to się nie uda, jeszcze nikomu się nie udało... zrozummy to, zaakceptujmy a będzie coraz lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam też na myśli, że leczysz sie dla siebie, a gdyby Wam jednak kiedyś nie wyszło, (czego oczywiście nie życzę :smile: ) to będzie miało gucio wspólnego z Twoja chorobą, to raz, a dwa, dalej leczenie ma sens, bo robisz to dla siebie - dla związku nie musisz, związek będzie ok, jeśli się kochacie i potraficie kochać też każde samo siebie.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hejka! Umnie całkiem dobrze, myśli nadal się pojawiają ale w moim przypadku domyślam się na jakiej zasadzie mogą działać muszę zapytać się o to jeszcze pani psycholog ale moja intuicja podpowiada mi, że ze względu na moje dzieciństwo jak już pisałam takie oto wypracowałam w sobie mechaniżmy: jako mała dziewczynka bardzo bałam się swojego pijanego ojca co równocześnie rodziło u mnie złość, nienawiść i agresję (poza tym jako 7 letnia buntowniczka i twardzielka nie powinnam się bać) a przecież od zawsze uczy się dzieci że rodziców należy szanować i kochać bez względu na to czy rodzice kochają i szanują swoje Ciebie przykre ale prawdziwe dobrze że takie myślenie powoli się i u nas zmienia no to pojawiało się u mnie poczucie winy przekładająć to teraz na nn kiedy pojawia się u mnie lęk (natręctwa odnośnie mojego ukochanego) czuję złość za to że się boję (jestem przecież "twardzielką") wyładowywuję tę złość w postaci niechcianych myśli, które ranią mojego ukochanego pojawia się poczucie winy, czuję się zła bo ranię osobę którą kocham - to takie błędne koło ale tak naprawdę myślę po prostu wg wzorca nauczonego mnie w dzieciństwie. Teraz muszę uczyć się wzorców jakimi posługują się ludzie wychowywani w zdrowych rodzinach. Na szczęście w porę to zrozumiałam właściwie odkryłam to dzięki nn a co do mojego ukochanego to ja czuję i wiem że bardzo bardzo go kocham ale samo uczucie nie wystarczy żeby być razem. Bycie razem to ciężka praca rozumiem to i chcę podjąć się tego wyzwania nawet muszę żeby nie zaprzepaścić tego prezentu od Pana Boga. Przede wszystkim należy siebie zaakceptować takim jakim się jest (to jest właśnie pokochanie siebie) mi jest podwójnie ciężko ale się uczę bo chcę to zrobić przede wszystkim dla siebie (mój ukochany Misio pomaga mi tylko utwierdzić się w tym przekonaniu), że jestem naprawdę wartościową osobą = akceptuję jego takim jakim jest bo on też jest wartościową osobą, szanuję swoje prawo do moich pasji = szanuję jego prawo do rozwijania jego pasji, chcę być dla niego podporą, filarem kiedy będzie mu ciężko = on wspiera mnie kiedy mi jest ciężko gdyby nie mój Misiek to bym chyba nigdy nie uświadomiła sobie że jestem dda, jesteśmy dla siebie partnerami, uczymy się wzajemnie pójścia na kompromis. To działa na takiej zasadzie, że kochając siebie, szanując, akceptując siebie kochasz swojego mężczyznę/kobietę bo umiesz dostrzec w nim/niej samego siebie i dlatego wam jest tak dobrze ze sobą, że chcecie być razem do końca życia. Każdy z was jest indywidualnością z której tworzy się całość. Aha trzeba mówić o swoich uczuciach kochanej osobie nie wolno kazać jej się domyślać że coś złego się z wami dzieje lub macie jakiś problem, często takie zgadywanie o co chodzi prowadzi do niepotrzebnych konfliktów. Mnie nerwica nauczyła mówienia właśnie o moich uczuciach, otwartości w kontaktach z ludźmi. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak mi teraz lżej jak nie muszę ukrywać przed ukochanym i przyjaciółkami tego że mam nn i że miałam tak okropne dzieciństwo to jest cudowne uczucie móc się dzielić cierpieniem z kimś bliskim ale musicie też zrozumieć że rozwiązywanie waszych problemów i łagodzenie cierpień jest zadaniem dla was obarczanie nimi innych prowadzi do toksyczności w waszych relacjach bo powiedzenie o waszych problemach bliskiej osobie a uczynienie jej odpowiedzialną za nie jest różnicą. W moim przypadku kiedy zaczęła się objawiać moja nerwica czułam coś w sobie, że jest ona spowodowana czymś we mnie a nie w moim ukochanym dlatego zaczęłam szukać odpowiedzi co to może być i czułam że coś mnie blokuje w wyrażaniu swoich uczuć i dowiedziałam się w końcu o mojej nn. Dzięki nn odkryłam tak wiele rzeczy o sobie. Uświadomiłam sobie, że muszę najpierw rozwiązać własne problemy żeby normalnie funkcjonować. Dzięki powiedzeniu prawdy o mnie mojemu ukochanemu i i bliskim mi przyjaciołom poczułam ulgę ale zdaję sobie sprawę, że tylko JA mogę sobie pomóc inni mogą mnie w tym wspierać (chociaż mogą tego nie rozumieć dlatego nie wolno mieć do nich o to żalu no chyba, że ktoś to próbuje negować i bagatelizować). Przyznam nie jest mi łatwo momentami choróbsko atakuje ze zdwojoną siłą ale JA wiem, że to już nie jest moje myślenie (i chyba nigdy nie myślałam tak jak chciałam bo narzucono mi sprzeczny z moim system myślenia) ale chcę rozwijać siebie swoją osobowość i nasz związek a potem rodzinkę. Nie wiem co przyniesie mi następny dzień ale Ja będę już sobą, a to oznacza że skoro dziś bardzo kocham i chcę budować trwały związek to jutro również to będę chciała robić i tak wciąż, wciąż. Bardzo dużo piszę ale mam taką potrzebę to od was zależy czy to przeczytacie w całości czy tylko w części i tak pamiętajcie jesteście SUPER I NIE DAJCIE SIĘ CHOROBIE, ROZWIJAJCIE SIEBIE I KOCHAJCIE ŚWIAT I LUDZI TAK BARDZO BARDZO MOCNO! MISIU MOJE SŁONKO KOCHAM CIĘ NAJBARDZIEJ NA ŚWIECIE!!! bUZIACZKI DLA WSZYSTKICH

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mieciu Tobie też się uda wierzę, że nam wszystkim się uda a wiesz dlaczego bo być może my wszyscy odkryliśmy poprzez nn, że coś nam w sobie samych nie pasowało tzn być może rodzice nie uświadomili nam tej cechy w nas samych najwyraźniej najistotniejszej. którą dostrzegliśmy w naszych ukochanych. Jestem dopiero na początku terapii więc na razie są to tylko moje przemyślenia, które wynikają z mojej autoanalizy ale one mi się podobają i czuję że pasują do mnie. Wiesz mój Misio jest strasznie wrażliwy i czuły patrząc w dzieciństwo to zawsze brakowało mi tej czułości a wrażliwość tłamszono dlatego ja też w penym sensie stałam się "nie czuła", "nie wrażliwa" co nie oznacza że tego nie prganęłam. Od czasu jak jestem ze swoim ukochanym to strasznie lubię się do niego przytulać a wiesz dlaczego bo to bardzo lubię a nie tylko ze względu na to, że kogoś kocham (oczywiście nie przytulam się tak czule z każdym :D to zarezerwowałam tylko dal niego ) to było po prostu we mnie! I tak było również z wieloma innymi uczuciami a przede wszystkim z miłością! Miłość od zawsze była we mnie ale nie pozwolono mi jej okazywać więc zepchnęłam ją gdzieś głęboko w podświadomość. Swoich partnerów potraktujcie jako w penym sensie nauczycieli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam!

zaglądam tu co dziennie prawie i widze, ze wlasnie nikt nic nie pisze! to oznaka pewnie, ze jest lepiej...

Od jakiegoś czasu czuje sie dobrze, nie mam lękow ani stresow, myśli są, ale nie są one juz takie grozne jak kiedys... :)

Boje sie tylko, ze te stresy i te straszne leki mogą powrócić!! Moj chlopak nie opuszczal mnie w trodnych chwilach, te trodne chwile na szczescie minęły... ale mysli pozostały...

Ostatnio bardzo pieknie spędzamy z ukochanym razem czas :) wyjezdzamy poza miasto:) teraz nie boje sie nawet wyjsc na ulice, chodz obawa ze zakocham sie w innym pozostała:( Nie moge spojrzec na zadnego chlopaka, jakiś wstręt mam! ale tym sie nie przejmuje :) Boli mnie, ze szkola juz nie dlugo i ze polowe wakacji przeplakalam i przecierpialam.. Teraz juz umowilam sie na spotkanie z psychiatra, bede sie leczyc:) Pozdrawiam cieplutko wszystkich!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć

 

Wygrywam... Teraz mam wrażenie, że już nie będzie kroku w tył. Objawy somatyczne słabną. Myśli nie są już tak bardzo przerażające i jest ich także mniej... Chyba nie boję się nawet tego, że na kierunku, którym zacznę będzie 85% kobiet :P Ograniczyłem palenie, zacząłem jeść owoce i się więcej ruszać- pomaga. Układam na w miarę zdrowych zasadach relacje w domu, panuję nad moimi chorymi ambicjami. I wreszcie znowu czuje to niematerialne ciepło (miłość?), od którego przez 8 miesięcy odgradzał mnie mur cienia przez, który co jakiś czas padały iskry mówiące mi: Idź dalej, szedłem, momentami na kolanach, momentami się czołgałem. Zbliżam się do źródła wyprostowany... Uda się :)

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×