Skocz do zawartości
Nerwica.com

wytrwała

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia wytrwała

  1. Witam was kochani! Przybywa nas i to mnie trochę smuci ale od razu dodam wam otuchy musicie przejść te męki niestety żeby tak naprawdę odnaleźć swoje prawdziwe Ja tzn odnaleźć w sobie siebie takim jakim jesteście naprawdę trochę to brzmi dziwnie ale tak właśnie jest. Na początek chciałabym wam zasugerować jedną uwagę przynajmniej tak było w moim przypadku zakochałam się w facecie niesamowicie wrażliwym, czułym i troskliwym i od samego początku wiedziałam że to z nim chcę być do końca życia jest nam ze sobą wspaniale i nie wyobrażam sobie życia bez niego zresztą tak jak wy. W moim przypadku Michał jest pierwszym facetem w moim życiu i już nie chcę nikogo innego. A teraz napiszę wam kiedy zaczęły się moje natręctwa. Nie jestem z Krakowa a Michał mieszka w nim więc pierwszym moim poważnym zadaniem, z którym wiązało się mnóstwo stresu i obaw było znalezienie pracy w tym mieście, kolejnym stresem był mój bagaż dzieciństwa a wiec alkoholizm, brak miłości rodzicielskiej, zaniedbywanie mnie przez rodziców ta sytuacja przez wiele lat spowodowała nawarstwienie lęku, które zrodziło wiele złości we mnie, brak akceptacji samej siebie i niskie poczucie wartościi które nieświadomie w sobie pielęgnowałam Gdy poznałam Misiaczka cały mój świat totalnie się zmienił nabrał wreszcie sensu. Bycie razem wiąże się z bliskimi intymnymi kontaktami no więc zdecydowaliśmy się na antykoncepcję. Zbliżał się dzień kiedy miałam rozpocząć ich zażywanie. Chyba udzielił mi się zespół napięcia przedmiesiączkowego. W dniu kiedy pojawiło się wiadome natręctwo byłam sama bo Michał był w pracy na dwa dni przed zażyciem tabletki antykoncepcyjnej - rozpoczęła się "jazda" nerwicowa. Skorzystałam z pomocy i psychiatry i psychologa zaczęłam siebie analizować i szukać przyczyny tych natręctw. Dzięki autoanalizie poznałam jak wiele cech ojca, które chciałam nigdy nie powtarzać tak naprawdę przeze mnie przemawia. Postanowiłam się zmienić. Zmiana wychodzi mi tylko na dobre bo zaczęła wreszcie czuć się wolna i dostrzegać taką Ja jaką od zawsze chciałam i w rzeczywistości byłam>moja rada>przyjrzyjcie się waszym rodzicom lub osobom które miały wpływ na wasze wychowanie bowiem być może nieświadomie ich powielacie. Chociaż z miesiąca na miesiąc zaczęło być lepiej ale nadal czułam ten uścisk w klatce piersiowej. W połowie października zbliżał się dzień kiedy po miesięcznej przerwie miałam znów zażywać tabletki anty. W tym czasie było mi źle, myśli natrętne po okresie, w którym mi nie doskwierały wróciły, znów zaczęłam mieć doła ale wiecie co wróciłam do okresu kiedy się zaczęły zrozumiałam że był to dla mnie okres bardzo stresujący no i przypomniałam sobie że w dzieciństwie pod stołem znalazłam tabletkę, którą zjadłam myśląc że to cukierek potwornie się wystraszłam że umrę nagle się rozluźniłam i zrozumiałam że od tego wydarzenie rozpoczęły się moje lęki, które przerodziły się w natręctwa i trwały latami ale ja sobie z tego nie zdawałam sprawy. NN pogłębiała jescze trudna sytuacja w domu. A więc moi drodzy szukajcie przyczyn natręctw czyt lęków w swoich wydarzeniach życiowych. Nic nie przychodzi od razu ale to trzeba przejść żeby się wyleczyć. Leki i psychoterapia bardzo pomagają ale najbardziej autoanaliza bo to przecież wy znacie siebie najlepiej. A głoś który w was powtarza że to co myślicie jest bzdurą to jest właśnie wasze prawdziwe Ja ale żeby je odkrywać potrzeba wiele czasu i wytrwałości. Wszystko będzie dobrze!!! U mnie wszystko wraca do normy myśli mi już właściwie nie doskwierają pojawiają się tylko w sytuacjach stresowych lub zmęczenia.
  2. Mieciu Tobie też się uda wierzę, że nam wszystkim się uda a wiesz dlaczego bo być może my wszyscy odkryliśmy poprzez nn, że coś nam w sobie samych nie pasowało tzn być może rodzice nie uświadomili nam tej cechy w nas samych najwyraźniej najistotniejszej. którą dostrzegliśmy w naszych ukochanych. Jestem dopiero na początku terapii więc na razie są to tylko moje przemyślenia, które wynikają z mojej autoanalizy ale one mi się podobają i czuję że pasują do mnie. Wiesz mój Misio jest strasznie wrażliwy i czuły patrząc w dzieciństwo to zawsze brakowało mi tej czułości a wrażliwość tłamszono dlatego ja też w penym sensie stałam się "nie czuła", "nie wrażliwa" co nie oznacza że tego nie prganęłam. Od czasu jak jestem ze swoim ukochanym to strasznie lubię się do niego przytulać a wiesz dlaczego bo to bardzo lubię a nie tylko ze względu na to, że kogoś kocham (oczywiście nie przytulam się tak czule z każdym to zarezerwowałam tylko dal niego ) to było po prostu we mnie! I tak było również z wieloma innymi uczuciami a przede wszystkim z miłością! Miłość od zawsze była we mnie ale nie pozwolono mi jej okazywać więc zepchnęłam ją gdzieś głęboko w podświadomość. Swoich partnerów potraktujcie jako w penym sensie nauczycieli.
  3. Hejka! Umnie całkiem dobrze, myśli nadal się pojawiają ale w moim przypadku domyślam się na jakiej zasadzie mogą działać muszę zapytać się o to jeszcze pani psycholog ale moja intuicja podpowiada mi, że ze względu na moje dzieciństwo jak już pisałam takie oto wypracowałam w sobie mechaniżmy: jako mała dziewczynka bardzo bałam się swojego pijanego ojca co równocześnie rodziło u mnie złość, nienawiść i agresję (poza tym jako 7 letnia buntowniczka i twardzielka nie powinnam się bać) a przecież od zawsze uczy się dzieci że rodziców należy szanować i kochać bez względu na to czy rodzice kochają i szanują swoje Ciebie przykre ale prawdziwe dobrze że takie myślenie powoli się i u nas zmienia no to pojawiało się u mnie poczucie winy przekładająć to teraz na nn kiedy pojawia się u mnie lęk (natręctwa odnośnie mojego ukochanego) czuję złość za to że się boję (jestem przecież "twardzielką") wyładowywuję tę złość w postaci niechcianych myśli, które ranią mojego ukochanego pojawia się poczucie winy, czuję się zła bo ranię osobę którą kocham - to takie błędne koło ale tak naprawdę myślę po prostu wg wzorca nauczonego mnie w dzieciństwie. Teraz muszę uczyć się wzorców jakimi posługują się ludzie wychowywani w zdrowych rodzinach. Na szczęście w porę to zrozumiałam właściwie odkryłam to dzięki nn a co do mojego ukochanego to ja czuję i wiem że bardzo bardzo go kocham ale samo uczucie nie wystarczy żeby być razem. Bycie razem to ciężka praca rozumiem to i chcę podjąć się tego wyzwania nawet muszę żeby nie zaprzepaścić tego prezentu od Pana Boga. Przede wszystkim należy siebie zaakceptować takim jakim się jest (to jest właśnie pokochanie siebie) mi jest podwójnie ciężko ale się uczę bo chcę to zrobić przede wszystkim dla siebie (mój ukochany Misio pomaga mi tylko utwierdzić się w tym przekonaniu), że jestem naprawdę wartościową osobą = akceptuję jego takim jakim jest bo on też jest wartościową osobą, szanuję swoje prawo do moich pasji = szanuję jego prawo do rozwijania jego pasji, chcę być dla niego podporą, filarem kiedy będzie mu ciężko = on wspiera mnie kiedy mi jest ciężko gdyby nie mój Misiek to bym chyba nigdy nie uświadomiła sobie że jestem dda, jesteśmy dla siebie partnerami, uczymy się wzajemnie pójścia na kompromis. To działa na takiej zasadzie, że kochając siebie, szanując, akceptując siebie kochasz swojego mężczyznę/kobietę bo umiesz dostrzec w nim/niej samego siebie i dlatego wam jest tak dobrze ze sobą, że chcecie być razem do końca życia. Każdy z was jest indywidualnością z której tworzy się całość. Aha trzeba mówić o swoich uczuciach kochanej osobie nie wolno kazać jej się domyślać że coś złego się z wami dzieje lub macie jakiś problem, często takie zgadywanie o co chodzi prowadzi do niepotrzebnych konfliktów. Mnie nerwica nauczyła mówienia właśnie o moich uczuciach, otwartości w kontaktach z ludźmi. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak mi teraz lżej jak nie muszę ukrywać przed ukochanym i przyjaciółkami tego że mam nn i że miałam tak okropne dzieciństwo to jest cudowne uczucie móc się dzielić cierpieniem z kimś bliskim ale musicie też zrozumieć że rozwiązywanie waszych problemów i łagodzenie cierpień jest zadaniem dla was obarczanie nimi innych prowadzi do toksyczności w waszych relacjach bo powiedzenie o waszych problemach bliskiej osobie a uczynienie jej odpowiedzialną za nie jest różnicą. W moim przypadku kiedy zaczęła się objawiać moja nerwica czułam coś w sobie, że jest ona spowodowana czymś we mnie a nie w moim ukochanym dlatego zaczęłam szukać odpowiedzi co to może być i czułam że coś mnie blokuje w wyrażaniu swoich uczuć i dowiedziałam się w końcu o mojej nn. Dzięki nn odkryłam tak wiele rzeczy o sobie. Uświadomiłam sobie, że muszę najpierw rozwiązać własne problemy żeby normalnie funkcjonować. Dzięki powiedzeniu prawdy o mnie mojemu ukochanemu i i bliskim mi przyjaciołom poczułam ulgę ale zdaję sobie sprawę, że tylko JA mogę sobie pomóc inni mogą mnie w tym wspierać (chociaż mogą tego nie rozumieć dlatego nie wolno mieć do nich o to żalu no chyba, że ktoś to próbuje negować i bagatelizować). Przyznam nie jest mi łatwo momentami choróbsko atakuje ze zdwojoną siłą ale JA wiem, że to już nie jest moje myślenie (i chyba nigdy nie myślałam tak jak chciałam bo narzucono mi sprzeczny z moim system myślenia) ale chcę rozwijać siebie swoją osobowość i nasz związek a potem rodzinkę. Nie wiem co przyniesie mi następny dzień ale Ja będę już sobą, a to oznacza że skoro dziś bardzo kocham i chcę budować trwały związek to jutro również to będę chciała robić i tak wciąż, wciąż. Bardzo dużo piszę ale mam taką potrzebę to od was zależy czy to przeczytacie w całości czy tylko w części i tak pamiętajcie jesteście SUPER I NIE DAJCIE SIĘ CHOROBIE, ROZWIJAJCIE SIEBIE I KOCHAJCIE ŚWIAT I LUDZI TAK BARDZO BARDZO MOCNO! MISIU MOJE SŁONKO KOCHAM CIĘ NAJBARDZIEJ NA ŚWIECIE!!! bUZIACZKI DLA WSZYSTKICH
  4. Witam serdecznie na razie dzień jest ok, myśli się gdzieś czają tzn lęk ale jak się pojawiają to po prostu rozpoczynam rozmowe ze sobą, po prostu pytam siebie jak chcę żyć, czego oczekuję od mojego ukochanego, ostatnio chyba zaczęłam wierzyć w siebie. Wiecie czasami jedna sytuacja wywołuje nerwice niestety często trudne dzieciństwo choć niekoniecznie w rodzinie alkoholowej czy innej dysfunkcyjnej może przyczynić się do tego zaburzenia. Wiecie te lęki dotyczą chyba bycia dorosłym. Czy damy sobie radę? Czy będziemy umieli razem zgodnie żyć? czy będziemy umieli prawidłowo rozwiązywać problemy? itp. Jak mówi dda w tej chwili momentami czuję się jeszcze dzieckiem, które jak czegoś zaczyna się bać to chce uciekać i chować się żeby problem mnie nie dostrzegł ale jestem dorosła i czuję że dzięki swojej pracy mogę daleko zajść zaś mój system wartości powinien sprzyjać utrzymaniu związku i miłości. Wiecie co jest u mnie najgorsze co mnie wkurza najbardziej że wiem czym mam się kierować w życiu ale ta wstrętna nerwica momentami nasuwa mi wątpliwości czy aby na pewno tymi wartościami chcę się kierować po prostu okropne ale jak mówię rozmawiam ze sobą i próbuję tłumaczyć sobie pewne problemy z perspektywy dorosłego. Plusem tej mojej choroby było otwarcie się przed moim ukochanym i zdradzenie mu historii mojego dzieciństa gdy opowiadałam mu co mnie spotkało płakał razem ze mną i na przekór wszystkiemu szukałam bliskości z nim bo przy nim czułam i czuję się bezpieczna. Zamykam pozdrawiam was jednak serdecznie i życzę wielkiej wytrwałości Buziaki
  5. CZEŚĆ! Niby jestem nowa ale tak naprawdę czuję się tu już stałym bywalcem nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego ile wasze posty zrobiły dla mnie. To co pisaliście było dokładnie tym co i mnie spotkało. W pierwszej reakcji myślałam że przez tą myśl serce mi pęknie bo też kazała mi myśleć że ja już nie kocham swojego Misia Pysia :shock, każda uwaga na temat rozstań np moich znajomych rodziła myśl, która próbowała mi wmówić, że ja też powinnam zerwać, dlatego też przestałam czytać, słuchać muzyki, a nawet oglądać tv - WSZYSTKO MI ZAGRAŻAŁO. Po pewnym czasie bliska byłam depresji, nic nie sprawiało mi przyjemności, a na widok mojego ukochanego nerwica wywoływała nudności i okropne nasilenie myśli na początku zaprzeczałam im ale przez to lęk był jeszcze większy. Schudłam ok. 8 kg. Postanowiłam jednak się nie poddawać nawet wtedy kiedy nogi miałam jak z waty. W czasie spotkania z moim kochaniem to im nie ulegałam. Przeraziłam się tym że ja już w ogóle w pewnym momencie przestałam jeść. Czułam jednak że przyczyna tej myśli istnieje we mnie a nie u mojego chłopaka. Zaczęłam szukać czym to może być spowodowane. No i natrafiłam na pierwszą wskazówkę: SYNDROM DDA miałam tą nieprzyjemność urodzić się właśnie w rodzinie alkoholowej na szczęście moim przewodnim mottem w życiu było nie stoczyć się na dno jak mój ojciec. Wychowanie u jego boku wywołało jednak negatywne skutki - chroniczny stres i lęki. Wiadomość, że jestem dda dało mi nadzieję na to, że odgadłam przyczynę moich myśli ale oczywiście wcale a wcale ich nie zmniejszyły. Dalej więc szukałam. No i po jakimś czasie trafiłam na tę stronę Wiedziałam już na pewno, że to co mi dolega to nerwica natręctw (uświadomiłam sobie, że to mogłam mieć już wcześniej w dzieciństwie np lęk przed paradontozą u 10 letniego dziecka ). W pierwszej chwili okropne przerażenie i straszne nasilenie myśli ale jakaś wewnętrzna siła kazała mi wstawać z łóżka, spotykać się z moim ukochanym i przede wszystkim SZUKAĆ POMOCY U SPECJALISTY!!! W moim trudnym dzieciństwie grałam rolę buntownika dlatego może łatwiej mi było rozpocząć walkę z chorobą, nie chciałam słuchać myśli nawet jak było bardzo źle powtarzałam sobie, że "nawet gdybym miała stać na głowie i klaskać nogami" nie zostawię mojego Miśka bo przecież w związku z nim miałam i na wielkie szczęście mam mnóstwo cudownych planów, które zamierzam zrealizować. Właśnie w nim odnalazłam swoją drugą połowę momentami czuję że on jest mną a ja nim a to chyba już pierwszy stopień do głębokiej miłości na całe życie bo takiej tylko pragnę dlatego mówię wam jeśli czujecie że myśli, które dotyczą dla was bardzo ważnych spraw nie są wasze idźcie czym prędzej do lekarza (psychiatry?psychologa). Z leków stosuję Paromerck i jest dobry. Dobrym sposobem radzenia sobie z lękami jest także rozmowa z samym sobą, analiza siebie samego to bardzo ułatwia zrozumienie nas samych i powiem wam, że umożliwia odkrycie naprawdę bardzo interesujących ale w sensie pozytywnym cech. Leczenie nn rozpoczęłam miesiąc po wystąpieniu myśli natrętnych. W tej chwili jest ok chociaż nie powiem, że jest super ale ważne jest to dla mnie że chcę się zmienić na lepsze, chcę zbudować swoje życie w oparciu o prawdziwą miłość a nie jakieś tam sztuczne sposoby propagowane przez kolorowe magazyny. Czasami nawet dziękuję chorobie, że jest bo dzięki niej mam szansę swoje życie uczynić lepszym i szczęśliwszym niż wcześniej miałam chociaż czasami przenoszą mnie w trochę inny wymiar mojego umysłu ale to też może być ciekawe. Co wy o tym sądzicie? Pozdrawiam wszystkich forumowiczów i życzę powodzenia
×