Skocz do zawartości
Nerwica.com

Witam wszystkich


Ninnka

Rekomendowane odpowiedzi

Od zawsze byłam osobą która wszystkim się przejmuje, czuje się odpowiedzialna za wszystko i wszystkich. Do tej pory dawałam sobie z tym radę ale teraz już nie bardzo :(

Mam dosyć pracy. Rzucić to tak łatwo powiedzieć, gdy bezrobocie wynosi 30% a w lokalnych ogłoszeniach nie ma żadnych ofert pracy dla mnie(nie mam wygórowanych wymagań, ale gównie są ogłoszenia dla specjalistów, mężczyzn lub typu 'roznoszenie ulotek'). Ale o niczym innym nie marzę. W pracy nie ma dnia, aby ktoś lub coś nie podniosło mi ciśnienia. Łatwo powiedzieć 'olać' albo 'machnąć ręką'. Nie potrafię. Nie radzę sobie ze stresem. Większość współpracowników jest do zniesienia poza 1 dziewczyną. W życiu nie spotkałam się z taką osobowością 'dziwną'. Jej zachowanie, słowa za każdym razem wywołują u mnie złe samopoczucie. Jakiś czas temu trafiłam na stronkę:

http://www.zatrutejablko.pl/agresjarozpoznanie.html

szczęka mi opadła- właśnie z taka osobą mam do czynienia..A i tak niewiele mogę zrobić. Ona jest ulubienicą szefa! Tragedia jakaś, zerowy przepływ informacji w firmie, ciągle obarczanie mnie cudzymi obowiązkami, oczekiwanie że zrobię 10 rzeczy na raz w 5minut, mówienie 'zrób tak i tak szybko' a gdy zrobię, wypieranie się, że przecież nie tak miałam zrobić. Nie daję rady. Wszyscy zachowują się jakby byli najmądrzejsi i nic nie musieli robić, a gdy poproszę o pomoc, to otrzymuję ją z wielką łaską. Firma niby poważna, ale każdy ma wszystko gdzieś. Jestem na takim stanowisku, że powinnam być informowana o planowanych spotkaniach, wizytach itp a dowiaduję się 'za pięć dwunasta' i wychodzę na taką gułę co nie wie po co żyje. Doszło do tego, że gdy usłyszę choćby stukot jej obcasów, ściska mnie w gardle. Miesiąc temu, po pracy spokojnie siedziałam przed komputerem w domu i w 1 chwili poczułam się bardzo źle, słabo, ręce i nogi jak z waty, zawroty. Było chwilowe. Tydzień temu, siedząc w pracy, nagle zaczęło walić mi serce, jak nigdy w życiu, pulsowanie czułam w gardle. Miałam przy sobie jakiś ziołowy uspokajacz, wzięłam i po jakimś czasie przeszło, ale do wieczora czułam się słabo :( W pracy oczekuje się ode mnie abym nieraz była w 2 miejscach na raz, a teraz dodatkowo doszły mi nowe obowiązki i mam być w 3 miejscach naraz! (no może nie dosłownie, ale wypełniać swoje obowiązki i jeszcze 2 koleżanek podczas ich nieobecności). Niby mam stanowisko 'za biurkiem' a i tak cały dzień ganiam po schodach z jęzorem na wierzchu, nie mam czasu nic zjeść. Nie podoba mi się podejście pracodawcy 'zrobi pani to i to'. Wiem, płaci to wymaga, ale wolałabym zostać zapytana czy mogę zająć się tym i tym i mieć możliwość odmowy.. Byłam u lekarza rodzinnego, stwierdził że nerwica i przepisał ziołowe krople, tabletki i propanolol. Chcę wybrać się do psychologa ale nie mogę się przemóc.

Jestem osoba która nie lubi rozkazów, lubię pracować sama we własnym tempie i nie czuje się w tej pracy dobrze:( marzę o czymś 'swoim'-póki co zbieram informacje, kalkuluję, mam co nieco 'na start'. W pracy myślę sobie 'dam sobie jeszcze tydzień' i tak przekładam a czuję się tam fatalnie. Budzę się 2-3 godziny przed pobudką i tak co 15 minut.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuje za odzew:)

Podjęłam decyzję że jednak wybiorę się- muszę odczekać 2 tygodnie i dopiero wtedy na nfz będą rejestrować do psychiatry, a po tej pierwszej wizycie ewentualnie dostane skierowanie do psychologa. Szkoda, że terminy na 1 wizytę najprędzej w lipcu;/

gdyby nie ograniczenia finansowe wybrałabym się prywatnie, ale niestety w ciągu ostatnich kilku m-cy chodziłam na prywatne wizyty do innego specjalisty (sprawa niecierpiąca zwłoki) no i trochę się wykosztowałam:/

mam nadzieję że nie zwariuje do tego czasu!:) choć powiem, myślę o pracy i nie jest lekko. Próbuje wbić sobie do głowy że to tylko moje wymysły i wyolbrzymienia.

 

Biję się z myślami czy się nie zwolnić z pracy. Można uznać to za 'uciekanie' lub pójście na łatwiznę ale z wizyty nie zrezygnuję, bo chcę ze sobą zrobić porządek! Po prostu dosyć mam płaszczenia się, usługiwania wszystkim, udawania że jest ok skoro czuje się tam źle, czuje że to nie dla mnie, czuje się wykorzystywana. Życie jest zbyt krótkie na to.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest poradnia przy szpitalu, dzwoniłam parę dni temu i właśnie co usłyszałam to to, że 'u nas jest zasada 1 wizyta u psychiatry a później ewentualnie psycholog. proszę dzwonić od 13 maja, zapisujemy na lipiec" i tyle :( a że w potrzebie...uważam że większość osób idących do psychologa jest w potrzebie. W sumie nic nie tracę-mam możliwość pojechania tam jutro i pogadania- ale nie spodziewam się rewelacji. Bo czy jakies moje ściemnianie może coś przyspieszyć myslisz?:)

 

-- 16 cze 2013, 12:19 --

 

W chwili obecnej jestem na etapie czekania. Został mi niecały miesiąc do wizyty ale tak szczerze nie liczę na cuda. Zwłaszcza ze strony psychiatry- liczę tylko na jego skierowanie do psychologa ( a później znów czekanie..). Wszystko tak naprawdę zależy od nas i naszego podejścia. Wydaje mi się, że pisząc tutaj uzyskuje porady ale tylko odnoszące się do moich obaw i lęku, a nie do osobowości. A jest tak, że to nie praca jest do bani czy beznadziejna, tylko ja się do tej pracy nie nadaje. Każdy z nas musi znaleźć coś dla siebie. Wiem, że jeżeli tu pozostanę, będzie ze mną naprawdę źle,a to z tego względu, że to praca dla bezdusznych i fałszywych ludzi. Ja się przejmuje, jestem wrażliwa i chcę dla każdego dobrze. Jeżeli o czymś wiem, co mogłoby komuś pomóc- nie ukrywam tego i mówię. Dopiero tu się przekonałam, że aby przetrwać musiałabym mieć wszystko i wszystkich głęboko w d.., uśmiechać się, podlizywać a kiedy ktoś o coś prosi, odpowiadać 'radź sobie sam, ja mam dużo swoich zajęć'(a tak nieraz usłyszałam). Musiałabym stać się zimna su*ą, a przecież osobowości nie zmienię i nie chcę! Wymagam od pracy pewnej stabilizacji w takim znaczeniu, że mogę sobie coś zaplanować z góry i mogę spokojnie się tego trzymać i to realizować. Powiem nawet- pewnej rutyny. I jeszcze- prywatności. Nie mam swojego pokoju, nie mogę jak każdy wyjść i zamknąć drzwi na klucz, nie mam nawet żadnej szafy na klucz..Nieraz wyjdę tylko do wc a po powrocie na biurku leżą 'moje' rzeczy (biurowe) albo nakrywam kogoś kto akurat grzebie w szufladzie czy szafie..A przecież nie zwrócę uwagi komuś wysoko postawionemu, zaraz po szefie:( Owszem, są tam firmowe rzeczy ale są również moje. Nie wyobrażam sobie włazić do czyjegoś pokoju, gdy akurat nikogo tam nie ma a drzwi są otwarte. A co dopiero mówić o szperaniu w rzeczach..Każdy jakby uważał, że mnie tam nie ma, albo co moje to wspólne, no bo przecież siedzę przy punkcie ksero, to takie oczywiste że można szperać w poszukiwaniu zszywacza, dziurkacza albo bez pytań podłazić do komputera i coś zgrywać lub korzystać z mojego telefonu?? Fakt- firmowy i w dodatku ogólnodostępny ale przynajmniej wypadałoby spytać czy można. A chowam wszystko z tego względu, że po 1)siedzę nieopodal wejścia a wejść może każdy z ulicy, po 2)nierzadko różne rzeczy u nas giną

 

-- 16 cze 2013, 12:58 --

 

Odejść chcę i to się nie zmieni NA PEWNO (nawet gdyby ktoś uważał, że po wielomiesięcznej terapii zmienię sposób patrzenia na świat i na siebie, że już nie będzie mi przeszkadzało wszechobecne chamstwo, tumiwisizm i wykorzystywanie). Zrobię to prędzej czy później ale czekam z tym do czasu, aż nastąpi jedna rzecz:

- albo znajdę inną pracę ( a jest to póki co bezskuteczne od kilku m-cy),

- albo nastąpi 'przegięcie'.

 

Za pasem lipiec miesiąc urlopów. Od stycznia planowałam wakacyjny wyjazd właśnie w lipcu, z tego względu, że chłopak nie może na urlop wybrać innego miesiąca. Wszystko już zapięte na ostatni guzik. W styczniu szef otrzymał listę pracowników i planowane terminy. Klika innych osób również wybrało lipiec. Wiem że dla niego to miało pewnie charakter tylko orientacyjny, zwłaszcza że to było pół roku temu. Ale jakiś czas temu sytuacja się powtórzyła i nie wiem jak pozostali- ja zostałam przy swoim terminie bez zmian. Dowiedziałam się też, że koleżanka, która jest prawa ręką szefa dostała od niego zgodę na..MIESIĄC urlopu! Dodatkowo tym miesiącem jest lipiec. No nic, nie tylko ja tu pracuję aby musieć ja zastąpić. Ale niestety, ta koleżanka powiedziała mi, żebym nie nastawiała się na wakacje, bo szef zasugerował jej że ja będę ja zastępować..(a on ze mną nie rozmawiał na ten temat). Tydzień może bym przetrwała ale miesiąc?? Niedorzeczne i niemożliwe..Zastępując ją, nie miałabym nawet 5 minut na zajęcie się swoimi zaległościami. Już nie mówiąc, że musiałabym zjawiać się pół godziny w pracy przed wszystkimi bo ona tak 'przyzwyczaiła' szefa, a o wyjściu z pracy razem ze wszystkimi tez mogę zapomnieć. Pół godziny dłużej to standard. (obecnie dzielimy się obowiązkami). No bo nie wiem, jakim cudem można skończyć prace ze wszystkimi, jak każdy 'specjalista' pół dnia spędza na ploteczkach przy kawie lub na telefonowaniu do rodzinki/znajomych, lub na siedzeniu na necie, a gdy zbliża się koniec dnia, doznają oświecenia, biegają jak nakręceni byle się wyrobić, przynoszą mi pisma NAJWAŻNIEJSZE 10 czy 5 minut przed końcem dnia..A te pisemka musi zatwierdzić szef, ja muszę wysłać faksem(najpierw sobie znaleźć nr faksu), a później jeszcze spakować w kopertę i opisać.. Ostatnio była taka sytuacja gdy koleżanka wzięła 1 dzień wolny..Dostałam 30! pism. Wyszłam z pracy pół godziny po wszystkich, a każdy mijając mnie(pół godz prędzej) się dziwił że jeszcze siedzę i czemu nie wychodzę. Co za beznadzieja..Dodam, że nie miałam tylu kopert ile było pism, więc dopiero po pracy pojechałam je kupić a w domu adresowałam i wypisywałam zwrotki przez 3 godziny. A ponieważ urząd pocztowy był już zamknięty, wysłałam dnia następnego rano- w sobotę:( U nas w pracy jest 'przywilej' wyjścia pół godziny przed końcem, aby 'załatwić' pocztę. Co mi po tym śmiesznym przywileju??Jakim cudem mam machnąć ręką i nie wysłać pisma od szefostwa? czy w ogóle wyjść sobie gdy siedzi obok w biurze. śmieszne.

 

Więc teraz, po moich wypocinach, bardzo bym prosiła o radę co robić??

Nie chcę być cały miesiąc tam sama, bo nie mogę liczyć na niczyją pomoc. Nie chcę tez rezygnować z wakacji o których marzyłam 2 lata..Z kolei iść z szefem pogadać, usłyszeć odmowę nt tego terminu urlopu, a po kilku dniach przynieść wypowiedzenie? pomyśli że się zwalniam bo nie dostałam urlopu(a zwolnić się chcę już od bardzo dawna). Nie ma też opcji rozmowy z nim, że będę miała dużo na głowie i będę zaniedbywać swoje obowiązki bo go to guzki obchodzi. A później będą pretensje że czegoś nie zrobiłam-znam to.. Jestem w kropce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×