To jest poradnia przy szpitalu, dzwoniłam parę dni temu i właśnie co usłyszałam to to, że 'u nas jest zasada 1 wizyta u psychiatry a później ewentualnie psycholog. proszę dzwonić od 13 maja, zapisujemy na lipiec" i tyle a że w potrzebie...uważam że większość osób idących do psychologa jest w potrzebie. W sumie nic nie tracę-mam możliwość pojechania tam jutro i pogadania- ale nie spodziewam się rewelacji. Bo czy jakies moje ściemnianie może coś przyspieszyć myslisz?:)
-- 16 cze 2013, 12:19 --
W chwili obecnej jestem na etapie czekania. Został mi niecały miesiąc do wizyty ale tak szczerze nie liczę na cuda. Zwłaszcza ze strony psychiatry- liczę tylko na jego skierowanie do psychologa ( a później znów czekanie..). Wszystko tak naprawdę zależy od nas i naszego podejścia. Wydaje mi się, że pisząc tutaj uzyskuje porady ale tylko odnoszące się do moich obaw i lęku, a nie do osobowości. A jest tak, że to nie praca jest do bani czy beznadziejna, tylko ja się do tej pracy nie nadaje. Każdy z nas musi znaleźć coś dla siebie. Wiem, że jeżeli tu pozostanę, będzie ze mną naprawdę źle,a to z tego względu, że to praca dla bezdusznych i fałszywych ludzi. Ja się przejmuje, jestem wrażliwa i chcę dla każdego dobrze. Jeżeli o czymś wiem, co mogłoby komuś pomóc- nie ukrywam tego i mówię. Dopiero tu się przekonałam, że aby przetrwać musiałabym mieć wszystko i wszystkich głęboko w d.., uśmiechać się, podlizywać a kiedy ktoś o coś prosi, odpowiadać 'radź sobie sam, ja mam dużo swoich zajęć'(a tak nieraz usłyszałam). Musiałabym stać się zimna su*ą, a przecież osobowości nie zmienię i nie chcę! Wymagam od pracy pewnej stabilizacji w takim znaczeniu, że mogę sobie coś zaplanować z góry i mogę spokojnie się tego trzymać i to realizować. Powiem nawet- pewnej rutyny. I jeszcze- prywatności. Nie mam swojego pokoju, nie mogę jak każdy wyjść i zamknąć drzwi na klucz, nie mam nawet żadnej szafy na klucz..Nieraz wyjdę tylko do wc a po powrocie na biurku leżą 'moje' rzeczy (biurowe) albo nakrywam kogoś kto akurat grzebie w szufladzie czy szafie..A przecież nie zwrócę uwagi komuś wysoko postawionemu, zaraz po szefie:( Owszem, są tam firmowe rzeczy ale są również moje. Nie wyobrażam sobie włazić do czyjegoś pokoju, gdy akurat nikogo tam nie ma a drzwi są otwarte. A co dopiero mówić o szperaniu w rzeczach..Każdy jakby uważał, że mnie tam nie ma, albo co moje to wspólne, no bo przecież siedzę przy punkcie ksero, to takie oczywiste że można szperać w poszukiwaniu zszywacza, dziurkacza albo bez pytań podłazić do komputera i coś zgrywać lub korzystać z mojego telefonu?? Fakt- firmowy i w dodatku ogólnodostępny ale przynajmniej wypadałoby spytać czy można. A chowam wszystko z tego względu, że po 1)siedzę nieopodal wejścia a wejść może każdy z ulicy, po 2)nierzadko różne rzeczy u nas giną
-- 16 cze 2013, 12:58 --
Odejść chcę i to się nie zmieni NA PEWNO (nawet gdyby ktoś uważał, że po wielomiesięcznej terapii zmienię sposób patrzenia na świat i na siebie, że już nie będzie mi przeszkadzało wszechobecne chamstwo, tumiwisizm i wykorzystywanie). Zrobię to prędzej czy później ale czekam z tym do czasu, aż nastąpi jedna rzecz:
- albo znajdę inną pracę ( a jest to póki co bezskuteczne od kilku m-cy),
- albo nastąpi 'przegięcie'.
Za pasem lipiec miesiąc urlopów. Od stycznia planowałam wakacyjny wyjazd właśnie w lipcu, z tego względu, że chłopak nie może na urlop wybrać innego miesiąca. Wszystko już zapięte na ostatni guzik. W styczniu szef otrzymał listę pracowników i planowane terminy. Klika innych osób również wybrało lipiec. Wiem że dla niego to miało pewnie charakter tylko orientacyjny, zwłaszcza że to było pół roku temu. Ale jakiś czas temu sytuacja się powtórzyła i nie wiem jak pozostali- ja zostałam przy swoim terminie bez zmian. Dowiedziałam się też, że koleżanka, która jest prawa ręką szefa dostała od niego zgodę na..MIESIĄC urlopu! Dodatkowo tym miesiącem jest lipiec. No nic, nie tylko ja tu pracuję aby musieć ja zastąpić. Ale niestety, ta koleżanka powiedziała mi, żebym nie nastawiała się na wakacje, bo szef zasugerował jej że ja będę ja zastępować..(a on ze mną nie rozmawiał na ten temat). Tydzień może bym przetrwała ale miesiąc?? Niedorzeczne i niemożliwe..Zastępując ją, nie miałabym nawet 5 minut na zajęcie się swoimi zaległościami. Już nie mówiąc, że musiałabym zjawiać się pół godziny w pracy przed wszystkimi bo ona tak 'przyzwyczaiła' szefa, a o wyjściu z pracy razem ze wszystkimi tez mogę zapomnieć. Pół godziny dłużej to standard. (obecnie dzielimy się obowiązkami). No bo nie wiem, jakim cudem można skończyć prace ze wszystkimi, jak każdy 'specjalista' pół dnia spędza na ploteczkach przy kawie lub na telefonowaniu do rodzinki/znajomych, lub na siedzeniu na necie, a gdy zbliża się koniec dnia, doznają oświecenia, biegają jak nakręceni byle się wyrobić, przynoszą mi pisma NAJWAŻNIEJSZE 10 czy 5 minut przed końcem dnia..A te pisemka musi zatwierdzić szef, ja muszę wysłać faksem(najpierw sobie znaleźć nr faksu), a później jeszcze spakować w kopertę i opisać.. Ostatnio była taka sytuacja gdy koleżanka wzięła 1 dzień wolny..Dostałam 30! pism. Wyszłam z pracy pół godziny po wszystkich, a każdy mijając mnie(pół godz prędzej) się dziwił że jeszcze siedzę i czemu nie wychodzę. Co za beznadzieja..Dodam, że nie miałam tylu kopert ile było pism, więc dopiero po pracy pojechałam je kupić a w domu adresowałam i wypisywałam zwrotki przez 3 godziny. A ponieważ urząd pocztowy był już zamknięty, wysłałam dnia następnego rano- w sobotę U nas w pracy jest 'przywilej' wyjścia pół godziny przed końcem, aby 'załatwić' pocztę. Co mi po tym śmiesznym przywileju??Jakim cudem mam machnąć ręką i nie wysłać pisma od szefostwa? czy w ogóle wyjść sobie gdy siedzi obok w biurze. śmieszne.
Więc teraz, po moich wypocinach, bardzo bym prosiła o radę co robić??
Nie chcę być cały miesiąc tam sama, bo nie mogę liczyć na niczyją pomoc. Nie chcę tez rezygnować z wakacji o których marzyłam 2 lata..Z kolei iść z szefem pogadać, usłyszeć odmowę nt tego terminu urlopu, a po kilku dniach przynieść wypowiedzenie? pomyśli że się zwalniam bo nie dostałam urlopu(a zwolnić się chcę już od bardzo dawna). Nie ma też opcji rozmowy z nim, że będę miała dużo na głowie i będę zaniedbywać swoje obowiązki bo go to guzki obchodzi. A później będą pretensje że czegoś nie zrobiłam-znam to.. Jestem w kropce.