Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pierwszy krok szukania pomocy!


Fantasmagoria

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie,

 

Nie wiem nawet od czego zacząć. Może od tego, że mam problemy z

nazwaniem swoich problemów i przyznaniem się do nich komukolwiek,

dlatego wolałam znaleźć kontakt internetowy, żeby pozostać bardziej

anonimową, nie patrzeć w oczy.

Od razu napiszę, że nie wiem co mi jest, nie wiem czy to depresja czy

jakaś nerwica, czy jeszcze coś innego. Wszystko zaczęło się jakieś dwa

lata temu. Po studiach (mgr inż.) ciężko mi było znaleźć pracę, ale po

dłuższym czasie udało się. Zaczęłam pracować w swoim zawodzie w większej

firmie. Na początku cieszyłam się, że w ogóle mam jakąś pracę, ale po

pewnym czasie zauważyłam różne niedogodności. Musiałam wstawać przed 5

rano, w pracy wcale mi się nie podobało, nie chciało mi się uczyć nowych

rzeczy, bo mnie to nie interesowało, ludzie nie byli przychylni,ale

obgadywali się za plecami, no i miałam styczność z niebezpiecznymi

substancjami, po pracy źle się czułam - nudności,zniechęcenie,

zmęczenie. W każdym razie odeszłam po pięciu miesiącach z mocnym

przekonaniem i pewnością siebie, ze szybko znajdę coś innego,

niekoniecznie w swoim zawodzie (jest przecież tyle ofert, a był to

Gdańsk). Dodatkowo mój chłopak kończył studia i to kierunek, po którym

łatwo o pracę, więc byłam pewna, że on znajdzie coś od razu i szybko się

nam ułoży, nawet jak ja tak szybko pracy nie podejmę. Niestety po dwóch

miesiącach szukania w Gdańsku nikt się nie odzywał, więc zaczęliśmy

szukać w całej Polsce czegokolwiek. Nie mieliśmy kasy na dalsze

opłacanie wynajmowanego pokoju, więc postanowiliśmy przenieść się

chwilowo do rodziców, a następnie wybraliśmy Bydgoszcz jako miasto wielu

firm od nasze zawody. Dzwoniliśmy bezpośrednio po firmach, wysyłaliśmy

swoje oferty i niestety nie chcieli nas. Mijał czas, a my "chwilowo"

mieszkaliśmy raz u moich raz u mojego chłopaka rodziców, tłumacząc

sobie, że niedługo coś znajdziemy. Zaczęliśmy myśleć o Warszawie- byłam

na kilku rozmowach na sprzedawcę, ale zawsze mówili, że pewnie jak

znajdę lepsza pracę, to odejdę, albo proponowali 1000zł na rękę przy 7

dniach pracy. Do mojego chłopaka w ogóle się nikt nie odezwał.

Zaczęliśmy zrażać się do wszystkiego, w końcu doszliśmy do wniosku,że

nie chcemy pracować w swoich zawodach - dużo stresu, wyścig szczurów, a

do tego minęło za dużo czasu bez pracy, żeby ktoś chciał nas wziąć do

takiej pracy. Po roku szukania zarejestrowałam się do Urzędu Pracy, żeby

móc otworzyć własny interes - robienie biżuterii i kartek hand-made.

Pisaliśmy biznes plan, mój chłopak robił amatorska stronę internetową,

kosztorysy itp. Oczywiście cały czas pokątnie mieszkając u rodziców:/ No

i nadszedł czas, że stwierdziliśmy, że nie damy rady z tym biznesem,

więc pomysł został porzucony. Wpadaliśmy w jakieś dziwne stany - jakby

depresyjne. Nikt z rodziny nas nie rozumiał, stwierdzenia typu "musicie

wziąć się w garść" dobijały nas i wkurzały na maksa. Mój chłopak zaczął

grać na zakładach i w końcu wpadł w hazard. Przegrał mnóstwo kasy, którą

miałam na koncie (zebraną z prezentów od rodziny, odłożoną ze stypendiów

i zarobioną na studenckiej sprzedaży kolczyków). Na szczęście miał na

tyle przytomności, że przyznał mi się, że ma problem. Postanowiliśmy, że

damy radę to przeskoczyć. Zablokowaliśmy mu dostęp do pieniędzy i do

wszystkich kont na zakładach. Nadszedł czas, że zaczęliśmy się martwić

jego kredytem studenckim do spłacenia (od czerwca tego roku:/). Zaczęły

się nasilać jakieś stany przygnębienia i marności. U mnie wygląda to

tak, że siedzę i płaczę, czuję złość i niemoc, wydaje mi się, że trwa to

minutę, a mija godzina zanim mi przejdzie. U niego jest to płacz w

skuleniu, odrzucenie mojej pomocy itp. Rodzina nic o tym nie wie, nie

chcemy powiedzieć. Pomoc ciężko nam znaleźć, bo mamy problemy z tym,

żeby to w ogóle powiedzieć komuś. Najprostsze sprawy urastają do rangi

wielkich problemów. Pewnie ciężko to zrozumieć, ale nawet

zatelefonowanie po pracę jest teraz ogromnym problemem. Pomoc bliskich w

postaci dania nam numeru telefonu do kogoś, kto może mieć pracę za

granicą albo pokazanie linka do oferty pracy, jest dla nas żadną pomocą,

bo są trudności, żeby to zrobić. Chyba potrzebujemy kogoś kto konkretnie

nam pomoże, da szansę i uwierzy w nas - czyli np. da pracę i już.

Chciałabym jednak najpierw pójść do lekarza-specjalisty, ale u mnie we

wsi wszyscy się znają i nie chcę, żeby potem każdy dowiedział się o

moich problemach. Z resztą ja jeszcze mam przebłyski silnej psychiki i

pewnie jakoś bym se zebrała, ale mój chłopak nie radzi sobie. Tym

bardziej, że u niego w domu uważa się, że facet chociaż powinien

pracować, no i to go dobija. Plus hazard - kilka dni temu przegrał swoja

kasę, którą dostał za pomoc swojemu tacie. Okazało się, że było jedno

niezablokowane konto. Chcę jemu też pomóc, ale on niby chce się leczyć,

jednak jest to niemożliwe. Nie zarejestruje się w Urzędzie Pracy,bo dla

niego byłaby oferta pracy, a jak pisałam, on nie chce pracować w swoim

zawodzie. Z resztą problemem jest też, że nie wiemy co chcemy w życiu

robić, co moglibyśmy. On jest bardziej zdecydowany - zawsze marzył o

grafice komputerowej albo architekturze, ale rodzice kazali mu iść na

inny kierunek studiów. Teraz musiałby iść na studia, ale najpierw trzeba

by mieć pracę, żeby się utrzymać w mieście. No i tu zatacza się koło -

są problemy z pracą, z wyjściem do ludzi. U mnie przeważa chęć jakiejś

pracy artystycznej,ale też nie mam wykształcenia takiego i nikt nie da

mi szansy ot tak. Poza tym jest problem z tym, że jak wytłumaczyć

pracodawcy, nawet jakby ktoś nas zaprosił na rozmowę, co się robiło te

dwa lata? Sytuacja jak widzisz jest bardzo ciężka. Tym bardziej, że

nasze życia to raz euforia a raz stan kompletnego dołka. Piszę, bo może ktoś spojrzy na to z innej strony i podpowie coś, na co

sama wpaść nie mogę. Nie wiem też czy wszystko jasno i konkretnie

napisałam. Pewnie jest tu niezły bałagan, ale mam nadzieję, że mimo to, ktoś coś zrozumie.

Już samo wyżalenie się pomogło mi trochę, może chwilowo, ale jednak...

 

Czekam na jakiś kontakt.

Pozdrawiam!

 

[Dodane po edycji:]

 

Zapomniałam dopisać o "niby-myślach" samobójczych (choć chyba brzmi to zbyt ostro). Pojawiało się coś na ten kształt zarówno u mnie jak i u mojego chłopaka. Nie wiem jak u niego, u mnie to w głowie już głupio się kończyło. A mianowicie: myślałam, że mozna sobie podciąć żyły, ale jako, że mdleję na widok własnej krwi i jest mi niedobrze, to glupio by było zwymiotować przed śmiercią:/. Możnaby wziąć garśc jakiś tabletek, ale jeszcze coś źle ze sobą zareaguje i może skończyć się wielkim bólem albo wymiotami:/ Po prostu jestem śmieszna i żałosna, nawet tego nie potrafiłabym zrobić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj.

Ja pracy szukam już ponad 2 lata. Próbowałam w paru miejscach pracować ale nie mogłam wytrzymać nawet dnia. Cały czas byłam poniewierana przez innych pracowników a gdy już natrafiłam na jakiś życzliwych i fajnych i ktoś na mnie spojrzał to od razu wmawiałam sobie że nie jestem lubiana, że mnie nie chcą itp. usłyszałam nawet z ust pracodawcy parę nieprzyjemnych słów, że się nie nadaję do niczego itp. to sprawiło że nie jestem w stanie iść do pracy, boję się kontaktu z ludźmi, mam wrażenie że nie nadaję się do pracy w swojej branży mimo iż mam kwalifikacje. Zamknęłam się na ludzi, boję się ich, każde spojrzenie paraliżuje mnie. Z miłą chęcią podjęłabym pracę w miejscu gdzie mogłabym pracować z kimś znajomym by było mi raźniej ale nawet znajomi nie chcą ze mną pracować.

Ale wiem że nie mogę się załamywać. Miewałam tak samo myśli samobójcze ale samobójstwo nie załatwi niczego, to nie jest wyjście, to jest nagła ucieczka moim zdaniem. Z każdej sytuacji jest jakieś pozytywne wyjście :) trzeba tylko poszukać pomocy i chcieć tego by pomóc sobie i osobie potrzebującej. Ja rozmawiam dużo ze swoim chłopakiem, On mi w jakiś sposób pomaga walczyć z nerwicą/depresją sama świadomość tego że jest przy mnie bardzo mi pomaga, On jest optymistą, też szuka pracy i znaleźć nie może a mimo to nie poddaje się.

Uważam że powinniście razem iść do psychologa, to żaden wstyd, macie siebie, miłość, musicie się wspierać nawzajem, no i najlepiej jeśli się komuś wygadacie, poszukajcie pomocy w wielu miejscach, ale nie rozwiązujcie problemów samobójstwem.

Sama kiedyś chciałam się zabić, ale dostrzegłam że życie jest piękne mimo wielu problemów. Nie trać nadziei, zabieraj chłopaka do psychologa czy psychiatry musicie sobie pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bałam się już, że nikt nie zauważy mnie na tym forum i tej mojej niezgrabnie napisanej wypowiedzi a raczej wyżalenia się. Dzięki wielkie za odzew. Wiem, że "naprawienie" naszej sytuacji jest pozornie proste - wystarczy pójść do lekarza. No ale tak samo można powiedzieć, że łatwo znaleźć pracę - wystarczy wysłać oferty, podzwonić. Chodzi o to, że dla nas problemem jest własnie ten prosty krok, który w naszych głowach zapewne urasta do rangi góry nie do przeskoczenia. Po prostu chyba jestem przypadkiem beznadziejnym i nie ma na mnie rady:/ Tobie zazdroszczę chłopaka, który nie jest chory i który podtrzymuje Ciebie na duchu. U mnie niestety obydwoje z nas to wraki ludzi i jedno przygnębia drugie, zamiast się pocieszać.

Trzymam mocno kciuki za Ciebie i życzę Ci szczerze wszystkiego dobrego!

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fantasmagoria, przeczytalam to uwaznie i niestety napisze na poczatek troche niemilych rzeczy, a mianowicie czesto w pracy jest tak ze sie nie uklada, ze robota ciezka, jest zle. Ale zeby to zmienic to trzeba OD CZEGOS ZACZAC i nie rzucac pracy od tak sobie. Radze poszukac pracy w Warszawie, nawet na poczatek byc sprzedawca, pozniej zawsze jest to jakies doswiadczenie Ty mozesz zrobic kurs plastyczny, decoupage itd i juz masz podstawy do lepszej pracy, a Twoj chlopak tak samo. To ze siedzicie i nic z tym nie robicie, to niestety ale minus, pograzacie sie w w poczuciu beznadziejnosci. a nic samo do Was nie przyjdzie, najpierw trzeba zapracowac na cos, aby pozniej miec cos lepszego. Powinniscie isc oboje do psychiatry, i Twoj chlopak oczywiscie psychoterapia, bo ma skłonnosci od hazardu. Ja kiedys tez na poczatku pracowalam w zawodzie, ktory mi nie odpowiadal, ale albo cos sie robi ze swoim zyciem albo mozna nic nie robic, i tkwic w marazmie dalej. Dlatego jak najszybciej zmotywowawc sie, i dzialac. Wynajecie pokoju w Wawie dla dwoch osob to koszt 600 zł (z rachunkami). Jezeli bedziecie zarabiac nawet najnizsza to spokojnie Wam wystarczy na zycie, skromne ale zawsze i na wynajecie pokoju.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za odzew agusiaww! To co napisałaś w żaden sposób mnie nie uraziło - nie było przykre, ponieważ nie do końca mnie zrozumiałaś, takie mam wrażenie. Chodzi o to, że pracy nie rzuciłam ot tak sobie, ale częściowo z powodów zdrowotnych, a częściowo z psychicznych (pewnie tu już był jakiś początek dziwnych stanów:/). Po drugie problemem, jak pisałam, jest właśnie podjęcie jakiegokolwiek kroku. Pisanie, że "musisz od czegoś zacząć" itp. w żaden sposób nic nie zmienia w mojej sytuacji, przepraszam Cię:/ Biorę sobie jednak Twoją wypowiedź do serca i postaram się sama z sobą uporać, żeby móc potem pomóc mojemu chłopakowi.

Dodam jeszcze, że zaczęłam udzielać się na tym forum i jest mi DUŻO lepiej. Nie wiem może to chwilowa górka nastrojowa, ale mam nadzieję, że pomoc innym i innych będzie już dla mnie wielką terapią i dam radę wszystko przeskoczyć bez pomocy specjalistów i chemikaliów:/

Wszystkim życzę wszystkiego co najlepsze!

Wiosenne pozrowienia łączę!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fantasmagoria ja tez mialam problemy zdrowotne i mam nadal, ale niestety albo jakos (czyli leki, terapia, zwolnienie ) z tym radzisz, albo sie poddajesz i pozniej takie skutki. To ze nie macie tyle czasu pracy, to tym gorzej dla Was, pozniej nikt nie bedzie Was chcial zatrudnic na dobrym stanowisku bo co z tego ze macie studia, jak zadnego doswiadczenia? :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurczę, Ty to naprawdę umiesz pomóc:/ Zrozum, że my to wszystko wiemy i nie potrzebuję takich porad. Gdyby to było takie proste dla mnie, w ogóle by mnie tu nie było:/ Wiem, że musimy się wziąć w garść, że dużo osób choruje itp. Nie potrzeba mi teraz kogoś, kto mi powie to co wiem. Także wybacz, ale czuję się jakbym słyszała rodziców...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×