Skocz do zawartości
Nerwica.com

linett

Użytkownik
  • Postów

    17
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez linett

  1. Powiedźcie mi kochani proszę do kogo muszę mieć skierowanie jeśli chcę się leczyć na NFZ? Do psychologa czy do psychiatry? A może tu i tu? Już sama nie wiem bo wszędzie różnie piszą. Czy mogę leczyć się na NFZ w innym województwie? Bo tu też słyszałam zdania podzielone. Sama nie wiem co robić, czy leczyć się u psychologa czy psychiatry. Nie chcę faszerować się lekami, mimo tego że mogłyby pomóc, boję się uzależnienia, w mojej rodzinie babcia i mama mają nerwicę którą dość umiejętnie ukrywają, mama brała w młodości silne lekarstwa które uzależniły ją dość mocno a babcia do tej pory musi brać, organizm za bardzo się przyzwyczaił. Wolałabym leczyć się rozmową. Tylko co dla mnie będzie najlepsze?
  2. O nie nie, już mi wystarczy to że układałam puzzle i historyjki obrazkowe, klocki też były i pytania logiczne na poziomie podstawówki co sprawiło że czułam się jakaś niedorozwinięta. Sam się przekonałeś że nie każdy psycholog potrafi pomóc więc nie dziw się że sama zaczynam wątpić w ich kompetencje. Od psychologa oczekuję konkretów i ciągłych rozmów a nie tylko tego że ja będę nawijać i nie otrzymam odpowiedzi na żadne moje pytanie
  3. Ja nie chcę by spotkania mijały na diagnozowaniu przyczyny bo znam przyczynę doskonale i to nie jedną. Wychodzi na to że pieniążki zostawię u psychologa a sama będę musiała przez wszystko przejść tak czy siak. Nie umiem przekonać się do psychologa, do tych spotkań. Moja koleżanka chodziła do psychologa 2 lata, była cichą osobą, nieśmiałą, spokojną itp. po terapii zmieniła się diametralnie. Zaczęła szaleć, palić, pić, przeklinać, nawet spróbowała narkotyków..
  4. Nie korzystałam, nikomu o tym nie mówiłam bo się wstydziłam. To takie głupie i nienormalne :) sama się tego wstydzę. Kiedyś udało mi się z dnia na dzień zaprzestać temu i myślałam że już to nie wróci ale się pomyliłam.. może to zależy od mojej silnej woli? Pamiętam że kiedyś w ten sposób udało mi się o tym nie myśleć, nie wiem dlaczego to cholerstwo wróciło :/
  5. Witaj. Ja pracy szukam już ponad 2 lata. Próbowałam w paru miejscach pracować ale nie mogłam wytrzymać nawet dnia. Cały czas byłam poniewierana przez innych pracowników a gdy już natrafiłam na jakiś życzliwych i fajnych i ktoś na mnie spojrzał to od razu wmawiałam sobie że nie jestem lubiana, że mnie nie chcą itp. usłyszałam nawet z ust pracodawcy parę nieprzyjemnych słów, że się nie nadaję do niczego itp. to sprawiło że nie jestem w stanie iść do pracy, boję się kontaktu z ludźmi, mam wrażenie że nie nadaję się do pracy w swojej branży mimo iż mam kwalifikacje. Zamknęłam się na ludzi, boję się ich, każde spojrzenie paraliżuje mnie. Z miłą chęcią podjęłabym pracę w miejscu gdzie mogłabym pracować z kimś znajomym by było mi raźniej ale nawet znajomi nie chcą ze mną pracować. Ale wiem że nie mogę się załamywać. Miewałam tak samo myśli samobójcze ale samobójstwo nie załatwi niczego, to nie jest wyjście, to jest nagła ucieczka moim zdaniem. Z każdej sytuacji jest jakieś pozytywne wyjście :) trzeba tylko poszukać pomocy i chcieć tego by pomóc sobie i osobie potrzebującej. Ja rozmawiam dużo ze swoim chłopakiem, On mi w jakiś sposób pomaga walczyć z nerwicą/depresją sama świadomość tego że jest przy mnie bardzo mi pomaga, On jest optymistą, też szuka pracy i znaleźć nie może a mimo to nie poddaje się. Uważam że powinniście razem iść do psychologa, to żaden wstyd, macie siebie, miłość, musicie się wspierać nawzajem, no i najlepiej jeśli się komuś wygadacie, poszukajcie pomocy w wielu miejscach, ale nie rozwiązujcie problemów samobójstwem. Sama kiedyś chciałam się zabić, ale dostrzegłam że życie jest piękne mimo wielu problemów. Nie trać nadziei, zabieraj chłopaka do psychologa czy psychiatry musicie sobie pomóc.
  6. Ja zraziłam się po tym jak pani psycholog dzwoniła do moich bliskich za moimi plecami i streszczała jak się zachowywałam w gabinecie, o czym mówiłam próbowała hmm jakoś nakierować bliskich jak mają się zachowywać w stosunku do mnie by nerwica minęła. Czułam się oszukana bo obiecywała mi że to co powiem w gabinecie zostanie między nami a tu proszę.. za każdą wizytę inkasowała 70 zł. Nie rozmawiała ze mną w ogóle, kazała mi na okrągło układać małe puzzle, historyjki obrazkowe, klocki traktowała mnie jak dziecko, a miałam wtedy 17 lat obserwowała moje ręce i mimikę twarzy wiedziała kiedy się denerwuję i na koniec terapii powiedziała że mam nerwicę no śmiechu warte.. ja wiedziałam że mam nerwicę więc przyszłam po pomoc, a dla pani psycholog te 11 spotkań to było zwykłe wyłudzanie kasy.. Ja jestem ciekawa w jaki sposób KOMPETENTNY psycholog prowadzi rozmowę z chorym. Ja znam przyczyny swoich nerwic itp. więc nic nowego się nie dowiem :) bo mam świadomość od czego się to wzięło tylko jakich słów/zwrotów używa że jest w stanie pomóc człowiekowi. Na mnie nie działa wsparcie bliskich itp. ani fajne miłe słówka filozoficzne więc czy słowa psychologa zadziałają? A może mnie wyleczy sama nazwa PSYCHOLOG świadomość tego że chodzę i że to osoba kompetentna ?
  7. Boję się że jak zdecyduję się na leczenie to będzie to zwykłe wyciąganie kasy jeśli pójdę prywatnie a na NFZ przerażają mnie kolejki. Nie chciałabym być osobą na której psycholog będzie się wzbogacał co chwilę, przecież specjalista od razu wyczuje jak się moje sprawy mają, może celowo przedłużać terapię czy ociągać się by zarobić jak najwięcej Wizyta prywatnie kosztuje od 70 złotych w górę, uważam że to sporo i to za jedną godzinę. Szukałam pomocy u psychologa w internecie, opisywałam swoje problemy a odpowiedzi były takie ogólne, coś co ja sama wiem i sama mogłabym innym pisać wystarczy dobrze pisać i składać hmm filozoficznie zdania wiem że spotkanie w 4 oczy jest inne niż online ale jestem zrażona do psychologa :/ uważam że chyba nikt nie jest mi w stanie pomóc nawet specjalista.
  8. Witaj :) niestety mam tak samo, od paru lat. Liczę w myślach ile wyraz ma literek, potem ile ma samogłosek i ile spółgłosek. Często też w myślach czytam dane wyrazy wspak i nieźle mi to wychodzi. Miałam tak jeszcze w dzieciństwie. Teraz mam 22 lata. Kiedyś to minęło na jakiś czas, był etap kiedy w ogóle nie myślałam o tym, ale niedawno znowu to powróciło. Nigdy nie grałam w żadne gierki w dzieciństwie, niedawno zaczęłam dopiero :) na kurniku bodajże ale zaprzestałam temu ale nie sądzę by u mnie miało to z tym związek jeśli wcześniej też się tak zdarzało. Często myślę że jeśli nie przeliteruję słowa, nie policzę literek itp. to że coś mi się stanie. Wiem że to głupie ale tak jest. Podobnie miałam z płytami chodnikowymi :) starałam się nie nadepnąć na linię, problem rozwiązał się sam kiedy położono kostkę brukową :) ale czasami wymyślam sobie na siłę inne dziwactwa :/ nie umiem tego wytłumaczyć ale dla mnie to jest jak jakiś obowiązek że muszę mieć takie dziwactwo i już :/
  9. Witaj :) nie sądzę by samo przeszło dlatego że ja na takiego typu zaburzenia cierpię od dawna. Są dni takie jak u Ciebie kiedy czuję się fantastycznie, że radzę sobie z każdym problemem, uśmiecham się sama do siebie, doceniam wszystko, podziwiam piękno otaczającego mnie świata itp. ale są też takie dni kiedy zwyczajnie z niczym sobie nie radzę, zupełna przeciwność tych pięknych niegdyś chwil. Staję się nie do wytrzymania, wiem że swoim zachowaniem ranię bliskie mi osoby, a potem znowu przychodzę te lepsze dni i miewam wyrzuty sumienia. Tak jest u mnie w kółko.. raz dobrze raz źle. Dodam też że najlepiej będzie jeśli się komuś wygadasz, tak prosto w oczy, to w jakiś sposób pomoże Ci. Może jakiejś koleżance jeśli masz, komu kolwiek. Nie trzymaj tego w sobie. Ulży Ci ale i słuchacz może Ci coś doradzić, wesprzeć w trudnych chwilach.
  10. W mojej przychodni lekarz rodzinny nie jest chętny wydawać jakiekolwiek skierowania :/ wiem że to dziwne ale niestety tak jest, sama ledwo kiedyś doprosiłam się o skierowanie na badania czy do endokrynologa :/ zresztą co ja miałabym powiedzieć lekarzowi? To znaczy bardziej mi chodzi o jakiś dowód na to że potrzebuję skierowania by iść do psychologa, wiadomo że jak szłam do endokrynologa to miałam wyniki badań itp. a tutaj co mam przedstawić by mi uwierzył że potrzebuję pomocy?
  11. No to zanosi się na to że trochę posiedzę u psychologa :/ jestem na etapie szukania dobrego psychologa, ale niestety mieszkam w małej miejscowości gdzie mam daleko do prywatnych gabinetów :/ chciałabym iść na NFZ ale słyszałam że muszę mieć skierowanie od lekarza rodzinnego a z tym w mojej przychodni będzie ciężko i nierealne raczej by dostać :/
  12. linett

    Witam ;-)

    No właśnie jak wygląda taka terapia? Rozmowa z psychologiem? Też jestem ciekawa jak autor wątku. Skorzystałam kiedyś z pomocy psychologa ale raczej spotkania przebiegały na prowadzeniu testu na inteligencję :/ żadnych rozmów o problemach, ciągle układanie puzzli i klocków oraz gdy logiczne :/
  13. A jak długo chodziłaś? Ja zdaję sobie sprawę z tego że taka terapia to nie jedno spotkanie czy dwa a kilkanaście czy kilkadziesiąt. Ale chciałabym wiedzieć ile mniej więcej trzeba przeznaczyć na to czasu. I czy samą rozmową zostanę wyleczona? Czasami wydaje mi się to nieprawdopodobne że można wyleczyć zwykłą rozmową. Czy usłyszę od psychologa to samo co od rodziny i znajomych? Jeżeli wsparcie najbliższych nie pomaga to ze strony psychologa pomoże?
  14. Czasami mam wrażenie że mam wszystkie typy nerwic :/ wszystko co tylko jest możliwe, że jestem beznadziejnym przypadkiem którego nie da się wyleczyć z nerwicy. A tak bardzo chciałabym się cieszyć życiem jak inni ludzie, młodzi i starsi. Gdy moja mama nosiła mnie pod sercem okazało się że była w ciąży bliźniaczej, niestety drugi płód nie rozwijał się prawidłowo i doszło do poronienia, urodziłam się ja, do tej pory nie wiem czy miałabym siostrę czy brata. Na wizycie u psychologa dowiedziałam się że właśnie to mogło mieć taki wpływ na moją psychikę :/ samo to że rozwijałam się blisko martwego płodu. Nie wiem ile w tym racji jest czy to jest ta przyczyna W jaki sposób udało Ci się wyleczyć? Chodziłaś na terapię? Lekarstwa? Wsparcie bliskich? Współczuję sytuacji w której kiedyś się znalazłaś i podziwiam że wyszłaś z tego, że możesz normalnie żyć.
  15. Tak szczerze mówiąc mimo nerwicy zawsze cieszyłam się życiem. Choć miewałam czasami chwile zwątpienia i załamania. Ale głównie stało się to od momentu kiedy przeczytałam posta na forum pewnej dziewczyny która właśnie pisała o czymś podobnym co i ja i to mnie skłoniło do rozmyślań aż w końcu tak we mnie to weszło że myślę każdego dnia o tym. Przestaję myśleć w objęciach mojego chłopaka, czuję się spokojniejsza choć rękaw od moich łez nie raz miał mokry :)
  16. Bo boję się że zejdę stąd zanim zrealizuję wszystkie plany i marzenia nie wiem czy tylko ja tak mam że zadręczam się wciąż bo tak naprawdę nigdy nie wiadomo co stanie się następnego dnia
  17. Hej. Jestem tutaj nowa i mam nadzieję że znajdą się osoby które w jakiś sposób będą chciały mi pomóc. Mam 22 lata. Od jakiegoś czasu wciąż myślę o przemijaniu. Życie jest takie piękne mimo wielu wzlotów i upadków ale nie potrafię się nim cieszyć. Wciąż myślę o tym że po co mam iść na studia, czy rozwijać swoją pasję, kupować jakieś rzeczy ( książki, ciuchy, sprzęt itp. ) jeśli kiedyś przeminę. Każdy mi mówi że powinnam się cieszyć życiem, używać młodych lat, myśleć o przyszłości i mieć plany oraz marzenia, ale ja zadręczam się pytaniem "po co" i tak każdego dnia "gdybam" Mam narzeczonego, wie o moim problemie, moich myślach i nastawieniu ale nie potrafi mi pomóc. Jest optymistą mimo że czasami coś mu nie wychodzi, nie udaje się, cieszy się życiem, owszem ja też się cieszę że żyję, dostrzegłam przy nim jakie życie jest piękne i że warto żyć, żałuję nawet tego że wcześniej miewałam myśli samobójcze, ale nie potrafię pozbyć się tych myśli o przemijaniu. Gdyby nie te myśli spokojnie mogłabym się cieszyć życiem, każdym dniem, drobnostkami itp. Ale nawet moje plany i marzenia skłaniają się ku pytaniu "po co" We wszystkim doszukuję się sensu. Po co jechać na wczasy, po co studiować, po co rozwijać swoje hobby itp. i co mi to da w życiu jeśli przeminę. Od paru lat choruję na nerwicę, nigdy jej nie leczyłam. Mama nawet nie chciała słyszeć o wizytach u psychologa, stwierdziła że nic mi nie jest, powtarzała żebym z siebie głupiej nie robiła. A ja? Ja potrzebowałam pomocy i potrzebuję. Byłam u psychologa 5 lat temu na 11 spotkaniach. Pomocy nie otrzymałam w ogóle, psycholog ze mną nie rozmawiał na żadne tematy, nie poruszał nic, tak szczerze mówiąc omijał te problemy które chciałam zwalczyć. Proszę o pomoc. Bo nie chcę wciąż zadręczać się.
×