Skocz do zawartości
Nerwica.com

Znudzona psychoterapią


Naatalia

Rekomendowane odpowiedzi

Hej,

Od pewnego czasu czuje się strasznie znudzona terapią.  Nudzi mnie ciągłe gadanie i słuchanie o tym samym. Nie czuje, że się rozwijam.  Ciągle robie to samo.  To mnie zniechęca i mam ochotę zrezygnować.     Lubię nasze spotkania.  Dużo z nich wynosze.  Terapeuta jest bardzo fajny i konlretny.   Po prostu ja potrzebuje, aby od czasu do czasu był powiem świeżości, aby coś nowego się wydarzyło, abym mogła się rozwinąć i czegoś nowego nauczyć.  A tu ciągle gadamy o tym samym, zajmujemy się tym samym obszarem i stoimy w miejscu.  Nudzi mnie to. Innaczej moj motywacja spada i robi się to monotonne.  Wtedy nie chce mi się w to angażować.  Miał ktoś z Was podobnie? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

50 minut temu, Naatalia napisał(a):

Nudzi mnie ciągłe gadanie i słuchanie o tym samym. Nie czuje, że się rozwijam.  Ciągle robie to samo.  To mnie zniechęca i mam ochotę zrezygnować.     Lubię nasze spotkania.  Dużo z nich wynosze.  Terapeuta jest bardzo fajny i konlretny. 

No to Cię nudzi czy dużo wynosisz? Trochę przeczysz sama sobie. 

 

51 minut temu, Naatalia napisał(a):

A tu ciągle gadamy o tym samym, zajmujemy się tym samym obszarem i stoimy w miejscu. 

Z zasady to pacjent wnosi temat na terapię. Skoro gadacie ciągle o tym samym to widocznie sama ciągle wnosisz to samo 🤷‍♀️ sorry, ale tak to działa. Terapeuta owszem, może sam zacząć jakiś temat, ale z zasady jest to czas pacjenta i przeznacza się go na to nad czym chce pracować pacjent. Nie wyobrażam sobie, żeby moja t. ucięła to o czym ja chce porozmawiać, bo ona ma coś co ona chce poruszyć. Owszem, zdarza się, że ona do czegoś nawiąże, ale jeśli ja mam coś co na dany moment jest dla mnie ważniejsze to jej to mówię i przechodzimy do mojego tematu.

 

A inna sprawa, że terapia to nie ciągłe fajerwerki i "odkrywanie Ameryki". Miewa też okresy spokojniejsze i to jest normalne. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

20 minut temu, acherontia styx napisał(a):

No to Cię nudzi czy dużo wynosisz? Trochę przeczysz sama sobie. 

 

Z zasady to pacjent wnosi temat na terapię. Skoro gadacie ciągle o tym samym to widocznie sama ciągle wnosisz to samo 🤷‍♀️ sorry, ale tak to działa. Terapeuta owszem, może sam zacząć jakiś temat, ale z zasady jest to czas pacjenta i przeznacza się go na to nad czym chce pracować pacjent. Nie wyobrażam sobie, żeby moja t. ucięła to o czym ja chce porozmawiać, bo ona ma coś co ona chce poruszyć. Owszem, zdarza się, że ona do czegoś nawiąże, ale jeśli ja mam coś co na dany moment jest dla mnie ważniejsze to jej to mówię i przechodzimy do mojego tematu.

 

A inna sprawa, że terapia to nie ciągłe fajerwerki i "odkrywanie Ameryki". Miewa też okresy spokojniejsze i to jest normalne. 

Bardzo dużo wynosze.  Praktycznie na po każdym spotkaniu mam multum przemyśleń.   Mój terapeuta jest bardzo aktywny.   Nie tylko słucha, ale dużo daje informacji zwrotnych jak i psychoedukacji. To co proponuje i jego techniki często próbuje wprowadzać w życie.  Natomiast ciągle mówi mi to samp typu "jesteś wartością samą w sobie" , ciągle gadamy o akceptacji i wdzięczności i jak to ja nie jestem wytrwala (on tak twierdzi).  To mnie już nudzi.  Ostatnio mu powiedziałam, że brakuje mi asertywności i że pokazala mi.to.sytuacja z pociągu, gdzie facet mnie dotykał ( łącznie z tyłkiem) a ja nie zareagowalam.  Powiedział, że nie będziemy się teraz tym zajmować, bo na razie poczucie wartości.  No ok.  Ale to już wszystko znam na pamięć.   Nasza terapia jest mocno ustrukturyzowana.  Najpierw sprawdzamy nastrój i co się wydarzylo w ciągu tygodnia, potem omawiamy wnioski z poprzedniej sesji.  Potem robi mi psychoedukacje, a na koniec sprawdzamy zadanka domowe.   Sama struktura jest ok, ale tematy mi się przejadły.

Wcale nie chce, aby terapia była przyjemna.  Chce, aby było .ciężko, ale nie nudno.   Lubie wyzwania, ale nie rutyne i potrzebuje, aby co jakiś czas wprowadzić coś nowego. 

Edytowane przez Naatalia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, acherontia styx napisał(a):

Z zasady to pacjent wnosi temat na terapię. 

U mnie jest odwrotnie.

2 godziny temu, acherontia styx napisał(a):

 Terapeuta owszem, może sam zacząć jakiś temat, ale z zasady jest to czas pacjenta i przeznacza się go na to nad czym chce pracować pacjent. 

Zawsze brakuje mi czasu. Według psychologa z nikim nie rozmawia się ze mną tak szybko jak że mną.

2 godziny temu, acherontia styx napisał(a):

Nie wyobrażam sobie, żeby moja t. ucięła to o czym ja chce porozmawiać, bo ona ma coś co ona chce poruszyć. Owszem, zdarza się, że ona do czegoś nawiąże, ale jeśli ja mam coś co na dany moment jest dla mnie ważniejsze to jej to mówię i przechodzimy do mojego tematu.

Nie raz się zdarzyło, że moja rozmowa z psychologiem zdarza się od jego pytań, przechodzi w "przesluchanie", które kończy się radą lub wnioskiem. Na co ja odpowiadam ja to wiem. W ten sposób marnuje czas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Naatalia napisał(a):

 Nasza terapia jest mocno ustrukturyzowana.  Najpierw sprawdzamy nastrój i co się wydarzylo w ciągu tygodnia, potem omawiamy wnioski z poprzedniej sesji.  Potem robi mi psychoedukacje, a na koniec sprawdzamy zadanka domowe. 

 

6 godzin temu, johnn napisał(a):

Nie raz się zdarzyło, że moja rozmowa z psychologiem zdarza się od jego pytań, przechodzi w "przesluchanie", które kończy się radą lub wnioskiem. Na co ja odpowiadam ja to wiem. W ten sposób marnuje czas.

Pachnie mi to mocno tzw. "tresowaniem pieska" czyli nurtem poznawczo-behawioralnym. No ten nurt ewidentnie nie jest dla mnie.

To moje sesje wyglądają zupełnie inaczej. Nie ma zadań domowych, bo moja t. wie, że i tak bym ich nie zrobiła💁‍♀️ a jak już jakieś się trafi, to np. obejrzenie konkretnego filmu o traumie tak jak ostatnio, ale on jest ściśle powiązany z tym co robimy na terapii. Teraz wysłała mi audiobooka o dziedziczonej traumie do przesłuchania, bo stwierdziła, że jest ciekawa mojej opinii. U mnie sesje to jedna wielka zagadka, nie wiem nigdy co z niej wyniknie na końcu. Czasami jest ciężko, że po terapii jestem przeorana emocjonalnie, a czasem pół sesji gadamy o książce. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, acherontia styx napisał(a):

 Teraz wysłała mi audiobooka o dziedziczonej traumie do przesłuchania, bo stwierdziła, że jest ciekawa mojej opinii. U mnie sesje to jedna wielka zagadka, nie wiem nigdy co z niej wyniknie na końcu. Czasami jest ciężko, że po terapii jestem przeorana emocjonalnie, a czasem pół sesji gadamy o książce. 

Psycholog polecił mi przeczytać książkę jego mentora. Zrobiłem to. Nie rozmawialiśmy o niej. Mimo, że przypomniałem mu o niej. Czuję się jakbym to miał tego pilnować.

 

@Naatalia może podaj konjretny przykład spotkania i pisz jego przebieg.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie to działa też na zasadzie tego i czym ja chcę porozmawiać. Ale problem polega na tym że nie ma jakiś konkluzji, nie wiem rad jak sobie poradzić. Bardziej przypomina to rozmowę w koleżanką dla wygadania się. Czuję że stoimy w miejscu albo przerabiamy to samo cały czas. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, acherontia styx napisał(a):

Terapeuta nie może radzić, także takie oczekiwania są z góry skazane na niespełnienie. 

Chyba nie do końca się zgadzam. Jeśli terapia ma funkcjonować na zasadzie idź się wygadaj to dla mnie jest to bez sensu. Wydaje mi się że rola psychologa powinno być naprowadzenie na problem i lraca własna nad sobą dalej. Co do rad to też się nie zgadzam bo np mając napady lękowe psycholog może pomóc doradzić jak sobie poradzić w sytuacji kryzysowej. Natomiast jeśli są to rozmowy bez planu, bo rozmawiamy o relacji gdzie psycholog zna pacjenta, to taka rozmowa daje chwilowa poprawę na zasadzie upustu emocji. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, DarkSide napisał(a):

. Co do rad to też się nie zgadzam bo np mając napady lękowe psycholog może pomóc doradzić jak sobie poradzić w sytuacji kryzysowej.

Może Ci dać narzędzia, ale to Ty z nich musisz skorzystać. Nie ma jednej uniwersalnej rady na radzenie sobie z lękami, która działa na wszystkich. I nie, nie może radzić, bo to jest Twoje życie i Ty masz decydować i brać za nie odpowiedzialność, nie terapeuta. Ekspertem w swojej sprawie jesteś tylko i wyłącznie Ty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 5.02.2024 o 08:01, acherontia styx napisał(a):

 

Pachnie mi to mocno tzw. "tresowaniem pieska" czyli nurtem poznawczo-behawioralnym. No ten nurt ewidentnie nie jest dla mnie.

To moje sesje wyglądają zupełnie inaczej. Nie ma zadań domowych, bo moja t. wie, że i tak bym ich nie zrobiła💁‍♀️ a jak już jakieś się trafi, to np. obejrzenie konkretnego filmu o traumie tak jak ostatnio, ale on jest ściśle powiązany z tym co robimy na terapii. Teraz wysłała mi audiobooka o dziedziczonej traumie do przesłuchania, bo stwierdziła, że jest ciekawa mojej opinii. U mnie sesje to jedna wielka zagadka, nie wiem nigdy co z niej wyniknie na końcu. Czasami jest ciężko, że po terapii jestem przeorana emocjonalnie, a czasem pół sesji gadamy o książce. 

 

Tak poznawczo-behawioralna.  Jestem fanką tego nurtu.  Już mam temat obgadany z terapeutą.   Po prostu chodziło o to, że ja bardzo chciałabym soę zaangażować w terapie bardziej niż to robię, bo czuje, że nie jest to moje 100%, ale moja głowa mi to blokowala.  Teraz mamy umowe, że po każdej sesji wysyłam mu pdf z tym co chce mu powiedzieć i zarówno ja jak i terapeuta zauważyliśmy już po dwóch tygodniach progres oraz, że więcej się dzieje.   Poczucie nudy zniknęło i jest większa dynamika.  Mam najlepszego terapeute pod słońcem.  Ta nuda to była faltycznie nuda, która była bardziej presją przed tym, że nie znam odpowiedzi na jego pytania i że bardziej wygląda to ja korepetycje.  Ogólnie temat ogarniamy

W dniu 5.02.2024 o 17:05, Illi napisał(a):

@Naatalia a rozmawiałaś o tym że swoim terapeutą? 

Po części tak.   Wyszło na to, że to znudzenie, to faktycznie znudzenie, bo soę nie angażuje w to tak bardzo jakbym chciała się angażować, bo głowa mi to blokuje. Przez to jest monotonia i przewidywalność o to mnie nudzi co kest poprzedzane presją, aby mu coś powiedzieć.  Teraz oprócz sesji, piszemy sobie na skype razem. Ja mu wysylam pdf ( biedny czyta nawet 6 stron w wordzie) i się do tego odnosi i dyskutujemy o tym potem na sesji.  Zrobiło się żywiej

W dniu 14.02.2024 o 13:53, zoom napisał(a):

Ja jak mam podobnie,to przesuwam termin np o 2 tyg lub miesiąc bo czasami też tak mam że kręcimy się w kółko i wieje nuda, która nic nie wnosi

Mój mi powiedział, że to presja, którą sobie nakladam.  Tak bardzo chce, aby coś mu powiedzieć, że jestem zawiedziona gdy znów się nie uda.   Poradził mi dać sobie na luz i pozwolić sobie na co się dzieje i że mam prawo nie wiedzieć, bo jak bym wiedziala, to bym tu nie siedziala

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, acherontia styx napisał(a):

Terapeuta nie może radzić, także takie oczekiwania są z góry skazane na niespełnienie. 

Mi daje rady i mówi mi co by zrobił w danej sytuacji. Jednak nie przymusza.  Na przykład ja mam problem z tym, że mam pustkę w głowie gdy siedze na sesji. Bral myśli, podpowiedzi, nie wiem co powiedzieć, mimo że po za gabinetem ją mam.    Terapeuta więc mi poradził, abym przed wejściem do gabinetu powiedziala sobie "ja mu dzisiaj nic nie powiem".  Zadziałalo.  Dodatkowo po każdej sesji dostaje ode mnie pdf z tym co mu nie powiedzialam a chcialam.   Biedny czyta pdf 6-7 stronnicowego, ale wiem, że to robi.  Odnosi się potem na czacie do tego lub omawiamy na sesji.   Dzięki temu nasze sesje zrobiły się bardziej żywe a ja aktywniejsza co zauważył sam terapeuta mówiąc, że nabralam tempa.  To on mi podrzucił patent na to, który zadziałał.  On nie wyciąga mnie jednak z klatki, do której wsadzili mnie ludzie. On przy niej stoi i mówi "no chodź" 🙂 .  Mój terapeuta jest bardziej zaangażowany i aktywny niż większość terapeutów i to właśnie mi pomaga.  Widzi, że mam problem z gadaniem, to robi mi "wykłady", bo widzi, że dużo z nich wynosze.  Rysuje mi rysunki, bo wie, że uwielbiam je kolorować.  Podsyła mi multum filmów do obejrzenia, które są świetne.   Opowiada mi co on czy inni pacjenci robili w podobnej sytuacji, dzięki temu mogę się inspirować.  To pomaga. Przynajmniej u mnie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, acherontia styx napisał(a):

Może Ci dać narzędzia, ale to Ty z nich musisz skorzystać. Nie ma jednej uniwersalnej rady na radzenie sobie z lękami, która działa na wszystkich. I nie, nie może radzić, bo to jest Twoje życie i Ty masz decydować i brać za nie odpowiedzialność, nie terapeuta. Ekspertem w swojej sprawie jesteś tylko i wyłącznie Ty.

Z taką logiką to płacenie za wizyty u terapeuty nie ma sensu. Może na nieodpowiednich trafiałem, ostatnio zrezygnowałem po chyba 3 spotkaniu, na pierwszym było przedstawienie problemu, na drugim omówienie mojego życia i jakichś istotnych wydarzeń, a na 3 praktycznie całe spotkanie skupiło się na emocjach. Zaczyna jak się czujesz to odpowiadam, że dobrze. I zaczyna mówić, że to nie odpowiedź, żebym inaczej to w słowa ubrał, jakie znam emocje itd. No i pół spotkania odbyło się w milczeniu, bo nie miałem nic do odpowiedzenia na takie pytania i zniechęciłem się. Może i jestem jakiś dziwny, ale ludzie w każdym momencie odczuwają jakieś emocje i potrafią je nazwać? Ja jedynie mógłbym nazwać swoje emocje pod wpływem konkretnego zdarzenia, a nie w losowym momencie, gdzie w sumie nic nie czuję. No i jak dla mnie takie spotkania nic nie dają i żeby za to jeszcze płacić. Sam czytam różne artykuły o psychologii, oglądam materiały na youtube i dostrzegam u siebie pewne objawy z różnych zaburzeń. No ale nie ma to recepty, od chodzenia na takie spotkania nie przejdę drogi od osoby małomównej do duszy towarzystwa. A wychodzenie do ludzi nic nie daje i tylko gorzej się czuję. Jak kiedyś znajomi wyciągnęli mnie do klubu to była tragedia, byłem sztywny jak kołek, nie wiedziałem jak się zachować i tylko czekałem aż wrócę do domu. I też mam tak, że przed takim spotkaniem układam sobie w głowie co chcę powiedzieć, nawet spisuję na kartce. Podobnie przy wykonaniu telefonu, bo często mam pustkę w głowie i nie powiem wszystkiego co bym chciał. To jest też mój problem w relacjach międzyludzkich, nie mam żadnych lęków, ale po prostu nie mam w głowie żadnych tematów do rozmów. Jak ktoś nie pociągnie za język to po chwili wszystkie tematy o czym mógłbym porozmawiać wyczerpują się. Poszedłem do psychiatry, powiedział że nie widzi powodów do stosowania farmakoterapii i wypisał skierowanie na psychoterapię, więc zobaczymy co z tego wyjdzie. Niby mają dać znać jak dojdzie kolejka, ale powiedziała że nie wcześniej niż po 3 latach...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Warrior001 napisał(a):

Z taką logiką to płacenie za wizyty u terapeuty nie ma sensu. Może na nieodpowiednich trafiałem, ostatnio zrezygnowałem po chyba 3 spotkaniu, na pierwszym było przedstawienie problemu, na drugim omówienie mojego życia i jakichś istotnych wydarzeń, a na 3 praktycznie całe spotkanie skupiło się na emocjach. Zaczyna jak się czujesz to odpowiadam, że dobrze. I zaczyna mówić, że to nie odpowiedź, żebym inaczej to w słowa ubrał, jakie znam emocje itd. No i pół spotkania odbyło się w milczeniu, bo nie miałem nic do odpowiedzenia na takie pytania i zniechęciłem się. Może i jestem jakiś dziwny, ale ludzie w każdym momencie odczuwają jakieś emocje i potrafią je nazwać?

Z Twojej wypowiedzi wynika, że problem masz z identyfikacją emocji i od tego pracę na terapii trzeba zacząć. 

Tak, w każdym momencie mamy jakieś uczucia. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

25 minut temu, acherontia styx napisał(a):

Z Twojej wypowiedzi wynika, że problem masz z identyfikacją emocji i od tego pracę na terapii trzeba zacząć. 

Tak, w każdym momencie mamy jakieś uczucia. 

No to ja nie mam, odczuwam emocje dopiero pod wpływem czegoś konkretnego co bezpośrednio mnie dotyczy, czy to ktoś mnie zrani, czy ktoś na kim mi zależy, mnie oleje. Wtedy długo potrafię dochodzić do siebie. Ale nawet oglądanie filmów ze strzelanin, gdzie giną ludzie, zbiórki na jakieś chore dzieci nie wywołują we mnie żadnych emocji, a wręcz czasami sprawia mi przyjemność obejrzenie takiego nagrania

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Warrior001 napisał(a):

No to ja nie mam, odczuwam emocje dopiero pod wpływem czegoś konkretnego co bezpośrednio mnie dotyczy, czy to ktoś mnie zrani, czy ktoś na kim mi zależy, mnie oleje. Wtedy długo potrafię dochodzić do siebie. Ale nawet oglądanie filmów ze strzelanin, gdzie giną ludzie, zbiórki na jakieś chore dzieci nie wywołują we mnie żadnych emocji, a wręcz czasami sprawia mi przyjemność obejrzenie takiego nagrania

@Warrior001, masz tylko jesteś od nich odcięta totalnie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, acherontia styx napisał(a):

@Warrior001, masz tylko jesteś od nich odcięta totalnie. 

Może nauczyłem się podświadomie od nich odcinać pod wpływem zdarzeń z przeszłości, gdzie miałem okresy w czasach szkolnych, że spotykało mnie sporo nieprzyjemności ze strony rówieśników. Ale serio w losowym momencie można powiedzieć, że jak coś czuję to obojętność, więc nie mogłem zrozumieć o co jej chodzi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Warrior001 napisał(a):

Z taką logiką to płacenie za wizyty u terapeuty nie ma sensu. Może na nieodpowiednich trafiałem, ostatnio zrezygnowałem po chyba 3 spotkaniu, na pierwszym było przedstawienie problemu, na drugim omówienie mojego życia i jakichś istotnych wydarzeń, a na 3 praktycznie całe spotkanie skupiło się na emocjach. Zaczyna jak się czujesz to odpowiadam, że dobrze. I zaczyna mówić, że to nie odpowiedź, żebym inaczej to w słowa ubrał, jakie znam emocje itd. No i pół spotkania odbyło się w milczeniu, bo nie miałem nic do odpowiedzenia na takie pytania i zniechęciłem się. Może i jestem jakiś dziwny, ale ludzie w każdym momencie odczuwają jakieś emocje i potrafią je nazwać? Ja jedynie mógłbym nazwać swoje emocje pod wpływem konkretnego zdarzenia, a nie w losowym momencie, gdzie w sumie nic nie czuję. No i jak dla mnie takie spotkania nic nie dają i żeby za to jeszcze płacić. Sam czytam różne artykuły o psychologii, oglądam materiały na youtube i dostrzegam u siebie pewne objawy z różnych zaburzeń. No ale nie ma to recepty, od chodzenia na takie spotkania nie przejdę drogi od osoby małomównej do duszy towarzystwa. A wychodzenie do ludzi nic nie daje i tylko gorzej się czuję. Jak kiedyś znajomi wyciągnęli mnie do klubu to była tragedia, byłem sztywny jak kołek, nie wiedziałem jak się zachować i tylko czekałem aż wrócę do domu. I też mam tak, że przed takim spotkaniem układam sobie w głowie co chcę powiedzieć, nawet spisuję na kartce. Podobnie przy wykonaniu telefonu, bo często mam pustkę w głowie i nie powiem wszystkiego co bym chciał. To jest też mój problem w relacjach międzyludzkich, nie mam żadnych lęków, ale po prostu nie mam w głowie żadnych tematów do rozmów. Jak ktoś nie pociągnie za język to po chwili wszystkie tematy o czym mógłbym porozmawiać wyczerpują się. Poszedłem do psychiatry, powiedział że nie widzi powodów do stosowania farmakoterapii i wypisał skierowanie na psychoterapię, więc zobaczymy co z tego wyjdzie. Niby mają dać znać jak dojdzie kolejka, ale powiedziała że nie wcześniej niż po 3 latach...

Tylko, że terapia to właśnie między innymi rozmowa o emocjach- tym co czujesz w danej sytuacji jak i również w gsbinecie w relacji terapeutycznej.   Ja na przykład mam problrm z mówienieniem o emocjach, bo w domu się o.tym nie.rozmawiało.  Nie umiem nazwać tej emocji, co czuje w danej sytuacji.   Terapeuta polecił mi narysować sobie koło emocji pofstawowycb oraz rozszerzonych i nosić je na sesje.    Twój terapeuta mówiąc "to nie jest odpowoedź" próbuje Cię do wejścia głębiej w siebie.   Ja też jak odpowiadam- fajnie, to mówi "nie, nazwij to".   To jest trudne, ale właśnie to jest coś nad czym trzeba pracować.   Czyli zastanów się.co to znaczy "dobrze" to znaczy, że jest to szczęście, zachwyt a może jest złością?  To nie ma nic do bycia małomównym

 Wydaje mi się, że.zrezygnowałeś, bo boisz się pracy nad sobą i komfrontacji ze sobą.  Może boisz się odpowiedzialności?   Nie wiem, ale szkoda, że.tak szybko odpuściłeś

1 godzinę temu, Warrior001 napisał(a):

No to ja nie mam, odczuwam emocje dopiero pod wpływem czegoś konkretnego co bezpośrednio mnie dotyczy, czy to ktoś mnie zrani, czy ktoś na kim mi zależy, mnie oleje. Wtedy długo potrafię dochodzić do siebie. Ale nawet oglądanie filmów ze strzelanin, gdzie giną ludzie, zbiórki na jakieś chore dzieci nie wywołują we mnie żadnych emocji, a wręcz czasami sprawia mi przyjemność obejrzenie takiego nagrania

Zawsze są jakieś emocje.  Często jednak ich unikamy.  Ta przyjemność, to już uczucie, a ono płynie z emocji np ze szczęścia.  Po za tym emocje nie są tylko negatywne, są też te pozytywne.  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

35 minut temu, Naatalia napisał(a):

Tylko, że terapia to właśnie między innymi rozmowa o emocjach- tym co czujesz w danej sytuacji jak i również w gsbinecie w relacji terapeutycznej.   Ja na przykład mam problrm z mówienieniem o emocjach, bo w domu się o.tym nie.rozmawiało.  Nie umiem nazwać tej emocji, co czuje w danej sytuacji.   Terapeuta polecił mi narysować sobie koło emocji pofstawowycb oraz rozszerzonych i nosić je na sesje.    Twój terapeuta mówiąc "to nie jest odpowoedź" próbuje Cię do wejścia głębiej w siebie.   Ja też jak odpowiadam- fajnie, to mówi "nie, nazwij to".   To jest trudne, ale właśnie to jest coś nad czym trzeba pracować.   Czyli zastanów się.co to znaczy "dobrze" to znaczy, że jest to szczęście, zachwyt a może jest złością?  To nie ma nic do bycia małomównym

 Wydaje mi się, że.zrezygnowałeś, bo boisz się pracy nad sobą i komfrontacji ze sobą.  Może boisz się odpowiedzialności?   Nie wiem, ale szkoda, że.tak szybko odpuściłeś

 

Może i szkoda, ale nie będę płacił tyle kasy na coś w co nie wierzę, że pomoże. Jak się dostanę na darmowe to mogę robić z siebie debila na takich spotkaniach. Mnie właśnie wkurza to, że wśród ludzi mało się odzywam, przez co nie mam znajomych, bo nikt nie chce z takim nudziarzem się zadawać. I mimo że staram się jak mogę, aby to zmienić to i tak nie wychodzi. Często czuję się głupi na takich spotkaniach, bo nawet nie wiem jak w danym temacie o którym rozmawiają zabrać głos, bo mam wrażenie że na niczym się nie znam, czy to rozmowa o samochodach, muzyce, imprezach, budowlance, filmikach na youtube itd. I zawsze ta cholerna pustka w głowie. Kobiety też nie mam opcji poznać, bo nie wyobrażam sobie podejść do obcej mi kobiety i zacząć coś nawijać. Prędzej zacząłbym cos dukać i po chwili tematy by mi się skończyły. A to że niby ludzie cały czas odczuwają jakieś emocje, a ja nie potrafię ich u siebie zidentyfikować to nie boli mnie to. Czasami to może i lepiej, że mam wszystko gdzieś, bo inaczej może już by mnie nie było na tym świecie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

35 minut temu, Warrior001 napisał(a):

Może i szkoda, ale nie będę płacił tyle kasy na coś w co nie wierzę, że pomoże. Jak się dostanę na darmowe to mogę robić z siebie debila na takich spotkaniach. Mnie właśnie wkurza to, że wśród ludzi mało się odzywam, przez co nie mam znajomych, bo nikt nie chce z takim nudziarzem się zadawać. I mimo że staram się jak mogę, aby to zmienić to i tak nie wychodzi. Często czuję się głupi na takich spotkaniach, bo nawet nie wiem jak w danym temacie o którym rozmawiają zabrać głos, bo mam wrażenie że na niczym się nie znam, czy to rozmowa o samochodach, muzyce, imprezach, budowlance, filmikach na youtube itd. I zawsze ta cholerna pustka w głowie. Kobiety też nie mam opcji poznać, bo nie wyobrażam sobie podejść do obcej mi kobiety i zacząć coś nawijać. Prędzej zacząłbym cos dukać i po chwili tematy by mi się skończyły. A to że niby ludzie cały czas odczuwają jakieś emocje, a ja nie potrafię ich u siebie zidentyfikować to nie boli mnie to. Czasami to może i lepiej, że mam wszystko gdzieś, bo inaczej może już by mnie nie było na tym świecie

Być może wynika to z tego, że masz niskie poczucie wartości.  Z jednym się zgadzam. Jak w to nie wierzysz to nie ma sensu.  Ale pamiętaj, że siedząc.tak nie robisz z siebie debila tylko dajesz sobie pomóc i prawo do bycia wolnym i szczęśliwym człowiekiem. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 21.02.2024 o 15:42, Warrior001 napisał(a):

Może nauczyłem się podświadomie od nich odcinać pod wpływem zdarzeń z przeszłości, gdzie miałem okresy w czasach szkolnych, że spotykało mnie sporo nieprzyjemności ze strony rówieśników. Ale serio w losowym momencie można powiedzieć, że jak coś czuję to obojętność, więc nie mogłem zrozumieć o co jej chodzi

jakie nieprzyjemnosci Cie spotkały ze strony rówiesnikow?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×