Skocz do zawartości
Nerwica.com

Brak siły na psychoterapię


Betixa

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 13.02.2023 o 15:43, Robinmario napisał:

@nieprzenikniona możesz trochę rozwinąć temat , jaka terapia spowodowała u Ciebie tak silne kryzysy , czy to jest złe podejście prowadzącego czy to ryzyko było brane pod uwagę ? 

Ja tego ryzyka nie brałam pod uwagę, 15 lat temu wyszłam ze szpitala z diagnozą bpd ale przez ostatnie 12 miałam względny spokój, chociaż okresowo musiałam wrócić do leków, niespełna 3 lata temu zaczęło robić się coraz gorzej, ale bardziej w kwestii wahań nastroju i dziwnych objawów somatycznych. Wróciłam do mojej poprzedniej terapeutki z czasów tamtej hospitalizacji (byłam u niej wtedy w terapii przez 2 lata, przerwałam ją z dnia na dzień ze względu na zmianę pracy i brak ówcześnie możliwości dopasowania godzin). Z tym, że wtedy na terapii zupełnie pominęłam główne przyczyny powstania moich zaburzeń (traumy z dzieciństwa). Teraz postanowiłam się z tym wreszcie zmierzyć bo przez te 10 lat bez terapii wcale nie odpuszczały…no i od tego momentu zaczął się ten cały cyrk z moją psychiką, im głębiej wchodziłam w terapię tym większy syf w głowie. Moja terapeutka porównuje nasze sesje do chodzenia po polu minowym, nigdy nie wiadomo co i kiedy wyleci w powietrze ;) 

Obecnie nie jestem do końca pewna czy ona była przygotowana na to co się tam dzieje i czy faktycznie wie jak mi pomóc czy raczej robi to bardziej po omacku. W sumie chyba najważniejsze dla mnie jest to, że nadal widzę po niej, że się stara.

 

@Betixa moja terapeutka jest psychoanalitykiem, ale moja terapia wygląda bardzo różnie, raczej jest dopasowana do moich odmiennych stanów i nie polega na ciągłej analizie ani nie jest tak, że tylko ja praktycznie mówię. Czasami moja terapeutka na sesji mówi więcej niż ja ;)

Edytowane przez nieprzenikniona

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 12.02.2023 o 16:32, Samniewiem napisał:

Trochę mnie przestraszyliście, ale i tak w sumie nie mam wyjścia. Z tym, że rozumiem, że wg. tego co piszecie, jeśli teraz jestem w głębokim dole, to lepiej jeszcze nie zaczynać? W sensie, żebym się w ogóle nie zapadł w przepaść. 

 

Musisz czuć sama w sobie tą gotowość na przepracowywanie pozakrywanych traum. Nikt z nas nie powie ci, czy już jest Twój czas. Fakt, że to nie będzie łatwe, ale w terapii właśnie chodzi o to, że w trakcie przeniesienia swoich myśli i następnie przeciwprzeniesienia od terapeuty, nieodreagowane emocje się ujawniają. Po czymś takim mogą one być lepiej tolerowane. To taki trening emocjonalny. Tak jak rodzice dają swoim dzieciom odczuć trudne emocje, tak Tobie terapeuta da je odczuć. 

Swoją drogą to myślę, że dla takich osób jak Ty dobry był by nurt poznawczo-behawioralny. To praca z emocjami "tu i teraz". Bardzo dobra przy depresji i lękach. 

Edytowane przez MarekWawka01

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, MarekWawka01 napisał:

 

Musisz czuć sama w sobie tą gotowość na przepracowywanie pozakrywanych traum. Nikt z nas nie powie ci, czy już jest Twój czas. Fakt, że to nie będzie łatwe, ale w terapii właśnie chodzi o to, że w trakcie przeniesienia swoich myśli i następnie przeciwprzeniesienia od terapeuty, nieodreagowane emocje się ujawniają. Po czymś takim mogą one być lepiej tolerowane. To taki trening emocjonalny. Tak jak rodzice dają swoim dzieciom odczuć trudne emocje, tak Tobie terapeuta da je odczuć. 

Swoją drogą to myślę, że dla takich osób jak Ty dobry był by nurt poznawczo-behawioralny. To praca z emocjami "tu i teraz". Bardzo dobra przy depresji i lękach. 



Właśnie myśle o behavioralno - poznawczej. Pytanie, czy ona przy traumach (które też mam do przepracowania) też jest dobra?
Tak na prawdę wiem, że nie mam wyjścia w kwestii terapii, to już któryś mój nawrót już. Jak tego nie poukładam jakoś w głowie, to nigdy nie będzie lepiej...

Edytowane przez Samniewiem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Samniewiem Moim zdaniem nurt terapeutyczny powinien być bardziej dopasowany do czyichś możliwości umysłowych niż do danego problemu, z którym dana osoba się wzmaga. Twierdzę tak, bo mam z tym pewne doświadczenia. 

 

Jestem osobą bardzo introwertyczną, analityczną, o bogatym świecie wewnętrznym, która dużo sama sobie dopowiada wiele rzeczy, często bywam przez to rozkojarzony i nawet poddenerwowany, bo mam też silne ruminacje. Dlatego u mnie nurt psychodynamiczny odpada, a niestety takiemu się poddawałem, bo znajoma terapeutka mojej pani doktor takim nurtem pracowała. Ale nie miałem wtedy o tym wszystkim zielonego pojęcia. Potem poddałem się nurtowi poznawczo-behawioralnemu i to był odpowiedni nurt, który dziś pomaga mi wyłapywać "tu i teraz" zniekształcone myśli i emocje, przez co lepiej sobie z nimi radzę.

 

Bo jak miałem w nurcie psychodynamicznym poddawać swoje wewnętrzne przeżycia i sny jakiejś interpretacji czy nawet nadinterpretacji i potem przyjmować tą "lepszą" interpretację czy coś, to jednak ja mógłbym przy tym zwariować. I prawie tak było. Niestety nic z tego nie było... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po niespełna 3 latach terapii w nurcie niby psychoanalitycznym wydaje mi się, że to nawet nie tyle sam nurt ma znaczenie jak wrażliwość terapeuty na pacjenta i jego możliwość dopasowywania się do jego potrzeb. Bez tego żadna terapia nie ma szans na powodzenie, a wiadomo, że nie można tego sprawdzić inaczej niż przez branie w niej udziału. 
Obecnie wydaje mi się, że nie mam klasycznych zaburzeń osobowości bpd, raczej nigdy nie miałam, to bardziej przypomina DID na skutek cPTSD, chociaż nie w klasycznym „filmowym” wydaniu, tzn że wstaję rano i jestem zupełnie innym człowiekiem ;) U mnie wygląda to tak, że mam w pełni zachowaną percepcję co do intelektualnie nabytych umiejętności, np. Idąc do pracy zawsze jestem w stanie wypełnić swoje obowiązki, nie zapominam tego czego raz się nauczyłam, pod względem intelektualnym zachowuję pełną ciągłość. Natomiast jeśli chodzi o osobowość emocjonalną to tutaj następuje kompletna fragmentacja, raz moje potrzeby emocjonalne są takie a raz inne i nie wynika to z próby zakrywania ich z powodu lęku, ja dosłownie np. Raz potrzebuję bliskości danej osoby i wydaje mi się, że bez niej nie przeżyję a kilka dni później jest mi zupełnie obojętne czy ta osoba istnieje w moim życiu czy nie (to tylko przykład relacyjny ale dotyczy praktycznie każdej sfery, w której odzywa się moja emocjonalna część). Do tego od zawsze w mojej głowie mam „głosy”, skrajnie różne, często niezgadzające się ze sobą, prowadzące spory, jeden z tych głosów każe mi się niszczyć, to głos oprawcy, który czerpie chorą satysfakcję z maltretowania mnie, który potrafi mnie zastraszyć i który nie pozwala aby go ujawniać, to on ma na mnie największy wpływ i jeśli zaczynam wierzyć w to co mi mówi to jestem już jednym krokiem nad brzegiem grobu…

Większość problemów podczas terapii wynikała bezpośrednio z tego, że nie potrafiłam opisać tych stanów, przez co ciężko było dopasować odpowiednią pomoc. Odkąd mi się to udaje, jest pod tym względem nieco łatwiej chociaż kryzysy nadal występują (głównie zależy to od tego, czy mój „oprawca” przejmie ster), ale moja terapeutka wie już jak to działa, że czasem wszystkiego jest za dużo, że muszę się odcinać zupełnie żeby przeżyć i że nawet nie mogę odbierać od niej dobrych rzeczy żeby moja „ciemna strona mocy” nie użyła ich przeciwko mnie. W tej chwili faktycznie przydałyby się bardziej behawioralne metody aby coś realnie z tymi stanami robić, ale na dłuższą metę wiem, że byłoby to tylko działanie ad hoc a nie coś co pomogłoby mi na stałe. Generalnie chyba nie ma metody, która byłaby w tym wypadku w 100% skuteczna, to raczej ciągła praca, ciągłe poszukiwania i często zderzanie się z bezsilnością i brakiem rozwiązań. Doceniam jednak to jak bardzo sposób prowadzenia mojej terapii uległ zmianie, czasami korzystamy z odwoływania się do podświadomości i interpretowania tego co w niej, ale często w ogóle tego nie robimy, mówimy o tym co konkretnie się dzieje, wiążemy z rzeczywistością, z realnymi możliwościami bez zabawy w przeniesienia…wszystko zależy od tego czego w danym momencie potrzebuję i oczywiście od tego czy uda mi się to zakomunikować (bo wiadomo, że nikt nie umie czytać w myślach, nawet terapeuci ;) )

 

Także o ile pewnie w niektórych rodzajach zaburzeń / schematach myślowych niektóre nurty mogą być bardziej lub mniej pomocne od innych o tyle w złożonych problemach potrzebne jest raczej złożone podejście i gotowość na ciągłą jego modyfikację

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×