Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dzisiaj czuje się...


katrin123

Rekomendowane odpowiedzi

Ujowo. Wczoraj pojechałem zatankować. Mama dała mi swój telefon, żebym zeskanował na stacji aplikację (mój telefon jest za stary i już jej nie obsługuje) oraz swoją kartę płatniczą, żebym później zrobił jej zakupy w Biedronce. Zatankowałem i zorientowałem się że nie wziąłem swojej saszetki z pieniędzmi i kartą. Myślę sobie, to nic, zdarza się. Zapłacę kartą mamy i zrobię jej przelew później. Ale chociaż zadzwonię do niej, spytam czy może być taki układ. No i dzwonię do niej. Dwa razy dzwoniłem i się wkurzyłem, bo nie odbierała. No nic, to zapłacę jej kartą. No i wchodzę na stację, wyciągam telefon z aplikacją... Jej telefon... I nagle mnie olśniło, czemu nie odbierała... 

 

Bracia idą do bierzmowania i zbierają w tych indeksach podpisy że byli na mszy. Nie chciało im się dzisiaj jechać, ale podpisy potrzebne. To mnie poprosili czy im pojadę i załatwię. Mówię, jasne. Pojechałem pod koniec modłów i jak się skończy, to wejdę do księdza po te podpisy i powiem księdzu że bracia byli, ale ich pogoniłem do samochodu, bo są zakatarzeni, kichają i kaszlą. A zaznaczam, jestem baaaaaaaaaaaaaaaardzo antyklerykalny. Sama moja obecność w kościele to dla mnie o wiele za dużo. No ale wszedłem, nogi z waty, modły się skończyły, idę do biura księdza. Wchodzę, mówię, "Dobry, jestem bratem D i S, czy mógłby pan im podpisać obecność w indeksie? Oni byli, ale ich pogoniłem do samochodu, bo chorzy są." Bez problemu załatwiłem, mówię "dziękuję bardzo, dowidzenia". Tak mnie ta wizyta zestresowała, że aż musiałem benzo zapodać. Nogi z waty, ręce się trzęsą, serce wali, przed oczami ciemno...

Edytowane przez Purpurowy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Purpurowy,no to cię bracia zrobili!

A mruczałeś chociaż coś pod nosem w kościele?

A z telefonem to ja się kiedyś tak zrobiłam:

Kończę zmianę o 14 stej i potrzebowałam zadzwonić do rejestracji w szpitalu, która jest czynna do 15 stej.Ubieram się szybko w szatni( JUŻ Z TELEFONEM PRZY UCHU) i przeszukuję moją szafkę,a przygląda mi się nasza sprzątaczka i pyta:"Asia,a czego ty szukasz?"."Telefonu"-mowię.

No...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 11.01.2025 o 11:29, Verinia napisał(a):

@bei mam podobne przemyślenia, że... Że się już nie zakocham, ani nikt we mnie. 

Mam już 30tkę na karku, a tu nikogo na horyzoncie. Może kogoś poznam,ale jeszcze nie, bo jestem dopiero na etapie leczenia się z poprzedniej relacji. W sumie są ludzie, co poznają kogoś dla siebie bardzo późno. Więc wg mnie nie ma co się zalamywać. Na ten moment sobie nie wyobrażam związku. Jakąś taką blokadę mam, ale wiem że mi to przejdzie, bo trochę siebie znam tylko potrzebuję czasu.

 

 

Wiesz co, też jestem po 30tce. Na pierwszą w życiu randkę poszedłem w wieku 23 lat. Od razu wiedziałem że to nie to, ale mam strasznie niskie poczucie własnej wartości, ryj mam jak dupę (wiem że wygląd nie jest najważniejszy, ale pogłębia niską samoocenę) więc stwierdziłem że nie będę wybrzydzał, bo i tak żadna inna mnie nie zechce. Moja partnerka z resztą miała takie samo podejście, o czym wielokrotnie mnie informowała. I tak tkwiłem w tym związku, pomimo że zupełnie się nie dogadywaliśmy i nie pasowaliśmy do siebie, do września ubiegłego roku. Wtedy pojawiła się osoba, która bardzo mnie podniosła na duchu i utwierdziła mnie w przekonaniu że stać mnie na więcej. Zostaliśmy parą. Niestety stwierdzenie że stać mnie na więcej, okazało się iluzją. Nasz związek rozpadł się po dwóch tygodniach, przez moją toksyczność (żeby nie było, mam świadomość że toksyk ze mnie po całości). Nie widzę perspektywy na kolejny. Pozakładałem sobie te różne portale randkowe, ale od września mam zero dopasowań. Na żywo też nie mam możliwości nikogo poznać, bo w okolicy jest tylko kilka lumpiarskich barów i jedna mordownia, błędnie zwana dyskoteką. Zero kółek zainteresowań itp. Ale patrząc z innej perspektywy, w sumie ta cała sytuacja jest naprawdę w porządku. Przynajmniej nie skrzywdzę potencjalnej partnerki / partnera.

Edytowane przez Purpurowy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Purpurowy może i tak. Ja i tak nie chcę nikogo mieć, a przynajmniej nie na tę chwilę.

 

Swoją drogą byłam wczoraj u spowiedzi, a właśnie przed chwilą powedziałam sobie w duchu, że nie... Odrzucam tę religię i mi ulżyło. Wiara to nie mój świat, a przynajmniej nie katolicka. Nie odnajduję się w niej.

 

Śmiesznie wyszło, że do księdza mówisz pan. Nie wściekł się? To aż dziwne 😄

Rozbawiło mnie to heh

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Verinia napisał(a):

@Purpurowyswoją drogą byłam wczoraj u spowiedzi, a właśnie przed chwilą powedziałam sobie w duchu, że nie... Odrzucam tę religię i mi ulżyło. Wiara to nie mój świat, a przynajmniej nie katolicka. Nie odnajduję się w niej.

Słuszna decyzja.

 

4 godziny temu, Verinia napisał(a):

@Purpurowy śmiesznie wyszło, że do księdza mówisz pan. Nie wściekł się? To aż dziwne 😄

Rozbawiło mnie to heh

No wiesz, w zasadzie to tylko przedstawiciel kolejnego zawodu. Do hydraulika nie mówię "proszę hydraulika" ani "niech będzie pochwalony syfon pod zlewem". Do elektryka nie mówię "proszę elektryka" ani "niech będzie pochwalony bezpiecznik C20" Więc nie widzę potrzeby zwracać się jakoś inaczej do przedstawiciela tego konkretnego zawodu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, Verinia napisał(a):

@Purpurowy no tak, dla mnie to teź jest oczywiste, ale oni zazwyczaj wymagają specjalnego tytułu. No a przynajmniej kiedyś tak było.

Teraz też wymagają, ale ode mnie go nie dostaną. Nie widzę powodu dla którego miałbym im go dawać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychicznie poobijany, a fizycznie też poobijany. Wyszedłem na fajka i się spierniczyłem ze schodów. A mówili że palenie szkodzi zdrowiu. No w każdym razie, przy upadku zasłoniłem ciało głową. Chyba mam jakiś hełm wbudowany w ten pusty łeb, bo co nie wpadnę na rękę albo nogę, to albo zwichnięcie, albo skręcenie, albo złamanie. A ilekroć łbem nie przypierdaczę, to jeszcze nigdy mi się nic nie stało. No, może rozcięcia skóry na głowie, tak jak w weekend, ale nic ponadto.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×