Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak przetrwać, kiedy nie ma już nadziei na lepsze życie?


dziewczynka24

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć, mam 36 lat (nie tak jak w nicku).

Chciałabym zapytać, czy są na tym forum osoby, które mogłyby podpowiedzieć jakies strategie na przetrwanie tego życia, kiedy nie można go przerwać, a nie ma już nadziei na poprawę. Dokładniej chodzi o to, że nie chcę fundować traumy mojej rodzinie odchodząc, więc muszę czekać, aż to oni odejdą pierwsi. Niestety nie ma szans, że moja sytuacja się zmieni, bo wyczerpałam już wszystkie możliwości i nie udało się. Bardzo krótko opiszę tylko sytuację: nie mam szans na godne wynagrodzenie pozwalające samodzielnie, skromnie żyć, mam problemy z utrzymaniem się w pracach ze względu na słabe możliwości umysłowe oraz słabą wytrzymałość (nazwijmy  rzeczy wprost: jestem ociężała umysłowo i słaba fizycznie). Żaden lekarz nie chce mi dać zaświadczenie, żebym mogła się ubiegać o rentę, bo "przecież jest pani mądrą, wspaniałą osobą, wystarczy tylko uwierzyć w siebie". I od razu mówię: nie piszcie proszę rad typu na pewno nie jesteś ociężała umysłowo, bo składnie piszesz. Tyle tła sytuacji i teraz do meritum: czy są jakieś sposoby, żeby przestać wariować z tego niedostatku, biedy, beznadziei i nastawić swój mózg na takie "nieczucie", nie rozmyślanie nad beznadzieją? Ciągle popadam w rozpacz, że życie mogłoby być takie piękne, że gdybym tylko mogła mieć dobrą pracę, pieniądze, talent, mieć piękne życie.. Skręca mnie z rozpaczy i zgryzoty. Jak to wyłączyć? Może ktoś z was miał podobnie i psycholog mu podpowiedział jkaieś ćwiczenia na niemyślenie, triki? Brałam leki, chodziłam na terapię 2 lata ale nic nie pomogło. Osoby, które nie zrozumiały pytania i chcą napisać "poszukaj lepszej pracy, na pewno dasz radę" proszę o nie pisanie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@dziewczynka24 rozumiem, że dla Ciebie nadzieja na lepsze życie to w zasadzie synonim sensu życia? Jeśli tak, to bym zaczął od tego, żeby nie szukać sensu życia w dążeniu do wyobrażonego lepszego życia, ale przyjąć, że sens życia wynika z samego życia. Innymi słowy nie brnąć dalej. Warto też koncentrować się na tym, na co mamy wpływ i ogólnie małych celach. Chociażby kupić sobie jakąś drobnostkę za grosze. Jeśli przestaje się "fantazjować" tylko koncentruje na małych i realnych celach, to z czasem człowiek "zautomatyzuje się" i będzie trochę jak "zombie", aczkolwiek bez myśli S.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Move, faktycznie, dobrze to podsumiwałas. Dla mnie sens życia jest wtedy, kiedy człowiek ma możliwość doświadczać czegoś pozytywnego oprócz samych tylko problemów. Pozytywnego w znaczeniu przyjemne aktywności, rzeczy,  ale także przyjemne odczucia, jak np świadomość, że jest w czymś dobry, spełnia się. U mnie nie ma na to szans. Dlatego czuję ogromną zgryzotę, że marnuję to życie, bo mogłoby być tak fajnie, a już od 36 lat jest tylko źle i źle. Ale może faktycznie, jakby zrobić jakieś założenie, że sens nie tkwi tylko w dobrych, miłych rzeczach, tylko poprostu w niezabuciu się dla blizkich.. dzięki za wskazówkę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I jeszcze faktycznie jest tak, jak piszesz, że jestem myślami gdzieś zupełnie indziej niż tutaj, w tej burej rzeczywistości, myślami jestem w jakimś niemożliwym świecie, w którym odkrywam w sobie jakiś talent, ludzie mnie doceniają, zakładam biznes, pracuję nad czymś, co mi wychodzi, zarabiam poważne pieniadze i cieszę się życiem i inne takie głupoty. A przecież tego świata nie ma, to tylko głupia fatamorgana. Jest tu i teraz. Tylko ze ja nie potrafię tutaj siedzieć myślami. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@dziewczynka24 to miłe, że moja wskazówka okazała się przydatna. Co do sensu życia to dodam, że czasami ludzie, którzy cierpią i obiektywnie nie mają szansy, że przestaną (np. nieuleczalna choroba) mogą mieć sens życia. Dlatego opieranie sensu życia tylko na doznawaniu przyjemności prędzej czy później doprowadzi do problemów. Ale nie obwiniaj się za to, że tak myślisz. W dużej mierze tak nam wpaja się od dzieciństwa, że sens życia to jakiś cel w życiu, do którego należy dążyć. Doszło do takiego absurdu, że sensem życia, a w zasadzie celem życiowym, dla niektórych jest tzw. zbawienie, czyli żyją tylko po to, żeby umrzeć.

 

Jeśli chodzi o uciekanie w fantazjowanie, to się nazywa eskapizm. Jeżeli fantazjowanie daje Ci przyjemność, to nic złego, ale kiedy przykrość, bo nie potrafisz później "wrócić" do tej szarej rzeczywistości, to jest już problem. Zamiast fantazjowania możesz np. grać w jakąś grę, w której rozwija się postać. Gdzie jest jakiś fantastyczny świat, który wciąga. Możesz również przelewać swoje fantazje na papier. Wtedy fantazje będą mieć jakieś cząstki materialne. Będzie jakiś element łączący fantazje z rzeczywistością.

 

Na obecnym etapie nie będzie to dla Ciebie pocieszenie, ale wiele osób nie potrafi uciec w świat fantazji i w ten sposób doznać przyjemności. Dlatego że nie są "w stanie wyciszyć" emocji i myśli. Dlatego jak odpowiednio opanuje się tę umiejętność to jest naprawdę fajna rzecz. Bujna wyobraźnia jak niemal wszystko ma dwie strony - dla nas korzystną i destrukcyjną. Nie bez powodu mówi się, że ludzie inteligentni się nie nudzą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, dziewczynka24 napisał:

Żaden lekarz nie chce mi dać zaświadczenie, żebym mogła się ubiegać o rentę, bo "przecież jest pani mądrą, wspaniałą osobą, wystarczy tylko uwierzyć w siebie".

1. Spotkałem się tylko raz z lekarzem celem wystawienia dokumentów potrzebnych do złożenia wniosku o rentę. Lekarz nie wyraził opinii czy mój wniosek jest zasadny, 

2. Pracownik socjalny stwierdził, że mam wszystko co potrzeba.  Miałem inne zdanie,

3. Pierwszy psycholog rozpoznał nieśmiałość. Nie zgodziłem się z tą opinią. Ostateczna diagnoza to zespół Aspergera oraz zaburzenia osobowości. 

4. Diagnozę zespołu Aspergera otrzymałem po około 5 latach spotkań ze specjalistami. 

16 godzin temu, dziewczynka24 napisał:

Brałam leki, chodziłam na terapię 2 lata ale nic nie pomogło. Osoby, które nie zrozumiały pytania i chcą napisać "poszukaj lepszej pracy, na pewno dasz radę" proszę o nie pisanie. 

Od około 6 lat korzystam z pomocy specjalistów z różną intensywnością. Nie przyniosły poprawy. 

Czy masz orzeczenie o niepełnosprawności?

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do autorki wątku,  zatrudnienie na warunkach pracy chronionej mogloby Tobie pomóc. Do tego jest potrzebne jak napisal kolega wyzej, orzeczenie o niepełnosprawności.

Też kiedyś nie wierzyłam, że coś się zmieni w moim życiu, bo wyczerpałam już wszystkie możliwości. Wtedy ktoś mi powiedział, ,,nie przestawaj probowac, w końcu kiedyś sie uda,,. I tak też sie stało. Już 8 lat pracuje w tej samej firmie.

Move, co ty za bzdury piszesz o zbawieniu. Zupełnie nie o to chodzi, ale nie będę rozwijać tu tematu religijnego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A mi ktoś powiedział 

Żeby zobaczyć jak będzie trzeba spróbować 

Od tej pory ciągle próbuje 

Tak długo trzeba próbować, jak nie wychodzi zmieniać 

W końcu coś się trafi że tyłek zagrzejesz 

I masz porównanie im więcej się przerobiło miejsc, i już wiadomo że to jest to, zostaje nie szukam, to mi pasuje

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×