Skocz do zawartości
Nerwica.com

Powołanie...?


maniek102

Rekomendowane odpowiedzi

Bóg do niczego nie zmusza.
Jakoś sobie nie przypominam, żeby jakiś bozia pytał się mnie, czy mam ochotę znaleźć się na tym popierdolonym świecie ani czy mam ochotę być tym kim jestem...no cóż, może chociaż do życia wiecznego mnie nie będzie zmuszał...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ego, czytaj ze zrozumieniem i w kontekście. Mówimy tu o powołaniu, nie o istnieniu. To po pierwsze. A po drugie, to nie jest wątek do dyskusji na temat zasadności, czy jej braku w przypadku wiary katolickiej. Jak chcesz sie kłócić to idź do innego wątku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pomyślcie sobie, czy jak byście miały w tym momencie definitywnie wybrać, to zdecydowałybyście się pójść do zakonu? Myślę, że nie. Chwilowy impuls, pomysł, przypływ pozytywnych uczuć względem"zawodu" zakonnicy, czy księdza nie jest powołaniem. Ono zresztą nie jest niezależne od woli człowieka, Bóg do niczego nie zmusza.

 

Ja nie. Mam inne plany/marzenia. Gdzies tam wiem, ze to pewnie wkretka kolejna ale jak zwykle jest A CO JESLI. Ciekawe, ze tak duzo ludzi z nerwica ma ten lek przed zakonem i to niekoniecznie bardzo wierzacy. Tak samo jak strach przed schizo, wmowienie sobie a co jesli jestem homo, opetnie i inne rewelacje. Te juz przerabialam teraz sie z tego smieje a wtedy to byl horror.

 

Co do SDM na mnie z moimi lekami nie zbyt dobrze podzialaly. Wszedzie w tv zakonnice, mowa o powolaniach, smierc wolontariusza - dlaczego? a byl taki mlody, gdzie byl Bog? Papiez promujacy ubostwo - nie zeby to bylo cos zlego, ale mi sie juz wlaczyly wyrzuty, ze tyle ludzi gloduje itd wiec np nie mozna isc do restauracji trzeba wszystkie pieniadze rozdac, nie miec nic na wlasne przyjemnosci bo to grzech i za to czlowiek bedzie potepiony - pieklo. I, ze musze is do zakonu skoro tak pomyslalam o tej jakby ascezie. No masakra zyc sie odechciewa z tymi myslami -.- Chcialabym nie myslec na kilka dni ....

 

Wczoraj na czuwaniu SDM bylo przedstawienie na scenie z dziewczyna, ktora zrezygnowala z imprezowania i stala sie zakonnica a mi sie prawie slabo zrobilo ... takze .. :D

Moze tez jednak poszukam psychologa, tylko czy to cos da ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dawno tu chyba nikt nie zaglądał. Jak tam wasza sytuacja? Bo ja chodzę do psychologa, było juz na prawdę dobrze, a teraz znowu wraca to wszystko. Ciagle myśle ze Bóg nie daje za wygrana i walczy o ten zakon dla mnie, zebym w koncu odpuściła i ze nie da mi spokoju dopóki sie nie zgodzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie można podejmować żadnej decyzji pod przymusem, więc tej sytuacji nie da się tak rozwiązać w ten sposób, żeby Ciebie do czegoś zmusić. Bóg nie może działać z naruszeniem ludzkiej wolności. I natrętne myśli nie sprawią, że zobaczysz w tym rzekomym powołaniu więcej sensu niż teraz, bo patrząc racjonalnie nadal go nie będzie. Więc te myśli są bezcelowe i nigdy nie doprowadzą do czegoś dobrego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy ktoś tu jeszcze zagląda i w ogóle ale czytałem wasze wpisy bo miałem (nie wiem może mam) takie myśli ze MUSZĘ być księdzem. Jakoś 5 miesiącu to trwało. Pisze że może dalej je mam bo dopiero dzisiaj i wczoraj w sumie coś zrozumialem. Ze Bóg jest miłością i nas kocha WSZYSTKICH. Rozmawiałem o moich uczuciach z księdzem jeden powiedział że Pan Bóg nie kieruje się strachem i że powołanie jest pragnienie a z kolejnym rozmawiałem w cztery oczy i wiecie co? Powiedział dokładnie to samo że powołanie to pragnienie to pociąg to jakiegoś zycia a nie strach. A nawet jeśli ktoś się pomylił w wyborze drogi to co? W sumie to chyba nic bo liczy się to żeby KOCHAC. Pomyślmy ... Czy Bóg który daje się torturować i przybić do Krzyża wymusza na nas zostawienie partnera czy naszych marzeń i planów które też są dobre czyste pełne miłości ? Słuchajcie jest oczywiście coś takiego jak powołanie i najlepsza droga życia tylko że odkrywa się ją ze spokojem w sercu z miłością. A nawet jeśli się ktoś pomyli to na prawdę bez paniki. Liczy się miłość do drugiego człowieka i to jest najważniejsze. Bóg powołał każdego do szczęścia i do miłości. Nie wiem czemu niektórzy księża mówią że jeśli nie wybierze się drogi powołania to będzie się nieszczęśliwym i będzie się miało jakieś problemy w zbawieniu. Gdzie to jest w Biblii? Przecież chodzi o miłość a nie o strach. Nie idzie się do seminarium bo się boje ze muszę tylko tego chce. I tak jak mówię czytałem parę artykułów z których wynika że pomyłka z powołaniu może skutkować... NICZYM! Przede wszystkim milosc . Sam mam (miałem ) z tym problemy ale dzisiaj czuje się na tyle dobrze że odważyłem się to napisać. "Kochajcie a odnajdziecie swoje powołanie". Nawet jeśli się pomylicie to Pan Bóg jest Bogiem :P i nie zostawi kogoś bo nie trafił w powołanie . "Będzie dalej mu błogosławił ". Zaufajcie Jezusowi powiedzcie "Jezu zajmii się tym" a wszystko się ułoży . Sorry za błędy i powodzenia .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj znowu mnie takie myśli dopadły choć w głębi serca jestem przekonany że kocham moją dziewczynę i chce się z nią ożenić i to jest właśnie moje powołanie . A czego się teraz boje hmmm... Nie boje się jakiejś kary za błąd w powołaniu bo jest wielu takich ludzi którzy odeszli z zakonu (przed święceniami ) i mają szczęśliwe życie. Sam Jan Paweł II udzielal dyspensy dla księży (po święceniach ) którzy chcieli odejść żeby się ozenic i brali normalny ślub kościelny więc pomyłka w powołaniu w porównaniu z tym to na prawdę nic złego. Zresztą jeśli papież daje dyspensę i ślub kościelny to to drugie też nie może być źle . Bo przecież skoro mają ślub kościelny i przyjmują komunie to zbawienie mają pewne. Źle myślę ? Wiec czego ja się boje ? Sam już nie wiem chyba tego że po prostu nie wstrzele się w plan Boga w stosunku do mnie ( gdzie czytałem artykuł w którym pewny zakonnik pisał że takie pojmowanie Boga jest NIECHRZESCIJANSKIE bo Bogu chodzi o to żebyśmy byli dobrymi szczęśliwymi i pełnymi miłości ludźmi.) Marzę o tym żeby zapomnieć już o tych myślach bo jestem pewny że nie chce być księdzem ani zakonnikiem czy coś w tym rodzaju . Nie potrafię sobie wyobrazić że mógłbym żyć bez mojej dziewczyny. Nie chce bez niej żyć. Bardzo mi zależy żeby te myśli że ranie w ten sposób Boga odeszły... Morze jest tu jakiś ksiądz który się wypowie na ten temat ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj znowu mnie takie myśli dopadły choć w głębi serca jestem przekonany że kocham moją dziewczynę i chce się z nią ożenić i to jest właśnie moje powołanie .

 

Nie jest ważne, czy to jest Twoje powołanie czy nie. Ważne, co czujesz i czego pragniesz - bo to jedynie możesz rozpoznać, nic więcej. Racjonalne jest postępować zgodnie z własnymi pragnieniami, wyznaczać sobie cele i je realizować, a cel (mieć żonę) jest godziwy. Nie możesz wiedzieć więcej, bo nie znasz przyszłości. Powołanie to nie jest loteria, że masz odgadywać, co też Bóg sobie wymyślił. A w planie Boga na Twoje życie są błędy, które popełnisz, Twoje poszukiwania, rozwój, różne nieprzewidziane zdarzenia i nawet ta nerwica. Nie musisz odgadywać, co Bóg ma na myśli, gdyż On pilnuje Twojego życia i chce Cię zbawić, będzie Cię prowadził, a Ty nie wiesz jeszcze dokąd i nie masz zgadywać, ale na pewno zawsze będzie Ci dawał wskazówki do nawrócenia, jeśli będziesz się oddalał w grzechy. Celem Boga jest abyś był zbawiony, a drogi życiowe do tego mogą prowadzić różne. Myślę też że Bóg ma plany awaryjne, jeśli coś w życiu nam nie wyjdzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozeznawanie powołania to poznawanie swoich możliwości - czy na przykład się nadaję do założenia małżeństwa (choć nikt nie jest w pełni gotowy przed), czy nadaję się na ojca, co mógłbym dać swojemu dziecku jako ojciec, jakim byłbym mężem i co mogę zrobić, by się lepiej do tego przygotować. Rozpoznawanie swoich uczuć (miłości do kogoś) to również poznawanie swoich możliwości, bo przecież nie da się zbudować dobrego związku bez miłości, nie można też kochać na zawołanie - miłość to dar od Boga, który nam daje siłę do różnych rzeczy (dalej więc mówię o posiadaniu pewnych możliwości w sobie, są też warunki zewnętrzne: miłość drugiej osoby do mnie też jest dla mnie możliwością, którą mogę dobrze wykorzystać). Czyli masz poznawać dobrze siebie, realia życiowe, a nie odgadywać scenariusz swojego życia. Jeżeli możemy znać wolę Boga, to na przykład taką, że Bóg nie chce wolnych związków, chce aby ludzie w miłości wybierali odpowiedzialność na całe życie, chce aby dzieci się wychowywały w rodzinie - wiemy, że mamy od siebie wymagać rozwoju w kierunku pełni człowieczeństwa, niezależnie jak przebiega nasze życie, a nie iść na skróty. I to jest powołanie każdego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli skoro kocham moją dziewczynę jest dla mnie ważna (ostatnio jak się pokłóciliśmy bo ja bardzo zraniłem bo powiedziałem że muszę być księdzem i że nachodzą mnie takie myśli... To nawet nie była kłótnia tylko po prostu ją tak zraniłem tymi słowami ) to powinienem iść w tym kierunku i po prostu olać te myśli że muszę być księdzem skoro tego nie chce ? Dużo ludzi pisze że zaraz po tym jak usłyszeli że powołanie to pragnienie to zapragnęli tego choć tak na prawdę tego nie chcą. Ciężko w takim stanie myśleć racjonalnie i ja też tak mam. Chociaż jestem pewny że kocham ją i chce z nią być . Myślę że myśli o tym że muszę być księdzem i te niby pragnienia potrafiłby zwalczyć ale boje się z trochę z tym walczyć bo boje się że walczę z Bogiem. Chociaż jakby tak się lepiej zastanowić to takiego prawdziwego szczerego pragnienia do kapłaństwa czy coś nie mialem . Za to uwielbiam spędzać czas z dziewczyną... Trudne to wszystko... Ale dzięki za wpisy pomagają

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tak na prawdę też nigdy nie byłem u psychologa bo nie chce narażać moją dziewczynę na stres ale objawy nerwicy mam praktycznie wszystkie... Sam fakt że powołanie jest pragnieniem a nie że Bóg do tego zmusza mówi o tym że to nerwica... Dzisiaj prawej zwymiotowałem przy obiedzie nie mogłem przełknąć jedzenia i mi się cofało... Drżenie rak i takie sztywniejace drżące nogi. Ból głowy się zdarza . I na początku (jakieś pięć miesięcy temu ) pociłem się raz lub właśnie było mi raz gorąco raz zimno i czasami problemy z równowaga. Ale teraz się to uspokoiło trochę tak jak pisałem po przyjęciu komuni (kto wierzy to wierzy kto nie to nie ) ale przeszło. Kurcze marzę żeby to wszytko minęło i żebym mógł cieszyć się Boża opatrznością razem z moją dziewczyną a w przyszłości mam nadzieję żona choć mamy dopiero 20 lat

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak w ogóle to kurcze dziękuję za rady za wszystkie ale ta że powołanie to odnajdywanie siebie a nie zgadywanie Bożego planu dała mi dużo do myślenia... Niby to wiedziałem ale jakoś tak tego nie widziałem. Dziękuję. Jakby co to będę pisał a na razie spróbuję odnaleźć siebie w nerwicy a nie nerwicy we mnie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę że myśli o tym że muszę być księdzem i te niby pragnienia potrafiłby zwalczyć ale boje się z trochę z tym walczyć bo boje się że walczę z Bogiem.

 

"Obym ja wiedział, gdzie można Go znaleźć,

jak dotrzeć do Jego stolicy?

Wszcząłbym przed Nim swą sprawę

i pełne dowodów miał usta."

 

"Z nim się prawuję niewinny

Mój sędzia wypuści mnie wolno" - ks. Hioba 23.7

 

Hiob chciał "walczyć" z Bogiem, to znaczy wytłumaczyć Mu swoje racje, bo wiedział, że jest niewinny. Miałby do tego prawo. Z tym że spór nie był możliwy, bo Bóg przerasta człowieka, poza tym się ukrył przed Hiobem z powodu doświadczania go. Hiob wiedział, że cierpi niewinnie i mimo cierpienia nie zmienił zdania i nie oskarżył się o winy, których nie popełnił. Na swój sposób walczył z Bogiem, choć Go nie oskarżał, nie podważał jego przymiotów, ale trwał przy swojej prawdzie, mimo doświadczenia, opierając się na tym, że Bóg jest sprawiedliwy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To trochę jak my cierpimy z tym że myślę że nasze myśli , powołania , strach na prawdę nie pochodzą od Boga. Ostatnio odbyłem dialog z księdzem. On też stwierdził że mój strach nie jest powołaniem i nie pochodzi on Boga bo gdyby tak było to Bóg zaprosił by mnie z miłością a nie szantażował i straszył. I ja się z tym całkowicie zgadzam. Ale w nerwicy kluczowe jest chyba to pytanie: "a co jeśli..." Ciężko znaleźć wyjście z takiej sytuacji i myślę że jedyne rozwiązanie jest takie żeby zaufać miłości Boga , znaleźć jego prawidłowy obraz. Boli mnie to (i nie tylko mnie bo pewien zakonnik w jednym z artykułów stwierdził to samo) że niektórzy twierdzą że Bóg zostawia i nie pomaga już człowiekowi który nie poszedł za powołaniem... Nawet nie tak jak My ma problem z rozeznaniem tylko świadomie nie poszedł. To wszystko jest na prawdę skomplikowane i zagłębianie się w to rodzi tylko więcej pytan niż odpowiedzi. Ja rozumiem ze ktoś świadomie nie poszedł za powołaniem którego był pewny i powiedzmy się ożenił . Ale po jakimś czasie stwierdził że jednak to co zrobił nie było dla niego dobre i teraz męczy się w małżeństwie. Wiec wyznaje swoją winę na spowiedzi i żyje dalej tak jak najlepiej umie kochając żonę i dzieci. I nie jest to kara Boża za nierealizacje powołanie tylko zaparcie się miłości i własnego pragnienie (w drugą stronę działa to podobnie jeśli ktoś pójdzie za księdza a potem będzie żałował że się nie ożenił ) . A czy mówienie ludziom że Bóg opuszcza człowieka wtedy że staje z boku i patrzy jak człowiek żyje ze przestaje go kochać i mu pomagać czy to nie jest właśnie fałszywy obraz Pana Boga rozsyłany przez niektórych duchownych ? To jest skaplikowane przynajmniej dla mnie choć ostatnio jest lepiej. Najważniejsze to chyba odnaleźć prawdziwy obraz Boga i iść za miłością bo tak jak mówił właśnie też ksiądz z którym rozmawiałem. Trzeba iść za tym co się kocha i czego tak zwyczajnie pragnie za tym co daje nam szczescie a leki są jakimiś wypaczonymi nierealistycznymi przeszkodami tylko i wyłącznie. Poza tym w naszej wyobraźni w naszych lekach działa też zły duch i dla niego człowiek z takim fałszywym obrazem Boga ( Bóg karze i ciagle wymaga zamiast kocha wybacza i opiekuje ) jest świetna przynęta . Przynajmniej ja do takich wniosków dochodzę. I choć nie jestem w 100% przekonany o tym czego Bóg ode mnie chce konkretnie to wiem ze chce żebym był szczęśliwy dobry i kochał i że iść powołaniem to iść za pragnieniem miłości. Może kiedyś zrozumiem to tak mocno że nie będę musiał sobie tego w kółko powtarzać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niektórzy twierdzą, że Bóg zostawia i nie pomaga już człowiekowi który nie poszedł za powołaniem...

 

Gdyby Bóg zostawiał człowieka, który nie poszedł za powołaniem, to człowiek nie miałby już szansy, aby to powołanie spełnić. Ale Bóg jest cierpliwy i skuteczny.

 

Bóg nigdy nie zostawia człowieka, a jak człowiek błądzi, to tym bardziej Bóg musi za nim chodzić. Z tym że błąd, to przede wszystkim grzech. A że człowiek grzeszy całe życie, to całe życie potrzebuje Pana Boga.

 

Myślę, że Bóg nie jest tak ograniczony w swym planie na nasze życie, żeby w tym planie nie było miejsca na nasze błędy, prędzej uwierzę, że Bóg zna z góry wszystkie błędy, które popełnimy. Nie mamy też od razu głębokiej mądrości życiowej i samoświadomości, nasza wiedza się zmienia, uczymy się w toku różnych wydarzeń i podejmujemy różne próby co do sposobu życia, aby go potem weryfikować. Celem życia nie jest to, żebyśmy się określili co do zawodu/stanu cywilnego (i wybrali jakiś z góry przewidziany), ale żebyśmy doszli do zbawienia. Powołanie to być dobrym człowiekiem, to co się robi w życiu jest mniej ważne, choć lepiej robić to, co nam ułatwi być dobrym, a nie utrudni.

 

Według psychologii rozwojowej człowiek najpierw jest na etapie idei teoretycznych (idealizmu młodzieńczego), potem szkicuje jakiś plan na swoje życie. Zwykle rzeczywistość się rozmija przynajmniej częściowo z tym planem, więc następuje kryzys (na przykład wieku średniego) i człowiek urealnia swoje plany, zmienia je, weryfikuje, po czym realizuje nową koncepcję (czy nowe koncepcje). Ogólnie rozwój przebiega przez kryzysy, więc są one potrzebne. Wybór ścieżki życiowej to proces, który trwa w jakimś stopniu przez całe życie, będąc staruszkiem można się pokusić o refleksję podsumowującą czy prawdę ostateczną, ale też jest to wyzwanie, bo życie mogło nie spełnić naszych oczekiwań (albo my swoich) i trzeba z tym żyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie ja też mam wrażenie że Pan Bóg nie zostawi człowieka nigdy. "Bo góry mogą ustapic i pagórki się zachwiać ale moja miłość nie odstąpi od Ciebie" to oczywiście nie znaczy że możemy robić co chcemy bo Bóg i tak mnie kocha ale myślę że warto pamiętać że nie tyle "Bóg i tak mnie kocha" co "Bog mnie kocha zawsze" to znaczy iść przez to życie tak żeby szukać miłości a nie kierować się strachem. Kurcze na prawdę po tym jak tu napisałem po tym jak rozmawiałem z tym księdzem na prawdę już się chyba nie boje... A na pewno nie w takiej skali jak kiedyś. Bardziej jestem po prostu zmieszany. Staram się rozeznawać swoje powołanie modlę się dużo o dary ducha świętego , spokój , radość i chyba przychodzi. Bo myślę że jeśli ja sam nie przestanę się bać i będę potęgował ten strach to jak Bóg ma go zabrać skoro w pewnym sensie ja go podtrzymuje. A Bóg mówi "nie lękaj się" . Wracając do rozeznawania tak jak już kiedyś tutaj pisałes (refren) nie możemy znać nic więcej poza swoimi pragnieniami tymi czystymi powiedziałbym Bożymi. O one nadal są takie same. Nadal kocham moją dozewczyne i nadal nie pragnę być duchownym. Ale zauważyłem że już właśnie nie reaguje na to strachem tylko ta opcja duchowna stała się jakby obojętna . Są księża bo są potrzebni i okej . Ale cały czas coś w sobie czuje ... Tylko co to jest? Jakby już sam nieokreślony strach. Czuje go bo pojawiają mi się różne myśli w głowie ale za chwilę jakby się uspokajam. Bardziej to taka zalękniona niepewność choć słaba. Ciężko to wytłumaczyć ale pewnie Ci którzy przez to przechodzą wiedzą o czym mówię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozmawiałam ze znajomą, która jest zakonnicą, opowiadała mi trochę o swoim powołaniu.

Zapytałam, czy kiedykolwiek czuła strach przed tym, że ma powołanie do zakonu. Powiedziała, że nie, obawiała się różnych aspektów życia zakonnego, ale nie samego faktu, że może mieć powołanie. Powiedziała też, że miała poczucie wolności wyboru, to znaczy nie miała poczucia, że jeśli nie pójdzie za tym powołaniem, to Bóg ją odrzuci, czy stanie się coś złego. Pociągały ją aspekty pozytywne, na przykład to, że będzie pomagać innym czy "należeć tylko do Chrystusa", co było jej pragnieniem. Powołanie nie zjawiło jej się jako grom z jasnego nieba, dojrzewało w niej kilka lat, miała pewne chęci, ale nie miała 100% pewności, dochodziła do decyzji etapami.

Tak się też składa, że mam koleżankę, która wystąpiła z nowicjatu, była w zakonie łącznie 1,5 roku. Mówi, że przez ostatnie miesiące narastała w niej rozpacz i dlatego zdecydowała się odejść. Koleżanka jest dojrzała, ma głęboką wiarę, a jej decyzja o wstąpieniu była przemyślana. Wszystkich znajomych zaskoczyła wystąpieniem, bo już byliśmy pewni, że będzie zakonnicą. Odbierała sygnały w sobie, że coś jest z nią nie tak, choć mówi, że nie działo się nic złego w jej życiu zakonnym, wszystko było ok, a nawet mówi, że było fajnie (trudno mi to zrozumieć, że było jednocześnie fajnie i źle). W przypadku nerwicy ludzie od początku doświadczają bardzo negatywnych stanów, lęków, rozpaczy na myśl o "powołaniu", ale wydaje im się, że to może nie mieć znaczenia. Moim wnioskiem jest to, że zdrowa osoba reaguje na takie sygnały, zaburzona się zadręcza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałem serdecznie podziękować za wszystkie wpisy tutaj. Są na prawdę pomocne mowie to już któryś raz ale taka jest prawda. Mój stan zaczął się pół roku temu i chyba właśnie się skończył albo dogorywa. Rozmawiałem z czterema duchownymi osobno wszyscy stwierdzili bez dialogu że sobą ze nie mam powołania to co tutaj czytam też o tym świadczy. Kurcze chyba mi przeszło :-) mowie chyba bo wiecie jak jest. Powierzyłem w modlitwie mój związek z dziewczyną Panu Jezusowi i jak się tak zastanowię to myślę sobie że do mnie osobiście Pan Bóg dotrzeć nie mógł nie dlatego że nie ma On mocy oczywiście tylko dlatego że ja mam wolną wolę i zamiast w spokoju starać się słuchać cały czas potęgowałem strach który tak jak mówisz refren a raczej zakonnica z którą rozmawiałaś (pozdrów ja serdecznie jesli będzie okazja i Twoja znajoma również ) jest przy powołaniu obcy bo i Duch Święty i Chrystus strachu nam nie zsyłają :-) więc Pan być może posłużył się księdzem jednym drugim aż w końcu czwartym żeby dotarło do mojej pustej głowy żebym się nie bał kochać ! Aż już na pewno Bóg nie chce żebyś się w ogóle czegoś bal! Także jeszcze raz dziękuję myślę że swoje powołanie odkrykem i jak to mówili księża "masz powołanie do małżeństwa " a co Pan Bóg da (jak to mówi moja mam) to się okaże. Wszystkim Wam którzy mają taki problem i to czytają powierzcie się Duchowi Świętemu proście o jego dar spokoju a on już Wam pomoże i powolutku myślę wszystko zacznie wracać do normy. Jak będzie że mną nie wiem czy to wróci czy nie czy coś się zmieni. Mam nadzieję że wszystko będzie dobrze a ostatecznie i tak wszyscy bedziemy sądzeni z miłości bo tak jest w Piśmie Świętym więc po prostu kochajmy a Bóg to doceni :-) nawet jeśli się z tym powołaniem pomylimy. Choć czuje że raczej dobrze wybieram :-) jeszcze raz dziękuję a co będzie zobaczymy :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kamil20031998, powodzenia, tyle w Tobie optymizmu i zaufania do Boga, że jak Ciebie czytam, zawsze mi się poprawia nastrój.

Natręctwa mogą mieć też podłoże biologiczne, czasem trzeba dokarmić mózg, oby Ci się udało bez leków. Suplementuj się, omega 3, witamina d, magnez... takie podstawy. Dużo odpoczywaj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×