Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2


LDR

Rekomendowane odpowiedzi

No ja się leczę od ponad roku, z wszystkich leków jakie miałem to narazie najlepiej działa wenlafaksyna 75.

 

I mam problem, bo są bardzo niefajne objawy:

- rozleniwiłem się strasznie

- przez calutki dzień trzęsie mi się ciało, szczególnie ręce. Szczęście że pisząc na klawiaturze nie popełniam strasznych byków :lol:

- jest gorzej z moim umysłem, jestem tępy a kiedyś np. wymiatałem z matmy, pisałem świetne teksty

- szybko robię się senny gdy czytam. Książka mnie wciąga strasznie, ale oczy odmawiają posłuszeństwa, zasypiam po około 20 minutach. A po prostu siedzę na zwykłym krześle, przy biurku, z lampą inżynierską + mocna żarówa ;)

 

Mam maturę teraz w maju i jedyne co mogę opanować to te ręce. Wezmę propranolol pół tabletki i zniknie trzęsienie się/bicie mocne serducha a mnie nie otępi.

Benzodiazepin się nie tykam najdłużej jak mogę. Nastrój strasznie na nich cierpi, lęki i drżenie znikną ale odrazu śpie :zzz:

 

Po maturach idę do szpitala. Do Szopienic w Katowicach, na oddział zaburzeń afektywnych i lękowych. Nie mogę się doczekać, bo coraz gorzej ze mną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

Piszę ponieważ nie mam już sił...

Ponad 4 miesiące temu stwierdzono u mnie nerwicę lękową. Objawiała się ona nagłymi panicznymi atakami strachu, trwającymi kilka godzin, czasami całą noc. Pamietam, że moja pierwsza myśl to było "opętanie" przybiegłam do chłopaka i zapytałam czy nie uważa, że mogę być opętana. I tak to się zaczęło... Na początku myśli te nie uprzykrzały mi jakoś życia, wiedziałam, że to nie to, tylko nerwica i nie brałam ich jakoś na poważnie. Od jakiegos miesiąca może 1,5, ataki ustały pozostał tylko ciągły ucisk w klatce piersiowej, gardle i wrażliwość na hałasy, światło... ale myśli nasiliły się do tego stopnia, że po prostu się ich boję, staram się mieć dobry humor, myśleć o czymś miłym, ale nie mogę bo nagle pojawia się myśl "jestem opętana". Za każdym razem bardzo się tej myśli przestraszę ponieważ nie mogę wyrzucić jej z głowy chociaż bardzo chcę, we wszystkim co robię wyszukuje objawy. 24 na dobę są te myśli, nie mogę ich opanować i "wyrzucić" z głowy. Bardzo się boję, że to może być rodzaj opętania a ja z tego nie wyjdę nigdy. Nie rozumiem dlaczego sobie to wmawiam chociaż nie chcę, skąd u mnie wzięła się ta myśl i dlaczego to się nasiliło i nie mogę nic z tym zrobić:( Mam dosyć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że warto skorzystać z pomocy psychiatry. W końcu masz zdiagnozowaną nerwicę lękową. Leczysz się ? Może w ostrym stanie pomogły by Ci doraźne leki przeciwlękowe? Oprócz np. antydepresantów i psychoterapii. Porozmawiaj ze specjalistą.

Lekarze są od tego żeby pomagać w takich stanach więc warto i nie bój się szukać pomocy...

Pozdrawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jako idiota :lol:

 

-- 08 maja 2013, 18:08 --

 

witam wszystkich forumowiczów,którzy o tej godzinie jeszcze nie śpią.ja również chcę się dowiedzieć o hipnozach.na jakiej zasadzie to dz :smile: iała i czy pomaga?jeżeli ktoś wie coś na temat hipnozy to proszę o wypowiedź.pozdrawiam i życzę dużo zdrowia
Klia

 

. :D e :tel2::evil::D:cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć wszystkim .

Na nerwicę lękową cierpię od 2 miesięcy aż w końcu poczułem ,że muszę się wygadać ludziom, którzy cierpią na to samo co ja. Myślę ,że u mnie powodem tego są przeżycia z ojcem, który miał problemy z alkoholem podkreślam "miał" bo już z tego wyszedł na całe szczęście. Działo się to w dosyć młodym wieku czyli gdzieś od 15 roku życia do 20 mam 22 .Mój problem zaczynał się w tym, że nie potrafiłem go olać i patrzyć jak się wykańcza bo on mnie wychował i wiem ,że był dobrym człowiekiem więc przejmowałem się ,robiłem wszystko żeby przestał co kosztowało mnie mnóstwo nerwów i wylanych łez drugą sprawą jaka mogła mieć na to wpływ była marihuana ... od 18 roku życia paliłem tego na prawdę dużo wkoncu zaczęło mnie to męczyć ,lubiłem imprezy i ogólnie byłem dość rozrywkowym facetem do czasu aż to się wszystko zaczęło ...Zwolniłem się nie dawno z pracy bo po prostu nie dawałem rady lęki miałem kosmiczne od zawału po duszenie się .. Najgorsze jest to ,że teraz siedzę ciągle w domu ani do znajomych ani nigdzie nie chce wychodzić chyba ,że muszę coś załatwić na mieście to robię to jak najszybciej i brykam do domu ..całe życie grałem w piłkę ,uwielbiam sport a teraz ...teraz nawet nie mam ochoty iść na rower czy pobiegać po prostu totalna demobilizacja. Jestem już po badaniach EKG ,krwi i wszystko jest ok niedługo czeka mnie pierwsza wizyta u psychiatry. Dzięki, że mogłem się wygadać i pozdrawiam wszystkich cierpiących :) ;*

 

 

Przez przypadek napisałem ten post w temacie "Mój dzień" więc teraz się poprawiam i piszę tu ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, jestem jork85 i od ok. pół roku przeżywam gehennę ze swoimi natrętnymi myślami. Jestem od 4 lat szczęśliwie żonaty i bardzo cieszę się, że mogę być mężem tak cudownej Kobiety. Od 3 lat zajmuję się grafiką komputerową i mogę się w tym rozwijać. Obecnie pracuję w agencji reklamowej, która wydaje innowacyjny w moim regionie magazyn. Od roku jesteśmy z Żoną posiadaczami naszego mieszkania, kupione na kredyt, bo innej możliwości nie było, ale bardzo się cieszymy, że Bóg dał nam możliwość zamieszkania we własnych 4. kątach. I choć z pozoru wszystko jest ok, to jednak ze mną w moim wnętrzu, sercu, duszy – jakkolwiek tego nie nazwać – dzieję się coś złego. Zacząłem się strasznie bać. I najbardziej wkurzające jest to, że szczerze nie wiem, czego tak naprawdę się boję.

Takie lęki i natrętne myśli analizujące i rozbijające moje działania na najdrobniejsze szczegóły rozpoczęły się jakieś pół roku temu, kiedy zacząłem bardziej wchodzić w świat rozwoju osobistego. Hasła typu: samorealizacja, sukces, pasja, rozwój zakorzeniły się w mojej głowie. I nagle wpadłem w dół. I niestety nie wiem, jak się z niego wydostać. Nawet nie wiem, jak opisać te uczucia, jak opisać stan, w którym obecnie się znajduję.

Zacząłem myśleć, że może skoro nie potrafię spełnić swoich marzeń, że skoro nie umiem podjąć wysiłku i boję się pracy nad własnymi marzeniami to może pomyliłem się z wyborem drogi życiowej (w sensie: może powinienem zostać księdzem?). W jakiś dziwny sposób zacząłem uważać, że jestem nieudacznikiem, że skoro nie potrafię rozkręcić własnego biznesu to może po prostu dlatego, że pomyliłem powołanie. I ta myśl mnie paraliżuje. Nigdy nie pragnąłem zostać księdzem, a teraz kiedy pojawiają się trudności w małżeństwie (kłótnie, nieumiejętność dogadania się w pewnych sytuacjach), natłok obowiązków w pracy i znużenie pracą sprawiają, że zaczynam myśleć w pewnych momentach, że księża mają łatwiej, nie muszą się martwić, że może ja w głębi serca takiego życia pragnąłem, tylko przed tym uciekałem i dlatego wybrałem małżeństwo. Tutaj od razu chcę zaznaczyć, że wydaje mi się, iż takie myśli pojawiają się jako ucieczką od odpowiedzialności, ucieczka od trudności – myślę, że gdyby nie było tych trudności to nawet do głowy by mi nie przyszło, że może pomyliłem się z wyborem drogi życiowej.

Towarzyszy mi lęk przed działaniem, przed zaangażowaniem – ten lęk jest poszyty paraliżującym uczuciem, że być może Bóg nie błogosławi moim pomysłom, że może ja idąc za własnymi marzeniami sprzeciwiam się Jego woli. Biorąc to na zdrowy rozsądek myślę, że to bzdura, ponieważ kiedyś przeczytałem, że Bóg mówi przez nasze najgłębsze pragnienia. Kiedy modliłem się o to, by dał mi znak, czy jestem na właściwym miejscu On dał mi przez psalmy taką odpowiedź, że dosłownie mnie zamurowało – słowa psalmu tak do mnie pasowały, że byłem pewien, że On jest ze mną, że mi błogosławi i podoba się Mu droga, którą idę. Kiedy jednak minęło parę dni to myśli o tym, że może się pomyliłem i towarzyszący tym myślom paraliż powróciły. Ten stan ducha zabiera mi radość życia, demotywuje do podjęcia jakiegokolwiek działania (skoro nie mam pewności, że coś robię dobrze, to po co w ogóle podejmować jakikolwiek wysiłek? Skoro czuję taki strach i lęk to może to nie jest moja droga?).

 

Chciałbym być dobrym mężem i w przyszłości ojcem, ale mam obawy, czy tego rzeczywiście chcę – boję się, że kiedy się zaangażuję to nagle odkryję, że to nie jest to, czego naprawdę chcę. Chciałbym być bogaty, żyć w obfitości nie dla samego bogactwa, ale dla możliwości, które daje posiadanie pieniędzy (można zapewnić godne życie bliskim), ale boję się, że może skoro nie wiem, jak do tego bogactwa dojść to Bóg nie chce, bym był bogaty. Kurde, jakie to wszystko popieprzone. Czuję się jak pajac pisząc takie rzeczy i jednocześnie wstydzę się, że jestem tak pokręcony. Chcę wyjść z tego gówna, ale nie wiem jak.

 

Wnioski, jakie wyciągnąłem sam podczas pisania powyższego tekstu:

- wcale nie pomyliłem się z wyborem powołania – po prostu ostatnie wydarzenia (kłótnie z Żoną, nawał pracy, perfekcjonizm, który „zmusza” mnie do założenia własnego biznesu i własnego rozwoju wewnętrznego) sprawiły, że za dużo się w mojej głowie dzieje, że podświadomie szukam rozwiązania tej sytuacji i dlatego pojawia się lęk i obawa, że skoro nie wychodzi mi na pewnych płaszczyznach to to nie jest „ta droga”

- wiem, czego chcę i bardzo pragnę realizacji marzeń, ale boję się, że Bóg jest przeciwko mnie

- boję się bycia szczęśliwym (jakbym sam nie dowierzał: „życie naprawdę może być takie piękne?”)

- mam w sobie jakieś przeświadczenie, że kiedy czegoś pragnę, a pojawiają się trudności to może to jest jakiś znak, że mam się nie angażować w realizację własnych marzeń; nie jestem własnych pragnień pewien, nie jestem pewien siebie – raz czuję tak,, że jestem pewien, za chwile pojawia się jakaś obawa, jakiś lęk i już pewien nie jestem i „może rzeczywiście się pomyliłem?”

 

Jak to wszystko uporządkować? Proszę o pomoc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wnioski, jakie wyciągnąłem sam podczas pisania powyższego tekstu:

- wcale nie pomyliłem się z wyborem powołania – po prostu ostatnie wydarzenia (kłótnie z Żoną, nawał pracy, perfekcjonizm, który „zmusza” mnie do założenia własnego biznesu i własnego rozwoju wewnętrznego) sprawiły, że za dużo się w mojej głowie dzieje, że podświadomie szukam rozwiązania tej sytuacji i dlatego pojawia się lęk i obawa, że skoro nie wychodzi mi na pewnych płaszczyznach to to nie jest „ta droga”

- wiem, czego chcę i bardzo pragnę realizacji marzeń, ale boję się, że Bóg jest przeciwko mnie

- boję się bycia szczęśliwym (jakbym sam nie dowierzał: „życie naprawdę może być takie piękne?”)

- mam w sobie jakieś przeświadczenie, że kiedy czegoś pragnę, a pojawiają się trudności to może to jest jakiś znak, że mam się nie angażować w realizację własnych marzeń; nie jestem własnych pragnień pewien, nie jestem pewien siebie – raz czuję tak,, że jestem pewien, za chwile pojawia się jakaś obawa, jakiś lęk i już pewien nie jestem i „może rzeczywiście się pomyliłem?”

 

Jak to wszystko uporządkować? Proszę o pomoc.

 

 

ja bym chciala tu podkreślić tylko jedno słowo z Twojej wypowiedzi (mimo iż przeczytałam całość). Mianowicie: PERFEKCJONIZM

własnie to ponoć jest przyczyną mojej nerwicy..mój lekarz mi tego dowiódł..po prostu musimy nauczyć się żyć z myślą, że nasze plany mogą się zmienić..chodź ja póki co z tym walczę bo nie widzę innej opcji niz droga, którą sobie obrałam.. zbyt wiele od siebie wymagamy..:) a przyczyny tego też mogą być różne różniste. Warto przyjrzeć się swojej przeszłości..bo zazwyczaj tam pies pogrzebany :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, czy ktoś z was może wyleczył nerwicę uogólnioną? Na czym polegało leczenie? Po jakim czasie wam się udało wyleczyć? Jakie leki braliście? Czy brał ktoś coaxil i czy pomógł? Czy są jakieś leki w formie zastrzyków na nerwicę? Pytam o tą formę gdyż branie tych tabletek jest uciążliwe dla mnie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam do Was pytanie. Było dobrze i napiłem się alkocholu i po jego spożyciu od dwóch dni znowu zaczynam się nakręcać. Miałem takie coś przed oczami jak niedostrojony kineskopowy telewizor (pasy poziome) co o tym myślicie. Jak szybko "latam oczami" to niekiedy robią mi się rożne jasne pkt (nie boję się ich ale zaczynają mnie już wkurzać). Generalnie zlewa mi się niekiedy obraz itp. Generalnie nie wiem czy to początki psychozy schizy ? Jestem niby na lekach wiec generalnie wisi mi to co ze mna bedzie pytam sie tak tylko dla świętego spokoju. Czy to atak nerwicy czy już kompletnie powoli zaczynam odlatywać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

Pierwszy post przepraszam za bledy albo pourywane myśli – stan ciężki 

Cierpię na nerwice lekową – inaczej boje się raka. Zawsze kiedy cos mnie zaboli i trwa to długo to musi być rak. Około msc temu dostałem zapalenia ucha ( miałem karar i ból gardła) i zatkało mi się ucho, lub jak mówi 3 laryngologów zapalenie trąbki. Oczywiście trąbką jest zatkana , zapalona do dzisiaj. Przez ten miesiąc lądowałem oddziale ratunkowym ze 3 razy z ciśnieniem 200/100 i okropnym strachem. Moja diagnoza rak noso-gardła. Inne choróbska nie wchodzą w grę . Podczas pobytu na uczelni tez mnie zabrali kumple do szpitala bo tak się źle czułem .Zrobiono mi tomografie głowy - oczywiście badanie nic nie wykazało. Polazłem wiec do psychiatry dostałem lek moozarin oraz xanax doraźnie. Po xanaxsie wysychało mi w gardle , co jeszcze bardziej mnie przekonywało o raku. Powoli odstawiłem i łykałem moozarin - mija 2 tydzień brania leku, na początku drętwiały mi nogi ,ręce- lęki się zmniejszyły (zamieniły się w obawy). Oczywiście wszystko rozpętałem sam czytając o tym raku w necie, że na zapalenie trąbki to tylko chorują dzieci a jak dorosły to może być to nowotwór. Cały czas słyszę szum w uchu i się zastanawiam ile mi jeszcze zostało 1 rok 5 lat życia. Pojawiło się drapanie w gardle, pokuwanie i bulgotanie uszach, katar znowu, bule brzucha, kluch w gardle, każdy głośny dzwięk mnie drażni,rozwolnienie, myślenie tylko kiedy wreszcie go wykryją. Zainteresowania zniknęły , tylko do pracy – swoje zrobić i do domu czekać na ……… wyrok. (kiedy mi to powiedzą).Boje się już chodzić po lekarzach. Już nie wiem co powoduje nerwica a co choroba prawdziwa. Oto takie mam jazdy. Aha , kiedyś ubzdurałem sobie raka mózgu – dopiero po tomografii mi minęło a nerwica ustąpiła po tygodniu na lata (tak mi się wydawało).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć bimbaa mam to samo co Ty... od jakiegoś miesiąca leczę się farmakologicznie u psychiatry... wydaje mi się, że leki mi pomagają, radzę też brać magnez.. tu na forum na pewno znajdziesz pomoc i dobrą radę. Myślę, że to tylko kwestia czasu, kiedy staniesz na nogi. Szukaj pomocy u bliskich... to ważnie mieć się na kim wspierać.

 

 

Piszesz o lekach, myślisz, że pomogą ? Ja od pewnego czasu strasznie się czuję, nie mogę spać itd...

Masz jakiś inny sposób niż leki ? Wyszłaś z tego ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

zarejestrowałam się na tym forum około rok temu, po stwierdzeniu u mnie nerwicy lękowej. Przyjmowałam leki Afobam, Setaloft, Trittico - przez około 8 miesięcy. Chodziłam na terapię.

Kilka miesięcy temu poczułam ulgę, choroba jakby w ogóle odpuściła. Brałam i biorę do dziś tylko i wyłącznie Trittico, który pomaga mi zasnąć. Pozostałe leki odstawiłam, na własne żądanie. Chciałam powalczyć sama ze sobą... Bez wspomagaczy.

Jednak... od kilku tygodni czuję znaczne pogorszenie mojego stanu. Bóle serca, silne skurcze mięśni, drżenie rąk, potliwość dłoni, bóle żołądka, problemy ze snem. Boję się, że dopadnie mnie jakaś choroba, że już się nie obudzę.

Czasem nie widzę już dla siebie ratunku. :( Czuję, jakbym umierała "od środka". Najbardziej dobijają mnie te objawy somatyczne.

Nie wiem, co mam robić... Czy rozpocząć terapię, zacząć znowu brać tabletki...?

 

PS. Mam nadzieję, że w dobrym miejscu umieściłam swojego posta. Jeśli nie, to proszę o przeniesienie.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wydaje mi sie ze chorowalam juz od dziecka, czasami przesladowaly mnie powtarzajäce sie mysli, caly czas mialam brak poczucia bezpieczenstwa, rodzice po rozwodzie.jako nastolatka czasami ataki paniki,w czasie drugiej ciäzy ataki paniki, 3 mce po porodzie choroba dala czadu, wtedy pomögl mi Opipramol w razie potrzeby.7 lat w miare spokojnie.2 lata temu nawröt choroby, to byla masakra(3 mce meczarni),w sumie chyba bylam sama sobie winna,pracowalam jak szalona od rana do nocy, caly czas w biegu.

od 2 lat na Paroxetynie (poczätki 35mg, potem raz w döl raz w göre), obecnie od tygodnia na 30 mg.

i jest ok.jasne ze mogloby byc lepiej.nie ma dnia zebym nie myslala o tej pieprzonej chorobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Wszystkich,

To mój pierwszy post na forum, z góry przepraszam za pewien nieład, który może się pojawiać w trakcie pisania... ale zacznijmy od początku. Mam 29l, mieszkam w Krakowie, pracuję i powiedzmy że jakoś żyję. Około 5 lat temu pojawił się ON, ja go nazywam, mój demon. Pewne życiowe wydarzenia dużo stresu, kumulowanie tego w sobie, aż pewnego słonecznego dnia w pracy doszło do wybuchu pierwszy atak. Pamiętam jakby to było wczoraj, straszne kołatanie serca, duszności, myślałem że to koniec. Udało się przetrwać, choć niesamowicie mnie to zmęczyło psychicznie i fizycznie. Szybko zrobiłem badania, lekko podwyższone TSH, samopoczucie tragedia. Trafiłem na szczęście na świetną Panią Doktor, dostałem jakieś tabletki, po kilku dniach było już OK. Niestety tylko teoretycznie, każde kolejne badania wychodziły mi świetnie, ekg, krew, mocz, sprawy tarczycowe w normie, ale ja nie czułem się dobrze... uczucie ciężkiej głowy, uderzenia gorąca, duszności, zawroty głowy, nadmierne pobudzenie, strach przed omdleniem, mnóstwo objawów, o których wielu z Was tutaj piszę. Co jakiś czas powtarzałem badania, ale zawsze było wszystko ok. Przestałem spotykać się ze znajomymi, wyszukiwałem sobie preteksty, żeby być tylko w domu, tutaj przeważnie jest najlepiej. Przez to zostałem prawie sam jak palec, tylko praca, dom praca dom. Dwa lata temu powróciłem do ćwiczeń fizycznych, w tym roku do jazdy na rowerze(4 lata przerwy przez mojego demona), choć każde wyjście na rower jest dla mnie mocno stresujące, ale próbuję się przemóc. Niestety ataki wracają, miałem prawie rok spokoju, a ostatnie 1,5 tygodnia koszmar. W pracy modlę się żeby jakoś przetrwać, miękkie nogi, ciężka głowa, mokre dłonie, nie mogę się skupić, jestem pobudzony, nie mogę usiedzieć, jak wychodzę jestem skrajnie zmęczony, regularne ćwiczenia fizyczne trochę pomagają. Mam całkiem dobrą pracę, w sumie teraz spokojne życie, ale spędzam je głównie w domu, choć staram się jeździć na rowerze. Budzę się rano i się zaczyna, wewnętrzny stres. Wyjście na piwo ze znajomymi to stres, duszności, zawroty głowy, miałem okazję wyjechać na super wycieczkę na tydzień za granicę zrezygnowałem, bo się bałem, akurat miałem gorszy okres... Szczerze nie wiem jak to będzie dalej, miesiące dobre, ze złymi się przeplatają, nie wyobrażam sobie tak żyć, kiedyś byłem zupełnie inny, pracowałem na wyjazdach, byłem ogólnie bardzo aktywny towarzysko, zawodowo, zawsze czułem się świetnie, obecnie czuje się jak związany, niszczy mnie to od środka. Chciałbym żyć normalnie, móc wyjść na mecz, iść jechać na wakacje, poznać fajną kobietę :zzz:, ale to wraca i wraca. Nigdy nie brałem żadnych lekarstw. Przepraszam za styl w jakim to napisałem, za dużo myśli na raz i skrótów. Chętnie z kimś popiszę, porozmawiam.

Cieszę się, że w końcu to napisałem. Trochę mi ulżyło, choć mi głupio, co ze mnie za facet :-/

Pozdrawiam, zostanę tu na dłużej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co tu dużo pisać, mam podobnie. Lęk, mnóstwo objawów ze strony mojego organizmu, tabletki na uspokojenie, które już powoli przestają działać, bo nie są na receptę i mnóstwo problemów przez TO COŚ.

Do lekarza chodziłam, ale obawiam się, że mogłam nabawić się przez niego jeszcze dodatkowo depresji.

I tak się to ciągnie, czasem jest lepiej, czasem gorzej, ale mam wrażenie, że utknęłam w jakimś martwym punkcie.

 

Miło, że nie jestem sama wśród nowych użytkowników. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

mam pytanie do tych co maja czesto napady paniki jak sobie z nimi radza. W sumie u mnie pojawily sie

dwa tygodnie temu kiedy wszedlem na wieksza dawke paroxetyny. Podobno lek dziala mnie mnie zbyt pobudzajaca.

I trzeba zmniejszyc dawke. Niezaleznie od tego chcialem zapytac jak sobie z tym wyjotkowo nieprzyjemnym stanem radzic.

W ciagu ostatnich dwoch tygodniu mialem dwa dni wytchnienia a poza tym to meczy mnie codzienie.

 

Wieslaw

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wieslawpas

 

Ja tez się mecze czekam na działanie paro,czuje się jeszcze niespokojna.Nie radze sobie z tym i nie mam żadnych benzo by się ratować , ale tez bardzo boje się tego

 

Brałem paroxetyne, co prawda na ataki paniki pomógł, lęki też na jakiś czas wyciszył ale po roku przestał działać, doszła derealizacja i po ponad pół roku od odstawienia tego gówna nie doszedłem całkiem do siebie ;)

 

 

Juz nie wiem co robić, w nocy mi cierpną ręce po paro,mam stan podgorączkowy,sama nie wiem czy to kiedyś minie :(

 

-- 23 sie 2013, 08:46 --

 

Lecz z drugiej strony każdy lek ma uboki, już nie wiem co brać na te lęki, :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×