Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2


LDR

Rekomendowane odpowiedzi

ja już nie będę zmieniać bo i tak panie recepcjonistki patrzą na mnie jak na jakąś wariatkę i jakbym miała nie wiadomo jakie wymagania:/

 

-- 13 wrz 2011, 16:36 --

 

spoko ja też tak mam, śmieje się nawet że codziennie umieram. nieraz tak mam żebym chciała wezwać pogotowie a później mówię sobie "nie rób wiochy nic Ci nie jest" i zaraz przechodzi. w ogóle sobie mówię że jakbym faktycznie na coś była chora to bym nie mogła normalnie funkcjonować itp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

eh u mnie to jest również podobnie az szkoda pisać zmęczona jestem po pracy i wogóle rozkojarzona u swojego psychiatry leczę sie od 2007 roku raz tlyko zapisałam sie do takiej pscyhoterapeutki psychiatry nie była zbyt przyjemna na samym początku wyraz twarzy ora z w rozmowie nie dogadałyśmy się wogóle myslałam że będzie wiedziała o co mi chodzi bo miała przed sobą karte pacjenta jednak jak ona twierdziła nie mogła sie doczytać po moim psychiatrze więc mówiąc swoją chorobe w skrócie kiedy sie to zaczęło jakie objawy co było przycyzną itd. zdenerwowałam sie wydawało mi sie ze patrzy na mnie jak na wariatke po prostu jakas chyba zła przemęczona może miała zły dzień lub nie wiem co jeszcze w każdym bądz razie trzymam sie swojego psychiatry choc nieraz ostatnio mysle by go zmienic przetestował\ na mnie juz kilka leków które mi niewiele pomogły lub może problem tkwi w stanie mojej choroby zbyt silna nerwica lub cos innego raz bylam na samym początku u niego prywatnie 40 min rozmowy to oczywiste a tak na NFZ to maks 10 min zapyta tylko jak sie czuje itd. jak leki działają ?czego mogłam sie spodziewać na psychoterapie chodze tlyko raz na miesiąc teraz troszke rzadziej będe pan mgr .terapueta ma mnostwo zapisów mnóstwo chętnych jednak wiem ze troche mi pomaga moze nie az tak jakbym chciała bo ja również musze wnieść od siebie chęci zaangażowanie w tą trudną walke z tym chorobstwem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich.

Nerwicę mam od niedawna - od może ponad dwóch tygodni ale już wymiękam. Przyszła tak nagle i niespodziewanie, że nie bardzo wiedziałam co mi jest. Dosyć szybko zareagowałam gdyż nie mogłam normalnie funkcjonować. Nie mogę jeść, boję się wejść do łazienki, wyjść z psem... i ogólnie takich typowych rzeczy, które robimy na co dzień. To wszystko dlatego, że pierwszy dzień mojej choroby zaczął się właśnie w domu i był taki silny, że chodziłam w kółko (dosłownie) i nie wiedziałam co mi jest i co mam ze sobą zrobić. Szybko udałam się do lekarza bo nie mogłam funkcjonować normalnie. Wzięłam zwolnienie z pracy. Nie mogę siedzieć w domu. Mnie uspakaja fakt, że mój chłopak jest koło mnie. Choć czasem mnie nie rozumie chcę, żeby był przy mnie. Pomaga mi jazda na rowerze - i to taka długa :) Pomaga mi też jakakolwiek odskocznia od tego co robimy na co dzień. Czyli np. pojechanie w jakieś miejsce w jakim dawno nie byłam, spotkanie się z przyjaciółmi w jakimś fajnym miejscu, pójście na koncert. Wszystko to jednak sprowadza się do tego, że w końcu trzeba do domu wrócić. Ciężko mi się wstaje o właściwie od razu po przebudzeniu mam lęki. Zrywam się z łóżka jak poparzona nawet kiedy jest wcześnie rano i w sumie nie wiem co mam ze sobą zrobić. Mam myśli o śmierci, które towarzyszą mi właściwie non stop. Hydroxyzyna mnie uspakaja ale jestem przytłoczona i smutna i do tego często mam depersonalizację. Nie wiem do końca jak sobie radzić. Lekarz powiedział, że na razie nie będzie mi zmieniał leków... Zobaczymy. A no i zapomniałabym o najważniejszym - za radą koleżanki poszłam na akupunkturę! Świetnie odpręża. Za pierwszym razem czułam się prawie jak pijana (moje mięśnie się tak rozluźniły). Czeka mnie jeszcze 8 zabiegów. Pani z Wietnamu powiedziała, że mi pomoże i o 10 zabiegach będzie dobrze. Bardzo w to wierzę i zachęcam też chociaż, żeby troszkę uwierzyć w niekonwencjonalne metody leczenia. W końcu co mamy do stracenia? W walce z nerwicą wszystkie chwyty są dozwolone :)

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tegen, wydaje mi się, że dokucza Tobie i jedno i drugie, to znaczy zarówno nerwica natręctw jak i nerwica lękowa. Napisz, czy i u kogo szukałeś jakiejś pomocy? Jak wyglądają Twoje obecne relacje z bliskimi, rodziną, może masz jakąś bliską Twojemu sercu osobę?

 

Myślę, że duży wpływ na Ciebie miało Twoje dzieciństwo. Poprzez nerwicę odreagowujesz wspomnienia z dzieciństwa, które nie miały ujścia, podobnie jak i Twoje stłumione emocje. Też mam z tym problem i lekarz,do którego poszłam stwierdził, że mam "słabe korzenie". W wyleczeniu każdej nerwicy ważne jest wsparcie w bliskich osobach, często w rodzicach, zabijanie tej nerwicy poprzez ludzi, którym można się wygadać, których rozmowa i pocieszenie będzie dla nas istotnym wspomożeniem w chwilach lęku.

 

Co do tego porządku, sprawdzania, też Cię rozumiem. Jedyne co mi pomogło w lekkim stopniu, i co mogę Ci polecić, to pokonywanie tego drobnymi kroczkami. Po prostu niesprawdzenie raz drugi, czy plik zapisał się w folderze i zobaczenie, że od tego, że nie sprawdzę świat się nie zawali. Uświadomienie sobie, że nie jestem niespełna rozumu - jeśli dany plik jest mi potrzebny, to znaczy że z uwagą zapisałam go, pamiętam ten moment i koniec kropka. I kiedy kilka razy uświadomisz sobie, że kiedy po raz kolejny nie ulegniesz nerwicy, a świat i wszystko inne nadal jest na swoim miejscu, być może objawy się osłabią. Życzę powodzenia. Wiem, że to niełatwa walka, ale zarejestrowanie się na tym forum to Twój pierwszy krok. Życzę Ci abyś uczynił kolejne.

 

pozdrawiam serdecznie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

magdam22 dziękuję Ci bardzo za odpowiedź.

 

Odpowiadając na Twoje pytania nie szukałem pomocy u lekarzy, ale zamierzam to zmienić. Czy do psychologa potrzebne jest skierowanie, bo w internecie znajduję sprzeczne informacje? Jeśli zaś chodzi o to, czy mogę się komuś wygadać to rozmawiałem z mamą o mych dolegliwościach i również ona uważa, że mam nerwicę; muszę jednak zaznaczyć, że nie rozmawiamy o tym za dużo, gdyż ja nie chcę jej dodatkowo obciążać problemami. Poza tym niestety nie mam takiej osoby, z którą mógłbym o tym po prostu pogadać.

 

Wracając do mojego poprzedniego postu, który pisałem dość szybko, to przypomniały mi się pewne inne dolegliwości, które mnie kiedyś męczyły. Jako dziecko bałem się np. zakażenia krwi, jak byłem w gimnazjum miałem bardzo typowy dla chorych na nerwicę natręctw objaw: bardzo dokładne mycie rąk po wyjściu z toalety, czasem trwało to kilka minut: mydliłem ręce, myłem, spłukiwałem, potem znowu mydliłem itd przez 5-10 minut. Albo wielokrotne sprawdzanie, czy drzwi wejściowe są zamknięte, tyle, że nie jak wychodziłem z domu, ale jak byłem w środku i miałem kłaść się spać.

 

Obecnie, jak pisałem już wcześniej, od dwóch tygodni cierpię na jakieś trawienne dolegliwości, z jednej strony wiem, że jeść muszę, bo właśnie boję się zasłabnięcia, ale z drugiej strony jak tylko myślę o jakimś konkretnym jedzeniu, to czuję mdłości, albo inaczej: boję się wymiotów przy jedzeniu. I to daje mi jakąś nadzieję, że to jest wszystko w mojej podświadomości, że to jest nerwica, ale żeby wykluczyć jakieś choroby zrobię badanie cukru i krwi, chciałem już wcześniej ale niestety morfologię robią u mnie tylko w poniedziałki i wtorki. Muszę się jeszcze pomęczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Was:) Pisałam już o moich przypadłościach w wątku z depresją ale mam też nerwicę lękową. Uczestniczyłam w psychoterapii ale były to 2 spotkania i na tym się skończyło bo czułam się świetnie. Nerwice chyba miałam od zawsze tylko nie zdawałam sobie z tego sprawy, wiecznie obgryzałam paznokcie i zawsze coś skubałam strupki czy jakieś krostki. Pierwszy atak dostałam w lutym w tym roku, po zdaniu poprawki na studiach odprężyłam się i nagle zaczęłam mieć drgawki, zaczęłam się pocić, trzęsły mi się ręce a w głowie miałam taki natłok myśli, że masakra w szczególności takie, że co ja teraz będę robić? czy to wszystko ma jakiś sens? czy zdobędę pracę, czy się nie zabije po prostu coś strasznego. Od paru dni rano zawsze gdy wstawałam bolał mnie żołądek i chciało mi się wymiotować. Myślałam, że jest to spowodowane jakimś zatruciem pokarmowym ale później żołądek dokuczał mi przez cały dzień, nie chciałam zostać sama w domu bo bałam się, że zacznę wymiotować i się zakrztuszę i umrę. Poszłam do lekarza rodzinnego dostałam pramolan i wróciłam na uczelnie i z dnia na dzień było coraz lepiej. Poszłam na psychoterapię i Pani psycholog powiedziała mi, że to jest stres po sesyjny, że się spięłam i porostu organizm musiał to jakoś odreagować, a problemy żołądkowe spowodowane są tym, że moja siostra zmarła na raka i miała przerzuty do jamy brzusznej i tak podświadomie to zakodowałam. Czułam się świetnie do momentu wakacji. Wszystko pozdawałam i kurcze znowu dostałam ataku i to jeszcze gorszego, w głowie miałam myśli, że moje życie nie ma sensu, po co żyć, ze nic nie cieszy mnie jak dawniej i że kiedyś się zabije. Te myśli są tak męczące ponieważ wiem, że tego nie chce i mam świetnie życie i powinnam się nim cieszyć. Ma tez problemy z jedzeniem boje się, że jak znowu mnie rozboli żołądek i będę ciągle wymiotować, nie będę mogła nic jeść i kurcze zachoruje na anoreksje i umrę. Albo, ciągle myślę, że popełnię samobójstwo i czym bardziej odsuwam te myśli to one częściej wracają. Tak samo z myślami, że moje życie nie ma sensu itp albo, że na coś zachoruje i umrę albo co rodzice zrobią jak umrę. Nie wiem co się ze mną dzieje bo nie umiem się niczym cieszyć jak dawniej wszystko jest takie obojętne. Nie wiem czy ta nerwica spowodowana jest śmiercią siostry. Po jej śmierci bardzo dobrze się trzymałam w ogóle jakbym nie przeżywała żałoby i wyparła te przykre doświadczenia z świadomości. Ona chorowała przez 4 lata i przypadło to na mój okres dojrzewania, nie wiem może to jest powodem. Po jej śmierci trzymałam się w kupie, żeby rodzicom było lżej i żebym im nie sprawiała kłopotu. Teraz tez mam wyrzuty sumienia, ze sprawiam im problemy bo zamiast wziąć się w garść to użalam się nad sobą. Chociaż oni bardzo mi pomagają, szczególnie mama, która sama przechodziła nerwice i depresje. Zapisałam się znowu na psychoterapie w październiku i pani psycholog kazała mi też zapisać się do psychiatry tak też zrobiłam. Zobaczymy co to będzie :) Dziwi minie tez to, że w niektórych momentach czuje się świetnie zapominam o tych myślach i zaraz łapie się na tym, że o tym nie myślę i znowu o tym zaczynam myśleć. Nawet mam takie momenty, że boje się iść spać bo wiem, że jak jutro wstanę to dalej będę myśleć o śmierci, samobójstwie, chociaż nie chce o tym myśleć i tego zrobić. Chce po prostu cieszyć się życiem tak jak dawniej, myśleć o tym w co mam się ubrać i zwykłych takich codziennych sprawach. Ufff trochę mi ulżyło jak napisałam tego posta:) Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja żyje z takim świństwem jakim jest nerwica;) pozdrawiam:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie dopadło w lutym 2002, dwa miesiące po cesarce. Przy pierwszym ataku miałam straszny skok ciśnienia, aż mi się w głowie gotowało, ścisk w żołądku, drgawki i ten nie do okiełznania lęk. Byłam sama w domu. Myślałam, że to cukrzyca, bo czułam koszmarne ssanie w żołądku i myślałam, że zemdleję.. ale jak próbowałam zjeść kromkę chleba, to nawet kawałka przegryźć nie mogłam, bo miałam tak sucho w buzi, jakby mi się w ogóle ślina nie wydzielała. Wmusiłam w siebie z trudem popijając wodą kromkę chleba i nie minęło, tabliczkę czekolady i nic, ciągle to uczucie głodu i panika. Potem momentalnie mnie przeczyściło.. Ryczałam, zrobiłam listę kogo należy powiadomić o mojej śmierci..

Poszłam do lekarza. Zrobiłam badania: miałam wszystkie idealne. Wtedy lekarz powiedział, że to od częstego zdenerwowania (nie nazwał tego wtedy ani nerwicą ani zaburzeniami lękowymi), dał mi tranxen na miesiąc i dobitnie stwierdził, że nie mam żadnej choroby. Przyjęłam to chyba do wiadomości. 10 lat temu nie było jeszcze tak szerokiego dostępu do Internetu, nie istniały fora i nie było możliwości skonfrontowania tego z innymi ludźmi. Nawet nie przyszło mi to wtedy do głowy. Nie szukałam żadnych chorób. Po prostu uspokoiłam się, że nic mi nie jest i muszę sie przede wszystkim uspokoić.

Od lutego może do czerwca ataki pojawiły się może kilka razy ale zdecydowanie lżejsze. Polegały na nagłym odczuwaniu lęku, zimna i telepaniu. Nie pamiętam co wtedy czułam. Wiem, że kładłam się szybko i przykrywałam, bo było mi zimno. Mijało samo. Po miesiącu brania tranxenu nie poszłam już do lekarza, nie miałam innych leków i jakoś samo minęło i wyglądało, że bezpowrotnie. Nawet o tym zapomniałam. Nie wiedziałam co to naprawdę było i dlaczego, a ponieważ lekarze wykluczyli wszelkie choroby, dałam sobie spokój i żyłam jak dawniej. Byłam zdrowa? Tak. Nie potrzebowałam terapii, bo nie miałam żadnych ataków paniki, ani lęku i do tego najmniejszej świadomości co to jest. I żyłam jak zdrowy człowiek nawet nie wiedząc, że wcześniej miałam ataki lęku panicznego. Wygląda na to, że ten brak świadomości tylko mi pomógł z tego wyjść. Nie szukałam niczego w Internecie i tym samym nie rozkręcałam dalej..

Zawsze byłam nerwowa, pesymistyczna, dążąca do skrajnej perfekcji, ale żyłam jak zdrowy człowiek..

Wróciło nagle, w grudniu 2009, w nocy z 24 na 25 grudnia i z tymi samymi objawami co za pierwszym razem: obudził mnie nagły skok ciśnienia (150/110) i to koszmarne ssanie w żołądku połączone z atakiem lęku. Nie mogłam oddychać, krzyknęłam do męża, że umieram, poleciałam do dużego pokoju i otworzyłam balkon (-10 pewnie było) a mi było gorąco i nie mogłam oddychać... Próbowałam coś zjeść, ale miałam sucho w buzi, przełykanie czegokolwiek nie uspokoiło ssania w żołądku. Jak zwykle przy takim ataku od razu poleciałam do ubikacji..

I walczę z tym do dziś. Z tą tylko różnicą, że panika pojawia się rzadko, o wiele częściej natomiast ataki lęku, lub lęk wolnopłynący. Chodzę na terapię, biorę doraźnie leki, jestem tym razem już bardzo świadoma co to jest, nie tak jak dziesięć lat temu.. Ta świadomość wcale nie pomaga. Do tego doszła hopochondria i szukanie chorób, wsłuchiwanie się we własne ciało, nerwica sercowa i przekonanie o chorobie serca, częste nastroje depresyjne wynikające z przekonania, że to nie minie i ze świadomości, że wróciło...

10 lat temu trwało kilka tygodni i minęło samo, potem wróciło ze zdwojoną siłą i trwa ..

Nie wierzę w wyleczenie, a to forum od dawna pomaga mi dając pewien azyl i poczucie, że nie jestem z tym cierpieniem sama...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!!jestem nowy i szukam pomocy!

 

Witam wszystkich!

Niewiem w sumie od czego zacząć!Może pokrótce opisze moje życie i problemy!

Dzieciństwo miałem różne, tzn bywało dobrze i byywało gorzej,gorzej tzn tata troche szalał na imprezach domowych gdy miałem może 5 lat! Bił mame,poniżał i tak dalej ale uspokoił się i mineło mu! Ja wtedy byłem bardzo znerwicowany i strasznie zawsze sie bałem gdy w domu szykowała się jakaś impreza,zawsze płakałem,histeryzzowałem...Wspominam o tym bo wyczytałem że ta choroba może mieć podłoże własnie w dziećiństwie. Jakieś 4 lata temu poczułem zawroty głowy (zawsze byłem strasznie uczulony na temat chorób i mojego stanu fizycznego jak to mówią na mnie w domu panikarz i histeryk),poszedłem z tym do lekarza i zrobiono tomografie głowy.Wykryto stwardnienia tętnic szyjnych i zwapnienia jakieś tam i od tamtego czasu zaczął się problem! Ktoś dopowiedział mi że to już koniec ze mną, że to miażdżyca mózgu,że to jest nie uleczalne a ja uwierzyłem,inni lekarze mówili że w takim wieku to nic takiego poważnego! Ale ja uporczywie zacząłem o tym myśleć i coraz to gorzej sie czułem! Doszło do takiego stanu że zacząłem pijać wieczorem,przed spaniem piwo żeby sie rozluźnić.Trwało to jakieś dwa lata aż wylądowałem u psyhiatry który stwierdziił że jestem uzależniony i wysłano mnie na terapie AA! Trwała ona 7tyg,straszne męczarnie przeżyłem,lęki,lęki i jeszcze raz lęki...Ci ludzie te opowieśći,było ciężko ale wytrwałem! Cały czas byłem pod kontrolą tego lekarza psychiatry i przyjmmowałem różne leki m.in. clonazepam 0,5mg! Na początku jadłem 1 tabletke dziennie i do tego mirtor na spanie,potem bywało że 2 dziennie! Bywało lepiej i gorzej! Około 5 miesicy temu było fatalnie,nie potrafiem w ogóle wyjść z domu,miałem L4 chyba z 3 miesiące,odstawiałem clona i strasznie sie czułem,mdłośći , ból głowy,nie wspominam o nogach,poprostu nie potrafiłem chodzić,gdy wszedłem na 2 piętro to myślałem że sie udusze! Teraz znowu jest źle,strasznie sie czuje,lęki są paraliżujące! Boje sie wszystkiego! Mam w drodze dziecko,żona jest w 22 tyg ciąży a ja jestem w fatalnym stanie! nie potrafie nic robić bo bolą mnie nogi,jestem zmęczony życiem! W poniedziałek byłem w pracy na nocce a we wtorek już nie dałem rady,dojechałem do pracy ale juz się nie przebrałem,dopadł mnie potworny lęk,paraliżujący atak,wszystko było mi obce,wszystkiego się bałem,strasznie spięte mięśnie,światłowstręt,takie jakby zawroty głoy,serce chyba z 200 na minutee i przy gardle zawsze wtedy dotykam tętnic i szaleją jak zwariowane,w trakcie takiego napadu niewiem co sie dzieje,chce uciekać ale niewiem przed czym i czy zdąże uciec:/ wydaje mi sie ze przed smiercią! Tak sie jej boje! Pojechałem do domu i na następny dzien do lekarza ogólnego który dał mi L4 na zapalenie gardła i oskrzeli! jutro ide do pracy i znowu sie boje,boje sie tez ze mnie zwolnią! Co chwile mam L4. Kiedyś byłem osobą uwielbiającą pracować,chciałem być w pracy najlepszy i robić wszystko ponad norme a dzisiaj jestem wrakiem i to na mnie strasznie ciąży! Nikt mnie nie rozumie,wszystko zawalam,mam już dość! Co mam zrobić! Boje sie iść do mojego psychiatry bo to w tymm ośrodku gdzie miałem terapie AA,strasznie mnie ten budynek przygnębia,napawa lękiem,gdy tylko myśle że mam tam iść i czkać w kolejce to nie moge wysiedzieć! Ogólnie mój stan zdrowia jest dziwny,jestem strasznie zmęczony,siedze praktycznie na leżąco. Np. jem obiad z żoną u rodzicoów i tata juz nie może na mnie patrzeć jak ja siedze połamany i krzyczy żebym sie za siebie wziął a ja robie już to od 2 lat i jest tylko gorzej...nie potrafie nikomu wytłumaczyć co mi sie dzieje.Nie potrafie iść na spacer żoną bo sie boje! Jestem nikim a chciałem być najlepszym mężem. Mam 22 laata i rok po ślubie! Na samom myśl że mam iśc do pracy i patrzeć na wszystkie spojrzenia ludzi,oni pewnie sie smieją ze mnie...tak mnie to boli! Co mam robić? Przepraszam że tak chaotycznie to opisałem! Były ostatnio 2 sytucacje że szedłem na nocke i w połowie pracy (tak po 3 może 4h) dzwoniłem do brata żeby po mnie przyjechał bo chyba zwariuje i umre,zwalniałem sie u kierownika i jechałem do domu! Ale to zawsze na nocce,gdy jest ciemno a ja poza domem to jest koniec! a zwłaszcza w pracy,niewiem czemu! Wszyscy mówią że niechce mi sie pracować,że jestem śmierdzi robótka a tak nie jest! Nawet nie wiedzą jak bardzo bym chciał normalnie wyjść do pracy! Pomóżcie! Powiedzcie że nie jestem sam!

 

-- 26 wrz 2011, 00:35 --

 

obecie jem dalej clonazepam 0,5mg ale pół tabletki rano i pół wieczorem! Dodam że teraz znowu jestem na etapie zwapnienia ttętnic,myśle ze krew mi nie krąży w mózgu tak jak należy i że to tylko kwestia czasu i dostane udaru...poza tym tez wydaje mi sie ze mam stwardnienie rozsiane lub wscieklizne! A to przez to ze oglądałem pare odcinków dr housa i własnie takie choroby sobie przypasowałem!wiem że to strasznie smieszne dla was ale taki jestem! :(

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bigsmith21, Witaj!

Rozumiem w jakim możesz być stanie.

Jeśli badania niczego nie wykazały, nie ma powodów do obaw.

Zwapnienia ma każdy, gdyby zrobił takie badania , jakie Ty wykonałeś.

Myślę też, że cierpisz na hipochondrię. Przypisujesz sobie w obawie różne choroby.

Twój lęk jest nieświadomy, dlatego w takim przypadku doradziłabym Tobie sesje psychoterapeutyczne. Leki niewiele tu zdziałają.Mogą uspokoić co najwyżej.

Rozpocznij psychoterapię. Myślę, że wydarzenia z dzieciństwa rzutują na dzień dzisiejszy na Twoje trudności, które się uaktywniły pod wpływem niesprzyjających dla Ciebie czynników.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwica mnie wykańcza. Czy ktoś też tak ma jak ja?Witam jestem tu pierwszy raz jest ze mną coraz gorzej 10 lat temu gdy grałam w kosza na lekcji wf zrobiło mi się dziwnie czułam jakbym szła w zwolnionym tempie i od tej pory sie zaczęło moja mama mnie wspierała ojciec alkoholik awantury w domu itd. moja mama mnie tylko potrafiła uspokoić ale jakoś dawałam rade jak gdzieś szłam to najlepiej za kimś bo jak bi mi tak sie znowu stało to ktoś mi pomoże no ale chodziłam na imprezy do szkoły było ok jak coś to dzwoniłam do mamy i gdy z nią gadałam to niczego sie nie bałam było ok ale mama trafiła do szpitala zrobili zabiek na kamienie ale okazało sie za dali za dużą narkoza bo to nie kamienie a serce i przez tą operacja serce całe zniszczyli mama trafiła do warszawy podłączona pod sztuczne serce i czekała na przeszczep byłam z nią tam całe wakacje całe dwa miesiące opiekowałam sie nią od rana do wieczora o nerwicy całkiem zapomniałam bo byłam potrzebna mamie nadszedł wrzeszeń zamieniłam sie chwilowo z ojcem wtedy przestał pić i zrobił sie dobry chociaż kiedyś terrorysta... bo musiałam przyjechać do szkoły żeby powiedzieć że jade do warszawy do mamy ale mama miała już operacje przeszczep tata zadzwonił modliłam sie żeby było dobrze poszłam do kuzynki i ona mi powiedziała że mama umarła nie udało się dla mnie to szok jak bym dostała w łep nogi miałam z waty dobrze że był ze mną mój chłopak teraz mąż dostałam na uspokojenie szok!!! po jakimś czasie zaczeło mi znowu być dziwnie czułam sie jakby moje ciało nie było moje chodziłm jak zwolnionym tempie serce mi nawalało jak szalone gorąco paliło mnie od środka ciśnienie 190/110 byłam pare razy na pogotowiu myślałam że mam chore serce albo nadciśnienie zrobiłam wszystkie wyniki badania jakie tylko możliwe Holtery itd fizycznie jestem zdrowa gdy jechałam na wesele mojego kuzyna za nami walną tir w dziewczyne tragedia tak sie wystraszyłam że jeszcze gożej jest ze mna mam jakieś głupie myśli ze umrę że nić nie ma jak umre co ja zrobie boje sie serce mi znowu nawala sama nigdzie niewyjde bo sie boje że złapie mnie atak pocom mi sie rece pali mnie w środku i ciśnienie mam 190 boje sie że dostane wylewu i umre zawsze byłam przeciwna tabletkom ale już ze mną tak źle że poszłam do psychiatry stwierdzono u mnie nerwice lękową biore piąty tydzień cital czasami jest dobrze ale więcej jest źle boje sie wychodzić boje sie być sama w domu mam córeczką i męża który mnie wspiera i jak z nim ide do sklepu to uśmiecham sie i udaje że czuje sie dobrze a w środku mam ochotę uciec bo kreci mi sie w głowie i mam jakieś plamy przed oczami czasami potrafię sie opanować ale czasami prosze męża żeby szybko ze mną wyszedł ze sklepu czuje sie jak bym na innym świeci była czuje sie straszne trzęsę sie cała i ciśniecie mi rośnie ja już nie wiem co mam robić nic mnie nie cieszy tylko mysle zeby nie dostać napadu nerwicy mam już dość :( czy ktoś też tak ma narazie mam porządki leczenie nic nie daje ale czekam jutro jade do mojej psychiatry i powiem że nic mi nie pomaga trochę sie rozpisałam

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jolaa84, Witaj!

Twój psychiatra nie zaproponował Ci do tej pory psychoterapii?

To trochę dziwne.

Myślę, że alkoholizm ojca ma tu dużo wspólnego z Twoimi zaburzeniami. Powinnaś zapisać się na psychoterapię.

Przeczytaj proszę wątki:

psychoterapia-w-przypadku-dda-t24056-28.html

syndrom-dda-t990-168.html

ddd-dzieci-dysfunkcyjnych-domow-t20122-168.html

dda-niska-samoocena-t18960-42.html

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Biorąc właściwe leki staniesz na nogi a gdy staniesz ten stan utrwali się tylko cierpliwośći trzeba a gdy zdecydujesz sę na terapie od razu pytaj dlaczego tak się dzieje i żądaj zrozumiałej i akceptowalnej odpowiedzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

yo szukam diagnozy - do lekarza nie pójdę!

Cześć

Zacznę od tego, iż gdy się denerwuję (egzamin, kolokwium itp) to stres odczuwam jako ścisk żołądka. Wtedy tracę kompletnie łaknienie, co ważniejsze stress odczuwam tylko wtedy gdy czekam na nadejście jakiegoś zdarzenia (czyli właśnie oczekiwanie przed salą na np. kolokwium). Do ostatnich wakacji nie miałem nigdy z tym problemu, ot jedni stresują się tracąc na chwilę łaknienie, a inni lecą do ubikacji. Niestety po tych wakacjach coś ze mną diametralnie się zmieniło, otóż byłem na praktykach i chyba jakoś się przestresowałem (przynajmniej tak mi się wydaje, choć atmosfera w pracy nie była stresująca, ale w końcu po jakimś czasie nie chciało mi się okropnie chodzić do niej, bo szef chciał żebym w niej został na stałe a ja z kolei nie chciałem - ale mu tego nie mówiłem i robił sobie niepotrzebnie jakieś nadzieje) za bardzo, bo teraz na samą myśl wyjścia z domu pocą mi się ręce, serce zaczyna szybciej bić i mam odruchy wymiotne. Nie wiem jak sobie z tym radzić, bo jeszcze nigdy w życiu nie miałem takich problemów z samym sobą.

 

Oczywiście jak w końcu wyjdę z domu, to po chwili wszystko mija, ale znowu jak muszę np. wejść po wpis do indeksu do profesora to objawy znowu powracają i tak praktycznie z każdą czynnością -sklep, dentysta - dosłownie wszystko. Przez to nakręcam się sam myślami o tym, że ze stresu (irracjonalnego, bo nie ma do niego żadnych powodów) zwymiotuje gdzieś publicznie i kompletnie nie daje mi to spokoju.

 

Czy ktoś miał może takie objawy i czy są na to jakieś tabletki?

 

Dzięki za każdą wartościową poradę.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie chciałem się dowiedzieć tutaj jak to leczyć, żebym nie musiał iść. Możesz napisać jak w Twoim przypadku wyglądało leczenie? Ile trwało? I czy już jesteś wyleczony z tych przykrych przypadłości?

 

Generalnie wierzę, że jestem wstanie się sam wyleczyć tylko muszę znać skuteczną metodę :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

yo szukam diagnozy - do lekarza nie pójdę!

 

My tu diagnoz nie stawiamy. To forum ma charakter informacyjny.

Radzę udać się do specjalisty, wykluczyć , albo potwierdzić objawy.

Mogą mieć różne przyczyny. Zgadywać nie będę.

Na początek podstawowe badania, jeśli będą w normie.....szukać dalej...u psychiatry, a potem może i nawet u psychoterapeuty.

Masz trudności, z którymi sobie sam nie radzisz. Pod okiem kompetentnego terapeuty/psychiatry zaczniesz pracować nad sobą i pożegnasz przykre objawy.

Wybór należy do Ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×