Skocz do zawartości
Nerwica.com

Martysienka

Użytkownik
  • Postów

    28
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Martysienka

  1. Ja mojej pracy unikam teraz jak ognia. Wciąż jestem na zwolnieniu. Planuje jednak powrót. Moja praca nie jest moja pasją choć nie powiem, sprawia mi trochę przyjemności bo wiem, że jestem dobra w tym co robię. Pracuję jako pracownik administracyjny, bawię się z fakturami. Udręką jest chyba jedynie monotonia, częste powtarzanie czynności. Leci tydzień za tygodniem i nic się nie zmienia. Odskocznią są znajomi i chłopak. No ale niestety w przypadku naszej choroby znajomi często się odwracają od nas bo po prostu nas nie rozumieją. Mam oparcie w chłopaku, który jeździ ze mną do każdego lekarza i zawsze jest przy mnie ale też często załamuje się bo nie wie jak mi pomóc i nie rozumie moich zachowań. No ale jest przy mnie i to jest najważniejsze i może nawet lepiej, że za bardzo się nie wkręca w moją chorobę bo przynajmniej jest taką odskocznią, która nie kojarzy mi się z chorobą tylko z czymś pozytywnym. Teraz zaczynamy nowy etap w naszym życiu - wyprowadzamy się do mieszkania, które właśnie remontujemy. Zaczynamy jakby od nowa bo już wcześniej mieszkaliśmy razem. To mnie bardzo uspokaja i cieszy. Trochę odpocznę i zacznę żyć na nowo. Problemy się rozwiążą. Jest ok bo mam nowe leki, biorę teraz axyven na dzień, na noc lerivon, doraźnie hydroksyzynę ( to w razie ataku lęku). Polecam axyven! Naprawę po jednym dniu stanęłam na nogi, nie mam już takich lęków. Mam złe myśli o tym, że to co robię jest bez sensu bo i tak kiedyś zniknę i nie będę wiedziała nawet, że byłam. Dzięki lekom jednak wewnętrzny niepokój zniknął i myśli łatwiej da się przegonić, nie mam jak na razie napadów silnego lęku, mogę funkcjonować i życie trochę nabrało kolorów i w końcu wymarzonego spokoju. Życzę tego każdemu, ale bez udziału leków!!! Najbardziej przeraża mnie myśl, że to tylko właśnie dzięki nim się dobrze czuję a po ich odstawieniu kiedyś to wszystko wróci. No ale nie ma co się martwić na zapas. Psychoterapia dalej trwa i na pewno za jakiś czas będzie lepiej. Trzeba w to wierzyć bo wiara też może uzdrowić! Pozdrawiam wszystkich znerwicowanych :)!!!!
  2. Jak fajnie widzieć, że nie jestem sama!!!! Byłam już załamana ciągłym zmienianiem leków!! Zmieniłam wczoraj psychiatrę i jestem bardzo zadowolona. Myślałam, że już nikt nie będzie w stanie mi pomóc - A JEDNAK! Znalazła się pani, która aż załamała ręce jak dowiedziała się co za leki do tej pory brałam i była przy tym bardzo miła. Aż wróciły chęci do życia. W każdym przypadku jaki opisaliście powyżej to z pewnością nerwica. Nerwica często płata nam figle. Często sami nie zdajemy sobie sprawy, że siedzi gdzieś głęboko a ona nagle się ujawnia. Ja myślę, że mam nerwicę od lat. Od lat jest jednak nie leczona. Miałam problemy z jelitami to powiedzieli mi, że to zespół jelita wrażliwego bo wyniki miałam dobre. Dużo bym musiała pisać o swoich objawach. Teraz zaczynam wszystkie łączyć w całość. Teraz przyszło mi się z nią zmagać na co dzień a wcześniejsze objawy to pikuś w porównaniu z tymi co mam teraz. Też myślę cały czas o śmierci, o przemijaniu. Życie teraźniejsze nie ma już dla mnie znaczenia. Leki to nie wszystko. No i całe szczęście bo ile można je brać??? Trzeba je w końcu odstawić. Należy więc pracować nad sobą. Ugryźć problem tak, żeby wiedzieć skąd się wziął i dlaczego i jak sobie z nim radzić. Do tego potrzebna jest psychoterapia. Ja uczęszczam dopiero od niedawna więc poradzić nic nie mogę ale mam nadzieję, że będą postępy i często czuję się lepiej po sesji. Jakby kamień spadł mi z serca. Często przecież niema koło nas kogoś kto zrozumie co przeżywamy a psycholog nie dość, że zrozumie to jeszcze poradzi i doda otuchy. Będzie dobrze mówię WAM!! Kiedyś przeczytamy co tu napisaliśmy i sami w to nie uwierzymy :) Może i nawet całkiem zapomnimy o chorobie... Trzeba myśleć pozytywnie. Jak mam dołek to takie słowa często mnie nie pocieszają ale uważam, że i tak trzeba je sobie powtarzać i utrwalić a na pewno będzie dobrze!!!
  3. Hej Wam, ja mam straszny chaos jeżeli chodzi o leki... Najpierw tylko hydroxyzyna (działała tylko na początku i wyłącznie usypiająco, obniżała ciśnienie), potem lerivon (również tylko na początku działał a potem to już nawet nie spałam), teraz dostaję mirtozapinę. Lekarz przepisał mi tylko 15mg na noc bo cały czas chyba nie wierzy w moją chorobę. No i skończyło się, że pojechałam na izbę przyjęć z silnym atakiem lęku (ciśnienie to już miałam 170 na 100 w tym puls 120) i przepisano mi właśnie doxepin na dzień (25mg rano, 25mg po południu) i mirtazapinę na noc 15mg. No i kurde nie działa. Wczoraj może spałam (tylko raz się obudziłam a ja to traktuję jako dobrą noc) ale czuję się dziwnie, nieswojo i w dodatku wcale się nie uspokajam. Wiem, że leki najskuteczniej działają po dłuższym zażywaniu a każdy z w/w brałam może po 2 tygodnie ale to nie zmienia faktu, że nie sypiam i cały czas odczuwam wewnętrzny niepokój nawet jak czuję się w miarę dobrze i dlatego lekarz mi je zmienia. Czy doxepin działał u Was od razu na uspokojenie i na sen czy na efekty trzeba było czekać? Czy ktoś z Was w ogóle brał doxepin z z mirtozapiną?
  4. Mam jakiś kryzys, już było lepiej a jest gorzej i nie wiem czy to przez leki czy co? Ciągle je zmieniam i w sumie żadnego nie brałam dłużej niż dwa tygodnie. Przez ten chaos nie mogę normalnie funkcjonować. Nie mogłam dzisiaj jechać autobusem. Nie cieszy mnie nawet fakt, że mój remont mieszkania posuwa się do przodu, niedługo się wyprowadzam. Może mnie to przeraża??? Nie wiem już co mam brać i do kogo się zwrócić o pomoc Najbardziej boję się niedzieli... Nie mogę nawet zwrócić się do jakiegoś lekarza i w ogóle w niedzielę nic się nie dzieje, wszyscy odpoczywaja i maja gdzieś moje problemy Życie stało się koszmarem nie do zniesienia. Zaczynam mieć coraz mniej sposobów na ucieczkę od moch myśli. Dobrze, że czasem mogę coś tu napisać... A no i ten cały doxepin jakoś słabo na mnie działa bo cały czas jestem cała w nerwach. No i jak się tu nie załamać? Psycholog tylko raz w tygodniu a to chyba za mało bo a mam cały czas potrzebę wyładowania się poprzez rozmawianie o problemie. Odsuwanie go i duszenie w sobie powoduje u mnie jeszcze większe zdenerwowanie. Czy w ogóle kiedyś wyzdrowieję?????? Chyba dawno już nie miałam takiego kryzysu jak dzisiaj ((((
  5. Wiem, wiem i sama to wszystkim powtarzam!!! :) Chodzę na psychoterapię ale dopiero ją zaczęłam i wiem, że jeszcze dużo pracy przede mną. Problem u mnie polega na tym, że nie mogę spać i mam częste ataki fizyczne- np. skoki ciśnienia, duszności... a na to niestety potrzeba jakiś leków. Człowiek musi się wewnętrznie uspokoić, żeby mógł zebrać mysli i poukładać sobie coś w głowie. Leki pomagają tylko doraźnie, zdaję sobie z tego sprawę dlatego dużo rozmawiam i dużo czytam na ten temat. Nie chcę się za bardzo faszerować lekiami bo wolę być sobą niż stwarzać sobie sztuczną osobowość. Nie chcę też do końca życia być od nich zależna. Psychoterapia mi pomaga nawet po tak krótkim czasie ale zdaję sobie sprawę, że to musi potrwać.
  6. A jest coś takiego jak nerwica natręctw wynikająca z nerwicy lękowej? A co jest pierwsze natręctwa czy lęki? Ja od kiedy choruję to dużo chcę na ten temat wiedzieć. Od kiedy mam nerwicę lękową zaczęłam łączyć fakty z przeszłości. Od dziecka obgryzam nerwowo skórki ale to tak na maksa, strasznie często myję ręce po dotknięciu czegokolwiek co pozostawia jakiś zapach, w dodatku miałam epizody lękowe w dzieciństwie ale nigdy nie było to zdiagnozowane, miałam wówczas problemy hormonalne i owe epizody lękowe zniknęły po ich uregulowaniu. Później doszły problemy jelitowe co kiedyś zdiagnozowano jako zespół jelita nadwrażliwego... Teraz jednak wiem, że u mnie to nerwica... Czyli, że te nie leczone natręctwa doprowadziły do tego, że moja nerwica się uaktywniła ze zdwojoną siłą i muszę się leczyć farmakologicznie? Nie wiem już gdzie mam szukać pomocy bo jak dotąd nic mi nie pomaga. Mój lekarz najpierw leczył mnie tylko hydroxyzyną potem lerivonem a teraz mirtazapiną... i nic. Wczoraj wylądowałam na izbie przyjęć w szpitalu i dali mi doxepin. Wzięłam wczoraj i normalnie spałam.... tylko, że nie wiem co dalej.
  7. Jestem z Wrocławia. Musimy dać jakoś radę!!!! Mnie spotkały dzisiaj same nieszczęścia... Miałam taki atak lęku, że nie dawałam już rady!!!! Wyobraźcie sobie, że musiałam pojechać do szpitala na izbę przyjęć, żeby mi szybko dali coś na uspokojenie... Mój lekarz bardzo się zdziwił jak do niego zadzwoniłam i powiedziałam, że leki nie działają, i że mi bardzo podskoczyło ciśnienie... Wysłał mnie na izbę przyjęć a wcześniej dawał mi do zrozumienia, że to moja wina bo przedawkowałam najwyraźniej... Ach... Ten dzień był straszny!!!! Nie wiem jak wytrzymam noc!!!
  8. Poniosło mnie, czekałam na odzew w czasie kryzysu, a takowego nie dostałam.. Obawiam się, że leki będą miały skutki uboczne, że nie będę mogła skupić się na nauce i poznawaniu nowych ludzi. Choć kiedy bardzo się boję w sytuacji stresowej dla mnie, to łyknęłabym byle co, byle bym była zdrowa. Choć do leków przekonana nie jestem. Myślisz, że podświadomość mówi mi - studiuj, a wcale tego nie chce? Chcę, tylko obawiam się tego.. Ja chodzę na terapię prywatnie i do lekarza też zamierzam wybrać się prywatnie, bo nie chcę, żeby ten z NFZ przepisał mi coś na "odwal się". Po lekach pogorszyło Ci się?? Jak długo chodzisz na terapie do psychologa?? Jutro pierwszy zjazd, w kółko o tym myślę, choć mam tylko 2,5h wykładu plus jazda 30km w obie strony.. Postanowiłam, że zawalczę. Choć wiecie, co najbardziej mnie boli? Że tak bardzo sie staram, a to gówno nadal we mnie siedzi Ale uważam, że jest lepiej niż na samym początku. Jutro z pewnością napiszę, jak dałam sobie radę. Nie ważne czy na NFZ czy prywatnie - to zależy od lekarza jak Cię pokieruje. Ja trafiłam na pana, który właśnie dał mi leki na "odwal się"... Najpierw w ogóle poszłam do lekarza pierwszego kontaktu bo nie wiedziałam co mi jest i ogólnie po skierowanie do psychiatry. Przepisano mi tylko leki na uspokojenie (hydroxyzynę) ale one pomagały tylko trochę i na krótko. Potem trafiłam do psychiatry. Po wysłuchaniu mnie stwierdził chyba, że mój stan nie jest jakiś ciężki i polecił dalsze branie hydroxyzyny. No i oczywiście 100 zł za wizytę... Oczywiście szybko do niego trafiłam z powrotem. Przepisał mi lerivon. Czyli już zaczęłam jechać na antydepresantach. Kolejna 100 zł za wizytę. Okazało się, że dawka jaką mi przepisał była za mała bo tylko 10mg na dzień i ewentualnie 30mg na noc... Po pierwszej tabletce mi się poprawiło ale mój stan szybko wrócił. Budziłam się w nocy. Po tygodniu doszło uczucie depersonalizacji - jakby ktoś mnie postawił obok, jakbym to nie była ja. Byłam zła bo mój chłopak mnie nie rozumiał a ja nawet nie rozumiałam samej siebie, świat był dziwny po tych lekach, nie mogłam się ogarnąć. Znowu trafiłam do psychiatry (kolejne 100 zł), tym razem zmiana leku i mimo iż mój stan był nawet chwilami gorszy niż na początku lekarz patrzył na mnie jak na młodą dziewczynę z problemami, które po prostu musi sobie poukładać i będzie git, wyjdzie z tego bez leków. Nawet dał mi do zrozumienia, że wystarczy, że sobie zrobię dziecko, o które się starałam zanim zachorowałam i moje problemy egzystencjalne, jak to nazwał, zniknął. Ja mam lęk przed śmiercią moją lub bliskich i myślę o niej non stop bez możliwości relaksu i ukierunkowanie moich myśli w jakimś pozytywnym kierunku. Nie jem, nie śpię, cały czas smucę się rzeczami nawet bardzo błahymi np. takimi, że dzień się już skończył, że coś np wczoraj robiłam a dzisiaj jest już kolejny dzień i to co robiłam wczoraj to już przeszłość. Smuci mnie to bardzo - mam ochotę wyć i płakać i nie mogę dojść do siebie. Może to wydawać się głupie ale czemu wydaje się to głupie psychiatrze? Może po prostu za dużo widział (jest ordynatorem szpitala psychiatrycznego) ale to nie zmienia faktu, że przyszłam do niego po pomoc. Przepisał mi mirtozapinę ale znowu w najmniejszej dawce. Śmiałam się nawet, że to dawka jak dla pieska na sylwestra, żeby nie bał się petard. Lek jest chyba trochę lepszy od poprzedniego. Biorę go dopiero 5 dzień i z pewnością lepiej sypiam (chociaż budzę się czasami) i nie mam uczucia depersonalizacji. Szybciej mnie rozluźnia. Niestety dawka jest za mała. Powiedział, że mam brać jedną tabletkę 15mg na noc... Biorę dwie tabletki a jeżeli się budzę to kolejną. Rano biorę dwie... Po południu często też ze dwie. Trochę lepiej się czuję ale i tak zmieniam w przyszłym tygodniu psychiatrę bo mam dosyć troszkę tego pana! Co do psychologa to jest tak, że też musi chcieć zaangażować się w to co robi i nie ważne czy jest na NFZ czy nie. Ja chodzę prywatnie bo poleciła mi koleżanka bardzo fajną panią psycholog. Mam wrażenie, że z całego tego zamieszania, które w okół mnie teraz się dzieje ona jako jedyna mnie rozumie. Jak rozmawiam z chłopakiem często on nawet już nie komentuje tego co mówię tylko słucha a potem i tak rozmawiamy o czymś innym bo najwyraźniej ten temat go męczy. Po wizycie u psychologa czuję się odprężona bo mogę się wygadać a psycholog słucha, komentuje, próbuje zrozumieć i również wytłumaczyć dlaczego tak się czuję i dlaczego tak się zachowuję. Dopiero zaczęłam terapię byłam jakieś 4 razy chyba ale za każdym razem wychodzę z gabinetu w lepszym nastroju. Czasami to uczucie utrzymuje się dłużej czasami krócej a czasami wychodzę zawiedziona bo np rozmowa zaczęła toczyć się inaczej niż chciałam bo pani chciała się dowiedzieć czegoś innego o mnie niż chciałam jej przekazać. Nawet teraz w złym stanie psychicznym wyobrażam sobie moją panią psycholog i to, że mówię jej w jakim stanie się właśnie znajduję. To pomaga. Najbardziej boje się siedzieć w domu sama więc wyobrażenie, że z nią rozmawiam rozluźnia. Dużo jeszcze pracy przede mną... Życzę powodzenia w doborze lekarzy!!!!!!!! -- 15 paź 2011, 10:18 -- Prawdę mówiąc troszkę mnie przestraszyłaś... Ja dopiero od niedawna choruję ale za to bardzo intensywnie! Właśnie przed chwilą miałam atak paniki. Ledwo co doszłam do siebie. Nie wiem jak sobie radzić. Mam to samo co Ty. Tylko, że ja nie jem, nie mogę spać, nie mogę usiedzieć na miejscu. Cały czas mam to przemijanie w głowie. Wszędzie widzę śmierć a nie życie. Chciałam mieć dziecko ale mój stan jest na tyle poważny, że nie mogę go mieć. Hormony mam do dupy i hemoglobina niska strasznie ale to od nie jedzenia. Lekarz źle mi dobrał leki więc sobie nie radzę tak jak powinnam... Nie wiem gdzie mam szukać pomocy. Życie straciło sens. Jeszcze nie zdążyłam pogodzić się z tym, że jestem chora więc przestraszyłaś mnie pisząc, że to u Ciebie tak długo trwa!!!! Ja chcę się wyleczyć!!!! A tu ani lekarz nie potrafi mi pomóc ani otoczenie. Lekarz myśli, że mi przejdzie bo jestem młoda i mam masę problemów na głowie a otoczenie nie rozumie i złości ich mój stan. Chcę już żyć normalnie ale nie wiem jak...
  9. Mój lekarz przepisał mi dawkę jaką przepisuje się dla pieska na sylwestra, żeby nie bał się petard (15mg) i myśli, że mi to pomoże. Oczywiście podbijam dawkę, bo po tak małej to budzę się w nocy ze trzy razy. Nie wiem czy na dłuższą metę pomaga bo dopiero zaczynam brać ale w przyszłym tygodniu zmieniam lekarza więc może w tej kwestii coś się ruszy.
  10. Wydaje mi się, że to jest czasami tak, że nasza podświadomość mówi nam zupełnie coś innego niż to czego naprawdę chcemy. Ja tak miałam z mieszkaniem. Kiedyś mieszkałam ze swoim obecnym chłopakiem przez 3 lata. Nie były to udane lata. W naszym związku się układało ale mieliśmy masę problemów, z którymi sobie nie radziliśmy. Między innymi były to kwestie pieniężne no i mieszkanie, które wynajmowaliśmy było strasznie przytłaczające... Nie mogliśmy już tam dłużej mieszkać. Podjęliśmy decyzje, że na chwilę wracamy do rodziców (czyli mieszkamy osobno). Sytuacja była na tyle dobra, że mój chłopak ma już swoje mieszkanie po dziadkach ale nie mogliśmy się do niego wtedy wprowadzić bo było wynajmowane przez studentów a po drugie było do remontu i nie mieliśmy na to pieniędzy. Teraz mieszkanie nie jest już wynajmowane a pieniądze są... No i nagle zachorowałam na nerwicę. Wydawało mi się, że bardzo chcę tam zamieszkać i ułożyć sobie życie. Pani psycholog powiedziała mi, że najprawdopodobniej podświadomie boję się tego i nie chcę mieszkać znowu tylko z chłopakiem poza domem... Może jakieś przykre doświadczenia zakodowane w pamięci z poprzedniego mieszkania, może strach przed samodzielnością...??? Wydawało mi się, że tego właśnie chcę na dzień dzisiejszy ale chyba coś mi w tym przeszkadza... Pamiętaj, że leki to nie wszystko! Ja np. mam bardzo źle dobrane bo mój lekarz chyba twierdzi, że jestem zdrowa albo, że mi przejdzie... Muszę radzić sobie więc sama. Chodzę na psychoterapię ale dopiero zaczynam i nie wiem jak to się skończy. Nie ma co pokładać całe soje nadzieje w lekarzy bo oni często w nawale pracy nie angażują się w nasze problemy jak byśmy chcieli i często tak jak u mnie np. źle dobierają leki. Trzeba więc dużo pracować nad sobą. Z trudem mi to przychodzi więc n ie będę się jakoś wymądrzać ale z pewnością radzę sobie lepiej z moimi myślami niż na początku choroby i jestem w 100% przekonana, że najmniej było w tym zasługi lekarzy. Życzę powodzenia!
  11. Czy jest w takim razie jakiś dobry środek, żeby w końcu dojść do siebie?
  12. Może rzeczywiście macie rację... i tak mam szczęście... inni może go nie mają. Mój chłopak na początku bardziej się angażował, spędzał każdą chwilę ze mną i zawalał swoje obowiązki... z czasem jednak zaczął się irytować i oddalać. Jest przy mnie ale jakby nieobecny. Nie powinnam go bardzo męczyć ale moja choroba jest bezlitosna i czasami nie ma na nią rady.. zwłaszcza, że mam źle dobrane leki i nie radzę sobie z emocjami. On chce się odprężyć przed telewizorem a ja myślę o tym co by tu zrobić, żeby przestać myśleć i boję się chwili kiedy go przy mnie nie będzie. Cieszę się, że go mam ale czasem potrzebuję trochę więcej zrozumienia. Wiadomo, że przy nerwicy często stajemy się egoistami ale to tylko dlatego, że nie potrafimy sobie sami radzić.
  13. No własnie - tu czujemy się normalnie. Trochę dziwne, że nasze własne otoczenie czasami staje się bezradne, nie? No ale jakoś trzeba sobie radzić. Ja też przestałam sie z kimkolwiek dzielić moimi rozterkami i roblemami od kiedy zauważyłam brak zrozumienia u inych. Mojemu chłopakowi siłą rzeczy musze mówić takie rzeczy, żeby wiedział np. dlaczego nie mogę spać i go budzę albo dlaczego nie mam ochoty pójść z nim w danym momencie w jakieś miejsce. Gdybym mu tego nie mówiła w ogóle bym sobie nie radziła. Dzięki mówieniu o tym co czuję trochę się uspokajam. Na początku mówiłam znajomym, że się źle czuję i czy możemy się spotkać ale to okazało się dla nich ciężarem bo w końcu każdy ma swoje problemy. Został mi więc tyko mój chłopak, psychiatra, psycholog i to forum gdzie mogę w każdej chwili coś napisać bez budzenia nikogo w środku nocy :)
  14. Jak zwykle nie spałam. Całą noc miałam z tym problem. Teraz nie wiem juz do kogo mam zwrócić się o pomoc. Leki ewidentnie mam źle dobrane. Nie usapakaja mnie już nic. Nie mam w nikim oparcia bo nikt łącznie z moim chłopakiem mnie nie rozumie. Dzisiaj mam kryzys. No ale trzeba jakoś żyć dalej, pytanie tylko jak? Niby całe życie przede mną ale ja widze tylko jego koniec. Dzisiaj mam załamnkę w 100%...
×