Skocz do zawartości
Nerwica.com

koszmar anhedonii


Stracona100

Rekomendowane odpowiedzi

U mnie pod koniec października minęły 4 lata odkąd jestem w stanie anhedonii (jej przyczyną jest długotrwały stres, a przede wszystkim tłamszenie mnie przez mojego ojca, które również wywołało OCD). Przerabiałem już kilka leków. W grudniu zacząłem terapię poznawczo-behawioralną głównie z polecenia mojego psychiatry, który twierdzi, że to będzie najlepsza opcja wyciągnięcia mnie z tego bagna.

Szczerze... nie wiem co mam zrobić, moja nadzieja się ostatnio kurczy, zaczynam szukać sposobu na wywołanie chociaż jednodniowego okienka by znów poczuć jak to jest czuć(narkotyków nigdy nie brałem). Czuję się kompletnie jak maszyna, studiuję, zdaję wszystko w pierwszym terminie, robię co do mnie należy, można powiedzieć, że przykładnie żyję... tylko, że ja wewnętrznie nie żyję, to że mam osiągnięcia kompletnie mnie nie rusza. Robię to wszystko bo wiem, że kiedyś muszę jakoś żyć, mieć pracę pieniądze na utrzymanie... tyle, nic więcej mi to nie daje. Czuję, że moje emocje są w środku, w takiej jakby szklanej kuli, one się tam tlą i próbują wyjść, ale nie mogą, nie mogą się przebić przez ścianę tej kuli. Mam również przez to straszliwe poczucie straconego życia, chwil młodości, które mogłem przeżyć a nie tylko fizycznie w nich uczestniczyć. Intensywność moich zainteresowań spadła do pół stopnia powyżej zera. Mimo, że są różne sposoby by wyjść z tego piekła, potrzeba na nie czasu, ale ja jestem coraz bardziej wypalony, wyczerpany porażkami i brakiem jakiegokolwiek pozytywnego impulsu.

Wiem, że wielu wypowiadających się tutaj ma bardzo podobnie, i prawdopodobnie za wiele nie wniosłem do wątku, ale musiałem się z kimś tym podzielić, ponieważ po prostu brak mi sił.

Mam nadzieje, że wszyscy w końcu z tego wyjdziemy.

 

PS. Dzisiaj wziąłem ostatnią tabletkę selegiliny 5mg i muszę odczekać 14 dni zanim zacznę brać metylofenidat, mam nadzieję, że nic złego się w tym czasie nie stanie(chociaż czy jest coś gorszego, co może mi się przytrafić, od życia w anhedonii?).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

.

...Szczerze... nie wiem co mam zrobić, moja nadzieja się ostatnio kurczy, zaczynam szukać sposobu na wywołanie chociaż jednodniowego okienka by znów poczuć jak to jest czuć(narkotyków nigdy nie brałem)...

czy chodzi Ci po głowie, żeby spróbować?

 

...Czuję się kompletnie jak maszyna, studiuję, zdaję wszystko w pierwszym terminie, robię co do mnie należy, można powiedzieć, że przykładnie żyję... tylko, że ja wewnętrznie nie żyję, to że mam osiągnięcia kompletnie mnie nie rusza. Robię to wszystko bo wiem, że kiedyś muszę jakoś żyć, mieć pracę pieniądze na utrzymanie... .

Powinieneś się cieszyć, że mimo wszystko potrafisz wykonywać swoje obowiązki i nie zawalasz poważnych spraw. To znaczy, że nie jest tak tragicznie i prawdopodobnie leki wyciągną Cię z tego koszmaru. Tego życzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz co, przeszło mi to przez myśl, ale uważam, że to nie załatwi sprawy, a być może, że nawet pogorszy.

 

Tak z pamięcią mam ostatnio trochę problemów, uciekają mi słowa i potrzebuje kilku chwil żeby sobie przypomnieć, zdarza mi się to niestety doś często,co nie jest ofc dobrym znakiem. Z tym cieszeniem się to naprawdę chciałbym, bo wiem, że mam się z czego cieszyć w życiu, tylko że (jak większość tutaj) anhedonia mnie do tego nie dopuszcza.

 

Ogólnie jeśli chodzi o pamięć to nie jest najgorzej rzeczywiście i nie mam anhedonii seksualnej. Nie przestałem również dążyć do przyjemności, staram się robić wszystko żeby poczuć jakiekolwiek emocje tzn. wychodzę ze znajomymi, chodzę na koncerty itp. Jednakże, ani na dążenie ani na sam "finał" czynności nie reaguję chociaż się staram (to się nazywa "consummatory anhedonia").

 

Cóż, spróbuję tego metylofenidatu, miejmy nadzieje, że zadziała. Inaczej chyba zejdę kompletnie z leków, spróbuję pożyć bez przez kilka miesięcy, pewnym ludziom mózg po czasie się po prostu "naprawił" więc let's give it a try, tylko że to znowu jest czas, który wcale nie jest pewne czy przyniesie poprawę, a życie ucieka...

 

Dzięki za życzliwość, mam nadzieję, że Ty też niedługo wyjdziesz z tego, troszkę Ci zazdroszczę, że po zejściu z pewnych leków anhedonia zaczęła u Ciebie ustępować z tego co widziałem w innym wątku, to bardzo dużo i życzę Ci żeby było coraz lepiej.

 

PS. Od jak dawna twoim głównym problemem jest anhedonia? Jak prócz leków starasz się z tego wyjść?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Holy Diver

Leki na depresję biorę od 6 lat. Niestety każdy z nich po jakimś czasie niezłego działania wprowadzał mnie w anhedonię i wymagał zmiany na inny. Ostatni, który brałam około roku wpędził mnie już chyba na samo dno, poza tym (podobnie jak Ty) zauważyłam uciekanie słów, rozkojarzenie itp. Ogólnie zaczynałam się czuć jak upośledzona umysłowo i postanowiłam też go odstawić.

Teraz jestem bez leków i czuję się dobrze, ale to dopiero 4 tydzień. Żyję nadzieją, że mój mózg "się naprawił" i teraz będzie dobrze, ale raz już próbowałam zrobić taki eksperyment i skończyło gwałtownym powrotem objawów depresji :cry: Nie wiem jak tym razem się skończy, ale jak by nie było, to przynajmniej teraz już prawie "czuję wszystko" jak należy, więc choćby po to opłacało się zaryzykować :) Bo ja też mam czym się w życiu cieszyć i będąc w tym koszmarnym stanie nie mogłam znieść własnej obojętności na uroki życia. W końcu też zaczęłam myśleć o narkotykach, by choć na chwilę wyrwać się z tego bagna, ale na szczęście nie zdążyłam zrealizować tego planu.

Co robię poza tym? Teraz staram się zmusić (bo jeszcze trochę mi ciężko) do robienia tego wszystkiego, co kiedyś sprawiało mi przyjemność i z zachwytem stwierdzam, że powoli działa. Tak bardzo bym chciała, żeby to trwało jak najdłużej... :uklon: .....i bardzo się boję :zonk:

Ale wcześniej w ostatniej fazie anhedonii nie mogłam robić już nic, nic nie pomagało i myślałam już tylko o śmierci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leci trzeci miesiąc bez leków - jest dobrze. (Prawie) tak jak dawniej cieszą mnie kwiaty, słońce, ptaszki i inne takie pierdoły ;)

Niestety nie wróciła jeszcze chęć do wysiłku fizycznego (nadal bardzo szybko się męczę), ale małymi kroczkami próbuję to zwalczyć. Karnet na siłkę leży na widoku a wiosenne prace w ogrodzie wołają :lol:

Wczoraj doktórka powiedziała, że mam dalej próbować bez leków a na wszelki wypadek dała "lek do szuflady". Uważam to za świetny pomysł, ponieważ czuję się przez to pewniej i nie boję się aż tak bardzo tej "bomby" na której siedzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stracona100, to teraz musi być tylko lepiej!

Będzie więcej słońca (oby!), zieleni, zapach wiosny w powietrzu... o ile przesilenie nie da się we znaki to łatwiej będzie zabrać się za siłkę.

A może lepiej zacząć od ćwiczeń aerobowych na zewnątrz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znam ten ból doskonale,nic nie cieszy,dosłownie NIC! nic nie sprawia przyjemności,Świat staje się ciężarem nie do zniesienia,nawet śmierć wydaje się nie być wybawieniem-ontologiczna pustka;rozpacz to emocje,przy anhedoni nie da się nawet płakać.Depresja przy anhedonii to dziecięca zabawa.

Ludzie z anhedonią w szczególny sposób są narażeni na uzależnienia,chcą bowiem za wszelką cenę stan anhedonii choć trochę stłumić.Alkohol,masturbacja,słodycze,narkotyki-to wszystko ma za zadanie dać choć chwilową ulgę.Niestety tylko pogłębia problem(odracza go).

Abstynencja od przyjemności w anhedonii to jedyne wyjście z tego bagna,anhedonia to dysregulacja układu nagrody który porządkują endorfiny i dopamina.Abstynencja doprowadza do stanu równowagi ten układ-w przypadku dysregulacji dopaminy musi ona trwac nawet 9 miesiący,w przypadku dysfunkcji układu opioidowego wystarczy 8 tyg;średnio 3 miesiące bo mało kto wie jaki układ ma rozregulowany (opioidowy czy dopaminergiczny).Ten temat znam od podszewki,wiem ze jest tylko jedna skuteczna droga-okresowa abstynencja od wszelkich przyjemności.

 

 

na opiodowy 8 tyg tylko ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stracona100, to teraz musi być tylko lepiej!

Będzie więcej słońca (oby!), zieleni, zapach wiosny w powietrzu... o ile przesilenie nie da się we znaki to łatwiej będzie zabrać się za siłkę.

A może lepiej zacząć od ćwiczeń aerobowych na zewnątrz?

 

Bardzo liczę na ten wiosenny przypływ energii.

Ćwiczenia na zewnątrz? To byłoby niezłe, ale chyba musiałabym je sobie sama zorganizować. Właściwie to nawet zamierzam - grabienie trawnika, kopanie ogródka itp. :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stracona100, no tak, mnie odpadły takie sporty, odkąd żona jednak stwierdziła żebym się wyprowadził (czyli od początku mojej przygody tutaj), więc troszkę wyleciały one z mojej świadomości. Dlatego bardziej myślałem np. jakiś intensywny spacer, trekking, rower... ;) Ale może być i kopanie ogródka... choć to już chyba będzie wysiłek w strefie mieszanej ;)

Tak czy inaczej, trzymam kciuki, a dragi w szufladzie niech się przeterminują z braku potrzeby stosowania!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×