Skocz do zawartości
Nerwica.com

userman

Użytkownik
  • Postów

    139
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez userman

  1. Oj tam, od razu nie rośnie. Po prostu zamiast wzwyż, rośnie się w szerz... niestety, i to dość szybko. Na szczęście udało mi się odwrócić już ten "rozrost poziomy"
  2. userman

    Nie chce mi sie zyć

    Ja mam problem z treningami, bo nie dają mi radości jak dawniej. Prawie że zmuszam się do nich, bo powinienem chcąc utrzymać jako taką formę, a to jedyne co jeszcze mi jakoś wychodzi. Ale jest to okropne, trudno się oderwać myślami gdy inne tematy przytłaczają i same bombardują umysł. U mnie sprawdziły się zajęcia zorganizowane czy też wspólne treningi - pomaga to utrzymać systematyczność, a radość ze sportu może kiedyś w końcu wróci.
  3. Zależy czego oczekujesz od forum, IMHO to trochę jak z terapią. Na forum można czasem wylać to, czego na co dzień nie masz komu wyrzucić - a to już pomaga, dając choćby niewielką ulgę. Oczywiście nic nie zastąpi własne pracy i walki. Ale czytając innych "podobnych" ludzi, którzy zmierzają się z własnymi zaburzeniami i ograniczeniami - to motywuje. Co do radzenia sobie, faktycznie ciężko mi zacząć wiele czynności, przy czytaniu się mocno rozpraszam, ale jesienią i zimą kiedy miałem dość długi, bardzo zły okres, zacząłem co weekend bywać na koncertach (nie raz bywały to nawet 3 codziennie). Muzyka naprawdę potrafiła dać mi przyjemny stan. O, tak! Sport dobrze się sprawdza - też pozwala mi rozładować emocje a przy okazji czasem wyłączyć myślenie które jest złe (bo nic dobrego nie wnosi). Owszem nadal mam problem z zebraniem się do tego, z poczuciem przyjemności - jak dawniej. Ale staram się próbować, poza treningami kolarskimi zacząłem kilka tygodni temu biegać - co uważam za duży sukces. Polecam treningi w grupie - która czasem potrafi zmotywować i wyciągnąć na aktywność. Myślałem że uda mi się aktywować to czego dawno nie robiłem (z braku czasu), że odkurzę instrumenty muzyczne, że wyjmę sztalugę i wrócę do rysunku czy akwareli - ale nadal brak mi do tego siły. Nie poddaje się - może kiedyś w końcu się uda!
  4. piotr1234, współczuję, ale gratuluję podjęcia decyzji i kroków. Mam nadzieję że uda Ci się ułożyć ten temat dziecku w głowie. Powodzenia!
  5. "przecież mógłbyś odstawić leki" "wystarczyło by wziąć się w garść"
  6. Gonić innych to pół biedy... gorzej jeśli chcesz dogonić własne wizje i pier***ne ideały. Życie przecieka przez palce, a ty się boksujesz z otoczeniem, celami i samym sobą... Od dłuższego czasu nie mogę się uwolnić od Tetmajera, a to chyba będzie moim credo: Nie wierzę w nic, nie pragnę niczego na świecie, Wstręt mam do wszystkich czynów, drwię z wszelkich zapałów: Posągi moich marzeń strącam z piedestałów I zdruzgotane rzucam w niepamięci śmiecie... A wprzód je depcę z żalu tak dzikim szaleństwem, Jak rzeźbiarz, co chciał zakląć w marmur Afrodytę, Widząc trud swój daremnym, marmury rozbite Depce, plącząc krzyk bólu z śmiechem i przekleństwem. I jedna mi już tylko wiara pozostała: Że konieczność jest wszystkim, wola ludzka niczym - I jedno mi już tylko zostało pragnienie Nirwany, w której istność pogrąża się cała W bezwładności, w omdleniu sennym, tajemniczym I nie czując przechodzi z wolna w nieistnienie.
  7. onet700, sytuacja doprowadziła mnie do zdecydowanie gorszej sytuacji materialnej i miałem mocne obawy czy aby podołam finansowo wydatkom na kolejne sesje - a wiedziałem że choćby nie wiem jak chcieć - to szybko to nie pójdzie. Miałem też spore wątpliwości co do samej terapii, czy to coś daje - czy to tylko wyciąganie kasy... Nigdy nie miałem z tym wcześniej styku (poza jedną konsultacją z jeszcze żoną - ona była jeszcze większym sceptykiem ode mnie). Dlatego zaryzykowałem terapii na NFZ, udało mi się w miarę szybko ją rozpocząć i z perspektywy pół roku - nie żałuję tego. Może warto spróbować tej drogi?
  8. Kalebx3, czyli jeśli powszechne - to nie problem? Aaaa... że młodzież - to nie "prawdziwy" problem? W takim razie "prawdziwe problemy" zaczynają się w 18, 21, 26 czy może późniejszym roku życia? Każdy ma własną skalę problemów - czym większych doświadczasz, to te wcześniejsze maleją - to fakt, ale to nie znaczy że nie były problemami. Myślę po prostu mamy inny punkt widzenia... mam tylko nadzieję że własnego syna czy córki nie wycinasz tak zaraz przy ziemi - bo jego/jej problemy to pierdoły a nie "prawdziwe problemy". A że społeczeństwo nadal nie wie co to depresja i często nadużywa - to już inna sprawa. Pozdrawiam!
  9. Kalebx3, problem który pojawia się teraz - będzie narastał i w momencie kiedy uznasz go za faceta, nadal może mieć z tym problem jak wielu facetów. Czy nomenklatura coś zmieni?
  10. Cześć Niedowiarek34, uwierz nie jesteś jedynym facetem który ma takim problem. Na to dlaczego tak masz w relacjach z dziewczynami składa się wiele czynników, Twój charakter, temperament, doświadczenia które już miałeś... ale masz tego świadomość i przeszkadza Ci to. Więc z taką motywacją łatwiej będzie Ci łatwiej pokonywać swoje bariery. A jak? Małymi kroczkami. Zacznij choćby od tego żeby nie krępowało Cie wzajemne spojrzenie (pamiętaj że uśmiech to naprawdę skuteczny komunikat). Później spróbuj podejść - zagadać, choćby krótko. I pamiętaj że jeśli raz czy drugi Ci nie wyjdzie - nie szkodzi - to normalne, próbuj i nie poddawaj się. Małymi kroczkami łatwiej pokonywać trudności. Kontakt fizyczny i obawę związaną z nim zostaw na później. Trzymam kciuki! Jeśli uważasz że trudno Ci będzie samemu to osiągnąć skorzystaj z pomocy psychologa, tego nigdy nie zastąpi forum.
  11. userman

    koszmar anhedonii

    Stracona100, no tak, mnie odpadły takie sporty, odkąd żona jednak stwierdziła żebym się wyprowadził (czyli od początku mojej przygody tutaj), więc troszkę wyleciały one z mojej świadomości. Dlatego bardziej myślałem np. jakiś intensywny spacer, trekking, rower... Ale może być i kopanie ogródka... choć to już chyba będzie wysiłek w strefie mieszanej Tak czy inaczej, trzymam kciuki, a dragi w szufladzie niech się przeterminują z braku potrzeby stosowania!
  12. userman

    koszmar anhedonii

    Stracona100, to teraz musi być tylko lepiej! Będzie więcej słońca (oby!), zieleni, zapach wiosny w powietrzu... o ile przesilenie nie da się we znaki to łatwiej będzie zabrać się za siłkę. A może lepiej zacząć od ćwiczeń aerobowych na zewnątrz?
  13. userman

    Brak chęci do życia

    bonzay2, miałem przez chwilę konto na badoo. Parę miesięcy temu dopadła mnie wręcz desperacja by znaleźć kogoś z kim można by pogadać. Badoo to taka mieszanka że naprawdę wymaga cierpliwości żeby trafić na kogoś sensownego, niestety większość serwisów działa trochę jak supermarket - gdzie na półce wybierasz po opakowaniu a nie zawartości. Jest jeszcze Tinder (nie używałem, ale słyszałem o nim raczej z pozytywnych tonach). Na pewno nie możesz się poddawać! To że nie podobasz się jednym kobietom nie znaczy że wszystkim, tak samo np na badoo, czy napisałeś już do wszystkich? Przecież wystarczy ta jedna, może ona po prostu nie używa badoo. Trzymam kciuki!
  14. userman

    Brak chęci do życia

    bedzielepiej bardzo dobrze Ci radzi! Jeśli chcesz przełamać pewne bariery, nie możesz stać biernie. Tylko praktyka spowoduje że będzie szło lepiej, i tylko jak spróbujesz będziesz miał szansę kogoś poznać. Jesteś młody, wszystko przed Tobą. Pomijając losowe przypadki - w życiu będziesz miał tyle ile wywalczysz, wiec działaj, walcz! A uwierz, przy kobiecie, facet potrafi się solidnie rozwinąć i uskrzydlić!
  15. Nie ma błahych problemów, tym bardziej jeśli skutki są takie jakie piszesz. Jeśli komfort Twojego życia jest przez to pogorszony to wg mnie nie ma nad czym się zastanawiać, tylko skorzystać z pomocy zanim zacznie to eskalować.
  16. Umiarkowane "wyj***ne" to podstawa zdrowego funkcjonowania. Niestety przekonałem się o tym dopiero jak życie dało mi solidnie po mordzie. Ale pamiętaj żadna skrajność nie jest dobra.
  17. userman

    Potrzebuje pomocy

    Piotr95_7, tyle w Twoim poście o Bogu, że trudno mi uwierzyć że jest dla Ciebie obojętny. Zostawiając jednak Boga, skoro chcesz być sam odpowiedzialny za siebie a nie oczekujesz tego od żadnej siły wyższej, to po prostu zacznij być kowalem własnego losu. A uwierz mi można wiele osiągnąć. To co przychodzi najtrudniej daje jeszcze większą satysfakcję, a mówię to z własnego doświadczenia - bo a propos brzucha - sam zrzuciłem 40kg, oczywiście stopniowo i trwało to wiele lat, ale za to bez efektu jojo i innych problemów zdrowotnych.
  18. To że się zakochał to wcale nie głupia teoria :) Ale jeśli to nie to, poza stanem depresyjnym, to może być kwestia wielu bardziej prozaicznych czynników jak np regularny sen, dobra dieta, aktywność fizyczna czy nawet brak słońca - to czasem potrafi cholernie utrudnić życie.
  19. userman

    Myśli samobojcze

    Matka dziewczyny jeśli nie chce nic zmienić to terapia nie ma najmniejszego sensu. Myślę że najpierw trzeba by pomyśleć o samej dziewczynie a dopiero później o relacjach z matką. Pytanie jak reszta bliskiej rodziny? Czy jest na kogo liczyć, czy ma kto pomóc? Najsensowniejsze wydaje się odizolowanie, przynajmniej nad pewien czas od matki i pewnie pomoc psychologa. To niestety wiąże się z samodzielnością finansową, dlatego być może jej rodzina mogła by pomóc?
  20. depresja24h, długo już tak masz? Ja zauważyłem że tych tygodniach np gdzie przestawałem walczyć (i np miałem przestój w terapii) miewałem silny regres. To co wcześniej udawało mi się przełamać, np. otwieranie się na ludzi, utrzymanie jakichkolwiek relacji i próby zaangażowania, szło totalnie z pizdu. Później trzeba było na nowo przełamywać, może ciut łatwiej, ale jednak wymagało to sporego wysiłku. Myślę że stwierdzenie że tak masz to tylko usprawiedliwienie się przed sobą samą, że tak masz i już. A tu trzeba małymi kroczkami. hpst, sytuacja która powoduje epizod depresyjny to jedno, ale ja kiedy zdecydowałem się na terapię, byłem już świadomy, że to mój strach, obawy i niechęć do czegokolwiek (w tym życia) miały początek dużo głębiej. Przekładały się na to relacje w rodzinie, okres dojrzewania i wiele lat różnych relacji i sytuacji które obniżały moją samoocenę. Dlatego wiem że u mnie terapia nie zakończy się na samym wyjściu na prostą, bo obawiam się że nawet bez takiego strzała jakiego dostałem w zeszłym roku, może się znowu tego dziadostwa nawarstwić i mogę wrócić tu gdzie byłem, a tego nie chcę. Leki pomagają wytłumić negatywne emocje i myśli - lepiej lub gorzej, dlatego trzeba szukać odpowiedniego leku - ale jednak. Ale same leki bez pracy i motywacji do tej pracy (na którą w ciąż będzie brakować siły) to tylko tłumienie tego co nadal będzie się dziać w Tobie. Daj lekom i terapii trochę czasu w końcu zobaczysz że to działa.
  21. hpst, Tak, trafne spostrzeżenie. Kiedy ukochana osoba odchodzi umierając, zostaje z Tobą. Owszem ból jest straszny. Ale kiedy jest się porzuconym wcale nie jest lepiej. Znam to doskonale, bo w zeszłym roku zostawiła mnie moja żona po 8 wspólnych latach. Rozsypka totalna. Z tygodnia na tydzień było coraz gorzej. Leki w końcu nieco ustabilizowały nastrój, i choć nadal jest bardzo różnie, to można jakoś funkcjonować. Do tego oczywiście terapia. Przez wiele miesięcy robiłem sobie wyrzuty, rozmyślałem co mogłem zrobić inaczej itd. To samobiczowanie w niczym mi nie pomogło. Podjąłem wiele prób walki o związek, o relacje, niestety tego muszą chcieć obydwie osoby. Obecnie czekam na rozwód, moja żona złożyła już pozew. Zmusiłem się do niespoglądania wstecz, z czasem przestało być to tak wielkim obciążeniem. Przyszłość nadal mnie przeraża i czeka mnie jeszcze długa praca nad sobą zanim wrócę do "normalności". Ale wierzę że to kiedyś nastąpi, potrzeba tylko jeszcze czasu. Skorzystaj z pomocy psychiatry, rozpocznij terapię, daj sobie czas - to wszystko potrwa, ale pomóż sobie w tym żeby to przetrwać.
  22. userman

    Prawiczek......

    Życie mnie nauczyło już że na kłamstwach, nawet w imieniu wyższego dobra, daleko się nie zajedzie. Może lepiej po prostu delikatnie omijać temat i po prostu uczyć się seksu z partnerką? Przecież i tak najlepiej nauczyć się ciała i potrzeb każdej kobiety, w tym wypadku tej konkretnej. Burdelowa przygoda owszem może nauczyć technicznego działania "co i gdzie"... ale już "jak" to niekoniecznie. A ewentualne stresy i nie powodzenia lepiej wytłumaczyć tym że dawno z kobietą nie byłeś - co kłamstwem nie będzie
  23. Twoje schorzenie kardiologiczne są zupełnie inne niż moje, więc nie dziwie się że uboki u Ciebie dotkliwsze. Skonsultowałbym to na Twoim miejscu z lekarzem - tak chyba będzie najskuteczniej.
  24. Kiedyś miałem problemy problemy z arytmią, od jakiegoś czasu się uspokoiło i nie mam żadnych objawów. Niemniej przy tianeptynie na początku miałem lekką tachykardię i kołatanie, po 2-3 dobach (zażywania leku) ustąpiło.
  25. Pewnie chodzi o to że dają lepszy haj Nie mam dużego doświadczenia z psychotropami, ja zacząłem się nieświadomie "leczyć" na początku alkoholem. I pomijając to że jedno i drugie działa różnie zależnie od wielu czynników, to wydaje mi się że kluczowe jest to co pozwala lepiej funkcjonować i daje szanse na podjęcie terapii. U mnie na początku alkohol był świetnym znieczuleniem, owszem działał "depresyjnie" ale stabilizował mój stan, bo lepszy dół ale stabilny, niż mega rozchwiany nastrój z totalnymi zjazdami co chwilę. Ale z czasem potrzeba było coraz więcej alkoholu do osiągnięcia podobnego stanu. Wtedy jeszcze zdążyła najść mnie autorefleksja i postanowiłem poszukać pomocy gdzie indziej. Teraz po trzech miesiącach leki działają, może nie ma mocnego wow, ale zrobiło się stabilnie i mam siłę do pracy i walki żeby zacząć odczuwać cokolwiek poza pustką. Owszem zdarzają się słabsze, czasem dużo słabsze momenty, ale mijają stosunkowo szybko.
×