Witam. Mam na imie Jarek i mam 18 lat, nie mam problemow w domu, ani z kolegami. jesli przeczytacie to do konca to poznacie jaki jestem.
Od miesiaca, moze dwoch? - Nic mi się nie chce, dosłownie. Brak mi motywacji w kazdym działaniu. Teraz nawet nie wiem po co to pisze. Najchetniej byl lezal w lozku i nic nie robil. Wstajac rano placze w srodku, ze kolejny bezsensowny dzien sie zaczyna(zwlaszcza jak ide do szkoly ), w sumie to chodze tam tylko z tego powodu aby zdać, nie chce zawiesc rodzicow po prostu nie zdajac do nast. klasy. Gdy juz wracam z tej szkoly po tych 6/7/8h czuje sie jakbym byl tam z co najmniej 5 razy dluzej, i juz nie mam sily nawet zdjac butow. Wszystkie plany odkladam na pozniej, na ulicy zmuszam sie aby do kogos sie usmiechnac. Niedawno zmienialem szkole, zwiazany z tym stres troszke mnie uszkodzil(doslownie), Mam czasami ochote zostawic wszystko, wyjechac jak najdalej, albo chociaz po prostu wyjsc z domu i polazic po miescie o niczym nie myslac. Wszystko jest dla mnie meczace, na nic nie mam ochoty. Specjalnie nawet dluzszy czas temu zapisalem sie na silownie, myslalem ze to mnie jakos do dzialania pobudzi, mylilem sie, bylem tam z pare razy...
dla tych co nie chca sie meczyc i tego czytac : nic mi sie nie chce i to odbija sie na moim życiu osobistym jak i "szkolnym".
Pewnie myslisz, ze to kolejny leń pisze, ale tak nie jest. Przechodził ktoś coś takiego podobnego?