Kilka miesięcy temu miałem pierwszą wizytę u psychiatry. Z przypadku, NFZ... jako że wcześniej się już naczytałem tu (i gdzie indziej) opowieści o tym jak to bywa, miałem mega mieszane uczucia. Siedząc w poczekalni w kolejce cały czas miotało mną: czekać, wyjść, czekać, iść w cholerę... zostałem.
Pani doktor (choć nie wiem czy ma rzeczywiście doktorat) w średnim wieku, okazała się być naprawdę miłą osobą. Wywiad nie był dla mnie żenujący czy krępujący, może to dlatego że stałem pod ścianą i wiedziałem że sam nie dam rady. Ale czułem się dobrze.
To wszystko zależy od człowieka, w każdym zawodzie są ludzie z misją i tacy co chcą tylko odwalić robotę...
PS. Forma opowiadania, naprawdę niezła... :) szkoda że to fragment Twojego życia.