Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak jest z tymi zdradami


Gość klex

Rekomendowane odpowiedzi

A jak z przyjacielem/przyjaciółką to co to jest ???????
wtedy wszystko zostaje w rodzinie ;)

 

a..... znaczy rodzina się powiększa :)

Przypomniła mi sie lektura z gatunku s-f w której opisywano "małzeństwa liniowe" tzn małzonkowie mogli sobie dobierac nowych malzonków a ci z kolei nastepnych, i tak powstawała grupa rodzinna w której wszyscy byli pożenieni z wszystkimi, ale na linii kobieta-mężczyzna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14, to nie gen kurestwa tylko zdrady. Ja tam się nie kurwię raczej :P

to jakas roznica? Zdrada to kurestwo...przynajmniej dla mnie i nie ma znaczenia plec.

 

Co ja poradzę na to, że się nie robię bezpłciowa będąc w związku???

Co znaczy bezplciowa? Nie rozumiem

bedac w zwiazku nadal jestem seksualna ale wchodzac w zwiazek biore na siebie wszystkie tego konsekwencje czyli monogamie miedzy innymi. Jezeli nie mam na nia ochoty nie wiaze sie i sypiam z kim chce

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do zdrady z przyjacielem znam długi związek dwie lesbijki i jeden facet nie w Nepalu tylko w PL więc ciężko byłoby określić kto tu kogo zdradza :roll: .

Jeżeli w emocjonalnym związku jedna osoba zdradza wydaje mi si się że powinna dokonać jakiegoś wyboru i odejść żeby nie ranić żadnej ze stron chyba że wszystkim to odpowiada jak wyżej to inna bajka.

Też rozbawiła mnie definicja że z wrogiem to zdrada a z przyjacielem już nie szczególnie jeśli z najlepszym :lol: .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zdenerwuję Was.

Mam pogląd, że zdrada jest czymś, co dotyczy jedynie małżeństwa. Jako pojęcie. Tak zwane "związki" są iluzoryczne, zaczynają się i kończą, w gruncie rzeczy nikt w nich nie zobowiązał się do wierności i stałości, więc dlaczego tego od niego wymagać? I jeżeli każdy może zmienić partnera, to może seks z kimś innym nie jest zdradą, tylko zmianą? Jeśli np. facet sypia z dwiema kobietami naraz, to którą zdradza z którą? Zakładamy, że "prawo" do "partnera" ma ten, kto z nim był wcześniej i dłużej, ale dlaczego?

Nie mówię, że popieram jakieś sytuacje poligamiczne czy dowolność (że bez ślubu to nie zdrada, więc akceptuję), ale taka "zdrada" to bardziej dla mnie nielojalność czy oszustwo (jeżeli ktoś próbuje ukryć fakty przed drugą osobą, żeby jej nie stracić i nie daje jej przez to prawa prawdziwego wyboru).

 

Jeśli chodzi o zdradę emocjonalną i flirt, to są szkodliwe i rozbijają więź, jeśli się rozwijają przez dłuższy czas, to zwykle jest po związku, ale w tym ciężko kogoś złapać na gorącym, bo pojedyncze jej przejawy można zwykle różnie interpretować i nie da się łatwo stwierdzić czy wszystko ok, czy nie, przynajmniej na początku. Myślę że bardziej niż "co" tu przemawia "jak długo" i "w jakim nasileniu".

 

Mi się zdarzało, że chodziłam do kina z kolegami mimo że kochałam swojego chłopaka, żeby odreagować to, że on mnie mniej, z kolei raz znajomość, która miała duży wpływ na rozpad mojego związku rozwijała się miesiącami głównie przez skajpa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przypomniła mi sie lektura z gatunku s-f w której opisywano "małzeństwa liniowe" tzn małzonkowie mogli sobie dobierac nowych malzonków a ci z kolei nastepnych, i tak powstawała grupa rodzinna w której wszyscy byli pożenieni z wszystkimi, ale na linii kobieta-mężczyzna.

 

Istna "Moda na sukces" :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zdenerwuję Was.

Mam pogląd, że zdrada jest czymś, co dotyczy jedynie małżeństwa. Jako pojęcie. Tak zwane "związki" są iluzoryczne, zaczynają się i kończą, w gruncie rzeczy nikt w nich nie zobowiązał się do wierności i stałości, więc dlaczego tego od niego wymagać? I jeżeli każdy może zmienić partnera, to może seks z kimś innym nie jest zdradą, tylko zmianą? Jeśli np. facet sypia z dwiema kobietami naraz, to którą zdradza z którą? Zakładamy, że "prawo" do "partnera" ma ten, kto z nim był wcześniej i dłużej, ale dlaczego?

.

 

I tu się nie zgodzę dlaczego jakiś papierek miałby coś zmieniać. Mam wielu znajomych którzy żyją latami ze sobą tylko w jakimś zobowiązaniu mają własne dzieci ze sobą już kilkuletnie jest im tak dobrze i są sobie jakoś wierni a niektóre małżeństwa po paru miesiącach się rozłażą więc co to ma do rzeczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To już chyba wszystko kwestia symboliki,wiary,własnych zasad i uczuć między dwójką ludzi,bez uczucia to i związek na kocią łapę,jak i małżeństwo są warte tyle,co zużyty spod tyłka papier toaletowy.

Oczywiście dla wierzącego małżeństwo wiele znaczy i być może będzie z osobą,której nie kocha,nienawidzi itd,ale "jest wierna" "na dobre i na złe" bo tak nakazuje mu/jej wiara,ok - niech każdy wierzy i postępuje jak chce,tylko inny mocno wierzący to zrozumie,zaś dla ateisty będzie to jakiś absurd i idiotyzm.

 

Dla mnie zdrada i tak będzie zdradą,ale za cholerę nie uważałbym że ta w "nieformalnym" związku jest mniej znacząca od tej w małżeństwie :roll: .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Arhol, A jak to będzie w formalnych związkach mnogich w takim wypadku ?

Dla mnie zdrada i tak będzie zdradą,ale za cholerę nie uważałbym że ta w "nieformalnym" związku jest mniej znacząca od tej w małżeństwie :roll: .

Problem jest złożony i wydaje mi się że to kwestia ustalania granic między sobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Alez oczywiscie ateisci to zlo moralne i zepsucie do szpiku kosci :roll: do tego ateisci zyjacy bez slubu to nic innego nie robia tylko bzykaja na boku. Co za pokrecone myslenie :shock: Ja nie musze przyrzekac wiernosci w kosciele i potem ze strachu przed gniewem bozym sie tego trzymac.... nie zdradzam bo tak chce, bo wiazac sie z kims zobowiazalam sie do tego, bo szanuje i siebie i jego

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja bym za zdradę uznała bardziej namiętny pocałunek. taki w policzek wywołałby już ukłucie i na pewno bym o tym powiedziała, ale za zdradę bym go nie uznała, jeśli psychicznie by nic nie znaczył dla niego.

 

ślubu nigdy nie wezmę, brzydzę się wszelkimi religiami, uważam, że ograniczają jedynie i nic pozytywnego do życia nie wnoszą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zdenerwuję Was.

Mam pogląd, że zdrada jest czymś, co dotyczy jedynie małżeństwa. Jako pojęcie. Tak zwane "związki" są iluzoryczne, zaczynają się i kończą, w gruncie rzeczy nikt w nich nie zobowiązał się do wierności i stałości, więc dlaczego tego od niego wymagać? I jeżeli każdy może zmienić partnera, to może seks z kimś innym nie jest zdradą, tylko zmianą? Jeśli np. facet sypia z dwiema kobietami naraz, to którą zdradza z którą? Zakładamy, że "prawo" do "partnera" ma ten, kto z nim był wcześniej i dłużej, ale dlaczego?

.

 

I tu się nie zgodzę dlaczego jakiś papierek miałby coś zmieniać. Mam wielu znajomych którzy żyją latami ze sobą tylko w jakimś zobowiązaniu mają własne dzieci ze sobą już kilkuletnie jest im tak dobrze i są sobie jakoś wierni a niektóre małżeństwa po paru miesiącach się rozłażą więc co to ma do rzeczy.

 

Nie piszę, że papierek coś zmienia, ale że ciężko wymagać od kogoś czegoś, jeśli się do tego nie zobowiązał.

 

-- 29 gru 2014, 14:11 --

 

Alez oczywiscie ateisci to zlo moralne i zepsucie do szpiku kosci :roll: do tego ateisci zyjacy bez slubu to nic innego nie robia tylko bzykaja na boku. Co za pokrecone myslenie :shock: Ja nie musze przyrzekac wiernosci w kosciele i potem ze strachu przed gniewem bozym sie tego trzymac.... nie zdradzam bo tak chce, bo wiazac sie z kims zobowiazalam sie do tego, bo szanuje i siebie i jego

 

Ateiści też sobie cenią małżeństwo.

Nieraz ludzie się zawiedli na małżeństwie formalnym i czują się szczęśliwsi bez niego. Małżeństwo też nie przetrwa bez wzajemnego szacunku.

Wydaje mi się jednak, że jeśli ludzie mówią "nie potrzebujemy papierka, jest nam ze sobą dobrze" czy "kochamy się i jesteśmy szczęśliwi" to przyznają, że ich umowa z partnerem działa, dopóki im będzie dobrze i dopóki będą szczęśliwi. Wydaje mi się, że przeciwstawiając się tymi twierdzeniami przypisywaniu małżeństwu większej wartości, chcą właśnie powiedzieć, że związek powinien się opierać na wzajemnej chęci bycia razem ze sobą, a nie na formalnościach, czyli umowa jest rozwiązywalna. I mam wrażenie, że to właśnie sobie cenią.

Więc skoro jest rozwiązywalna, to czemu mieć pretensję o zdradę? Może ktoś właśnie przestał być szczęśliwy ze swoim partnerem i chcę być szczęśliwy z kimś innym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Więc skoro jest rozwiązywalna, to czemu mieć pretensję o zdradę? Może ktoś właśnie przestał być szczęśliwy ze swoim partnerem i chcę być szczęśliwy z kimś innym.

Malzenstwo tez jest rozwiazywalne ale nie chodzi o to. Osobiscie mam umowe z partnerem ze kiedy jest mu zle mowi mi o tym, kiedy chce cos zmienic ..mowi mi o tym, kiedy czuje sie ze mna nieszczesliwy ...mowi mi o tym, kiedy ma ochote na kogs innego ...mowi mi o tym. KIedy sie kogos szanuje nie ma opcji zeby zrobic mu swinstwo za plecami. Jezeli ktos jest nieszczesliwy w zwiazku to albo to nprawia albo sie rozstaje i dopiero wtedy szuka szczescia gdzie indziej. Dla mne to taie oczywiste i wciaz mnie zadziwia ze ludzie wola klamac, oszukiwac, niz postawic sprawe jasno i spokojnie na siebie patrzec w lustrze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak zwane "związki" są iluzoryczne, zaczynają się i kończą,

Malzenstwa rowniez

Chyba pierwszy raz przyznam rację refren.. :mrgreen:

 

Owszem małżeństwo też się może skończyć, jednak inaczej jest gdy obiecujesz komuś coś wierność do końca życia i się z tego potem nie wywiązujesz, a inaczej, gdy niczego temu komuś nie obiecujesz, bo wtedy niby czego masz dotrzymywać jak żadnej umowy nie było? Chyba, że ludzie będący w związkach nieformalnych, też sobie obiecują, że się nigdy nie opuszczą, nie zdradzą? Obiecują?

Owszem małżeństwo nie jest żadnym gwarantem, że się nie zostanie zdradzonym, jednak poza małżeństwem ciężko w ogóle mówić o zdradzie, bo jak wspomniała refren, skąd wiadomo kto jest czyim partnerem? ten kto z kim mieszka, z kim dłużej sypia, w kim w danym momencie życia jest zakochany? czy z kim jest mu w danym momencie lepiej?

 

KIedy sie kogos szanuje nie ma opcji zeby zrobic mu swinstwo za plecami.
A co to ma do rzeczy czy się kogoś jakoś specjalnie szanuje do tego, że świństwo pozostaje świństwem. Możesz kogoś nie szanować,a coś mu obiecać i co? jak nie dotrzymasz obietnicy, to już nie będzie dla Ciebie świństwo? ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×