Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?


LINA

Rekomendowane odpowiedzi

No witojcie.

Chyba wkroczyłem w jakiś nowy etap hipochondrii - poszedłem do lekarza, dowiedziałem się , że wszystko ok i nie poczułem ani sekundy ulgi, automatycznie założyłem, że to jakaś melepeta, a nie lekarz, co on tam może wiedzieć, i co on tam w ogóle rozumie z tego co czyta w karcie.

 

Kolejny stopien hipochondrycznego zaawansowania :lol: Po tym przychodzi paniczny lek przed badaniami i lekarzami :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zestresowana1990 no właśnie, nie wiem od kiedy to mam. Ale wiesz co? Ja nawet nie mam siły panikowac, coś mi odwalilo.

Stwierdziłam: skoro inne węzły nie wyglądają na nowotwór, to ten jeden pewnie też nie jest nowotworowy, bo inne też raczej by były. Za tydzień ide do najlepszego specjalisty w regionie, więc powiem mu o tym, niech sprawdzi. Poza tym, gdybym miała chłoniaka, to raczej miałabym osłabiona odporność, źle bym się czuła. Ja co prawda źle się czuję, ale pod względem psychicznym. Poza tym w płucach czysto, w brzuchu czysto, śledziona ok... No i na dodatek mam problem z zębami, mam zatrzymane w dziaslach 2 ósemki i jedna 9, a ósemka która wyszła mocno daje mi się we znaki (częste afty, owrzodzenia itp.). Czekam do 17.05 na ich chirurgiczne usunięcie. A jeżeli nawet coś ma mi być, to przecież... I tak tego nie zmienię.

 

Idę się napić wina. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Roza00 no to jak na moje, wszystko jasne. Masz problem z zebami więc nawet jeśli ta kulka to węzeł, to wiesz juz od czego. Ty nie masz żadnego chloniaka ani ziarnicy ani żadnego raka. Tak jak piszesz, nie chorujesz, jesteś przebadana, dobrze się czujesz. A psychicznie ja tez czuje się kiepsko. To jest nerwica. Napij sie winka, zrelaksuj, za tydzien idziesz do lekarza, znow powie, ze jestes zdrowa i wszystko będzie w porzadku. Jedyna choroba, jaka Cie dopadla to nerwica i hipochondria. Ciesz się życiem !!! :)) ja tez spróbuje :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie :) kurde, mojej koleżance wykryli insulinoodpornosc, inne maja dużo problemy z tarczyca, i cieszą się życiem. A ja mam węzły - fakt, ale dużo ludzi ich ma.

Tego na policzku to pewnie bym olala, gdybym nie miała wkrętów. Nawet nie wiem, kiedy się pojawił.

Zrobiłam wszystko co mogłam. Nie olalam, przebadalam. Chirurdzy nawet nie chcieli ich wyciąć.. Myślę, że chyba by mnie nie zostawili na pastwe losu, gdyby coś wyglądało nie tak.

Jedyne co mi spędza sen z powiek to TEMPERATURA. Gdyby nie ona to chyba bym całkiem olala.

Nie mam boli po alkoholu, nie mam nocnych potów.

A ten węzeł w policzku to po stronie właśnie tej zasranej ósemki, przez nią mam tam cale popękane dziaslo. Ona mi często krwawi itp.

 

Kurde noo... Sama się już próbuje pocieszać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Roza zrobiłaś wszystko co mogłaś. Jesteś dokładnie przebadana, uwierz, ze jakbyś miała jakies podejrzane węzly, to lekarze kierowali by Cię na dalsze badania, nie zostawiliby tak tego!!! A temperatura no coz....napisze Ci taki przykład. Moja ciocia CAŁE SWOJE ŻYCIE ma 37,2 i to jest normalne. Ja bardzo czesto tez mam 37 i to nawet nie jest goraczka, to nawet nie jest podwyższona temperatura, gdybyś miala 37,5 i wzwyż to można się martwić ale tak to na prawdę nie jest wyznacznik raka! :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Biedronka a co u Ciebie? Jak się czujesz? :)

 

Bez zmian niestety, ciagle sie boje tego samego, a jeszcze od paru dni boli mnie gardlo po jednej stronie i juz mam stracha, ze to jakis rak krtani albo cos. W grudniu mialam okropne zapalenie krtani, prawie tydzien z wysoka goraczka w lozku lezalam, przez cale swieta i od tamtej pory mam z ta krtania problemy, np. jak za dlugo albo za glosno gadam to dostaje chrypki, sama juz nie wiem, czasem juz nie mam sily o tym wszystkim myslec.

 

Roza ja sie Tobie nie dziwie, tez bym panikowala, ale kurcze moze to nawet nie jest wezel ten, ktory teraz wymacalas, albo wlasnie mialas go wczesniej ale nie sprawdzalas. Wino koniecznie, ja tez potem sie napije, po winie nic mnie nie boli ani niczym sie nie przejmuje, im wiecej tym lepiej sie czuje, no ale nie moge ciagle chodzic nawalona :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Roza zrobiłaś wszystko co mogłaś. Jesteś dokładnie przebadana, uwierz, ze jakbyś miała jakies podejrzane węzly, to lekarze kierowali by Cię na dalsze badania, nie zostawiliby tak tego!!! A temperatura no coz....napisze Ci taki przykład. Moja ciocia CAŁE SWOJE ŻYCIE ma 37,2 i to jest normalne. Ja bardzo czesto tez mam 37 i to nawet nie jest goraczka, to nawet nie jest podwyższona temperatura, gdybyś miala 37,5 i wzwyż to można się martwić ale tak to na prawdę nie jest wyznacznik raka! :)

 

Ja temperature tez mierze od dawna, tyle, ze elektronicznym, ale jak czasem zmierze rteciowym i nigdy jeszcze nie mialam 36.6, zawsze wiecej, wiec stwierdzilam, ze taka moja uroda pewnie. Roza a Ty taka sama masz rano i po poludniu? Stan podgoraczkowy to zreszta jest powyzej 37.5, wiec te Twoje to nie sa wcale stany podgoraczkowe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja rano mam tak 36,5 albo niżej, a już po 12 koło 37, kolo 18 37,2. Ale oczywiście są dni, kiedy się to zmienia, czasem wyższa mam juz po wstaniu(ale to zazwyczaj po owulacji). Tylko, że nie czuję tej temperatury dopóki sobie o niej nie przypomnę i wtedy: czoło gorące, dreszcze, jak na przeziębienie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co mnie zastanawia? Na tym forum przewinęlo się tylu różnych ludzi, osób z podobnymi problemami do Naszych. Ale wielu z Nich juz dawno przestało się udzielać. Myslicie, ze poradzili sobie z nerwica i hipochpndrią i dlatego przestali wchodzić na forum? Ciekawe, czy i z nami tak się stanie :D

 

Ja się przestałam udzielać m.in z braku czasu, ale dodatkowo jestem na lekach i od jakiegoś czasu czuję się po prostu dobrze, więc guz mózgu przestał mnie martwić:) poza tym w pewnym momencie przychodzi faza, że bardziej się czyta niż pisze:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zestresowana1990 no właśnie, nie wiem od kiedy to mam. Ale wiesz co? Ja nawet nie mam siły panikowac, coś mi odwalilo.

Stwierdziłam: skoro inne węzły nie wyglądają na nowotwór, to ten jeden pewnie też nie jest nowotworowy, bo inne też raczej by były. Za tydzień ide do najlepszego specjalisty w regionie, więc powiem mu o tym, niech sprawdzi. Poza tym, gdybym miała chłoniaka, to raczej miałabym osłabiona odporność, źle bym się czuła. Ja co prawda źle się czuję, ale pod względem psychicznym. Poza tym w płucach czysto, w brzuchu czysto, śledziona ok... No i na dodatek mam problem z zębami, mam zatrzymane w dziaslach 2 ósemki i jedna 9, a ósemka która wyszła mocno daje mi się we znaki (częste afty, owrzodzenia itp.). Czekam do 17.05 na ich chirurgiczne usunięcie. A jeżeli nawet coś ma mi być, to przecież... I tak tego nie zmienię.

 

Idę się napić wina. :)

 

 

Zazdroszczę, bo w moim przypadku ta śledziona nie jest ok. Przynajmniej nie była w lutym, teraz już nie wiem, nie lecę tak szybko tego sprawdzać, bo skoro cytomegalia jeszcze była aktywna dwa tygodnie temu, to bez sensu. Ale mnie właśnie ona przeraża najbardziej. :(

Do tego od środy byłam chora, wiec może to oznaką spadającej odporności i postępującej choroby. :(

 

Dziękuję, że pytałaś wcześniej, co u mnie, to miło.

U mnie tak, jsk wyżej pisałam- w sumie końcówka choroby, coś mnie złapało w środę. Najpierw gardło, potem katar, teraz lekki kaszel, ale gorączki już chyba nie mam, więc jest w miarę.

Psychicznie to w miarę, staram się być silna i żyć normalnie. Nic nie zmienię panikowaniem, a w tej całej hipochondrii, z drugiej strony mam też nadzieję, że może jednak jestem zdrowa, choć to takie przebłyski, dosyć rzadkie. Mimo to z codziennością jakoś sobie radzę, wstaje i uśmiecham się do mojej malutkiej córeczki, żeby ona wyrosła na pozytywnego człowieka. I to mi się udaje, moja mała gwiazda ciągle się uśmiecha.

Kintre, mam nadzieję, że Tobie córeczka tez doda siły, naprawdę piękne chwile przed Tobą, trzymam kciuki.

I w ogóle trzymam za każdego, oby każdy jakoś się pozbierał w całość. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kintre a na co "chorujesz"?

 

 

 

 

Aktualnie na białaczkę. A to dlatego że mam krwawiące spuchnięte dziąsła które podobno tak reagują na ciążę i do tego jak na nogach widzę jakieś kropki to myślę że to "wyborczyny" które pojawiają się właśnie przy białaczce.. no oczywiście w wynikach morfologii białe krwinki ponad norme ale tak jest niby w ciazy dlatego czekam aż urodzę bo już nie wiem co jest normalne a co nie.. :silence: Ale ja tak w sobie ten strach tłumie że moje serducho zajadę... Już jestem na tabletkach od kardiologa. :( Kiedyś jak sobie przypomnę jaką miałam olewke na wszystko to pukam się w czoło ale wątpię żebym do tego wróciła. Mój chlop to już nawet nic nie gada chociaż wiem że mu ciężko... Mam tylko nadzieję że moje dzieciątko nie ucierpi na tym że mi tak zniszczyła się psychika.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kintre ja mam w wybroczynach całe ręce, na brzuchu i udach też mam :) ale białaczki nie mam, mój hematolog mówił, że przy białaczce białe krwinki są mocno ponad normę albo mocno ponizej ("jakiś tam rodzaj białaczki). I że w rozmazis często występują jakieś dziwne sprawy, więc nie panikuj :) i faktycznie w ciąży morfologia się zmienia, leukocyty idą w górę :) będzie dobrze!

 

Polaa21 taaak, to na bank cytomegalowirus, więc bądź spokojna :) właśnie zauważyłam, że teraz znów jakąś fala przeziębien przechodzi :( mnie na szczęście jeszcze nic nie dotknęło, mimo, że niedawno mój narzeczony kaszlal i bolało go gardło.

 

Najgorsze są te natretne myśli... Ciągle o chorobach, zdrowiu, te wizje - ja, chora, wśród kroplowek bez włosów, obserwuje jak moi znajomi korzystają z życia, bawią się i cieszą.

 

Czasem wydaje mi się, że to moja jakas kara - za to, że kiedyś niczego się nie bałam, żyłam aż nadto beztrosko, że wszystko mi się bezproblemowo poukladało, że bawiłam się, szalalam, często ryzykowałam zdrowie , nie myśląc o konsekwencjach, więc teraz spotkała mnie za to kara....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Temperatura między 36.5 - 37.2 to normalny cykl dobowy. Najwyższa jest najczęściej koło godziny 17-18. Też to przerabiałem. Jak mam nurkowanie w bagnie (szczyt doła) to bolą mnie mięśnie, opadam z sił, a twarz mam gorącą jak piec. Oczywiście to tylko miraż nerwicowcow, bo temperatura w normie. Podczas jednego epizodu nerwicy tak byłem przekonany o podwyższonej temperaturze, że wymieniłem 5 razy termometr elektroniczny, bo byłem pewien, że są popsute :) w końcu kupiłem "klasyka" i też pokazywał temperaturę w normie.

Czytam też o waszych wkrętach w choroby układu pokarmowego i oglądaniu stolca. Hehe, każdy to ma :) przy moim wkręcie na żółtaczkę nawet stolec mi się odbarwił ... A to przecież fizyczny dowód! A do tego mój mocz wydawał mi się zielonkawy i czułem potrzebę sprawdzania jego koloru w każdym miejscu, w tym w marketach i innych lokalach publicznych. Trochę to trwało zanim się zorientowałem, że żółte siuśki i niebieskawe światło świetlówek dają zielony odcień :) Zaczęło mnie zastanawiać dlaczego w domu nie jest zielonkawy. No cóż, w domu miałem klasyczna żarówkę. No i toaletowy Sherlock w końcu odkrył, że jest panikarzem.

Biegunki w stresie to norma. A jak są biegunki to i masa spada. Czyli znów norma. Ja mam odwrotny problem, bo stres zajadam. Na liczniku już sporo kilogramów ponad normy przyzwoitości. Kiedyś z walniętych obżeraczy kpiłem, bo nie rozumiałem jak można żreć dla "ulgi". Dziś to doskonałe rozumiem, bo żarcie działa na mnie lepiej niż benzo. Znaczy rozumiem, że to działa, bo działa na mnie, ale dlaczego tak absurdalny mechanizm redukcji napiec sobie wypracowałem - to nie mam bladego pojęcia...

A dziś w ogóle mam syfiarski dzień, czuję się słabo, lęk narasta, a z nim przekonanie o chorobie, a z obydwoma tymi wyzwalaczami wzmagają się somaty. A te wzmagają lęk. Korkociąg z metą na rozbitym pysku się zapowiada :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam strasznie zły dzień. Idę dziś do pracy, bo mój majowkowy urlop dobiegł końca, ale w ogóle nie mam na to ochoty. Standardowo rano po przebudzeniu pierwsza myśl: boli szyja, może wyszły nowe, albo są wielkości pomarańczy. Przypomniała mi się gula w policzku i już w ogóle masakra. W nocy snilo mi się, że lekarz daje mi wynik a tam: chloniak nieziarniczy. Oczywiście panikuje, ze to znak. Bolą mnie mięśnie klatki piersiowej, nie mam pojęcia od czego. Serce mi wali, brzuch boli, głowa pęka, a i jeszcze ciągle mnie boli pod lewym żebrem...

 

I ta obsesja myśli... Ciągle tylko o chorobie. To będzie bardzo zły dzień.

 

A jak u Was? Miłego dnia Wam życzę :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie podobnie. Tylko otworzylam oczy, od razu serce zaczelo mi walić, dosłownie az mnie dusi. Z rana standardowo wizyta w toalecie, bez zmian. I ten nawał myśli. Wiesz Roza, ja tez czesto mam sny takie, które od razu odczytuje jako jakis ''znak''. Tez mnie czasem pobolewa cos między zebrami i z tego co wiem, są to klasyczne nerwobole. Ciebie to wszystko boli od tego macania i szukania węzlow ;)) spróbuj na jakis czas sie powstrzymać od tego a zobaczysz, ze nic Cie nie będzie bolało. Wiem z doświadczenia. Ja wyjeżdżam jutro z mezem i znajomymi w góry na parę dni. Ale chyba nie musze pisac, jak bardzo mi sie chce. Najchętniej zostałabym w domu ale co zrobic...jak ja zazdroszczę ludziom, którzy żyją bezstresowo, niczym się nie martwią. A ta nerwica jest okropna :((

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale lekarz coś Ci powiedział? W sensie, czy coś może być nie tak?

 

A co ma być nie tak u niej? :) Jedynie zapalenie odbytnicy, ale to ma połowa ludzkości, często nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Też mi to wykryli na kolonoskopii, ładowałem Ruscorex w dupsko, jak zapalenie wraca, to znowu wskakują czopki. Nieprzyjemne cholerstwo, ale niegroźne.

 

Mam nadzieje histo-pat pokaze zwykle zapalenie. Apropo skutkow ubocznyc badania to jeszcze pobolewa mnie trochę brzuch.

Wlasnie czekam na wizytę u psychologa. Nie moge zabrnac dalej bo bardzo na tej sytuacji ucierpialo moje malzensto i teraz tym musze sie zajac i dziecmi bo one i maz to wszystko co mam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dobrze, faktycznie, wizyta u psychologa może bardzo pomoc. Ja sama zastanawiam się nad tym, czy nie skorzystać. Mam prośbę, jak juz będziesz po wizycie napiszesz moze swoje spostrzeżenia? Czy uwazasz, ze psycholog może pomóc? Oczywiście wiem, że po jednym spotkaniu ciężko cokolwiek wywnioskować ale moze akurat. ..sama tez wybiorę sie do specjalisty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że psychoterapia to dobry pomysł :) szczególnie behawioralne-poznawcza może przynieść skutek :)

Mi niestety metody psychologiczne nie pomagają, bo na wszystkie argumenty za, potrafię odbić piłkę na przeciw. Trochę te swoje studia winie za mój obecny stan, bo trochę wiem, jak działają te wszystkie terapię, trochę te metody znam (wiadomo, że nie wszystko) i to jeszcze bardziej mnie napędza w tą złą stronę. Moja przyjaciółka, która psychologię skończyła, nie ma do mnie sił 8)

 

Siedzę w pracy i nie mogę się na niczym skupić. Ludzie do mnie mówią, a ja nie wiem o co im chodzi :shock::shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że psychoterapia to dobry pomysł :) szczególnie behawioralne-poznawcza może przynieść skutek :)

Mi niestety metody psychologiczne nie pomagają, bo na wszystkie argumenty za, potrafię odbić piłkę na przeciw. Trochę te swoje studia winie za mój obecny stan, bo trochę wiem, jak działają te wszystkie terapię, trochę te metody znam (wiadomo, że nie wszystko) i to jeszcze bardziej mnie napędza w tą złą stronę. Moja przyjaciółka, która psychologię skończyła, nie ma do mnie sił 8)

 

Siedzę w pracy i nie mogę się na niczym skupić. Ludzie do mnie mówią, a ja nie wiem o co im chodzi :shock::shock:

 

A czym się zajmujesz? Ja pamiętam, jak zaraz po liceum zatrudniłam się w pewnym sklepie jubilerskim. Ta praca była totalnie nie dla mnie, bo nie była na tyle rozwijającą i zajmująca myśli, żebym psychicznie dobrze się czuła. Po prostu miałam za dużo czasu na myślenie i miałam okropną depresję, wtedy byłam pewna, że jestem chora psychicznie, bo miałam wszystkie te dziwne i okropne odczucia- derealizacji itd., miałam ochotę normalnie uciekać, nie potrafiłam czasem opanować ataków płaczu itd. Na szczęście po wakacjach skończyłam te pracę i zajęłam się sobą. Przed ciążą już pracowałam bardziej w swoim zawodzie, bo jestem po turystyce. Co prawda w hotelu, ale tam rewelacyjnie się czułam, bo miałam ciągle mnóstwo pracy i co dobre również z ludźmi, jak i księgowej, co było idealne, bo jednocześnie można było sobie pogadać, mieć kontakt z ludźmi i księgowość, dzięki której musiałam skupić myślenie na liczeniu i nie było czasu na myślenie o głupotach.

 

Dziękuję dziewczynki za słowa otuchy, mam nadzieję że tak właśnie jest- ze to ten cały wirus. Chociaż same wiecie, jak to jest. Kiedyś od razu bym to przyjęła do wiadomości i zakończyła "śledztwo", a teraz obawiam się, że to tylko zbieg okoliczności i winowajcą może być jednak jakiś chloniak. Nie no, ja ogólnie staram się tak nie mówić, bo aż się boje, że rzeczywiście to przywołam do siebie.

 

Roza, ja mam tak samo, jak Ty. Moje sny od stycznia, to 95% koszmary i według mojej interpretacji znaki ostrzegawcze, zwiastujące chorobę. Często śniło mi się, że jestem już na jakiejś chemioterapii itd. Teraz staram się odpychać czarne myśli za dnia i wieczorami, to sny trochę się poprawiły, ale miałam moment, że bałam się zasypiać.

 

Ja mimo, że uważam, że dobrze sobie z tym wszystkim radzę, bo jednak za dnia funkcjonuje, uśmiecham się itd.,to mam takie dziwne fazy. Tez mam natretne myśli o chorobie, leczeniu, braku włosów itd. Zawsze miałam idealnie zrobione włosy, a od stycznia to w ogóle boje się włosy farbować, bo mam te wizję chemioterapii i wypadających włosów. Albo nie dotykam nawet alkoholu, bo obawiam się bólu węzłów.

 

Ja z kolei dzisiaj nawet się ciesze, bo ma do mnie dotrzeć moja suknia ślubna. Oby tylko nic negatywnie mnie nie zaskoczyło do lipca.

 

Wiecie co, ja zawsze byłam optymistką, zawsze pełna wiary, nadziei, siły i mnóstwa pozytywnego nastawienia. Po śmierci mamy trochę tego straciłam. Teraz od stycznia do marca byłam w strasznym stanie, ale od kwietnia znów staram się dostrzegać pozytywne rzeczy w życiu i funkcjonować normalnie, cieszyć się tym, co mam. Mam wymarzonego narzeczonego, kochaną i zdrową córeczkę z nim, własne mieszkanie i spokojne życie. Nie muszę martwić się o pieniądze i wiem, że jest wielu ludzi którzy nie mają nawet procenta z tego, dlatego wiem też, że nie mogę od razu się załamać i poddać, tym bardziej ze jeszcze nikt nie zdiagnozował u mnie raka.

Powiem Wam, że nie sądzę, aby samo zdrowie uczyniło z człowieka szczęśliwym. Moja mama miała strasznie trudne życie, ja jestem najmłodsza, moje rodzeństwo jest straszne ode mnie o 15 lat i maja innego tatę. Moja mama musiała sama ich wychowywać, było jej bardzo ciężko, nikt jej nie pomagał. Całe życie była nieszczęśliwa, bo nie miała miłości, pieniądze to tak, aby przeżyć z dziećmi, często musiała się też martwić o rachunki itd. Miała strasznie ciężko, całe życie w stresie i nawet mówiła, że to przez ten cały stres się tak rozchorowała. I co, niestety umarła i każdy z nas niestety kiedyś odejdzie, ale czy umarła szczęśliwa, bo stało się to w wieku 58 lat, a nie np. 40? Każdy chciałby żyć długo, ale myślę że warto przede wszystkim żyć szczęśliwie, żeby wiedzieć, że z tego życia się korzystało, ile się mogło, kochalo się i było kochanym, nie myśląc o tym wszystkim na co nie mamy wpływu. Kiedyś przecież tak żyliśmy, nie zastanawialiśmy się nad śmiercią, chorobami itd., a teraz nie potrafimy inaczej.

Kurcze, okaże się, że każdy zdrowy, a będziemy tak się zachowywać przez kolejne 60 lat i umrzemy z przekonaniem, że całe życie spędziliśmy na obawie przed rakiem i śmiercią zamiat po prostu żyć.

No tak, a ja taka refleksja, tylko sama musze popracować nad tym, żeby i tak żyć, zamiast się ciągle bać. :D

 

 

Jeszcze apropo białaczki, to w rozmazie pojawiają się młode komórki tzw. blasty. To niestety nie jest nowotwór, z którym można sobie chodzić miesiącami i nic. Ostre białaczki zwalają z nóg w tydzień i naprawdę nie trzeba ich diagnozowac kilkoma wynikami, tylko widać to od razu w morfologii, kolosalne zmiany. Są jeszcze przewlekłe, ale te nie zdarzają się u ludzi młodych w sumie wcale, a poza tym z przewlekłymi ludzie żyją normalnie nawet bez leczenia przez wiele lat.

 

Powodzenia kochani, również życzę każdemu miłego dnia! :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×