Skocz do zawartości
Nerwica.com

Polaa21

Użytkownik
  • Postów

    75
  • Dołączył

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Polaa21

  1. Polaa21

    Hej,

    Tak, ja to raczej towarzyska dusza, nawet teraz... Lubię, gdy ktoś mnie odwiedza, pogadac itd. Trochę inaczej to wygląda, gdy ja mam odwiedzić kogoś i spotkać się w jakimś innym miejscu niż mój dom, to wtedy trochę jest gorzej, bo już pojawiają się lęki i stres. Ale generalnie tak, masz rację. Czasem wyjdę i czuję się dobrze, ale czasem wyjdę i tylko myślę, żeby wrócić, bo odpadają mnie te stany i włącza mi się ciągle światełko z napisem "ucieczka"... Szkoda, że nie umiem już czerpać przyjemności tak, jak kiedyś i się zrelaksować. Pozdrawiam wszystkich i życzę Wam dużo siły i pozytywnej energii w zwalczaniu tych stanów, musi być kiedyś dobrze!
  2. Polaa21

    Hej,

    @szary kot Jeszcze w ramach zapoznania się i Twojej pierwszej wiadomości- ja mam 26 lat, bardzo ułożone, na ten moment szczęśliwe życie. Męża, córeczkę, psa, mieszkanie i dom w drodze. Naprawdę szczyt szczęścia, ale sami wszyscy wiecie, jak to jest w tym stanie. Zamiast się tym cieszyć, to ciągle jest jakies zmartwienie, objawy, lęki... Albo ten ciągły lęk przed atakiem itp. Itd. Oczywiście życie też mnie doświadczyło i myślę, że większość mojego życia wpłynęła na ten mój stan teraz, mimo że teraz mogłabym być szczęśliwa, gdyby nie ta cała nerwica. Ja niestety studia musiałam przerwać, psychicznie nie dawałam rady. Nie mogłam wysiedziec na zajęciach. Ciągle miałam ochotę uciekać, rozplakac się i zapaść się pod ziemię. Powiedziałam sobie, że wrócę i skończę studia, bo to moje marzenie, ale póki co to jestem strzępkiem nerwów, gdy muszę gdzieś wyjść i nie wiem, kiedy mi się uda ten plan zrealizować. Chwilowo nie pracuje, dopiero wysłałam córeczkę do przedszkola, zaczęłam prawo jazdy... I tutaj też oczywiście cały komedio-dramat, bo póki co wciąż jestem przed pierwszą jazdą (jedynie z mezem sobie jeżdżę, jest całkiem fajnie), ale niestety--panicznie się boję i czuję, że gdy będę musiała pojechać z obcym instruktorem to na trasie dostanę napadu paniki. Nie wiem, jak mam się przełamać w tym stanie. Ja wczesnuej pracowałam w hotelaratwie, uwielbiałam te prace. Ludzie, wyzwania, ciągle coś się działo. Ciężko, ale satysfakcjonująco. Tylko teraz też nie wiem, jakim cudem miałabym tam wrócić w takim stanie. Teraz dostaje "zawału" na spacerach, a co dopiero iść i przetrwać w pracy pełnej wyzwań, nie wiem. Chciałabym, ale się boję- teraz to niestety zdanie najlepiej mnie opisujące. Mnie ta nerwica co jakiś czas zaskakuje czymś nowym. Kiedyś miewalam sporadyczne napady lękowe. Bywało, że miałam gorszy nastrój i bałam się, że jestem chora psychicznie i że oszaleje. Czasem miewalam jakieś bóle albo kołatania serca. Teraz to ja prawie każdego dnia jestem umierajaca. Tu migrena, tam ból brzucha i mdłości, zaraz napady tachykardii, kołatania serca. Doszło do tego, że zaczęłam się bać w ogóle z domu wychodzić w obawie przed wszystkim i niczym. Mam generalnie prawie wszystkie objawy o których tj wszyscy piszą, także rozumiem doskonale. Ale mam też momenty, że wstanę, mam jakoś pozytywniejsze nastawienie i przeżywam miły dzień... Śmieje się itd. Ale to cały czas jest taka radość zamglona strachem, lękiem itd. Byle pierdoła niekontrolowanie doprowadzić mnie do jakiegoś napadu paniki i co gorsza ja wtedy nie wiem, czy to napad paniki znów, czy tym razem faktycznie jakiś zawał, udar czy szaleństwo. No szok. Ja to tez czasem jak siebie słyszę i czytam to teraz, to aż śmiać mi się chce. Bo z jednej strony to wiem, że to wszystko irracjonalne i w mojej głowie, ale niestety w stanie lęku, czy napadu to nie jest tak lekko. Moja anegdota z wakacji... To pierwszy raz ugryzła mnie osa i od razu uznałam, że będę miała wstrząs i umrę od tego ugryzienia... Ja też już bywałam u psychiatrów i chodzę do psychologa. Ale wciąż tylko daraznie się wspomagam lekami, a tak to staram się w sobie znaleźć siłę i sposoby na radzenie sobie z tym stanem. Ale ciężko jest bardzo. Szczególnie jakoś w tym roku się nasililo, po tej całej kwarantannie itd. @Aspi Ja jestem jak najbardziej za.
  3. Polaa21

    Hej,

    Hej... Witam wszystkich z podobnymi problemami. U mnie również niestety gorszy czas. Również wyłączona ze społeczności. Nie sądziłam, że nerwica może tak utrudnić życie i że w ogóle może aż tak zaawansowane stadium przybrać... Szczególnie, że generalnie kiedyś byłam żywą, pozytywną, uśmiechnięta osobą. Uwielbiam ludzi, kocham rozmawiać... A w głowie po prostu miliard lęków. Obawa że ktoś mógłby to dostrzec jest przerażająca. Czuję się często, jak jedna na milion, która jest jakaś dziwna i inna wśród normalnych, zdrowych, stabilnych ludzi. Teraz czytając te fora widzę, że naprawdę jest nas sporo. Ciekawe ilu ludzi wokół nas miewa podobne problemy, ale tego nie wiemy. Swoją drogą- terapia grupowa z ludźmi posiadającymi podobne rozterki mogłaby być ciekawa, od razu byłoby raźniej i lżej człowiekowi, że nie jest sam na świecie z tymi dolegliwościami... Tak mi się wydaje.. Biorąc pod uwagę, że samo pisanie i czytanie takiego forum bywa terapeutyczne. Choć z drugiej strony sama już nie wiem... Pozdrawiam wszystkich cieplutko
  4. Polaa21

    Cześć nerwusy!

    Hej... Znam to wszystko znam. też czuję się, jak jakaś świruska. Ja dostałam na dzień oroes, ale do tej pory boję się zacząć. Próbuję sama się ogarniać, ale jest ciężko. Doraźnie mam zomiren (tylko dwa razy wzięłam) , czasem biorę hydroksyzyne i na noc trittico. Ciężko się żyje z tą nerwicą, atakuje z każdej strony, każdego narządu i nawet wtedy, gdy się nie spodziewamy
  5. U mnie też włączył się objaw swędzenia po odnalezieniu informacji, że właśnie chloniak to powoduje. Takie punktowe kłucie i konieczność drapania się w tych miejscach. Drapałam się kilka dni z rzędu przez cały czas. Jakoś ostatnio minęło, ale jak teraz o tym myślę, to też mi się włącza. To nie przejdzie od razu, gdy przestanie się o tym myśleć tylko po jakimś czasie, ja tak mam przynajmniej. Ale nawet psycholog mi mówił, że to typowe i powszechne u nas, także myślę, że nie ma się czym martwić. Zdrowa jesteś Różyczka! :)
  6. Hej kochani. Ja jakoś ostatnio mam mało czasu, ciągle coś robię, biegam, załatwiam. Ślub, maleństwo i te sprawy, wiec w sumie ciągle w biegu. Ja ogólnie się trzymam. Wiadomo, z tyłu głowy tez mam niestety te raki, ale staram się ciągle zajmować czymś innym. Za to dzisiaj, pierwszy raz od dawna złapały mnie jakieś lekkie ataki paniki. Najpierw byłam zmęczona, nie mogłam się skoncentrować. I to mnie zestresowało... Później oczywiście było mi słabo, niedobrze...klasyka. Przeszło wieczorem w domu, gdy zajęłam się czymś innym i byłam spokojna. Pozdrawiam i dużo zdrówka dla wszystkich. :) Tak w ogóle, to ja u siebie w styczniu odnotowałam szum w uchu. I w sumie, gdy się na tym skupie, to wieczorem zawsze go słyszę, niestety.
  7. Dziękuję, Aniu, u mnie nie najgorzej. Trzymam się dobrze, spędziłam bardzo miło weekend z moją maleńką rodzinką(narzeczonym i córeczką), a jak u Ciebie wyjazd? Udało się miło spędzić czas?
  8. No tak, ten radiolog wymienił, że ten ma 1,8 długości, ale był prawidłowy, z zatoką itd.,i powiedział ze to po prostu i tak nie jest powiększony węzeł, tylko mieszczący się w normie. A bez sensu to, ja już nie mam siły o tym myśleć. Od dwóch lat go mam i jakoś dałam spokój, a teraz będę panikować.. Trudno, nic nie zrobię, co ma być to będzie..
  9. Róża, tak, miałam usg. Jeden radiolog opisał to jako wezly niepowiekszone, z czego największy widoczny ma 1,8 cm. On jest tak umiejscowiony, jak u Ciebie w kącie żuchwy. Mam go dwa lata ponad. Druga radiolog to napisała tylko, że nic nie jest powiększone, bo dodała, że takie węzły to nie są powiększone węzły, a powiedziała, że powiększone i nowotworowe już widziała wiele razy i mam w ogóle zapomnieć o węzłach. Sama dala mi dotknąć węzeł który jej prawie na karku wyskoczył i mówiła, że z tym żyje. Hematolog palpitacyjnie mnie badając tez stwierdziła, że węzły powiększone nie są, a gdy dzwoniłam spanikowana do niej, że wyczuwam jakieś kulki albo wielkości tic-taca, to powiedziała, że wezly mogą być jak ziarno pieprzu lub tic-tac i nie trzeba się martwić. Że dopiero, gdy pojawiłby się jakiś węzeł wielkości i kształtu czereśni to można zacząć się obawiać. Także no widzisz, chyba każdy coś ma. Głupoty gadala z tym usg. To tak jakby raka stwierdzało się tylko po wycięciu go. Tak nie jest, rak daje nieprawidłowe obrazy w usg, mammografii np, prześwietleniach itd., i wiele nowotworów leczy się przecież najpierw chemioterapią, a dopiero później chirurgicznie się je usuwa, wiec stwierdzenie, że usg nic nie daje, naprawdę jest lekko przesądzone. Aniu, miłego wypoczynku, jesteśmy z Tobą duchowo i mam nadzieję, że spędzisz miło ten czas, mimo wszystko. :) A Ty, Różyczka, zapomnij o tej rozmowie i tez postaraj się miło spędzić dzień, a będzie coraz lepiej. :) Mamy te forum i tutaj zawsze możemy przelać nasze obawy, to dobra forma terapii. Miłego dnia dla wszystkich. :)
  10. I takie opowieści są najgorsze. Takie wyrwane z kontekstu w pewnym sensie. Prawie każdy chloniak zaczyna się od jednego powiększonego węzła, ale trzeba zaznaczyć kilka faktów: -prawdopodobnie obraz tego jednego węzła był nieprawidłowy już od początku, -powiększony węzeł, wzbudzający podejrzenie to taki, który posiada średnicę 2cm minimum, - ta dziewczyna równie dobrze mogła mieć ten węzel wielkości śliwki, 5 cm, z nieprawidłowym obrazem w usg, - wezly w chloniaku charakteryzują się kulistym kształtem, natomiast wezly w kształcie fasolki zazwyczaj są prawidłowe i chyba każdy takie gdzieś posiada. Ja w takim razie musiałabym chorować chyba na to samo, co Ty i to od dwóch lat, bo wtedy to zauważyłam swój pierwszy węzeł, wielkości 1,8 cm. Dopiero w styczniu, gdy nadszedł mnie strach przed białaczką, a później chloniakiem- zaczęłam odkrywać inne węzełki, co było po prostu efektem przesadnego ich wyszukiwania. Kochana, zapomnij o tej rodzinnej, na pewno nic Ci nie jest. Przecież to hematolog/radiolog/chirurg ma większą wiedzę na ten temat, niż ona. Pięknie Ci szło dzisiaj i postaraj się o takie samo nastawienie jutro, a będzie dobrze. Jestem z Tobą! Buziaki Dla wszystkich i spokojnej nocki, mam nadzieję, że każdy nabierze sił do walki z tą naszą nerwicą/hipochondrią. :)
  11. A pod opieką hematologa jesteś, wiec nie masz powodu do obaw.
  12. Och matko, ale odpaliła. Tym się naprawdę nie przejmuj, ona nie ma o tym pojęcia. To nie ta specjalizacja. W styczniu, gdy pojawiły się przesunięcia w mojej morfologii, pobiegłam z płaczem do mojej rodzinnej, z pytaniem czy to białaczka, to ona tylko, że nie wie i żebym powtórzyła za miesiąc. Rodzinnym lekarzem nie ma, co się sugerować, ich wiedza jest mocno ograniczona, z bólem gardła i przeziębieniem można do nich pójść, ale naprawdę niewielu jest rodzinnych, którzy posiadają wiedzę wielu specjalizacji i potrafią dobrze pokierować itd.
  13. A dziękuję, ja podobnie jak Róża codziennie sprawdzam stan swoich węzłów, ale trzymam się stabilnie. Tez postanowiłam trochę więcej robić dla siebie, może też jakieś zakupy. Jak masz na imię w ogóle? :) Życzę Wam dużo siły, dziewczynki. Dużo pozytywnego nastawienia i aby ten dzień minął Wam milej niż poprzednie. Tak, jak piszesz- zestresowana1990, może z czasem uda nam się trochę oddalić od tych naszych dolegliwości, a miłe spędzenie czasu na pewno jest pierwszym krokiem w tym wyzwaniu. :)
  14. Hehe dziewczyny, to wczoraj musiał być jakiś narodowy dzień małych grzeszków, bo ja wieczorem tez nie wytrzymałam i zjadłam kinder bueno, które jeszcze zagryzłam ptasim mleczkiem. To efekt tego, że z kolei mój kochany właśnie poza kwiatami i innymi prezentami czasami próbuje pocieszyć mnie słodyczami.
  15. A ja mieszkam nad samym morzem. Ogólnie to zawsze staram się czytać etykiety, ale juz czasem mnie to męczy, bo żeby znaleźć naprawdę dobry produkt, to bywa trudno. Ja ogólnie nigdy nie paliłam ani nie piłam. Teraz to już nawet lampki wina się nie napije, bo się boje ewentualnego bólu węzłów. Aż mnie to bawi. Chciałam tez zapisać się na jakiś sport po ciąży, choć na wagę nie narzekam ogólnie, waże mniej niż przed ciążą, a i w ciąży dużo nie przybrałam, bo całe 9 miesięcy spędziłam nad miską. Tylko oczywiście się boje, że gdy gdzieś pójdę, to zemdleje itd. I moim uzależnieniem są słodycze również. Niestety uwielbiam czekoladę. Tylko tez boje się jeść te słodycze w obawie, że spowodują raka.
×