Skocz do zawartości
Nerwica.com

szary kot

Użytkownik
  • Postów

    122
  • Dołączył

Ostatnie wizyty

1 900 wyświetleń profilu

Osiągnięcia szary kot

  1. szary kot

    Brak ruchu

    Jeśli czujesz, że wyjście na spacer to na razie za dużo dla Ciebie, to może spróbuj poćwiczyć w domu? Na sam początek, po chorobie i dla osób osłabionych, dobre będzie np. maszerowanie w miejscu, krążenia ramion (do przodu i do tyłu), ćwiczenia na kręgosłup, rozciąganie. Poszukaj sobie jakichś ćwiczeń na YouTubie, ćwicz w swoim tempie, rób przerwy, jeśli się zmęczysz. Jeśli masz problemy ze stawami, to na początku unikaj ćwiczeń ze skakaniem. Osobiście polecam ćwiczenia na kanale "Codziennie Fit", np.: Jak nie dasz rady zrobić całego treningu, nic nie szkodzi. Poćwicz chociaż 5-10 min. Możesz przerwać w każdym momencie Poza tym może spróbuj wykonywać więcej czynności w domu? Czy np. przygotowujesz sobie sama posiłki, gotujesz obiady? Jeśli nie, może warto zacząć. Czy sprzątasz, np. wycierasz kurze, myjesz naczynia? Nie musisz mi odpowiadać na te pytania. Ale możesz sama się zastanowić. To też jest ruch i przy okazji czujesz wtedy satysfakcję, że coś zrobiłaś i widać efekty. Też zawsze byłam najsłabsza na WF-ie, a to, że odbita przeze mnie piłka rzadko przechodziła siatkę, stało się żartem, z którego sama się śmiałam. Ale ćwicząc w domu, możesz się porównywać sama do siebie i codziennie robić trochę więcej, np. w poniedziałek zrobisz 50 kroków, a we wtorek już 60. W poniedziałek poćwiczysz 5 minut, a we wtorek 10 min, a po dwóch tygodniach już może wyjdziesz na półgodzinny spacer. Takie małe sukcesy + ruszanie się (endorfiny) pomogą Ci też trochę w Twoich zaburzeniach depresyjno-lękowych. Depresja nie zniknie, lęki nie znikną, ale będzie troszeczkę lepiej. Sama wiesz, że ćwiczenia są ważne, że inaczej będziesz czuła się coraz gorzej, dojdą np. problemy z kręgosłupem. Nawet osoby bardzo chore i w podeszłym wieku starają się wykonywać delikatne ćwiczenia, mieć trochę ruchu. Zrób coś dla swojego ciała i zdrowia, zarówno fizycznego, jak i psychicznego, i postaraj się o trochę ruchu. Powodzenia
  2. @acherontia styx OK. Mogłam się pomylić w ocenie sytuacji. Jak najbardziej takie uogólnianie jest krzywdzące. Miałam na myśli to, że czasami w złości ludzie gadają różne głupoty i są wtedy raczej głusi na argumenty. Tu widzę jakieś dramatyczne wołanie o pomoc plus dużo złości, agresji. Ale jak najbardziej obrażanie innych jest niedopuszczalne, nie wspieram tego.
  3. Myślę, że nie ma co teraz bronić mężczyzn jako populacji, gdyż w tym momencie użytkowniczka "MalinowyKotek" czuje się skrzywdzona i rozgoryczona, więc czym bardziej będziecie bronić mężczyzn, tym bardziej ona będzie się upierać, że wszyscy oni są źli. Potrzeba czasu. @MalinowyKotek - musisz wybaczyć sama sobie to, że dałaś się przekonać do czegoś, czego nie chciałaś. Jeśli jesteś mało asertywna, jest to ekstremalnie trudne, by odmówić usilnym naleganiom drugiej osoby. Pomyśl o sobie z tamtej chwili z życzliwością. W tamtym momencie nie dałaś rady, popełniłaś błąd - ale błędy popełnia każdy! I Ty też masz prawo do błędu! Następnym razem za to będziesz silniejsza i odmówisz. Całe to doświadczenie może uczynić Cię silniejszą. A kiedy minie początkowa złość i rozgoryczenie, zrozumiesz, że to był tylko jeden podły człowiek i że nie znaczy to, że wszyscy mężczyźni są tacy albo że nie istnieje prawdziwa miłość. Oczywiście nic na siłę. Potrzebujesz najpierw czasu, aby przepracować złość i sobie wybaczyć. Może spróbuj jakoś wyrazić złość, np. możesz: - rysować wściekłe bohomazy na kartce papieru, - podrzeć kartkę papieru, - pobiegać, - wytrzepać dywan, - uderzać w poduszkę, - może jakiś sport? A gdy już wyrzucisz z siebie złość, "odpraw prywatny rytuał", np. usiądź spokojnie i powtarzaj szeptem: "Wybaczam sobie. Jestem piękna." Może zniszcz kartkę z jego imieniem. Po prostu dokonaj uroczystego zamknięcia tego rozdziału. Niech ten podły człowiek przepadnie w mrokach niepamięci. (Jeśli jesteś wierząca, to niezależnie od wyznawanej religii, proponowałabym też modlitwę, aby Bóg zabrał to od Ciebie. Jeśli byłabyś katoliczką, proponowałabym też Spowiedź, gdyż pomaga ona definitywnie zamknąć jakiś rozdział i wybaczyć sobie błędy. Ale nie wiem, czy jesteś wierząca, więc to tak na marginesie.)
  4. @Kadmos Proszę bardzo Reżyseria brzmi fajnie! Choć, prawdę mówiąc, nie mam wiedzy na temat takich studiów, dlatego może moje pytania mogą wydać się dziwne. W każdym razie ja bym jeszcze na Twoim miejscu zapytała sama siebie: "Czy jest realna szansa, że się dostanę na ten kierunek czy to na razie takie gdybanie? Czy mam pomysł na przyszłość związany z reżyserią czy to bardziej moje hobby? Czy to jest to, z czym chce związać swoje dalsze życie?" Czasu nie cofniesz, ale za to masz jeszcze rok na zastanowienie się, przygotowanie do studiów, zarobienie jakichś pieniędzy. Gdybyś się źle czuł na tych studiach (z jakichkolwiek powodów), to zawsze możesz zrezygnować np. po kilku miesiącach. Ale jeśli to jest Twoja pasja, to myślę, że ja bym na Twoim miejscu spróbowała (po spokojnym rozważeniu wszystkich za i przeciw).
  5. @Ciastko716 A masz katar i/lub chlupotanie (jakby woda) w uszach? Bo wtedy może być to nawracające zapalenie zatok. Nie jest to nic bardzo poważnego, ale jeśli dokucza, możesz się udać do lekarza pierwszego kontaktu lub laryngologa. Jeśli kataru nie ma i uszy w porządku, to wygląda to na typowe napięciowe bóle głowy. Trzeba się rozluźnić, może pomóc masowanie głowy, zawiązanie chustki na głowie (aby było cieplej i lekko uciskało bolące miejsca) lub ciepła, gorąca kąpiel. Wiem, bo sama zmagam się z różnymi bólami głowy, ale... "przed użyciem skontaktuj się z lekarzem lub farmaceutą".
  6. A jak wyglądałoby to dla Ciebie finansowo? Czy dałbyś radę jednocześnie pracować i studiować? Czy byłbyś podczas studiowania zależny od rodziców? Czy nie będziesz czuł się przygnębiony lub zawstydzony tą zależnością przez kolejne lata? Bądź: czy nie byłby to za duży wysiłek: studia dzienne + praca w każdej wolnej chwili? Weź też pod uwagę, że wiele osób na pierwszym roku będzie od Ciebie o wiele młodsza, więc nie jest wcale pewne, że znajdziesz z nimi wspólny język i nawiążesz wartościową znajomość. Myślę, że musisz sobie zadać pytanie, dlaczego właściwie chcesz iść na te studia i czy tych zamierzeń, marzeń nie można zrealizować w inny sposób. Np. chcesz poznać nowych ludzi, nawiązać znajomości z ludźmi o podobnych zainteresowaniach - możesz poznać ludzi też w innych miejscach. Chcesz zdobyć jakieś umiejętności - są różne kursy czy np. grupy na facebooku dla samouków. Zobaczyć, jak wyglądają takie studia - możesz się na nie zapisać, pochodzić kilka miesięcy i zrezygnować z nich. W zawodach artystycznych, zdaje się, bardziej liczą się umiejętności niż papier. Jeśli jednak stać Cię na to, by studiować, finansowo, fizycznie i psychiczne, i chcesz tego, to dlaczego nie? Niezależnie od tego, czy to Ci przyniesie zysk w przyszłości czy jest dla Ciebie to hobby, które chcesz rozwijać - możesz robić ze swoim życiem i wolnym czasem, co Ci się podoba, i niewątpliwie są gorsze wybory życiowe niż "bycie wiecznym studentem". Ale zastanów się na spokojnie, czy swoich celów nie mógłbyś zrealizować w sposób mniej czasochłonny, bo jednak 5 lat studiów to dużo czasu i pracy.
  7. @Roza123 Witaj na forum Introwertycy, osoby zmagające się z nerwicami, wrażliwe, samotne, niezadowolone z rzeczywistości - mają tendencje do fantazjowania i wymyślania alternatywnych rzeczywistości. Zazwyczaj takie fantazje w jakiś sposób pomagają, gdyż np. uspokajają, poprawiają nastrój, zmniejszają poczucie samotności. Czasami nawet pomagają w pracy twórczej. Jednak: chyba u Ciebie przekracza to akceptowalne rozmiary. Coś, co miało być pomocą, taką kulą ortopedyczną, która miała pomóc chodzić - stało się czymś, co przeszkadza Ci w normalnym funkcjonowaniu. Czy dobrze to odczytuję? Z Twojego opisu wynika, że trudno Ci kontrolować to odpływanie, ucieczkę do alternatywnego świata, jakbyś odczuwała przymus tworzenia tych różnych historii. Moim zdaniem to dość niepokojące. Czy miałabyś możliwość udania się do psychiatry? Może trzeba zrobić też jakieś inne badania, więc możesz najpierw umówić się do lekarza rodzinnego. Moim zdaniem skontaktowanie się ze specjalistą byłoby dla Ciebie bardzo pomocne. Jeśli wszystko będzie w porządku, to trochę Cię to uspokoi. Jeśli nie, to będzie dla Ciebie pierwszy krok w kierunku zdrowia i lepszego samopoczucia. Inne objawy, czyli np. różnego rodzaju somatyzacje (bóle mięśni, zawroty głowy) oraz odczucie odrealnienia, jak wiesz, też wskazywałyby na nerwicę - tym bardziej potrzebna jest wizyta u specjalisty, najlepiej gdyby farmakoterapia (leki) została połączona z psychoterapią (rozmowami z psychologiem), ale to już lekarz zdecyduje. Wyczuwam, że te różne fantazje i wymyślanie historii są coraz bardziej od Ciebie niezależne. Według nauki KK to, na co nie masz wpływu (np. choroba), nie jest grzechem. A to, na co masz niewielki wpływ (jak np. uzależnienie), albo nie jest grzechem, albo jest tylko grzechem powszednim (aby go zmyć, wystarczy żal za grzechy, np. podczas modlitwy na początku Mszy Świętej). To, z czym się zmagasz, przypomina nerwicę natręctw i podpada pod jedną lub drugą kategorię. Natomiast spowiedź u mądrego spowiednika mogłaby Ci może pomóc, uspokoić Cię. Koniecznie powiedz, że masz problemy nerwicowe, żeby ksiądz wiedzał, jak do tego podejść. Niestety czasami spowiednicy bywają niemądrzy i taki niemądry spowiednik mógłby Cię zranić - gdyby tak się zdarzyło, nie spowiadaj się więcej u niego, poszukaj kogoś innego. Warto też, abyś dużo rozmawiała z ludźmi, wychodziła się przejść (o ile nie odczuwasz w danym momencie zawrotów głowy czy odrealnienia), abyś miała więcej kontaktu z "rzeczywistym światem". Może mogłabyś się umówić z jakąś koleżanką? Więc podsumowując: myślę, że konieczna jest wizyta u psychiatry. Mogą też pomóc rozmowy z ludźmi. Wyrzuty sumienia mogą być dokuczliwe, ale niepotrzebnie Cię oskarżają. Nie zrobiłaś nic złego, po prostu na coś chorujesz (może na nerwicę lękową). Życzę Ci wszystkiego najlepszego, a przede wszystkim odwagi, abyś poszukała pomocy specjalisty, oraz lepszego samopoczucia (fizycznego i psychicznego).
  8. @tomt0m Przede wszystkim powinieneś zasięgnąć opinii psychiatry, a nie przypadkowych ludzi na forum. Ale jak już pytasz, to moim zdaniem Twoje problemy to głównie: - zranienia z przeszłości m.in. związane z przemocą rówieśniczą, - duża wrażliwość (stąd Twoje przeanalizowywanie różnych sytuacji, przejmowanie się), - a także prawdopodobnie zbyt dużo używek i pornografii (stąd różne dziwne myśli przychodzące do głowy czy np. natręctwa związane z myślą o homoseksualizmie). Moim zdaniem mogłyby ci pomóc rozmowy z psychoterapeutą, psychologiem lub ewentualnie zaufaną osobą, aby przepracować zranienia z przeszłości i nauczyć się nowych schematów myślenia. Te ostatnie (używki i pornografię) należy rzucić albo chociaż bardzo ograniczyć. Moim zdaniem niektóre objawy przypominają może trochę nerwicę lękową oraz nerwicę natręctw, ale być może to wynik długotrwałego stresu i lęku. Wizyta u specjalisty (psychiatry lub np. psychoterapeuty) może na pewno dużo pomóc i Cię uspokoić, zastanów się nad tym. To nie jest tak, że wszystko straciłeś, tylko takie "czarne myśli" podpowiada Ci Twój umysł - możesz jeszcze "wyjść na prostą".
  9. @ophelia27 Witaj. Awantury w domu i trudne relacje z mamą na pewno są dla Ciebie bardzo przykre. To zrozumiałe, że odczuwasz zagubienie i lęk. Prawdą jest też, że jesteś pełnoletnia i jeśli byś tego chciała, możesz wyprowadzić się od rodziców, a także masz prawo całkowicie się od nich odciąć czy to na jakiś czas czy nawet na zawsze. Teraz może wydawać się to bardzo trudne, bo jeszcze nie masz pracy, pieniędzy itd., ale to nie znaczy, że jest to całkowicie niemożliwe. Czy jest jakaś zaufana osoba, z którą mogłabyś porozmawiać albo nawet zamieszkać u niej na jakiś czas? Jakaś ciocia, babcia, dobra koleżanka? Jeśli nie, czy próbowałaś może zadzwonić na telefon zaufania? Albo może zapisać się bezpłatnie, na NFZ, do psychologa? Najlepiej, jakby jakaś zaufana osoba lub po prostu osoba z zewnątrz mogła spojrzeć na Twoją sytuację, coś doradzić. Teraz jest Ci na pewno ekstremalnie trudno, ale jest możliwe odcięcie się, zaczęcie nowego życia, zamieszkanie w nowym miejscu. Bardzo ważne jest, abyś znalazła jakąś pracę i miała własne pieniądze, abyś mogła np. wynająć gdzieś pokój, być bardziej niezależna. Nie znam dokładnie Twojej sytuacji, ale z tego, co piszesz, wynika, że Twoja mama ma duże problemy ze sobą. Nie powinna Cię wyzywać lub zabraniać wychodzić z domu. Jeżeli naprawdę nie możesz wychodzić (a nie były to jakieś głupie słowa podczas kłótni), to brzmi to niepokojąco. Czy Twój ojciec popiera mamę? Czy dalej nie możesz wychodzić z domu? Przychodzi mi na myśl w takiej sytuacji albo skontaktowanie się z jakąś bliską osobą, albo właśnie telefon zaufania. Minęło kilka dni od Twojego postu. Mam nadzieję, że jest choć trochę lepiej. Oraz że jeszcze ktoś w Twoim wątku odpowie. W skrócie, moje rady to: rozmowa z zaufaną osobą oraz znalezienie pracy, a następnie wynajęcie mieszkania lub pokoju.
  10. Byłam dziś na krótkim spacerze. Dla mnie to duży sukces, gdyż raczej unikam wychodzenia z domu bez potrzeby. (Zawsze obawiam się, że sąsiedzi obserwują mnie zza firanek. I oceniają. "Po co wyszła? Dokąd idzie?" I czuję się wtedy niezręcznie.) Ale dziś się przemogłam i postanowiłam "na przekór sąsiadom" pocieszyć się piękną pogodą.
  11. @Jusannah Hej, widziałam Twój post w wątku o samotności i tak trafiłam do Twojego wątku. To, co napisałaś bardzo mi przypomina siebie z przeszłości. Też rozstałam się z chłopakiem po 4 latach związku i chociaż nie chciałam do niego wracać (zresztą po kilku miesiącach miał już nową dziewczynę), to czułam się bardzo samotna i podczas gdy już miałam skłonność do stanów depresyjnych i miałam wcześniej ataki paniki, to mój nastrój zaczął się od tego czasu gwałtownie pogarszać. Nie byłam w stanie studiować, jeden kierunek rzuciłam, na drugim wzięłam urlop zdrowotny. Ogólnie prawie dwa lata byłam wtedy całkowicie podłamana i rozsypana, potraciłam wtedy wiele koleżanek, gdyż nie utrzymywałam z nikim kontaktu. Więc... moim zdaniem 7 miesięcy to nie jest tak długo, szczególnie jeśli nie masz komu się wyżalić i komu zwierzyć. Znam to uczucie "przeżycia życia" i chęć oddania go komuś innemu, przerażenie czasem przelatującym przez palce. Znam ten brak kontaktów przez poczucie wstydu. Dalej nie wiem, co zrobić ze sobą "w dorosłym życiu". A patrząc na odpowiedzi w Twoim wątku i ogólnie różne wątki na tym forum, coraz bardziej zaczynam przypuszczać, że to uczucia jakoś uniwersalne. Więc może możesz się pocieszyć, że jesteś w tym wszystkim "całkiem normalna"? Mnie to pociesza, choć może to głupie z mojej strony. Widzę też, że dostałaś też dużo dobrych rad, czy któreś Ci pomogły? Jak się teraz czujesz, czy jest trochę lepiej czy wciąż podobnie? Jeśli czujesz się samotna, chętnie pogadam, możesz napisać do mnie prywatną wiadomość.
  12. Wyprałam wczoraj swoją pościel i wygląda na to, że mam alergię na proszek. Kicham, prycham, szczypie mnie w nosie i w oczach, pootwierałam okna, ale i tak mam wrażenie braku powietrza i duszności. Mam nadzieję, że "się wywietrzy" do wieczora i będzie można spać, ale teraz jestem bardzo zirytowana na siebie i moją głupią alergię i że tego nie przewidziałam (mogłam może dać jakieś dodatkowe płukanie).
  13. @MarekWawka01 Ok. To tylko taki luźny pomysł był. Chciałam w takim razie zaproponować technika farmaceutycznego, ale chyba już jesteś na tym kierunku? O ile zrozumiałam z innego Twojego posta. I ten kierunek technika farmacetycznego podoba Ci się czy nie bardzo?
  14. @MarekWawka01 Jeśli można, wtrącę się w rozmowę, skoro już trafiłam przypadkiem na ten wątek. Może fizjoterapia lub pielęgniarstwo? W tych zawodach bardzo potrzebni są mężczyźni, gdyż przydaje się fizyczna siła, są pokrewne medycynie i bardzo pomaga się ludziom.
  15. @Illi Musiało Ci się zrobić przykro Może Twoja mama miała zły dzień albo jest toksyczną osobą... Trzymaj się ciepło i postaraj się nie przejmować głupim gadaniem (choć pewnie trudno się nie przejmować).
×