Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mój ojciec


Monar

Rekomendowane odpowiedzi

Czy to normalne, że mój ojciec nie pije, a mam do niego większą urazę niż do matki?

Matka co prawda zaczęła chodzić na terapię, co nie oznacza, że jeszcze nie pije, ale stara się i np. przed chwilą rozmawiałyśmy 15 minut o sytuacji w domu.

Stwierdziłyśmy, że tata od zawsze był impulsywny, agresywny, ale to, co ostatnio zaczęło się dziać, to przeszło go samego siebie.

Trudno się przyznać, pierwszy raz to wypowiadam, więc jest trudno tak jak na początku z przyznaniem się do matki problemu, mój ojciec jest KATEM, STRĘCZYCIELEM. Boję się go. (a jednocześnie kocham go, gdy jest normalny, może on choruje na jakąś schizofrenię? jego matka jest schizofreniczką...)

Kiedyś więcej w nim było miłości, jak byłam mała to byłam córeczką tatusia, na zdjęciach widzę dumę z tego, że ma córkę, a teraz tego nie widzę. Nazywa własną córkę od dziwek, suk i innych i robi takie awantury, że doprowadził mnie do skraju wytrzymałości. NIE MAM SIŁ. Wysysa je ze mnie, gdy tylko go widzę, już nie mam siły. Czuję odrazę, strach, niepokój.

Czy tata powinien udać się na terapię dla współuzależnionych czy jednak może do psychologa?

Jak myślicie? Będę się widzieć w poniedziałek z T., ale już chciałabym coś wiedzieć na ten temat. I się wygadać tu Wam.

Mój tata nawet mojemu bratu nic nie powie, gdy ten powie do mnie, że jestem małą kurwą itp. itd.

Jestem dręczona przez wszystkich psychicznie.

Moja matka również. I nieważne, że pije... Też jest dręczona.

Mojej matce dziś powiedział, że ja załatwi, że nie ma chodzić na tą terapię, bo nic nie pomaga, a dopiero raz była!

Jak matce powiedziałam o tym, że ja tu nie wytrzymam jeszcze pół roku, to ona powiedziała, że jak ja wyjadę, to całą frustrację ojciec zacznie na niej wyładowywać. Prawda... Bo tak to wyładowywał na mnie. I na matce. Ale to nigdy nie było tak, że i mnie dręczył i ją. Każdego dnia dobiera sobie jedną osobę, którą będzie wykańczać psychicznie.

Przez co i ja psychicznie już nie wyrabiam, bo ile można znieść.

Pół roku w domu, w którym wszyscy po mnie jadą...

To będzie sukces, jak wytrzymam.

 

-- 12 kwi 2013, 14:27 --

 

Pewnie sobie coś wymyślam, wybaczcie..... Pewnie tak nie jest, jak piszę, coś mi się wydaje. Tata musi mnie kochać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Głupio to zabrzmi ale to chyba 'normalne' w rodzinach gdy jeden z rodziców nadużywa alkoholu. U mnie jest odwrotna sytuacja ojciec pije a matka całą złość i frustracje wylewa na mnie. Przychodzi tylko wtedy gdy pokłóci się z ojcem i mi opowiada jaki to on 'nie jest' czyli szuka sobie jakiejś osoby która by trzymała jej stronę gdy ta nie umie sobie poradzić z tą sytuacją. Gdy wszystko się uspokaja to jakoś nie jestem potrzebny ba nawet wtedy szuka oparcie w ojcu gdy mam np. inne zdanie na jakiś temat, albo nie chcę zrobić tego czego ona by sobie 'życzyła' i wtedy razem po mnie jadą i mnie wyzywają. W sumie to sam nie wiem które z nich jest gorsze, ale stawiałbym na nie pijącą matkę niż ojca alkoholika.

 

Monar, miej na uwadze że jeśli twoi rodzice wychowywali się w jakiejś dysfunkcyjnej rodzinie i nie mieli świadomości tego że coś jest nie tak to prawdopodobnie wyuczyli w sobie jakieś cechy, zachowanie i dla nich to jest normalne, zawsze było - twierdzenie że taki ktoś ma charakter i inne bzdety. To że w nim było kiedyś więcej miłości może oznaczać rosnącą przez lata frustracje i nie zadowolenie z życia, a i pamiętaj że Ty od jakiegoś już czasu potrafisz zauważyć że coś Ci się nie podoba w ich zachowaniu, krzywdzą Cie, przez nich czujesz się źle itd. możliwe że wcześniej nie miałaś takiej świadomości na ten temat i było to dla Ciebie bardziej 'normalne'. To że czujesz strach, niepokój itd. w obecności gdy dana osoba zagraża Tobie w jakichś sposób jest typowe z tym że poza domem rodzinnym gdy ktoś Cie prześladuje, ubliża Ci sprawa kończy się na policji, sądzie i wyrokiem skazującym niestety 'dom rodzinny' zazwyczaj rządzi się troszkę innymi prawami i często nic z tym nie robimy bo co będzie jak nie będzie jedynego życia jakie znamy? Co do matki to może na terapii się zmieni i zrozumie że zasłanianie się Twoją osobą w sytuacji gdy chcesz iść w świat i być w końcu szczęśliwa nie jest w porządku bo powoduje poczucie winy.

 

Tata może i Cię kocha na swój sposób ale to zdecydowanie nie jest zdrowa miłość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Monar rozumiem Cię doskonale. Dla Ciebie na początek polecam książkę Susan Forward "Toksyczni rodzice", która wiele Ci uświadomi. Napisz jak Ty sama się czujesz?, bo żyjąc w takiej dysfunkcyjnej rodzinie odbija się to również na Twojej psychice. Poczytaj o DDA, może Ty sama potrzebujesz pomocy psychologa? pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy to normalne, że tata w jednej chwili jest normalny, a za chwilę jego nastrój zmienia się o 180 st. Nigdy nie wiadomo, kiedy tak naprawdę wybuchnie. Czasem się zastanawiam, czy on nie jest chory psychicznie... Czy to aby "tylko" współuzależnienie? Moja matka jak dopiero zaczynała mieć problem, ja miałam 5 lat, to tata też czasem miał właśnie takie chwile, w których potrafił np. wyrzucić krzesło przez okno z nerwów przy obiedzie. Mojego brata potrafił bić metalowym sprzętem... Na moje to jest tyran. Choć w dzieciństwie nie aż takim, jak teraz, bo teraz to już w nim nie widzę miłości, a samą złość, wręcz opętanie........

 

-- 12 kwi 2013, 14:53 --

 

polecam książkę Susan Forward "Toksyczni rodzice"

hymm... czytałam, ale jakoś nie wzbudziło to we mnie żadnych konkretnych uczuć.

chodzę do terapeuty, raczej teraz tacie trzeba by było pomóc.

 

-- 12 kwi 2013, 14:54 --

 

Tata może i Cię kocha na swój sposób ale to zdecydowanie nie jest zdrowa miłość.

Ja widzę, że on traktuje mnie jak wroga. To straszne we mnie rozbudza uczucia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodzisz do terapeuty, to bardzo dobrze, na pewno od niego dowiesz się konkretów.Rozumiem że się martwisz ale niestety siłą do lekarza taty nie zaciągniesz nawet jeśli jest prawdopodobieństwo schizofrenii.

Mojej matce dziś powiedział, że ją załatwi, że nie ma chodzić na tą terapię, bo nic nie pomaga, a dopiero raz była!

Twój ojciec jest anty nastawiony na terapię, jeśli tak reaguje na terapię Twojej mamy.

Miłośc do dziecka nie przejawia się w ten sposób:

mój ojciec jest KATEM, STRĘCZYCIELEM. Boję się go.

Wydaje mi się że za dużo bierzesz na siebie, pomyśl o sobie.

Twoja mama stosuje wobec Ciebie szantaż emocjonalny:

Jak matce powiedziałam o tym, że ja tu nie wytrzymam jeszcze pół roku, to ona powiedziała, że jak ja wyjadę, to całą frustrację ojciec zacznie na niej wyładowywać. Prawda... Bo tak to wyładowywał na mnie. I na matce.

Mama jest dorosłą osobą a co za tym idzie powinna by odpowiedzialna, fajnie zrobiła krok do przodu bo poszła na terapię ( życzę jej powodzenia) ale nie ma prawa naciskać żebyś dzieliła z nią ten los. Matka powinna chronić swoje dzieci przed takim ojcem tyranem.

Jak przebiegała choroba Twojej babci?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak przebiegała choroba Twojej babci?

Nie znam szczegółów. Wiem, że była skłonna ni stąd ni zowąd uciec z domu, nie wiadomo nawet dokąd...

Babcia jest na lekach. Jest najukochańszą osobą z całej rodziny......

 

Rozumiem że się martwisz ale niestety siłą do lekarza taty nie zaciągniesz nawet jeśli jest prawdopodobieństwo schizofrenii.

Wiem, ale spróbuję. Muszę spróbować, żeby matka miała łatwiej. I ja, przez te pół roku. On też potrzebuje pomocy. Dziadek lubił wypić, więc mój tata też jest chyba DDA i teraz ma żonę, która jest uzależniona..........

 

-- 12 kwi 2013, 18:55 --

 

On myśli, że jak wszyscy dookoła się zmienią, to będzie super. A g prawda... Bo mój ojciec też musi zmienić swoje zachowanie.

Jeśli chce normalny dom...

Widzi wszędzie problem, ale nie w sobie.

Ja dostrzegam to, że pewnych schematów się trzymam po prostu, nauczyłam się tu funkcjonować, a poza domem, to nie jest normalne, tj. agresja (złość jest ok, ale agresja już nie...). I będę próbować sobie jakoś z nerwami radzić w przyszłości. :bezradny:

 

-- 12 kwi 2013, 18:58 --

 

Kocham swoich dawnych sąsiadów... Słyszeli te wszystkie awantury i napisali anonim... Groźbę skierowaną do mojego taty. "Jeśli nie przestanie znęcać się nad dziećmi, sprawa trafi na Policję". Kłótnie nie ustały, sprawa nie trafiła na Policję...

Ludzie to tchórze!

Podejrzewam, że to rodzice mojej dawnej koleżanki napisali do mojego taty. Mieszkali obok nas i mieli dość tych codziennych awantur. Pamiętam, jak lubiłam tam przychodzić. Tak dobrze mnie tam traktowano. A oni po prostu wszystko wiedzieli. A ja udawałam.

 

-- 12 kwi 2013, 19:03 --

 

Zastanawiam się, czemu tata taki jest?

Przez swoich rodziców, przez moją matkę czy może naprawdę jestem taka zła, ale chyba taka zła nie jestem aż no bez przesady, wiem to od T, od innych ludzi. Ja po prostu się broniłam i nadal bronię przed tą przemocą......... A tym zaostrzam chyba jeszcze tą całą sytuację. Teraz jak milczę, mam słuchawki na uszach, muzykę i jest jakoś mi łatwiej. Ciszej nie jest, więc to oznacza, że to nie moja wina! Tata się po prostu wyżywa. Ale czemu ???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja psycholog powiedziała mi ze problem powielany jest z pokolenia na pokolenie. Jeśli dziecko było bite to w życiu dorosłych też to robi, chyba ze obudzi się i zacznie terapię. Agresja rodzi agresję, jakie dzieciństwo miał Twój tato? Babcia opowiadała? Może tata coś mówił? Czy raczej wszystko osnute jest tajemnica rodzinną i nie mówi się o pewnych sprawach w ogóle. Moja mama jest toksyczną osobą do tego współuzależnioną, pamiętam mamę mojej mamy despotyczna, zimna, wiecznie krytykująca, wybuchowa, nerwowa. Łańcuszek nie został przerwany aż do tego momentu, ja chodzę na terapię i wiem ze pomoże mi normalnie żyć, moje dzieci mają szczęśliwe dzieciństwo( staram się jak mogę najlepiej) więc nie będą miały takiego problemu w życiu dorosłym. Długo chodzisz na terapię?

Cały czas siedzi w Tobie te ogromne poczucie winy, poczucie obowiązku, lojalności. Role zostały odwrócone tak jak to bywa w dda, Ty jesteś rodzicami dla swoich rodziców.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Długo chodzisz na terapię?

Powiedziałabym, że krótko ponieważ spotykamy się co 2 tygodnie i kilka razy mieliśmy dłuższe przerwy (3 tygodnie, raz miesiąc 1 tydzień), ale to już w połowie czerwca minie rok.

Agresja rodzi agresję, jakie dzieciństwo miał Twój tato?

Matka jak wspomniałam schizofreniczka, ojciec lubił sobie wypić, jak przychodził do domu (pił z kolegami), to lubił wszczynać awantury (jestem zdziwiona, bo dziadek dla mnie zawsze był dobry i nie pił wcale dużo, lubił babci dociąć, ale to bardziej żarty niż na serio, widać, że bardzo ją kochał, nigdy nie widziałam, by tak ktoś kochał... w naszej rodzinie oczywiście). No ale ja pamiętam to, co było później. A to co wcześniej było, no nie było mnie. Tata mówi, ze jego ojciec też pił i sobie jakoś poradził.

Tata miał (miał bo siostra umarła) 3 rodzeństwa. 2 siostry i 1 brata. "Musieli byc samodzielni, radzili sobie sami" bo mieli matkę chorą, a ojciec pił z kolegami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ale ja pamiętam to, co było później. A to co wcześniej było, no nie było mnie. Tata mówi, ze jego ojciec też pił i sobie jakoś poradził.

Twój tata mówi nie wiele, a sama babcia mówi coś na temat dziadka?

Ja chodzę na terapię indywidualną ponad pół roku, w październiku idę na grupową. Chodzisz już prawie rok i jak się czujesz? widzisz jakieś pozytywy? Czy potrafisz powiedzieć "nie" nie mając poczucia winy? czy Ty czujesz się wciąż zależna od swoich rodziców?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a sama babcia mówi coś na temat dziadka?

ona praktycznie o sobie nic nie mówi. ona o innych mówi, przejmuje się innymi, ale o swojej rodzinie - nic nie mówi, niestety.

 

Chodzisz już prawie rok i jak się czujesz?

Czy ja wiem... Akurat teraz mam kryzys, więc nie za dobrze, ale jeśli chodzi o terapię - cieszę się, że ją mam. Dzięki niej, mam wrażenie, że żyję. Wiele mojemu T zawdzięczam (podanie matki na leczenie, facet pomagał mi w napisaniu pisma, potem to przyjmował, bo pracuje w Komisji Alkoholowej). Największy sukces, jego i mój, że zdecydowałam się na ten krok. Praktycznie na 4 spotkaniu już pisaliśmy pismo... Łatwo mnie było do tego przekonać, bo już wcześniej o tym czytałam i chciałam to zrobić, ale nie wiedziałam, jak to wygląda. On mi wszystko powiedział. I tym samym przekonał. Nie żałuję tamtych straconych nerwów, bo mama teraz próbuje walczyć o siebie.

Widzę pozytywy - zaakceptowałam problem matki, już nie mówię, że nie wiem, że nie jestem pewna... Ale niestety jeszcze mam inne problemy w domu, z bratem i właśnie ojcem, i to jeszcze muszę obgadać.

Czy potrafisz powiedzieć "nie" nie mając poczucia winy?

właściwie, to... nie. właśnie ostatnia awantura z ojcem doprowadziła mnie do aktu samookaleczenia się. powiedział, że mam iść do banku, ja powiedziałam, że nie. wykrzyczał parę złych słów na mój temat i poczułam się dokładnie tak, jak powiedział i się za to skarciłam, ponad to zamiast się wydzierać razem z nim, złość wyładowałam na sobie. zbyt duże obciążenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem musi być Ci bardzo ciężko, a z tym cięciem to przerażające, myślałaś żeby w inny bezpieczny sposób rozładować swój gniew, złość?jedno jest pewne jeśli terapia odniosła już jakieś pozytywy, to trzeba się tego trzymać. Nie poddawaj się i walcz o siebie. Sama widzisz w Twojej rodzinie o wielu sprawach się nie mówi, pewnie nie jedno się działo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

myślałaś żeby w inny bezpieczny sposób rozładować swój gniew, złość

tak, próbowałam przestać się samookaleczać, ale przez to chodziłam zezłoszczona i nie wiedziałam, w jaki sposób odreagować i po jakimś czasie wybuchałam, że aż siebie nie poznawałam. jak się tnę, to przynajmniej właśnie pozbywam się tych emocji na bieżąco i jestem o wiele spokojniejsza, o wiele łatwiej jest mi znosić krytykę od rodziny. "Ty mówisz tak? Dobrze, ja to przyjmuję, ale za chwilę się potnę, by się z tym uporać" ale mogę nawet nic nie odpowiedzieć, umiem powstrzymać się od krzyku. wcześniej na słowa "ty suko, nie potrafisz nic zrobić" zareagowałabym krzykiem, by ten ktoś nie ubliżał mi, bo nie wie, co mówi, jak chce się wyładować, to niech to zrobi na źródle swoich problemów. teraz posłusznie słucham. i odchodzę. po czym się chlastam.

 

próbowałam walić w ścianę, może i by pomogło, ale nie mogę sobie na to pozwalać, bo jestem wyzywana od czubków.

raz nawet mojej matce ze złości rozwaliłam jej ulubionego kwiatka. to też nie było dobre. :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

regza, nie biorę. kiedyś brałam niecały miesiąc i chciałam się zabić, po tym incydencie już nie biorę.

T mówił, jak przestałam się ciąć, że prędzej czy później sięgnę po żyletkę czy tam nóż, bo w domu są takie emocje, że nie sposób przeżyć tam bez wyuczonych przeze mnie schematów. Że póki tam tkwię, wiele się nie zmieni. Terapia indywidualna ma to do siebie, że pozwala dostrzec problemy, rozmawia się o tym, co nas gryzie dnia dzisiejszego, mamy dostrzec swoje błędy, innych błędy i zrobić wszystko, co w naszej mocy, by zmienić to, co nam nie pasuje. Ja już podjęłam decyzję, wyjadę ze swojego miasta rodzinnego, do innego, na studia. W końcu będę mogła iść na grupową. I dopiero tam zająć się sobą, swoimi problemami, przykrymi wspomnieniami, swoim dzieciństwem. Strasznie tego wyczekuję, choć wiem, że nie szybciej jak za rok będę mogła pójść na grupową.

 

Ostatnio z T. rozmawiałam, co ja mam zrobić z tą ciążącą na mnie złością, ale nic konkretnego nie usłyszałam. Powiedział tylko, że złość nie jest zła i mam prawo ją przeżywać, ale problem w tym, ze u mnie złość objawia się agresją, tj. głośnym zachowaniem. Próbuję przekrzyczeć osobę, która mnie wykańcza psychicznie przez co nierzadko jestem głośniejsza od niej. A tak być nie powinno. Mój T. powiedział, że póki jestem w tym domu, to będę cały czas "naładowywana", póki nie odłączy się kabelka, to nadal będzie we mnie złość, nawet szał. BO TO NORMALNE w takim domu.

Przynajmniej nikogo nie biję ani nic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pomyśl, zastanów się czy Ty sama wytrzymasz w tym "piekle" pół roku? To straszne że nie możesz skupić się na sobie i samej sobie pomóc bo w takich warunkach to nic się nie zdziała. Każdy z nas podejmuje decyzje a potem przychodzą tego konsekwencje. Czy przeciąganie pobytu w domu rodzinnym jeszcze bardziej Tobie nie zaszkodzi? twój wybór, Twoja decyzja, ja uciekała bym czym prędzej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pomyśl, zastanów się czy Ty sama wytrzymasz w tym "piekle" pół roku? To straszne że nie możesz skupić się na sobie i samej sobie pomóc bo w takich warunkach to nic się nie zdziała. Każdy z nas podejmuje decyzje a potem przychodzą tego konsekwencje. Czy przeciąganie pobytu w domu rodzinnym jeszcze bardziej Tobie nie zaszkodzi? twój wybór, Twoja decyzja, ja uciekała bym czym prędzej.

 

Łatwo tak pisać jak się jest z boku i kogoś nie dotyczy ten problem bezpośrednio. I tak wiem że ktoś może mieć bardzo podobnie ale podobnie to nigdy nie jest tak samo!! Jedni mają jakiegoś partnera, przyjaciół kogoś kto powie 'hej będzie dobrze, dasz sobie radę, możesz na mnie liczyć jakby co' i to już jest jakiś punkt zaczepienia, jakieś koło ratunkowe gdyby coś poszło nie tak jak miało pójść. Pomijam już fakt o niskiej samoocenie, niemocy i bezsilności co jest typowe jak ktoś Ci całe życie daje do zrozumienia że jesteś nikim, do niczego nie dojdziesz i nic Ci się w życiu pewnie nie uda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uwierzcie mi, nie mam na kogo liczyć, przyjaciele sami mieszkają z rodzicami, więc nikt mi nie zaproponuje "wprowadź się na te pół roku"

Uwierzcie mi, myślałam, by dokądś się wynieść, i nieważne dokąd, ważne by z dala stąd.

Uwierzcie mi, nie były to pomysły, które są warte dyskusji... Prostytucja, lub spanie na dworcu - to chyba nie przejdzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No z tymi przyjaciółmi to rozumiem w sensie że nie wyobrażam sobie tak mieszkać u kogoś, albo po prostu uważam za niemożliwe że ktoś tak bezinteresownie może do drugiego człowieka wyciągnąć po prostu dłoń. Też miałem plany, marzenia żeby gdzieś uciec i nie odwracać się nigdy więcej ale z czasem to u mnie zanikło miejmy nadzieję że Tobie tak zostanie :smile:

Szczerze to rozumiem że ktoś się pisze na prostytucję, łatwa kasa która daje jakieś tam poczucie bezpieczeństwa, możliwe że jakiś dyskomfort jak przyjdzie jakiś klient nie w naszym typie ale to pewnie powoduje zaś jakieś inne problemy i jest chyba ucieczką na chwile. Jakbym czuł że komuś mógłbym się spodobać (kobietą) to możliwe że sam bym nad tym się zastanawiał - rozwiązał by się problem mojego potężnego libido :D Nie oceniam Cię pod tym względem chociaż nie chciałbym żebyś była nieszczęśliwa trudniąc się takim czymś. Co do spania na dworcu to hmm z jednej strony nie masz nikogo nad głową kto by Ci zatruwał życie a z drugiej to jedyna rzecz jaką masz bo nie masz wtedy przyjaciół, pracy i szans na jakiekolwiek normalne życie a też tego pragniesz jak my wszyscy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

qwertz, dokładnie dlatego muszę się trzymać rodziny jeszcze pół roku, też nie wiem, czy wytrzymam, ale w końcu wytrzymałam już długo, będąc nawet małym dzieckiem, więc i teraz z pomocą terapeuty, dam radę.

też nie uważam się za atrakcyjną, ale np. praca jako "hostessa" - spotkania ograniczają się do rozmów w lokalu, do picia drinków, flirtu, macania, ale bez seksu, więc jest ciemno i tak nie widać, czy ktoś ładny czy brzydki, prędzej po figurze będą oceniać. zawsze można schudnąć, myślę, że jakoś bym dała radę.

jezus. co ja tu piszę.

:bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

qwertz, taaaak, ale są też takie hostessy w klubach go-go, które, jak już napisałam, rozmawiają z jakimś facetem, piją drinka, a oni płacą za drinka i za "usługę".

 

-- 13 kwi 2013, 15:29 --

 

Jeszcze dostaje się pokój za darmo, tylko trzeba opłacać rachunki. Żyć, nie umierać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzę w Tobie wspaniałego człowieka ciepłego, serdecznego innymi słowy DOBREGO nie wyobrażam sobie po tym co tu piszesz że miałabyś być robotem/akorką która miałaby udawać że kogoś lubi, flirtować z nim itd. czuję że wtedy te dobro co w Tobie siedzi mogłoby wyparować i stała byś się bezdusznym człowiekiem myślącym tylko pieniądzach, za fajna jesteś żeby się w takie coś bawić :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×