Skocz do zawartości
Nerwica.com

czego się boimy? Lęk przed.................


mysia

Jaki jest Twój lęk?  

208 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Jaki jest Twój lęk?

    • boję się śmierci
      49
    • ..zdrady
      9
    • przed bliskością- nie umiem okazywać uczuć
      17
    • dotyczący obrazu własnej osoby (związane z niską samooceną
      35
    • lęk przed nieznanym otoczeniem
      18
    • lęk przed chorobą i cierpieniem
      65
    • lęk przed przemocą w domu
      1
    • lęk przed niezaspokojeniem potrzeby akceptacji, osamotnienie w rodzinie
      6
    • lęk moralny ; lęk przed superego czyli własnym sumieniem; poczucie winy, wstyd;
      22
    • lęk anankasytczny; związany z poczuciem przymusu wykonywania czynności, pod wewnętrzną groźbą kary za ich niewykonanie;
      6


Rekomendowane odpowiedzi

Heh, też tak miałem. Na szczęście przeszło. Moją receptą było wychodzenie do ludzi, znajdowanie w sobie pozytywów i bycie upartym osłem, oraz nie zwracanie uwagi na innych. Chodziłem z plecakiem poprzekłuwanym gwoździami, pomalowanymi spodniami, i w panterce ojca. XD

Dziś wyglądam normalnie, mam żonę, dwójkę dzieci. Można, można wierz mi być normalnym. Ale musisz sam o to powalczyć.

Moja rada dla Ciebie: Zapytaj sam się, kim jesteś. Co jest w tobie dobrego, wartościowego. I nie odpowiadaj że nie ma nic, lub że nie warto nawet pytać. Każdy to ma, nie każdy jeszcze odkrył. Dla niektórych życie jest właśnie takim odkrywaniem siebie.

A na zechętę powiem Ci że większośc znanych i wybitnych ludzi tak miała.

XD

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moją receptą było wychodzenie do ludzi, znajdowanie w sobie pozytywów i bycie upartym osłem, oraz nie zwracanie uwagi na innych. Chodziłem z plecakiem poprzekłuwanym gwoździami, pomalowanymi spodniami, i w panterce ojca. XD

Twoja receptą było nie zwracanie uwagi na innych, ale to tamci inni zwracali uwagę na Ciebie , ale ich zdanie miałeś - ogólnie mówiąc - gdzieś? ;) Podziwiam Cię za walkę. ale za podjęcie walki.

Och, i innym może się zdawać, że mówię to, jakbyś odkrył Amerykę*. Ale odkryłeś. Odkryłeś nawet więcej i zawalczyłeś o to, aby nie być wyrzutkiem społeczeństa. (Chociaż nie mówię, że byłeś ! xD )

 

*nie bierzcie tego tak dosłownie z tą Ameryką, nie kojarzcie sobie geografii ani atlasów, bo wiadomo o jakie znaczenie mi chodziło. :P

 

Najgorsze jest jednak połączenie obu tych problemów, czyli np. gdy muszę przejść przez jakąś dużą salę gdy wiele osób sie na mnie patrzy. Wówczas jestem niemalże sparaliżowany i często mam wówczas wrażenie, jakbym zaraz miał zemdleć.

No to mamy ten sam problem. Ja wtenczas modlę się, aby nagle coś mi się stało i różne czarne myśli mi chodzą po głowie. To już żałosne się dla mnie staje xD

Również nienawidzę wstawania z miejsca do tablicy, a kłopoty już się zaczynają od momentu.. wstawania :lol: Ekhm, jestem trochę... "gruszkowata" :lol: i zawsze muszę.. zahaczyć o krzesło :roll: .

 

Normalny człowiek bez żadnych oporów wszedłby do sali i zajął miejsce, a ja oczywiście bojąc się tego, że ludzie będą sie na mnie patrzeć, nie wchodzę do sali .

Ja zawsze się spóźniam z jakąś koleżanką, ale ona wchodzi bezproblemowo, a ja wtedy muszę się przemóc i czuję sie baaardzo zmieszana jak idę na koniec sali zajmując miejsce.

Gdybym chciała Ci pokazać, ile lęków nas łączy, zacytatowałabym całą Twoją wypowiedź w mojej wiadomosci :mrgreen: .[/i]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moją receptą było wychodzenie do ludzi, znajdowanie w sobie pozytywów i bycie upartym osłem, oraz nie zwracanie uwagi na innych. Chodziłem z plecakiem poprzekłuwanym gwoździami, pomalowanymi spodniami, i w panterce ojca. XD

Twoja receptą było nie zwracanie uwagi na innych, ale to tamci inni zwracali uwagę na Ciebie , ale ich zdanie miałeś - ogólnie mówiąc - gdzieś? ;) Podziwiam Cię za walkę. ale za podjęcie walki.

Och, i innym może się zdawać, że mówię to, jakbyś odkrył Amerykę*. Ale odkryłeś. Odkryłeś nawet więcej i zawalczyłeś o to, aby nie być wyrzutkiem społeczeństa. (Chociaż nie mówię, że byłeś ! xD )

 

*nie bierzcie tego tak dosłownie z tą Ameryką, nie kojarzcie sobie geografii ani atlasów, bo wiadomo o jakie znaczenie mi chodziło. :P

 

Najgorsze jest jednak połączenie obu tych problemów, czyli np. gdy muszę przejść przez jakąś dużą salę gdy wiele osób sie na mnie patrzy. Wówczas jestem niemalże sparaliżowany i często mam wówczas wrażenie, jakbym zaraz miał zemdleć.

No to mamy ten sam problem. Ja wtenczas modlę się, aby nagle coś mi się stało i różne czarne myśli mi chodzą po głowie. To już żałosne się dla mnie staje xD

Również nienawidzę wstawania z miejsca do tablicy, a kłopoty już się zaczynają od momentu.. wstawania :lol: Ekhm, jestem trochę... "gruszkowata" :lol: i zawsze muszę.. zahaczyć o krzesło :roll: .

 

Normalny człowiek bez żadnych oporów wszedłby do sali i zajął miejsce, a ja oczywiście bojąc się tego, że ludzie będą sie na mnie patrzeć, nie wchodzę do sali .

Ja zawsze się spóźniam z jakąś koleżanką, ale ona wchodzi bezproblemowo, a ja wtedy muszę się przemóc i czuję sie baaardzo zmieszana jak idę na koniec sali zajmując miejsce.

Gdybym chciała Ci pokazać, ile lęków nas łączy, zacytatowałabym całą Twoją wypowiedź w mojej wiadomosci :mrgreen: .[/i]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.Jestem nowym ludzikiem na tym forum.Zalogowałam się tutaj ponieważ nie radze sobie z moją nerwicą.Niestety nie mam obok kogoś kto zrozumiał by to co się ze mną dzieje więc może tutaj znajde kogoś kto pomoże.Nie chce czuć się z tym sama.Mam 24 lata i jak na ten wiek życie nie obeszło się ze mną łaskawie.Efektem jest nerwica lękowa w dość zaawansowanym stadium.Wiem,że jest wiele odmian i różnie się objawiają ale ja chyba doszłam juz do fazy ostatniej i nie mam siły żyć i walczyć z tym dalej.Brałam leki ostatni to Fluksetyna ale zawsze po odstawieniu leków wszystko powraca.Może napisze na czym to u mnie polega.Przede wszystko potworny lęk przed samotnością,może nie tyle samotnością co byciem samą w danej chwili a szczególnie wieczorem i w nocy.Wtedy napada mnie lęk z którym nie jestem sobie wstanie poradzić.Trzese się jak galareta,serce bije szybciej niż zwykle i w gardle coś sciska i problem z oddychaniem.Wtedy kolejna faza lęku a mianowicie lęk przed śmiercią i tym,że coś mi się stanie.Okropne i nie do opisania.Sny gdy widze się w trumnie i to,że nie da się zasnąć.Zrywam się w nocy pare razy i jest mi tak strasznie zimno.Cięzko to opisać zrozumie to tylko ten kto przechodzi coś podobnego.mam nadzieje ze nie jestem z tym sama choc niekomu nie zycze podobnych doznan.Życ mi sie odechciewa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.Jestem nowym ludzikiem na tym forum.Zalogowałam się tutaj ponieważ nie radze sobie z moją nerwicą.Niestety nie mam obok kogoś kto zrozumiał by to co się ze mną dzieje więc może tutaj znajde kogoś kto pomoże.Nie chce czuć się z tym sama.Mam 24 lata i jak na ten wiek życie nie obeszło się ze mną łaskawie.Efektem jest nerwica lękowa w dość zaawansowanym stadium.Wiem,że jest wiele odmian i różnie się objawiają ale ja chyba doszłam juz do fazy ostatniej i nie mam siły żyć i walczyć z tym dalej.Brałam leki ostatni to Fluksetyna ale zawsze po odstawieniu leków wszystko powraca.Może napisze na czym to u mnie polega.Przede wszystko potworny lęk przed samotnością,może nie tyle samotnością co byciem samą w danej chwili a szczególnie wieczorem i w nocy.Wtedy napada mnie lęk z którym nie jestem sobie wstanie poradzić.Trzese się jak galareta,serce bije szybciej niż zwykle i w gardle coś sciska i problem z oddychaniem.Wtedy kolejna faza lęku a mianowicie lęk przed śmiercią i tym,że coś mi się stanie.Okropne i nie do opisania.Sny gdy widze się w trumnie i to,że nie da się zasnąć.Zrywam się w nocy pare razy i jest mi tak strasznie zimno.Cięzko to opisać zrozumie to tylko ten kto przechodzi coś podobnego.mam nadzieje ze nie jestem z tym sama choc niekomu nie zycze podobnych doznan.Życ mi sie odechciewa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj wśród nas :D

Cieszę się, że do nas dołączyłaś. Tutaj nie będziesz sama z tą chorobą. Niestety jest nas wielu "nerwusków" :? Ale wspólnie staramy sie sobie pomagać.

Napisałaś, że po odstawieniu leków wszystko powraca, więc dlaczego je odstawiasz ? Te leki mają Ci pomóc, więc nie przerywaj leczenia.

Nie martw sie, będzie dobrze. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj wśród nas :D

Cieszę się, że do nas dołączyłaś. Tutaj nie będziesz sama z tą chorobą. Niestety jest nas wielu "nerwusków" :? Ale wspólnie staramy sie sobie pomagać.

Napisałaś, że po odstawieniu leków wszystko powraca, więc dlaczego je odstawiasz ? Te leki mają Ci pomóc, więc nie przerywaj leczenia.

Nie martw sie, będzie dobrze. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro jest to lęk przed byciem samą to może warto by było sobie znaleźć jakiegoś towarzysza? Choćby małego kota, jeśli oczywiście miała byś czas się nim opiekować. Tylko pamiętaj zanim podejmiesz decyzję poważnie się zastanów - zwierzątko to nie przedmiot, który można wyrzucić gdy się znudzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro jest to lęk przed byciem samą to może warto by było sobie znaleźć jakiegoś towarzysza? Choćby małego kota, jeśli oczywiście miała byś czas się nim opiekować. Tylko pamiętaj zanim podejmiesz decyzję poważnie się zastanów - zwierzątko to nie przedmiot, który można wyrzucić gdy się znudzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za odpowiedzi miło mi,że ktoś to przeczytał.Malcolm jeśli chodzi o zwierzęta to mam królika i psa.Szczerze to nie pomaga mi ta świadomość.Zajmuje się z nimi jasne,nie ma wierniejszego towarzysza niż np pies ale to chyba nie jest rozwiązanie mojego problemu z lękiem.Tutaj bardziej chodzi o obecność człowieka.Natomiast jeśli chodzi o odstawianie leków to nie robie tego sama bo z psychotropami tak nie wolno.Zawsze decyduje o tym moje laekarka kiedy uznaje,że jestem na to gotowa a jednak 2 tygodnie i wszystko powraca.Od tych leków można się uzaleznic wiec tez nie chce mnie za długo na nich trzymać tylko co zrobić jeśli to ciągle wraca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za odpowiedzi miło mi,że ktoś to przeczytał.Malcolm jeśli chodzi o zwierzęta to mam królika i psa.Szczerze to nie pomaga mi ta świadomość.Zajmuje się z nimi jasne,nie ma wierniejszego towarzysza niż np pies ale to chyba nie jest rozwiązanie mojego problemu z lękiem.Tutaj bardziej chodzi o obecność człowieka.Natomiast jeśli chodzi o odstawianie leków to nie robie tego sama bo z psychotropami tak nie wolno.Zawsze decyduje o tym moje laekarka kiedy uznaje,że jestem na to gotowa a jednak 2 tygodnie i wszystko powraca.Od tych leków można się uzaleznic wiec tez nie chce mnie za długo na nich trzymać tylko co zrobić jeśli to ciągle wraca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozkołysana doskonale wiem co czujesz :? ,przechodziłam to samo.

Dziś (leczę się 14 miesięcy)powiedziałabym że jest troszkę lepiej,ale...niezupełnie,i też czasami tracę nadzieję na "lepsze jutro".

Mimo wszystko nie poddam się...Ty też(wierzę w Ciebie)-nie wolno Nam się poddawac :!:

Jeśli chodzi o odstawienie leków,ja też zrobiłam ten błąd(po 4 miesiącach leczenia)i ...wróciło z podwójną siłą :cry:

Najbardziej przerażają mnie benzo(a niestety jeszcze potrzebuję).

Wiesz?Pomyśl o terapii,same leki nie uwolnią Nas od lęków...ja myślę i poszukuję terapeuty,bo czasami też życ się odechciewa,ale...przecież musi byc sposób na pokonanie tej"paskudy",i w żadnym wypadku(do cholery jasnej-wkurzyłam się ;) )nie WOLNO Nam tracic wiary :!:

Tego życzę Tobie i wszystkim nerwuskom.....no i sobie. ;)

 

Pozdrawiam.gusia

 

[ Dodano: Sro Paź 11, 2006 9:51 am ]

Dodam jeszcze (może na pocieszenie),że ja...od dwóch lat nie wyszłam sama z domu...z kimś owszem ,ale oby nie zadaleko :| KOSZMAR!!!

Ale wierzę że w końcu ...wybiorę się SAMA..na dłuuuuugi spacer... ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozkołysana doskonale wiem co czujesz :? ,przechodziłam to samo.

Dziś (leczę się 14 miesięcy)powiedziałabym że jest troszkę lepiej,ale...niezupełnie,i też czasami tracę nadzieję na "lepsze jutro".

Mimo wszystko nie poddam się...Ty też(wierzę w Ciebie)-nie wolno Nam się poddawac :!:

Jeśli chodzi o odstawienie leków,ja też zrobiłam ten błąd(po 4 miesiącach leczenia)i ...wróciło z podwójną siłą :cry:

Najbardziej przerażają mnie benzo(a niestety jeszcze potrzebuję).

Wiesz?Pomyśl o terapii,same leki nie uwolnią Nas od lęków...ja myślę i poszukuję terapeuty,bo czasami też życ się odechciewa,ale...przecież musi byc sposób na pokonanie tej"paskudy",i w żadnym wypadku(do cholery jasnej-wkurzyłam się ;) )nie WOLNO Nam tracic wiary :!:

Tego życzę Tobie i wszystkim nerwuskom.....no i sobie. ;)

 

Pozdrawiam.gusia

 

[ Dodano: Sro Paź 11, 2006 9:51 am ]

Dodam jeszcze (może na pocieszenie),że ja...od dwóch lat nie wyszłam sama z domu...z kimś owszem ,ale oby nie zadaleko :| KOSZMAR!!!

Ale wierzę że w końcu ...wybiorę się SAMA..na dłuuuuugi spacer... ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet nie wiedziałam,że tyle osob ma ten sam problem co ja.Skala tego jest ogromna skąd to sie bierze do cholery.Wiem jeedno,że jesli człowiek nie ma wsparcia zabija kawałek po kawałku i doprowadza człowieka do stanów gdzie nie panuje nad sobą i własną świadomością.Gusia widze,że jestes pełna optimizmu i wiary w to,że się uda i da sie to pokonać mnie niestety tej wiary brakuje:(To smutne ale nie mam obok siebie w bliskim otoczeniu nikogo kto by mnie zrozumiał owszem mam mężczyzne ale on hmm dla niego to dziwne wiec nie moge liczyc na jakie kolwiek wsparcie.On zawsze znajdzie wytłumaczenie a to chyba boli jeszcze bardziej.Pozdrawiam Gusiu i mam nadzieje,że to się wkońcu skończy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet nie wiedziałam,że tyle osob ma ten sam problem co ja.Skala tego jest ogromna skąd to sie bierze do cholery.Wiem jeedno,że jesli człowiek nie ma wsparcia zabija kawałek po kawałku i doprowadza człowieka do stanów gdzie nie panuje nad sobą i własną świadomością.Gusia widze,że jestes pełna optimizmu i wiary w to,że się uda i da sie to pokonać mnie niestety tej wiary brakuje:(To smutne ale nie mam obok siebie w bliskim otoczeniu nikogo kto by mnie zrozumiał owszem mam mężczyzne ale on hmm dla niego to dziwne wiec nie moge liczyc na jakie kolwiek wsparcie.On zawsze znajdzie wytłumaczenie a to chyba boli jeszcze bardziej.Pozdrawiam Gusiu i mam nadzieje,że to się wkońcu skończy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozkołysana ,ja jestem mężatką od 8 lat...hmmm,wiem co czujesz,facet przy boku ,który nie rozumie-dokładnie mam to samo(nawet o forum się czasami wścieka-naszczęscie teraz śpi ;) ).

Ja myślę że żaden "zdrowy" Nas do końca nigdy nie zrozumie.Wiesz co?Olewam to :!: Przyzwyczaiłam się....mówią tylko:żyj kobieto,czego ty się nakręcasz?itd.... :(

Nie zwracam na to uwagi już,ale wcześniej niemało się upłakałam tłumacząc co czuję..

Tego się nie da wytłumaczyc...to trzeba przeżyc,ale nie życzę tego nawet największemu wrogowi(choc raczej takich nie posiadam).

Rozkołysana,zacznij wierzyc bardziej w siebie....wiesz?Mam nadzieję że pomoże Ci w tym to forum....ze mną tak było..wiem że nie jestem sama i wiem że w końcu WYGRAMY :!:

 

Jeszcze raz pozdrawiam i głowa do góry-będzie dobrze :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozkołysana ,ja jestem mężatką od 8 lat...hmmm,wiem co czujesz,facet przy boku ,który nie rozumie-dokładnie mam to samo(nawet o forum się czasami wścieka-naszczęscie teraz śpi ;) ).

Ja myślę że żaden "zdrowy" Nas do końca nigdy nie zrozumie.Wiesz co?Olewam to :!: Przyzwyczaiłam się....mówią tylko:żyj kobieto,czego ty się nakręcasz?itd.... :(

Nie zwracam na to uwagi już,ale wcześniej niemało się upłakałam tłumacząc co czuję..

Tego się nie da wytłumaczyc...to trzeba przeżyc,ale nie życzę tego nawet największemu wrogowi(choc raczej takich nie posiadam).

Rozkołysana,zacznij wierzyc bardziej w siebie....wiesz?Mam nadzieję że pomoże Ci w tym to forum....ze mną tak było..wiem że nie jestem sama i wiem że w końcu WYGRAMY :!:

 

Jeszcze raz pozdrawiam i głowa do góry-będzie dobrze :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie. Popie[tiit]niem nazywam te wszystkie moje myśli, zachowania i poglady które ukształtowały się w czasie procesu dojrzewania.

Staram się nie przyjmować gotowych rozwiązań które oferuje świat. Staram się sam przemyśleć co robić, co robić w danej sytuacji. I to jest moja rada dla każdego kto walczy ze swoją nieśmiałością, lękiem, nieprzystosowaniem do świata. MYŚL SAM. To jest najtrudniejsza droga, pełna wyzwań, trudności i komplikacji życiowych. Ale wydaje mi się że jest najbardziej satysfakcjonująca. Trzeba odnaleźć siebie, swoje własne ja stłamszone przez system, toksycznych rodziców, środowisko, chorobę. Każdy ma mocne i słabe strony. KAŻDY. I o nie trzeba walczyć. Czasem dokładnie tak jak o oddech piekielnego dnia.

Mam lęki. Że będę sam, że jestem do bani. Jak każdy. Ale się nie daję. Walczę. Wiem że to ja mam czasem rację.

doom84 może nie uwierzysz ale miałem kiedyś dokładnie to samo. Też się niesamowicie stresowałem w sytuacjach publicznych. I gdzieś tam w głębi mózgu zakwitła myśl: "Hej głupku! Chcesz tak żyć już zawsze?" Pomogło. Wziąłem się w garść. Zacząłem myśleć. Z początku było to myślenie: co wy wiecie, wy... Straszny brak szacunku wobec wszystkich i wszystkiego. Potem dorastałem, posłuchałem paru mądrych rzeczy, poczytałem parę książek i doszedłem do wniosku: Hej inni też mają czasem rację.

Jak to się odnosi do twojej sytuacji? Ano tak: Pomyśl, co inni tak naprawdę widzą. Zwykłego człeka. A jeżeli nie to kij im w oko. Nie każdy zasługuje na szacunek. Jeżeli ktos Ci mówi że nie masz racji, pomyśl najpierw: Czy on ma rację, czy ja. Jeżeli ktoś śmieje się z twojego wyglądu (wierzę że wyglądasz porządnie i schludnie) to pomyśl: Co on sobą przedstawia? Skoro śmieje się z mojego wyglądu, skoro ocenia mnie, wartościowego człowieka po wyglądzie, to do diabła z nim! Nie da się poznać człowieka po wyglądzie. Nie przejmuj się nimi wszystkimi. Walcz o swój byt na tej ziemi. Dosłownie. Jesteś tak samo wartościowym człowiekiem jak inni, a może nawet wartościowszym.

Jeżeli się burzysz że wcale nie jesteś wartościowy etc. etc. to zadam Ci jedno pytanie: Kto według Ciebie zasługuje na większy szacunek: młody mężczyzna (!) przyznający się do swoich słabości i podejmujący walkę z nimi czy jakiś pierwszy lepszy bałwan śmiejący z człowieka?

Z dziewczynami jest tak samo. Jeżeli ona na twoje problemy reaguje śmiechem to znaczy że nie jest Ciebie warta. Nie zawsze też t ofacet musi wykonać pierwszy krok. Mamy XXI wiek obyczej się zmieniły. A może ona też jest nieśmiała? Porozmawiajcie. Wierzę że rozmowa pomaga. I jej też trzeba się nauczyć.

Wybaczcie ten przydługi post ale problem dotyczył mnie, więc chcę się podzielić doświadczeniem.

I nie uważajcie mnie za jakiegoś niewiadomo co. Dalej czasem się boję. Nie potrafię się załatwić w publicznym kibelku. Nie potrafię rozmawiać na wszystkie tematy z byle kim. To forum i internet (gg głównie) pomogły mi odnaleźć bliskiego przyjaciela z którym mogę porozmawiać na wszystkie tematy. Pokazały mi że nie tylko ja mam problemy ze sobą. Piszę też własnego bloga. Wyrzucenie tego wszystkiego badziewia pomaga, przynajmniej mi.

Maju nie przezwyciężyłem swojego lęku. Mam go nadal w sobie i chyba nigdy się go nie pozbędę. Ale już mnie nie paraliżuje. I nie wiem co to znaczy być sobą. Wciąż to odkrywam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie. Popie[tiit]niem nazywam te wszystkie moje myśli, zachowania i poglady które ukształtowały się w czasie procesu dojrzewania.

Staram się nie przyjmować gotowych rozwiązań które oferuje świat. Staram się sam przemyśleć co robić, co robić w danej sytuacji. I to jest moja rada dla każdego kto walczy ze swoją nieśmiałością, lękiem, nieprzystosowaniem do świata. MYŚL SAM. To jest najtrudniejsza droga, pełna wyzwań, trudności i komplikacji życiowych. Ale wydaje mi się że jest najbardziej satysfakcjonująca. Trzeba odnaleźć siebie, swoje własne ja stłamszone przez system, toksycznych rodziców, środowisko, chorobę. Każdy ma mocne i słabe strony. KAŻDY. I o nie trzeba walczyć. Czasem dokładnie tak jak o oddech piekielnego dnia.

Mam lęki. Że będę sam, że jestem do bani. Jak każdy. Ale się nie daję. Walczę. Wiem że to ja mam czasem rację.

doom84 może nie uwierzysz ale miałem kiedyś dokładnie to samo. Też się niesamowicie stresowałem w sytuacjach publicznych. I gdzieś tam w głębi mózgu zakwitła myśl: "Hej głupku! Chcesz tak żyć już zawsze?" Pomogło. Wziąłem się w garść. Zacząłem myśleć. Z początku było to myślenie: co wy wiecie, wy... Straszny brak szacunku wobec wszystkich i wszystkiego. Potem dorastałem, posłuchałem paru mądrych rzeczy, poczytałem parę książek i doszedłem do wniosku: Hej inni też mają czasem rację.

Jak to się odnosi do twojej sytuacji? Ano tak: Pomyśl, co inni tak naprawdę widzą. Zwykłego człeka. A jeżeli nie to kij im w oko. Nie każdy zasługuje na szacunek. Jeżeli ktos Ci mówi że nie masz racji, pomyśl najpierw: Czy on ma rację, czy ja. Jeżeli ktoś śmieje się z twojego wyglądu (wierzę że wyglądasz porządnie i schludnie) to pomyśl: Co on sobą przedstawia? Skoro śmieje się z mojego wyglądu, skoro ocenia mnie, wartościowego człowieka po wyglądzie, to do diabła z nim! Nie da się poznać człowieka po wyglądzie. Nie przejmuj się nimi wszystkimi. Walcz o swój byt na tej ziemi. Dosłownie. Jesteś tak samo wartościowym człowiekiem jak inni, a może nawet wartościowszym.

Jeżeli się burzysz że wcale nie jesteś wartościowy etc. etc. to zadam Ci jedno pytanie: Kto według Ciebie zasługuje na większy szacunek: młody mężczyzna (!) przyznający się do swoich słabości i podejmujący walkę z nimi czy jakiś pierwszy lepszy bałwan śmiejący z człowieka?

Z dziewczynami jest tak samo. Jeżeli ona na twoje problemy reaguje śmiechem to znaczy że nie jest Ciebie warta. Nie zawsze też t ofacet musi wykonać pierwszy krok. Mamy XXI wiek obyczej się zmieniły. A może ona też jest nieśmiała? Porozmawiajcie. Wierzę że rozmowa pomaga. I jej też trzeba się nauczyć.

Wybaczcie ten przydługi post ale problem dotyczył mnie, więc chcę się podzielić doświadczeniem.

I nie uważajcie mnie za jakiegoś niewiadomo co. Dalej czasem się boję. Nie potrafię się załatwić w publicznym kibelku. Nie potrafię rozmawiać na wszystkie tematy z byle kim. To forum i internet (gg głównie) pomogły mi odnaleźć bliskiego przyjaciela z którym mogę porozmawiać na wszystkie tematy. Pokazały mi że nie tylko ja mam problemy ze sobą. Piszę też własnego bloga. Wyrzucenie tego wszystkiego badziewia pomaga, przynajmniej mi.

Maju nie przezwyciężyłem swojego lęku. Mam go nadal w sobie i chyba nigdy się go nie pozbędę. Ale już mnie nie paraliżuje. I nie wiem co to znaczy być sobą. Wciąż to odkrywam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×