Skocz do zawartości
Nerwica.com

Intruz


Olga123

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie jestem na tym forum od ponad 2 lat, ale do tej pory nie wykazywałam aktywności, ponieważ nie lubię mówić o sobie i o swoich problemach. Wyprzedzę wasze pytanie, co skłoniło mnie do napisania na tym forum skoro nie lubię odsłaniać się przed całym światem? Długo nad tym myślałam czy napisać i doszłam do wniosku, że napiszę nie ujawniając swoich danych personalnych, bo moja historia może komuś, kto jest w podobnej sytuacji jak ja pomóc jak również ja dzięki temu będę mogła spojrzeć na swoją sytuację z innej perspektywy niż dotychczas. Zacznę, więc od początku moje pojawienie się na świecie było planowane, gdy cała moja rodzina dowiedziała się, że moja mama jest w ciąży z drugim dzieckiem to wszyscy skakali z radości. Niestety 24 lata temu, gdy rodzice zdecydowali się na drugie dziecko żaden z lekarzy, który leczył moją mamę na astmę oskrzelową już w tedy sterydozależną nie powiedział, że ciąża stanowi zagrożenie zarówno dla matki jak i dla dziecka. No i co tu dużo mówić akcja porodowa rozpoczęła się po 6 miesiącach i pięciu dobach ciąży, podczas porodu mama dostała silnego ataku astmy na skutek, czego nastąpiło niedotlenienie okołoporodowe. Matka straciła przytomność a ja urodziłam się w zamartwicy z wylewem podpajęczynówkowym. Lekarze zamiast podjąć błyskawiczną decyzję o cesarskim cięciu czekali na decyzję ordynatora od godziny 11-17. Gdy mój tata przyjechał do szpitala ratowano moją matkę, bo wiadomym jest fakt, że najpierw ratuje się matkę a dopiero potem dziecko. Tata stał na korytarzu, nie udzielano mu żadnych informacji aż w końcu zobaczył wybiegający personel z Sali i krzyczący natychmiast potrzebna krew dla matki i dla dziecka. Jak każdy kochający mąż i ojciec mój tata powiedział ja oddam tyle krwi ile potrzeba, na co rozgarnięty pan ordynator powiedział a z skąd ja to mogę wiedzieć czy pan jest ojcem tego dziecka czy nie, a i panu dobrze radzę niech pan nie będzie tego taki pewien, bo nigdy nic nie wiadomo! Możecie się domyślać jak ta sytuacja się zakończyła pan ordynator został podniesiony za klapy i ojciec powiedział do niego Może Pana żona jest kurwą, nie wnikam w to, z kim pan żyje, ale ja swojej żony jestem pewien i wiem, że nie jest ona szmatą! Ważyłam mniej niż torebka cukru, nie dawano mi żadnych szans na przeżycie. Moja rodzina a szczególnie ojciec mojej mamy i matka mojego taty, oraz brat mojego dziadka który jest ginekologiem położnikiem wymusił na swoich kolegach działanie a wręcz mówił im, co mają robić. To dzięki niemu żyję on schodził z dyżurów i przyjeżdżał do szpitala siedział przy mnie i przy zrozpaczonych moich rodzicach, którym powtarzał w kółko jedno zdanie Ona będzie żyła, bo po pierwsze ona jest nabita sterydami z twojego organizmu a po drugie ma ogromna siłę walki. Nie wchodząc w dalsze szczegóły tak wyglądał bój o życie mojej matki i moje. Od 3 miesiąca życia moi bliscy i ja walczymy o moje leprze jutro, bo jak się domyślacie to karygodne zaniedbanie lekarzy pociągnęło za sobą konsekwencje na całe moje i mojej rodziny życie. Nie dość, że mama już wtedy była ciężko chorą osobą to jeszcze doszło moje leczenie i walka o życie. Chociaż moja mama jest psychologiem to jak to mówią szewc bez butów chodzi, więc moja mama nadmiernie jadła po moim urodzeniu, bo nie mogła znieść myśli, że ja nigdy nie będę zdrowa, co zawdzięczam tylko i wyłącznie głupocie lekarzy. Mama przerwała pisanie doktoratu, przestała spotykać się z przyjaciółmi i rodziną ,odcięła się od się świata , jeździła ze mną na wszelkie możliwe turnusy rehabilitacyjne, które trwały po dwa miesiące. Od rana do wieczora ćwiczenia, basen, hipoterapia i realizowanie podstawy programowej, żebym nie była opóźniona intelektualnie. Uczyłam się ze swoją mamą i podczas rehabilitacji, ale ciągle było mi mało. Mając 4 lata prosiłam nauczycielki pracujące w szpitalnej szkole, żebym mogła usiąść cichutko z tyłu sali i posłuchać czego uczą się starsze dzieci. Do zerówki poszłam czytając płynnie każdy tekst, nawet gazetowy. Gdy byłam już starsza to przerabiałam to co moi nauczyciele ze szkoły do której uczęszczałam poza szpitalem, tak jak każde normalne ,zdrowe dziecko. Jeździłam do różnych lekarzy, moi rodzice i dziadkowie zjeździli ze mną całą Polskę w poszukiwaniu pomocy dla mnie. W między czasie stan zdrowia mojej mamy diametralnie się pogarszał. Była coraz grubsza, w dzień chodziła jak w zegarku walczyła o mnie i o moje usprawnienie. Żadna inna sfera życia jej nie obchodziła, nawet mojego tatę odpychała, który kochał i kocha nas obie miłością bezgraniczną i robił wszystko żebyśmy miały wszystko co najlepsze. Niestety mimo starań mojego taty i dziadków mama musiała trafić na leczenie psychiatryczne do ośrodka zamkniętego, bo nocami dostawała depresja utajona dawała o sobie bardzo silnie znać. Mama w ogóle nie spała, dostawała spazmatycznych histerii trwających po kilka godzin bez przerwy, rano była zwarta i gotowa, pełna siły i energii do pracy ze mną. Przez otyłość zagrażającą jej życiu nogi jej tak puchły, że nie była w stanie chodzić. Nogi miała w kolorze buraków. Nie mieściła się w żadne buty, ani normalne kapcie. Po każdej kąpieli miała pełnoobjawowy atak astmy, gdy przeszła dwadzieścia metrów to trzeba było wyzywać karetkę. 41 wizyt pogotowia w roku, nie wliczając w to tego, że poza tym mój tata, dziadek lub mój starszy brat również jeździli z nią na pogotowie ani jej pobytów w szpitalu 7 razy w roku. Nabawiła się cukrzycy po sterydowej, lekoopornej ,nadciśnienia tętniczego, neuropatii cukrzycowej, retinopatii i wielu innych chorób. nigdy nie chciała się leczyć, bo mówiła, że ma chore dziecko, któremu tylko ona może pomóc, bo bez niej zginę, bo tata i moi dziadkowie ,którzy we wszystkim pomagali zrobią coś nie tak tym samym nieumyślnie zrobią mi krzywdę. Nie dopilnują, nie pomogą mi w szkole i już nie będę pierwszym uczniem w szkole i co wtedy ludzie o niej pomyślą? Nie radziła sobie ze swoimi emocjami, więc jeśli tylko co kol wiek było nie po jej myśli, ktoś postępował nie zgodnie z jej wyobrażeniem, czy nakazem to był idiotą, chamem i wszystkim co najgorsze w jednej osobie. Nie ważne były uczucia drugiej osoby. Ona jedyna miała słuszną rację, a jak nie to patrz punkt pierwszy, jeśli nie chcesz mieć poczucia, że tak naprawdę ja sama w swoich oczach postrzegam się jak bezwartościową, wybrakowaną szmatę do podłogi, lub jak kto woli szambo bez dna, które nie jest człowiekiem, tylko wytworem czyjeś wyobraźni, który w ramach wdzięczności musi być spełnieniem czyjś ambicji i oczekiwań. Gdy robiłam coś, czy mówiłam bez zgody mamy to bałam się każdej reakcji i zawsze czułam się winna. Co by nie powiedziała, nawet, jeśli  spokojnym tonem, w słusznej sprawie zwracała mi uwagę to ja już tak na wszelki wypadek wpadałam w histerie. Ona była ode minie uzależniona a ja od niej, nie potrafiłyśmy bez siebie funkcjonować mimo tego, że ja udawałam przed sobą, że potrafię, bo bardzo chciałam, żeby to była prawda. Bardzo kocham swoją mamę, nad świat i życie i bardzo się o nią boję, bo do tego wszystkiego ma jeszcze nowotwór płuc i Gronkowca Złocistego . Z drugiej strony jej nienawidzę. Dzięki mojej psychiatrze i 8 latach jej ciężkiej pracy ze mną i trafnemu leczeniu farmakologicznemu , które u mnie zastosowała moje życie zmieniło no i oczywiście dzięki mojej samodzielnej pracy nad sobą samą stałam się inną osobą, pewną siebie, która widzi w sobie pełnowartościową i pewną siebie kobietę i pomagam wszystkim ludziom nie chcianym, poszukującym własnej wartości i własnej drogi życiowej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×