Skocz do zawartości
Nerwica.com

Witam.


BurningEyes

Rekomendowane odpowiedzi

Odrazu z góry mówię, jestem tu nowa i moje wypowiedzi potrafią być dosyć chaotyczne, lecz sprobuje poukladać i od początku strescić to co mi lezy na sercu.

Mam nadzieję ze znalazlam odpowiednie forum, odpowiedni dział by móc o tym porozmawiać i sobie jakoś z tym radzić, bo moze u mnie " objawy " nie są takie jak u wiekszości osób ktore się tu zwracają.

Jestem osobą, dosyć wstydliwą nigdy nie lubilam być w centrum uwagi, zawsze sie balam ubrać jakoś smiało, gdy widzę ze ktoś sie smieję to wydaje mi sie najczesciej ze to ze mnie, gdy mam wygłosić przemówienie w klasie, to jestem niczym burak. Jestem na pewno pesymistką, to szczegolnie mi się nasila bo dla mnie wszystko jest na nie, ze to nikomu sie nie spodoba - teraz jak wiekszość napisze, ze pewnie nikt tego nawet nie przeczyta.

Zaczeło się gdy 1 raz wylądowalam w szpitalu, stwierdzono ze jak mam bóle mocne brzucha to muszę lezeć w szpitalu na obserwacji, i po 2 dniach zabrano mnie szybko na operację, po operacji nie mogli mnie wybudzić, no ale potem powiedziano ze odnaleziono u mnie uchylek meckela, po czym po powrocie, PO MIESIĄCU do domu, zaczelam czytać co to jest, i oczywiscie nasiloło mi się na oczy "Występuje u około 2% populacji i jest najczęstszą wadą wrodzoną jelita cienkiego. Występuje częściej u mężczyzn niż kobiet, w stosunku 3:1, w zdecydowanej większości ma przebieg bezobjawowy." co wcale nie dalo mi do zrozumienia ze mogę być wyjątkowa, a wręcz przeciwnie INNA. Bedąc dosyć zamknietą osobą nie mam wielu znajomych, a wlasciwie na 1 ręce zalicze osoby z ktorymi mogę wyjśc na dwór. a nigdy tego nie robię, zamknelam sie w wlasnym pokoju siedząc w internecie, zaczelam grać w rózne gry, korzystać z forum do tych gier, i stalam się " porządaną " osobą na kilka dni, co teraz mi pokazuje ze w pewnym momencie utrafilam sama szacunek do siebie, lecz mialam chlopaków wirtualnych o ile mozna tak ich nazwać, przezylam z jednym rok, spotkalismy się poza grą, uwazam ze zmarnowany rok bo to się niefortunnie skonczyło, po czym 2 miesiące poźniej dowiedzialam się o rozwodzie rodziców, co bylo dla mnie sporym ciosem, niby mialam swiadomość ze oby dwoje się zdradzają ale jakas częsc mnie potrafila wierzyć w milosc na zawsze, a oni to popsuli, pewnego dnia gdy wrocilam do domu mamy już nie bylo, byl to czerwiec zakonczenie roku,no i to mnie dosyć dotchnelo bo tata powiedzial ze zamieszkam z nim - a mamy identyczne charaktery wiec sie o byle co klocimy, potrafi mnie rano obudzic i sie ze mną klocić bo ma zly humor, i sie go strasznie boje wlasciwie bo ma władze nademną. No ale gdy zaczeły sie wakacje, z mamą nie rozmawialam az do wrzesnia bo jej nie potrafilam wybaczyć, do tej pory nie potrafie, ale we wrzesniu narodzil sie kolejny problem - NOWA SZKOŁA. mam w klasie 29 osób, z czego znam dwie, w szkole chyba nikogo nie znam - teraz już oczywiscie mam jakieś kontakty z osobami w klasie ( jest to 26 dziewczyn i 2 chłopaków) wiec jak by nie mówic dziewczyny to plociuchy wiec czesto zdaje mi się ze to wlasnie o mnie plotkują.. I kolejną rzeczą ktora jest gwodziem do mojej trumny jest to, ze od grudnia jestem z pewnym chlopakiem, znalismy sie juz wczesniej [przez internet co prawda] ale tak tez mozna jakoś poznać człowieka, i jestesmy razem od grudnia, jest strasznie zazdrosny co mnie rownież przytłacza bo zwazając na to ze bylam niegdyś wirtualna flirciarą o byle co jak znajdzie mam kłotnie, a uwierzcie ze sporo moze tego znaleść, ale zrezygnowalam z 95% rzeczy ktore mi sprawialy jakąs codzienną radość, gra jakieś fora, i zajelam sie nim, pomimo klotni zaryzykowalam, spotkalismy się w moje ferie, pod koniec stycznia, i dostalam pierscionek co w ogole jest też ponad mnie bo jest szalone a ja jestem monotonna, ale sie zglodzilam, jesteśmy ciagle razem wakacje mamy JUŻ zaplanowane razem (lubie mieć wszystko zaplanowane wczesniej ) ale ciagle kłotnie, i rezygnowanie co dnia z ulubionych rzeczy mi nie pomagają, ale z drugiej strony po rezygnacji i kłotni z czegoś mam idealny zwiazek, idealnego mezczyznę. Lecz już po tylu klotnach oraz niemilych słowach ktore przeszlam, moj dzien konczy się placzem i myslą czy rano bede mieć odwage by sobie w koncu coś zrobić bo wiem ze to kazdemu ulzy, rodzice mnie nie chcą, tata ma swoją dziewczyne i sie cieszy jak mnie nie ma w domu, mama sie wyprowadzila dosyć spory kawałek i przychodzi sie wyzalić jak sie z chlopakiem pokłoci, babcia to nalogowiec internetowy co jest też smieszne, a z przyjaciomi nie rozmawiam, bo ich nie mam ? moja przyjaciolka okazala sie zwykłą kolezanka. Nie wiem co zrobić z tym by potrafić jakoś zaakceptować swoje zycie, swoje kompleksy (ze jestem gruba, mam duzy nos, i sie poddaje smiesznym zabiegą upiększającym które mnie szpecą, jak ten ostatni) by móc być szczesliwa, i by nie planować swojej smierci, a plan wydaje sie być idealny lecz brak odwagi - mam swiadomość tego że samobójcy nie mówią o swojej smierci tylko to robią, ale ja chce mieć jakąs nadzieje ze mogę być zwyklą dziewczyną, 17 letnią. Z góry zakladam ze nie jestem wierząca lecz z przymusu mam wszystkie sakramenty "zaliczone" i nie wiem czy umiem sie podjac aktywnego dzialania w kierunku zmienienia swojego zycia.

Mam nadzieje ze ktoś umie coś odpisać, i ze tak naprawde mi coś jest bo jesli nie to jeszcze gorzej nie wiedzieć o co chodzi.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co by tu powiedziec o Twojej histori jest jest dosc ciekawa , nieco smutna ale widze jak najbardziej w niej pozytywne rzeczy..

 

Mowisz ze bylas flirciara i dziwisz sie ze to sie niepodoba Twojemu narzeczonemu i jest zazdrosny?

Ktos kto ci sie oswiadcza w tak krotkim czasie musi cie bardzo kochac i masz sporo szczescia!

Myslisz o samobójstwie a przyjelas oswiadczyny ? I nazwalas narzeczonego gwozdziem do trumny czyli myslac o samobojstwie i tak nazywajac go wnioskuje ze go nie kochasz co jest smutne biorac pod uwage ze ja bym oddal wszystko za prawdziwa milosc.

Dobra z innej beczki wspolczuje ci strasznie z powodu szpitala mialas nieciekawie bo nie kazdy musi tyle przechodzic w tym wieku juz :(

Jestes wstydliwa zupelnie jak ja , ale mysle ze ci to minie z czasem bedzie dobrze :)

Nie miej mysli samobojczych bo tylko pozbawisz sie szansy na szczescie i sprawisz olbrzymi bol wszystkim woku mimo ze myslisz inaczej , tylko samoluby popelniaja samobójstwo , pamietaj ze nie zyjesz tylko dla siebie !

Pozdrawiam Piotrek i 3mam kciuki za ciebie ! ! !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I nazwalas narzeczonego gwozdziem do trumny czyli myslac o samobojstwie i tak nazywajac go wnioskuje ze go nie kochasz co jest smutne biorac pod uwage ze ja bym oddal wszystko za prawdziwa milosc.

 

Nie nazwalam go dwozdziem do trumny, tylko moje blędy przez które potrafiły zranić nas oboję, a czy go kocham? jest dla mnie wszystki,, i dzieki niemu kazda chwila, wszystko w zyciu ma sens.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli rozumiem ze kochasz go :) W takim razie zwracam honor :uklon:

A teraz pytanie dosc istotne , powiedz mi dlaczego myslisz o samobójstwie jezeli masz alternatywe bycia z kims kogo kochasz?

Nie pojmuje tego :hide: Podobno milosc jest w zyciu najwazniejsza okazuje sie ze nie :105:

Nocny Marek ze mnie zawse pisze pozna noca :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witaj.. z tego co cytalam to sporo przeszlas jak na swoj wiek i napewno jest to powodem ktory spowodowal zamkniecie sie w sobie, wazne jest jednak to ze tu napisalas, wiec jednak szukasz pomocy dla samej siebie to dobrze. mysle ze potzreba ci jakiejs rozmowy z psychologiem bo naprawde jest duzo spraw nad ktorymi sobie nie radzisz, mowisz ze boisz sie taty, wiem cos na ten temat ja sie piekielnie balam swojego taty jestem dzieckiem alkoholikow. i wiem ze od dzxiecka te wszystkie nawarstwione niezalatwione sprawy powoduja ze czlowiek zamyska sie w sobie i doprowadza do nerwicy lub innych chorub, bylas w szpitalu wiem jak to jest ja bardzo duzo przeszlam mialam 13 operacji.wedlug mnie wazne jest zebys w jakis sposob zaczela wyrzucac z siebie to co cie tak boli i meczy. to pomaga. mi bardzo pomaga jak tu napisze na forum czy z kimkolwiek popisze. jesli chcewsz mozesz do mnie napisac na gg. chcetnie..pogadam..

 

-- 28 mar 2012, 13:23 --

 

Odrazu z góry mówię, jestem tu nowa i moje wypowiedzi potrafią być dosyć chaotyczne, lecz sprobuje poukladać i od początku strescić to co mi lezy na sercu.

Mam nadzieję ze znalazlam odpowiednie forum, odpowiedni dział by móc o tym porozmawiać i sobie jakoś z tym radzić, bo moze u mnie " objawy " nie są takie jak u wiekszości osób ktore się tu zwracają.

Jestem osobą, dosyć wstydliwą nigdy nie lubilam być w centrum uwagi, zawsze sie balam ubrać jakoś smiało, gdy widzę ze ktoś sie smieję to wydaje mi sie najczesciej ze to ze mnie, gdy mam wygłosić przemówienie w klasie, to jestem niczym burak. Jestem na pewno pesymistką, to szczegolnie mi się nasila bo dla mnie wszystko jest na nie, ze to nikomu sie nie spodoba - teraz jak wiekszość napisze, ze pewnie nikt tego nawet nie przeczyta.

Zaczeło się gdy 1 raz wylądowalam w szpitalu, stwierdzono ze jak mam bóle mocne brzucha to muszę lezeć w szpitalu na obserwacji, i po 2 dniach zabrano mnie szybko na operację, po operacji nie mogli mnie wybudzić, no ale potem powiedziano ze odnaleziono u mnie uchylek meckela, po czym po powrocie, PO MIESIĄCU do domu, zaczelam czytać co to jest, i oczywiscie nasiloło mi się na oczy "Występuje u około 2% populacji i jest najczęstszą wadą wrodzoną jelita cienkiego. Występuje częściej u mężczyzn niż kobiet, w stosunku 3:1, w zdecydowanej większości ma przebieg bezobjawowy." co wcale nie dalo mi do zrozumienia ze mogę być wyjątkowa, a wręcz przeciwnie INNA. Bedąc dosyć zamknietą osobą nie mam wielu znajomych, a wlasciwie na 1 ręce zalicze osoby z ktorymi mogę wyjśc na dwór. a nigdy tego nie robię, zamknelam sie w wlasnym pokoju siedząc w internecie, zaczelam grać w rózne gry, korzystać z forum do tych gier, i stalam się " porządaną " osobą na kilka dni, co teraz mi pokazuje ze w pewnym momencie utrafilam sama szacunek do siebie, lecz mialam chlopaków wirtualnych o ile mozna tak ich nazwać, przezylam z jednym rok, spotkalismy się poza grą, uwazam ze zmarnowany rok bo to się niefortunnie skonczyło, po czym 2 miesiące poźniej dowiedzialam się o rozwodzie rodziców, co bylo dla mnie sporym ciosem, niby mialam swiadomość ze oby dwoje się zdradzają ale jakas częsc mnie potrafila wierzyć w milosc na zawsze, a oni to popsuli, pewnego dnia gdy wrocilam do domu mamy już nie bylo, byl to czerwiec zakonczenie roku,no i to mnie dosyć dotchnelo bo tata powiedzial ze zamieszkam z nim - a mamy identyczne charaktery wiec sie o byle co klocimy, potrafi mnie rano obudzic i sie ze mną klocić bo ma zly humor, i sie go strasznie boje wlasciwie bo ma władze nademną. No ale gdy zaczeły sie wakacje, z mamą nie rozmawialam az do wrzesnia bo jej nie potrafilam wybaczyć, do tej pory nie potrafie, ale we wrzesniu narodzil sie kolejny problem - NOWA SZKOŁA. mam w klasie 29 osób, z czego znam dwie, w szkole chyba nikogo nie znam - teraz już oczywiscie mam jakieś kontakty z osobami w klasie ( jest to 26 dziewczyn i 2 chłopaków) wiec jak by nie mówic dziewczyny to plociuchy wiec czesto zdaje mi się ze to wlasnie o mnie plotkują.. I kolejną rzeczą ktora jest gwodziem do mojej trumny jest to, ze od grudnia jestem z pewnym chlopakiem, znalismy sie juz wczesniej [przez internet co prawda] ale tak tez mozna jakoś poznać człowieka, i jestesmy razem od grudnia, jest strasznie zazdrosny co mnie rownież przytłacza bo zwazając na to ze bylam niegdyś wirtualna flirciarą o byle co jak znajdzie mam kłotnie, a uwierzcie ze sporo moze tego znaleść, ale zrezygnowalam z 95% rzeczy ktore mi sprawialy jakąs codzienną radość, gra jakieś fora, i zajelam sie nim, pomimo klotni zaryzykowalam, spotkalismy się w moje ferie, pod koniec stycznia, i dostalam pierscionek co w ogole jest też ponad mnie bo jest szalone a ja jestem monotonna, ale sie zglodzilam, jesteśmy ciagle razem wakacje mamy JUŻ zaplanowane razem (lubie mieć wszystko zaplanowane wczesniej ) ale ciagle kłotnie, i rezygnowanie co dnia z ulubionych rzeczy mi nie pomagają, ale z drugiej strony po rezygnacji i kłotni z czegoś mam idealny zwiazek, idealnego mezczyznę. Lecz już po tylu klotnach oraz niemilych słowach ktore przeszlam, moj dzien konczy się placzem i myslą czy rano bede mieć odwage by sobie w koncu coś zrobić bo wiem ze to kazdemu ulzy, rodzice mnie nie chcą, tata ma swoją dziewczyne i sie cieszy jak mnie nie ma w domu, mama sie wyprowadzila dosyć spory kawałek i przychodzi sie wyzalić jak sie z chlopakiem pokłoci, babcia to nalogowiec internetowy co jest też smieszne, a z przyjaciomi nie rozmawiam, bo ich nie mam ? moja przyjaciolka okazala sie zwykłą kolezanka. Nie wiem co zrobić z tym by potrafić jakoś zaakceptować swoje zycie, swoje kompleksy (ze jestem gruba, mam duzy nos, i sie poddaje smiesznym zabiegą upiększającym które mnie szpecą, jak ten ostatni) by móc być szczesliwa, i by nie planować swojej smierci, a plan wydaje sie być idealny lecz brak odwagi - mam swiadomość tego że samobójcy nie mówią o swojej smierci tylko to robią, ale ja chce mieć jakąs nadzieje ze mogę być zwyklą dziewczyną, 17 letnią. Z góry zakladam ze nie jestem wierząca lecz z przymusu mam wszystkie sakramenty "zaliczone" i nie wiem czy umiem sie podjac aktywnego dzialania w kierunku zmienienia swojego zycia.

Mam nadzieje ze ktoś umie coś odpisać, i ze tak naprawde mi coś jest bo jesli nie to jeszcze gorzej nie wiedzieć o co chodzi.[/quote

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×