Skocz do zawartości
Nerwica.com

KODEINA 4 lata nalogu


Zoltan

Rekomendowane odpowiedzi

idę na dno, a może chcę się tam znalezc

 

wlasciwie to juz od ponad pół roku jestem na dnie

 

-- 10 kwi 2012, 21:39 --

 

edit : właściwie to nie zauważyłam kiedy znalazłam się na dnie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć,

 

Jakie Waszym zdaniem są szanse, że po 3++ letnim braniu kodeiny wystarczy detoks + terapia w trybie ambulatoryjnym lub stacjonarna-krótkoterminowa (2 miesiące)?

 

Dawki z grubsza rzecz biorąc były takie, że przez ostatnie 2-3 miesiące na antidol było wydawane jakieś 1500-2000 złotych miesięcznie. Wcześniej zapewne podobnie ale nie bardzo mam prostą możliwość ażeby to zweryfikować.

 

Według opinii dwóch różnych terapeutów w przypadku opioidów należy myśleć raczej o terapii rocznej lub dwuletniej, stacjonarnej.

Tak więc IMHO wygląda to raczej na próbę zrealizowania programu minimum (żeby się odpierdo****) i należy się spodziewać szybkiego powrotu do nałogu.

 

Pytanie dotyczy mojego brata, który po udanej interwencji jest na detoksie i takie ma pomysły na dalsze życie/leczenie.

 

Dzięki za ewentualne odpowiedzi i sugestie.

 

me123

 

PS. Tak wiem, że to przede wszystkim on musi chcieć wyjść z tego gów**.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć,

 

Jakie Waszym zdaniem są szanse, że po 3++ letnim braniu kodeiny wystarczy detoks + terapia w trybie ambulatoryjnym lub stacjonarna-krótkoterminowa (2 miesiące)?

 

Dawki z grubsza rzecz biorąc były takie, że przez ostatnie 2-3 miesiące na antidol było wydawane jakieś 1500-2000 złotych miesięcznie. Wcześniej zapewne podobnie ale nie bardzo mam prostą możliwość ażeby to zweryfikować.

 

Według opinii dwóch różnych terapeutów w przypadku opioidów należy myśleć raczej o terapii rocznej lub dwuletniej, stacjonarnej.

Tak więc IMHO wygląda to raczej na próbę zrealizowania programu minimum (żeby się odpierdo****) i należy się spodziewać szybkiego powrotu do nałogu.

 

Pytanie dotyczy mojego brata, który po udanej interwencji jest na detoksie i takie ma pomysły na dalsze życie/leczenie.

 

Dzięki za ewentualne odpowiedzi i sugestie.

 

me123

 

PS. Tak wiem, że to przede wszystkim on musi chcieć wyjść z tego gów**.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj,

 

Sam od roku nieregularnie zażywam apteczną kodeiną i robię sobie przepłuczki z maku, to też pozwolę sobie się wypowiedzieć. Jak na razie nie jestem "wjebany" fizycznie, nie robię długich ciągów, nie doświadczam "skrętów", ale troche się tematem interesowałem, więc podzielę się wiedzą.

 

Dawki z grubsza rzecz biorąc były takie, że przez ostatnie 2-3 miesiące na antidol było wydawane jakieś 1500-2000 złotych miesięcznie. Wcześniej zapewne podobnie ale nie bardzo mam prostą możliwość ażeby to zweryfikować.
No to że tak powiem, Twój brat ładnie popłynął ... :P Licząc po cenie aptecznej wychodzi, że przy takich wydatkach brał 1050 - 1425 mg kodeiny dziennie, co jest już bardzo dużą dawką i na pewno jest mocno uzalezniony fizycznie. Co prawda to nie heroina czy morfina, ale też opiat, więc będzie bardzo porównywalnie ...

 

Swoją drogą przy takich kosztach już dawno przerzuciłbym się na ćpanie morfiny, heroiny, pozyskanie surowca od rolnika itd. :P

 

Z tego co czytałem o "detoksach" i "terapiach ambulatoryjnych", zamkną go i będą faszerować doraźnie benzodiazepinami, neuroleptykami i innymi lekami, co by załagodzić mu skręta. Minimalizować dawek opiatów mu raczej nie będą, bo to jednak Polska jest :P Istnieją terapie substytucyjne, na których podaje się osobom długotrwale uzależnionym od opioidów, syntetyczne opioidy jak metadon i buprenorfina, które mają tą zalete, że likwidują objawy fizyczne, a także trwale wiąża się z receptorami opioidowymi, dzięki czemu dobieranie do tego heroiny, morfiny, czy kodeiny nie ma większego sensu (chociaż u ćpunów z tym rożnie bywa i dobierają, redukują dawki, coś tam zawsze takie dobieranie podziała :P). Terapia polega na systematycznej redukcji dawek, aż do możliwie jak najmniejszej, wliczając w to również życie na trzeźwo ;) Problem jest taki, że ponoć bardzo cięzko dostać się na tego typu "programy substytucyjne", gdyż na ogół trzeba troche poczekać, bo brakuje miejsc, pieniędzy na takie przedsięwzięcia, NFZ redukuje liczbę takich placówek itd. Na ogół przyjmują tylko najcięższe przypadki. "Redukcja szkód" itd. Chociaż być może Twoj brat będzie miał szczęście się dostać ;)

 

Gdybym ja był na miejscu Twojego brata i serio chciał z tym skończyć, to starałbym się przeprowadzić taki detoks w zaciszu domowy, redukując dawki kodeiny, co by nie dostawać zbyt "mocnych" skrętów i nieprzyjemnych stanów psychicznych, jakich doświadczałbym podczas odstawiania opioidów na sucho, metodą na tak zwanego "cold turkey'a" :P

 

No ale tak jak powiedziałaś (domyślam się że jesteś zmartwioną siostrą ;)), to Twój brat musi sam chcieć z tym skończyć. A z tym różnie bywa. Bardzo ciężko odmówić sobie tego "opiatowego szczęścia". Zresztą istnieją ludzie, którzy mentalnie są ćpunami i ćpunami pozostaną, pomimo tego, że nigdy nie brali lub już nie biorą. To ma szerszy aspekt psychologiczny. Złe zachowania, błędne konstrukty myślowe itd. Ale o tym dokładniej opowie Ci nasz forumowy psycholog, więc jeżeli masz ochotę, skontaktuj się z nim. Udziela się w działach psychologicznych i nazywa się ekspert_abcZdrowie.

 

Pozdrawiam Cię serdecznie i trzymam kciuki za "ogarnięcie się" Twojego brata ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj,

 

Sam od roku nieregularnie zażywam apteczną kodeiną i robię sobie przepłuczki z maku, to też pozwolę sobie się wypowiedzieć. Jak na razie nie jestem "wjebany" fizycznie, nie robię długich ciągów, nie doświadczam "skrętów", ale troche się tematem interesowałem, więc podzielę się wiedzą.

 

Dawki z grubsza rzecz biorąc były takie, że przez ostatnie 2-3 miesiące na antidol było wydawane jakieś 1500-2000 złotych miesięcznie. Wcześniej zapewne podobnie ale nie bardzo mam prostą możliwość ażeby to zweryfikować.
No to że tak powiem, Twój brat ładnie popłynął ... :P Licząc po cenie aptecznej wychodzi, że przy takich wydatkach brał 1050 - 1425 mg kodeiny dziennie, co jest już bardzo dużą dawką i na pewno jest mocno uzalezniony fizycznie. Co prawda to nie heroina czy morfina, ale też opiat, więc będzie bardzo porównywalnie ...

 

Swoją drogą przy takich kosztach już dawno przerzuciłbym się na ćpanie morfiny, heroiny, pozyskanie surowca od rolnika itd. :P

 

Z tego co czytałem o "detoksach" i "terapiach ambulatoryjnych", zamkną go i będą faszerować doraźnie benzodiazepinami, neuroleptykami i innymi lekami, co by załagodzić mu skręta. Minimalizować dawek opiatów mu raczej nie będą, bo to jednak Polska jest :P Istnieją terapie substytucyjne, na których podaje się osobom długotrwale uzależnionym od opioidów, syntetyczne opioidy jak metadon i buprenorfina, które mają tą zalete, że likwidują objawy fizyczne, a także trwale wiąża się z receptorami opioidowymi, dzięki czemu dobieranie do tego heroiny, morfiny, czy kodeiny nie ma większego sensu (chociaż u ćpunów z tym rożnie bywa i dobierają, redukują dawki, coś tam zawsze takie dobieranie podziała :P). Terapia polega na systematycznej redukcji dawek, aż do możliwie jak najmniejszej, wliczając w to również życie na trzeźwo ;) Problem jest taki, że ponoć bardzo cięzko dostać się na tego typu "programy substytucyjne", gdyż na ogół trzeba troche poczekać, bo brakuje miejsc, pieniędzy na takie przedsięwzięcia, NFZ redukuje liczbę takich placówek itd. Na ogół przyjmują tylko najcięższe przypadki. "Redukcja szkód" itd. Chociaż być może Twoj brat będzie miał szczęście się dostać ;)

 

Gdybym ja był na miejscu Twojego brata i serio chciał z tym skończyć, to starałbym się przeprowadzić taki detoks w zaciszu domowy, redukując dawki kodeiny, co by nie dostawać zbyt "mocnych" skrętów i nieprzyjemnych stanów psychicznych, jakich doświadczałbym podczas odstawiania opioidów na sucho, metodą na tak zwanego "cold turkey'a" :P

 

No ale tak jak powiedziałaś (domyślam się że jesteś zmartwioną siostrą ;)), to Twój brat musi sam chcieć z tym skończyć. A z tym różnie bywa. Bardzo ciężko odmówić sobie tego "opiatowego szczęścia". Zresztą istnieją ludzie, którzy mentalnie są ćpunami i ćpunami pozostaną, pomimo tego, że nigdy nie brali lub już nie biorą. To ma szerszy aspekt psychologiczny. Złe zachowania, błędne konstrukty myślowe itd. Ale o tym dokładniej opowie Ci nasz forumowy psycholog, więc jeżeli masz ochotę, skontaktuj się z nim. Udziela się w działach psychologicznych i nazywa się ekspert_abcZdrowie.

 

Pozdrawiam Cię serdecznie i trzymam kciuki za "ogarnięcie się" Twojego brata ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za odpowiedź.

 

Tak jak wspominałem: z detoksem to jest mniejszy problem ponieważ brat aktualnie się odtruwa w szpitalu i wygląda na to, że dotrwa do końca. Pierwszy krok został zrobiony.

 

Bardziej mnie niepokoi jego pomysł na dalsze leczenie i rehabilitację. Zdaję sobie sprawę z tego, że skoro doszedł do takich dawek to szanse na to, iż ogarnie się przy terapii krótkoterminowej albo ambulatoryjnej są znikome. Tak przynajmniej twierdzą terapeuci z którymi rozmawiałem. Ale chciałem to potwierdzić "od drugiej strony".

 

Tak więc przypuszczam, że zadziałał tu schemat "zrobię tylko tyle ile muszę, ażebyście się ode mnie odpierdo****". I to byłaby zła wiadomość.

 

Jeśli istotnie tak jest to mam nadzieję, że starczy nam konsekwencji (a zwłaszcza naszej Matce z którą on mieszkał i która go utrzymywała - a 30 wiosna za pasem ...) ażeby wytrwać w stawianiu ultimatum: "Zależy nam na Tobie. Musisz jednak podjąć decyzję. Albo się będziesz leczył, albo musisz opuść naszą rodzinę".

 

Co do terapii zastępczych to podobno rzadko kiedy można się na nie załapać "za pierwszym razem". Wymagane jest kilka nieskutecznych prób wyjścia z nałogu. No i oczywiście wszystko o czym pisałeś w kontekście braku finansowania, ograniczania liczby placówek, etc rzeczywiście ma miejsce. Tak więc raczej ciemno to widzę.

 

Dzięki za trzymanie kciuków. W najbliższym czasie będzie nam potrzebne wiele ciepłych myśli ...

 

me123

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za odpowiedź.

 

Tak jak wspominałem: z detoksem to jest mniejszy problem ponieważ brat aktualnie się odtruwa w szpitalu i wygląda na to, że dotrwa do końca. Pierwszy krok został zrobiony.

 

Bardziej mnie niepokoi jego pomysł na dalsze leczenie i rehabilitację. Zdaję sobie sprawę z tego, że skoro doszedł do takich dawek to szanse na to, iż ogarnie się przy terapii krótkoterminowej albo ambulatoryjnej są znikome. Tak przynajmniej twierdzą terapeuci z którymi rozmawiałem. Ale chciałem to potwierdzić "od drugiej strony".

 

Tak więc przypuszczam, że zadziałał tu schemat "zrobię tylko tyle ile muszę, ażebyście się ode mnie odpierdo****". I to byłaby zła wiadomość.

 

Jeśli istotnie tak jest to mam nadzieję, że starczy nam konsekwencji (a zwłaszcza naszej Matce z którą on mieszkał i która go utrzymywała - a 30 wiosna za pasem ...) ażeby wytrwać w stawianiu ultimatum: "Zależy nam na Tobie. Musisz jednak podjąć decyzję. Albo się będziesz leczył, albo musisz opuść naszą rodzinę".

 

Co do terapii zastępczych to podobno rzadko kiedy można się na nie załapać "za pierwszym razem". Wymagane jest kilka nieskutecznych prób wyjścia z nałogu. No i oczywiście wszystko o czym pisałeś w kontekście braku finansowania, ograniczania liczby placówek, etc rzeczywiście ma miejsce. Tak więc raczej ciemno to widzę.

 

Dzięki za trzymanie kciuków. W najbliższym czasie będzie nam potrzebne wiele ciepłych myśli ...

 

me123

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rozmawiałem
wspominałem
chciałem

 

Ok, bo w Twoim pierwszym poście nie mogłem doszukać się tego, czy jesteś facetem, czy kobietą :P A więc sorry za to, że skojarzyłeś mi się, jakobyś był "siostrą". Zmyliła mnie ta troskliwośc bijąca z Twojego postu :D A więc jesteś jego bratem. To nawet i lepiej. Nie wiem jakie macie ze sobą relacje, ale w takim wypadku Twojemu bratu chyba będzie się latwiej z Tobą o tym wszystkim rozmawiało itd. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rozmawiałem
wspominałem
chciałem

 

Ok, bo w Twoim pierwszym poście nie mogłem doszukać się tego, czy jesteś facetem, czy kobietą :P A więc sorry za to, że skojarzyłeś mi się, jakobyś był "siostrą". Zmyliła mnie ta troskliwośc bijąca z Twojego postu :D A więc jesteś jego bratem. To nawet i lepiej. Nie wiem jakie macie ze sobą relacje, ale w takim wypadku Twojemu bratu chyba będzie się latwiej z Tobą o tym wszystkim rozmawiało itd. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

znam pare osob po odwyku narkowtykowym i jednak bez długoterminowego odwyku w duzym uzaleznieniu wyjście jest raczej niemozliwe, chodzi o to by przejsc cąły roczny lub dwuletni program odwykowy w osrodku zamknietym dla nałogowców, wychodzac tylko na przepustki, sam raczej popłynie z powrotem w nałog i nie pisze o szpitalu tylko o zamknietym osrodku odwykowym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

znam pare osob po odwyku narkowtykowym i jednak bez długoterminowego odwyku w duzym uzaleznieniu wyjście jest raczej niemozliwe, chodzi o to by przejsc cąły roczny lub dwuletni program odwykowy w osrodku zamknietym dla nałogowców, wychodzac tylko na przepustki, sam raczej popłynie z powrotem w nałog i nie pisze o szpitalu tylko o zamknietym osrodku odwykowym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zmyliła mnie ta troskliwośc bijąca z Twojego postu :D

 

Tia ... Wyssana z mlekiem matki albo przekazana genetycznie nadopiekuńczość, która to nadopiekuńczość (matczyna) w tym przypadku IMHO była jedną z praprzyczyn sięgnięcia po dragi.

 

Nie wiem jakie macie ze sobą relacje, ale w takim wypadku Twojemu bratu chyba będzie się latwiej z Tobą o tym wszystkim rozmawiało itd. ;)

 

Relacje są takie jakie mogą być pomiędzy braćmi przyrodnimi przy różnicy wieku rzędu 20 lat (brat jest tylko nieco starszy od moich dzieci). Czyli generalnie słabe.

Zwłaszcza w sytuacji kiedy jego pomysł na życie (nicnierobienie i utrzymywanie się z emerytury matki) dramatycznie odbiega od realizowanego przeze mnie pomysłu na życie.

 

Oczywiście był taki czas, kiedy próbowałem go aktywizować a nawet zlecałem mu roboty zgodne z profilem jego nie dokończonych studiów. Ale odpuściłem, ku uciesze zarówno matki jak i brata. Czyli wniosek z tego jest jeden - dragi to jest tylko jeden z problemów, które brat musi sobie przepracować z terapeutą/psychologiem jeśli będzie chciał coś pozytywnego zrobić ze swoim życiem.

 

Ale jest to moja matka i mój brat tak więc zrobię wiele ażeby pomóc im wyplątać się z tego gów**, w którym na własną prośbę się znaleźli.

 

me123

 

-- 12 lip 2012, 05:45 --

 

znam pare osob po odwyku narkowtykowym i jednak bez długoterminowego odwyku w duzym uzaleznieniu wyjście jest raczej niemozliwe, chodzi o to by przejsc cąły roczny lub dwuletni program odwykowy w osrodku zamknietym dla nałogowców, wychodzac tylko na przepustki, sam raczej popłynie z powrotem w nałog i nie pisze o szpitalu tylko o zamknietym osrodku odwykowym.

 

No właśnie dokładnie to podpowiada mi intuicja i potwierdzają rozmowy z terapeutami.

 

Jeśli pozwolisz to puszczę mu cytat z Twojego postu SMS-em ponieważ jest to proste aż do bóle podsumowanie aktualnej sytuacji.

W piątek ma rozmawiać z terapeutą na temat dalszego leczenia i rehabilitacji.

Mam nadzieję, że da mu to do myślenia.

 

Dzięki!

 

me123

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zmyliła mnie ta troskliwośc bijąca z Twojego postu :D

 

Tia ... Wyssana z mlekiem matki albo przekazana genetycznie nadopiekuńczość, która to nadopiekuńczość (matczyna) w tym przypadku IMHO była jedną z praprzyczyn sięgnięcia po dragi.

 

Nie wiem jakie macie ze sobą relacje, ale w takim wypadku Twojemu bratu chyba będzie się latwiej z Tobą o tym wszystkim rozmawiało itd. ;)

 

Relacje są takie jakie mogą być pomiędzy braćmi przyrodnimi przy różnicy wieku rzędu 20 lat (brat jest tylko nieco starszy od moich dzieci). Czyli generalnie słabe.

Zwłaszcza w sytuacji kiedy jego pomysł na życie (nicnierobienie i utrzymywanie się z emerytury matki) dramatycznie odbiega od realizowanego przeze mnie pomysłu na życie.

 

Oczywiście był taki czas, kiedy próbowałem go aktywizować a nawet zlecałem mu roboty zgodne z profilem jego nie dokończonych studiów. Ale odpuściłem, ku uciesze zarówno matki jak i brata. Czyli wniosek z tego jest jeden - dragi to jest tylko jeden z problemów, które brat musi sobie przepracować z terapeutą/psychologiem jeśli będzie chciał coś pozytywnego zrobić ze swoim życiem.

 

Ale jest to moja matka i mój brat tak więc zrobię wiele ażeby pomóc im wyplątać się z tego gów**, w którym na własną prośbę się znaleźli.

 

me123

 

-- 12 lip 2012, 05:45 --

 

znam pare osob po odwyku narkowtykowym i jednak bez długoterminowego odwyku w duzym uzaleznieniu wyjście jest raczej niemozliwe, chodzi o to by przejsc cąły roczny lub dwuletni program odwykowy w osrodku zamknietym dla nałogowców, wychodzac tylko na przepustki, sam raczej popłynie z powrotem w nałog i nie pisze o szpitalu tylko o zamknietym osrodku odwykowym.

 

No właśnie dokładnie to podpowiada mi intuicja i potwierdzają rozmowy z terapeutami.

 

Jeśli pozwolisz to puszczę mu cytat z Twojego postu SMS-em ponieważ jest to proste aż do bóle podsumowanie aktualnej sytuacji.

W piątek ma rozmawiać z terapeutą na temat dalszego leczenia i rehabilitacji.

Mam nadzieję, że da mu to do myślenia.

 

Dzięki!

 

me123

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zwłaszcza w sytuacji kiedy jego pomysł na życie (nicnierobienie i utrzymywanie się z emerytury matki) dramatycznie odbiega od realizowanego przeze mnie pomysłu na życie.

 

Oczywiście był taki czas, kiedy próbowałem go aktywizować a nawet zlecałem mu roboty zgodne z profilem jego nie dokończonych studiów. Ale odpuściłem, ku uciesze zarówno matki jak i brata. Czyli wniosek z tego jest jeden - dragi to jest tylko jeden z problemów, które brat musi sobie przepracować z terapeutą/psychologiem jeśli będzie chciał coś pozytywnego zrobić ze swoim życiem.

Oczywiście, że uzależnienie od opiatów jest problemem pobocznym. Mało kto z dnia na dzień bez powodu wpada na pomysł, żeby pójść do apteki i zaćpać sobie kodeiny. Bardziej skupiłbym się na nienormalnej w jego wieku stagnacji życiowej, która na ogół ma jakiś konkretny powód. On sam raczej z faktu "nicnierobienia" zadowolony nie jest. Mówiłeś że ma ok. 30 lat, ćpa ponad 3 lata, ale co działo się z nim wczesniej ? Dlaczego nie skończył studiów ? Co robił po przerwaniu edukacji ? Historie ćpunów na ogół są bardzo barwne, a ich problemy poza samym ćpaniem, mają szerszy aspekt psychologiczny i zdrowotny.

 

Inną niezrozumiałą sprawą jest finansowanie jego ćpania przez matkę. Co jak co, ale bezrobotnemu byłoby całkiem ciężko doprowadzić się do takiej sytuacji, bez finansowania mu comiesięcznego ćpania przez rodzinę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zwłaszcza w sytuacji kiedy jego pomysł na życie (nicnierobienie i utrzymywanie się z emerytury matki) dramatycznie odbiega od realizowanego przeze mnie pomysłu na życie.

 

Oczywiście był taki czas, kiedy próbowałem go aktywizować a nawet zlecałem mu roboty zgodne z profilem jego nie dokończonych studiów. Ale odpuściłem, ku uciesze zarówno matki jak i brata. Czyli wniosek z tego jest jeden - dragi to jest tylko jeden z problemów, które brat musi sobie przepracować z terapeutą/psychologiem jeśli będzie chciał coś pozytywnego zrobić ze swoim życiem.

Oczywiście, że uzależnienie od opiatów jest problemem pobocznym. Mało kto z dnia na dzień bez powodu wpada na pomysł, żeby pójść do apteki i zaćpać sobie kodeiny. Bardziej skupiłbym się na nienormalnej w jego wieku stagnacji życiowej, która na ogół ma jakiś konkretny powód. On sam raczej z faktu "nicnierobienia" zadowolony nie jest. Mówiłeś że ma ok. 30 lat, ćpa ponad 3 lata, ale co działo się z nim wczesniej ? Dlaczego nie skończył studiów ? Co robił po przerwaniu edukacji ? Historie ćpunów na ogół są bardzo barwne, a ich problemy poza samym ćpaniem, mają szerszy aspekt psychologiczny i zdrowotny.

 

Inną niezrozumiałą sprawą jest finansowanie jego ćpania przez matkę. Co jak co, ale bezrobotnemu byłoby całkiem ciężko doprowadzić się do takiej sytuacji, bez finansowania mu comiesięcznego ćpania przez rodzinę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

IMHO praprzyczyna wynika z późnego macierzyństwa, uzależniania syna przez matkę (w celu "wyhodowania" sobie opiekuna na starość?), realizowanie przez brata nie swojego tylko matczynego pomysłu na życie i pewnie pierdyliona innych przyczyn, mających wspólny mianownik w zagmatwaniu sytuacji rodzinnej i jego relacji z rodzicami.

 

Z drugiej strony brak ciągu na bramkę (realizowanie narzuconej drogi życiowej?), brak chęci zmiany (rozmawialiśmy nie raz, żeby rzucił w cholerę ten IMHO toksyczny związek i się wyprowadził ale wolał zostawić to tak jak jest), ...

 

Nie wiem (musiałbym spojrzeć do kalendarza) czy katalizatorem nie była przypadkiem śmierć jego ojca (jesteśmy braćmi przyrodnimi).

 

Oczywiście pewnie i ja poprzez zaniechanie dorzuciłem do tego ogródka nie jeden kamyczek.

 

Co do finansowania ćpania przez matkę to nie jest oczywiście tak, że dostawał kasę na narkotyki.

 

Ale raczej dobra sytuacja materialna i (zwłaszcza ostatnio) łatwość pozyskania środków (ze względu na wiek matki i fakt bycia "na miejscu" robił bieżące zakupy) spowodowały, że rzeczywiście można przyjąć iż to rodzina (nieświadomie) finansowała jego nałóg ...

 

Tak czy inaczej "shit happens". Sprawa uzależnienia jest mi znana od około miesiąca i staram się coś z tym zrobić przy początkowym sporym oporze (wynikającym z zagubienia) matki i niezłej pomocy reszty najbliższej rodziny.

 

me123

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

IMHO praprzyczyna wynika z późnego macierzyństwa, uzależniania syna przez matkę (w celu "wyhodowania" sobie opiekuna na starość?), realizowanie przez brata nie swojego tylko matczynego pomysłu na życie i pewnie pierdyliona innych przyczyn, mających wspólny mianownik w zagmatwaniu sytuacji rodzinnej i jego relacji z rodzicami.

 

Z drugiej strony brak ciągu na bramkę (realizowanie narzuconej drogi życiowej?), brak chęci zmiany (rozmawialiśmy nie raz, żeby rzucił w cholerę ten IMHO toksyczny związek i się wyprowadził ale wolał zostawić to tak jak jest), ...

 

Nie wiem (musiałbym spojrzeć do kalendarza) czy katalizatorem nie była przypadkiem śmierć jego ojca (jesteśmy braćmi przyrodnimi).

 

Oczywiście pewnie i ja poprzez zaniechanie dorzuciłem do tego ogródka nie jeden kamyczek.

 

Co do finansowania ćpania przez matkę to nie jest oczywiście tak, że dostawał kasę na narkotyki.

 

Ale raczej dobra sytuacja materialna i (zwłaszcza ostatnio) łatwość pozyskania środków (ze względu na wiek matki i fakt bycia "na miejscu" robił bieżące zakupy) spowodowały, że rzeczywiście można przyjąć iż to rodzina (nieświadomie) finansowała jego nałóg ...

 

Tak czy inaczej "shit happens". Sprawa uzależnienia jest mi znana od około miesiąca i staram się coś z tym zrobić przy początkowym sporym oporze (wynikającym z zagubienia) matki i niezłej pomocy reszty najbliższej rodziny.

 

me123

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć,

 

Jakie Waszym zdaniem są szanse, że po 3++ letnim braniu kodeiny wystarczy detoks + terapia w trybie ambulatoryjnym lub stacjonarna-krótkoterminowa (2 miesiące)?

 

Dawki z grubsza rzecz biorąc były takie, że przez ostatnie 2-3 miesiące na antidol było wydawane jakieś 1500-2000 złotych miesięcznie. Wcześniej zapewne podobnie ale nie bardzo mam prostą możliwość ażeby to zweryfikować.

 

Według opinii dwóch różnych terapeutów w przypadku opioidów należy myśleć raczej o terapii rocznej lub dwuletniej, stacjonarnej.

Tak więc IMHO wygląda to raczej na próbę zrealizowania programu minimum (żeby się odpierdo****) i należy się spodziewać szybkiego powrotu do nałogu.

 

Pytanie dotyczy mojego brata, który po udanej interwencji jest na detoksie i takie ma pomysły na dalsze życie/leczenie.

 

Dzięki za ewentualne odpowiedzi i sugestie.

 

me123

 

PS. Tak wiem, że to przede wszystkim on musi chcieć wyjść z tego gów**.

 

 

me123, Ja biorę od 6 lat, na detoksie byłam w psychiatryku, a teraz leczę się ambulatoryjnie ale wszyscy dają mi bardzo małe szanse, ciągle namawiają mnie na leczenie stacjonarne i długotrwałe... trudno jest ocenić szanse Twojego brata, wszystko zależy od jego psychiki, stopnia uzależnienia, jego chęci itd. Mnie np terapia w trybie ambulatryjnym nie pomaga...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×