Skocz do zawartości
Nerwica.com

Związek bez miłości?


Kiya

Rekomendowane odpowiedzi

Związek bez miłości jest okropny. Jak można spędzać czas z tą osobą, okłamywać ją że się kocha, a tak naprawdę prawda jest zupełnie inna? Po co bawić się uczuciami czyjejś osoby, robić jej złudne nadzieje? No, chyba że to jest uzgodnione przez obu partnerów i związek jest oparty na sponsoringu :P w każdym bądź razie żyjemy w czasach, gdzie presja społeczeństwa jest na nas ogromna, i żeby nie czuć się samotnym wybieramy pierwszą lepszą osobę do towarzystwa. Ale to prędzej czy później się na nas odbije, chyba że mamy dosyć silny charakter i na nas to nie robi wrażenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziekuję, Abbey.

 

20 stycznia napisałam, że zerwałam.

2 lutego, że i tak nic się nie zmieniło.

Zostaliśmy ze sobą, choć nie było to już ustalone "oficjalnie".

Po prostu byliśmy razem.

 

Minęło pół roku.

Zostawił mnie. Dla innej.

Wiem, że sobie zasłużyłam. Wiem, że to wszystko moja wina.

(choć sposób w jaki to zrobił jest niewybaczalny)

Napisałam tu wcześniej, że nic do niego nie czuję, ale jestem z nim szczęśliwa.

Teraz myślę, że to mogła być miłość... Tylko stłumiona przez depresję, nie potęgowana żadnymi dramatami...

Dopiero, gdy mnie zostawił zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo go kocham.

To już jakieś półtorej miesiąca... A ja wciąż codziennie ryczę, nie jestem w stanie za nic się zabrać...

Ciąglę tęsknię, ciągle myślę...

I cierpię...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie się zastanawiam czy by nie związać się z pewnym facetem, do którego nic nie czuję, ale który jest dobrym materiałem na chłopaka. Mam dość samotności, a on jest chętny, więc czemu nie... Ale z drugiej strony gdy widzę przytulające się pary, które robią to z uczucia a nie z zimnej kalkulacji, to robi mi się przykro. A co jeśli nigdy nikogo nie pokocham? Będę samotna do końca życia w oczekiwaniu na uczucie, które nigdy nie przyjdzie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziekuję, Abbey.

 

20 stycznia napisałam, że zerwałam.

2 lutego, że i tak nic się nie zmieniło.

Zostaliśmy ze sobą, choć nie było to już ustalone "oficjalnie".

Po prostu byliśmy razem.

 

Minęło pół roku.

Zostawił mnie. Dla innej.

Wiem, że sobie zasłużyłam. Wiem, że to wszystko moja wina.

(choć sposób w jaki to zrobił jest niewybaczalny)

Napisałam tu wcześniej, że nic do niego nie czuję, ale jestem z nim szczęśliwa.

Teraz myślę, że to mogła być miłość... Tylko stłumiona przez depresję, nie potęgowana żadnymi dramatami...

Dopiero, gdy mnie zostawił zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo go kocham.

To już jakieś półtorej miesiąca... A ja wciąż codziennie ryczę, nie jestem w stanie za nic się zabrać...

Ciąglę tęsknię, ciągle myślę...

I cierpię...

Wiem, że to było dawno. Ale pomimo tego zaintrygował mnie ten temat i chcę dorzucić swoje parę groszy. Wydaje mi się, że Kiya ryczałaś nad utratą tego, co dzięki niemu miałaś (bycie kochaną, ta błoga świadomość tego dzięki nieustannym zapewnieniom kogoś, kto ciągle się stara o Ciebie, bo nigdy Cię nie zdobywa). Poczucie bezpieczeństwa - bo jeśli ktoś nas kocha, a my go nie, to mamy kontrolę nad sytuacją, odejdziemy kiedy chcemy, jesteśmy bezpieczni, ta osoba nas nie skrzywdzi. A tu nagle 'zonk'. Mam wrażenie, że Kiya kochałaś bycie kochaną, a nie jego samego. Do tego mocno się do niego pewnie przyzwyczaiłaś. I do poczucia bycia bezpieczną w takim związku też. Niestety to było trochę zgubne...

Ciekawi mnie update historii. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

....bo jeśli ktoś nas kocha, a my go nie, to mamy kontrolę nad sytuacją, odejdziemy kiedy chcemy, jesteśmy bezpieczni, ta osoba nas nie skrzywdzi.

Opisano asymetryczną relację zależności emocjonalnej. Czyli miłość interpretowana jako emocjonane uzażnienie od partnera. To ma być fundament związku? Lipa.

 

....

A tu nagle 'zonk'. Mam wrażenie, że Kiya kochałaś bycie kochaną, a nie jego samego. Do tego mocno się do niego pewnie przyzwyczaiłaś. I do poczucia bycia bezpieczną w takim związku też. Niestety to było trochę zgubne...

Zgubne jest interpretowanie przez ludzi rozmaitych stanów/zaburzeń emocjonalnych jako "miłości".

Zgubne jest nadużywanie słowa "miłość" bez definiowania znaczeń.

Zgubne oczekiwania wobec partnera.

Zgubne oczekiwania wobec własnych stanów emocjonalnych.

Takie wzorce kulturowe + oszczędność poznawcza + mechanizm obronny dla najmojszej racji.

W rzeczywistości każda relacja jest serią transakcji emocjonalnych.

Rezultat tych transakcji jest kluczem utrzymania lub rozpadu związku.

Nie brednie o "drugich połówkach" - one nie istnieją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie się zastanawiam czy by nie związać się z pewnym facetem, do którego nic nie czuję, ale który jest dobrym materiałem na chłopaka. Mam dość samotności, a on jest chętny, więc czemu nie... Ale z drugiej strony gdy widzę przytulające się pary, które robią to z uczucia a nie z zimnej kalkulacji, to robi mi się przykro. A co jeśli nigdy nikogo nie pokocham? Będę samotna do końca życia w oczekiwaniu na uczucie, które nigdy nie przyjdzie...
Niektórzy wchodzą w takie rzeczy, bo uważają, że miłość przyjdzie z czasem. Jaka jest właściwie definicja miłości?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×