Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

Wiecie co, jeśli pozwolicie napisze tu sobie moje myślniki "jak sobie poradzić" dodajcie coś od siebie prosze :)

 

 

- przychodzi natrętna myśl

- nie skupiam sie na niej

- pozwalam aby była obok mnie

- nie myśle : uspokoj sie, nie moge tak myslec, znowu to samo (niestety sprawdziłam,że to tylko nakręca myśli dalej)

- nie staram sie na sile zajac innymi myslami (odwrotny skutek: myśli są jeszcze bardziej intensywne)

- dopuszczam do siebie myśl: nikt nie jest idealny ma prawo mi sie nie podobac to i owo w ukochanej osobie

- ukochana osoba ma prawo mnie wkurzac, nie musze byc ciagle w stanie euforii, nie musze reagowac na okazywanie uczuc w ten sam sposob co partner

- mam pawo czuc niechęc, zmeczenie

 

[Dodane po edycji:]

 

Jeszcze jedno gwoli wyjaśnienia : to ja pikpokis :P (nowe osoby mogą nie kojazyc), ale załozylam ten temat (pewnie trudno wam przebrąc przez te wszystkie stronice) musialam nowe konto zalozyc poniewaz zapomialam hasła, maila i wszystkiego co zwiazane z tamtym kontem :)

 

 

 

Pozdrawiam!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie nerwuski :D

 

Od dłuższego czasu Was obserwuję bo nie byłem aktywny na forum kupę czasu już powrót pikpokis skłonił mnie do złamania zasady, którą sobie kiedyś obrałem i napisania posta w tym temacie, który kiedyś był moim codziennym "chlebem powszednim" i trzymał mnie wśród żywych tego świata :smile: Ci co przestudiowali ten wątek od początku napewno pamiętają moją postać, a już z pewnością zna mnie sama założycielka tematu pikpokis i mieciu, który niedawno ponownie zabrał głos w dyskusji - mógłbym wymieniać jeszcze agę25 i wielu wielu innych, z którymi byłem przed długi czas mojej "przygody" z nerwicą, lękiem i ciągłym niepokojem, w ciągłym kontakcie tu na forum.

 

Bardzo dobrze znam problematykę tego wątku i potrafię idealnie wczuć się w Wasze obecne położenie. Sam wiem dobrze jak to jest czuć ciągły lęk i niepokój związany z tak bardzo potrzebnym nam do życia poczuciem bezpieczeństwa i pewności swoich uczuć do naszych partnerów. Jaz chorobą męczę się już blisko 4 lata - na forum trafiłem dopiero po roku samodzielnej walk iz tym paskudnym "żywiołem". Ale mniejsza o to co było - ci, którzy będą mieli ochotę wrócą postami w czasie i dowiedzą się o mnie i mojej historii wszystkiego. Dzisiaj jestem szczęśliwym mężem z 2 letnim już prawie stażem małżeńskim. W szczycie choroby, po pobycie 3 miesięcznym w klinice nerwic na oddziale dziennym podjąłem decyzje, że nie zrezygnuje ze ślubu i się ożenię z moją ukochaną. Dzisiaj ani trochę nie żałuje tej decyzji - co więcej nie żałuje tych ciężkich momentów w chorobie - to ona mi pokazała, że zawsze mogę liczyć na moją narzeczoną, dziś już żonę. Dzięki nerwicy zrozumiałem trochę bardziej kim jestem naprawdę - kim naprawdę jestem w środku. To ona pokazała mi czego zawsze m iw życiu brakowało i jak to zastępowałem innymi "przyziemnymi" przyjemnościami i nałogami. Wbrew pozorom nerwica jest zaburzeniem, na które pracowaliśmy latami, a sam moment "początku", który najbardziej pamiętamy nie jest najważniejszy - jest to po prostu chwila, w której nałożyło się to nad czym pracowaliśmy często całe życie (tak jak ja w domu rodzinnym, gdzie nie było nigdy miłości, a w jej miejsce była przemoc psychiczna, wyzwiska, bicie i wiele innych) z innymi czynnikami, których połączenie wyzwoliło w nas taką reakcje i zapoczątkowało kołowrotek lęku, paniki i niepokoju w zakotwiczonym temacie. U mnie było to silne zmęczenie dwoma delegacjami służbowymi pod rząd, niesamowita tęsknota za żoną, problemy z sennością i dwukrotne upojenie alkoholowe, które później odchorowywałem kilka dni... Przez ten cały czas radziłem sobie raz lepiej, a raz gorzej ale zawsze mimo wielu problemów szedłem do przodu, zawsze się podnosiłem po upadku i dzisiaj z tego jestem niesamowicie dumny. Jeśli ktoś myśli, że napisze Wam jakąś złota rade albo chociaż napiszę, że jestem w pełni zdrowy to niestety rozczaruje Was - dzisiaj wiem, że nerwica w mniejszym lub większym stopniu będzie ze mną zawsze. Wiem jednak też, że to co się działo przez ponad 3 lata mojej walki niesamowicie umocniło moją osobowość i pozwoliło mi na dostrzeżenie w życiu rzeczy, na które dotychczas wogóle nie zwracałem uwagi. Dziś często cieszą mnie najdrobniejsze rzeczy i wiem, że to w zdecydowanej większości tylko i wyłącznie moja zasługa - zasługa moich decyzji o leczeniu (3-krotnie leczyłem się z odstępami różnymi lekami - Bioxetin, Anafranil, Seroxat) i o pójściu na terapię do Kliniki Nerwic w Warszawie. O ile sama terapia w klinice nie dala mi za wiele, o tyle ostatnie dwa leki bardzo mi pomogły - zniwelowały moje problemy z bezsennością i budzeniem się kilka razy w nocy oraz zmniejszyły bóle somatyczne w klatce piersiowej i brzuchu. Od ok. 8 miesięcy jestem bez leków i czuje się bardzo dobrze. Często jeszcze łapią mnie jakieś dolegliwości somatyczne ale nie są już tak silne jak kiedyś, myśli są ale nie mogą mi już nic zrobić. Zmieniłem tryb życia - dzisiaj staram się dużo ćwiczyć i przebywać więcej na świeżym powietrzu, nadal biorę Magnez MG+B6 oraz OMEGA-3. Znalazłem swoją pasję - dzisiaj cały czas towarzyszy mi aparat, a fotografia to moje drugie ja :D choć jeszcze do pełni radochy w tym temacie brakuje mi pozbycia się mojego lenistwa, którego nabawiłem się przez ciągłe rozpaczanie, wyłączanie się ze społeczeństwa oraz ciągłe przebywanie w domu, w którym najczęściej spałem cały dzień... Ważne jest by wierzyć, że będzie dobrze, by to po prostu w pewnym momencie wiedzieć. Mam dzisiaj najwspanialszą żonę na świecie, przyjaciela który mnie niesamowicie rozumie w każdej sytuacji i pomyśleć, że jeszcze kiedyś myślałem, że tylko jak się z nią rozstanę będę naprawdę szczęśliwy i będzie "jak kiedyś". Jakież to było zgubne myślenie... NIGDY JUŻ NIE BĘDZIE JAK KIEDYŚ! I DOBRZE! Po cholerę ma być jak kiedyś, skoro to "kiedyś" mnie doprowadziło w końcu do tych 3 lat ciężkiego cierpienia i mordowania się z samym sobą - tego chcecie?! Będzie inaczej niż "kiedyś", będzie LEPIEJ! PRAWDZIWIEJ! Bardziej SPONTANICZNIE i UCZCIWIE! Cały czas nad tym pracuje, to ciężka praca ale dzisiaj chyba już wiem, że to ja mam problem, a nie cały świat jest zły i przeciwko mnie, a wszyscy na około mają lepiej ode mnie. Nie prawda! Każdy ma swoje problemy i często mogą być większe od moich. To w Was jest to "coś" co wpędziło Was w ten stan i to Wy macie w sobie siłę by to zmienić, jedno jedyne pytanie tylko: czy chcecie??

 

Ja chcę.

 

Nic nigdy nikogo tak nie ogranicza jak on sam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kapralis swietny post... ciesze sie razem z Toba i gratuluje odwagi potrzebnej do pokonania tego gowna... ja niestety druga polowke stracilam przez ta chorobe , ale dzis wiem ,ze kochalam calym sercem , a to Ci mi sie nie podobalo w moim chlopaku to bylo wynikiem nie poznania siebie . Chcialabym sie dowiedziec jak teraz objawiaja ci sie pozostalosci choroby , bo mowisz ze czastka nerwicy zawsze bedzie z nami , w jakim sensie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kapralis witaj :) Ja równiez złamałam zasade nie wchodzenia na forum, jestem dumna,że nauczyłes sie zyc z nerwica, najwazniejsze jest moim zdaniem w jakims stopniu zaakceptowac wroga a nie na sile go tłumic, bo atakuje jeszcze bardziej nachalnie. Kapralis bardzo sie ciesze, z Twojego stanu cywilnego:) W mysl zasady na dobre i na zle :) wiele przeszlismy... to czyni nasza milosc jeszcze lepsza! Zmotywowales mnie do zdrowego stylu zycia:P rowniez musze pokonac lenistwo, omege juz biore:) Mi pomagaja rowniez wszelkie zajecia, zabijanie czasu, ale tez nie na sile. Kapralis trzymaj sie ciepło, w małżenstwie sa i dobre chwile i zle ale my juz jestesmy dobrze przygotowani na te zle chwile !

 

Mam tylko nadzieje ze ja sama rowniez dam sobie rade...troche sie podłamałam nagłym nawrotem ale walcze:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Własnie ? Czy chce żeby było jak kiedyś? Wiem, że było pieknie i cudownie.. ale teraz nie wiem czego chce..!? Ta nerwica nie pozwala normalnie myślec.. czasem nawet wmawia mi ze nie było nigdy fajnie.. Dlaczego tak jest? Powiedzcie mi skad mam wiedziec czy wygaslo uczucie czy to nerwica? To takie trudne... dziwne..

 

[Dodane po edycji:]

 

Myśle.. ze jak sie tule.. to nie jest tak jak kiedys.. ze jużnie czuje tego ze mi jest dobrze.. Czy to nerwica ? Czy prawda? Nie.. Ja poprostu nic nie wiem.. A może boje sie zakonczyc zwiazku i wmawiam sobie nerwice?!... pomocy..

 

[Dodane po edycji:]

 

szczerze.. to tez chciałabym mieć slub za sobą.. dzieci.. może byłoby troche ineczej..a z drugiej strony przeraza mnie wizja zareczyn.. slubu... ze ta decyzja byla by zła... nie prawdziwa.. Teraz mam takie myśli ze moje tchorze i boje sie zerwać a wmawiam sobie ze to nn. Patrze na mojego chlopaka i czuje tak dziwnie.. nie umiem tego opisac..Mam dopiero 19 lat moj chlopak 24 jestesmy razem 2 i pol roku.. boje sie ze wyglaslo cos.. ale zawsze bylam w nim szalenczo zakochana.. poprostu niemożliwe uczucie! Z minuty na minute wszystko sie zepsulo.. teraz jestem tak jakby w innym świecie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dodam jeszcze.. ze moja nn zaczęla sie od myśli o innym co mnie przerazilo ten inny to byl koles z ktorym zdradzilam (pocalunek) na pocz. zwiazku z moim chlopakiem.. i bardzo tego zalowalam... nigdy nie myslalam o tamtym az po 2 latach.. tak jakby ktos mnie w leb walna.. to by;o takie dziwne uczucie.. okropne..zreszta moje historie sa na moim profilu... pisze tu ciagle to samo ale probuje sobie jakoś pomoc i docenia wasze rady. A co do Agicisz to ona zna tego chlopaka chodzi z nim bodajze do klasy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Was kochani, witam starych forumowiczów - założycieli;)

Też kiedyś miałam problem taki jaki Agacisz3. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, ze to nerwica. Pracowałam wówczas w nieruchomościach, wraz ze znajomą z pracy wspólnie realizowałyśmy transakcje z jej znajomym. Na ostatnim spotkaniu finalizującym cały transakcję moja kolezanka powiedziała do mnie: "może nie powinnam Ci tego mówić, ale X (nie pamiętam imienia) powiedział, ze jesteś bardzo ładna". Na początku mnie to zawstydziło ( zaznaczę, ze zawsze spotykając się z kimś w głowie kłębią mi się myśli co ktoś o mnie myśli, a w zasadzie, myśl że zapewne, ktoś mnie źle ocenia a to pod względem wyglądu a to czegoś innego, że na pewno dopatrzył się czegoś we mnie, w tym wypadku tez tak było - myślicie, ze to objaw nerwicy lekowej bo na tak ową tez cierpię?) Ale nagle bum.... idę do szkoly a prze oczami latają mi sceny z tym gościem, a to że z nim spaceruje ( na szczęście sprośnych scen nie było;) ufff) a to jak zachodze do niego do pracy, takie sceny jakbyśmy byli razem. Poszlam na zjęcia i mysle choroba co się dzieje, czy ja sie zakochalam? ale jak? przecież nie znam tego gościa w zasadzie. Pamietam z tego okresu tez jak siedzialam w lazience i sie zastanawialam kurde co jest co to za obrazy przecież jestem w zwiazku, kocham moejgo L. o co chodzi?? to bylo jakies 3 lata temu... pamietam ze pomyslalam sobie, kurde chyba kiedyś to przejdzie, jeśli nie to wtedy się zasatnowie co robic...przeszlo dzięki Bogu, tylko że za pół roku później dostałam mega ataku nerwicy( po zareczynach, zaczely sie mysli odnosnie Nas)... rok przeżyłam, nie wiedząc, ze to nn. myślałam, ze to depresja a, że myśli, które mam w glowie odzwierciedlają moją paskudną osobę, myślalam, ze taka jestem... dzięki Bogu okazało się ze to nerwica ( nie to, że ciesze się żę cieprie na to paskudztwo, ale lepsza jest swiadomosc, ze to choroba a nie ja) po zareczynach mialam taki atak, że dziwie się że jeszcze dreptam po tym świecie, powiedzialam sobie znowu, ok moze przejdzie ( to już ktorys z kolei atak, wczesniej je miewalam ale nie bylam swiadoma ze to nn myslalam, ze to zwiazane z tym ze jestem nieszczesliwa zroznych powodów) jesli nie przejdzie odwołam (nie mialam już sił) ślub... Dzięki Bogu sytuacja sie ustabilizowała i zostalam męzatką, nie wiem co by ze mną było dziś gdybym się poddala nn i nie wyszla za L., ale tego juz chyba bym nie przeżyła...

Pozdrawiam Was Kochani mam nadzieje, ze będziemy jeszcze wiedli normalane życie bez tego 2 świata

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

agacisz3 zauwaz ,ze to sa tylko schizy , zaloze sie ,ze jakby ktos Ci kazal z twoim chlopakiem zerwac to wpadlabys w panike, aczkolwiek twoj mozg pokazuje ,ze cos nie tak jest z twoim zwiazkiem , moze to dotyczyc Ciebie i twojego postrzegania milosci , byc moze podswiadomie uwazasz ,ze milosc powinna byc np. jak z bajki , ze partner powinnien ciagle dostarczac Ci wrazen itp. ,a to nieprawda , musisz poznac siebie od początku , nerwica sprawia ,ze zatracamy wlasne ja

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witajcie

 

Mam takie pytanie!! Bo nawet teraz nie czuje się źle.

ale jak sobie radzić z czymś takim, że poprostu nie ma się już siły walczyć.

bo dopada mnie taka melancholia że już nie chce mi się walczyć dalej i takie myśli się pojawiają że "dlaczego tak musi być", "dlaczego już teraz nie może być dobrze", ... itp itd

czyli jak sobie radzić ze zwątpieniem...??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej u mnie dziś nie najgorzej, ale wczoraj byłam masakra. Zaczęłam wczoraj leczenie dostałam asentre + cloranxen ( i w zanadrzu hydroksyzynye jakbym dostała obsesji, ze jestem w ciazy bo ten lek podobno w ciąży można stosować) to moje 3 podejscie do leczenia mam nadzieje, ze tym razem się uda. Jak to mówi przysłowie do 3 razy sztuka...;)

3mam kciuki za wszystkich.

P.s

dziś tryskam optymizmem i wierze w lepsze jutro... nawet w towarzystwie nerwicy;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześc! Bardzo sie cieszę że tutaj trafiłam. Od pięciu lat walczę z nerwicą. Ale nie o to chodzi. Jestem zszkowana tym co tutaj piszecie. Ludzie ja myślałam że naprawdę przestałam kochac swojego męża. Wkręcałam sobie takie myśli od których robiło się słabo. Jestem 17 lat po ślubie. W życiu bym nie wpadła na to że to przez nerwicę tak myślałam. Mam wspaniałego męża. I sama nie wiedziałam czego od niego chcę. Poza tym że od 3 lat jest za granicą i zarabia aby utrzymac naszą rodzinę. Poczułam się samotna no i wymysliłam że go nie kocham. Ale najgorsze jest to że moja psycholog mnie w tym utwierdziła. Powiedziała mi że jeżeli tego nie zakończę to będzie mnie odwiedzac na oddziale psychiatrycznym. Dodam też że od 2 lat pracuję prawie z samymi mężczyznami. No i chyba zgłupiałam. Obecnie jestem na poczatku leczenia Lerivonem oraz Citabaxem. Do nerwicy dołączyła sie depresja. Mam nadzieję że to pokonam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piszcie co u Was.... U mnie tak jakby troszkę lepiej...w piątek wizyta u psychologa...zobaczymy co się wykluje. Dalej mam wątpliwości, i nie jest mi z tym dobrze. Leki chyba działają. Chociaż dzisiaj dopiero 8 dzień kuracji. Pozdrawiam wszystkich gorąco. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×