witam moich starych przyjaciół! nie wiem co powiedzieć, myslalam ze temat umrze smiercia naturalna.... ciesze sie ze moze ktos odnalazl tu pocieche w swoich smutkach.... to naprawde jest choroba. Przez ile czasu ja w to nie wiezyłam.... dobre 3 lata minęły. Mi pomogła niewątpliwie wiara i samozaparcie: mysli sa obok mnie, są bo jestem chora, nie przywiążuje do nich wagi, nie staram sie na sile myslec o czyms innym, to co ze zwracam uwage na mowe, wygląd, to zaraz minie..... tym sposobem minęło. Ale choróbsko wrócilo kilka dni temu ze zdwojona sila..... caly czas walcze, nie wiem co bedzie, jestem wyczerpana. Nie poddaje sie, walcze na dobre i na złe...
Mieciu... ty byles tu od początku.... zycze ci aby ten kryzys minął i zebys znowu byl ze swoja ukochana. Czasem jest rutyna i przyzwyczajenie ale to normalne, odetchnij głęboko, bedzie dobrze!
Wszystkich sciskam bardzo mocno!
Załamka87 - nie wiem czy czytalas wszystkie moje posty ale nie musze powtarzac ze miałam, mam identycznie..... wygląd, przyzwyczajenia, ton głosu....wiadomo o co chodzi....
Martusia odezwij sie na gg, nie mam listy kontaktow:* Nie daj sie!