Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy ludzie widzą Wasze cierpienie?


Sorrow

Rekomendowane odpowiedzi

co tracimy a co zyskujemy przestając grac?

 

tracimy: często niestety fałszywych przyjaciół i innych bliskich którzy nie potrafią pojąć naszej choroby, niekiedy pracę, a najczęściej chęć do życia bo w momencie kiedy przestajemy oszukiwać samych siebie uświadamiamy sobie w jak żałosnej sytuacji się znaleźliśmy

 

zyskujemy: energię... tą którą do tej pory traciliśmy na grę aktorską, teraz możemy wykorzystać na walkę z chorobą

 

ale

kiedy przestajemy grać bo zwyczajnie nie mamy już siły nie zyskujemy nic... kompletnie nic... stajemy się swoimi własnymi zakładnikami których nie potrafimy uwolnić

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co tracimy a co zyskujemy przestając grac?

ale

kiedy przestajemy grać bo zwyczajnie nie mamy już siły nie zyskujemy nic... kompletnie nic... stajemy się swoimi własnymi zakładnikami których nie potrafimy uwolnić

 

Uważam że potrafimy, tylko często nie sami..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Raffuss, też prawda...

niemniej wg mnie lepiej przestać udawać póki ma się jeszcze siłę walczyć bo kiedy zabrnie się za daleko jest naprawdę ciężko nawet kiedy jest obok ta pomocna dłoń

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zyskujemy: energię... tą którą do tej pory traciliśmy na grę aktorską,

 

zgadzam sie - zyskujemy energię, równiez wiare i nadzieje na przyszłość, szacunek dla samego siebie i troske o swoje potrzeby

 

a tego to nie wiem bo ja przestałam udawać po przekroczeniu magicznej granicy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No muszę sie zgodzić, nic nie zyskujemy , na nic nie mamy siły ...no chyba ze...spotkamy wtedy na swojej drodze osobę która nas zrozumie i poda pomocną dłoń która nas wyciągnie z tego bagna ...Byłam na kompletnym "dnie" i gdyby nie koleżanki =przyjaciółki juz dawno by mnie nie było :hide: , z ich pomocą wyszłam bo jak juz mi było tak bezbrzeżnie żle to ja zwyczajnie CHCIAŁAM wyjsć z "czarnej dziury" , chciałam zmienic swoje życie.Ostatnio nawet rozmawiałam z psychoterapeutką na ten temat i on własnie mi potwierdziła , ze większość chorych na depresje (nerwice itp) nie chce wyjsć z choroby , nie wierzy że można ,że to coś zmieni w ich życiu, a to nie prawda!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorrow, Myślę,że mimika twarzy niewiele ma wspólnego z tzw. luzakiem. Bardziej sposób bycia.

Generalnie dla mnie luzak to ktoś kto się niczym nie przejmuje. Czyli nie Ja. Zauważyłem jednak, że bardzo często mam neutralny wyraz twarzy jak cierpię emocjonalnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

większość chorych na depresje (nerwice itp) nie chce wyjsć z choroby , nie wierzy że można ,że to coś zmieni w ich życiu,

a co to zmieni?? Nadal będę Lady_Beznadzieją tylko może będę miała siłę i ochotę wyjść ze swojego bagienka... moje życie nie stanie się nagle ubogacone i ubarwione... nie cofnę przeszłości a jedynie MOŻE nauczę się z nią żyć...

 

 

Zauważyłem jednak, że bardzo często mam neutralny wyraz twarzy jak cierpię emocjonalnie.
dużo ludzi tak ma... zwłaszcza kiedy się tłumi emocje przybiera się taką woskową obojętność

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lady,przestaniesz byc Beznadzieja, przeszłości nie zmienisz,jak piszesz tylko nauczysz sie z nia żyć i to jest ok,ale przyszłosć nalezy do Ciebie ....własnie ją możesz zmienic, małymi kroczkami,każdego dnia małe "zadanko" , na początek bardzo malutkie,potem "pójdzie". Masz racje,zycie nie stanie się nagle ubarwione i ekscytujace tylko dlatego ze tak chcesz...ale przyszłosć moze juz taka być.Najważnieszy jest PLAN ,plan na przyszłosć ,najlepiej 2-3 warianty, wiecej nie ma sensu .Zauważ ze ludzie w depresji nie myslą o tym co będzie ,nie planują niczego (pozytywnego ) ,raczej żyją beznadziejnym dniem dzisiejszym, w swojej głowie mają obraz constans-tak juz beznadziejnie bedzie zawsze....Nie prawda, trzeba zmieniac rzeczywistosc ,nalezy od na nas :105:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zauważyłem jednak, że bardzo często mam neutralny wyraz twarzy jak cierpię emocjonalnie.
dużo ludzi tak ma... zwłaszcza kiedy się tłumi emocje przybiera się taką woskową obojętność

Na pewnym etapie cierpienie działa jak środek uspokajający, może to dlatego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

malibu, możliwe że masz rację, tyle że ja już nie pamiętam jak wygląda życie bez depresji... i może dlatego nie wierzę ze to coś zmieni...

 

Sorrow, dokładnie... wtedy właśnie wszystkim się wydaje że jesteśmy takimi luzakami którzy niczym się nie przejmują... a my po postu nie mamy już siły reagować jakkolwiek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie lubię gdy ktoś widzi po mnie co przechodzę. Oczywiście jak byłam w bardzo złej formie, miałam stany depresyjne - to było widać, schudłam 10kg, miałam podkrążone oczy, nie odzywałam się, taki zombiak..... ale staram się jak mogę gdy jest źle wymuszać wychodzenie na imprezy, do ludzi, na dowcipy itd ...... więc jeśli ktoś mnie nie zna, nie wie na co choruję...to nie , nie widzi mojego cierpienia....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Inna rzecz, że ja np. zwyczajnie się wstydzę przed większością znajomych swojej choroby i tego że marnuję sobie życie... Wypracowałam sobie mechanizm takiego właśnie udawania, dowcipkowania i szybkiego wycofywania się z interakcji bo zwyczajnie mnie to męczy. Często udaję że gdzieś się spieszę żeby nie kontynuować niewygodnej dla mnie rozmowy pt: "co u ciebie słychać"...

 

A przypomniało mi się teraz jak spotkałam niedawno koleżankę a LO i właśnie się dopytywała co u mnie... :blabla: Ja wysłuchawszy co u niej poczułam się jak kompletnie nic nie znaczące gówno więc wzruszyłam ramionami i wydukałam "no wiesz... u mnie bez szału jakoś tak..." na co koleżanka zaczęła się śmiać i stwierdziła że zawsze mnie podziwiała i zazdrościła mi takiego lekkiego podejścia do wszystkiego i spokoju... :shock:

I weź teraz takiej osobie wytłumacz że masz problemy z psychą od liceum :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorrow, dokładnie... wtedy właśnie wszystkim się wydaje że jesteśmy takimi luzakami którzy niczym się nie przejmują... a my po postu nie mamy już siły reagować jakkolwiek

Akurat teraz mam taki moment. Spóźniam się na prawie wszystkie lekcje, nie odrabiam zadań, nie uczę się, omijam wykłady nieobowiązkowe...

Cały czas pogrążony w morzu cierpienia...

 

Już nie mam siły być silnym, nie mam siły walczyć... tak po prostu wszystko się rozpada, jak zawsze...

Człowiek ma dobre intencje, chce być na wszystkich zajęciach, uczyć się, być dobry, wręcz najlepszy.

Na początku to idzie dobrze - jest ciężko, czasami bardzo ciężko ale te trudności człowiek z łatwością znosi i przezwycięża.

A potem coraz bardziej wszystko się rozkłada, narasta entropia, ciężar rzeczywistości, ciągłej walki staje się coraz cięższy, wręcz nie do zniesienia...

Rzeczy które były łatwe stają się trudne, rzeczy, które były trudne stają się niemożliwe...

Aż w końcu następuje rozpad i po jakimś czasie człowiek próbuje to poskładać od nowa, taka budowa monumentalnego gmachu z kart...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Boli mnie to,że takie problemy ze sobą to temat tabu w tym kraju. Taką mamy mentalność beznadziejną. Gdyby ludzie byli bardziej otwarci na to, szybciej dochodzilibyśmy do zdrowia.

Na dodatek narasta moda na pozytywne myślenie, ignorowanie zła, nie narzekanie, itd.

Jak tak dalej pójdzie to będziemy mieć w szkołach masakry jak na Zachodzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorrow, Przechodzę dokładnie to samo przez całe studia... Bujam się z góry na dół... Rok przerwy między licencjatem a magisterką... miałam nadzieję że podołam jeszcze dwa lata ale niestety upadłam już na początku drugiego roku... Staram się to jeszcze dociągnąć na jakimś poziomie... ale to pochłania całą moją energię... nie wiem kiedy napiszę pracę i się obronię... w tej chwili skupiam się na pozaliczaniu przedmiotów... małymi kroczkami ale muszę doprowadzić to do końca bo zawalenie studiów pogrążyłoby mnie całkowicie...

Najgorsze jest to że żeby ktoś zrozumiał dlaczego nawalamy musiałby wiedzieć że coś nam jest.... a to takie trudne przyznać się że nie radzimy sobie z życiem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorrow, od tego patrzenia na nadmierny optymizm, pozytywne myślenie- często karykaturalne wręcz, robi mi się niedobrze czasem.

Najgorsze jest to, że to nie przybiera pozytywnej formy - tzn. wiary w możliwość poprawy sytuacji, wywalczenia nowego, lepszego świata tylko w zwykły skrajny egoizm i eskapizm. Jakiś problem? Coś nie tak? Uniwersalne rozwiązanie - upić się, przespać się z kimś by o tym zapomnieć a tak to ogólnie rzecz biorąc go ignorować - i to dotyczy nawet problemów które jak ktoś się uprze dość szybko można rozwiązać.

 

Sorrow, Przechodzę dokładnie to samo przez całe studia... Bujam się z góry na dół... Rok przerwy między licencjatem a magisterką... miałam nadzieję że podołam jeszcze dwa lata ale niestety upadłam już na początku drugiego roku... Staram się to jeszcze dociągnąć na jakimś poziomie... ale to pochłania całą moją energię... nie wiem kiedy napiszę pracę i się obronię... w tej chwili skupiam się na pozaliczaniu przedmiotów... małymi kroczkami ale muszę doprowadzić to do końca bo zawalenie studiów pogrążyłoby mnie całkowicie...

Ja już nie mam siły walczyć. Próbuję coś czytać ale równie dobrze mogłoby to być napisane po Chińsku.

 

Najgorsze jest to że żeby ktoś zrozumiał dlaczego nawalamy musiałby wiedzieć że coś nam jest.... a to takie trudne przyznać się że nie radzimy sobie z życiem...

Ja myślę, że żeby ktoś zrozumiał musiałby najpierw się wyleczyć z mitów o wolnej woli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja myślę, że żeby ktoś zrozumiał musiałby najpierw się wyleczyć z mitów o wolnej woli.

też prawda... ale z drugiej strony jeśli nie damy nikomu szansy na zrozumienie przez co przechodzimy, nie będziemy o tym mówić, to na pewno nic się nie zmieni...

ja pogadałam szczerze z moją promotorką bo uznałam że nie mam nic już do stracenia i okazało się, że ona nie tylko stara się mnie zrozumieć, nie patrzy już na mnie jak na lesera, ale poszła nawet rozmawiać dziekanem w moim imieniu...

są jeszcze ludzie wrażliwi i gotowi do pomocy cierpiącym

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już nie mam siły walczyć. Próbuję coś czytać ale równie dobrze mogłoby to być napisane po Chińsku....

 

Ku...tak ma mój synu...boszczzzzzzzzzzzzz, nie wiem jak to i co to będzie dalej :pirate: on jest dopiero w I klasie LO ...ja nie miała az takiego odjazdu aby nie móc sie uczyć i czytac ze zrozumieniem...tzn. miałam ale nie w wieku kiedy człowiek się uczy ;)

 

sorrow, jakie widzisz wyjsćie z tej sytuacji????????? A moze go nie widzisz?!

Co mogłoby Ci pomóc w podniesieniu sie? Bierzesz leki? Chodzisz na psychoterapie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja myślę, że żeby ktoś zrozumiał musiałby najpierw się wyleczyć z mitów o wolnej woli.

też prawda... ale z drugiej strony jeśli nie damy nikomu szansy na zrozumienie przez co przechodzimy, nie będziemy o tym mówić, to na pewno nic się nie zmieni...

ja pogadałam szczerze z moją promotorką bo uznałam że nie mam nic już do stracenia i okazało się, że ona nie tylko stara się mnie zrozumieć, nie patrzy już na mnie jak na lesera, ale poszła nawet rozmawiać dziekanem w moim imieniu...

są jeszcze ludzie wrażliwi i gotowi do pomocy cierpiącym

Z mojego doświadczenia wynika, że nauczyciele zwykle sobie wyobrażają, że coś takiego jest jednorazowe i że później już człowiek będzie robił wszystko tak jak oczekują - nie potrafią obiąć tego, że człowiek robi to co może i musi a nie to co chce i że chcenie nic nie zmieni.

 

Ja już nie mam siły walczyć. Próbuję coś czytać ale równie dobrze mogłoby to być napisane po Chińsku....

 

Ku...tak ma mój synu...boszczzzzzzzzzzzzz, nie wiem jak to i co to będzie dalej :pirate: on jest dopiero w I klasie LO ...ja nie miała az takiego odjazdu aby nie móc sie uczyć i czytac ze zrozumieniem...tzn. miałam ale nie w wieku kiedy człowiek się uczy ;)

Najgorsze jest to, że mam bardzo selektywną uwagę. Np. potrafię mieć hiperskupienie na jakiejś interesującej książce, na historii, modyfikowaniu danych jakiejść gry, dyskusji, problemie etycznym, itd.

Ale jednocześnie mam duże trudności w skupieniu się na rzeczach które nie angażują emocjonalnie - np. matematyka, programowanie, algorytmy i struktury danych. I ile jako tako potrafię przeczytać część gdzie coś jest opisywane, o tyle wzory, programy, itd. są dla mnie bardzo, bardzo trudne do przeczytania i objęcia.

No i zdarzały mi się kwiatki typu ktoś mi coś tłumaczy, doskonale to rozumiem, tyle, że sekundę później nie pamiętam co mi wyjaśniał.

 

Jeszcze mam teraz od paru dni coś takiego że czuję straszny ból emocjonalny, smutek i tęsknotę. I to się robi gorsze jak próbuję robić coś typu uczenie się, czy wyjście do szkoły. Najchętniej bym został w domu.

 

sorrow, jakie widzisz wyjsćie z tej sytuacji????????? A moze go nie widzisz?!

Co mogłoby Ci pomóc w podniesieniu sie? Bierzesz leki? Chodzisz na psychoterapie?

To jest jak przeziębienie. Samo mija po paru tygodniach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×