Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Hej :) Jestem tutaj nowa, także chciałam wszystkich powitać. Teraz czuje się dobrze, ale chciałam pgadać. U mnie było tak, że w ogóle nie zdawałam sobie sprawy z choroby. Zastanawiałam się co się ze mną dzieje i starałam się walczyć ze swoimi lękami na własną rękę. Do glowy mi nie przyszło, żeby pójśc do lekarza, tak się bałam. Może dwie osoby wiedziały o moich problemach, ale tylko jedna zasugerowała wizyte u psychologa. Gdzie tam, nie poszłam. Jakoś z tego wyszłam, chociaż czasmi nachodzą mnie dziwne lęki. Dopiero wczoraj (sic!) coś mnie tchnęło, żeby sprawdzić objawy. I olśnienie. Czyli jeśli wchodziłam do autobusu albo tramwaju, oblewał mnie zimny pot, miałam ataki duszności a pierwsza myśl to uciekać i szukać łazienki. Mokre ręce, trzepoczące serce i myśl - byle dojechać. Wymyśliłam sobie grę podczas jazdy autobusem (a nieraz byly to 2 godziny jazdy), patrzyłam na świat za oknem i nerwowo go opisywałam (tak, drzewo, zielone drzewo, rośnie sobie...) To był koszmar. Egzamin ustny? Nie ma mowy, głos wiązł mi w gardle. Ale tak było ostanie 2 lata. Kiedy teraz analizuje siebie, przypominam sobie dziwne sytuace sprzed 10 lat. jak chocby ta u lekarza, ktory zapisywal mi tabletki na uspokojenie (ktorych nie bralam), bo przeciez jestem normalna. Nerwus? Ja? Publiczne wystąpienia, nagrody, konkursy. Teraz jest w miare spokojnie. Boje sie, ze to wroci. Nie mysle o dzieciach, boje sie ze nie dotrwam, albo jesli, to ze beda mialy sklonnos do tego chorobu..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc Haniu33 :) Cieszę się, że nie jestem sama, że moge pogadac z kims, kto czegos takiego doswiadczyl, poradzic sie. Mam pytanie do Was. Czy pracujecie? Jak przechodzilyscie rozmowy kwalifikacyjne? Zawsze zrobie z siebie blazna, a przeciez nie powiem na wstępie - jestem chora na nerwice, ale jestem dobrym pracownikiem... To kolo zamkniete :( Żeby wrocic do ludzi poszlam na drugie studia, co mi bardzo pomoglo, ale bylo ciezko. A powinnam pracowac, ale jak?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Drogie Panie czy macie też tak z tym oddechem, że: mimo tego iż oddychacie swobodnie nosem odczuwacie potrzebę brania głębszych oddechów ustami co chwilę, których do końca nie można wziąć po płuca i przepona (brzuch) są już pełne (ściśnięte) a Wy nadal macie uczucie braku powietrza przez co powstają te tzw. duszności?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myleen, , Ja pracuje, i z doswiadczenia moge powiedziec - ze im wiecej roboty tym mniejsza nerwica. A im wiecej czasu na myslenie - tym objawy gorsze...

 

Miałam podobnie...

 

Kiedyś potrafiłam pracować 7 dni w tygodniu + studia, ale wtedy nie miałam lęków, albo bagatelizowalam je. Sama nie wiem, zwalalam to na stres, ze to normalne. Stres i przemęczenie znalazły ujście w bardzo brzydki sposób. Wiecie, ze ja nawet nie umiałam płakać? W końcu sie czara przepełnila. I tak jak byłam zawsze wszędzie tak nie wychodzilam z pokoju tygodniami. Minęlo tyle czasu, nagle sie obudzilam, że w moim CV jest wielka dziura, a ja tak na dobra sprawe nie pracowałam na umowe juz 2 lata...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witajcie :papa: pierwszy mój post a zarazem rozmowa na ten temat.też cierpię na nerwice lękowa,ta chorobę co siedzi nam w główce i ciężko żeby z stamtąd wyszła,ale mimo tego wyleczalna bo wszystko zależy od nas i naszego nastawienia. Ja zawsze wesoły,optymistyczny i ciekawski wszystkiego chłopak co nie zdawał sobie sprawy ze tego typu choroby występują padł jej ofiara :bezradny: . u mnie przypadek tradycyjny gdy zmarli rodzice zostałem sam ze wszystkim,tam gdzie gdzie kiedyś jedynym obowiązkiem była szkolą no i praca wszystkie inne problemy nie istniały,doszły nowe ale bez większych wysiłków sobie radze.na chorobę ta cóż no to fakt samotność jest najgorsza wiem coś na ten temat po nieudanym związku co trwał dość długo ale ostatnio się rozpadł ale opisywać nie będę ile,bo nie o tym temat.no cóż teraz mnie pochłonęła praca obowiązki w domu na znajomych czasu mniej ale takie życie. jak sobie radze z choroba własnie jak mhh staram się o niej nie myśleć czasem trudno ale mimo tego z sukcesem w chwilach wolnych staram się zając czymś czym cokolwiek wypad ze znajomymi czy nawet głupi telefon jak nie mogę najważniejsze zęby nie zostać samemu ze swoimi smutkami. złapało mnie po śmierci rodziców i sypiącej się sytuacji w firmie której pracuje a w prace zawsze się bardzo angażowałem, mija już 2 latka jak się troszkę mecze z tym.ale idzie żyć,a co najciekawsze jak paru znajomym powiedziałem co mi jest to stukało się w głowy ze ja,nie nie możliwe ze przecież jestem zdrowy ,cóż skutecznie się człowiek maskuje.przeciez dalej jestem tym samym uśmiechniętym i optymistycznym chlopakiem.coz wizyta w prywatnej poradni za tydzień zobaczymy leków nie chcę brać,ale jak trzeba będzie to przemyśle narzazie choroba nie niszczy mi życia ale sprawia ze optymizm sie wypala,ale myślę ze dużo pomagają szczere rozmowy i przede wszystkim wiara w siebie.chetnie bym was wszystkich poznał,wysłuchał,doradził lubię pomagać taki mam charakter.jak ktoś ma ochotę to śmiało na forum albo gg mogę podać. i dla wszystkich walczyć trzeba tu siedzenie z założonymi rekami nic nie pomoże to działa jak depresja ale zobacz jak potrafią male rzeczy cieszyć,rozmowa,stare zdjęcie. tu najważniejsze jest wsparcie drugiego człowieka :papa:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

michalb, nieustanne uczucie duszności mam od kilku miesięcy, dokładnie tak jak opisujesz. Pierwszy raz zdarzyło mi się to kilka lat temu, nawet wylądowałam na pogotowiu, wszystkie badania mialam w normie, dostalam jakies "psikanko" i samo przeszlo, pozniej w zeszlym roku, pojawilo sie znów i trzymalo dłużej ( kilka dni/tyg) a teraz od lutego nie odpuszcza kompletnie wcale. Mam uczucie, ze powietrze jest ciężkie... nie wiem jak to pisać...gęste może...i że oddycham tylko 1/3 objętości płuc...jest raz leoiej raz gorzej, jak po kilku próbach nie udaje mi się w końcu nabrać głęboko powietrza zaczynam świrować, że się dusze i robi się jeszcze gorzej! Bylam z tym u pulmonologów i wielu innnych lekarzy, łącznie z psychiatrą... przeszłam szereg badań, RTG płuc miałam nawet kilka razy, tak samo spierometrie ( z obciążeniem). Tak samo jak pisze hania33, - gdyby nie to, zyłabym normalnie! I chylę przed kobietą czoła, że daje rade tyle lat!!! Ponoć to jedna z najgorszych rzeczy przy nerwicy, której się trudno pozbyć! Trzeba się z tym pogodzić i już, ja sobie w takich gorszych stanach powtarzam "bywało gorzej i żyjesz, czyli da się oddychać!"

 

Myleen, witamy na forum ;) przykro mi, że poznajemy się wszyscy w takich okolicznościach, ale jak budujące jest uczucie, ze jest nas aż tylu, jak miło patrzeć na czyjeś pozytywne posty, myśli, poczynania :) damy rade! Ja również nie pracuje, boje sie...moje cv jest tak ubogie, że aż żal! ale cóż..wysyłam gdzie się da! kiedy przychodzi odzew i mam się stawic na rozmowe...zaczyna się potworna fala ataków, boję się, że 'zaatakuje" podczas rozmowy i co wtedy, boje sie ze sie skompromituje, zazwyczaj konczy sie to tak, że nie ide na rozmowe, a dzien mam fatalny!

 

daniel@1988, hej, masz rację musimy być "twardzi" i nie myśleć, ale z drugiej jednak strony jak nei myśleć że ciągle cie coś dusi, jak zaciska ci sie krtań, jak kręci w głowie, jak drży całe ciało, jak serce bije jak szalone i nie równo...kurde, żeby to wszytsko było takie proste. Strasznie współczuję ci smierci rodziców, nie potrafię postawić siebie w twojej skórze, podziwiam, że sobie z tym wszytskim radzisz. Mi 7 lat temu zmarł dziadziuś- był mi bliższy niż tata! Kiedy umarł miałam wrażenie że świat właśnie stanął w miejscu, że słońce starciło swoj blas, ziemia sie juz nie kreci! Nie potrafię opisac bólu, cierpiena! Przez 4 miesiące żyłam jak w agonii, godzinami przesiadywałam na cmentarzu, nie mogłam MU wybaczyć, że nas zostawił! Pamietam jak czułam ten okropny ból...taki aż fizyczny i krzyczałam, ze chce zeby juz umarli wszyscy moi bliscy, bo drugi raz nie przezyje takiego cierpienia! Minelo tyle czasu, a ja nadal chyba do konca nie jestem pogodzona z tym, ze jego juz nie ma! Czas nie leczy ran, czas PRZYZWYCZAJA do nowej sytuacji!

 

Podoba mi się twoje nastawienie i chęć niesienia pomocy innym, ja tez jestem chetna do romow na GG i na FB, a samo to forum jest dla mnie juz jak "nałóg", za kazdym razem kiedy wł. komputer pierwsza strona na która zaglądam to własnie TU :D musimy sie wspierac, ja juz mam kilka kontaktow na GG, z jedna przewspaniala dziewczyna nawet wymienilysmy sie telef. i za kazdym razem kiedy cosik "atakuje" to jedna dla drugiej jest pomocą. Mysle, ze to jeden pozytywny aspekt tej mózgowej choroby- to, że poznajemy wielu ludzi, że rozumiemy sie wzajemnie i wspieramy! Duzo to pomaga!!! daje nadzieje, chec do walki i radosc....a chwilami nawet SPOKÓJ!

 

 

Moi drodzy, to co z tym moim pomyslem na wspolna terapie w terenie, jakies pomysly, spacer czy cos? jestem otwarta i mam ochote powalczyc z moja nerwicą :D:P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dusznomi, co racja to racja bo człowiek jakiś taki wrażliwszy się staje bynajmniej ja to tak odczuwam no cóż wymienić kontaktami się można,co do jakiś spotkań większa grupa konkretne miejsce i trochę zaangażowania i jest realne :D mnie tak czesto nie atakuje,bo nie ma na nia czasu no ale czesto w nieodpowiednich mometach za to denerwuje :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

daniel@1988, ja ostatnio (wczoraj) pisalam, ze skoro "juz" spotkac sie nie mozemy F2F, zawsze mozna sie umawiac ze o danej godzinie, wszyscy robimy to samo i nie ma...czy atakuje czy nie....np. o 20:00 każdy wychodzi na spacer, powiedzmy 30 min. wracamy i dzielimy sie swoimi emocjami. Czy pobiegać, do lasu....nie wiem...gdziekolwiek!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja dopiero wrocilam.. z roboty :) Wykonczona jestem.. ehh. W pracy jeszcze nie bylo tak zle, chociaz lapalo mnie juz takie negatywne myslenie, i czarne mysli na temat przyszlosci. Ale najgorsze, jak przyszlo do powrotu, bo czulam taki lęk niemalze na wierzchu. Niby nie bylo paniki ale wiedzialam, ze wystarczy tylko mała rzecz i sie zacznie. No i tą rzecza zazwyczaj jest droga do domu :)

Wiec na poczatku jechalam, oczywiscie z lękiem, i tylko czekałam na atak (juz pomysallam, ze i tak trudno, i tak musze do domu wrocic i tak - wiec nie mam wyjscia). I tak przez jakies 20min, a potem nagle mi mineło. I jak sie przesiadalam do innego autobusu to juz spoko na luzie! Ehhh!

 

Wiec ja to w pierwszej kolejnosci musze sobie obiad zrobic (bo caly dzien nic nie jadlam) i penwie wyjde na spacer ale poznym wieczorem... w sumie fizycznie jestem wykonczona, bo tak psychicznie to bym poszla :)

 

Przy okazji, zerwalam troche pokrzywy, bo wyczytalam, ze moze to pomoc na niespokojne nogi - dzisiaj wypróbuje ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem na to chętna! Od jutra, ponieważ dzisiaj mnie jeszcze trzyma. Wypiłam febrisan, dopiero mi trochę pomogło. Tym razem mocno mnie wzięło. Kaszel mocno mi dokurczał i taki świszczący oddech, arytmia mocniej, na pewno przez infekcję, serce kołatało bardziej i bardziej nierówny rytm.. usnęłam ok 4.. więc też nie super, ale w sumie 7 godzin z przerwami dziś pospałam, więc skoro myśleć pozytywnie to zaleta, że 7 godzin spałam, a nie np 3 godziny :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mika211, hania33, prosze mi sie kurowac i od jutra zaczynamy terapie :) ale bedzie fajnie :P wiecie co dzis sobie rano pomyslalam wchodzac na to forum? że kurde jak nam sie polepszy to coraz rzadziej kontakt i w koncu sie urwac moze calkiem, a byloby mi szkoda... jakos czuje do was wirtualna sympatie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×