Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Od pewnego czasu mam problemy z lękiem. Zawsze stresowałam się pewnymi sytuacjami sytuacjami ale ostatnio wymknęło sie to spod kontroli. Chodzę na terapię i moja psycho twierdzi że lęk powinien zniknąć kiedy będziemy konfrontować się z nim. Czy u was to działa?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich!

Podczytuję Was już od jakiegoś czasu, a teraz postanowiłam opisać swoją nerwicową historię i zmagania.

Zaczęło się w 2007 r. od ataku w nocy, oczywiście wtedy nie wiedziałam że to atak paniki, kołatanie serca, duszności i ogromny lęk że zaraz umrę. Wezwaliśmy z moim narzeczonym pogotowie, ostałam jakieś uspokajacze. Było strasznie. Poźniej bałam się każdego wieczoru powtórki z rozrywki. Nawet nie zostawałam w domu sama na noc. Przebadałam się na chyba wszystko co możliwe aby wykluczyć chorobę somatyczną. Lęk był cały czas ze mną. Przeszłam leczenie lekiem antydepresyjnym, pomagałam sobie hydroksyzyną. Przez jakiś czas było lepiej.

W 2010 r. zaszłam w ciążę (planowaną, leki wcześniej odstawiłam). Było w miarę ok, przez okres ciąży wzięłam może z 5 razy hydro. Po urodzeniu córeczki (2011 r.) okazało się że lekarze wykryli u mnie złośliwy nowotwór. Córcia miała wtedy 2 tygodnie. Leczyłam się długo, 2,5 roku łącznie z przeszczepem. Ten czas leczenia byłam na Mozarinie (escitalopram), pomagał w miarę choć ataki się zdarzały.

Rok po zakończeniu leczenia wróciłam do pracy, teraz cały czas pracuję. Bywają lepsze i gorsze okresy, w tych gorszych raz nawet karetka była w pracy :( Lekarz zmienił lek na Anafranil, ale brałam go małe dawki, wspomagająco doraźnie Alprox. 

Teraz mam właśnie taki gorszy okres. Mam brać większe dawki Anafranilu, w razie potrzeby ratować się Alproxem. Ale jest mi teraz jakoś tak źle i smutno.  Ataki wyczerpują mnie fizycznie i psychicznie. Czy już tak będzie do końca życia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie 😀

Jestem tu nowa. Mam 21lat a z nerwicą walczę już od dobrych 5lat. Na początku były napady paniki w szkole co skutkowało tym, że dużo wagarowałam. Przez takie sytuacje narodził się u mnie ogólny lęk. Bałam się egzaminów, matury itd. Udało mi się wszystko pozaliczac i nawet maturę ładnie napisałam. Przez chwile troszkę to ucichło i zaczął się strach przed jazda samotnie w pociągach. Na początku tego nie rozumiałam wszystkiego i psycholodzy tez nie potrafili mi pomoc. Cały czas słyszałam tylko, ze jest to fobia społeczna. Natomiast z natury jestem bardzo komunikatywna i nie mam problemów z nawiązywaniem znajomosci wiec było to dla mnie absurdalne. Przestałam uczęszczać na terapie i po ukończonej maturze chciałam pójść na studia. Niestety lek który mi towarzyszył nie pozwalał tego zrealizować. W efekcie siedziałam cały rok w domu, bez pracy i nauki. Mój stan zdecydowanie się polepszył gdy miałam aktywne życie. Ciagle wychodziłam ze znajomymi do kina, na łyżwy, nawet pojechaliśmy na wspólny wyjazd. Zapisałam się na studia i normalnie na nie uczeszcZalam. Czasami miałam problem lecz udawało mi się go przełamać. Zaczęłam spotykać się z moim dotychczasowym partnerem i powoli czułam jakby łapała mnie depresja. Może przez to, ze zaszywalismy się w domu i dużo czasu spędzaliśmy ze sobą. Na drugim roku studiów zaczął się problem z dojeżdżaniem na uczelnie. Gdy wsiadałam do pociągu czułam tak niesamowity stres i niepokój, ze bez leków uspokajających nie byłam w stanie dotrzeć do szkoły. Wszystko mnie stresowało:wyjazd na wakacje, jazda komunikacją, pójście do lekarza, wyjście do starych znajomych..itd. Polowe z tych objawów wyleczyłam tym, ze poszłam do takiej pracy gdzie codziennie muszę rozmawiać z ludźmi. 

Niestety często tez do tej pracy chodzę na środkach uspokajających. Teraz jestem na takim etapie, ze kończy się 2rok studiów a ja w tym sem byłam może na kilku zjazdach bo panicznie się bałam. Chce wziąć dziekankę ale muszę zaliczyć do końca pierwszy semestr... jest to dla mnie ciężkie. Rodzice wywierają na mnie duża presję co wydaje mi się ze w pewien sposób rzutuje to na mojej nerwicy. Jutro ostatni zjazd przed sesja a ja nie wyobrażam sobie pojechania tam i zaliczania czegoś. Nawet do nauki nie mogę się zebrać a w nocy to w ogóle spac nie mogę od kilku dni myśląc o tym.

 

O nerwicy dowiedziałam się od mojej ówczesnej psycholog, która przepisała mi lek „elicea” i powiedziała, żebym starała się konfrontować z moim lękiem. Niestety jest on już tak paniczny, że ciężko mi z nim walczyć. Brał albo bierze ktoś z was ten lek? 

Przepraszam za tak długa wypowiedz ale jakoś od razu mi lepiej z tym, ze sie tu tak rozpisałam.

Edytowane przez Al3czka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Elicea to lek z grupy leków SSRI. Bardzo popularny. Więcej o nim przeczytasz w dziale "Leki", w wątku "Escitalopram". Z tego co czytam Twojego posta to lek w Twoim stanie wydaje się nieodzowny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 28.04.2019 o 11:12, luzzterko napisał:

Wczoraj powiedziałam od kiedy mam taki stan i jakie mam obawy. Wiem że mnie nie zostawi jednak z tyłu głowy mam myśl że marnuje jej życie. Chcę zmienić swoje życie, chce żyć jak przed atakami. Zawsze byłam negatywnie nastawiona do leków psychotropowych, jednak nie widzę już innego ratunku dla siebie. Najlepiej czuje się w domu, gdybym nie musiała w ogóle bym go nie opuszczała. To chyba głównie efekt leku tak samo jak i uczucie pieczenia głowy. 

Miałam podobnie, dosyć długo ukrywałam przed narzeczonym to co się ze mną dzieje. Wstydziłam się. Aż do pewnego ataku paniki w nocy- wybudzilam się, serce waliło, ciśnienie skakało, raz zimno raz gorąco.... zaczęłam się trząść i stukać zębami bez kontroli. Narzeczony się obudził, i wtedy opowiedziałam mu co się ze mną dzieje, i poprosiłam i to żeby mnie przytulił i był ze mną bo to minie za jakiś czas. I ulżyło mi wtedy! Poprosiłam żeby zapewnił mnie ze jeżeli poproszę go o zawiezienie na sor to zrobi to (potrzebuje takiej pewności). Atak minął i od tej pory zawsze mówię mu kiedy atak nadchodzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam społeczność . Moja historia nerwicy to ostatnie trzy  lata tzw zjazdu na krechę . Uderzenia gorąca, dreszcze, kołatania serca i kołowrotek ( to nie zawał to nie zawał to nie zawał .....). Jestem przy tym nieustannie zmęczony kładę się spać bez sił i taki się budzę. Od 2 miesięcy mam  ciągły szum i dzwonienie w uszach. Najgorsze w tym wszystkim jest to że od kilku miesięcy nie mogę przyjmować lekarstw z linii psychotropowych ( Oriven Tritico Symfaxin ) po zażyciu mam wszystkie objawy skutków ubocznych ( drgawki, kołatanie serca , uderzenia gorąca). Biorę więc tylko leki ziołowe które pomagają doraźnie a wiem że chyba muszę przyjmować coś więcej. Byłem w trakcie ataku kilka razy w szpitalu ale wyniki badania krwi , EKG,  ciśnienie,  saturacja miałem dobre , podobnie kardiolog nie stwierdził choroby serca. Mówię ludziom że czasem czuję się tak jakbym miał umierać ale dziwnie na mnie patrzą to trzeba przeżyć.Pozdrawiam i życzę sił w walce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 18.07.2019 o 23:37, aldreas napisał:

A klucie serca ktos z Was mial? Od kilku dni towarzysz mi caly czas,  2 mieziace temu robilem echo i bylo ok ale teraz nie potrafie sobie przetlumaczyc ze wszystko jest wpirzadku bo kluje nieustannie, lekko ale.caly czas.

 

Od dziecka mam. Im mniej się stresuję tym rzadziej, głównie po jakichś ekstremlnych stresach - tłumaczę sobie wtedy, że mój organizm w ten sposób 'odreagowywuje' i serce kłuje. Kłuje, ale w końcu przestaje.

Po silnym stresie też zdarza mi się mieć okrutny ból głowy. Ale żyję. Badania również robiłam na serce i wszystko było w porządku. Więc staram się tym mniej martwić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak ja wpadnę w jakiś lęk to mam nerwobóle w klatce piersiowej, które są naprawdę nieprzyjemne i bolące. Sporo razy wylądowałam nawet na SOR. Również bóle głowy:(

Ze względu, że mam spokojniejsze życie, już na szczęście tego nie mam.

Tylko czasem ogarnia mnie wieczorem taki lęk, wszechobecny, trudno mi to opisać, ale panicznie zaczynam się wszystkiego bać:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi ostatnio coraz częściej zdarzają się dziwne stany, a zaznaczę że wcześniej tego nie miałam. Poszłam do Kościoła, nagle jak już siedziałam w ławce i zobaczyłam ludzi dookoła zaczęłam mieć uderzenia gorąca, czuć niepokój, od razu moje dłonie były całe mokre i tak przez całą mszę. Miałam podobnie kilka tygodni temu, ale zrzuciłam to na uboczne zwiększonej dawki leku. Kiedy pojechałam do sklepu na zakupy - to samo, plus miałam ochotę się popłakać :(  Mam wrażenie, że jedne sytuacje lękowe się łata, to ukatywniają się kolejne. i nawet nie wiem dlaczego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 16.07.2019 o 09:30, Lilith napisał:

Witaj ;) A konsultowałeś zmiany w leczeniu z lekarzem? Może po prostu leki były źle dobrane? Ziołowe...hmmm...to jak cukierki. Można łykać i guzik dają. U mnie było podobnie - nie wszystkie leki mogę przyjmować. To jest niestety metoda prób i błędów. U mnie w końcu udało się właściwie dobrać leki i nerwica zbastowała. Dodatkowo polecam wysiłek fizyczny - bardzo pomaga przy rozładowaniu napięcia. Ćwiczyłeś coś kiedyś? A może pływałeś, jeździłeś na rowerze, biegałeś, chodziłeś na siłownie? 

Tak , jak pewnie większość z nas łażę od lekarza do lekarza - próbowałem siłowni ale zaliczyłem zjazd na zdrowiu ( brak sił) jeżdżę na rowerze ale nie regularnie. Ostatnio już zastanawiam się nad TK głowy ale musiałbym robić prywatnie bo lekarze uważają że to nie problem z łepetyną i nie chcą mi dać skierowania. Najgorsze są wieczory wskakuję pod kołdrę i się zaczyna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 24.07.2019 o 22:25, Sharon456 napisał:

Mi ostatnio coraz częściej zdarzają się dziwne stany, a zaznaczę że wcześniej tego nie miałam. Poszłam do Kościoła, nagle jak już siedziałam w ławce i zobaczyłam ludzi dookoła zaczęłam mieć uderzenia gorąca, czuć niepokój, od razu moje dłonie były całe mokre i tak przez całą mszę.  

Mam to samo i coraz rzadziej chodzę do Kościoła. Może trzeba nam egzorcysty ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 31.07.2019 o 09:41, Elessar napisał:

Mam to samo i coraz rzadziej chodzę do Kościoła. Może trzeba nam egzorcysty ;)

 

Hehe, no u mnie nie tylko w Kościele to się objawia. Tam wiadomo, dużo ludzi i jeszcze to, że powinnam podac rękę na "znak pokoju". Na zakupach w hipermarkecie już mi się ostatnio zdarzyło i na peronie jak czekałam na pociąg. Martwi mnie to, bo to są nowe objawy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hey. Ja wlasnie mam atak, strasznie ni sie nagle goraco zrobilo jak ogladalam bajke z dziecmi w pokoju. Musialam wstac , oblewam się zimna woda. Zrobilo mi sie slabo w glowie tak dziwnie. Teraz sie boje czy to atak czy jakas choroba- zawsze takie mysli mam i to jeszcze mam wrażenie nakreca atak... skąd mam wiedzieć czy cis złego sie nie dzieje ...czy to tylko atak..mam nerwice hipochondryczna i to jest najgorsze:( nieraz miewalam te fale goraca wczesniej ale nie wiem czy to od nerwicy ,:( czuje sie okropnie jakby mi sie glowa miala od srodka ugotowac a ja zemdlec :(((( tez macie takie objawy nieraz??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Fabienka Uderzenia gorąca zawroty głowy są przy nerwicy normalnym zjawiskiem. Tak samo nakręcanie się że to jakaś choroba lub że nadchodzi najgorsze. Wyjeżdżam teraz z żoną na kilka dni do Włoch i jestem cały skichany wszystko mnie boli , mam zawroty głowy , nerwobóle w klatce piersiowej , drętwieją mi ręce cały czas boje się że coś mi się stanie na wyjeździe. Koszmar bo zamiast cieszyć się wyjazdem mam tylko lęki taki już los nerwusa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

Generalnie jestem nowy na tym forum.Czytajac post wyzej automatycznie widze siebie. Jestem na wakacjach z kobieta i znajomymi, a caly czas towarzyszy mi lęk, niepokoj, bole w klatce po lewej stronie, ucisk w glowie jakbym mial obrecz.. nie moge wrecz normalnie funkcjonowac, chowam sie w pokoju aby lęki zniwelowac itd. Z nerwica zmagam sie juz kilka lat, siegalem raz po pomoc specjalisty- przepisal benzy (diazepam) i kazal lykac

.odstawilem po 2 miesiacach bo mimo ze zabijalo to chore mysli to bez tego czulem sie powoli gorzej. Badania wszystkie porobilem, chodze po kardiologach prywatnie , neurologach itd. ECHO zrobione,ekg,TK glowy,wyniki krwi,moczu,kreatyniny,elwktrolitow wszystko wzorowo a ja nadal zyje w przekonaniu i lęku, ze mi cos dolega. Kardiolog zalecil zrzucenie trochu kg bo mam nadwage, oraz na kolotania mocne magnez z potasem łykac. Od 2 lat nieustannie mam jakby ucisk w glowie (nie boli mnie glowa tylko jakby sciska) towarzyszy mi to od rana do wieczora, niby z zatokami cos wyszlo ze lekko powiekszone szczekowe od zaciskania zebow w nocy. Do pracy ide z strachem przed kolejnym lękiem, a mam prace dosc stresujaca i styl zycia przez kilka lat wstecz rowniez. Czytajac Wasze posty widze,ze ludzie maja ten sam problem wiec postanowilem napisac o sobie. Jak napije sie alkoholu, bardzo szybko wstaje nie moge spac z obawy przed lękiem. Gdy jestem na tzw kacu to przezywam jakas katorge (boje sie doslownie wszystkiego), wczesniej funkcjonowalem jak normalny kazdy czlowiek i nie mialem takowych sytuacji.

 

Co w takich sytuacjach wedlug Was bedzie najlepsze? Psychoterapia? Spotkanie z jakims specjalista?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Tron457 napisał:

Witam,

....

Jak napije sie alkoholu, bardzo szybko wstaje nie moge spac z obawy przed lękiem. Gdy jestem na tzw kacu to przezywam jakas katorge (boje sie doslownie wszystkiego), wczesniej funkcjonowalem jak normalny kazdy czlowiek i nie mialem takowych sytuacji.

 

Co w takich sytuacjach wedlug Was bedzie najlepsze? Psychoterapia? Spotkanie z jakims specjalista?

Witam,

 

Mój pierwszy post na forum. Jak to przeczytałem to stwierdziłem że muszę odpisać. U mnie zaczęło się w lutym tego roku. Świadomie, bo poprzednie ataki były po prostu nieświadome, nie wiedziałem co mi jest, nie leczyłem się, jakoś były i mijały. Od lutego po mocnej imprezie rano wstałem i myślałem że mam zawał. Od tego zaczęła się moja świadoma walka z tą chorobą. Oczywiście pierwszy dzień to  była wizyta w trybie pilnym u lekarza, miałem EKG, testy paskowe na d-dimery i coś jeszcze, jak przy zawale. Oczywiście nic nie wyszło. Potem mnóstwo lekarzy: kardiolog, internista, USG jamy brzusznej, krew na cukier, lipidogram i milion jescze innych. W każdym tygodniu umieram na co innego. Najczęściej na zawał i na udar bo odczuwam niemiarowe bicie serca i bóle głowy. 

Od wczoraj postanowiłem zmienić zupełnie styl życia i to jak funkcjonuję, a dlatego od wczoraj bo przedwczoraj byłem na kawalerskim no i objawy takie jak piszesz, sam bym lepiej tego ujął. 

Z tego co mogę się z Wami podzielić to tylko tyle że musiałem odstawić kawę, niestety na dobre żegnam się z alkoholem chociaż to będzie trudne bo wszystkie moje kontakty towarzyskie zaczynają się od "kiedy idziemy na piwo?" Na terapii jestem od marca, chociaż niewiele ona daje. Na lekach jestem od samego początku. Teraz escitalopram (SSRI) chociaż bardzo nie chciałem, broniłem się przez 3 miesiące ale nie dałem rady. Broniłem się bo znam SSRI, wiem jak one działają ale to inna historia i nie dotyczy nerwicy lękowej. Na mnie działają w ten sposób że ataki lęku są o wiele słabsze ale niestety jeśli chodzi o seks to prawie nie da się skończyć. 

Na początku chciałem żeby było jak dawniej, że chcę żyć jak dawniej, ale tak się nie da. To nie jest grypa na którą się bierze leki i po tygodniu jest się zdrowym. Trzeba ją zaakceptować a przynajmniej tak mi się wydaje.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Zastanawiam się jak funkcjonować z tą wspaniałą chorobą jaką jest nerwica.

U mnie zły stan trwa od początku roku, chociaż tak naprawdę zaczęło się to pod koniec zeszłego.

Jestem już na skraju wytrzymałości, najgorsze jest to, że jak tylko przejdzie mi jeden objaw, pojawia się kolejny.

Od razu wpadam w panikę bo po przeszukaniu internetu myślę że mam raka. Wydaję pieniądze na prywatne wizyty u lekarza i badania bo na nfz wiadomo ile się czeka, a dopiero jak dostanę potwierdzenie od lekarza,że jest ok to mi przechodzi..

Jak tak dalej pójdzie to zbankrutuję od ciągłych wizyt u specjalistów.

W sobotę idę do psychiatry. Nie chciałam tak skończyć i brać leków na "głowę", ale chyba nie ma innego wyjścia, zapisałam się też na terapię. 

 

Ataki miałam różne

Zawroty głowy, sztywniejszy kark, problemy z utrzymaniem głowy, bóle głowy na które nie pomagały żadne leki, bóle jajników, problemy z pęcherzem, bóle brzucha, bóle żołądka, bóle żeber, bóle pleców, wypadają mi włosy, odporność spadła strasznie, nie mam energii, teraz walczę z problemem z przełykaniem i gula w gardle...

 

Jak zlicze objawy to mnie to przeraża, jak wiele jest w stanie zrobić psychika

Edytowane przez ashee

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, ashee napisał:

Cześć

Zastanawiam się jak funkcjonować z tą wspaniałą chorobą jaką jest nerwica.

U mnie zły stan trwa od początku roku, chociaż tak naprawdę zaczęło się to pod koniec zeszłego.

Jestem już na skraju wytrzymałości, najgorsze jest to, że jak tylko przejdzie mi jeden objaw, pojawia się kolejny.

Od razu wpadam w panikę bo po przeszukaniu internetu myślę że mam raka. Wydaję pieniądze na prywatne wizyty u lekarza i badania bo na nfz wiadomo ile się czeka, a dopiero jak dostanę potwierdzenie od lekarza,że jest ok to mi przechodzi..

Jak tak dalej pójdzie to zbankrutuję od ciągłych wizyt u specjalistów.

W sobotę idę do psychiatry. Nie chciałam tak skończyć i brać leków na "głowę", ale chyba nie ma innego wyjścia, zapisałam się też na terapię. 

 

Ataki miałam różne

Zawroty głowy, sztywniejszy kark, problemy z utrzymaniem głowy, bóle głowy na które nie pomagały żadne leki, bóle jajników, problemy z pęcherzem, bóle brzucha, bóle żołądka, bóle żeber, bóle pleców, wypadają mi włosy, odporność spadła strasznie, nie mam energii, teraz walczę z problemem z przełykaniem i gula w gardle...

 

Jak zlicze objawy to mnie to przeraża, jak wiele jest w stanie zrobić psychika

To i tak podziwiam że tyle wytrzymałaś. Ja po pierwsze leki u psychiatry byłem po 4 dniach od pierwszego ataku. Byłem tak wykończony że nie mogłem wejść po schodach co tylko potęgowało przekonanie że jednak z sercem jest coś nie tak. Dostałem Hydroksyzynę doraźnie i Mirtor na sen. Potem przeszedłem na SSRI bo już nie mogłem wytrzymać tego ciągłego napięcia. Z mojegu punktu widzenia polecam wizytę i wzięcie leków. Skutki uboczne są do wytrzymania, zaczyna się od małych dawek a jakość życia ulega naprawdę znacznej poprawie. 

 

Ja miałem nierówne bicie serca do momentu trzeciej wizyty u kardiologa. Pierwsza mnie tylko trochę uspokoiła, potem robiłem USG, krew i wysiłkowe. Potem zmieniłem specjalistę i znowu USG i znowu nic. W dzień po tej ostatniej wizycie, jak wyszedłem już uspokojony że z sercem jest OK, kołatanie i nierówne bicie przeszły!!! 

 

Co do ataków to przede wszystkim jestem zmęczony. Bez leków to było takie zmęczenie że zwijałem się w kłębek po przyjściu z pracy i nie ruszałem przez kilka godzin. Teraz jest lepiej ale nadal je odczuwam. Najgorsze jest to że nie mogę wrócić do sportu. Za duże obciążenie dla mnie. Atak gwarantowany po każdym większym wysiłku, że umieram, że tak nie powinno być, że jednak to serce nie daje rady. Nie umiem się tego pozbyć. Potem kilka dni wracam do siebie. Najgorsze jest to że nawet lekarze tego nie rozumieją "sport bardzo pomaga w psychoterapi..."", szkoda że dla mnie to jest za każdym razem walka o przeżycie, nawet jeśli urojona to jednak jest. 

 

Miałem już bóle jądra (wizyta u specjalisty + USG), bóle brzucha po lewej stronie (specjalista + USG), problemy z oddychaniem, problemy z przełykaniem, problemy z pęcherzem, bóle głowy różne typu skronie, z tyłu, zawroty głowy. Wydawało mi się nawet przez jakiś czas że nie chodzę prosto tylko się kołyszę, no masakra. Te problemy kardiologiczne, wszystko robię prywatnie. Po wizytach u lekarzy dany objaw przechodzi i pojawia się następny. Nigdy nie wiem czy jest prawdziwy, zawsze się zastanawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, tomasz19tomasz napisał:

To i tak podziwiam że tyle wytrzymałaś. Ja po pierwsze leki u psychiatry byłem po 4 dniach od pierwszego ataku. Byłem tak wykończony że nie mogłem wejść po schodach co tylko potęgowało przekonanie że jednak z sercem jest coś nie tak. Dostałem Hydroksyzynę doraźnie i Mirtor na sen. Potem przeszedłem na SSRI bo już nie mogłem wytrzymać tego ciągłego napięcia. Z mojegu punktu widzenia polecam wizytę i wzięcie leków. Skutki uboczne są do wytrzymania, zaczyna się od małych dawek a jakość życia ulega naprawdę znacznej poprawie. 

 

Ja miałem nierówne bicie serca do momentu trzeciej wizyty u kardiologa. Pierwsza mnie tylko trochę uspokoiła, potem robiłem USG, krew i wysiłkowe. Potem zmieniłem specjalistę i znowu USG i znowu nic. W dzień po tej ostatniej wizycie, jak wyszedłem już uspokojony że z sercem jest OK, kołatanie i nierówne bicie przeszły!!! 

 

Co do ataków to przede wszystkim jestem zmęczony. Bez leków to było takie zmęczenie że zwijałem się w kłębek po przyjściu z pracy i nie ruszałem przez kilka godzin. Teraz jest lepiej ale nadal je odczuwam. Najgorsze jest to że nie mogę wrócić do sportu. Za duże obciążenie dla mnie. Atak gwarantowany po każdym większym wysiłku, że umieram, że tak nie powinno być, że jednak to serce nie daje rady. Nie umiem się tego pozbyć. Potem kilka dni wracam do siebie. Najgorsze jest to że nawet lekarze tego nie rozumieją "sport bardzo pomaga w psychoterapi..."", szkoda że dla mnie to jest za każdym razem walka o przeżycie, nawet jeśli urojona to jednak jest. 

 

Miałem już bóle jądra (wizyta u specjalisty + USG), bóle brzucha po lewej stronie (specjalista + USG), problemy z oddychaniem, problemy z przełykaniem, problemy z pęcherzem, bóle głowy różne typu skronie, z tyłu, zawroty głowy. Wydawało mi się nawet przez jakiś czas że nie chodzę prosto tylko się kołyszę, no masakra. Te problemy kardiologiczne, wszystko robię prywatnie. Po wizytach u lekarzy dany objaw przechodzi i pojawia się następny. Nigdy nie wiem czy jest prawdziwy, zawsze się zastanawiam.

Po śmierci ojca miałam jakby załamanie nerwowe i trafiłam do psychiatry, tak mnie nafaszerował lekami, że miałam dość wszystkiego więc tym razem próbowałam uniknąć takiej wizyty i leków.

 

Najbardziej męczące w tych objawach jest to, że nie wiadomo czy to jest naprawdę, czy to nerwica. 

Ja już przestaję wierzyć lekarzom bo jednak ciągle mnie coś boli..jak pojawi się nowy objaw wpadam w panikę bo niestety nie są to lekkie bóle tylko od razu atak z "grubej rury".

Tak samo nawracające np bóle brzucha w tym samym miejscu. Niby usg ok ale nadal wraca ból i kolejny raz pojawia się strach.

Wykańczająca ta choroba :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam ponownie,

 

W moim przypadku sa ataki mocne rzadko, ale jesli chodzi o lagodne to codziennie. Jesli chodzi o bol glowy to mam jakby obrecz w glowie uciskajaca od nosa przez czolo az ma czubek glowy, towarzyszy mi to od 2 lat codziennie. TK zrobione zadnych zmian ogniskowych, lekko powiekszone zatoki szczekowe. 

Drugi objaw ktory nie daje mi zyc to oczywiscie to co wielu z Nas ma serducho. Budze sie po nocach z wkretkami, ze cos mnie kluje w klatce, ze cos uciska itd itp. Psychotropow zadnych nie jem a borykam sie z nerwica juz z 4 lata spokojnie. Tak jak mowilem jadlem diazepam i czulem sie otumaniony to odatawilem po 2 miesiscach. Teraz zas mysle by nie isc do specjalisty by przepisal cos ma sen bo ostatnimi czasy sen u mnie to jakas masakra, budzenie sie po nocach , sprawdzanie czy wszysrko ok z sercem itd. Pozniej zas usypiam na 2h ale to nie jest twardy i spokojny sen.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 6.08.2019 o 09:35, ashee napisał:

Po śmierci ojca miałam jakby załamanie nerwowe i trafiłam do psychiatry, tak mnie nafaszerował lekami, że miałam dość wszystkiego więc tym razem próbowałam uniknąć takiej wizyty i leków.

 

Najbardziej męczące w tych objawach jest to, że nie wiadomo czy to jest naprawdę, czy to nerwica. 

Ja już przestaję wierzyć lekarzom bo jednak ciągle mnie coś boli..jak pojawi się nowy objaw wpadam w panikę bo niestety nie są to lekkie bóle tylko od razu atak z "grubej rury".

Tak samo nawracające np bóle brzucha w tym samym miejscu. Niby usg ok ale nadal wraca ból i kolejny raz pojawia się strach.

Wykańczająca ta choroba :(

No widzisz, wszystko zależy na jakiego lekarza trafisz. Ja miałem załamanie ze względów rodzinnych w 2015. nie spałem 4 lub 5 dni, zaczynała mi się mieszać jawa ze snem i mnie moja mama pielęgniarka zawlokła do szpitala. Podeszliśmy do lekarza na oddziale psychiatrycznym, akurat to był ordynator. Człowiek przyjął mnie w kańciapie. Potem już poprowadził na wizytach. Dostałem między innymi asertin i jeszcze jakieś leki pomocnicze. Po 2 tygodniach zaczynałem już powoli dochodzić do siebie, po pół roku, lekarz jeszcze zwiększył dawkę, nie mam pojęcia dlaczego ale generalnie po półtora roku wyszedłem z tego można powiedzieć mocniejszy niż poprzednio. Nawet ustąpiły mi choroby które myślałem że mam i problemy ze snem które miałem zawsze. Jestem totalnie na tak za farmakoterapią. Skutki uboczne były ale nie ma ich nawet co porównywać do tego co się ze mną działo przed lekami. 

Teraz u mnie sytuacja jest trochę inna, bo nie było zdarzenia tylko stres który trwał miesiącami, no i mnie wzięło, tylko już w inny sposób. Teraz każdy objaw mój mózg interpretuje jako umieranie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 7.08.2019 o 20:33, tomasz19tomasz napisał:

No widzisz, wszystko zależy na jakiego lekarza trafisz. Ja miałem załamanie ze względów rodzinnych w 2015. nie spałem 4 lub 5 dni, zaczynała mi się mieszać jawa ze snem i mnie moja mama pielęgniarka zawlokła do szpitala. Podeszliśmy do lekarza na oddziale psychiatrycznym, akurat to był ordynator. Człowiek przyjął mnie w kańciapie. Potem już poprowadził na wizytach. Dostałem między innymi asertin i jeszcze jakieś leki pomocnicze. Po 2 tygodniach zaczynałem już powoli dochodzić do siebie, po pół roku, lekarz jeszcze zwiększył dawkę, nie mam pojęcia dlaczego ale generalnie po półtora roku wyszedłem z tego można powiedzieć mocniejszy niż poprzednio. Nawet ustąpiły mi choroby które myślałem że mam i problemy ze snem które miałem zawsze. Jestem totalnie na tak za farmakoterapią. Skutki uboczne były ale nie ma ich nawet co porównywać do tego co się ze mną działo przed lekami. 

Teraz u mnie sytuacja jest trochę inna, bo nie było zdarzenia tylko stres który trwał miesiącami, no i mnie wzięło, tylko już w inny sposób. Teraz każdy objaw mój mózg interpretuje jako umieranie. 

No to dobrze, że udało Ci się trafić na "normalnego" lekarza.

 

Akurat u mnie obecnie też bardzo silny stres towarzyszył mi przez długie miesiące no i niestety, organizm nie wytrzymał.

Odwlekałam wizytę u lekarza, a teraz tak naprawdę nie mogę się  jej doczekać, tak samo jak terapii... Nie mam już siły na to paskudztwo jakim jest nerwica.

Ale mam nadzieję, że będzie lepiej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×