Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Witam!

Niby jestem tu nowa, jednak forum śledzę od kilku miesięcy, podczas moich bezsennych nocy i ataków paniki, z którymi zwyczajnie sobie nie radzę.

Pierwszy bardzo poważny atak nastąpił u mnie kilka dni po śmierci mojego ukochanego dziadka. Skupiałam sie całymi dniami na wspomnieniach wyjącej karetki, reanimacji, na sinych paznokciach dziadka, na obrazach guzików od jego koszuli porozrzucanych na dywanie...

Obudziłam się w środku nocy. Byłam sama z córką (mój ówczesny partner wyjechał na 4 dni w sprawach....że tak powiem służbowych). Zlana potem, roztrzesiona.... i ten straszny lęk...wszechogarniający...myśl, żeby ze sobą skończyć... teraz....natychmiast...

Pamiętam, że nie mogłam oderwać myśli i wzroku od okna (mam lęk wysokości, mieszkam na trzecim piętrze). Najzwyczajniej w świecie uciekłam z pokoju...uciekłam od okna. Wbiegłam do kuchni po tabletki które przepisał mi rodzinny (bellergot) po czym zamknęłam się w łazience i zaczęłam polewać lodowatym prysznicem modląc się, by to minęło, bo przecież mam dziecko. Nie za bardzo pamiętam moment kiedy dotarlam z powrotem do łóżka. Wiem, że gdy obudziłam się rano czułam jakbym dostała nowe życie.

Sytuacje te zaczęły się powtarzac, choć już nie w takim nasileniu. Przeniosłam się więc do pokoju córki i tam spałam co noc.

Potem było już tylko gorzej... zaczęły się biegunki i bóle żołądka, które ustąpiły po około pół roku. Ich miejsce zajęły inne dolegliwości: nadmierna (!!!!!) potliwość całego ciała, w szczególności dłoni, trzęsące się ręce, dziwny strach by nie zrobić komuś krzywdy lub czegoś nie powiedzieć, mrowienie w skroniach, straszny ucisk w szyi, zatkane uszy w których ciągle mi strzela, piszczy i huczy, zawroty głowy, rozpieranie w nosie i zatokach przynosowych, mrowienie ust, metaliczny posmak. Mogłabym tak wymieniać i wymieniać. Mam obsesje na punkcie ciągłego sprawdzania czy nie sinieją mi paznokcie...

Kiedy wchodzę do sklepu wydaje mi się, że już zaraz na pewno przyjdzie atak i będę bliska omdlenia. Nie raz szybko skądś wychodzę. Najgorzej jest wtedy, gdy nie mogę wyjść, bo nie pozwala mi na to sytuacja (np kolejka przy kasie)...wtedy minuty dłużą się w nieskończoność, jest mi gorąco, czuję że na szyi mam obręcz i nie mogę wyciągnąć pieniędzy z potrfela :( czesto wyciągam je wcześniej wyliczone co do grosza, by potem nikt nie patrzył na moje nieudolne próby.

Kolejnym okropnym zjawiskiem jest derealizacja. Nie wiem kiedy ostatni raz szłam przez miasto i czułam się normalnie....od kilkunastu miesięcy wszystko dzieje się jakby obok.

Panicznie boję się jazdy samochodem. Wtedy ataki są najczęstsze, na szczęście krótkotrwałe.

Czasem jest tak, że przez tydzień, dwa funkcjonuję w miarę normalnie, a potem ni stąd ni zowąd przychodzi tąpnięcie. Z ogromną siłą. I trzyma mnie tak nawet 2 miesiące.

Teraz mam straszny kryzys od ponad dwóch tygodni. Jestem pewna, że jest to związane z moim wyjazdem do UK. Cały stres załatwiania wszystkiego dał mi radę. Urzędy, szkoły, sklepy, rozmowy, tłumaczenia... jak dla mnie niesamowita batalia. Wszyscy pytają dlaczego wszystko odkładałam, zamiast załatwiać wcześniej... dlaczego? ze strachu....

Boję się niesamowicie kontaktu z ludźmi na lotnisku, kolejki do odprawy, o samym locie nie wspominając... I nie wiem jak dam sobie radę... nie mam pojęcia...

Ogromnym wyczynem jest dla mnie to, że odważyłam się do was napisać :D Jestem z siebie dumna! Ściskam was wszystkich mocno i życzę spokojnego dnia! Trzymajcie się dzielnie!

 

Mrowienie w ustach to typowy objaw tężyczki, często atakom tężyczkowym towarzyszą ataki panicznego lęku. Miałaś robione próby tężyczkowe, konsultowałaś się z neurologiem. U mnie zdiagnozowano tężyczkę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja właśnie miałam atak. Jestem przed okresem, być może to też ma wpływ na moje dzisiejsze samopoczucie. Otóż cierpię na agorafobię ale od jakiegoś miesiąca postanowiłam sobie, że mimo wszystko będę wychodzić z domu. I właśnie pół godziny temu, dopadło mnie ale cóż, postanowiłam, że się nie dam i mimo wszystko wyjdę na spacer. Hmm, iii...wyszłam ale przez cały kilometr drogi miałam paniczny lęk. Nogi jak z waty, lekka chwiejność, strach przed ludźmi, tysiące złych myśli - "że zemdleje, że ktoś obcy będzie musiał dowlec mnie do domu"............. Przyznam, że dawno tak mnie nie potrzepało. Przez całą drogę oddychałam głęboko i wypuszczałam powietrze ustami, z tego wszystkiego nawet sobie podśpiewywałam żeby rozładować złe emocje. Fakt jest taki, że nie zemdlałam, nie potknęłam się i udowodniłam sobie, że przy takim apogeum lęku jestem w stanie zrobić to co sobie zaplanowałam - w tym przypadku głupi spacer. W głowie kwitły mi słowa "calm down", "possitive thinking".........i tak przetrwałam. Teraz siedzę pod kocem, palę e fajka i w duszy śmieje się z siebie i płaczę nad swoimi stanami lękowymi. Przecież to takie bezsensowne. Nie chcę bać się życia, nie chcę bać się lęków. Niech one boją się mnie...ja chcę być górą!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Paola, nie dziękuję za "powodzenia", a za resztę dziękuję bardzo bardzo bardzo :*

Amos piszesz o mrowieniu w ustach czy mrowieniu ust (warg)? Być może niejasno się wyraziłam :(

AdicctGirl kochana GRATULUJE :D Dałaś radę! !!! Obym ja tak samo dzielna była w piątek podczas lotu ;) pomyślę o tobie i o tym, że jeśli ty to i ja!

 

Ogólnie dzień zaliczam do w miarę udanych. 4 lekkie kryzysy. .. jutro nie będzie pewnie tak pięknie, bo czeka mnie kilka spraw do załatwienia :(

Tak czy siak trzymam kciuki za naszą kolejną noc i jutrzejszy dzień ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

AddictGirl21, jedyne o czym marzę, to wysiąść już z samolotu. Boje się, że będzie mi bardzo słabo na lotnisku. Już w tym momencie tylko o tym pisząc nieźle mnie trzepie.

Nie śpię od pierwszej :( ale to nie była najgorsza noc. Raptem 3 krótkie ataczki. Szybko ratowałam się kalmsem i muzyką. WŁAŚNIE! Muzyka bardzo mi pomaga...chyba nawet najbardziej.

 

Paola28, wiesz... tak sobie myślę, że aktem odwagi byłoby zostać tutaj. Tam czeka na mnie ktoś kto jest przy mnie w najgorszych momentach. Jedyna osoba na świecie której powiedziałam o tym co się ze mną dzieje. .. sama jego obecność sprawia że czuję się dobrze. Przez tydzień przy nim miałam tylko jeden atak, ale konkretny. Nie od razu powiedziałam mu prawdę. Pękłam po kilku tygodniach od jego powrotu do uk. Ale całymi dniami pytał co się ze mną dzieje. Był przekonany że chce się wycofac, że chce to skończyć. Wiec nie pozostało mi nic innego, jak tylko powiedzieć mu "mam nerwicę"... dużo kosztowało mnie to, by powiedzieć to głośno i wyraźnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I znow to samo. Myslalem ze juz jest ok do teraz. Dostalem prace ale na wyjazdach tygodniowych nie znam sie na niej wogole i pomimo ze mam swiadomosc ze wszystkiego sie mozna nauczycnie spalem cala noc. W zoladku mnie zaciska. Zaczalem dopiero 2 dzien brac oriven wiec za wczesnie na rezultaty. Nie wiem co mam ze soba zrobic. Pieniadze sa mi potrzebne i nie chce uciekac poraz kolejny. Pomozcie prosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Wszystkim!!! :-)

Z tego co tu czytam to też zaliczam się do osób, które mają nerwicę lękową. Moje pierwsze objawy zaczęły się w trzeciej klasie podstawówki. Pamiętam że to wszystko zaczęło się od bardzo szybkiego bicia serca, bardzo się tego bałem i przejmowałem się tym, nie wiedziałem co mi jest i coraz bardziej wkręcałem sobie że to jakaś poważna choroba i mogę mieć chore serce, a nawet nagle dostać zawału od takiego szybkiego bicia. Bałem się strasznie o tym mówić, myślałem że jak komuś to powiem to mnie wyśmieje i wyjdę na jakiegoś idiotę. Ponad to nie chciałem być traktowany jako osoba chora, aby nie czuć się gorszy. W tamtym czasie miałem poczucie że chcę być najlepszy, tym bardziej problem z moim sercem mnie przybijał. Niekiedy miałem myśli że niedługo umrę, nie warto już żyć i tak w życiu już nic nie osiągnę bo pewnie niedługo umrę. Takie myślenie nie towarzyszyło mi cały czas, były okresy że czułem się lepiej i nie myślałem w ten sposób. Przed wystąpieniem tych objawów byłem osobą bardzo wesołą i ciekawą świata.

 

Ataki szybkiego bicia serca i tych przykrych myśli towarzyszyły mi ze zmienną częstotliwością i intensywnością do drugiej klasy liceum. Na początku drugiej klasy liceum mój stan się znacznie pogorszył, najpierw zacząłem zauważać że ręce jakoś bardziej mi drętwieją, przez co nieraz musiałem przerywać grę na komputerze, aby krew mogła dopłynąć. Następnie zauważyłem że zaczyna mi towarzyszyć jakieś dziwne napięcie nerwowe (czułem że muszę wszystko szybko i najlepiej robić jak się tylko da, a przy okazji nie mogę popełnić żadnego błędu), razem z tym napięciem pojawiło się skakanie mięśni, zaczęło mi szumieć w uszach, zacząłem widzieć jakieś czarne spirale przed oczami, od tamtej pory towarzyszy mi również śnieżenie na całym tle widzenia. Stałem się jakiś otępiały i zmęczony, moje wyniki w szkole zaczęły się pogarszać. Jak się uczyłem to pojawiały się natrętne myśli że i tak się nie nauczę, że coś mi jest. Z tymi objawami poszedłem w końcu do lekarza, zrobili mi wszystkie badania i nic wielkiego nie znaleźli, nawet tomografie głowy miałem robioną i nic nie wyszło. Ja leżałem później w szpitalu to powiedzieli mi tylko że mam za mało jakiś pierwiastków we krwi i podali mi je w kroplówce.

 

Po tych wynikach poczułem się trochę lepiej bo się trochę uspokoiłem, ale objawy mi wcale nie ustąpiły. Moje napięcie nerwowe i lęki nie opuściły mnie. Strasznie mocno zaczął się ujawniać lęk przed dorosłością i dorosłym życiem, przed studiami i maturą. Przez maturę jakoś przebrnąłem, ale wynik jaki uzyskałem był słaby i nie usatysfakcjonował mnie w ogóle. Chciałem iść na studia dzienne, ale się nie dostałem więc poszedłem na zaoczne. Gdy się zbliżał koniec pierwszego semestru zacząłem chyba odczuwać coraz większy niepokój bo wiedziałem że sesji raczej nie zaliczę. Kiedy byłem na przed ostatnim zjeździe serce znowu zaczęło mi bardzo szybko bić, tak szybko jak nigdy dotąd, myślałem że już po mnie. Byli ze mną moi koledzy z którymi jeździłem na studia, ale wstydziłem się im o tym powiedzieć i nie chciałem im zrobić problemu że będą na mnie źli. Zacząłem się coraz bardziej nakręcać że to już koniec i że do domu nie wrócę, że umrę. Nie wiedziałem wtedy że inni też tak mają i że są to ataki paniki. Przestraszyłem się tego dla mnie takie szybkie bicie serca równe było nagłej śmierci. Dobrze że stało się to pod koniec zajęć, bo nie wiem jak bym od rana to wytrzymał. Do domu jechałem ponad dwie godziny i modliłem się, abym do niego wrócił bo cały czas mi to serce tak szybko biło, nawet lewa ręka z tego wszystkiego zaczęła mnie mocno szczypać. Po tym ataku zacząłem się bać wychodzić z domu, bałem się że znowu mnie taki atak złapię a wtedy na pewno umrę. W domu na szczęście czułem się bezpiecznie. Zawaliłem studia bo bałem się tam jeździć.

 

Obecnie mam 28 lat, z tamtym lękiem nie potrafię sobie poradzić do tej pory, nie jest on już aż tak duży jak był, ale towarzyszy mi cały czas. Myślę że może nawet kiedyś z niego wyjdę. Jeśli chodzi o mój post to chciałem się spytać czy ktoś z was ma podobne objawy somatyczne? Zastanawiam się czy objawy te mam bo mam nerwicę, czy może jakieś inne czynniki mogą takie objawy wywoływać, a przy okazji podnosić napięcie nerwowe i lęk.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obecnie mam 28 lat, z tamtym lękiem nie potrafię sobie poradzić do tej pory, nie jest on już aż tak duży jak był, ale towarzyszy mi cały czas. Myślę że może nawet kiedyś z niego wyjdę. Jeśli chodzi o mój post to chciałem się spytać czy ktoś z was ma podobne objawy somatyczne? Zastanawiam się czy objawy te mam bo mam nerwicę, czy może jakieś inne czynniki mogą takie objawy wywoływać, a przy okazji podnosić napięcie nerwowe i lęk.

 

Jest tutaj mnóstwo osób, które mają podobne objawy. Ja już nie zliczę ile ja ich miałam. Od zimnych dłoni po... ebolę :D. Nerwica powoduje dużo objawów, bo wie czego się najbardziej boimy. Pisałeś, że miałeś zrobione różne badania więc jesteś okazem zdrowia tylko nerwica powoduje, że myślisz inaczej.

Chodzisz do lekarza? Zażywasz jakieś leki?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziwi mnie to że jak mój nastrój i samopoczucie się poprawiało, a nawet jak już czułem się dobrze to objawy somatyczne wcale nie ustępowały mi. W tamtym roku nawet pojechałem na wakacje na Mazury i źle się nie czułem, a nawet myślałem że pokonam mój strach przed dalekimi wyjazdami ;-) Wy też tak macie że objawy somatyczne są z Wami cały czas, nie zależnie od waszego nastroju? :-/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziwi mnie to że jak mój nastrój i samopoczucie się poprawiało, a nawet jak już czułem się dobrze to objawy somatyczne wcale nie ustępowały mi. W tamtym roku nawet pojechałem na wakacje na Mazury i źle się nie czułem, a nawet myślałem że pokonam mój strach przed dalekimi wyjazdami ;-) Wy też tak macie że objawy somatyczne są z Wami cały czas, nie zależnie od waszego nastroju? :-/

Jasne ;)

 

 

A do tego nerwica ma to do siebie że w chwilach napięcia potrafi siedziec cicho, a kiedy człek wyluzowany, spokojny i radosny to wtedy lubi się objawiać, spieprzając człowiekowi dobre samopoczucie :(

 

Ja cały tydzień haruje, mam mnóstwo obowiązków i nie mam czasu tak myslec o objawach, a jak weekend przychodzi to się zaczyna jazda :evil: W tym roku nie pojechałam na urlop takie miałam ataki. W domu i przychodniach go spędziłam, a po dwóch tygodniach jak wróciłam do roboty nerwica ucichła na trochę :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odpowiadając na drugą część pytania, leków nie biorę, a jeśli chodzi o leczenie to dwa miesiące temu zakończyłem psychoterapię. Sam nie wiem co teraz zrobić, bo po terapii to chyba jeszcze gorzej się czuję i już nie mogę się pocieszać, że jak mi będzie gorzej to przecież mogę iść na terapię, bo wiem że to mi nie pomoże. Może ten brak nadziei i wiary w to że może być lepiej powoduje gorsze samopoczucie :-/ Jeszcze co do leków to lekarz kiedyś przepisał mi xsanax 5mg bodajże, ale brałem nawet trzy naraz i nie czułem się jakoś uspokojony, więc stwierdziłem że to też raczej do bani :-/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobry, każdy inaczej reaguje na leki, jesli nie ta grupa leków to może inna pomoże. Ja dostałam od razu dobre i jestem bardzo zadowolona. Terapii mi nawet psychiatra nie proponowała, od razu postawiła na farmakologię bo było już źle ze mną :roll:

 

Spróbuj iść do lekarza, skoro nie jesteś wyleczony to trzeba to jakoś kontynuować...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Wam wszystkim!

Nie potrafię sobie poradzić z moją nerwicą. Stresuję się w codziennych sytuacjach, sama nie wiem dlaczego. Strasznie mi to utrudnia życie, bo to wszystko widać i słychać, a przez to stresuję się jeszcze bardziej.

Czy jest możliwość pójść raz na spotkanie z psychiatrą, by przepisał mi leki przeciwnerwicowe? Zależy mi na tym by było to pojedyncze spotkanie (co jakiś czas), gdyż nie stać mnie na trwałe chodzenie do jakiegokolwiek terapeuty. A nie wiem czy terapeuta przepisze leki na pierwszej wizycie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Proszę pomóżcie. od pół roku mieszkam w Anglii u mojego taty z chłopakiem. Zaczęło dziać sie ze mną coś niedobrego. Budzę sie w nocy z tak panicznym lekiem,ze nie potrafię nawet tego opisać.. Czasem z krzykiem,czasem nie, śni mi sie ze mam raka, ze umieram, ze sie dusze, ze widzę jakaś czarna postać.. Kiedy już sie obudzę nie mogę znaleźć sobie miejsca, mam drgawki, jestem pewna ze zaraz zwariuje, wyskoczę z okna, sama nie wiem. Rano zazwyczaj już wszystko jest dobrze,ale prawie każdej nocy koszmar znowu sie zaczyna. Poza tym od dziecka mam taki sen, ze po prostu nagle wariuje,zaczynam krzyczeć, tracę nad sobą kontrole. Nie wiem skąd ten sen od kiedy jestem dzieckiem, wtedy nie miałam żadnej nerwicy lekowej, nie wiedziałam nawet co to jest.. Teraz owszem mam ja, ale nasila sie coraz bardziej. Przez ostatnie dwa miesiące non stop bez przerwy paliłam marihuanę, raz miałam po niej tak wielki napad lekowy, ze już nie zapaliłam. Dwa razy w życiu miałam tez atak po dopalaczach, wtedy już wylądowałam w szpitalu, bo byłam pewna ze umieram.. To zaważyło na mojej psychice strasznie, były to moje trzy najgorsze doświadczenia w życiu,do tej pory żałuje ze kiedykolwiek po to siegnelamr. Nie wiem czy to ma jakiś związek z lękami które mam teraz, ale proszę doradźcie mi coś,boje sie ze naprawdę podczas jednej z takich nocy coś sobie zrobię, nie czuje wtedy jakbym była sobą tylko jakby był we mnie ktoś inny,jest mi gorąco i zimno naprzemian, czuje takie gorąco w głowie,jakby miała mi zaraz wybuchnac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

janina777, Ataki lękowe ,zmiana otoczenia ,stres nie jesteś w tym osamotniona ,palenie marihuany raczej w niczym nie pomaga ponieważ lęki mogą się tylko nasilać .Udaj się do lekarza i dobra psychoterapia by Ci się także przydała by zniwelować przyczynę lęków .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj miałem spotkanie całego działu ~30 osób. Na samą wiadomość 2h przed spotkaniem zaczyna się lęk, który stopniowo rośnie aż do punktu kulminacyjnego. Objawy to napięcie, drżenie mięśni, pocenie się i zimno. Brak prawie jakiejkolwiek możliwości działania fizycznego/psychicznego. Przez godzinę spotkania cierpiałem i zmuszałem się żeby wytrzymać. Po spotkaniu lęku prawie natychmiastowo się skończył, ale zostawił jako skutek uboczny bóle mięśniowe, zwłaszcza pleców.

 

Szkoda, że dzisiaj zapomniałem leków. Jutro znowu spotkanie więc będzie test z lekami, ale jak będę się źle czuł to wyjdę. Nie będę się już więcej męczył, bo to jest bezsensu. Po co cierpieć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja dzis spokojnie pojechalem sobie do pracy i nagle po dotarciu do celu atak tego gowna znowu rozlozyl mnie na lopatki. Myslalem ze para mi pojdzie uszami takich cisnien dostalem,stanalem przy zegarze zeby odbic swoj numerek to jakos dziwnie jakbym nadwzrocznosci dostal i swiatlo zaczelo mnie razic. Oczywiscie jakos na chwile ustapilo ale mimo to wzialem poloweczke xanax-u dla lepszego samopoczucia i reszte dnia mialem z banki. Wrocilem do domu,wzialem jak zwykle prysznic zrobilem herbate oraz usiadlem przed kompem i znowu czuje to gowno! Klamra na nosie plus jakies dziwne uczucie ciepla w palcach lewej dloni i w stopach. Oczywiscie odrazu BacznoscI i wsluchiwanie sie w organizm co nastapi dalej? Ale powiedzialem nie,znowu poloweczka xanax-u i teraz mam nadzieje ze odprezenie pozostanie az do jutra i ze w koncu kiedys obudze sie i nie bede pamietal tych zasranych atakow. Dla mnie to juz totalna paranoja,ostatnio zauwazylem ze boje sie nawet wlasnych glosnych krzykow.Czasem jak glosniej krzykne to odczuwam taki lekki przykurcz miesni lydek,ktos kto sie zmaga z lekami to chyba wie o co mi chodzi. Nienawidze tej choroby,zmagam sie z nia juz ponad 14 lat i jak sobie przypominam to wczesniej takich jazd nie mialem i szybko sobie z nia poradzilem. A teraz masz ci los rok temu po okolo 10-cio letniej przerwie powrocila z wielkim hukiem i tak trzyma mnie do tej pory.Zaliczylem juz dwie karetki plus dwa pobyty na odziale ratunkowym z podwyzszonym cisnieniem i mega atakami paniki oraz lekami ze cos mi sie stanie. Ale zawsze jak to bywa po okolo dwoch godzinach zawsze zwalniano mnie do domu bo nic nie odkryli pomimo przeprowadzonych badan z zaleceniem udania sie do psychiatry. I tak sobie walcze juz dluzszy czas z roznym skutkiem zyczac sobie tylko wytrwalosci poniewaz juz mam dosc tego sponiewierania i mysle ze naprawde lepiej byloby czasem umrzec mimo ze boje sie tego cholernie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gabriel74, 2 karetki w ciągu roku to chyba niedużo, rozumiem, że już raczej olewasz te ataki i nie dzwonisz na pomoc? Mnie też xanax pomaga (jak już sam nie potrafię się uspokoić) - dawka 0,25 - ale chciałbym to zmienić na hydroksyzyną - niestety mam tylko dawkę 25mg a to chyba sporo...

Z innej beczki - wczoraj zacząłem czytać Claire Weekes o radzeniu sobie z atakami, ale jakaś taka infantylna ta książka mi sie wydanie. Dobrze oddaje to recenzja http://lubimyczytac.pl/ksiazka/181399/kompletna-samopomoc-dla-twoich-nerwow/opinia/15205745#opinia15205745.

 

-- 10 gru 2014, 15:07 --

 

Pytam o tę karetkę, bo ja sobie chyba zdałem sprawę, że źródłem mojej nerwicy może być m.in. lęk przed przeyjazdem karetki i cały cyrk z tym związany, szczególnie w pracy. Przeżyłem to już dwa razy i była trauma - nie z powodu samego ataku chyba, ile właśnie z tego przyjazdu karetki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×