Skocz do zawartości
Nerwica.com

Little_Mi

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Little_Mi

  1. sinister stres odbija się na naszej skórze! Moja koleżanka z pracy w ten sposób nabawila się łuszczycy! Nikt u niej w rodzinie nie chorował. Ja jestem kolejnym idealnym przypadkiem. Rok temu sytuacja zmusiła mnie do wizyty u dermatologa. Okazało się , że mam trądzik różowaty. Lekarz po zbadaniu zapytał czy przypadkiem nie jestem ciągle zdenerwowana i czy nie mam sytuacji stresowych.
  2. angie1989, mama jest anestezjologiem, tato chirurgiem ortopeda. ..traumatologiem tak dokładnie. On ciągle powtarza, że będę żyła. A mi się płakać chce, bo wydaje mi sie, że bagatelizuje moje problemy.
  3. angie1989, ja podejrzewam, że moja hipo to wynik tego w jakim domu się wychowałam. Moi rodzice są lekarzami, od dziecka słuchałam o różnych przypadłościach. .. D@ri@nk@, wszyscy laryngolodzy mają mnie serdecznie dość. Ja juz nawet na oddziale leżałam i nic... to wszystko z ciśnienia, a ciśnienie z nerwów. .. lucy1979, traktuje to jako grupę wsparcia
  4. Witam! Ja z kolei codziennie mam 4 zatory, 3 wylewy i od lutego mam guza mózgu (w uszach strzela mi non stop, od lutego ani raz nie przełknęłam śliny bez klikania w uszach, które zresztą cały czas mam zatkane). Przed chwilą musiałam wziąć Validol, bo robiło mi się słabo. Czasem mysle, że oszaleje, a jedynym moim marzeniem jest to, by wrócić do normalności. ..
  5. AddictGirl21, jedyne o czym marzę, to wysiąść już z samolotu. Boje się, że będzie mi bardzo słabo na lotnisku. Już w tym momencie tylko o tym pisząc nieźle mnie trzepie. Nie śpię od pierwszej ale to nie była najgorsza noc. Raptem 3 krótkie ataczki. Szybko ratowałam się kalmsem i muzyką. WŁAŚNIE! Muzyka bardzo mi pomaga...chyba nawet najbardziej. Paola28, wiesz... tak sobie myślę, że aktem odwagi byłoby zostać tutaj. Tam czeka na mnie ktoś kto jest przy mnie w najgorszych momentach. Jedyna osoba na świecie której powiedziałam o tym co się ze mną dzieje. .. sama jego obecność sprawia że czuję się dobrze. Przez tydzień przy nim miałam tylko jeden atak, ale konkretny. Nie od razu powiedziałam mu prawdę. Pękłam po kilku tygodniach od jego powrotu do uk. Ale całymi dniami pytał co się ze mną dzieje. Był przekonany że chce się wycofac, że chce to skończyć. Wiec nie pozostało mi nic innego, jak tylko powiedzieć mu "mam nerwicę"... dużo kosztowało mnie to, by powiedzieć to głośno i wyraźnie.
  6. Paola, nie dziękuję za "powodzenia", a za resztę dziękuję bardzo bardzo bardzo :* Amos piszesz o mrowieniu w ustach czy mrowieniu ust (warg)? Być może niejasno się wyraziłam AdicctGirl kochana GRATULUJE Dałaś radę! !!! Obym ja tak samo dzielna była w piątek podczas lotu pomyślę o tobie i o tym, że jeśli ty to i ja! Ogólnie dzień zaliczam do w miarę udanych. 4 lekkie kryzysy. .. jutro nie będzie pewnie tak pięknie, bo czeka mnie kilka spraw do załatwienia Tak czy siak trzymam kciuki za naszą kolejną noc i jutrzejszy dzień
  7. Witam! Niby jestem tu nowa, jednak forum śledzę od kilku miesięcy, podczas moich bezsennych nocy i ataków paniki, z którymi zwyczajnie sobie nie radzę. Pierwszy bardzo poważny atak nastąpił u mnie kilka dni po śmierci mojego ukochanego dziadka. Skupiałam sie całymi dniami na wspomnieniach wyjącej karetki, reanimacji, na sinych paznokciach dziadka, na obrazach guzików od jego koszuli porozrzucanych na dywanie... Obudziłam się w środku nocy. Byłam sama z córką (mój ówczesny partner wyjechał na 4 dni w sprawach....że tak powiem służbowych). Zlana potem, roztrzesiona.... i ten straszny lęk...wszechogarniający...myśl, żeby ze sobą skończyć... teraz....natychmiast... Pamiętam, że nie mogłam oderwać myśli i wzroku od okna (mam lęk wysokości, mieszkam na trzecim piętrze). Najzwyczajniej w świecie uciekłam z pokoju...uciekłam od okna. Wbiegłam do kuchni po tabletki które przepisał mi rodzinny (bellergot) po czym zamknęłam się w łazience i zaczęłam polewać lodowatym prysznicem modląc się, by to minęło, bo przecież mam dziecko. Nie za bardzo pamiętam moment kiedy dotarlam z powrotem do łóżka. Wiem, że gdy obudziłam się rano czułam jakbym dostała nowe życie. Sytuacje te zaczęły się powtarzac, choć już nie w takim nasileniu. Przeniosłam się więc do pokoju córki i tam spałam co noc. Potem było już tylko gorzej... zaczęły się biegunki i bóle żołądka, które ustąpiły po około pół roku. Ich miejsce zajęły inne dolegliwości: nadmierna (!!!!!) potliwość całego ciała, w szczególności dłoni, trzęsące się ręce, dziwny strach by nie zrobić komuś krzywdy lub czegoś nie powiedzieć, mrowienie w skroniach, straszny ucisk w szyi, zatkane uszy w których ciągle mi strzela, piszczy i huczy, zawroty głowy, rozpieranie w nosie i zatokach przynosowych, mrowienie ust, metaliczny posmak. Mogłabym tak wymieniać i wymieniać. Mam obsesje na punkcie ciągłego sprawdzania czy nie sinieją mi paznokcie... Kiedy wchodzę do sklepu wydaje mi się, że już zaraz na pewno przyjdzie atak i będę bliska omdlenia. Nie raz szybko skądś wychodzę. Najgorzej jest wtedy, gdy nie mogę wyjść, bo nie pozwala mi na to sytuacja (np kolejka przy kasie)...wtedy minuty dłużą się w nieskończoność, jest mi gorąco, czuję że na szyi mam obręcz i nie mogę wyciągnąć pieniędzy z potrfela czesto wyciągam je wcześniej wyliczone co do grosza, by potem nikt nie patrzył na moje nieudolne próby. Kolejnym okropnym zjawiskiem jest derealizacja. Nie wiem kiedy ostatni raz szłam przez miasto i czułam się normalnie....od kilkunastu miesięcy wszystko dzieje się jakby obok. Panicznie boję się jazdy samochodem. Wtedy ataki są najczęstsze, na szczęście krótkotrwałe. Czasem jest tak, że przez tydzień, dwa funkcjonuję w miarę normalnie, a potem ni stąd ni zowąd przychodzi tąpnięcie. Z ogromną siłą. I trzyma mnie tak nawet 2 miesiące. Teraz mam straszny kryzys od ponad dwóch tygodni. Jestem pewna, że jest to związane z moim wyjazdem do UK. Cały stres załatwiania wszystkiego dał mi radę. Urzędy, szkoły, sklepy, rozmowy, tłumaczenia... jak dla mnie niesamowita batalia. Wszyscy pytają dlaczego wszystko odkładałam, zamiast załatwiać wcześniej... dlaczego? ze strachu.... Boję się niesamowicie kontaktu z ludźmi na lotnisku, kolejki do odprawy, o samym locie nie wspominając... I nie wiem jak dam sobie radę... nie mam pojęcia... Ogromnym wyczynem jest dla mnie to, że odważyłam się do was napisać Jestem z siebie dumna! Ściskam was wszystkich mocno i życzę spokojnego dnia! Trzymajcie się dzielnie!
×