W moim przypadku też zaczęło się od Kościoła, zemdlałam, potem bałam się chodzić ale chodziłam (cały czas miałam wrażenie ze zaraz zemdleję). To było jak byłam nastolatką - nie pomyślałam, ze to się już zaczyna coś dziać. Jak złapał mnie taki największy atak około dwa lata temu...to bałam się chodzić wszędzie, po markecie to w biegu robiłam zakupy, żeby nie zemdleć. Jakiś czas miałam taką sytuację, że w autobusie i tramwaju kiedy jechałam było mi strasznie niedobrze, bardzo bolał mnie żołądek - teraz już nie. Ogólnie nie pamiętam, kiedy mnie coś nie bolało. Zaczęło się od bólu z lewej strony głowy, takie kłucie - chodziłam do lekarzy, wysłali mnie na badanie, ale że miałam czekać 6 miesięcy to moja ciocia powiedziała, że zabierze mnie na wakacje :) i przeszło :) bóle ustąpiły. Nawrót był po jakimś czasie dopiero - najpierw bolała mnie szyja - taki skurcz (pomyślałam sobie, że brakuje tylko, żeby zaczęła mnie znowu boleć głowa...i zaczęła!!! znowu lekarz, badania, psychiatra, bioxetin i po roku minęło. Teraz powoli coś wraca, ale dzięki temu, że jestem świadoma już co się ze mną dzieje to nie panikuje, obserwuje swoje ciało. Niedawno miałam bóle w okolicach serca, usg, ekg - serce zdrowe. Teraz boli mnie w okolicy mostka z prawej strony, taki ból jakby uciskający i przy uciskaniu boli bardziej - w końcu muszę iść znowu do lekarza i sprawdzić co tam się dzieje. W zasadzie jestem między jedną a drugą wizytą u lekarza. Ciągle się wszystkiego boje, strasznie się stresuję, czasami nawet nie umiem porządnie sklecić zdania, jąkam się strasznie ze stresu