Skocz do zawartości
Nerwica.com

Miłość w Borderline i innych z.o


Gość Shadowmere

Rekomendowane odpowiedzi

niektóre rzeczy, np. śmierć matki SĄ NAPRAWDĘ STRASZNE i bolą i powinny boleć...i ten ból trzeba przejść...

 

 

minie niedługo 4 lata od śmierci mojej matki i cały czas uważałam i nadal uważam, że to było straszne. niestety nie umiem przez ten ból przejść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć, Sama sobie tłumaczyłaś? Bawiłaś sie w psychologa sama ze sobą? :shock: Przecież nie jesteś obiektywna w stosunku do siebie. Uważam,że takim sposobem, wypierając, wyrządziłaś sobie tylko krzywdę.

Jak dla mnie to kwalifikujesz się na porządną terapię. Bez dwóch zdań.

Jak czytam o tych lekach, dawkach, które Tobie są przepisywane......jakoby miały przywrócić Tobie uczucia to....... :hide:

Leki i psychoterapia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Piszę ten temat, gdyż muszę się komuś wygadać. Prawdopodobnie mam borderline, jednak dopiero w czerwcu pojadę do psychiatry, aby coś stwierdzić. Na razie chodzę do psychologa, który sam radził mi, żeby tam pójść. Do rzeczy: Od jakiegoś czasu, konkretnie jakoś tak od koło miesiąca, dwóch nie potrafię poradzić sobie z nerwami. Mało tego, do szału potrafi doprowadzić mnie nawet taka drobnostka, jak odłączenie internetu na nawet 10 minut, nie mówiąc od poważniejszych rzeczach. Często doprowadzałem się do takiego stanu, w którym tłukłem szklanki, niszczyłem różne przedmioty, raz zniszczyłem półkę w szafce. Niestety, przez to często kląłem w towarzystwie mojej byłej dziewczyny, bywało nawet tak, że mówiłem do niej teksty w stylu "daj mi spokój", "zamknij się". W końcu dwa tygodnie temu dostałem od niej smsa, żebym zdecydował, czy zależy mi na niej, czy na własnej przyjemności. Jednocześnie starałem się, żeby czuła się ważna, jednak najwyraźniej nie jestem zdolny do związku. Pięć dni później, również sms-em, dostałem wiadomość, że ze mną zrywa, po dwóch miesiącach bycia ze sobą. Owszem, jest to mało, jednak bardzo mnie to poruszyło. Miało być lepiej, miałem nauczyć się nad sobą panować, poszedłem do psychologa i byłem gotowy na przyjmowanie leków. W końcu po ostatnim sms-ie tak się na siebie zdenerwowałem, że dosłownie zacząłem okładać się nożem, który na moje szczęście był akurat tępy, więc skończyło się na dwóch rozcięciach i siniakach. Chciałem to wszystko naprawić, jednak ona kilka dni temu znalazła sobie nowego. W sumie nie wiem, po co to piszę, ale musiałem się wygadać. Sam myślę, czy zasłużyłem na jakąś karę, czy nie, ale nie mogę do tego dojść. Proszę, pomóżcie mi to stwierdzić. Powinno to być dla mnie proste, ale dosłownie nie jestem w stanie myśleć.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michal77, 2 miesiace ze soba byliscie, to coz, bardzo malo. Po 1) bylo minelo, skoro znalazla nowego to juz po ptakach, po 2) idz do psychiatry i zacznij sie leczyc, bo widac ze rozmowy z psychologiem nie daja efektu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak ja nie lubię takich tekstów, że "2 miesiące to mało"... Mało na co? Ile niby trzeba być ze sobą, żeby mieć prawo cierpieć z powodu rozstania? Z resztą dla jednego borderline'owca to i 3 tygodnie to może być "długi" związek, a jak spotyka się ich dwoje, to może się skończyć zanim się zacznie. (A tak z doświadczenia mówię).

 

Michal77, nie ma co mówić o żadnej karze, raczej o tym, że ci się nie powiodło. Leki od psychiatry to wiadomo fajna rzecz, ale na borderline jako takie nie ma chyba sprawdzonego leczenia. Ale wiesz co, wydaje mi się, że jesteś dość silny, żeby nad sobą popracować zamiast tylko czekać na jakieś psychologiczne wyjaśnienie swoich problemów. Pomyśl o sobie, jako o normalnym człowieku, który musi iść na przód.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej

 

Jestem tutaj nowa

Nie mam zaburzeń osobowości typu borderline.

Nie mam też większych problemów ze sobą ( przynajmniej tak mi się wydaje ; ))

Natomiast miałam chłopaka który najprawdopodobniej miał to zaburzenie.

Chciałam wam napisać jak to wygląda od strony tej drugiej osoby a ściślej od mojej strony, bo wiadomo każdy przypadek jest inny.

Na początku wydawało mi się, że wszystko jest w porządku, że mój wybranek, owszem ma czasami stany przygnębienia, ale łudziłam się tym ( i nasi wspólni znajomi) że jest to spowodowane może samotnością, może brakiem konkretnego zajęcia, chwilową stagnacją życiową. Zaczęliśmy się spotykać. Nasza relacja ( tak jak się umawialiśmy na początku) miała powoli się rozwijać, mieliśmy się poznawać i dopiero po jakimś czasie stwierdzić czy chcemy być ze sobą tak na poważnie czy nie.. On przyspieszył wszystko. Myślałam, że jest bardziej zakochany ode mnie. Było mi dobrze z nim, dogadywałam się świetnie, te same zainteresowania, poczucie humoru nić porozumienia itd., no więc w to poleciałam. Po miesiącu nagle stwierdził, że się wycofuje.

Bolało bardzo, szukałam winy w sobie, w nim też, ale bardziej w sobie, zastanawiałam się co ze mną jest nie tak, skoro on nie chce ze mną być. Zaniżyło mi się poczucie wartości. Oj zależało mi na nim BAARDZO i chciałam z nim zbudować przyszłość, nie myślałam o tym by go zostawiać nigdy, nie myślałam też o nim że jest nic nie wart, myślałam o nim jako o bardzo wartościowym człowieku pełnym ciepła czułości itd.

Po chyba 4 miesiącach on próbował mnie "uwieść", był pijany, mówił do mnie sprzeczne rzeczy czyli to że jestem dla niego jedną z najbardziej wartościowych osób jakie zna i że np. nic do mnie nie czuje i że chodziło mu tylko seks. Myślałam że zwariuje, odtrąciłam go, czułam się wciągana w jakąś "psychozę".

Po 8 miesiącach mieliśmy rozmowę ze sobą, on stwierdził, że chce znowu spróbować i że wszystko zależy ode mnie czy będę tego chciała. Powiedział mi że żałował swojej decyzji o rozstaniu. Ale również powiedział mi że całe jego życie to jedna wielka huśtawka uczuć i że chce nad tym pracować.

Ja powiedziałam ok. ale najpierw musisz iść na terapię, zrobić coś ze sobą, znaleźć pracę itd. Oczywiście on wszystko przyspieszył, znowu mu jakoś tam zaufałam, tym bardziej, że znalazł tą pracę, poszedł na terapię itd. Wydawało mi się że był we mnie zakochany bardziej niż 8 miesięcy temu. Byłam bardzo szczęśliwa. Znowu ani trochę nie myślałam o tym by go zostawić. Chciałam z nim być po prostu, tym bardziej, że on mówił mi że potrzebuje stabilnego związku, że chce sobie ułożyć przy mnie życie itd., były oczywiście też plany na wakacje. Było mi bardzo dobrze z nim. ech.

Aż tu nagle zaczęły się jakieś zaczepki, bez żadnego powodu, docinki, oczywiście prowokował mnie a ja się dawałam sprowokować, doszło do kłutni. Potem się pogodziliśmy, przeprosił mnie za swoje zachowanie. I nagle za dwa dni znowu powiedział mi że nie chce ze mną być, że nic do mnie nie czuje, że jest w nim tylko ból. Już wtedy wiedziałam że coś z nim jest poważnie nie tak, chociaż parę dni wcześniej powiedział mi że jego pani psycholog podejrzewa u niego borderline. Jakoś nie wiem dlaczego ale jednym uchem mi to wleciało a drugim wyleciało. ( może to był mój mechanizm obronny). Dopiero pare dni temu poczytałam sobie o tej chorobie/zaburzeniu no i wszystko jakoś jest dla mnie bardziej jasne.

 

Nie wiem czy on dalej chodzi na terapię, czy dostał skierowanie do psychiatry. Nie mam z nim teraz kontaktu. Chociaż on już się próbował raz ze mną skontaktować.

Jest mi bardzo smutno, że tak się to wszystko skończyło. Jestem wkurzona też na osoby, które w dzieciństwie zrobiły mu straszną krzywdę, jestem wkurzona, że spotkałam mężczyznę, z którym naprawdę chciałam sobie ułożyć życie a tu dupa zbita z tego wyszła. Jestem wkurzona, że on rzeczywiście gdy mówiłam mu miłe rzeczy, komplementy, nie chciał w to wierzyć. Jestem wkurzona na niego że znowu dał mi jakąś nadzieje i znowu mnie zostawił. Już więcej w to wchodzić nie chce, no chyba że ta terapia przyniesie jakieś pozytywne skutki, ale to pewnie za parę lat ... Cały czas o nim myślę. Wiadomo potrzebuję czasu.

 

Chcę wam napisać że życzę wam wytrwałości w pokonywaniu swojej choroby, że to w cale tak nie jest że jak się z kimś wiążecie to ta osoba o was myśli, że jesteście nic nie warci... Bo jeżeli ktoś już się decyduje z kimś wchodzić w relacje to znaczy, że w tym kimś musi dostrzegać jakieś wartości, coś interesującego, obojętnie czy to jest inteligencja, poczucie humoru, ciepło, wspólny język. No inaczej się nie da. (Teraz niektórzy z was pewnie sobie pomyślą, że jeżeli dana osoba dostrzega te wartości tzn. że z nią jest coś nie tak....ech. )

Swojego byłego chłopaka nie uważam za dupka itp. ( wiem że niektórzy tak o sobie tutaj czasami myślą, bo czytałam wasze posty niektóre) tylko za człowieka skrzywdzonego przez życie. Jemu również życzę wszystkiego najlepszego.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja po takim rozstaniu właśnie pierwszy raz pojawiłam się na forum. Cieszę się, że mogę już mówić o tym w czasie przeszłym, że kochałam, że byłam gotowa zrobić dla niego wszystko, ale kolejnego odnowienia tego zerwanego kontaktu już nie będzie.

 

Teraz błysnę banałem, że czas leczy rany.

 

Cyniczną uwagą, że nie wszystkie bucowate zachowania powinno się tłumaczyć trudnym dzieciństwem i zaburzeniami, ludzie z problemami też mają swój charakter i pewną ilość dobrej woli, której terapia nie zmieni.

 

Zostajesz na forum? :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja po takim rozstaniu właśnie pierwszy raz pojawiłam się na forum. Cieszę się, że mogę już mówić o tym w czasie przeszłym, że kochałam, że byłam gotowa zrobić dla niego wszystko, ale kolejnego odnowienia tego zerwanego kontaktu już nie będzie.

 

Teraz błysnę banałem, że czas leczy rany.

 

Cyniczną uwagą, że nie wszystkie bucowate zachowania powinno się tłumaczyć trudnym dzieciństwem i zaburzeniami, ludzie z problemami też mają swój charakter i pewną ilość dobrej woli, której terapia nie zmieni.

 

Zostajesz na forum? :D

 

 

No tak zgadzam się nie wszystkie bucowate zachowania powinno się tłumaczyć trudnym dzieciństwem, ale te jego zachowania nie były dla mnie bucowate, były po prostu z pogranicza psychozy, tym bardziej że znałam go wcześniej 3 lata i wydawał mi się być bardzo fajnym człowiekiem. Z resztą to nie tylko ja tak myślałam,ale nasi wspólni znajomi również.

Ja wierzę w dobroć ludzi i wierzę w to że ludzie z natury są dobrzy. Że rodzą się dobrzy tylko pewne czynniki kształtują ich osobowość w taki czy inny sposób. Może jestem naiwna, ale tak czuje.

 

Mogę zostać na forum jasne.

A ty amy lee byłaś z borderem czy może sama nim jesteś? Sory ale nie kojarzę jeszcze tego co kto tu napisał na tym forum.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

..jestem Borderem zdiagnozowanym 3 miesiące temu i wciąż mnie zadziwia jak podobne są nasze schematy myślenia.

U mnie w związku tak:

jest dobrze - jest nudno - zaczepiam, prowokuję - czekam na reakcję - brak reakcji -manipulacja, histeria, teatrzyk - "nie kocham Cię, odchodzę (zatrzymaj mnie)" - samookaleczenia, szopka, płacz - tulki, przepraszania, wyjaśnienia - obietnice poprawy, wyznania miłości - jest dobrze -jest nudno .... itd

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziś po pracy musiałam zrobić coś z tych dodatkowych robót i pomagał mi kolega z pracy i muszę przyznać, że poczułam - choć może poczułam, to za duże słowo, bo odbywało się to bardziej na poziomie intelektualnym (ale nie do końca) pewną fascynację Jego osobą...zdałam sobie sprawę, że od pewnego czasu patrzę na niego z pewnym podziwem...co zupełnie nie koreluje z tym, że mam własnego faceta, do którego nie potrafię poczuć nawet tej namiastki, choć kiedyś fascynował mnie bardzo silnie... kolejny więc raz zdałam sobie sprawę, że już pewnie nie pokocham z powrotem mojego faceta....wtedy się zastanowiłam czy mogłabym być z kimś innym np. z tym kolegą z pracy i zdałam sobie sprawę - że nawet jakbym odzyskała jakieś uczucia - to pewnie skończyłoby się tak samo jak w przypadku mojego faceta - pól roku fascynacji i znudzenie...to jest naprawdę borderlinowskie i niedojrzałe...kompletrna niezdolność do wytworzenia głębokiej miłości...przy czym dodam - naprawdę - że mając 19-20 lat umiałam kochać i nie miałam takich borderlinowskich zapędów...stało mi się to dopiero jak mi seroxat spłycił uczucia...on mi zmienił osobowość:( widzę to coraz bardziej...poza tym naszła mnie refleksja - że jeśli zdecuję się kiedyś jednak rozstać z moim facetem - to nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie mnie już chciał, bo kto by chciał taką psychiczną osobę z tak bogatym życiorysem jak 8 szpitali psychiatrycznych...zresztą ja też nie chciałabym już nikogo "narażać" na związek ze mną... chyba, że naprawdę powróciłyby mi głębokie uczucia...smutne to wszystko

Dodam, że nigdy, nigdy nie myślałam mimo wszystko o sobie jako o osobie bezwartościowej, nigdy nie myślałam, że nie jestem warta pokochania, nigdy nie miałam huśtawek nastroju w związkach, nie robiłam szopek ( za to byłam z jednym facetem - niby zdrowym, który co drugi dzień chciał ze mną być, a co drugi - nie. ALe to było kilka lat temu)....nieeee, ja stanowczo nie pasuję na typowego bordera...ja po prostu po pól roku cudownego związku zaczęłam odczuwać nudę, a potem zaczęły mi ginąć uczucia w ogóle...i do dziś nie wiem czy to był proces psychologiczny czy biologiczny :shock::shock::shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znów się pakuję w relację na którą nie jestem gotowa. Już zawłaszczyłam tą osobę, uznałam, ze jest moja. Cierpie, bo czekam na jego telefon i wkręcam sobie, ze już się do mnie zraził i już mnie nie chce.

 

Jest to o tyle absurdalne, ze wczoraj o 12 w nocy się rozstaliśmy i absolutnie nie mam podstaw do takich myśli.

Mam swiadomosc tego jakie są mechanizmy w borderline i czego absolutnie nie powinnam robic, ale nie wiem jak panować nad tym. Co z tego, ze rozpoznaje już na ile moje emocje sa nieprawidłowe, jeśli nadal te emocje odczuwam? :cry:

 

Powinnam zakonczyc tę relacje, bo to nawet nie jest związek, bo wiem, ze znow się przesadnie zaangazuje i będę cierpieć. Ale chyba nie dam rady zerwac tej znajomości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co z tego, ze rozpoznaje już na ile moje emocje sa nieprawidłowe, jeśli nadal te emocje odczuwam? :cry:
mnie te emocje ciskaja na samo dno piekla albo odwrotnie, patrze na niebo z góry... i nic nie moge poradzic, świadomosc ze to wszystko jest mega głupie, nielogiczne, absurdalne, wykancza mnie i wszystkich zaangazowanych - ta swiadomość niczego nie zmienia :hide:

Pocieszam sie myslą, ze niektórzy to lubią, meczyc sie z pierdolnietą swirką... inaczej by tego nie robili.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mając świadomość kim jesteśmy i nie rezygnując z terapii mamy bardzo duże szanse na szczęśliwy związek. Na pewno nie powinniśmy ukrywać tego faktu przed ukochaną osobą. Powinna być świadoma. Borderline nie przekracza Naszych szans na szczęście, musimy tylko cały czas pracować nad sobą, kontrolować swoje zachowanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nadszala, Często też jest tak, że (w moim przypadku) mężczyzna, gdy się dowiaduje mówi "dziękuję, do widzenia, było fajnie, ale bez przesady, w bagno nie będę się pakować" Coś w tym stylu...

Niestety takie podejście jest dobre dla jednej i drugiej strony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×