Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

New-Tenuis napisz coś więcej jak sobie starałaś sie pomóc?

Mogę wypisać w punktach, co sama staram się robić, by nie dopuszczać do obniżek nastroju:

1. Utrzymywać miejsce, gdzie śpię, czytam, spędzam czas w ładzie i porządku (przyjemniej mi, kiedy patrzę na swój pokój, który jest czysty, a rzeczy w nim ładnie poukładane).

2. Wyrobiłam sobie rutynę dnia: budzę się o określonej godzinie, jem posiłki o określonej godzinie, obowiązkowo ćwiczę mięśnie brzucha około 19, a o 20 idę pod prysznic. Bezpieczniej się czuję, kiedy stworzę sobie takie ramy czasowe.

3. Staram się nie siedzieć przed ekranem komputera zbyt długo.

4. Staram się w miarę możliwości dbać o kontakty międzyludzkie, spotykać się ze znajomymi.

5. Czytam książkę (czytanie ostatnio zaniedbałam).

6. Kiedy najdzie mnie zły nastrój, podchodzę do niego pragmatycznie (zadaję sobie pytanie, co musi się zmienić i jak ja mogę wprowadzić te zmiany, aby się tak nie czuć).

7. Zdaję sobie sprawę, że mózg to też organ, usiłuję mieć wgląd we własne uczucia, pragnienia, tęsknoty, dojść do tego, skąd się wzięły i jak mogłabym je zaspokoić.

8. Kiedy mam atak lęku, derealizację, depersonalizację, nie daję się ponieść emocjom i nie działam pod ich wpływem, mówię sobie: teraz nic nie robię (np. nie wysyłam rozpaczliwych sms-ów, nie dzwonię do nikogo, nie piszę), dopóki się nie uspokoję i nie znajdę racjonalnego rozwiązania.

9. Nie pozwalam sobie na picie alkoholu i zażywanie środków uspokajających, chyba że czuję, że jest to absolutnie niezbędne (a niezbędne by to było, gdyby zaatakowały mnie myśli samobójcze - na szczęście, od dawna się to nie zdarzyło).

10. Utrzymuję kontakt ze swoim psychiatrą, kiedy czuję, że coś się złego dzieje z moim samopoczuciem, dzwonię do niego i mówię jak jest (dzięki temu, on prowadzi moją dokumentację, a równocześnie mam poczucie, że nie jestem z tym sama).

 

To są działania, które mi pomagają, w każdym bądź razie umożliwiają w miarę "zdrowe" funkcjonowanie. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Czyżby tu wszyscy wymarli? Czy wyzdrowieli?

 

wishfull thinking.......

mnie wykańcza oddział. naprawdę codzienna terapia to ciężki kaliber.

budzi się wiele emocji. rozkładanie się na części pierwsze w grupie jest jeszcze intensywniejsze niż na terapii indywidualnej.

jest mi ciężko czasami, ale podoba mi się tam i już związałam się z grupą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakie to wszystko jest bez sensu. Pracujemy żeby za chwilę kasę wydać

 

A dlaczego to jest bez sensu?

Żeby mieć coś fajnego lub przydatnego to trzeba mieć kasę, a żeby mieć kasę to trzeba zarobić.

 

jemy a i tak wszystko ląduje w kiblu

 

Jakie wszystko? W kiblu to ląduje mniejszość. Większość służy do budowania organizmu oraz dostarczenia mu energii. Dodatkowo u zdrowych osób sam akt jedzenia daje podobno uczucie przyjemności.

 

wstajemy żeby za chwilę iść spać

 

Nie wstajemy po to, aby spać.

Przed snem jest cały dzień życia.

Z założenia..

 

idziemy spać żeby za chwilę wstać

 

Idziemy spać, aby wypocząć i się zregenerować.

 

żyjemy a za chwilę umieramy

 

Nie tak za chwilę, zazwyczaj.

 

kochamy a za chwilę to tracimy

 

Ale czy strata obiektu jest równoznaczna ze stratą miłości wobec niego?

 

sprzątamy a za chwilę znowu jest bałagan

 

Ale nie wysypisko śmieci ;)

 

podnoszę się a za chwilę znowu jestem na dnie.

 

Znam to i rozumiem. Wiem, jakie to wkurzające, załamujące i demobilizujące :(

Ale jednak ciągle mnie coś pcha ku temu, aby próbować się z tego dołka wygrzebać...

 

Czemu pomijasz to, co jest pomiędzy? Pomiędzy wybudzeniem się, a zaśnięciem, pomiędzy sprzątaniami pokoju, pomiędzy jedzeniem a wydalaniem, pomiędzy narodzinami a śmiercią?

 

Btw, dzień dobry wszystkim :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miło Cię czytać Naranja. Szkoda, że nie napisałaś jak tam u Ciebie - jak terapia, jak ludzie?

A u mnie lepiej. Zdecydowanie lepiej niż jeszcze tydzień temu. Ogólnie bardzo się cieszę, że poszłam do tego szpitala. JEstem dumna z tego, że odważyłam się podjąć samodzielną decyzję, choć większoszość osób mi odradzało, a i ja miałam liczne wątpliwości... nie jest jeszcze normalnie, bo nie oedczuwam uczuc...ale mogę żyć, pracować, oglądać TC, czytać, spotykać się z ludzmi, robić zakupy, gotować.To jest po prostu rewelacja. Dla ludzi, którzy nie mieli nigdy takich probemów to na pewno moje zadowolenia jest czymś niezrozumiałym.Ale ja od 1,5 roku wegetowałam. Nie robiłam prawie nic.Wypastowanie butów było ponad moje siły...i ciągle czułam to cierpienie. Teraz by mi się jeszcze winko przydało, żeby się trochę podkręcić, ale z lekami to nie można. Tak więc zastępuję wino stilnoxem, po którym też jestem tak fajnie rozluźniona.

Ogólnie fajnie: u Korbusi lepiej, u Naransji chyba też, skoro nie narzeka, u mnie też jakieś światełko wtunelu

Miłychy snów dziewczyny (i chłopaki)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety nie bardzo. Może jest tak samo, ale ja nie mam za bardzo nadziei, że będzie lepiej, że zacznę jeszcze odczuwać emocje. W dodatku martwi mnie, że dostaję aż 15mg olanzapiny, nie wiem czy ona działa na mnie pozytywnie, czy właśnie po neuroleptykach zanikły mi emocje:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika już gadałyśmy o zaufaniu

zrobię jeszcze jedno podejście i odpuszczam

 

Kite ... jeżeli chcesz to napisz w jaki sposób to na Ciebie wpłyneło

teraz chyba wiele matek tak postępuje?

 

moja mnie raczej stawiała zbyt wysokie oczekiwania... potem je zinternalizowałam i teraz trudno samej sprostać tym oczekiwaniom..

ale do tego doszłam bez terapii... przynajmniej ten wątek tam nie omawiałam..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

matka serio twierdzi że gdybym miała w dzieciństwie więcej obowiązków to teraz nie miałabym kłopotów psychicznych. a siostra ostatnio gadała że są ludzie którzy wybierają sobie zaburzenia na sposób życia bo to łatwe.. taka sugestia że i ja tak robię bo kiedyś nie byłam zaburzona a teraz jestem. jakby się człowiek z zaburzeniami rodził...

 

-- 17 sie 2011, 16:23 --

 

a wpłynęło to na mnie tak że jej wykrzyczałam że jej kurwa nie potrzebuję, że ma wypierdalać z mojej części pokoju i z mojego życia, że nie mogę doczekać się oddziału bo już nigdy do nich nie wrócę i wolę ławkę w parku niż ten dom, że ma się do mnie nie zbliżać itp.

kupiłam nową żyletkę i rozdziewiczyłam ją..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kite

sorki nie zrozumiałam Cię

Moim zdaniem ososby, które nie uczą się w dzieciństwie respektować reguł i obowiązków rzeczywiście mogą mieć problemy z przystosowaniem.

Ale też osoby, które miały ich za dużo, albo za dużo wymagań, krytyki też będa miały kłopoty.

 

Bardzo niefajne co Ci mama powiedziała... musiało zaboleć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sens, Ola, ale Ty jej to powiedz, że to ostatnie podejście.

Kurcze, sama nie wiem co o tym myśleć. Relacja jest najważniejsza w terapii.

A zastanawiałaś się nad tym jakie cechy musi mieć osoba, która zasłużyć sobie musi na zaufanie u Ciebie? Pytam całkiem poważnie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A moim zdaniem mamy uszkodzone mózgownice...Bez urazy.

 

Ciężko o równowagę w wychowaniu. Złotym środkiem jest umiar, ale zachować ten umiar...uuu. Problematyczne. Wiele osób chowanych w dyscyplinie albo bezstresowo, radzi sobie w życiu. No może z niewielkimi perypetiami, ale radzi sobie. A my dla odmiany nie. Musi być coś więcej. Jakaś głębsza przyczyna, bo to niemożliwe po prostu.

 

kite ja też miałam tak "uroczą" pogawędkę rodzinną. Tyle, że dla odmiany wczoraj wieczorem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Halenore może to kwestia genów, może wychowania..

objawy sa w mózgu i w zachowaniu..

każdy musi szukać swojego sposobu...

ja teraz staram się nie rozczulać nad sobą...

całe szczęście od rodziny się już dawno wyprowadziłam i nauczyłam jej że moje życie jest moim życiem i muszą się pogodzić z tym, że jest inne od oczekiwań.

oczywiście czasami dostaje raniące uwagi..

ale ja też mogę kogoś ranić nawet o tym nie wiedząc.

 

Monika powiem jej.

W sumie ostatnio też nasza rozmowa sie wokół tego toczyła.

Czuję sie dobrze od jakiegoś czasu i nie potrzebuję tak tych spotakń, chociaż fajnie by miec poczucie że coś robię żeby na stałe wyjść z tego choler****.

 

Kite jak się zakończyła rozmowa z matką?

 

-- 17 sie 2011, 18:06 --

 

Monika a jak u Ciebie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sens, ja wyję przed kompem wycierając oczy bandażem a matka skrobie mech w chodniku koło domu..

a, i siostra zadzwoniła i stwierdziła że im jest ciężko. nie zapominajmy że to JA jestem zaburzona i cierpię codziennie, huśtawki nastrojów, nocne lęki. z nikim z nich nie rozmawiam o emocjach i to im jest ciężko i mam zrozumieć. bo mnie rozumieć nie ma potrzeby..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kite

pewnie im też jest ciężko...

może nie mogą sobie z tym poradzić, że Ty tak się czujesz...

wiem, że Ty w tym momencie czujesz się paskudnie i chciałabyś poczuć chociaż trochę ulgi i wtedy ciężko jest postawić się na miejscu 2 człowieka.... ale może część ich zachowań (sprzątanie chodnika) wynika z tego, że Twoja mama nie wie jak Ci pomóc.

Ciężko jest pomóc osobie z depresją... jak mamy doła to nic nie pomaga.. albo prawie nic...

 

Twoja mama pewnie Cię bardzo kocha tylko nie radzi sobie z sytuacją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz już mam pewność, a przynajmniej zarys skąd się bierze u mnie większość problemów. Zahamowanie psychoruchowe prowadzi do marnowania większości czasu, co więcej, mam wrażenie, że proces myślenia zostaje ostro zahamowany, przez co czuję się jak niedorozwinięty, co ciągnie dodatkowo nastrój w dół. Pojawia się anhedonia, ostro zaniżone poczucie własnej wartości, które na to wszystko działają jak oliwa do ognia i tak zamyka się błędne koło. Mam wrażenie, że to endogenne ponieważ tej anhedonii, żaden czynnik poza farmakologiczny nie jest w stanie zlikwidować. Tak brzmi moja autodiagnoza. I co z tym zrobić? To już inny rozdział...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kite

jak wiesz to może podpowiesz jak mają się zachowywać?

może oni się boją tej sytuacji dlatego zaprzeczaja, unikają etc..

może potrzebują czasu żeby sie do tego zaadoptować?

 

-- 17 sie 2011, 18:49 --

 

Michuj a co Ci mówią lekarze?

 

Monika czasowy zanik motywacji to jest chyba normą?

Ja też tego doświadczam teraz a wcześniej byłam pracoholikiem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×