Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia odżywiania (anoreksja, bulimia)


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Mnie też raczej do jedzenia nigdy nie zmuszali. Za to teraz, jak ktoś mnie się pyta, czy jadłam, co jadłam etc. to dostaję szału. Podobnie reaguję, kiedy ktoś na uczelni mnie się pyta "gdzie ty jesteś" albo "czy ty się rozchorowałaś" albo stwierdza, że "zaraz zniknę". Już specjalnie ubieram się w "luźne" ciuchy, jakieś swetry, poncza, narzuty, aby nie rzucać się w oczy. Kiedyś sobie pomyślałam, że jak będzie mnie mniej, to będę mniej cierpiała, ale postanowiłam sobie, że jak waga będzie na granicy niedowagi, to odpuszczę. Teraz ważę 2 kg poniżej, ale i tak czuję się gruba. Kiedy schudnę kilko, to wystarcza mi to na kilka dni, potem znów czuję, że jest mnie za dużo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

myślałam dokładnie tak samo! byłam przekonana (jak chyba większość), że kiedy w końcu zacznę się sobie podobać (brak poczucia własnej wartości to mój problem odkąd pamiętam), wtedy rozwiąże się bardzo duży problem, który mnie hamuje. ale "chudość"zostawiła mnie z rozwaloną odpornością i psychiką, którą trzeba posklejać. wielka niespodzianka. nie rozwiązała niczego.

pewnie nigdy nie dojdziesz do takiej wagi i takiego wyglądu, że stwierdzisz, że to już wystarczy - nie z zaburzeniami odżywiania, które Cię popychają ku skrajnościom.

komentarze są cholernie irytujące. już i tak jest źle, bo nie potrafisz przestać myśleć o jedzeniu i swoim ciele.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 dni minęły, a ja już zdążyłam przytyć, choć jem tylko 3 posiłki dziennie - i to minimalne. kiedyś jadłam ile wlezie i byłam chuda jak patyk, teraz nie jem prawie nic - a tyję na potęgę. ot, sprawiedliwość :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nokturnek, też w zasadzie odkąd pamiętam, miałam niskie poczucie własnej wartości. Chodź nigdy nie byłam gruba, to od czasów LO przestałam siebie akceptować i w zasadzie to wtedy zaczęły się moje 'problemy z jedzeniem', ale zawsze jakoś w porę się opamietywałam. Teraz postanowiłam sobie, że schudnę do tego momentu, aż wreszcie zacznę się sama ze sobą dobrze czuć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wielokropka, ja też nie byłam gruba. zaburzenia rozwinęły się właściwie nieoczekiwanie i bez jako takiego wpływu z zewnątrz. ale po prawie trzech latach już psychicznie nie wytrzymywałam ciągłego myślenia o jedzeniu i swoim wyglądzie i doszłam do wniosku, że albo coś z tym zrobię, albo 2 kg mniej i wyląduję w szpitalu. ja się zawsze z tym kryłam, było mi wstyd. w sumie zawsze się siebie wstydziłam.

no i chojrakowa ma rację. to znaczy sądzę, że ten moment nie przyjdzie, jeśli uzależnisz go od schudnięcia. taki banał, ale możesz dobrze się ze sobą czuć, nie wyniszczając się. mniej ekstremalne rozwiązania działają. mnie dały też o wiele więcej satysfakcji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chojrakowa, gdzieś na pewno istnieje. Na przykład za żadne skarby świata bym nie chciała wylądować w szpitalu. Poza tym, jak tak obiektywnie na siebie patrzę, to mimo tych dwóch kilo niedowagi, nie wyglądam na jakąś wychudzoną. Tak samo nie wierzę, że jeśli schudnę jeszcze np. 2-3 kg, to coś mi się stanie.

Nokturnek, a jakie to są te sposoby, które dają satysfakcję? W zasadzie, jak tak sobie teraz pomyślałam, to sama też często przyznaję, że się za siebie wstydziłam (ale w konkretnych sytuacjach), jednak myślałam, że w dzisiejszych czasach to pożądany omen a nie wada.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wielokropka, wiesz, niczego odkrywczego nie usłyszysz. zamiast restrykcyjnej diety dużo warzyw i owoców, brązowego ryżu, kaszy, orzechów, dużo dużo wody plus ruch. ale bez zakazów i nakazów, bo w tym leży problem. tylko też z głową. dla mnie to była ulga, bo przestałam się katować i czuć, że czegoś nie mogę, a ta jedna dodatkowa kanapka wieczorem wszystko zrujnuje. szybko powinnaś zauważyć zmiany i w samopoczuciu, i przed lustrem. różnica polega na tym, że to jest plan raczej długoterminowy w przeciwieństwie do zaburzeń, gdzie w końcu jednak coś Ci się może stać. albo zwariujesz. pułapką jest myślenie "jeszcze 3 kilo i wystarczy".

 

wstyd w konkretnych sytuacjach jest okej, jasne. gorzej, jeśli wstydzisz się za całokształt (bez powodu) i czujesz się gorsza. to miałam na myśli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zjadłam dzis o wiele za dużo. Zwieńczeniem byl obiad który ugotowala moja matka. Nawet nie mogę się spokojnie wyrzygać we własnym domu. Jestem wsciekla i sfrustrowana. I spasiona.

Czuję sie jak kupa gówna i noe wiem zupełnie co dalej z tym fantem zrobić ;/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale w zasadzie to ja już teraz jem właśnie tak "zdrowo", czyli owoce, warzywa, ciemne pieczywo etc. Wyjątkiem są tylko napady. A ruch... tu jest problem. Przedwczoraj byłam na basenie i po 20 minutach musiałam wyjść, bo nie miałam siły pływać. Po prostu mi jakby władzę w rękach i nogach odbierało i podtapiałam się. Wczoraj wyszłam na rower i nie dałam rady przejechać nawet 1/3 drogi, co kiedyś, ledwie wróciłam do domu, i to z zawrotami głowy. Nie wiem, co się ze mną dzieje.

Chojrakowa, ja dziś zaś zjadłam za dużo. I na dodatek skończyła mi się herbatka na spalanie. A zwrócić z kolei nie potrafię...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale co dalej robić? Nawet nie wyobrażałam sobie, że niemożność ruchu może doprowadzać do takich stanów. Jeśli mi się zdarzał taki napad żarłoczności jak wczoraj, to szłam na rower (jeżdżę dość dużo, tak 12-15km/godz., a nie po parczku w tę i z powrotem), albo na basen. A teraz, nie jestem w stanie... pozostaje tylko bezczynne siedzenie i wyrzuty sumienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No wiedziałam, że to kwestia czasu aż tu napiszę.

Znowu rzygałam. Chociaż wiedziałam, że będę jeść nieco więcej i tak musi być.

Chooja.

Mam dziury w dziąsłach od a p.o. i wyrzynają mi się ósemki, też zdrażnione prochem, a teraz jeszcze sobie rzygam. Ryj mi odpadnie.

Życzę sobie, żebym kiedyś zdechła nad tym kiblem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

myślałam, że wszyscy tu już pomarli... :P

 

ja rzuciłam studia, znalazłam prace, taką, że nie miałabym nawet czasu sobie rzygnać (chociaż jakbym sie uparła to by dało rade, ale nie o to chyba chodzi). tak, wiec od jakiś 3 tygodni jestem czysta. nie do końca jednak czuje sie z tym dobrze, wkreciło mi sie, że jak nie bede rzygać to bede tyć tyć i tyć... no i obecnie czuje sie jak bania... chyba tez tak wygladam, nie mam pojecia ile waże, bo sie panicznie boje wejsc na ten cholerny kwadracik

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie do końca.. wiem, że sobie metabolizm zrąbałam przez te głodzenie się, wpierdalanie, rzyganie, głodzenie, żarcie... i tak w kółko. teraz jak przestałam na chwile zwracać to organizm magazynuje, widzę po ubraniach, czuje jak macam, a raczej szarpie to moje cielsko (fuj.) zbierałam się dziś na koncert fortepianowy i się wypadało ładniej ubrać, wcisnęłam się w spódniczkę, w której dawno nie chodziłam, kiedyś zwężałam bo była za luźna, teraz jest opięta. potem poszły do przymiarki kolejne rzeczy, kupione jeszcze wtedy jak było mnie mniej. wszystko przyciasnawe. humor zjebany. gratulacje Izabela, tylko tak dalej....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

IzaMia znam aż za dobrze to cholerne uczucie towarzyszące wkładaniu ubrań, które chwilę temu pasowały, a teraz ciasno. Zaraz z powrotem będzie luźno, i tak do usrania. :roll:

Ja jak szczególnie spodni długo nie noszę to się potem boję zakładać, że okażą się ciaśniejsze niż ostatnim razem i znowu poczuję się jak śmieć. W sumie reszty garderoby też to dotyczy, ale dramat największy ze spodniami właśnie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedy uświadomiłam sobie, że to, co robię sama z sobą... to po prostu śmierć głodowa, zaczęłam - z wielkimi oporami - jeść.

Jakiś czas później przyszło mi sobie uświadomić, że płynnie przeszłam w bulimię...

Teraz znowu się głodzę...

 

Az taka jestem beznadziejna, że nawet jeść jak człowiek nie potrafię?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zaraz mi rozpierdoli głowę!! nie no nie mogę.

Jak to jest że ta durna waga jest taka ważna. byłam dziś na teście sprawnościowym do straży miejskiej... i czego się najbardziej bałam? ważenia przed rozpoczęciem wstępowania na ławeczkę. testy oczywiście oblałam, kolejny etap bez Izabeli, i dobrze mi tak. w sumie jak osoba która najpierw się głodzi, potem wpierdala i rzyga, następnie chce się jakoś wyczołgać z tego gówna i rzygać przestaje rzucając się w wir pracy tak, ze nawet nie ma czasu na kiblu usiąść, a ostatecznie jak sie dzis okazało od najniższej wagi (ok, rozumiem wycieńczenie, odwodnienie i takie tam) przytyłam 15 kilo!! nosz kurwa.

i w tym momencie nie liczy sie że bez jakiegokolwiek wcześniejszego przygotowania byłam najlepsza ze wszystkich dziewczyn, że przy tych ich daremnych wymaganiach zabrakło mi tylko jednego punkcika, że nawet faceci nie mieli tyle punktów co ja., że ze wszystkich i tak dostała sie tylko jedna osoba, a zaraz po niej była Izabela - tak. nie liczy sie nawet to że cholera szansa na zdobycie pracy poszła sie jebać. liczy sie waga! liczą sie cyferki. odechciewa sie żyć. widze w lustrze bezkształtne wały tłuszczu. nawet morda jakaś taka brzydsza. nienawidze sie. chce sie głodzić, głodzić, głodzić, chce same kości i zdechnąc! wrrrr....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio albo się przejadam, albo mój umysł kłamie, że się przejadam, bo jem kiedy jestem głodna. Możliwe, że z powodu napięcia zaburza mi poczucie sytości, ciężko mi się zatrzymać. Jestem coraz bardziej świadoma tych procesów. Wciąż uczę się na nowo jeść. Moją nową "biblią" jest książka "Jem intuicyjnie". Bardzo, bardzo ją polecam, naprawia mój stosunek do jedzenia i jest w niej mnóstwo informacji właśnie związanych z zaburzeniami odżywiania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja siostrzenica miała zaburzenia odżywiania i długo się z tym męczyła do czasu aż rodzice wysłali ją do psycholog. U nas w Opolu dr Maślankowska specjalizuje się w zaburzeniach związanych z anoreksją i po kilku sesjach powoli dało się zauważyć zmianę w podejściu do problemu aż ostatecznie się z nim uporać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×