Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zmarnowalem sobie zycie.


fallenone26

Rekomendowane odpowiedzi

Czesc. Mam 26 lat. Od 10 lat choruje na depresje. Choroba odebrala mi wszystko, co wartosciowe w zyciu. Od 4 lat, tj. od momentu przerwania studiow praktycznie moje zycie to wegetacja. Nie potrafie pogodzic sie z przeszloscia. Przez 4 lata probowalem ukonczyc studia, ale stres, samotnosc, depresja, patologiczna sytuacja w domu oraz brak pieniedzy i ogolnie pojetej zaradnosci przyczynil sie do 2-krotnego ich przerwania. Moje marzenia definitywnie umarly, a wraz z nimi ostatnia nadzieja na normalne zycie. W moim wieku ludzie mieszkaja juz na swoim, maja wlasne rodziny, a ja nie mam nic. Mieszkam z rodzicami, w patologicznej relacji, gdzie ojciec frustrat i psychopata zneca i poniza mnie od wczesnego dziecinstwa, bo w ten sposob odreagowuje swoje zyciowe nieudacznictwo. Nie mam na kogo liczyc, a z drugiej strony nie umiem prosic o pomoc. Od 3 miesiecy jestem bez pracy. Cale moje zycie to jedno wielkie pasmo porazek, czego w duzym stopniu przyczyna jest patologiczne dziecinstwo.

Do tego dochodza jeszcze uzaleznienia - calymi dniami siedze przy komputerze, nigdzie juz nie wychodze, z nikim sie nie spotykam. Normalnej pracy nie jestem w stanie znalezc, tylko jakies gowniane prace, za glodowe pensje, ktore nie daja zadnych szans na rozwoj, nie wspominajac w ogole o mozliwosci usamodzielnienia sie.

 

Jest bardzo ciezko. Zyje bo musze, nie dlatego, bo chce. Leki, terapia? Przerabialem. To nie zmienilo, ani nie zmieni nic w mojej beznadziejnej sytuacji zyciowej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

fallenone26, bo jak sam nic nie zmienisz, to zadne terapie, leki nic nie pomoga. Po 1) studia mozna kontynuuowac jako tok indywidualny, chodzisz tylko na egzaminy, jezeli masz zaswiadczenie od lekarza, inne formy np cwiczenia, umawiasz sie z prof i zaliczasz itp. Natomiast 2) sprawa to brak pracy, sam widzisz, ze jak przerwales studia to popadles w marazm i jest coraz gorzej. To wstan z krzesla i zacznij szukac pracy. Na wynajecie pokoju starczy Ci 400 zł -wyprowadz sie i zacznij cos z tym robic, bo nikt za Ciebie zycia nie przezyje, tylko od Ciebie zalezy co z nim zrobisz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gorąco tobie współczuje fallenone26. Jestem świadom jak bardzo szybko potrafi na samo dno zesłać tkwienie w błędnym kole. Powiem ci to co mnie zawsze najbardziej buduje, mianowicie że istnieje niezerowe prawdopodobieństwo wyjścia z tego gówna. Trzeba dać ze swojej strony tyle ile się da, a wtedy cokolwiek by się nie działo przynajmniej nie my za to odpowiadamy. Na świecie był już nie jeden człowiek, który wyszedł z podobnej sytuacji i trzeba zdecydowanie patrzeć na szansę dla siebie, a nie przewidywać kolejne porażki. Radzę ci na powrót zaczepić się o specjalistów od pomagania , czyli psychologów itp. Z ich fachową wiedzą będzie ci łatwiej. Małymi krokami w końcu uda ci się osiągnąć więcej niż na pewno sobie w tej chwili wyobrażasz, ale musisz zacząć od pokonania swojej niechęci do działania. Potem jak machina ruszy to może ciebie zaskoczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sporo w tym mojej historii wiec doskonale Cie rozumiem i niestety wpisy typu sam sobie musisz poradzic albo ideywuidualny tok nauczania nic tu nie wniosa. Sam chcialem miec indw. i nie bylo to realne do zalatwienia, latwo mowic trudniej zrobic. Musiisz probowac sie leczyc, znalezienie praxy byloby komfort zycia osobno itd. To sa pierwsze kroki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"sam sobie musisz poradzic" - to mnie najbardziej smieszy, mi po wielu latach depresyjnej stagnacji ktora zmienila moja osobowosc,

nie nadaje sie juz do niczego, jedynie do trwania, dozywotnio u rodzicow, w pracy jakkolwiek sie nie widze, studiow sie nie podjalem, jedynie pracowalem dorywczo (bardzo rzadko), dla mnie zycie jest poprostu za ciezkie, pracowac i zarabiac po to by miec pieniadze ktore wcale mi szczescia nie dadza (innym daja) a mnie nic nie cieszy i nie pociaga, po 8h pracy to bym tylko spał - z reszta po miesiacu bym juz nie wyrobil tego codziennego wstawania - tej monotonii i bezsensu - biegniecia za niewiadomo czym co i tak nic nowego nie wniesie, ludziom zdrowym lub tym ktorzy nie maja jeszcze zachwianej osobowosci - praca itp wydaje sie normalna bo ich psychika potrafi dostrzec w tym sens, zepsuty charakter potrafi odebrac chec do czegokolwiek, a szczegolnie do jakichkolwiek obowiazkow przy ktorych niektorzy zaciskaja zęby a my zaciskamy zęby nawet nic nie robiąc lub robiąc to co tym normalnym sprawia przyjemność. Jeśli życie męczy i wszystko staje się obowiązkiem i przymusem to człowiek czuje bezsens i po prostu nie chce się żyć bo nie ma pozytywnych bodźców albo są one tak skrajnie minimalne że nie są w stanie zrównać się z ciężkością obowiązków życia codziennego - zdrowy człowiek żyje w równowadze i to go trzyma przy życiu, a wielu stąd jest pogrążona w tym syfie na amen bo umysł nie potrafi już inaczej postrzegać świata - taki neurotyzm i nihilizm i chocby sie zesrac

to nie zmienisz tego (choc mam nadzieje ze sie da - NADZIEJA).

 

w pełni rozumiem autora postu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zaqzax bardzo dobrze to ująłeś.Rady typu "sam musisz sobie z tym poradzić" pozostawie bez komentarza bo ręce opadają.Kto nigdy nie był w takim stanie nie zrozumie co czuje człowiek chory na depresje,schize,nerwice czy inne paskudztwo.

Myślę,że musisz koniecznie zasięgnąć porad specjalistów.Przydałoby się solidne leczenie u psychiatry oraz psychoterapia.Są stany,z których po prostu nie da się wyjść bez leków!Jak coś zatrybi i dopasujesz leki wtedy psychoterapia.

Na pewno są leki,któych nie próbowałeś.Jest mnóstwo kombinacji różnych antydepresantów więc trzeba próbować ile się da.

 

Jak trochę staniesz na nogi po lekach i terapii wtedy wskazana jest praca (najlepiej mało odpowiedzialna na początek).Nawet za niewielkie pieniądze,ale żeby coś po prostu robić - pomoże Ci to nabrać trochę pewności siebie,a to jest najważniejsze.

 

Sytuacje na naszymi pięknym kraju mamy taką a nie inną i też kurewsko mnie to dołuje.Też chciałbym się usamodzielnić i myślę że dałbym rade,ale z moimi zarobkami starczyłoby mi najwyżej na rachunki,bo na jedzenie już nie.

Ja mieszkam z rodzicami i teraz generalnie jest wszystko ok.W przeszlości za to miałem patologiczną sytuacje w domu ze względu na pijaństwo ojca.Non stop awantury,brak kasy,pożyczki których nie dało się spłacić i mnóstwo innego gówna.Dostałem w pizde od życia nie mniej niż Ty,więc wiem doskonale co to znaczy.

 

Nie wiem co Ci jeszcze doradzić,bo sam mam niezły bajzel w głowie i nie wiem ile jeszcze będe w stanie wytrzymać.

 

Trzymaj się jakoś

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesli chodzi o studia, to znow musialbym rozpoczynac od nowa. Ale nie jestem w stnie wrocic na nie. Skoro majac 20 lat nie umialem poradzic sobie z ukonczeniem ich, to teraz, majac 26 i bedac w 100 razy gorszej sytuacji materialno-zdrowotnej, tym bardziej nie mam szans. Nie z tym zdrowiem i z tymi problemami. Poza tym, w gre wchodzilyby tylko studia zaoczne, ktore kosztuja. Musialbym znalezc prace za min. 2-2,5k, co w moim przypadku, majac ukonczone tylko LO i nie majac zadnych znajomosci jest praktycznie niemozliwe. Zreszta...jak ja mialbym sie uczyc, skoro nawet spac normalnie nie moge, bo ciagle snia mi sie traumy z przeszlosci. Nie mam normalnych snow, dlatego musze zasypiac z wlaczonym radiem, bo wtedy nie mam koszmarow. Spanie w ciszy oznacza sen pelen negatywnych przezyc z przeszlosci. To gdzie tu mozna mowic o skupieniu i nauce? Na dodatek idac przez zycie samemu wszystko jest 10 razy trudniejsze.

 

Nie potrafie sie pogodzic z faktem, ze moim znajomi, od ktorych wcale intelektualnie nie bylem gorszy, ukonczyli studia i maja teraz ciakawa prace, zarabiaja przyzwoite pieniadze, stac ich na kupno samochodow, mieszkan. No i po co mam sie z nimi widywac? Zeby czuc sie jeszcze gorzej niz teraz? Wysluchiwac ich rzekomych problemow? Oni maja problemy? Heheheh....smiech na sali. Oni nie maja pojecia o tym, czym sa prawdziwe problemy.

 

Nie potrafie sie z tym pogodzic. Oni programisci, a ja co? Potencjalny pracownik marketu/ochrony za 1300zl? Bo jaka inna prace dostane teraz bez znajomosci? Tyle, ze oni nie pochodza z patologicznych rodzin. Im rodzina pomagala w osiaganiu celow, mnie natomiast nikt nie pomagal. Oni nie chorowali na depresje i nie przesypiali sesji, tak jak ja to robilem.

 

Co do bycia samemu? No coz...skazany na to jestem, bo jak wiadomo, zadna normalna kobieta, powtarzam normalna kobieta, nie chcialaby byc z kims, kto nie ma pracy, albo pracuje za grosze na beznadziejnym stanowisku, nie ma mieszkania/samochodu, dwukrotnie przerywal studia, a na dodatek ma depresje hehehehehhehe.... co za nieudacznik. Boze...jak mozna byc tak beznadziejnym i jeszcze nie popelnic samobojstwa? Oby przyszedl taki dzien, ze powiem: "kurwa, pierdole, mam dosc, koncze te gehenne"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niektorzy nie musza pracowac i maja cieplo i domek za darmo tak jak agusiaww i okreslaja to jako minimum co do wymagan od partnera, nie potrafie zyc z mysla ze takie swinie sobie poprostu zyja z przekonaniem ze im sie to nalezy, rzeczywiscie rozowo to wyglada jak koszulka, a do tego jeszcze to serduszko, tez chcialbym sobie takie przypiąc i udawac niewinną istotke, slabą wrazliwą.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sporo w tym mojej historii wiec doskonale Cie rozumiem i niestety wpisy typu sam sobie musisz poradzic albo ideywuidualny tok nauczania nic tu nie wniosa. Sam chcialem miec indw. i nie bylo to realne do zalatwienia, latwo mowic trudniej zrobic. Musiisz probowac sie leczyc, znalezienie praxy byloby komfort zycia osobno itd. To sa pierwsze kroki.

 

pewnie że jest realne do załatwienia. błagam was mój chłopak miał taki to kprzez 2 lata studiów w wawie a nawet nie ma żadnych problemów zdrowotnych tyle że musiał pracować na własne utrzymanie. wszystko się da jak się chce. ja nie chodzę od 5 lat do szkoły i jakoś zdaje! więc się da jak się jest zdeterminowanym..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tego co czytam to nie Ty zmarnowales sobie życie Przyjacielu,tylko Twoi starzy to zrobili.Nie możesz winic się za cos co nie jest od Ciebie zależne.To chyba pierwszy krok do "uzdrawiania swojej duszy".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorrow ale u mnie w mieście i okolicach 90% ludzi ze średnim wykształceniem zarabia minimalną krajową.Mało tego ludzie po studiach mający mgr. i nie posiadający znajomości dostają po 1200-1500 zł na ręke.Siostra po filologii angielskiej zarabia tyle co ja (1200 mies).Kumpel ma wyższe i jeździ na truskawki - sic!

Takie życie - niektórzy mają bogatych starych bądź znajomości i się totalnie opier....ją,a inni ledwo wiążą koniec z końcem i robią za minimalne.Ktoś musi być wyje..ny bo wszyscy nie mogą mieć dobrze.

 

Co do studiów fellenone to jak nie czujesz się na siłach to nie ma co się szarpać,bo Twój i tak nie najlepszy już stan może się tylko pogorszyć.

Wiem,bo jak byłem w totalnym dole na siłe próbowałem znaleźć prace.Efektem był jeszcze większy dół i potworne lęki.

 

Ja też chciałem studiować,ale niestety mając 19 lat musiałem iść do pracy bo sytuacja u mnie w rodzinie była fatalna (3 pożyczki w róznych bankach i groźba eksmisji z mieszkania).Nie wiem jak udało się wyjsć na prostą pod względem finansowym - to jakiś cud był po prostu)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niektorzy nie musza pracowac i maja cieplo i domek za darmo tak jak agusiaww i okreslaja to jako minimum co do wymagan od partnera, nie potrafie zyc z mysla ze takie swinie sobie poprostu zyja z przekonaniem ze im sie to nalezy, rzeczywiscie rozowo to wyglada jak koszulka, a do tego jeszcze to serduszko, tez chcialbym sobie takie przypiąc i udawac niewinną istotke, slabą wrazliwą.

 

ja mam jeszcze gorzej bo mimo wieku 27 lat...

jestem znowu na utrzymaniu rodzicow (wczesniej dorywczo zarabiałem 900zł/mies za drobna prace 2x w tygodniu po max 2h), co z tego ze mam cieplo i domek skoro nie chce mi sie zyc, nic mi sie nie chce.

praca czyli pieniadze to spory wysiłek ktory jesli jest niewymierny do przyjemnosci zycia to traci na sensie, chyba ze ktos

umie sie przymusic, ale taki przymus jeszcze bardziej dołuje, dół w pracy a za tym mała produktywność i męka, pustka w głowie, wszędzie i niemal zawsze utrzymujące się to uczucie przygnębienia i niemocy.

wiekszosc robia za mnie rodzice bo sam nie jestem w stanie, nie wyobrazam sobie mieszkania samemu, gotowania, prania itd.

ja nie wiem jak ja bede dalej zyc, bo jestem psychicznym kaleka. gdyby nie rodzice to bym nie byl w stanie zalatwic wiekszosci spraw dotyczacych mojego leczenia czy czegokolwiek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

fallenone26 nie jesteś sam w swojej niedoli. Jeśli chodzi o studia mam zbliżoną sytuację- mam 22 lata, gdybym była zdrowa od października na czwartym roku a znowu jestem na pierwszym, znowu kupa poprawek i znowu nie wiem czy dam radę przejść na drugi.

 

Co Ci mogę poradzić, skoro sama nie potrafię tego wprowadzić w życie...? Ale wydaje mi się że w naszej sytuacji jedyną nadzieją jest leczenie. Wiem, ze nie wyszło, bo mi też jak się okazuje nie do końca wyszło, ale innego wyjścia chyba nie ma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze farmaktorerapia - bez ktorej NIE MASZ zadnych szans na wyjscie z problemu- potem psychoterapia.

 

Jak juz jako tako sie ogarniesz to znajdz jakas prace.

 

Aha i mozna przyzwoicie zarabiac majac LO - trzeba nauczyc sie jakiegos fachu - polecam przyuczyc sie malowania, tapetowania, kladzenia glazury itp itd. Po jakims czasie mozesz sam rozpoczac dzialalnosc i kasa i to calkiem spora sama przyjdzie ( 5000 zl na miesiac na lajcie).

 

 

Tylko nie ludz sie, ze bez intensywnej farmako i psychoterapii z tego wyjdziesz...

 

 

Podstawowe pytania :

 

- jakie leki i jakie dawki brales

 

- jak dlugo brales poszczegolne leki ?

 

- stosowales tylko monoterapie ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zaqzax
pracowitosc to tak naprawde wymog kobiet, bo po co komu praca - szkoda niszczyc srodowisko w ten sposob.

Ja tez mieszkam z rodzicami, ale u mnie jest jakos inaczej jak u ciebie, a dokladnie wrecz odwrotnie bo niewyobrazam sobie zeby mi ktos gotował, prał lub sprzatał, niechce nic od rodzicow, np malo jem też, mimo to wszystko, wiadome ze sa podatki, wegiel do kupienia, zywnosc, oplata za energie i za to ja nie płace tylko rodzice, ale zyje w ten sposob aby jak najmniej bylo strat, ocieplenie grzejnikow - to moja inicjatywa, komputer w ktorym obnizone jest napiecie procesora, karta graficzna malo zuzywajaca energii, rodzicie by mogli sobie jeszcze wymienic telewizor na panel led ktory by zuzywal ze 4razy mniej energii ale sa za prymitywni. Najgorsze jest ze mam co chce, mozna sie napic pepsi, internet uzywac, ma sie wygodny pokuj, mozna sie gdzies przjechac samochodem rodzicow, ale jestem tylko mezczyzna co nie moze zyc, to wlasciwie chyba cos w podobie jak ty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wielu by sie zgodizlo nawet na 800-900 byle miec prace a nie maja na to szansy

Taaa a ktoś dostaje za to lepszą pracę niż w normalnych krajach za 5000zł. Te wszystkie markety, McDonaldy, itd. sprzedają towary za te same ceny co na Zachodzie, mają tyle samo klientów, tyle, że dziwynym trafem pracę dostają za 5 razy mniej. Niech sprzedają towary za 5 razy mniej to się nie będę ich czepiał.

 

Wkurwa mnie takie myślenie kategoriami tego, że to ludzie potrzebują pracę. Ludzie nie potrzebują pracy. Równie dobrze mogą pójść i zginąć otoczeni ciałami swoich wrogów.

To pracodawcy, tfu, pracobiorcy potrzebują pracy. To oni są biorącymi w tej sytuacji a nie dającymi. A tak się składa, że w tym wypadku domagają się czegoś za co nie zapłacili. Domagają się najlepszej pracy za najniższą cenę, co przeczy zdrowemu rozsądkowi.

Nie dostaje się nowego mercedesa za cenę malucha ani nie dostaje się wysokiej jakości herbaty za 2 złote. W normalnym świecie za jakość się płaci.

 

Sorrow ale u mnie w mieście i okolicach 90% ludzi ze średnim wykształceniem zarabia minimalną krajową.Mało tego ludzie po studiach mający mgr. i nie posiadający znajomości dostają po 1200-1500 zł na ręke.Siostra po filologii angielskiej zarabia tyle co ja (1200 mies).Kumpel ma wyższe i jeździ na truskawki - sic!

No, to pora przestać się lenić i wreszcie wyjść na ulicę.

 

Zresztą praca z wyższym wykształceniem zwykle daje dużo więcej korzyści niefinansowych, niż gówniana praca. Wolałbym dawać rozsądną pracę we w miarę konfortowych warunkach za 1200zł niż dawać gównianą pracę w gównianych warunkach za 2500zł.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie macie racji...człowiek bez pracy ulega zepsuciu moralnemu,psychicznemu i fizycznemu...mezczyzna stworzony jest do pracy..kazdy chce czuc sie potrzebny,zyc dla siebie ale i byc ostoją dla innych... praca angazuje umysł i ciało.nie masz czasu wtedy myslec o głupotach które nic pozytywnego nie wnosza do zycia..wqiecej -pogrązają cie coraz bardziej w bagnie które sam pielęgnujesz...pisze to jako 33 letni facet który mieszka z rodzicami,nie ma pracy i przepracował niecałe 4 lata..wiem ze choroba zniewala czyniac czesto z człowieka wegetującą rosline..ale trzeba wyznaczyc sobie w zyciu cele w których praca ma fundamentalne miejsce..warunkiem ich realizacji jest zdrowie (psychiczne,fizyczne)... lecz bycie zdrowym nie nastąpi gdy pozostawimy samych siebie w obecnym status quo -bez pracy-bez perspektyw-bijąc sie z własnymi "chorymi " myslami...

 

czyli gwarantujesz ze praca mnie wyleczy ?

bo jak narazie drobne niepowodzenie w byłej drobnej pracy tylko nasiliło moje objawy... i zrezygnowałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

fallenone26, ja na twoim miejscu poszłabym do jakiegoś biura pośrednictwa, żeby znaleźli Ci pracę za granicą. Im dalej od PL w twojej sytuacji, tym lepiej. Zarobisz lepiej niż tutaj, może narobisz się trochę dużo, ale nie będziesz miał czasu na załamywanie się nad sobą. Może nawet już tam zostaniesz. Musisz wyrwać się z toksycznego miejsca jak najszybciej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie macie racji...człowiek bez pracy ulega zepsuciu moralnemu,psychicznemu i fizycznemu...mezczyzna stworzony jest do pracy..kazdy chce czuc sie potrzebny,zyc dla siebie ale i byc ostoją dla innych... praca angazuje umysł i ciało.

Taa, można np. rozmyślać o tysiącach sposobów na które można wykońcszyć takiego cwaniackiego skąpego pracobiorcę randroida. Np. czy lepiej byłoby mu rozwalić pogrzebaczem łeb, czy też wbić pogrzebacz w brzuch i wyciągnąć flaki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pasożyt
niezgadzam sie ze czlowiek nie pracujacy ulega zepsuciu psychicznemu, czlowiek napewno nie zostal stworzony do pracy, to parszywe pojecie ze mezczyzna jest stworzony do pracy powinnes wypisac ze swojego zycia, bo czlowiek nie zyje po to zeby jak glupi robic, tylko cos porzadnie zrobic i skierowac sie na osiaganie wyzszego poziomu (nie materialnego), jesli lubisz halas kosiarek koszacych trawe, prosze bardzo, ja jednak wole jak rosnie trawa taka jak namalowala ją natura, zastanawiac sie nad zyciem, czerpac jedynie promienie slonca a nie dokuczac srodowisku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hehe dobrze powiedziane :D .

 

Noise - kolega z tego co pisze jest w głębokiej depresji.Jeżeli mu się coś nie powiedzie,to jest po prostu bez szans za granicą gdyż może sobie nie poradzić i skończyć tragicznie.Poza tym ludzie w takim stanie przeważnie nie moga pracować i nie radzą sobie z prostymi zadaniami.Wiem co mówie,przeżylem piekło i byłem w podobnej sytuacji.Co prawda znalazłem pracę,ale po prawie rocznym leczeniu mocnymi antydepresantami.

Ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć,że praca jak najbardziej,ale najpierw trzeba zacząć solidne leczenie.Jak stan trochę się ustabilizuje,to można coś próbować robić w kwestii pracy.

Szukanie i podejmowanie pracy w stanie agonalnym,przy dodatkowym stresie i ewentualnym niepowodzeniu może doprowadzić do tragedii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×