Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zostawić partnera z depresją-okrucieństwo?


Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Mieszkam ze swoim partnerem od 2 lat. Zawsze miał problemy ze sobą, ale teraz ma nawrót depresji (ostatnio 6 lat temu). Łagodniejszy przebieg, ale połączony z obsesjami, nerwowością, hiperwrażliwością.... Jest cały czas pod kontrolą lekarzy, bierze tabletki. A ja sobie z tym nie radzę i nie umiem mu pomóc, chociaż staram się jak mogę. On często mówi, że to wszystko przeze mnie, że ja go denerwuję (potrafi zrobić awanturę na 2 dni o to, że wypiłam mu jego puszkę coli z lodówki), że on nie może być w związku. Kiedy mówię, że odejdę w takim razie, zgadza się, ale dzień później wraca do domu pijany, ściska mnie mocno, płacze całą noc i mówi żebym go nie zostawiała w najgorszym momencie jego życia... A potem znów to samo, znów brak szacunku, obwinianie, nerwy... chłód. Wiem, ze powinnam zrozumieć chorobę, ale ja też mam swoje granice. Nie wiem, czy on mnie jeszcze kocha, czy potrzebuje, nie wiem czy ludzie w depresji okazują miłość, jeśli tak to jak? Sama się dorobiłam nerwicy, płaczę całe noce, czuję że zwariuję, on się złości jak widzi mój płacz bo mówi że nie może dbać o mnie skoro nie umie zadbać o siebie...

 

Nie wiem co mam robić, może doradzi mi ktoś, kto chorował podobnie jak on i przedstawi mi swój punkt widzenia...?

 

Czasami mam wrażenie, że lepiej dla niego będzie kiedy odejdę. Często sprawia wrażenie, jakby mu przeszkadzało to, że oddycham... To dlaczego nie pozwala mi odejść?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim to Twój partner nie traktuje poważnie choroby i nie chce sobie sam pomóc.Zażywając leki przeciwdepresyjne nie powinno się pić alkoholu a już na pewno nie upijać się .W ten sposób zamiast sobie pomóc,doprowadzi się do destrukcji,niszcząc siebie i Ciebie.

Ludzie chorzy na depresje to zazwyczaj normalni ludzie,tylko maja głębsze problemy z którymi nie potrafią sobie sami poradzić.Potrzebują pomocy medycznej jak również wsparcia najbliższych osób,rodziny ,przyjaciół.Potrzebują tez wiele wyrozumienia,cierpliwości,gdyż ich myślenie czy działanie na skutek choroby,czy skutków ubocznego działania leków, często jest irracjonalne,i potrzebują odpowiedniego wsparcia.Często się słyszy że rodzina chorego na problemy psychiczne sama powinna się leczyć.To prawda,i dlatego powinno się razem z chorym uczestniczyć w czasie wizyt lekarskich czy terapii,by wiedzieć jak choremu pomóc,by jego leczenie przebiegało prawidłowo i by się sam chory w nim nie zaniedbywał.

Niestety zachowania Twojego partnera są adekwatne do wielu zachowań innych osób chorych na depresję.Ale tak czasami przebiega ta choroba.

W Twoim przypadku partner trochę bagatelizuje sobie Twoją obecność przy nim i pomoc którą mu oferujesz,ponieważ nie stara się leczyć odpowiednio,pijąc alkohol a być może nie zażywa również regularnie leków.Powinnaś mu to w odpowiedniej chwili starać się uświadomić że nie pomaga sobie we właściwy sposób,lekceważąc sobie Twoją pomoc.

Leczenie nawracających stanów depresyjnych niestety trwa całe życie,ale chorzy którzy dobrze rozumieją swój problem, starają się za wszelka cenę zadbać o to, by leczenie przebiegało w prawidłowy sposób,a tym samym wracają do normalnego życia,pracując,mając normalne rodziny i umieją się cieszyć życiem.Umieją się też w odpowiedni sposób odwdzięczyć się za okazaną pomoc i wsparcie w chorobie.

Ze strony najbliższych powinno się również stworzyć choremu odpowiednią, spokojną atmosferę i w miarę możliwości odpowiedni styl życia uwzględniając jego,czasami nieracjonalne zachowania,i w odpowiedni sposób na nie reagować.

Na pewno przyniesie to wtedy obopólna korzyść i satysfakcję.

Pozdrawiam. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim nie daj sobie wmówić, że to Twoja wina, że on się denerwuję. Każdy, niezależnie od tego, czy ma depresje, czy jej nie ma-jest sam odpowiedzialny za swoje uczucia i zachowania. To jest podstawa. Nie jesteś odpowiedzialna, ani tymbardziej winna tego, co się z nim dzieje.

Tak, chorzy na depresje, nerwice potrzebują wsparcia, czasem opieki, zrozumienia i cierpliwości, ale wszystko ma swoje granice, i czasem te granice trzeba postawić, bo żadna choroba nie usprawiedliwia braku szacunku dla Ciebie, obwiniania i innych zachowań, które opisujesz. Więc postaw granice. Jeśli nie wiesz jak, jeśli jest to dla Ciebie trudne porozmawiaj o tym z psychologiem.

''Skoro on nie umie zadbać o siebie, to nie może zadbać o mnie''. Ha, to dobre, a jest dorosły, czy nie? Jeśli jest to potrafi. Może nie chce, może woli, żebyś to Ty zajęła się nim, ale zapewniam Cię, że potrafi sam o siebie zadbać. Nie jest z nim aż tak źle, skoro pije... Może rzeczywiście lepiej byłoby dla niego, gdybyś odeszła-zrozumiałby wiele rzeczy (być może) i wziąłby wreszcie odpowiedzialność za siebie i za swoje leczenie.

Choć sam mam depresję i nerwicę, to wam-zdrowym partnerom, matkom, siostrom, przyjaciołom itp powiem tak- wspierajcie nas, bądźcie obok, ale nie roztkliwiajcie się nad nami za bardzo-my sami aż zanadto to robimy.

A26 zadbaj o siebie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiedziałam mu o tym alkoholu, odpowiedział "Jeśli piję, to znaczy że mam powód..." spoglądając na mnie znacząco. Ja nie chcę się tutaj przedstawiać jako ofiara, która jest aniołem a on mnie traktuje be. Po prostu staram się, czasami bardzo długo ukrywam swoje emocje, staram się reagować ze zrozumieniem, adekwatnie, ale potem gdzieś popełnię błąd, w złości powiem coś czego nie powinnam i cały mój wysiłek zostaje zniwelowany i staje się nic nie warty. Bo ja nie jestem robotem. Też mam swoje problemy. Ostatnio większe, bo codziennie płaczę od bardzo dawna całe noce, jestem bardzo rozchwiana emocjonalnie.

 

Jakkolwiek, dzisiaj podjęłam decyzję o rozstaniu. Po tym, kiedy powiedział mi mocne słowa przy przyjaciołach (jego) a ja miałam łzy w oczach. Następnego dnia nakrzyczał na mnie, że używam szantażu emocjonalnego, że jestem cwana i obracam jego przyjaciół przeciwko niemu i oni przeze mnie mają go za potwora, bo robię z siebie ofiarę. Może i zareagowałam za bardzo wrażliwie, ale to nie było "cwane", nie zrobiłam tego celowo... skoro on po 2 latach tak o mnie myśli, to chyba nie ma sensu być razem.

 

Rozmawialiśmy o wspólnej terapii ale na słowach się skończyło. Facet choruje 6 lat, ma terapeutę jednego z najlepszych, bierze leki... ja oddałam 80% swojego charakteru żeby mu pomagać (Możesz nie puszczać muzyki, bo mnie denerwuje? Dlaczego znowu zostawiłaś resztki w zlewie? , Chcesz dorabiać jako kelnerka? Nie liczysz się z moimi uczuciami, kiedy inni będą na Ciebie patrzeć? Dlaczego prosisz mojego przyjaciela o papierosa, to nieeleganckie. itd... 100 razy dziennie....), , może niesłusznie i dlatego teraz jestem taka przewrażliwiona...

 

Źle się z tym czuję, ale czy zgodzicie się ze mną że człowiek z depresją zasługuje na dużo miłości, ale od osoby która sama jest silna i temu podoła, bo jeśli jest słaba, tylko bardziej go skrzywdzi... Bo dałam mu chyba złudną nadzieję na to, że podołam - intencje mam jak najlepsze i naprawdę dobre serce, ale strasznie słabą psychikę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem sama po sobie, że leki powodują, że człowiek jest jakby "nie czuły". Leki zobojętniają, stąd moga byc jego ataki, że nie chce z Tobą byc, a potem płaćze i nie chce byś Go opuszczała. Wiem, że komuś zdrowemu ciężko pewne rzeczy zrozumieć. Rozumiem również, że nie radzisz sobie z tym. miałam kiedyś podobnie. Partner narkoman i alkoholik, mimo, że bardzo chciałam mu pomóc, niestety musiałam wybrac to co dla mnie ważniejsze, czyli wybrałam siebie. Może to jest egoistyczne podejście, ale ja nie potrafiłam życ jego problemami, mając swoje problemy, nie potrafiłam być 24 h przy nim, kiedy dzieliło nas 70 km, nie mogłam znieść tego, że ja sie martwię, a on sie szlaja nie wiadomo gdzie. Płakał, prosił, błagał. Niestety wiem, że zmienić się nie chciał. A ja na siłę nikogo nie chciałam do niczego zmuszać.

 

Ostatnio pytałam koleżanki co u niego. Dalej ćpa...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja sobie z tym nie radzę i nie umiem mu pomóc, chociaż staram się jak mogę. On często mówi, że to wszystko przeze mnie, że ja go denerwuję

To bardzo nieładnie ze strony chłopaka :(. Czy takie gadanie nie powoduje ,że czujesz się zobowiązana do uległości i opieki nad nim?

IMO to chyba forma szantażu emocjonalnego...co prawda dziwna ..ale ..

 

 

Nie wiem co mam robić, może doradzi mi ktoś, kto chorował podobnie jak on i przedstawi mi swój punkt widzenia...?

 

Czasami mam wrażenie, że lepiej dla niego będzie kiedy odejdę. Często sprawia wrażenie, jakby mu przeszkadzało to, że oddycham... To dlaczego nie pozwala mi odejść?

 

Odpocznij ,wyjedz gdzieś na kilka dni ,zdystansuj się .Pozbądź się ładunku emocjonalnego jaki niesie ze sobą cała ta sytuacja.

Wtedy decyduj co dalej .Nie rozważaj sytuacji przez pryzmat ON tylko przez pryzmat JA

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiedziałam mu o tym alkoholu, odpowiedział "Jeśli piję, to znaczy że mam powód..." spoglądając na mnie znacząco

 

przeciez to czysty przejaw manipulacji i współuzależnienia. ze niby Ty jestes winna, tak? nie daj sobie wmawiac takich rzeczy bo tylko on jest odpowiedzialny za swoje picie! jest dorosły i wie jakie sa tego konsekwencje. a Ty chyba jestes od niego uzalezniona emocjonalnie.

popatrz na to z tej strony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem co mam robić, pomóżcie. Od paru dni on wie, że podjęłam decyzję o rozstaniu (za tydzień lecę do Londynu do przyjaciółki). Jest z nim bardzo źle. Powiedział mi wczoraj, że ma myśli samobójcze od jakiegoś czasu. On od 2 miesięcy jest na nowych lekach po 6 latach brania tych samych, czytałam że przy zmianie leku pojawiają się takie myśli... Ja go nie powinnam teraz zostawiać, po prostu nie mam serca... tym bardziej, że go kocham wciąż i nie zostałabym z litości. Z drugiej strony jeśli nie odejdę znowu się zacznie to samo (kiedy mam odejść, nasz związek jest idealny, on mnie nagle obdarza czułością itd.). Nie wiem co mam robić, odetchnęłam w środku na myśl o wyjeździe, ale to chyba nie jest dobry moment :( On nie nakłania mnie do zmiany decyzji, mówi że tak będzie najlepiej dla nas, ale cały czas robi mi szantaże emocjonalne (tak... ale Ciebie nie będzie, ale zostawiasz mnie, nie wiem co będzie jak zostanę sam...), nic z tego nie rozumiem :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A26, A26 Twój partner jest po prostu bardzo niestabilny emocjonalnie. Tak jest i będzie, jeśli nie podejmie prób zmian (nieważne czy psychoterapia czy leki czy sama praca nad sobą). Domyślam się że można mętliku w głowie dostać gdy partner się tak zachowuje. Z jednej strony go kochasz (tak piszesz, to piękne:) ) a z drugiej strony jego zachowanie raaaani Cię bardzo i przekreśla sporo. Dlatego jesteś taka rozbita. No cóż mogę Ci doradzić. Sama musisz ocenić co jest dla Ciebie ważne i jak będzie lepiej.

Bo to, że On stosuje szantaż emocjonalny - to jest bardzo złe i karygodne. A Ty się boisz że coś sobie zrobi gdy go zostawisz.

No niełatwa sytuacja.

Nie będę Ci nic doradzał, żeby nie było na mnie.;) A poza tym sama podejmij decyzję. Weź może wszystkie "za" i "przeciw" - ja bym tak zrobił. Oceń może racjonalnie Waszą i Twoją sytuację.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystko zależy jeszcze od charakteru chorego. Np moja ex nie miała ze mna takich jazd, natomiast była niezadowolana z mojego wycofania, braku kontaktu i mojej emocjonalnej obojetności. Byłem zdominowany i beznadziejny.Dlatego w tym momencie jestem zdania, że niektóre osoby z depresją ( np ja) nie powinny angażować się w żaden związek, zawracac głowy innej osobie. Jeszcze sie nie leczę ale pewnie moje podejście do zycia sie już nie zmieni. Już wystarczy, że sam ze sobą się męczę, musząc z sobą żyć i siebie znosić " w pobliżu". No ale nie każdy chory to zrozumie, moja ex odeszła, ale ona mi w chorobie nie pomagała, choć były symptomy depresyjne i brałem jakis czas nawet leki. Dla niej to był prawdopodobnie mój kolejny wymysł.

Odbiegłem od tematu. Ratuj sie dziewczyno póki masz jeszcze na to czas, póki życie z chorym nie zniszczy Cię do końca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Proszę pomóżcie mi odejść... Było jakiś czas dobrze, dobrze dlatego że akceptowałam wszystko, starałam się wytrzymywać... Dzisiaj przy kolacji rozmawialiśmy, zeszło na temat związku i jego depresji. Powiedział mi że nie może z siebie teraz nic dać itd. i że powinnam być cierpliwa skoro go kocham. Powiedziałam mu delikatnie, co mnie boli i czego mi brakuje... Bez krzyków, bez pretensji, łagodnym tonem. Uważam, że mimo wszystko miałam do tego prawo? Wściekł się, zdenerwował, zaczął krzyczeć że go nie rozumiem i że robię z siebie ofiarę, kiedy to on jest chory, że pogrywam, chcę być w centrum uwagi, nie wiem skąd mu się biorą te osądy! Rozpłakałam się, to się wkurzył jeszcze bardziej... Że ma dość moich chorych zagrań i prób odwrócenia sytuacji, jest mu przykro że nic nie rozumiem i wymagam nie wiadomo czego.

 

I wszystko dlatego, że spokojnie powiedziałam czego mi brakuje, że chciałam porozmawiać... Najspokojniej jak umiem... Doprowadził mnie do głośnego płaczu, ciągle stojąc nade mną i oskarżając o "gierki", mówiąc "płacz dalej, rób z siebie ofiarę, nienawidzę tego u Ciebie". Wyszedł i powiedział, że zepsułam mu cały dzień, a był taki spokojny dzisiaj. I że nie wróci na noc...

 

Pomóżcie mi co ja mam myśleć i jak mam odejść... Albo uświadomcie mi że faktycznie robię źle? Ale co źle? Odechciewa mi się wszystkiego...

 

 

EDIT:

 

Proszę jeszcze o rade osoby, które chorowały. On mnie często zostawia samą. Jest zawsze wkurzony, smutny, kiedy jest ze mną. Totalny dół. Od pół roku nie dał z siebie w związku kompletnie nic. Zero. Jakbym nie miała faceta, mimo że mieszkamy razem. Za to kiedy wychodzi ze znajomymi, zmienia się. Potrafi ich zabierać na koncerty, zawsze rozbawić. Kiedy kolega ma problem, zaprosić go rano na kawę i pogadać. Mi nie daje nic z tego. Rozumiem, kiedy osoba ma depresję i w ogóle nie ma chęci do życia. Ale tutaj ja dostaję jego najgorszą część, a inni zasługują na lepszą?

 

Do czego zmierzam... on mi powiedział na to, że widać że mam podstawowych informacji odnośnie depresji. I że zawsze tak jest. A ja jestem niesprawiedliwa i zawiódł się na mnie, że w chorobie od niego wymagam żeby się mną zajmował... a to nie jest tak, mi chodzi o nawet głupie pół godziny w tygodniu dla mnie... to dużo...?

 

O to się właśnie wkurzył dzisiaj. Według niego nie miałam prawa tak powiedzieć. Powiedzcie mi, jak to jest?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale jak mam odejść? Wiem, spakować walizkę, kupić bilet i odejść... Ale ja nie umiem. Nie umiem powiedzieć tego ostatecznego "tak, odchodzę".

 

Jestem sama w domu znowu przepłaczę całą noc. Ja już nie mam sił. W niczym nie widzę sensu. Dobrze, że mam trochę alkoholu bo bym zwariowała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A26, Wiec sama zauważyłaś,ze masz problem. Wybacz moje pisanie wprost, ale jeśli nie odejdziesz...uwierz.....nie bedzie lepiej tylko gorzej.

Spakuj się, a potem poszukaj psychoterapii dla siebie.

A jeśli chcesz się dalej męczyć....to już Twój wybór.

 

Nie chcę się męczyć, ale mam już problem ze zmotywowaniem się do zjedzenia śniadania, a co dopiero odejścia. Tym bardziej, że wpędza mnie w takie poczucie winy. Jak to się robi, najlepiej spontanicznie? Proszę o jakieś wskazówki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, może należy napisać drukowanymi literami....

 

To jest Twoje życie, chcesz się męczyć, to się męcz.

 

Nikt z forum, nie zapuka do Twoich drzwi i nie weźmie Cię za rączkę jak małe dziecko.

 

Ja na Twoim miejscu bym sie spakowała, wyszła jak jego nie byłoby w domu, żeby nie było znów bezsensownych rozmów, kłótni, atakowania wzajemnego. Wyjedź do rodziców jeśli nie masz gdzie. I zapisz się na terapię, bo sama możesz sobie nie poradzić, będziesz miała ciągle wyrzuty sumienia, być może on będzie wydzwaniał i szantażował Cię, że się zabije itp. Sorry przechodziłam już cos takiego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Choroba chorobą ale nie można na nią zrzucać całości winy. Można się starać, choć może to nie wychodzić, ale choć próbować coś dawać z siebie. Z tego co piszesz on nawet się nie stara. Przed znajomymi gra normalnego natomiast, ponieważ Ty wiesz, że on jest chory przy tobie niestety nie wykazuje potrzeby mobilizacji. Odejdź, może zrozumie, że robił źle. Jeśli się to źle skończy to będzie jego decyzja, bo zawsze ma w wyborze Ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A26, Nawet jak sie wyprowadzisz, on będzie usilnie twierdził,że źle zrobił,że zrozumiał swoj błąd, ktory bedzie starał się naprawić. Ale uwierz mi...to nigdy nie nastąpi. On już funkcjonuje w takich swoich określonych schematach.

Odejście to trudna decyzja bo może oznaczać koniec.Koniec kojarzy się z koncem planów, brakiem planów na dalsze zycie, perspektyw.........Ale jest to złudne!!!!!!Pamiętaj!!!!!!!!

POmału, nie z dnia na dzień możesz zaczynać od początku. A to,że z nim zyłaś jakiś czas to tezprzyzwyczjenie. Nie daj się zwieść emocjom. Mozesz ich nie rozumieć.

Chyba,że wolisz być gnojona. Czasami ludzie wybierają takie gnojenie do konca życia....bo innego życia nie znają oprócz tego właśnie. A ,zeby rozpocząc coś nowego........boją się.

Jesteś przykładem kobiety, która woli być cierpiętnicą.

Zrobisz co uznasz za słuszne. Twoja psychika w najblizszym czasie bedzie Tobie podpowiadała,że go kochasz,że przy nim masz się jednak dobrze,że on się zmieni. Pamiętaj....to nigdy nie nastąpi!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że temat urwał się już stosunkowo dawno, ale A26, proszę napisz, o ile możesz, jak to się wszystko skończyło?

Sam odgrywałem w związku rolę takiego właśnie magnesu, dziewczyna nie potrafiła długo odejść, ale w końcu to się stało:(. Od pewnego czasu, niedługo po rozstaniu, zacząłem się leczyć. Mam depresję i totalną obsesję na punkcie Byłej Dziewczyny, nijak nie mogę (a może tak sobie wmawiam, może nie chcę) o Niej zapomnieć, wciąż i wciąż pojawia się w moich snach. Nie mam kompletnie spokoju w głowie i sercu, a na dodatek nie daję spokoju jej. Zarzucam jej multum spraw, sam zdaję sobie sprawę, że duża ich część jest kompletnie wyimaginowana...

Nie chcę nikogo krzywdzić, często myślę o samobójstwie, a jeszcze częściej żeby znaleźć sposób ba "wyczyszczenie" pamięci!!! O kurczę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×