Skocz do zawartości
Nerwica.com

A26

Użytkownik
  • Postów

    51
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia A26

  1. Możliwe że kogoś ma. Zrobiłeś "wywiad"? :)
  2. Pfff, a wy myślicie, że jak dziewczyna jest miła to od razu by chciała coś więcej? Co za beznadziejny błąd. Może na weselu po prostu nie miała z kim gadać i już. No właśnie faceci, to że dziewczyny nie są zbyt kulturalne i po prostu nie odpisują zamiast konkretów, to trochę Wasza wina. Ja kiedyś tak nie robiłam, ale niestety kiedy jestem miła od razu biorą to nie wiadomo za co... kiedyś usłyszałam pretensje wprost "to po co ze mną pisałaś, byłaś taka miła skoro nic nie chcesz?" Kurczę, bo lubiłam go jako człowieka! A powiedzieć wprost też się nie da, bo flirtujecie na tyle bezpiecznie żeby potem móc powiedzieć "ale daj spokój ja nic poważnego nie chcę" żeby nie wyjść na idiotę. Zamotałam trochę :) Ale o co mi chodzi, i to nie tylko w tym przypadku: jeżeli chcecie jasności, od początku sami postępujcie jasno z człowiekiem. Dean powinieneś był jej od razu pierwszego sms-a napisać, że zapraszasz ją na kawę/piwo/sok bo pamiętasz ją ze studiów i wydawała się miła. Albo lepiej -zadzwonić. A tak jesteś w szufladce adoratora, nie miałeś szansy się zaprezentować. Ale nie odpuszczałabym na Twoim miejscu i kombinowała jak się z nią spotkać na żywo. Na pewno macie wspólnych znajomych. Nie ciągnij metody która się wyczerpała (sms-y) bo ją zniechęcisz. Powodzenia! :)
  3. Dziękuję za otuchę :) Mój problem polega na kłamstwach. Kłamię im co chwilę, zawsze kłamałam przez telefon, ze strachu przed krytyką, złością, kolejnym zawałem. Kłamałam o tym jak wygląda moje życie, do dzisiaj automatycznie na głupie pytanie "palisz?" odpowiadam "nie, skąd". I wszyscy są zadowoleni, bo ja się przyzwyczaiłam a oni się cieszą. Ale jestem tym zmęczona. Jak przyjadą nie chcę dłużej kłamać ani robić szopki. Dlatego tak się boję. [Dodane po edycji:] On wie i na szczęście rozumie. Sam ma podobnych, raczej miał bo się postawił i stoczył bój. To on mnie namawia do porzucenia kłamstw. Mówi że co z tego że robię to dla ich dobra, skoro sama siebie niszczę i w ten sposób nigdy nie zbuduję dobrych relacji.
  4. Witajcie. Już tutaj pisałam przy okazji innego tematu, że mam nadopiekuńczych rodziców. Najpierw poszłam na studia do innego miasta, ale to nie wystarczyło, za blisko. W skrócie mówiąc, rzuciłam wszystko 2 lata temu i wyjechałam za granicę. Uciekłam. Ułożyłam sobie życie. Bo mimo moich 24 wtedy lat ciągle byłam od nich zależna emocjonalnie. Traktowali mnie jak dziecko, kiedy wracałam na weekendy. Awantura kiedy wróciłam po 22. Awantura że nie poszłam do Kościoła. Obrażanie moich znajomych. Wcześniej, mając lat 18-19 potrafili mnie śledzić. Złapali mnie na całowaniu się z moim pierwszym chłopakiem w parku. Podeszli, zaczęli krzyczeć, wyzywać od puszczalskich i siłą wsadzili mnie do samochodu. Cały park się oglądał. Tego nie zapomnę nigdy. Mój pierwszy chłopak, 18 lat, pierwszy tak romantyczny moment... Drżenie rąk, bicie serducha, i nagle oni... Potem zamykanie w domu, krzyczenie że nie jestem ich córką, szantaże emocjonalne. Kiedy moja mama miała zawał, całej rodzinie, ciotkom i wujkom powiedzieli że to moja wina. Rodzice wielokrotnie płakali i mówili że to przez to jak bardzo mnie kochają... Od 2 lat jestem za granicą. Wolna. Teraz postanowili mnie odwiedzić a ja mimo że ich kocham i tęsknię, poczułam się znowu jak dzieciak... Tym bardziej że słyszę przez tel. "zobaczymy czy masz porządek", "czy chodzisz do kościoła, bo jak nie chodzisz to nie jesteś moją córką", "mam nadzieję że nie palisz bo bardzo się zawiodę na Tobie". Dodatkowo sprawę komplikuje fakt, że nie wiedzą że mieszkam z moim facetem. Boję się tej wizyty, nie wiem co robić... Jeśli się nie zgodzę, odbiorą to jako kompletny afront i nie odezwą się do mnie nigdy więcej. A mimo ich nadopiekuńczości, to nie byli złymi rodzicami. Wszystko poza tym było ok i dużo im zawdzięczam. Nie wiem jak sobie poradzić z tym...
  5. Może nie skończyła jeszcze 10 a poszła rok wcześniej do szkoły? Albo się pomylił zwyczajnie. Co to ma za znaczenie??
  6. Skoro tata nie umie tego skończyć, to wyprowadź się sama. Może się komuś moje zdanie nie podoba, ale on jest dorosły i odpowiedzialny za siebie, a Ty masz jeszcze szansę na normalne życie. Poza tym nie pomyślałaś, że gdybyś odeszła z domu to i on by się nad tym zastanowił? Może zobaczyłby rzeczy, których nie widzi teraz, coś by do niego dotarło gdyby został sam? NIE MUSISZ ponosić konsekwencji złych decyzji innych ludzi, nawet rodziny.
  7. Dużo napisałaś i to dobrze. Ale wygadanie się to tylko ulga chwilowa, choć potrzebna. Nie zaskoczę Cię odpowiedzią - powinnaś pójść do psychologa. Nie możesz być zakładnikiem emocjonalnym matki. Siłą Cię nikt w domu nie trzyma, ale siłą psychiczną owszem. Musisz zburzyć te mury i odzyskać wolność. Ona się żywi Twoimi wyrzutami sumienia. Dobrze wie, jaką ma władzę. Mogłabym się rozpisać ale żadne słowa nie zmienią Twojego nastawienia natychmiast, teraz. Tutaj jest potrzebna terapia. Długa terapia, najlepsza dla Ciebie inwestycja w przyszłość. Teraz w to nie wierzysz, ale będziesz jeszcze szczęśliwa, masz szansę.
  8. Piszesz, że śpisz min. 8 godzin, a może Twój organizm potrzebuje mniej? Spróbuj skrócić sen do 6 a nawet mniej przez tydzień, może organizm się zmobilizuje do twardszego snu, "nauczy się", że ma tylko parę godzin na odpoczynek. Mi się jednak wydaje, że teraz to masz już poza lekkim snem jakiś rodzaj nerwicy. Powinnaś się udać do psychologa. Sama piszesz, że już się nawet boisz chrapania, którego nie ma. Lęk przed niewyspaniem. Jeśli jesteś zdrowa fizycznie i przestrzegasz zasad typu wywietrzony pokój itd. to ja proponuję psychologa właśnie. Pozdrawiam.
  9. Miałam nerwicę lękową, ale już jest lepiej, tabletki brałam tylko jakiś czas i w sytuacjach awaryjnych, kiedy bardzo bardzo musiałam gdzieś pojechać czy pójść załatwić. Teraz mam nawroty tylko raz na jakiś czas, funkcjonuję normalnie. Mam problemy emocjonalne i wiem, że 100/100 zdrowy sen jest raczej niemożliwy dopóki sobie z tym nie poradzę, ale może jednak są sposoby żeby chociaż troszkę lepiej wypoczywać...
  10. Witam. Od dawna mam problemy ze snem. Trudno mi zasnąć, ale największy problem to pobudka. Pamiętam czasy, kiedy budziłam się wypoczęta, z głębokim oddechem a teraz... ból głowy, strasznie trudno mi się zwlec z łóżka nawet po ponad 8 godzinach snu, czuję się słabo, jakbym w ogóle nie odpoczywała. Przestrzegam mniej więcej zasad co do wietrzenia pomieszczenia, nie brania komputera do łóżka itd... Macie jakieś sprawdzone sposoby na dobry sen?
  11. Moim zdaniem powinnaś na początek dać trochę odetchnąć Waszemu związkowi, czyli przerwa. Ale bez żadnego focha. Pojedź do niego, przytul mocno i powiedz co czujesz. Zapewnij, że postarasz się zrozumieć i że jest dla Ciebie ważny cokolwiek się stanie. Że może liczyć na Twoją bliskość. Ale potrzebujesz czasu. I wyjedź gdzieś na wieś, na wakacje, gdziekolwiek, na jakiś czas. Jeśli zatęskni, ale temat się nie rozwiąże, zabierz go do psychologa, warto. Bo wtedy znaczy że ma problemy z definicją miłości. Jeśli nie zatęskni to znaczy, że faktycznie nie kocha. W obu przypadkach krok to przodu, a to najwazniejsze.
  12. Tak, moim zdaniem są kobiety, które mogą przeżyć życie nie usłyszawszy słowa "kocham". Zależy od podejścia do życia. Mi by na przykład nigdy do głowy nie przyszło kończyć związku, w którym jestem szczęśliwa, kocham i czuję się kochana tylko dlatego, że nie słyszę słów, które słyszą moje koleżanki w pracy i aktorki w hollywoodzkich filmach. A szczerość doceniam, nawet taką brutalną bo dla mnie ważniejsza w związku jest bliskość niż unikanie bólu. Potem taki związek jest pełniejszy. Nie bardzo rozumiem co Waszym zdaniem ten facet powinien zrobić, skoro sądzi że to nie miłość i ma te wątpliwości; ukrywać to przed partnerką i sam się z tym motać? Po co w takim razie jest związek?
  13. Moim zdaniem sens jest ogromny. Facet mi się podoba - jest totalnie szczery i rozmawia z nią długo o tym, co się dzieje, to dowód wielkiego szacunku. Co masz na myśli pisząc brać? Słowa? Bo z tego co pisze autorka, była z nim szczęśliwa. Więc "brała". Ludzie sobie robią krzywdę przywiązując taką wagę do nazywania uczuć, do słów.
  14. On nie chce iść do psychologa, bo uważa że mu nie pomoże. Już tutaj jest błąd, on nie ma oczekiwać pomocy w tej sprawie, bo jedyne co robi specjalista to pomaga zrozumieć własne emocje. Nie daje rad. Psycholog nie powie mu, czy Ciebie kocha i co zrobić, żeby tak się stało. Nie powie mu, czy Cię zostawić czy nie. Pomoże mu się za to uporać z emocjami, z przeszłością, rozjaśni wiele spraw. Da wskazówki, jak rozeznać się w uczuciach. Może wyjść tylko na dobre. Masz 3 wyjścia: albo skończyć ten związek, albo do niego wrócić i wciąż cierpieć przez to "niekochanie", albo zawlec go do psychologa. Polecam ostatnie.
  15. "płakał jak to mówił, wyznawał że jest mu ze mną wspaniale, że jestem cudowną kobietą i na pewno była bym wspaniałą matką, żoną, że bardzo mu na mnie zależy, nie chce mnie stracić..." Wiesz, moim zdaniem to jest właśnie miłość. I jest z Tobą od 3 lat, jak można przez 3 lata być z kimś bez miłości? Facet chyba za dużo od siebie wymaga, oczekuje jakichś fajerwerków, nie wiem. Ma po prostu w głowie mylną definicję miłości, chce ją rozpoznać według znaków z poprzednich doświadczeń. To się zresztą często zdarza. Miał plany związane z poprzednią partnerką, i jeśli został odrzucony to tamta relacja urosła do rangi mitu, przez sam symbol - zburzenie widoku małżeństwa, domu. A może to było tylko zauroczenie, a to Ty jesteś tą właściwą osobą? Dla niego jednak tamto jest definicją miłości, bo zostało brutalnie przerwane. Często po związku siłę uczucia mierzy się siłą cierpienia, co nas potem gubi. I tak się zagubił z Tobą. Powinnaś sobie zadać podstawowe pytanie: czy Ty czujesz jego miłość? Bo to, czy on mówi że kocha to jest nieważne. Ważne, czy Ty czujesz jego miłość. Powinnaś to wiedzieć bez jego deklaracji po 3 latach, bez słów.
×