Skocz do zawartości
Nerwica.com

Postrzeganie siebie a choroba


sunny

Rekomendowane odpowiedzi

Zawsze czułam się w jakiś sposób inna co w efekcie daje - gorsza. Przynajmniej zawsze tak miałam jako dziecko, którym niby jestem dalej. Wciąż poddawana jestem ocenie przez rówieśników, wiem, że zostałam "przedyskutowana". Niby wszystko okey, niby mnie lubią. A jednak czuję, że coś jest nie tak. Chociaż zyskałam zainteresowanie przez moją innośc to i tak to że nie jestem taka sama jak reszta społeczeństwa daje mi obraz siebie jako siebie złej, nie takiej jaka byc powinnam.

 

-- 08 gru 2011, 20:32 --

 

A moje racjonalne myślenie wyszło.

Więc mogę pisac bez sensu i niezrozumiale.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Laima To zupełnie zrozumiałe, że ciężko Ci podeprzeć tak trudny emocjonalnie temat racjonalnym argumentem, ale spróbuj zastanowić się (może napisz tutaj?) cokolwiek o sobie, co nie jest związane z chorobą. Jestem przekonana, że to nie będzie aż tak trudne, jak Ci się wydaje. :)

 

-- 08 gru 2011, 22:45 --

 

Mirabeleee A jak sądzisz, ja nie byłam poddana ocenie, nie jestem jej poddawana? Każdy w większym bądź mniejszym stopniu tego doświadcza. Twój obraz siebie jest uwarunkowany przez Twoją (według Ciebie) "inność", rozumiem to, to nie jest proste, ale sądzę też i będę Was do tego przekonywać, że ta "inność" jest czymś co nie pochłania waszych wszystkich zalet, dobrych cech. Spora część osób chorujących psychicznie świetnie radzi sobie w życiu, spełnia się zawodowo. Dlaczego? Bo choroba to kontinuum, w pewnym sensie ciąg dalszy zdrowia. Można z tym żyć, cieszyć się tym życiem - poza chorobą jest jeszcze wszystko to, co było w Was przed nią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Laima,

no macie troche przeginkę mialam psa, fajową kocer spanielką cała rodzina ja uwielbiała, jak zachorowała na raka to kkupękasy poszło na weterynarzy operację, itp. rzeczy, był to mądry pies bardzo,ale jednak pies, moi rodzice spali w 3 pokoju, pies miał legowisko obok ich łożka, i tam było jego miejsce w nocy, miała zawsze czysto , swoje kocyki dywaniki, jednak z nikim w łzoku nie spała, nie jadła z talerza, mogła kanapka z szynką lezec na stole pies był nauczony,z nie wolno mu ruszyc na łózko cyz fotel równiez wchodziła tylko za pozwoleniem , pytała sie czy moze trącając nogę mordka , i prowadziłą do szafy z kocykami, dopiero jak sie rozłoyło jej kocyk mogła wejsc na łożko, jednak pomimo tego ,ze kochalismy bardzo i ratowałiśmy ja za wszelką cena u róznych weterynarzy kupę kasy na to wydajac pieś pozostałą psem w domu, pewnych zasad musiała przestrzega, uwazam ze jednak trzeba pamietać,ze pies to kochane stwozenie,ale to nie on dyktuje co i kiedy, oczyiście jak nas nie było w domu to wchodziłą n a kanapy bo nie zamykaliśmy pokoi, tego bysmy jej juz nie zrobili i zawsze schodziłą jak słyszała klucz w drzwiach i udawała głupią,że nie wie o co chodzi a miejsce jeszcze ciepłę było po niej na kanapie, i machała tym swoim ogonem ,w ogóle cudowna była, no ,ale wy to macie już korbkę dziewczynki ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tahela, chyba źle się zrozumieliśmy bo moje z talerza nie jedzą,ani nie piją z kubka,miałam na myśli,że w łóżku jedzą czasem ze mną,ale kęski które im daje gdy ja jem wprost do pysiora

 

 

sunny, nie wiem jaka jestem,chciałabym się dowiedzieć.Mam tak jeszcze że jeśli pomyślę o sobie coś pozytywnego to od razu krytyk wewnętrzny się we mnie odzywa i zaprzeczam,tak samo nie dopuszczam do siebie gdy ktoś coś o mnie mówi dobrego.

Z negatywnych jestem zazdrośnicą,ale od razu włącza mi się że chorobliwie zazdrosna,tak nadmiernie,że to coś niezdrowego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tahela ja tez miałam cocker spanielkę ruda ze schroniska, kochaniutka wspaniała była :105:

 

Laima według mnie jestes fajna, strasznie ciepłą z wielkim serduchem dziewczyną

 

Ja tez traktuje psy, koty, inne zwierzęta jak najlepszych przyjaciół. Z psem, kotem spałam w łóżku, bo to cos cudnego jak kicia mruczy zasypiajac blisko Ciebie ; psina sztura rano, bo chce spaceru. :smile:

petrucha30 hihi niania psia..no no...Ty tez kochliwa jestes niesamowicie

 

Lubię WAS, uwielbiam ludzi, którzy kochaja i dbaja o zwierząta :!:

 

-- 09 gru 2011, 00:30 --

 

teraz doczytałam o czym temat..hmmm.ja od dziecka czułam się inna, gorsza, głupsza, chocciaz nie zawsze ale często dosyć.Jako 5 latka niechetnie wychodziłam do dzieci, do piaskownicy a moja młodsza o rok siostra była odważna i tez taka chciałam być. W podstawówce raczej niesmiała, wycofana, z boku, przez 8 lat może z dwa były faajne.Dopiero w liceum bardziej otworzyłam się na ludzi i miałam fajnych znajomych. Miałam przyjaciół, chłopaków, z kim się pouczyć, iść na imprezę i byłam lubiana raczej. Potem w 4 klasie maturalnej szpital 3 miesiace, nauczanie indywidualne i leki.Zamknęłam sie w sobie totalnie, wstydziłam się siebie, tego, ze jestem chora, nie wiedziałam kim jestem i po co żyję i dlaczego nie jestem taka jak inni.

w pracy równiez miałam nieraz sytuacje, że czułam, że nie pasuję do reszty, pracuje gorzej itp ale to zawsze zwalniałam sie pierwsza kiedy czułam, że przez depresję i moje lęki nie dam rady.

a w związkach kocham bardzo, na "dłużej", przywiązuje sie do ludzi. Teraz mam 2 poważny związek z facetem od 4 i pół roku a wczesniejszy trwał 5

 

to tyle moich głupot... :oops:;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sunny, mówisz prawdę. Swoją innośc nie traktuje źle we wszystkich aspektach. Czuję się gorsza, zła ale nie przez każdą z moich cech, uwarunkowan psychicznych. Zawsze czułam się bardziej rozwinięta niż rówieśnicy, wiedziałam, że chcę zrozumiec świat a nie tylko dobrze się bawic i nie martwic się problemami. To czyniło mnie bardziej dojrzałą, wartościową. Do drugiej klasy byłam szarą myszką, nikt mnie nie znał. Ale potem zaczęłam śpiewac, zaczęlam odstawac i podobało mi się. Nie wszystko co inne jest gorsze. Ale nie wszystko jest lepsze.

 

-- 09 gru 2011, 17:23 --

 

amelia83, petruszka to moja mamusia druga jest. :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mirabeleee, cieszę się, że wyraziłaś się pozytywnie na swój temat :) Z moich obserwacji z pracy z ludźmi, którzy chorują na choroby psychiczne wynika, że nie doceniają siebie, nawet w tych najbardziej widocznych, nośnych, POZYTYWNYCH aspektach. A szkoda, bo wówczas rzutuje to na ich funkcjonowanie - kompleksowo, całościowo i zupełnie niepotrzebnie, bezpodstawnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli temat aktualny to i ja mogę coś dodać .

Moja samoocena jest bardzo zaniżona ( pomimo ,iż wykonuję zawód powszechnie poważany .. raczej ;) )

diagnoza początkowa F 15 (uzależnienie od amfetaminy ) - nie biorę 5 lat

Później był epizod depresji i zaburzenia lękowe, aż do dzisiaj. ( leków już nie biorę )

Postrzeganie siebie ... jest obecnie na terapii ten temat.

Zdecydowanie postrzegam siebie negatywnie , bardziej widzę to co zrobiłam źle ( w moim mniemaniu ) i nie tylko.

Pochwały , dobre słowo traktuję jakby ktoś mnie pocieszał (litował się ) , wiedział , że jestem niedorajdą , ale wypadałoby powiedzieć coś miłego .

W pracy akurat muszę często ludziom mówić o tym ,jakie życie jest piękne i warto żyć, nie można się poddawać etc. Zakrawa hipokryzją , ale inaczej nie da rady.

ps - czy na priv mogę zadać 1 pytanie n/t psiaków ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja samoocena jest bardzo zaniżona ( pomimo ,iż wykonuję zawód powszechnie poważany .. raczej ;) )

ja myślę że jakbym wykonywał zawód powszechnie poważany to mi samoocenę by poszła w górę a tak mam niską samoocenę ale chyba adekwatną dla bezrobotnego. Nawet jak pracowałem miałem niską ale jako sprzątacz, pracownik wysypiska śmieci czy rozbiórki ciężko o wysoką samoocenę tym bardziej że rodzice, znajomi myśleli i ja sam dawno że będę kimś w życiu.

Psychiatra to mi mówił że na moim miejscu to by większość ludzi miała taką samoocenę i powodem depresji jest moja sytuacja życiowa, która nie minie póki jej nie zmienię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

EvilAngel22 Oczywiście, zawód to dobry kapitał - również ludzki, choćby właśnie w kwestii zaufania. Oczywiste jest też to, że samoocena wynika z wielu czynników, nie tylko z tego. Jeśli mogę zapytać, EvilAngel22, Czy to, że dostałaś diagnozę wpłynęło na postrzeganie siebie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie potrafię odpowiedzieć Tobie na to pytanie .

Natomiast trochę uspokoiło mnie to , że nie jest to nic strasznego , da się żyć

są gorsze dni , ale są też i lepsze .

Diagnoza była mi "pomocna" gdyż myślałam , że całkiem za przeproszeniem świruję ;)

Nigdy nie usprawiedliwiam siebie chorobą ( chyba ,że włącza mi się agresor i na forum coś mocnej napiszę , ale wtedy grzecznie przepraszam i postanawiam poprawę ) .

Postrzeganie siebie mam poniżej zera .

Ze zmienianiem obrazu siebie w głowie podobno baaardzo ciężka i długa droga .

 

-- 13 gru 2011, 20:10 --

 

Moja samoocena jest bardzo zaniżona ( pomimo ,iż wykonuję zawód powszechnie poważany .. raczej ;) )

ja myślę że jakbym wykonywał zawód powszechnie poważany to mi samoocenę by poszła w górę a tak mam niską samoocenę ale chyba adekwatną dla bezrobotnego. Nawet jak pracowałem miałem niską ale jako sprzątacz, pracownik wysypiska śmieci czy rozbiórki ciężko o wysoką samoocenę tym bardziej że rodzice, znajomi myśleli i ja sam dawno że będę kimś w życiu.

Psychiatra to mi mówił że na moim miejscu to by większość ludzi miała taką samoocenę i powodem depresji jest moja sytuacja życiowa, która nie minie póki jej nie zmienię.

 

na terapii ciągle powtarzam , mam pracę ( z tym poważaniem , może złe słowo , ale ludzie ufają nam ( chcą ufać ?, oczekują pomocy /ratunku ) )

mam dom , mam rodziców .

Dlaczego ,więc mam lęki , ( coś w podobie fobii społęcznej , ale nie aż takie natężenie ) [ w pracy ciągle z ludźmi - paradox ? )

Przeszłam swoje , myślałam , że jest to już za mną ... a jednak sunny niejako odpowiadając na pytanie twe ... to jest ciągle w nas .

To nie jest jak grypa - leki , tydz, wolne i za 2 tyg nawet nie pamiętasz tego .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli temat aktualny to i ja mogę coś dodać .

ps - czy na priv mogę zadać 1 pytanie n/t psiaków ?

Śmiało ;)

 

Postrzeganie siebie mam poniżej zera .

Ze zmienianiem obrazu siebie w głowie podobno baaardzo ciężka i długa droga .

To prawda. Niemniej zobacz, że podejmujesz walkę z tym negatywnym obrazem siebie. I jak mówisz są gorsze dni, ale są też i te lepsze. Masz pracę, radzisz sobię - to już jest bardzo wiele!

 

----------------------

ja myślę że jakbym wykonywał zawód powszechnie poważany to mi samoocenę by poszła w górę a tak mam niską samoocenę ale chyba adekwatną dla bezrobotnego. Nawet jak pracowałem miałem niską ale jako sprzątacz, pracownik wysypiska śmieci czy rozbiórki ciężko o wysoką samoocenę tym bardziej że rodzice, znajomi myśleli i ja sam dawno że będę kimś w życiu.

Psychiatra to mi mówił że na moim miejscu to by większość ludzi miała taką samoocenę i powodem depresji jest moja sytuacja życiowa, która nie minie póki jej nie zmienię.

carlosbueno większość z nas ma w młodości jakieś marzenia, wizję tego kim chciałby być - a często życie rysuje inny scenariusz... I rzeczywiście - to może wpędzić człowieka w depresję.

Ale bywa i tak, że ktoś ma jakąś wizję, robi to o czym marzył, a okazuje się, że wcale nie wygląda to tak, jak myślał. Często ci na wysokich, dobrze płatnych, poważanych stanowiskach są najbardziej wypaleni zawodowo. I często zazdroszczą tym, którzy wykonują te prace o niższym statusie społecznym - typu piekarz, murarz, pracownik na myjni itp. Bo tym na wyższych stanowiskach może jest łatwiej finansowo - ale już niekoniecznie emocjonalnie. Czasem te teoretycznie gorsze, mniej płatne prace po prostu dają więcej z życia. Nie wymagają przesiadywania po godzinach w pracy, nie wiążą się z takim stresem - taki piekarz kończy robote i ma czas dla siebie, nie musi być pod telefonem, nie musi brac papierkowej roboty do domu, nie musi myślec o tym, że nie wyrobił się danego dnia w pracy z tym i z tym. Jak jedzie na urlop to nie ściga go szef, tylko ma święty spokój.

Ja w gronie znajomych mam różnych ludzi, niektórzy pracują, inni nie - i zauważyłam, że ci co pracują zazdroszczą tym co nie pracują ('a bo ty sie przynajmniej możesz wyspać, masz dużo czasu') a ci bez pracy zazdroszczą pracującym ('macie kase, niezależność, nie nudzicie się')

Wszystko ma swoje dobre i złe strony.

 

A że ludzie komentują? Że są tacy, którzy uważają, że jak ktoś nie jest profesorem albo managerem to jest nikim? A jak bezrobotny, to już w ogóle skandal? A niech sobie komentują, na zdrowie im.

Nie jest to łatwe znieść takie komentarze, szczególnie ludziom bardziej wrażliwym, ale po prostu trzeba robić swoje i spróbować olać takie gadanie.

Nie masz pracy i stanowi to problem, to spróbuj poszukać jakiejkolwiek, każda praca ma swoją wartość!! Jak ktoś sie śmieje z tego, że jakaś osoba jest śmieciarzem, to niech sam sobie wywozi śmieci jak jest taki mądry... Niech sam szoruje publiczne toalety, jak mu przeszkadza, że musi dać 2 zł babci klozetowej. A jak twierdzi, że rolnicy to idioci, to prosze bardzo, może kupić działke, zasiać zboże, posadzić pomidorki, a jak lubi je jeść posolone, to niech pojedzie nad morze, nabierze wody do garnka i poczeka aż wyparuje, to na dnie znajdzie sól. Zobaczymy kogo wtedy będzie można nazwać idiotą ;)

;) ;)

 

Nie chcę by to zabrzmiało tak, że trywializuję taka sytuację, że ktoś jest bezrobotny albo pracuje jako sprzątacz a chciałby robić 'coś więcej' - ale taka jest prawda, że bez tych wszystkich mniej poważanych zawodów ten świat by nie funkcjonował.

 

--------------------

teraz doczytałam o czym temat..hmmm.ja od dziecka czułam się inna, gorsza, głupsza, chocciaz nie zawsze ale często dosyć.Jako 5 latka niechetnie wychodziłam do dzieci, do piaskownicy a moja młodsza o rok siostra była odważna i tez taka chciałam być. W podstawówce raczej niesmiała, wycofana, z boku, przez 8 lat może z dwa były faajne.Dopiero w liceum bardziej otworzyłam się na ludzi i miałam fajnych znajomych. Miałam przyjaciół, chłopaków, z kim się pouczyć, iść na imprezę i byłam lubiana raczej. Potem w 4 klasie maturalnej szpital 3 miesiace, nauczanie indywidualne i leki.Zamknęłam sie w sobie totalnie, wstydziłam się siebie, tego, ze jestem chora, nie wiedziałam kim jestem i po co żyję i dlaczego nie jestem taka jak inni.

w pracy równiez miałam nieraz sytuacje, że czułam, że nie pasuję do reszty, pracuje gorzej itp ale to zawsze zwalniałam sie pierwsza kiedy czułam, że przez depresję i moje lęki nie dam rady.

a w związkach kocham bardzo, na "dłużej", przywiązuje sie do ludzi. Teraz mam 2 poważny związek z facetem od 4 i pół roku a wczesniejszy trwał 5

 

to tyle moich głupot... :oops:;)

amelia83 żadne to głupoty ;)

a z jakiego powodu byłaś w szpitalu? Wcześniej chodziłaśdo psychologa czy psychiatry, miałaś jakąs diagnoze, czy to przyszło nagle? wiele czasu minęło od tego tego momentu?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja w gronie znajomych mam różnych ludzi, niektórzy pracują, inni nie - i zauważyłam, że ci co pracują zazdroszczą tym co nie pracują ('a bo ty sie przynajmniej możesz wyspać, masz dużo czasu') a ci bez pracy zazdroszczą pracującym ('macie kase, niezależność, nie nudzicie się')

Wszystko ma swoje dobre i złe strony.

Bo najlepiej jest tam gdzie nas nie ma. Jak pracowałem to marzyłem o wolnym czasie i robieniu tego co się chce i z zazdrością patrzyłem na tych co nie pracują. Teraz od wielu miesięcy już nie pracuje i jestem nieszczęśliwy, non stop rozmyślam i doszukuje się problemów, zrobienie czegokolwiek stanowi niewyobrażalny problem.

często zazdroszczą tym, którzy wykonują te prace o niższym statusie społecznym - typu piekarz, murarz, pracownik na myjni itp. Bo tym na wyższych stanowiskach może jest łatwiej finansowo - ale już niekoniecznie emocjonalnie. Czasem te teoretycznie gorsze, mniej płatne prace po prostu dają więcej z życia. Nie wymagają przesiadywania po godzinach w pracy, nie wiążą się z takim stresem - taki piekarz kończy robote i ma czas dla siebie, nie musi być pod telefonem, nie musi brac papierkowej roboty do domu, nie musi myślec o tym, że nie wyrobił się danego dnia w pracy z tym i z tym. Jak jedzie na urlop to nie ściga go szef, tylko ma święty spokój.

 

Jak miałem jeśli o odpowiedzialnośc bardzo mało odpowiedzialną prace a mimo to byłej w niej zestresowany. Nie jest tak że te proste prace nie są stresujące, dla kogoś o słabej konstrukcji psychicznej każda praca wiąże się ze stresem, przełożeni przecież oczekują żebyś wykonał ją możliwie najszybciej i najlepiej i jak ci to nie wychodzi się stresujesz. W dodatku będąc na niskich stanowiskach przełożeni wyładowują się na tobie często nie z twojej winy i nie możesz wiele zrobić bo i tak powiedzą ci że nie masz racji. Plusem jest że kończysz dzień, tydzień pracy i nic cie nie obchodzi ale np robienie jednej czynności 10 godzinne przez kilka lat nie działa dobrze na psychikę stajesz się bezmózgim automatem nienawidzącym tego co robisz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W związku z tym, że temat dotyczył samooceny, postrzegania siebie w kontekście choroby, przytoczę badanie o podobnej tematyce. Proszę o choćby skromny komentarz, własne odczucia dotyczące badania.

Celem badania było przedstawienie opinii społeczeństwa Polskiego na temat osób chorób psychicznych. Po pierwsze, prawie 60% respondentów uważa, że ludzie psychicznie chorzy mają szansę na wyzdrowienie. Co więcej, opinia na ten temat zależy głównie od poziomu wykształcenia respondentów (a więc od wiedzy na ten temat) - im jest on wyższy, tym więcej pozytywnych opinii w kwestii wyzdrowienia osób chorych.

 

Co sądzicie o związku wiedzy z postrzeganiem osób chorych psychicznie? Czy to czasem nie jest tak, że postrzeganie Was przez społeczeństwo wpływa na Waszą samoocenę? Faktem jednak jest, że nawet jeśli taka zależność istnieje, jest .. zła! :) a przynajmniej nieuzasadniona. Wiedza niesie za sobą informacje prawdziwe, udowodnione, nie "wyssane z palca", a tym samym, jak widać - pozytywną opinię!

Dyskusja, dyskusja - zapraszam do podzielenia się swoimi refleksjami w temacie :)

pozdrawiam, s.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie, którzy nie mają pojęcia co się dzieję uważają nas za wariatów. Tak zwyczajnie, bez wyrzutów sumienia. W ich odczuciu tak właśnie trzeba. Nie można się spoufalać bo jeszcze się zarażą... :D To głupie ale prawdziwe, niestety. Społeczeństwo nadal jest pełne poglądów na podstawie stereotypów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Co sądzicie o związku wiedzy z postrzeganiem osób chorych psychicznie? Czy to czasem nie jest tak, że postrzeganie Was przez społeczeństwo wpływa na Waszą samoocenę? Faktem jednak jest, że nawet jeśli taka zależność istnieje, jest .. zła! :) a przynajmniej nieuzasadniona. Wiedza niesie za sobą informacje prawdziwe, udowodnione, nie "wyssane z palca", a tym samym, jak widać - pozytywną opinię!

Dyskusja, dyskusja - zapraszam do podzielenia się swoimi refleksjami w temacie :)

pozdrawiam, s.

 

Mało kto wie że mam problemy psychiczne poza najbliższą rodziną i niektórymi znajomymi także społeczeństwo nie ma wielkiego wpływu na moją samoocenę przynajmniej w tym względzie. Wg mnie depresja jest postrzegana przez wielu ludzi jako fanaberia, usprawiedliwienie lenistwa, kolejna z tych modnych chorób których kiedyś nie było bo panowały surowsze warunki życia. Odnośnie nerwicy to większość społeczeństwa uważa że ją ma w jakimś stopniu że to skutek dzisiejszych nerwowych czasów, problemów w pracy, rodzinie i rzec jak najbardziej normalna. Także nerwica przez wielu nie jest traktowana jako zaburzenie psychiczne często słyszałem od innych że ja to się mało denerwuje, jestem luzakiem bo nie okazuje na zewn emocji i gdybym powiedział komuś że mam zab. nerwicowe to by mnie wyśmiał bo nerwicowiec wg wielu to osoba krzykliwa, unosząca się gniewem, emocjami. To takie moje prywatne obserwacje nie przeprowadzałem żadnych systematycznych badań na ten temat ale może coś się przyda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mało kto wie że mam problemy psychiczne poza najbliższą rodziną i niektórymi znajomymi także społeczeństwo nie ma wielkiego wpływu na moją samoocenę przynajmniej w tym względzie. Wg mnie depresja jest postrzegana przez wielu ludzi jako fanaberia, usprawiedliwienie lenistwa, kolejna z tych modnych chorób których kiedyś nie było bo panowały surowsze warunki życia. Odnośnie nerwicy to większość społeczeństwa uważa że ją ma w jakimś stopniu że to skutek dzisiejszych nerwowych czasów, problemów w pracy, rodzinie i rzec jak najbardziej normalna. Także nerwica przez wielu nie jest traktowana jako zaburzenie psychiczne często słyszałem od innych że ja to się mało denerwuje, jestem luzakiem bo nie okazuje na zewn emocji i gdybym powiedział komuś że mam zab. nerwicowe to by mnie wyśmiał bo nerwicowiec wg wielu to osoba krzykliwa, unosząca się gniewem, emocjami. To takie moje prywatne obserwacje nie przeprowadzałem żadnych systematycznych badań na ten temat ale może coś się przyda.

podpiszę się obiema łapkami pod tym i dodam , że to badanie nie do końca mi pasuje , znaczy wyniki .

Obracam się w towarzystwie osób wykształconych , opinia co do osób chorujących jest nie do końca miła.

Jeżeli osoba się leczy , bierze leki i zdarzy się pogorszenie stanu ... to ok , wszystko elegancko - warunkiem jest to by osoba się leczyła . ( nie wiem jak to wytłumaczyć , by zabrzmiało tak jak ma zabrzmieć ) . Wówczas taka osoba jest po prostu chora ( i już nie ważne ,że psychicznie ).

Nerwicowcy młodzi przede wszystkim ( szczególnie Ci którzy skarżą się na kłucie w serduchu, omdlenia etc) w opinii ludzi to hipochondrycy .

BTW - mało osób wie,że się leczyłam i że chodzę do psychologa ( z pracy tylko 1 ;) )

Fakt , że się leczyłam i śmigam do PZP na pewno odbija się negatywnie ( za każdym razem jak idę, już mam wejść na schody obracam się ,czy nie idzie nikt znajomy :zonk: )

piętno pozostaje na całe życie mueheheh :twisted: , nie no żart oczywiście :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja to obracałem się w różnym towarzystwie: robotników, raczej słabo wykształconych mieszkańców wsi i miasteczek kiedyś też w środowisku studenckim ale wtedy moje problemy jakoś mniej mi przeszkadzały. Ludzie z tzw niższych klas uważają depresję czy nerwicę a zwłaszcza depresję za fanaberie o ile jest tolerowana depresja reaktywna np po stracie bliskiej osoby to depresja jako brak chęci życia działania bez widocznej przyczyny jest postrzegana jako niezaradność, lenistwo czy efekt rozpieszczenia przez rodziców względnie współmałżonka. Ludzie Ci myślą że wystarczy takim ludziom powiedzieć weź się w garść albo spuścić lanie, pozostawić w trudniejszej sytuacji która wymusi działanie. W przypadku depresji reaktywnej po prostu uważa się że czas leczy rany i w końcu minie leczona czy nie.

 

U osób lepiej wykształconych świadomość, wiedza o depresji wzrasta, osoby takie uważają zwykle że osoby z depresją powinny się podjąć leczenia psychiatrycznego oraz psychoterapii.

 

Jeśli chodzi o nerwicę to w środowisku wiejskim czy ogólnie gorzej wykształconym wiele osób myli ją z charakterem cholerycznym. Tu również znerwicowanym można być gdy ma się jakieś poważne problemy np. finansowe, rodzinne, zdrowotne u kogoś nie mającego obiektywnie poważnych problemów nerwica jest wyrazem niepotrzebnej przesady, braku zajęcia itp.

U osób lepiej wykształconych ale nie tylko nerwica jest uważana za chorobę cywilizacyjną, efekt wyścigu szczurów, pędzącego życia, nadmiaru pracy, obowiązków, oczekiwań społecznych a lekarstwem mogą być jakieś leki,zioła, joga itp sprawy albo też cześć uważa że musimy się z tym pogodzić bo takie są czasy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie jest tak że mam bardzo niską samoocenę przez co myślę o sobie jako kimś dużo mniej ważnym od innych. Często obwiniam się za różne rzeczy nawet najbardziej banalne. I teraz po 18 przeżytych latach mam 2 przyjaciółki ale prawdopodobnie m.in. przez złe myśli na swój temat wydaje mi się że im np. zajmuje czas w którym mogłyby zrobić coś bardziej pożytecznego albo dziwie się że one mnie lubią bo nie mogę zrozumieć jak to jest możliwe

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×